Kawałek morawskiej jesieni dla znudzonych polityką

Jako że gali nie widziałem, telewizora nie mam, zamiast radia słucham ostatnio tylko muzy, prasówkę codzienną zaś zastąpiłem nadrabianiem zaległości DVD, NIE WIEM CO SIĘ DZIEJE WAŻNEGO.

Wobec tego całkiem niepoważne zdjęcia jesieni. Z wtorku.

Dla ciekawskich – różnica kolorystyki zdjęć wynika z dyletanctwa w obsłudze tego diabelskiego ustrojstwa (aparatu znaczy się oczywiście), a nie z zabaw w fotoshopie czy też zmiany oświetlenia lub pory roku.

A zdjęcia sa dla Maxa, bo zawsze się zastanawiam jak to jest, że jemu udaje się robić zdjęcia nie będące li tylko zatrzymaniem w czasie obrazu danego miejsca.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

-->Griszeq

Ładne drzewa. Prawie takie ładne jak na Plantach :-)))

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Ciekawe, Panie Griszqu,

a szczególnie to pierwsze zdjęcie, jak z filmów o Draculi. Albo parafrazując Poprzednika – z Plant w dniu pogrzebu Rzepichy. Zreszta one, te Planty znaczy się, zawsze tak wyglądają:-)

Pozdrawiam serdecznie


Panie Referencie

A ścieżki na tych całych Plantach to mają równie “zaliścione”? Bo jeśli tak, to pewnie wszystkie centusiowe damy w gronostajach i na 9 cm szpilkach pewnikiem zaraz do Magistratu skargę złożą na Referenta jakowegoś, za “odliścianie” odpowiedzialnego…
Wie Pan – zawsze jakiegoś Referenta winnego znaleźć mozna… A może to było: “dajcie Referenta, paragraf się znajdzie!”... No już nie pamietam czy to w tą czy w tamtą strone…

Pozdrawiam Pana starannie.


na razie tylko dzięki:)

prezes,traktor,redaktor


re: Kawałek morawskiej jesieni dla znudzonych polityką

Ja mogę cierpieć za miliony, biorę winę na siebie. Tych drzew jest tam zresztą tyle, że w pół godziny liście można zgarnąć. Na Plantach.

Lubię Morawy, bo piją tam wino. Łamie to stereotyp Czecha piwosza.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Co też Pan wygaduje, Panie Griszqu?

Dla dam nie ma większej przyjemności niż chodzenie wśród ścielących się pod stopami zeschłych liści, rozrzucanie ich na wszystkie strony i wsłuchiwanie się w szelest…

No, przynajmniejnie j niektóre damy tak mają....


Panie Lorenzo szanowny

Ja to pewnie na Plantach byłem nawet pewnie, ale nie pamiętam. Natomiast żałuję, że nie zrobiłem zdjęć na Kazimierzowskim cmentarzu żydowskim, co to za jego murem jest teraz takie wielkie centrum handlowe. W sumie – to zazdroszcze Panu mozliwości odwiedzania Kazimierza, jak tylko przyjdzie ochota.

A to zdjęcie – to powiem technicznie tak: balans bieli ustawiony na pomieszczenie oświetlane sztucznym światłem z korektą +3. No i efekt jak widać. Partactwo mówię Panu, partactwo… Bo to nie specjalnie było, tylko wie Pan – przypadkiem.

Pozdrawiam Pana okołokrakowsko.


No fakt, Panie Referencie,

puszcza to to nie jest. Ale jeśli o te pół godziny idzie, to jednak mamy chyba różne miary czasu, co specjalnie nie dziwi.

U nas to te godziny bardziej takie konserwatywne, a w Warszawie chyba szybciej płyną. Pewnie za przyczyną mieszkańców Sejmu, co to szybko uchwalą, a potem dopiero myślą nad tym, co uchwalili.

Ukłony


Pani Delilah

Jakby to powiedzieć. Otóż takie właśnie bezecne liści rozrzucanie wchodziło w grę, jak najbardziej i jak najszelestniej, tyle że nie zostało zarejestrowane.

Te damy o których ja pisałem, nie uważają tych dam co to Pani je opisała. Nie uważają ich w ogóle. Ja nie wiem dlaczego, bo ja się wśród dam nie obracam. Mnie one też nie uważają. Cholera wie, czemu. Może nie pasuje im mój dres do lakierków?


