Aleksander Wielopolski

Aleksander Wielopolski nie ma akurat rocznicy urodzin. Ani nawet śmierci. Nie jest to też żadna szczególna rocznica związana z jego działalnością. Muszę przyznać, ze zaczął mi się kołatać po łepetynie w związku ze śmiercią Bronisława Geremka i przewalającą sie po internecie dyskusją o tym, czy Geremek był zdrajcą czy partriotą z wizją przyszłości Polski.

Sprawa jest dość prosta – człowiek, ktory w określonych warunkach geopolitycznych uznał, że poprawa sytuacji ojczyzny wymaga współpracy (ścisłej, nie “wallenrodzkiej”) z jednym z zaborców – Rosją. Dla realizacji wizji nie cofał się przed podjęciem najostrzejszych kroków – branka, skierowana w zasadzie przeciwko jego oponentom w stronnictwie czerwonych, była iskrą zapalną nieprzygotowanego powstania, ktore jak się zakończyło i jakie szanse miało – wszyscy wiemy… Człowiek, o ktorym jako o politycznym przeciwniku i orędowniku spraw Polski z najwyższym uznaniem wypowiadał się Bismarck, nie mogąc zrozumieć dlaczego Polacy sami pozbywaja sie tak silnej postaci. Człowiek skłócony z całym otoczeniem, okazujący jawną pogardę przeciwnikom, skazany na samotność, okrzyczany zdrajcą, uwikłany w prywatne spory chwały mu nie przynoszące bynajmniej… Jednoczeście zwolennik głębokich reform, doskonały administrator, budowniczy szkół elementarnych i średnich, twórca warszawskiej Szkoły Głównej, zwolennik rownouprawnienia Zydów… Slowem – wielki pozytywista w pełnym tego słowa znaczeniu.

Interesuje mnie zdanie Konfederatów na temat Wielopolskiego – uważacie go bardziej za patriote, czy bardziej za zdrajcę? Wiem, że to postać kontrowersyjna i wymykajaca sie prostym ocenom – ale ku czemu się bardziej skłaniacie?

Proszę jednocześnie tych którzy nosza się z zamiarem napisania bym nie porównywał Geremka do Wielopolskiego o podarowanie mi swoich wpisów, bo nie o to chodzi.

Pozdrawiam z zaciekawieniem.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, niestety

moja wiedza historyczna od dłuższego czasu nikła jest a dawniej wiedziałem dużo, teraz zaś kompetencje do wypowiadania się na temat Wielopolskiego moje słabsze są.
Ale tak najkrócej to tak: myślę,że potrzeba i Wielopolskich i Trauguttów.
A teraz pewnie bardziej Wielopolskich.
teraz znaczy w czasie pokoju.
Czyli ludzi, którzy mają wizję, mają wiedzę, potrafią iść na kompromisy, sa jakoś elastyczni itd.


Hmmm

Muszę przeczytać jeszcze raz, przemyśleć i się zastanowić.

Pierwszą odpowiedź już mam, ale jeszcze pomyślę.


Grzesiu

no ale blizej Ci do Traugutta czy Wielopolskiego?
stawiam teze (lekka):
Traugutt – obrońca niezależności Polski, uniosceptyk, zwolennik polityki historycznej, gospodarka na 10 miejscu.
Wielopolski – może nie unioentuzjasta, ale zwolennik oparcia się o unię w sporze z rosja (wiem ze historycznie proponowal oparcie sie o rosje w sporze z niemcami), zwolennik maksymalnej absorbcji srodków pomocowych, zwolennik rozwoju samorządów, widzący siłe kraju w sile sprawnie zarządzanych i mocnych gospodarczo regionów, ograniczajacy mozliwie mocno retoryke narodowością jako szkodzacą dlugofalowym interesom kraju.
co Ty na to?


Gretchen

chodzi mi o taki wpis “od serca” a nie “z głowy”, bo ze mnie żaden historyk i postać Wielopolskiego znam i przedstawiam w sposób uproszczony. więc nie myśl za wiele ;-)


Griszeq

mam podobny przykład ale to na notke pasuje, która sobie układam w głowie od kilku tygodni.

napiszę tak: wiedzy mam za mało, mam nadzieje że Lorenzo czy Pan Yayco po powrocie wiecej by napisali.

Niemniej jednak uważam że nie każda sprawę da się wedla biała-czarne.

Oczywiście można się z tym niezgadzać , niemniej jednak ta współpraca żadnej chwały mu nie przysparza, gnębienie rodaków… no przy całej wiedzy o “dobrej stronie”, nie usprawiedliwia

prezes,traktor,redaktor


Griszq

Po mnie wpisów z głowy w odniesieniach historycznych spodziewać się nie można.

Będzie wpis z serca , ale nie chcę żeby był impulsywny.

O.


