co ja mogę napisać, żeby znów Pani nie zdenerwować i nie zmuszać do karkołomnych ćwiczeń z wyszukiwarką?
Może tylko to, że nie zakładam bloga. Rozważałem to, ale zaraz wyjeżdżam (ale nie do Ligurii, tylko trochę bardziej w góry – jeszcze znajdę jakiś lodowiec nadający się do jeżdżenia) i chyba nic z tego nie będzie. A zwłaszcza o winach nic nie będzie, bo win nie pijam. Raczej wodę bez gazu. Może być włoska „Panna”.
I jeszcze może to napiszę, że utożsamianie jednego miasta z całą prowincją to trochę przesada. To tak jakby Pani Mazowsze sprowadziła do Warszawy. Gruba przesada.
Ale mniejsza z tym, znowu się czepiam szczegółów, a przecież każde dziecko wie, że Liguria =Genua (zdaje się, że tak się to miasto nazywa po polsku). Ale mimo wszystko, jeśli kiedyś będzie Pani w Ligurii, ale gdzieś z dala od dużych miast, to proszę sobie zamówić pesto di fave. Warto czasem rozszerzyć sobie horyzonty.
Ale proszę jednak tego tak poważnie nie traktować. Przyznaję, że próbowałem sobie trochę pożartować. Mam wrażenie, że tylko dwie osoby to zauważyły. Trochę szkoda.
PS Panie Merlocie, czy Pana zdaniem krytyk literacki najpierw musi napisać powieść?
Ale sugestie Pana przyjmuję i poszukam sobie innych niż tutejsze źródeł inspiracji kulinarnej. Nie będę przecież jedzeniem przeszkadzał w gotowaniu. Miło z Pana strony, że tak wprost mi Pan wskazał moje miejsce.
To oczywiście znowu żart…
PS2 Pani Delilah: bardzo mi się spodobało przedostatnie zdanie :-))
Pani Gretchen,
co ja mogę napisać, żeby znów Pani nie zdenerwować i nie zmuszać do karkołomnych ćwiczeń z wyszukiwarką?
AnCz -- 03.03.2009 - 23:00Może tylko to, że nie zakładam bloga. Rozważałem to, ale zaraz wyjeżdżam (ale nie do Ligurii, tylko trochę bardziej w góry – jeszcze znajdę jakiś lodowiec nadający się do jeżdżenia) i chyba nic z tego nie będzie. A zwłaszcza o winach nic nie będzie, bo win nie pijam. Raczej wodę bez gazu. Może być włoska „Panna”.
I jeszcze może to napiszę, że utożsamianie jednego miasta z całą prowincją to trochę przesada. To tak jakby Pani Mazowsze sprowadziła do Warszawy. Gruba przesada.
Ale mniejsza z tym, znowu się czepiam szczegółów, a przecież każde dziecko wie, że Liguria =Genua (zdaje się, że tak się to miasto nazywa po polsku). Ale mimo wszystko, jeśli kiedyś będzie Pani w Ligurii, ale gdzieś z dala od dużych miast, to proszę sobie zamówić pesto di fave. Warto czasem rozszerzyć sobie horyzonty.
Ale proszę jednak tego tak poważnie nie traktować. Przyznaję, że próbowałem sobie trochę pożartować. Mam wrażenie, że tylko dwie osoby to zauważyły. Trochę szkoda.
PS Panie Merlocie, czy Pana zdaniem krytyk literacki najpierw musi napisać powieść?
Ale sugestie Pana przyjmuję i poszukam sobie innych niż tutejsze źródeł inspiracji kulinarnej. Nie będę przecież jedzeniem przeszkadzał w gotowaniu. Miło z Pana strony, że tak wprost mi Pan wskazał moje miejsce.
To oczywiście znowu żart…
PS2 Pani Delilah: bardzo mi się spodobało przedostatnie zdanie :-))