Panie Referencie

Ja tam znam więcej rodaków pijących piwo i wino, niz wódę – co też pewnie łamie stereotyp Polaka – wódziaka. Ale ma Pan rację – wyobrażenie Czecha to kufel piwa i knedliki. Aby nie być zbyt kontrowersyjnym, nie wspomnę o wyobrażeniu posiadania białej flagi za pazuchą – tak jak każdy Polak ma za pazuchą buławę. Choćby plastikową. Najczesciej taką.

Ale ponieważ na te Morawy mam blisko, a na winie jak wiem to Pan się zna, a ja – mimo że je pijąc, niestetety, nie bardzo – – moze Pan coś morawskiego polecic na stół?


W gronostajach, Panie Griszu Szanowny,

to w Krakowie rektorzy Akademii rozlicznych (a i paru uniwersytetów) chadzają. Czy na dziewięciocentymetrowych szpilkach – nie wiem, ale nie sądzę, bo to raczej niewygodne. I pośliznąć się można. Aha, na razie nie mamy w Krakowie rektora-kobiety

Może w innych miastach jest inaczej.

Pozdrawiam serdecznie


-->Griszeq

Na winach znam się tak sobie; czasami coś tam wypiję, czasami więcej wypiję. Im bardziej się wchodzi w te sprawy, tym mniejszą ma się ochotę na opowiadanie. Przynajmniej ja tak mam. Tajemnicze rzeczy :-)

Niestety, nie mogę odpowiedzialnie polecić żadnego konkretnego wina morawskiego. W Warszawie w ogóle ich nie widziałem; piłem prezenty przywożone z podróży i były smaczne. Może Pan Yayco coś kojarzy. Kiedy wróci warto podpytać.

Nieznajomość asortymentu ma dobrą stronę. Będzie Pan musiał więcej próbować :-)

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Lorenzo

Mnie czas płynie normalnie. Normalnie za szybko.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Referencie

Czytałem na S24 parę dyskusji o winach i jak dla mnie to zna się Pan wystarczająco. Oczywiście – na Pański brak ochoty nic nie poradzę.
Ale zachęcam – to jest takie txtowiczowskie zachodzenie od flanki – zmiękczanie i wciąganie w bagno ;-).

Trochę mnie to zdziwiło właśnie na Morawach, bo praktycznie w każdej małej miejscowości – ba, wiosce nawet, trafić mozna na przydomowe winiarenki oferujące miejscowe specjały z łagodnych wzgórz. Nie miałem dotąd w poważaniu “czeskiego wina” (stereotypy, cholera), dlatego pytam o Pańskie zdanie. Ale fakt – trzeba sprawdzić samemu. Może coś o tym napiszę? W stylu: Dobre. Niedobre. Takie sobie.

Jeśli lubi Pan piwem czasem się uraczyć, to polecam z czeskich produktów KELTA. Najlepiej: CERNY. A juz jak się przełamie CERNY/SVETLY i zrobi hmmm… jak to oni mówią – REZANE czy jakoś tak… Pychota. W każdych ilościach.


Panie Lorenzo szanowny

zastanowiła mnie w Pańskim komentarzu informacja, że chodzenie w gronostajach i na 9 cm szpilkach jest raczej niewygodne. I – prosze wybaczyć – tak sie zastanowiłem (a raczej do głowy mi przylazło i wyjść nie chciało), czy Pan to aby próbował, że wie? A juz wizja chłopa postury słusznej (kiedyś chyba Pan tak się okreslił był) doświadczalnie sprawdzającego jaką to niewygodę przynosi damom paradowanie w szpilkach… Panie Lorenzo – porawiło mi to humor zdecydowanie.

Proszę się nie obruszać. Wyobraźnia płata figle.

W tajemnicy Panu powiem, ze w Katowicach widziałem niegdyś pewną pania w samych gronostajach i szpilkach. Ale to była pani złych obyczajów. Prezentowała się jednak zacnie, znacząco spowalniając ruch i wywołując pewnikiem szereg kłótni małżeńskich. Może nawet jakaś stłuczka była się zdarzyła – w sumie trudno sie prowadzi pojad, mając nos przyklejony do bocznej szyby.


Proszę sobie, Panie Griszqu,

wyobrazić, że w ramach Juvenaliów (było to w zamierzchłej przeszłości, gdzieś za wczesnego Smoka W.) próbowałem pantofle na wyższym, bo nie wysokim obcasie ubrać. I nie były to szpilki. Zrezygnowałem po dwóch krokach, które zresztą omal nie skończyły się upadkiem. I to bez gronostajów.

Jak panie to robią, pozostaje dla mnie zagadką. Dzisiaj rano, na spacerze z psem, zobaczyłem młodą kobietę w kozakach,a baaardzo wysokich obcasach-szpilkach idącą – dość niepewnie co prawda – po z lekka zdezelowanym chodniku. Czysta kaskaderka!

Miłego popołudnia życzę


a gdzie piwo?

albo lepiej – morawskie wino zeszłoroczne? :)


Doc

Hmmm… Będzie następnym razem?

Miałem przez moment myśl, by sfocić: wyprazany syr niva z amerykanckymy bramborami i paradajkowym salatem, popijany horkym jablkiem, ale to juz byloby przegięcie.


Panie Lorenzo

Pamiętam pańskie opisy grywania na fortepianie na rynku. Gdzieś po drodze przestało sie Panu chcieć pisać o takich rzeczach, a przecież to esencja klubowej cześci tego miejsca.

Z przebieranek – pamietam (tez czasy studnenckie), ja nasza siostra uczesała w milion warkoczyków młodszego brata (miał wówczas długie i naprawdę zwracajace uwage blond włosy), pomalowała go i dostarczyla ciuchów. Robił za babkę, przy 185 cm wzrostu. Okazja – świeto jego szkoły (LO). Brat udał się w przebraniu do wspólnych znajomych – podobnie jak my, braci. Ja kumplowałem się ze starszym, mój brat z młodszym. Oczywiście wszyscy doskonale się znaliśmy nawzajem. Chwilę potem do mieszkania znajomych dotarłem i ja. Po butach w przedpokoju poznałem, ze brat siedzi w pokoju mlodszego brata mojego kumpla. Na to wszystko odchopdzi do mnie ten starszy i mówi – “słuchaj, do Dawida przyszła zajebista dupa, ale jak dla mnie to zdecydowanie za wysoka”. Obśmialiśmy się wówczas z Arka, był pretekst do przytyków na 100 lat.

Panie Lorenzo, o ważności i wpływie szpilek (a także, a może i głównie ich właścicilek) możnaby pewnie tonę słów przewalić. Ale coś czuję, że skończylibyśmy w worku z napisem: szowinistyczne męskie świnie (czy jakoś tak). Niemniej – przychylam się do Panskiej opinii o kaskaderce…


>Griszeq

ja tam sfociłem marynowanego hermelina, z cebulką i feferonem oraz pilsnerkiem i nakminkowanym razowcem :)

a jadłeś smezenego hermelina? pyszota! do tego klasycznie tatarska omacka, hranolky, a o browarku nie wspominam :)


Olaboga Panie Griszeq

to Pan masz wokół drzewka ogromniaste i zwierzaków pod dostatkiem,a czy niedźwiadki też przychodzą?,a szaraki?a sarenki?a inne?
A może i wilki.

Napewno nieustanny świergot ptactwa wszelakiego.

To Pan pomieszkujesz daleko od Boga i ludzi.Może to i dobre,ale tak ciegiem i na okrągło to chyba troszkie nudnawo,co?

Pozdrawiam serdecznie


Mnie wcale, Panie Griszqu,

nie odechciało się pisać o dawnych grach i zabawach w Krakowie (choć nie tylko). Tyle, że muszę czekać, aż z głębin mej osnutej mgłą zapomnienia pamięci wynurzy się coś ciekawego i godnego publikacji.

Starość nie radość, Panie Griszqu, ale stan dość wyczerpujący. Głównie z powodu poszukiwania tego, co się zapomniało:-)

Ukłony


A Ty Delilah

choć trochę ostateczniej nic ino o ksiutach myśliszi już byś w liściach jakoweś ekscesy wyczyniała.
Oj Ty,oj Ty.


Zenku

Nieporozumienie niestety. Bardzo bym chciał w takowych okolicznościch przyrody pomieszkiwać, ale rzeczywistość jest zgoła inna – za oknami mam kopalnię.

Acz jeśli tylko mogę, to w takie miejsca lubię sobie pochodzić... Nie jest to jednak tak jak u Ciebie – wychodzisz z domu i jesteś. Ja to muszę kawałek przejechać...
I niegdy nie jest tam nudno. A ludzie – ludzie to jak lubią, to i do głuszy w odwiedziny przyjadą.

Na polach masa saren. Ostatnio niestety mijałem na drodze trafionego mazdą dzika. W okolicach Niemodlina. Olbrzymi odyniec, oddychał przerażony, ale nie mógł wstać. Mazda oczywiście skasowana. Ale żal było patrzyć na biednego zwierza.

Czasami, stada dzików lub lochy z małymi przebiegaja pomiędzy dzielnicami Rudy Sląskiej, gdzie pomieszkuję. Dziwnie trochę zobaczyć tak na czteropasmówce w środku miasta pasiaste chrumakające bractwo….

Natomiast Ptaszysko, co tu czasami komentuje, na ostatnim weekendzie w Tatrach trafiła na niedzwiedzia. Wyparzył zza zakretu, tak 10 m od niej i ze 2m od kolegi. Do teraz nie wiedzą, kto się bardziej przestraszył. I jak to stwierdziła Ptaszysko: niedzwiedź nie chodzi. Nawet nie biega. Niedzwiedź ZAPIERDALA. To tak w kwestii szybkości tego zwierza…

Pozdrawiam Cie Zenku. może jakies zdjęcia ze swojej jesieni powiesisz?


DOC

Jadłem wszystko, co Czesi zasmażają z serów. Tak sobie lubie powtarzać. W Cieszynie jest nawet knajpa, gdzie podaja 5 serów smazenych w jednym daniu. Nie jestes w stanie wstać od stołu.
Tatarską dobrze pomieszac z diabelska. I zamiast hranolek opiekane albo americke (czy amerykancke, nie pamiętam) brambory.
No i ja jeszcze polecam NIVE w BRAMBORAKU.

W dodatku w Czechach to jest dobre, że jak Ty kaleczysz po czesku, to oni kalecza po polsku i wszyscy sie smieja do siebie i z siebie…


NIVA w BRAMBORAKU

właśnie miałem o tym wspomnieć :)

super jest też pivny syr z feferonami, no i tlacenka z octem dla mięsnych :)


Doc

A te feferony to mi nieznane. Co to ?


Feferony to

papryczki najlepsze ostre i w formie kulek :)


Szkoda,że nieporozumienie

a już myśłałem,że mieszkasz rzeczywiści gdzieś tam w leśnej głuszy.

W dzisiejszych czasach dysponując środkiem lokomocji nietrudno przy dobrych chęciach znaleźc miejsce odpowiadajace gustom.

Ja osobiście uwielbiam krajobraz Szwajcarii Kaszubskiej.Może dlatego,że tam się urodziłem i tam spędziłem szczenięce lata.

Nigdzie indziej nie czuje się lepij,bardziej rześko i swobodnie.Nigdzie nie spotkałem tak ślicznych krajobrazów;pagórki,lasy,przeurocze łąki i jeziora,rzeki.Widoczki jak z obrazka,przyjemnie i relaksowo.

Wokól mnie też sporo lasów i to tych iglastych i piaski.Nie ma tak wielu jezior.Poza tym brak im malowniczości,tych łąk kwieciem usianych,swoistego powietrza nasyconego zapachem tataraków,lasu i łąki.

Widziałem ci ja przeczyste aż do obrzydliwości,wprost sterylne miejsca urocze w Szwecji.Też jak z obrazów Szyszkina,ale coś mi tam brakowało,to nie Polska,nie Kaszuby.

Podziwiałem i widoki urocze w południowych Niemczech i w Austrii i Czechach.
Wiele w tym piekna osobliwego uroku,a jednak Kaszuby najbliższe sercu i oczu.

Także pozdrawiam cieplutko


Panie Griszqu

Ładny ten bluszcz. :)


Panie Kazimierzu

Tez mi się ten bluszcz podoba. Choć samo zdjęcie nie do końca udane. Ale jego zieloność... ;-)


Griszeq

teraz to poproszę o rozpiskę techniczną :)

co gdzie dlaczego tak, kąt padania światła, tło, przesłona , migawka :)))

lampa?

bez?

kiedy?

pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor


>max

to jedziemy

fota 1
przysłona: f/6,4
migawka: 1/60
ISO: 400
Ogniskowa: 70 mm

fota 2
przysłona: f/7,1
migawka: 1/180
ISO: 400
ogniskowa: 62

fota 3 i 4
przysłona: f/6,3
migawka: 1/160
ISO: 400
ogniskowa: 46

:D


Griszeq, zdjęcia świetne,

pierwsze i ostatnie szczegóolnie, a przy komentach się odpoczywa< znaczy uśmiech się pojawia i zmęczenie po cięzkim dniu znika:)
Nie ma to jak TXT, jednym słowem.

A ktoś wspomniał o serach zapiekanych, w maju na Słowacji jadłem ser prazony czy zapiekany, pych to było, plus chyba kelt zimny albo zlaty bazant i wszystko w cenie 20 zeta polskich,jesli dobrze pamiętam.
Ale tylko jeden dzien byłem tam niestety.

Ale nie dziwię się Stasiukowi, że tak Słowacją się zachwyca i jeździ często.
Wprawdzie wy o Czechach, ale co tam


Słowacja

jest git też :) a ten ser to pewnie edam bo taki głównie się serwuje. ale nie tylko o czym wcześniej… a najlepiej smakuje w dworcowej restauracji* (które tam jeszcze są) z jakimś miejscowym piwkiem …nie wiem czy zaznam jeszcze takiego uczucia bo już dawno nie jeździłem pociągami po Czechach i Słowacji z namiotem li tylko …

w Humennem jest/była fajna … i pomnik Szwejka obok :)


Docent

niewinny żarcik znalał odzwiercieldenie w niewiele mówiących mi cyferkach:)))

znaczy ;)

prezes,traktor,redaktor


>max

żartujesz chyba :D

foty robione Nikonem D200 bez lampy … super sprzęcik. moja alfa się chowa w krzaczorach he he :)


o jejku!

to aż taki sprzęt?

skoro Twoja alfa po kszaczorach się goni to gdzie mój fudżik się bidula podzieje?

:)

prezes,traktor,redaktor


eee fudzik daje mocno radę

to jest F5800 tak? moja pierwsza cyfrówka to był Nikon Coolpix L10 (Mad Ma L11 :)), na TXT sąfoty nim robione. jak na taki malutki aparacik to jest naprawdę sprytny. potem miałem Lumixa FZ-8 (super kompakt) ... a teraz poznaję alfę. a pozatym jak mawiał mistrz Hartwig – to nie aparat robi zdjęcia :)


Doc

mam S5800 ale w sumie to nawet nie chce mi się sprawdzać jaka jest różnica między F a S

ale Mistrz ma pewnie rację:)

prezes,traktor,redaktor


nie luz racja

F ja ślepy jestem :) i mi się literki pochrzaniły …

no ja Mistrza bardzo lubię, znaczy jego foty najbardziej :D


Doc

Cholera, a skąd Ty to wiesz? Wyświetlają się te informacje gdzieś? Masakra jakaś.
Co do aparatu to zgoda – faktycznie to D200. Ale coś mi nie gra z przysłoną i ISO – muszę to sprawdzić w aparacie. Bo przysłona obiektywu jest stała: f/2,8 ; natomiast ISO miałem ustawione na 1000. Ale może coś popieprzyłem.

Najważniejsze napisałeś – to nie aparat robi zdjęcia. Aparat natomiast daje możliwości – których oczywiście można niegdy nie wykorzystać przez swoje lamerstwo albo zwyczajny brak zmysłu.
Swoją drogą – świetna zabawa takie uczenie się... Na starość ;-)


Max

Ty mnie tu nie podpuszczaj. Jak się poprawię i nauczę, to rzucę Ci wyzwanie. A jak przegram, to zwalę na układ, tajemny spisek, korupcję czy coś tam.

Wiesz jak jest – trzeba narcyzm pielęgnować...

Ale w sumie podpisuję się pod zdaniem Doca – “Smieną” zrobisz superowe zdjęcia, jeślii potrafisz.


Grzesiu

A ja po lekturze Stasiuka to mam zawsze ochotę pojechać do Rumunii. Wprawdzie ta ochota kończy sie sama na sobie, ale zawsze to coś.

Słowacja jest trochę inna i ludzie są chyba trochę inni. Osobiście wolę Słowaków, wynika to chyba z tego, że spotkałem się z agresywnymi lub nieprzyjemnymi wobec Polaków Czechami, a na Słowacji nie zdarzyło nam się to nigdy. Z drugiej strony – większość Słowaków to spotykałem w górach, a w góry chodzi pewien specyficzny sort ludzi – może więć to kwestia “ludzi gór”, a nie narodowości?