Maxie

program budowy szkół elementarnych i srednich (wyksztalcenie swiatłego spoleczenstwa), wymiana w administracji panstwowej rosjan na polaków, oczynszowanie chłopów… gnębił w sumie swoich politycznych przeciwników, o ktorych uważał, że z patriotycznymi peśniami na ustach sprowadza Polskę do całkowitego upadku. no ale w tradycji romantycznej to tamci byli prawdziwymi patriotami, “co na tarczy ,ale nigdy bez niej…”.
za jego czasów Polska była po Petersburgu najbogatsza częścią Rosji. można zaryzykować twierdzenie, ze dopuszczał możliwość poświęcenie cześci w imię dobra i przyszłości większości. ale zawsze myśłał o Polakach. o ich dobru. tyle ze inaczej, niż się tradycyjnie przyjęło…


Griszeq

hhmm, czyli policja polityczna:)) skąd my to znamy

mieszane uczucia mam nadal

ale spwodowane jest to niedostatkiem wiedzy

po prostu

prezes,traktor,redaktor


Maxie

ja sam jej nie posiadam. nie poważam sie na teksty klasy Pana Yayco, Lorenzo, Podróznego czy Dymitra. to nie ta liga…

dlatego chodzi mi bardziej o odczucia niz racjonalne przekonania poparte dogłębnymi badaniami.


Griszeq

wydaje mi sie że nie zawsze same odczucia pomagaja rozstrzygac takie sprawy.
warto najpierw poznac fakty.

odczucia? czasem litość też się pojawi, nie musi to wcale mieć wpływu na to że po prostu ktoś robił tak a nie inaczej i pewne elementy tejże działalności nalezy ocenic jednoznacznie.

Piszę ogólnie, nie w konkretnej sprawie

prezes,traktor,redaktor


Szanowny Panie Griszqu

Wielopolski, tak jak i cały XIX w., szczegolnie jeśli idzie o Kongresówkę, nie jest moja mocna stroną, więc trudno mi się wypowiadać. Sądzę, że może Pan Tarantula też mógłby coś napisać.

Pozdrawiam serdecznie


Griszeq,

wybieram Wielopolskiego więc:)
Choc romantyków wolę niż pozytywistów.
Ale romantycy czasem szkodżą bardziej, choć intencje mają dobre.

pzdr


Griszqu

Aleś trudny temat zapodał. :)

Niestety, nie potrafię się określić na tyle zdecydowanie, by stanąć po którejś ze stron.
Wielopolski był niewątpliwie błyskotliwie inteligentny i zdawał sobie doskonale sprawę ze swoich przewag intelektualnych. Tak doskonale o tym wiedział, że od pewnego momentu swojego życia był już pokłócony ze wszystkimi; białymi, czerwonymi i urzędnikami carskimi też.
Jakby to teraz L. Kaczyński określił – facet miał ego rozdęte do monstrualnych rozmiarów. :)

Owszem, zrobił wiele dobrego, o czym wspominałeś. Ale zorganizowania branki do wieloletniej służby wojskowej w głębi Rosji spośród młodych ludzi ze środowisk miejskich (czyli tych, którzy w znacznej mierze zaangażowani byli w działalność konspiracyjną) nie jestem mu w stanie wybaczyć.

W zasadzie to on jest dla mnie takie nie wiadomo co. Jeszcze nie Rosjanin ale już nie Polak. Jeszcze nie zdrajca ale kolaborantem można go nazwać z czystym sumieniem. A przede wszystkim (mimo wielu zalet) człowiek obarczony w wielkim stopniu jedną wielką wadą – chorobliwym wręcz pożądaniem władzy.

Z pozytywistycznym pozdrowieniem…


Panie Lorenzo

sam jestem w tym temacie całkowitym lajkonikiem, ale postacie tak tragiczne jak Wielopolski nastrajaja do zastanawiania się nad pojemnościa slowa patriota i zdrajca – a akurat w naszej kulturze te dwa określenia maja kluczowe znaczenie przy ocenie postaci publicznych.

pozdrawiam w zastanowieniu.


Tak trochę off topic, Panie Griszqu

podpadł mi Pan odrobinę tym lajkonikiem, ktory miał być chyba synonimem laika, jeśli dobrze zrozumiałem.

Lajkonik był fachmanem co najmniej w dwóch dziedzinach: jako włóczek (czyli spec od spławiania drewna – w innych narzeczach polskich: flisak, acz nie do końca znaczy to to samo).

Oraz był fachowcem w laniu Tatarów, których skutecznie pogonił z Krakowa.

Co się corocznie świętuje w naszym mieście.:-)))

Zaś co do Wielopolskiego to również drobna uwaga: najwyraźniej nie wierzył on w zdolności kreatywne (przynajmniej jeśli idzie o budowanie gospodarki) młodzieży nastawionej patriotycznie, pochodzącej z rodów szlacheckich.

Więc pewnie, by zrobić miejsce dla młodych mieszczan, być może również dla chłopów i Źydów, zaordynował brankę, która – w jego pojęciu – z jednej strony miała uchronić Polskę od nieszczęścia powstania, z drugiej – stworzyć szanse dla nowej kadry. Może nie mam racji, ale tak mi przyszło do głowy. Dobrze byłoby dotrzeć do jego pamiętników i dokumentów źródłowych, w których moźnaby znależć wytłumaczenie.

Pozdrawiam serdecznie


Magio

temat pierwszy to faktycznie ocena pewnej buty i pogardy charakteryzujacej Wielopolskiego, który jako człowiek o ponadprzeciętnej inteligencji i wiedzy w praktyce nie dopuszczał kompromisów z innymi frakcjami i uważał ich poglądy za głupie lub naiwne, a w skrajnych przypadkach za wręcz szkodliwe (czerwoni). można by pewnie stwierdzić, ze należał do opisywanych choćby na txt: “wiedzących lepiej”. smutne jest to, że historia nie dała mu szansy – bo można też oceniać go jako człowieka, który pomysłem na Polske wyprzedzał swoje pokolenie i nauczony doświadczenie powstania listopadowego ocenił że jedyną szansą dla Polski jest kompromis i rozgrywanie w miarę możliwości zaborców między sobą. historia potoczyla sie inaczej. ale faktem jest, ze pomimo ogromnej determinacji i wizji Polski, przymioty charakteru w zasadzie uniemożliwiły mu przekonanie do własnych idei ludzi.

Branka była dla Wielopolskiego ceną, którą należało zapłacić za uspokojenie kraju i uniknięcie powstania, które jak przewidywał Wielopolski zakończyć musiało się hekatomba krwi i zaostrzeniem polityki cara wobec Polski. Ta kalkulacja okazała się błędna. Powstanie rozpoczęło się i tak, tyle że w najgorszym możliwym momencie. Zasadniczo, można postawić teze, że gdyby nie rewolucyjne nastawienie i parcie do walki stronnictwa czerwonych, branka nie mialaby miejsca. To był rozpaczliwy ruch zdesperowanego człowieka. Nalezy pamietać, ze stronnictwo czerwonych zoorganizowało na Wielopolskiego dwa zamachy (chyba). Tu nie było sentymentów z żadnej ze stron. Tylko okrutne pozbycie się przeszkód w realizacji wizji Polski.

Może to kontrowersyjnie zabrzmi, zwlaszcza ze moja wiedza w tym zakresie tez nie jest wystarczająca, ale podobno udało nam się uniknąć rosyjskiej interwencji w 1956 dzięki współpracy Gomółki z Wyszyńskim. I nie pomyślałbym ani chwili o Wyszyńskim jako o kolaborancie – oceniał po prostu realnie szanse i konsekwencje. Ale nie bede sie tego uparcie trzymał – bowiem jest to wszystko w grupie: “podobno”.

No a wracając do Wielopolskiego – wydaje mi się, że gdyby pożądał władzy bezwzględnie, to nie scierałby i nie kłócił się z rosjanami.

ale bardzo dziękuje za Twoją ocenę...


A w Królestwie Polskim ..

był wcześniej x. Drucki-Lubecki. Premier.
Ten rozpoczął budowę Zagłębia Staropolskiego, jako wojenno-przemysłowego kompleksu organizacji zaplecza państwa.

Czy Wysocki, który nawet dowódcą batalionu się okazał przeciętnym, wiedział o tym?
Śmiem wątpić.
A nawet jeśli wiedział, to nie rozumiał.

W efekcie Wojsko Polskie poszło do powstania listopadowego nie mając nawet wytwórni karabinów & armat, prochowni, hut i odlewni.


Panie Lorenzo

nieświadomie mi się to powiedzonko wkradło w odpowiedzi do Pana, nie miałem na myśli konkretnie Krakowskiego Lajkonika. nie pamiętam, kto pierwszy skryty w mrokach dziejów zamiast “laik” użył słowa “lajkonik”. tak się jednak przyjęło i praktycznie nikt z moich znajomych nie mówi inaczej. taki zabawny slang, nic więcej. dziękuje za informacje o “włóczku”. to jest włąśnie świetne na txt – człowiek się dowiaduje coraz to nowych rzeczy.

bardzo ciekawa teza. Wielopolski zasadniczo wspierał ziemiaństwo, ale oceniał (nie potrafie ocenić czy błędnie) ze mlodzież szlachecka przeć będzie bezwzglednie do powstania i może faktycznie – nalezy stworzyć warunki dla rozwoju młodych mieszczan. Niestety, nie tylko warunki, ale i miejsce… Tragiczna i rozpaczliwa decyzja… Chyba jak żadna inna, ona właśnie kosztowała go najwiecej w opini rodaków. Piętno “zdrajcy”... No ale historia nie jest łaskawa dla przegranych.

pozdrawiam jeszcze bardziej zdezorientowany…


Panie Igło

symptomatycznie, uczymy w szkołach dzieci właśnie o Wysockim, a o Druckim – Lubeckim ani słowa. W sumie małe poważanie mamy dla tych naszych rodaków, ktorzy nacisk kładli na pracę, rozwój, organizację, usprawnianie administracji.
smutne to, nie uważa Pan?

Pan Podrozny zaczął dobrym tekstem o Eugeniuszu Kwiatkowskim. mam nadzieję, że teksty o tych właśnie Polakach będą sie pojawiały częściej…


Wielopolski był pechowcem

Hrabia miał pecha, że przyszło mu zmierzyć się z oczekiwaniami narodu nieskłonnego do budowania.

Spójrzmy na bohaterów działających na wyobraźnie Polaków: Kmicic, Wallenrod, Skrzetuski. Wszelkiej maści Raptusiewicze z szabelką w dłoni ruszający do walki z wiatrakami. O mądrości bohaterów raczej się nie pamięta. Raczej to jaki był cwany. Brawura nas zabija. Dzisiaj też (stąd np najwyższy wskaźnik w Europie ofiar śmiertelnych w wypadkach samochodowych)

Aleksander Wielopolski jak się za młodu wyszumiał w trakcie Powstania Listopadowego to przeżuł porażkę i wyszło mu, że z motyka na księżyc nie ma co się porywać. Wykoncypował szerokie reformy, które miały podciągnąć gospodarczo Kongresówkę. Pracował nad przywracaniem Polakom miejsca w administracji Królestwa, samorządów i szkolnictwa. Chciał by Królestwo z pomocą Rosji zwróciło się przeciw Prusom. Rozumiał to Bismarck, który obawiał się wpływów Wielopolskiego na dworze Aleksandra II.

Jednak Wielopolski miał jedną poważną wadę. Nie potrafił zjednac sobie społeczeństwa. Jego pozytywistyczna myśl polityczna poległa z romantycznym zapałem rodzimych raptusiewiczów. Gdy do tego jeszcze sie dołoży ogromną dumę (wg legendy przed audiencją u cara siedział, a gdy zwrócono mu uwagę, że należy wstać, bo car wchodzi miał stwierdzić, że wstanie dopiero przed swoim królem) to wyjdzie nam jego wielka pomyłka, która go wpedziła w ocenach historyków do obozu zdrajców. Nieszczęsna branka miała być w jego mniemaniu pacyfikacją głupoty rajfurów niszczących jego pracę, by poprzez lojalność wykupić Polskę. Choć watpię czy w ocenie hrabiego mieliśmy szanse na niepodległość. Gdy działał Rosja carska wydawała sie równie niezwyciężona jak ZSRR w 1980.

Tu mozna sie doszukać podobieństwa, że perspektywa naszej dzisiejszej wiedzy przesłania działania ludzi w owym czasie. W 1863 roku Polacy chwycili za broń. Bocheński był przekonany, że pomogło to scalić Niemcy, gdyż Bismarck zawarł sojusz z Rosją i niejako się zabezpieczył przed tym mocarstwem

W 1980 Polacy wybrali ugodę. Dla potomków romantycznych Raptusiewiczów to było za mało.

Jak ocenić Wielopolskiego?
Dla mnie był patriotą. Otarł się o geniusz. gdyby wygrał stawiano by mu pomniki. On przegrał. Geniusz zamienił się w zdradę, polskiego Quislinga.

ps. Gdyby nie powstanie styczniowe to Bismarck na pewno tak szybko by nie dokonała swego dzieła. Gdyby Bismarckowi nie udało się scalić Niemiec nie byłoby pierwszej wojny światowej. Bez wojny w 1914 nie mieliśmy szans na odzyskanie niepodległości. Historia jest piękna.


Nie zgadzam się Griszqu

z Twoją oceną branki do ruskiego woja.
Jeśli wg Twojej opinii zamachy na Wielopolskiego były jedną z przyczyn wykiełkowania w jego głowie pomysłu wysłania młodych chłopaków na wiele lat w głąb Rosji, to tym gorzej dla niego. To świadczyłoby o tym, że Wielopolski stosował zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Zaiste, postawa godna pochwały (sarkazm).

Powstanie styczniowe wybuchło w odpowiedzi na ten przymusowy pobór. Nie inaczej, takie są fakty. Czerwoni nie mogli sobie pozwolić na likwidację całego ruchu podziemnego, a to było podstawowym celem branki. Zresztą, przed wybuchem powstania stronnictwo Białych chciało z Wielopolskim współpracować, żeby nie dopuścić do kolejnego rozlewu krwi. Co zrobił Wielopolski? Wypiął się na nich.

Gdyby Wielopolski nie był takim pyszałkiem, umiał rozmawiać z ludźmi i wykazywał jakiekolwiek chęci do zawierania kompromisów z Polakami, historia mogłaby się potoczyć inaczej. Niestety, rozmawiać nie umiał. Ustępował tylko przed carską siłą.
W ten sposób, nie mając zaplecza politycznego i będąc skłóconym ze wszystkimi Polakami, nie był w stanie skutecznie do swoich racji przekonywać a Rosjanie dość szybko zorientowali się, że nikt go w Kongresówce nie popiera.

I klops.

Różnica między Wielopolskim a przywołanym przez Ciebie kard. Wyszyńskim jest zasadnicza. Kardynał, jeśli wymagało tego dobro Polski i Polaków, potrafił rozmawiać z każdym na każdy temat.
Wielopolskiego zgubiła pycha i to, że swój własny naród traktował, jak dopust boży.
Sławna (w sensie negatywnym) jest jego wypowiedź, że dla Polaków to on od czasu do czasu coś dobrego może zrobić, ale z Polakami nigdy, czy jakoś tak to szło.

I o to chodzi, o to chodzi…
:)


To ja zadam dodatkowe pytanie..

Dlaczego środowisko KOR przedstawiało się najpierw jako Wallenrodowie i Wysoccy?
Jako bohaterowie idący z szablą & bagnetem na czołgi!!!
A teraz usiłuje budować coś, od nowa?

I dlaczego Geremek ( i Michnik ) wzbudzają taką furię, graniczącą z wariacką & chorobliwą obsesją, u Prawdziwych Polaków?


Magio

ja nie sprowadzam pomysłu branki do zemsty za zamachy na Wielopolskiego. po prostu wskazuje, ze żadna ze ston nie bawiła się w kompromisowe rozwiązania. pomysł branki mial faktycznie zniszczyc i sparalizowac organizacje podziemna szykujaca sie do powstania. nie zgadzam sie z teza, ze to branka wywolala powstanie. ono by i tak wybuchło – była to kwestia moze roku, carska ochrana dreptala spiskowcom po pietach. w tamtej sytuacji, skonczyloby sie identycznie, bez wzgledu na to, kiedy by był początek. ruch Wielopolskiego z branka w srodku zimy mial w zamierzeniach zminimalizowac straty. spodziewal sie, ze powstancy nie poważa się na samobojczy pomysl powstania w zimie. i po prostu zalozyl, ze kilkuset czy kilka tysiecy ludzi w brance to mala cena za uchronienie kraju przed powstaniem, ktore ocenial jako katastrofe. tak zreszta bylo… racjonalizm w przewidywaniu dzialan Polakow nigdy nie był najlepszym doradcą.

w kraju, gdzie każdy przejaw współpracy z zaborcą był jednoznacznie oceniany jako kolaboracja, nie bardzo miał szansę na skuteczne prowadzenie rozmów rozwijania kraju z zaniechaniem dazen niepodleglosciowych. ale zgadzam sie, ze największą przeszkodą byłą jego pycha i przekonanie o własnej intelektualnej wyższosci nad resztą...


Sajonara

dzieki za glos w sprawie. zgadzam się, ze historia toczy sie w nieprzewidywalnym kierunku… i w tym tkwi jej piekno…

a zdanie na temat Wielopolskiego mam w sumie zblizone.

pozdrawiam.


Panie Igło.

Bingo. Choc w sumie to nie ten sam format postaci. ale sposoby dzialania podobne.
tyle ze nie porownywalbym w zaden sposob walczacych w powstaniu z naszymi aktualnymi PP. brrr….


PP

są tylko strachem na wróble.
Nie mają tu nic do gadania.

Co najwyżej mogą być, w masie, szmalcownikami a w pojedyńczym wypadku ich ( żydów, żydowinów, żydziaków – do wyboru ) ratownikami.
Każdy może zostać w konkretnej sytuacji bohaterem.
I wtedy nie szkodzi, że ma poglądy jak stado świń.


Griszqu

To w takim razie oprócz mnie wchodzisz w spór z zawodowymi historykami. :)
Branka była bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania i Wielopolski, jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy był “ślepy” politycznie.

Owszem, zgodzę się że w Kongresówce wrzało od dość długiego czasu. Owszem mogę się zgodzić, że powstanie mogło wybuchnąć i bez bezpośredniej przyczyny w postaci branki, ale… No właśnie! A gdyby tak Wielopolski porozumiał się z Białymi, gdyby zbudował sobie zaplecze, myślisz, że Czerwoni byliby tak samo skorzy do “wymachiwania szabelkami”? Ja śmiem podejrzewać, że nie. Ale załóżmy, że wybucha. I co wtedy? Ano można gdybać, że miałoby bardzo ograniczony zasięg i zostałoby błyskawicznie spacyfikowane. Przecież rasowy mąż stanu, któremu zależy na czymś więcej niż tylko na swojej karierze powinien to brać pod uwagę, nie?
Ale nie Wielopolski…

Ten facet nie chciał nawet słyszeć o niepodległości. Nawet w bliżej nieokreślonej przyszłości. On był całym sercem za utrzymaniem status quo. Jeśli marzył mu się powrót do konstytucji z 1815 roku to tylko po to, żeby zostać namiestnikiem na wzór i podobieństwo Paskiewicza i na stałe związać kraj z dynastią Romanowów.
Jak to nazwać?

W sumie, przekładając na nasze, można powiedzieć, że polityk, który jest pozbawiony zdolności komunikacyjnych nadaje się tylko na… dyktatora. W przypadku Wielopolskiego – na malutkiego dyktatorka, bo totalnie uzależnionego od widzimisię caratu.

I żeby nie było… Uważam, że powstanie nie powinno było wybuchnąć. Wtedy. Uważam, że Wielopolski znacznie się do jego wybuchu przyczynił. Bo nie umiał i nie chciał rozmawiać. I już.

Pozdrowiam starannie…


Umknęło mi coś wcześniej, Griszqu

Napisałeś: “w kraju, gdzie każdy przejaw współpracy z zaborcą był jednoznacznie oceniany jako kolaboracja, nie bardzo miał szansę na skuteczne prowadzenie rozmów rozwijania kraju z zaniechaniem dazen niepodleglosciowych.”

Nieprawda. Nie każda współpraca była tak oceniana. Wystarczy wspomnieć Towarzystwo Rolnicze, Delegację Miejską a później (po rozwiązaniu tych organizacji przez Wielopolskiego!) stronnictwo Białych.
W jednym się zgodzę – Wielopolski odrzucał w całości jakiekolwiek dążenia niepodległościowe. Ale o tym, już pisałam wcześniej.

I na koniec – czynsze dla chłopów nie były pomysłem Wielopolskiego, tylko Zamoyskiego. Usuwając ze swojej drogi Zamoyskiego łatwo przywłaszczył sobie pomysł i jego realizację. :)


Nie za wiele mam do napisania o Wielopolskim

Wygląda na to, że nie pasował do naszego kraju i narodu.
Jeśli rzeczywiście zdecydował o brance – był zdrajcą.


Dymitrze

No niestety, to był jego pomysł, do którego dość długo musiał przekonywać Rosjan.

Dla przypomnienia dodam, że od czasów zakończenia wojny krymskiej Rosjanie odstąpili od poboru do swojej armii Polaków. Polacy (korzystając z wojennej zawieruchy) chcieli przecież zbudować – za aprobatą sułtana tureckiego – polskie wojsko. Postanowiono więc, więcej ich w sołdaty nie brać.

Kiedy zdecydowano się na wariant Wielopolskiego, zapadła decyzja, że wszyscy mieli “służyć” gdzieś w głębi Rosji. Żeby ograniczyć maksymalnie spiskowanie i kontakty z krajem.

A listy mężczyzn (czytałam, że miało być ich 12 tys.) przeznaczonych do poboru, których chciano się z Królestwa Polskiego pozbyć, osobiście przygotowywał syn Wielopolskiego – Zygmunt razem z szefem policji, niejakim Muchanowem (imienia nie pamiętam).

Przykre…


Trzeba dodać

że służba wówczas trwała nie pół roku (czy na ile tam teraz biorą) ale jakieś koszmarne lata, nie pamiętam, 10 czy 20 a może więcej.


Dymitrze

Do 25 lat!


Mnie przekonuje Gintrowski

A właściwie Czech

Tylko czemuś zapomniał, Wielopolski,
Że upadać też trzeba ładnie?


Igło -- oftopik

igla

Co najwyżej mogą być, w masie, szmalcownikami …

Jakieś fakty potwierdzające tak mocną tezę? Że szmalcownikami bywali, w masie, narodowcy, PP?

Mnie się zdaje, że szmalcownikiem najłatwiej było zostać cynikowi — pragmatykowi.


Oj, Panie Odysie

Mnie się zdaje, że szmalcownikiem najłatwiej było zostać cynikowi — pragmatykowi.

Mnie sie wydaje, że szmalcownikiem zostawały zazwyczaj mendy społeczne. Cynik-pragmatyk patrzył, jak przeżyć i nie kopać się przy okazji z koniem. By przeżyć, wcale nie musiało się (chyba?) sprzedawać Źydów czy Polaków gestapo czy policji.

Cynik-pragmatyk mógł zastanawiać nad sensem oporu albo coś w tym rodzaju, ale nie nad kolaboracją.

Pozdrawiam serdecznie


Magio

Branka była faktycznie bezpośrednią przyczyna wybuchu powstania wlasnie w styczniu, ale zaczęło się ono przez to po prostu kilka miesięcy wcześniej. Czerwoni planowali i organizowali je na wiosnę 1863. Biali także planowali powstanie, tyle ze chcieli je odwlec w czasie. Nie oni jednak decydowali. Z drugiej strony – dość szybko zresztą przejęli przywództwo powstania. Wielopolski byl wrogiem powstania i aspiracji niepodległosciowych – wiec realna wspolpraca i z Czerwonymi i z Bialymi nie wchodzila w gre.

Wielopolski był pragmatykiem wypranym z idealizmu. Przewidywał, ze sytuacja geopolityczna nie daje absolutnie zadnych szans na odzyskanie niepodleglosci na drodze dzialan zbrojnych. Zarówno Czerwoni jak i Biali uwierzyli w slabosc militarna Rosji po wojnach krymskich, ale byla to wiara jak sie okazalo calkowicie bezpodstawna. Analiza przebiegu powstania nie pozostawia zludzen – musialo zakonczyc sie porażką. Kilkadziesiąt tysięcy ofiar, kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset tysięcy ludzi zesłanych na Sybir, masowa emigracja, odebranie praw miejskich setek miastom (co doprowadzalo do szybkiego ich upadku), konfiskata klasztorow, zmasowana rusyfikacja, zamknięcie polskich szkół wyższych, wyczyszczenie administracji z Polaków. Jedyny realny plus, to uwlaszczenie chłopów na zasadach lepszych niż u pozostalych zaborców. Ale to za mało.

Magio – bez branki Wielopolskiego i tak do powstania by doszło (tyle, ze cztery miesiące później) i zakończyłoby się identycznie. Dla mnie właśnie przebieg i wynik powstania jest najlepszym wyznacznikiem tego, kto miał racje: Wielopolski czy Czerwoni. Nie potrafiłbym stawiać sie przed wyborem: branka 12.000 imiennie wybranych ludzi ze stronnictwa patriotycznego (które jednak w konsekwencji zaszkodziło ojczyźnie) lub upadek kraju w wyniku powstania. Wielopolski liczył, ze robicie struktur czerwonych branką pozwoli na unikniecie powstania. Ze nikt racjonalnie oceniajacy szanse nie zdecyduje sie na powstanie zimą. Ze branka jest jedyna droga, którą da się to osiągnąć. Popełnił błąd. Najkosztowniejszy błąd. Okazało się, że nie docenił determinacji rodaków w parciu do konfrontacji zbrojnej z zaborca. Trzeba zauważyć, ze organizatorzy jedynego udanego powstania w naszej historii – Wielkopolanie, do powstania nie przystapili. Galicja, pomna chyba wydarzeń Wiosny Ludów, nie ruszyla także.

Nie sprowadzał bym Wielopolskiego do rusofilskiego żądnego władzy namiestniczej “dyktatorka”. Miał na myśli maksymalne dobro kraju. Myślał o Polsce. Tyle ze w sposób, który nad Wisłą nie cieszył się estymą. Przegrał i upadł. Historia jest bezwzględna.

Mam wrażenie, że u nas zawsze do słowa kompromis automatycznie dodaje sie przymiotnik “zgniły”. Szkoda.


Lorenzo

germania

Cynik-pragmatyk mógł zastanawiać nad sensem oporu albo coś w tym rodzaju, ale nie nad kolaboracją.

Cynik – pragmantyk może być mendą społeczną. Jedno nie wylkucza drugiego.
Cynik będzie patrzył jedynie na własny partykularny zysk. Jeśli akurat może bez większego ryzyka dorobić i uzna że warto, nie będzie się zbytnio przejmował, że dorabia się na śmierci.

Chodzi mi o to, że wielu (większość?) ludzi czyni zło nie z pobudek ideologicznych, a z koniunkturalizmu i cynicznie pojmowanego zysku, awansu czy kariery. Z nich się rekrutują mendy.

Myślę, że szmalcownikami mogli zostawać tacy sami ludzie, jacy później pisali życzliwe donosy na sąsiadów.

Mam. Szkic takiej postaci był w poczciwym filmie Machulskiego Złoto Dezerterów. Grał tego typka Linda.


Pewnie też masz rację, Szanowny Odysie

Mend i Piszczyków ci u nas dostatek.

Pozdrawiam


Griszqu

Ty nie chcesz nawet zauważyć, że ja Wielopolskiego nie oceniam w kategorii czarne-białe. No trudno. Pozostajemy przy swoich zdaniach.

Proponuję jednak żebyś w wolnej chwili przeczytał, którąkolwiek z książek o powstaniu styczniowym prof. Stefana Kieniewicza. Wybitnego specjalisty w tym wycinku naszej historii. I na dodatek niezwykle rzetelnego badacza.

Pozdrawiam…


Magio

Ależ zauważam. Sam go tak oceniam. Pycha doprowadzila go do calkowitego zanegowania realnej sytuacji w kraju. Człowiek aspirujący do przywodztwa, nie moze lekcewazyc “ducha” rodaków.

Bez względu na to, jak realnie oceniał szanse powstania i jakie przewidywał skutki – przekonanie o mozliwości zdławienia ruchu niepodległosciowego dazacego do konfrontacji, nawet tak drastycznym ruchem jak branka, świadczy ewidentnie o rozminięciu się z rzeczywistością. Ten wrzący kocioł musiał eksplodować. Dociskanie pokrywki skończylo się jak skończylo.

pozdrawiam.


Szanowna Pani Magio

Taki mały przyczynek do dyskusji: kiedyś rozmawiałem z czteroma wybitnymi historykami, reprezentantami tzw. krakowskiej szkoły historycznej; jednym z nich był nieżyjący już profesor Antoni Podraza – dlatego wymieniam jego nazwisko, bo pozostali jeszcze żyją i mogliby sobie nie życzyć powoływania sie na ich słowa.

Tematem rozmowy była zdolność samodzielnego funkcjonowania Polski, jako organizmu państwowego, w okresie od mniej więcej XVIII wieku. I wszyscy byli zdania, że zarówno pod względem gospodarczym jak i politycznym Polska, i to w dużym stopniu z własnej winy, nie była do tego zdolna. A co ciekawe, najlepiej – przynajmniej gospodarczo- rozwijała się, gdy była w niewoli. Najbardziej ten rozwój był widoczny w zaborach, w których zaborca trzymał Polaków maksymalnie za twarz w kwestiach politycznych. Przynajmniej w wieku XIX.

Gdy zapytałem, dlaczego nie powiedzą/napiszą o tym publicznie, popatrzyli na mnie, jak na człowieka niespełna rozumu. I pewnie mieli rację.

Pozdrawiam z wyrażną przykrością (nie z powodu pozdrowień, a profesorskich konstatacji)


Panie Lorenzo Szanowny

Ja to rozumiem. Ale czym innym jest niezdolność do samodzielnego funkcjonowania w tamtym okresie i wieloletnia praca organiczna bez pozbywania się dążeń niepodległościowych (rozwijanie kraju i czekanie na odpowiedni moment), a czym innym absolutne odrzucenie marzeń o odzyskaniu własnego państwa i dążenie do trwałego związania Kongresówki z dynastią Romanowów.

Wie Pan, dzięki rozmowie o Wielopolskim, od wczoraj zadaję sobie pytanie: gdyby w tamtym czasie takich Wielopolskich było więcej i gdyby udało im się dokonać tego, czego chciał Aleksander W., to czy przypadkiem nie bylibyśmy przez dziesiątki lat po rewolucji październikowej jeszcze jedną sowiecką republiką?

Przyznam, że sama myśl o takiej możliwości jest dla mnie równie przykra jak to, że krakowscy historycy boją się pisać, to co myślą.

