chyba nie do końca dobrze zrozumieliście Poldka wpis.
On dość przytomnie zauważył, że tych tytułowych przyjaciół można i owszem, znielubić za to czy owo, ale gdy przyjdzie co do czego, to możne też i na nich liczyć.
Myślę podobnie – pozdrowienia Staszku!
Chyba nie do końca dobrze mnie zrozumiałeś. Bo z tego co napisałeś wynikałoby, że nielubiąc kogoś o tyle go lubię o ile mogę na niego liczyć( w razie czego).
Jakoś interesownie zabrzmiało Twoje rozumienie mojej odpowiedzi. Gdy ja akceptuję u ludzi to czego nie lubię w nich ( mimo wszystko) pozostając z nimi w przyjaznej relacji. Więc u przyjaciół można znielubić to i owo ale suma sumarum nie jest to murem który dzieli i sprawia, że rozchodzimy się w swoje strony a przypominamy się sobie wtedy gdy potrzebujemy pomocy.
Zawsze się coś znajdzie w każdym nawet przyjacielu co denerwuje.
A ponieważ Ty wyszedłeś od wspólnoty Kościoła to tak to rozumiem. Może mi się wydawać, że jetem mąrzejszy a inni mniej mądrzy w jakiś sprawach. Ale tak naprawdę gdybym tak sobie myślął byłbym zarozumiałym głupcem. O tyle będę lubił (denerwujących) przyjaciół w wierze na ile będę przyjacielem Boga.
Więc we wspólnocie kluczem jest Bóg i moja z nim więź. Jeśli ona jest, to na wszystko inne
znajdzie się odpowiednie rozwiązania i odpowiednie spojrzenie na tych którzy z pozoru są nie do lubienia.. . ja z tym swoim nielubieniem pewnie też bym wyglądał jak nie do lubienia przez innych niczym smerf ważniak. :-))
Pozdrawiam!
Gdybym miał zobrazować ten pogląd cytatem z Biblii ująłbym to nielubienie tak:
Gniewajcie się ale nie grzeszcie. Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce. Nie dawajcie miejsca diabłu. Z Listu do Efezjan 4.26
Emocje nie są złem – a więc nielubienie. Złe jest to, co złego wyniknie(jeśli wyniknie) z nielubienia.
I chyba to chciałem powiedzieć. Ale dopiero teraz mi się przypomniał ten fragment.
:-))
p.s.
Grześ właściwie powiedział to samo.
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Tomku
chyba nie do końca dobrze zrozumieliście Poldka wpis.
On dość przytomnie zauważył, że tych tytułowych przyjaciół można i owszem, znielubić za to czy owo, ale gdy przyjdzie co do czego, to możne też i na nich liczyć.
Myślę podobnie – pozdrowienia Staszku!
Chyba nie do końca dobrze mnie zrozumiałeś. Bo z tego co napisałeś wynikałoby, że nielubiąc kogoś o tyle go lubię o ile mogę na niego liczyć( w razie czego).
Jakoś interesownie zabrzmiało Twoje rozumienie mojej odpowiedzi. Gdy ja akceptuję u ludzi to czego nie lubię w nich ( mimo wszystko) pozostając z nimi w przyjaznej relacji. Więc u przyjaciół można znielubić to i owo ale suma sumarum nie jest to murem który dzieli i sprawia, że rozchodzimy się w swoje strony a przypominamy się sobie wtedy gdy potrzebujemy pomocy.
Zawsze się coś znajdzie w każdym nawet przyjacielu co denerwuje.
A ponieważ Ty wyszedłeś od wspólnoty Kościoła to tak to rozumiem. Może mi się wydawać, że jetem mąrzejszy a inni mniej mądrzy w jakiś sprawach. Ale tak naprawdę gdybym tak sobie myślął byłbym zarozumiałym głupcem. O tyle będę lubił (denerwujących) przyjaciół w wierze na ile będę przyjacielem Boga.
Więc we wspólnocie kluczem jest Bóg i moja z nim więź. Jeśli ona jest, to na wszystko inne
znajdzie się odpowiednie rozwiązania i odpowiednie spojrzenie na tych którzy z pozoru są nie do lubienia.. . ja z tym swoim nielubieniem pewnie też bym wyglądał jak nie do lubienia przez innych niczym smerf ważniak. :-))
Pozdrawiam!
Gdybym miał zobrazować ten pogląd cytatem z Biblii ująłbym to nielubienie tak:
Gniewajcie się ale nie grzeszcie. Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce. Nie dawajcie miejsca diabłu. Z Listu do Efezjan 4.26
Emocje nie są złem – a więc nielubienie. Złe jest to, co złego wyniknie(jeśli wyniknie) z nielubienia.
I chyba to chciałem powiedzieć. Ale dopiero teraz mi się przypomniał ten fragment.
:-))
p.s.
Grześ właściwie powiedział to samo.
poldek34 -- 18.12.2009 - 22:40************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .