Za co szanuję Maleszkę

Poznałem go 24 lata temu. Niesamowicie wyrobiony intelektualnie, potrafił całymi godzinami rozprawiać o polityce czy kulturze, a muzyka (głównie jazz i blues) to była jego niesamowita pasja. W pewnym sensie był moim mentorem – zaraził mnie bakcylem morza i podpowiedział, jak tego bakcyla zrealizować.

Nie był nigdy u mnie w domu, za to my z żoną bywaliśmy u niego co najmniej 2-3 razy w roku. Przeurocze to były spotkania. Maleszka w roli gospodarza był mistrzem suspensu – potrafił podać przysłowiowe kiszone ogórki jako przystawkę do zupy owocowej, by po chwili wszystkich zaskoczyć pieczonym prosiakiem – takim z gatunku “zjeść i umrzeć, bo już nic lepszego nie weźmiesz do ust”.

Gorący patriota. Chodząca encyklopedia Polski międzywojennej. Miał taką manierę, że wszystko, co się dzieje obecnie, porównywał do analogicznych – lub w jakiś inny sposób zbliżonych – wydarzeń z tamtego okresu.

Zdrada zawsze była dla niego czymś wstrętnym. Nie raz sam się o tym przekonałem, gdy jego przyjaciele potrzebowali pomocy – lub gdy jakiś przyjaciel okazał się niegodny tego uczucia. Tym pierwszym gotów był oddać wszystko – tych drugich na zawsze skreślał ze swego życia.

Polak, patriota, mędrzec i przyjaciel.

A dziś? Dziś ma prawie 70 lat i wygrzewa się w swym nowym domku na południu Austrii.

Pozdrawiam Cię, Stasiu Maleszka!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

MacSieniel

Dobre :) Wkręcił mnie tytuł, wstęp, rozwinięcie… A zakończenie, sam miód :)

Pozdrawiam


MacSinielu,

widzisz jak to w tym zakłamanym, podszytym hipokryzją społeczeństwie katolickim jest. Niby pismo nakazuje: szanuj blizniego swego… i co?
Szanują go raczej ci szczerzy brzydzący się kłamstwem i hipokryzją.

pzdr.

PS.
To o Lesławie.


Subskrybuj zawartość