>Griszeq

ISO na 1000!!! a nie na 100? :)

ale ad rem. żadne czary-mary :) ... bardzo dużo informacji o zdjęciu jest zapisane w pliku EXIF.
można go odczytać przez prawy przycisk myszy na fotce (powinna być zapisana na dysku) —> właściwości —> podsumowanie —> zaawansowane.

albo za pomocą programów takich jak

exif harvester —> http://forrestcroce.com/Software/ExifHarvester.html#Download

exif reader —> http://dobreprogramy.pl/index.php?dz=2&id=871&Exif+Reader+3.00

soft umożliwia też eksport miniaturek np. do html xml albo innych formatów wraz z opisem fotki

a co do fotek. to najważniejsza jest treść i klimat zdjęcia. a zresztą Andy Warhol powiedział że każdy może zrobić znakomite zdjęcie.

a co do Słowacji/Czech

faktycznie Słowacy mają inny charakter. ani lepszy ani gorszy, po prostu inny, IMO. ja to w ogóle mam szczęście bo nigdy nie spotkałem się z jakąś straszną niechęcią za granicą. w Odessie tytułowano nas “pany Poliaki” na co my odpowiadaliśmy “nie pany tylko Poliki” i było git…


Doc

No popatrz – nie wiedziałem. Czego się człowiek może dowiedzieć.
Ten potwór (mam na myśli d200) ustawia mi automatycznie ISO (jeszcze się nie bawię w regulowanie tego parametru) no i praktycznie każdorazowo kończy się właśnie na ISO 1000 (a nie na 100). W sumie – moge z ISO podjechać do 1600. Ale na takie zabawy to jeszcze przyjdzie czas.
Przesłona też dziwnie – bo przesłonę ustawiłem stałą f/2,8 i w tym przypadku zabaw z czasami i przysłoną również nie było… Obiektyw jasny, a czasu nie było dużo, wieć zasadniczo tylko balansem sie bawiłem… Bo ciekawe efekty daje. Coś więc może w trakcie transferu się sypało… Ogniskowe i czasy migawki są prawdopodobnie w porządku. Muszę to sprawdzić na kompie…

Co do Słowacji – spora cześc Słowaków kryje urazę do Czechów, uznając że na rozpadzie CS zarobili tylko Czesi. Co poniekąd jest prawdą. Wśród Czechów mozna spotkać takich, którzy uważali iż Czechy były pierwsze gotowe do integracji z UE i starali się odcinać od reszty krajów byłego bloku. Byli mocno zawiedzeni, że nie traktowano ich inaczej i w oderwaniu od reszty. Czasem te frustracje potrafią wyładowywać. W twierdzeniu, że są cywilizacyjnie bliżsi krajom zachodnim niż Polsce czy Słowacji. Nigdy czegoś takiego nie spotkałem na Słowacji.

Co do “panowania”... Rosjan i nie tylko (bo Tadzyków i Kirgizów tez – wiem z doświadczenia) bawi troche, ze Polacy sobie i innym “panują”. W Rosji do starszych mówi się “wy”, do młodszych i rówieśników “ty”. Pomyłka traktowana jest jako obraza. Trudni im chyb zrozumieć, że to nasze “panowanie” ma tylko znaczenie kulturalne, a nie “właścicielskie”.


Griszqu,

Z Rosjanami rozpoczyna się rozmowę półoficjalną od wytłumaczenia, że to, co u nas pan znaczy u nich “gospodin”. I już jest z górki. A później i tak wszyscy przechodzą na “ty”. W tempie proporcjonalnym do ilości procentów na stole.


Oszuscie

Jechałem w Tadżyku na stopa pare setek kilometrów z dzielnymi wojakami ruskiej armii. Pogranicznikami. Kierowca cos jak nasz porucznik, a pasażerowie – major i pułkownik. Przegadaliśmy cała drogę, popiliśmy, pojedliśmy w plenerze, przeszliśmy na “Ty”. Zaczęło się od tego, że pułkownika, który mógłby być moim ojcem, poinformowałem na wstepie, że bedę mówił do niego “Ty”, bowiem nie jestem w stanie utrzymać reżimy mówienia “Wy” i to żaden brak szacunku, tylko brak praktyki. I luz, facet sie nie obrażał.
I pomimo mocnych tarć prezydenckich (Kaczyński-Putin), jednostronnej indoktrynacji (w sprawie Gruzji i “poddaństwa” Amerykanom) i coby nie mówic – nieciekawych zaszłości historycznych, rozmawiało nam się bardzo dobrze, bez złości, wyrzutów, demagogii. A historii, aktualności, życiu prywatnym każdego z nas… Na koniec smutno stwierdziliśmy, że tragedią jest to, że ludzie którzy się dogadują w prywatnych kontaktach, być może będą kiedyś musieli do siebie strzelać, bo tak wymyślą sobie ambitni politycy….


