na razie, to staramy sie w amatorski i lekko ideologiczny sposob zalatwic kwestie sluzby zdrowia i jak patrze dokąd zmierzasz – szkolnictwa. ;-)
na ta chwile więc jeszcze nie likwidujmy calkiem podatku dochodowego (bo trzeba jakis sposob na finansowanie reszty niezbednych elementow panstwa wymyslec) – tylko umowmy sie, ze faktycznie – nic z niego nie idzie na sluzbe zdrowia.
pewnie trzeba by to przeliczyc wg danych GUS – ile obecnie idzie kasy na sluzbe zdrowia i jakie sa przychody z VAT. bo ja wciaż twierdze, ze do oplacenia nawet podstawowego ubezpieczenia to jednak tej kasy z VAT dla wszystkich (rozumianej jako comiesieczna platnosc do wybranej ubezpieczalni) by brakło.
w dodatku ja ideologicznie uwazam, ze gotow jestem sie zrzucic z mojej wybujalej konsumpcji na rzecz tych najbiedniejszych lub trafionych przez zycie. w perspektywie, ze sam sie moge w tej grupie znalezc. to jest dla mnie solidarnosc spoleczna. dlatego pomysł, by z tego VATu indywidualnie, po rownemu odkladac dla kazdego na “czarna godzine”. z dziedziczeniem srodków i cala opisana przez Ciebie resztą (wybor ubezpieczalni, karty, kontrola zgromadzonych srodkow). ale zasadniczo – na czarną godzine.
nie mam jeszcze skutecznej koncepcji, jak ruszac te srodki – to znaczy kto i jak mialby ocenic, ze dla danego delikwenta ta czarna godzina nastala i czas zaczac placic. chcialbym to moze nawet troche na sile wprowadzic do samorzadu lokalnego, bo mam idee fix wzmacniania samorzadów i “zmuszania” ludzi do brania udzialu w publicznym zyciu lokalnym, w braniu odpowiedzialnosci za to, co sie lokalnie dzieje.
rekolekcje Twoje, Lorenzo i Yayco maja w tym udzial – bo zakladam, ze czynny udzial w zyciu wspolnot doprowadzi do wytworzenia spolecznosci gotowej do JOW i systemu rzadow kanclerskich. o. stad moj upór.
bogactwo gmin nie ma znaczenia – bo przeciez w sumie te biedniejsze po prostu czesciej by srodki nawet ruszaly, jako ze ludziska w tej Polsce B czesciej sa pod kreska. czyli nawet “sprawiedliwiej” jest.
ale troche glupio Artek, ze dwa psy lancuchowe liberalizmu i konserwatyzmu (w dodatku amatorsko jak szlag) debatuja nad “sprawiedliwoscia spoleczna” ;-)
Artur
na razie, to staramy sie w amatorski i lekko ideologiczny sposob zalatwic kwestie sluzby zdrowia i jak patrze dokąd zmierzasz – szkolnictwa. ;-)
na ta chwile więc jeszcze nie likwidujmy calkiem podatku dochodowego (bo trzeba jakis sposob na finansowanie reszty niezbednych elementow panstwa wymyslec) – tylko umowmy sie, ze faktycznie – nic z niego nie idzie na sluzbe zdrowia.
pewnie trzeba by to przeliczyc wg danych GUS – ile obecnie idzie kasy na sluzbe zdrowia i jakie sa przychody z VAT. bo ja wciaż twierdze, ze do oplacenia nawet podstawowego ubezpieczenia to jednak tej kasy z VAT dla wszystkich (rozumianej jako comiesieczna platnosc do wybranej ubezpieczalni) by brakło.
w dodatku ja ideologicznie uwazam, ze gotow jestem sie zrzucic z mojej wybujalej konsumpcji na rzecz tych najbiedniejszych lub trafionych przez zycie. w perspektywie, ze sam sie moge w tej grupie znalezc. to jest dla mnie solidarnosc spoleczna. dlatego pomysł, by z tego VATu indywidualnie, po rownemu odkladac dla kazdego na “czarna godzine”. z dziedziczeniem srodków i cala opisana przez Ciebie resztą (wybor ubezpieczalni, karty, kontrola zgromadzonych srodkow). ale zasadniczo – na czarną godzine.
nie mam jeszcze skutecznej koncepcji, jak ruszac te srodki – to znaczy kto i jak mialby ocenic, ze dla danego delikwenta ta czarna godzina nastala i czas zaczac placic. chcialbym to moze nawet troche na sile wprowadzic do samorzadu lokalnego, bo mam idee fix wzmacniania samorzadów i “zmuszania” ludzi do brania udzialu w publicznym zyciu lokalnym, w braniu odpowiedzialnosci za to, co sie lokalnie dzieje.
rekolekcje Twoje, Lorenzo i Yayco maja w tym udzial – bo zakladam, ze czynny udzial w zyciu wspolnot doprowadzi do wytworzenia spolecznosci gotowej do JOW i systemu rzadow kanclerskich. o. stad moj upór.
bogactwo gmin nie ma znaczenia – bo przeciez w sumie te biedniejsze po prostu czesciej by srodki nawet ruszaly, jako ze ludziska w tej Polsce B czesciej sa pod kreska. czyli nawet “sprawiedliwiej” jest.
ale troche glupio Artek, ze dwa psy lancuchowe liberalizmu i konserwatyzmu (w dodatku amatorsko jak szlag) debatuja nad “sprawiedliwoscia spoleczna” ;-)
Griszeq -- 11.03.2008 - 16:25