>Griszeq

ustaw sobie stałe iso na 100-200 do fotografowania przy “normalnym” oświetleniu. w sumie to operowanie czułością to jest bardzo delikatna sprawa i wymaga sporej wprawy więc lepiej bawić się aperturą i migawką. tak myślę, nie znam się za dobrze.
duże iso to ryzyko szumu. można to korygować, ale efekty są rożne. czasami bardzo fajnie to wychodzi, czasami kijowo.

zdjęcia które zamieściłeś nie wyglądają na robione z tak wysokim iso, no ale ja tam nie wiem :)

masz rację, Słowacy mają żal do Czechów, ale też specjalnie go nie ukrywają. Słowacja była tą gorszą częścią CSRS.

a co do “panowania” to w takim Lwowie jest to, jeśli nie normalne, to częste. nawet wśród Ukraińców. no i oszust1 ładnie to wyjaśnił :)

a co do “wy” w rosyjskim takie zwrot jest naturalny i brzmi ok. u nas kojarzy się z partią i “towarzyszowaniem”. zupełnie bez sensu bo to starsze przecież. a mi się podoba otczestwo z ich wynalazków. :)


dOCENT, Griszeq

ja np. robię “przyrodę” naturalnym swiatłem, pomijając lekko ciemniejsze okolice,

czasem fajnie mnie się trafia jak dam programowo- “zachód słońca” i wtedy jesień zyskuje więcej mandarynkowego klimatu :))

tyle mojego wymądrzania się, a Ty Griszku, wyzwanie rzucaj, najwyzej nie podejmę.

Ze strachu :)))

prezes,traktor,redaktor


>max

ja w ogóle mało lampy używam “na dworzu” :) zresztą nie oszukujmy się, wbudowane lampy to raczej substytut. ot tak żeby cioci zrobić fotkę jak jest ciemno :P a zewnętrznej nie mam i jest mi niepotrzebna w sumie..


Doc, Max

Ale się zrobilo amatorsko-technicznie. Zaraz wpadnie Borsuk, wywali na wierzch nasze lamerstwo i bedziemi mieli się z pyszna.

Ważne, że zdjęcie coś w sobie ma. A że troche niewyraźne, krzywe i co tam jeszcze? Kto by się tym przejmował...

Wyzwania są dobre Max. Fotograficzne zwłaszcza. Bo każdy z tego coś ma – choćby spacer po lesie albo po polach. ;-)))) W dodatku – zawsze trafisz na gości na swoim poziomie. Kto powiedzial, ze LZS Zadupie Wielkie ma od razu brać sie za mecze z Arsenalem?


LZS Zadupie Wielkie

jest nasze, bliskie … a Arsenal to lizanie cukierka przez szybę :)


Doc

Londyńczycy tak nie twierdzą. W dodatku mają w swoim mieście jeszcze kilka drużyn na porównywalnym poziomie…

A ja moge sie zastanawiać, czy lepszy Górnik, Niebiescy czy Polonia. Zamiast cieszyć się tym co mamy, możnaby się zacząć zastanawiać, dlaczego właśnie TYLKO TO mamy ;-))))


he he he

no w sumie tak. Czesi mają Spartę Praga. a co do klubów londyńskich to tylko West Ham!


Doc

No ta Sparta to szczególnej furory nie robiw CHL... Acz znana jest chyba bardziej niż cokolwiek naszego… Żałosne jest to, że jedno angielskie miasto ma miażdżąco większy potencjał od calego naszego kraju. Nie wspominając o przychodzących na mecze kibicach… Na sam Arsenal przychodzi chyba więcej niż na całą naszą I lige.. albo i II na dokładkę ;-))))

West Hamowi do “wielkiej czwórki” trochę brakuje jednak… No ale nie o to przecież chodzi…


ja tam kibicem nie jestem

najbardziej lubię kluby takie z klimatem np. FC St Pauli :) oni wycierają się po niższych bundesligach, ale maja najbardziej odjazdowych kibiców :)


Subskrybuj zawartość