Pozdrawiam bardzo starannie…


Nie sadzę, Pani Magio,

tak jak pozostałe zabory nie stały sie częścią Prus czy c.k. Austrii. Bylismy po prostu już za mali, za słabo rozwinięci gospodarczo. I dlatego nasze losy od XVII w. toczyły się jak się potoczyły.

Proiszę jednak spojrzeć na takie państwo europejskie jak Wielkie Księstwo Luksemburga: losy podobne do polskich, a jednak na skutek rozwoju gospodarczego i chyba mądrych władców jest dziś potęgą finansową i przemysłową Europy (oczywiście proporcjonalnie, choć w przypadku środków finansowych to i bez proporcji są wielcy).

A brali w skórę od wszystkich sąsiadów. I to długo.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Tylko że my to nie Luksemburg. Prosze zauważyć, ze w komnetarzach politycznych, Okrągły Stół przedstawiany jest coraz częściej jako zdrada interesu narodowego Polaków i zgniły kompromis z komuchami, który nie pozwolił nam do teraz uzyskać prawdziwej wolności itp, itd. . Aż się boję co by było, gdyby nie uczestnictwo Kaczyńskich w tym wydarzeniu…


Panie Lorenzo

Ja chyba nie potrafię po polsku pisać w sposób zrozumiały, tak sobie myślę.
Mea culpa.

Ja piszę o tym, czego chciał Wielopolski (związania Kongresówki z Rosją na wieki wieków) i gdybam sobie co mogłoby się wydarzyć, gdyby swoje zamierzenia zrealizował, a Pan mi odpowiada, że to niemożliwe, bo inne ziemie polskie nie stały się częścią Prus czy Austrii.

A odniesienie do Luksemburga, jest trafne. O takiej właśnie pracy na rzecz rozwoju kraju bez pozbywania się dążeń do odzyskania niepodległości w odpowiednim momencie, pisałam w poprzednim komentarzu do Pana.
Ale znowu niezrozumiale, jak widać.
Bo nie sądzę, żeby Pan mi chciał powiedzieć, że w Księstwie Luksemburga pojawił się jakiś ichniejszy Wielopolski, który na Kongresie Wiedeńskim rzekł był: “a my to nie chcemy niepodległości i chcemy pozostać częścią Francji”.

To ja bardzo przepraszam pozdrawiając…


Griszqu

Moja konkluzja z naszej rozmowy jest następująca – próba zestawienia postaci Wielopolskiego z Geremkiem jest wielce krzywdząca dla tego ostatniego.

Przy wielu błędach, jakie popełniał Geremek, nie mogę go uznać za człowieka bezideowego, pozbawionego zasad i skrupułów, który nie znosił jakiegokolwiek sprzeciwu, był pozbawiony umiejętności komunikacyjnych i zdolności zawierania kompromisów. Nie mogę Geremka uznać za bezwględnego karierowicza, który za nic miał Polskę i Polaków.

I ostatnia różnica: Geremek nigdy nie miał władzy wykonawczej. Wielopolski miał (w 1861 został cywilnym namiestnikiem Kongresówki) i wykorzystał ją w pierwszym rzędzie do pozbycia się wszystkich, którzy mu zawadzali. Geremek miał zdolności koncyliacyjne. Wielopolski zaś – zapędy dyktatorskie.

Pozdrawiam serdecznie…


Jakies pewnie klopoty natury komunikacyjnej, Panie Magio,

dzisiaj występują. Może z powodu upałów.

Spróbuje mimo to.

Po pierwsze nie wiemy, czy Wielopolski chcial związana Kongresówki z Rosją na wieki (stąd napisalem gdzies na początku, że dobrze byłoby zajrzeć do jego pamiętników czy innych zapisków).

Napisałem, że inne zabory też nie stały się częścią Prus ani Austrii mimo, że tam też byli tacy, co chcieli je związać z zaborcami na wieki. Między innymi z powodów rozgrywek politycznych między zaborcami. Same chęci Wielopolskiego (choć mogły to byc z jego strony np. pozory w ceu osiagnięcia odpowiedniego rozwoju gospodarczego kraju, a dopiero potem rzucenia się na niepodległość ).

W ciągu dnia jednak jestem trochę z doskoku na TxT i mogłem nie załapać Pani słów w związku z Luksemburgiem. Sorry.

Generalnie coś nam się komunikacja pokićkała i teraz tego nie wyprostuję, bo zaraz mam spotkanie dość ważne w kwestiach zawodowych. Spróbuję wieczór :-))

Pozdrawiam i o wybaczenie proszę


pisałem już

...jak lubię Was czytać, w momencie docierrania stanowisk?

Nie ?

To już piszę:)

prezes,traktor,redaktor


Ciekawie...

na tle Wielopolskiego rysuje się Starynkiewicz…


A propos

ciekawe że jeszcze nikt nie wyzwał nikogo od żydo-komuny, zaprzańców wszelkiej masci, masonów itp.

Brakuje mi tego:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo Szanowny

Z całym szacunkiem dla Pana, ale…
Napisał Pan:

Same chęci Wielopolskiego (choć mogły to byc z jego strony np. pozory w ceu osiagnięcia odpowiedniego rozwoju gospodarczego kraju, a dopiero potem rzucenia się na niepodległość ).

Gdyby była w tym choć odrobina prawdy, to Wielopolski bardzo chętnie dogadałby się z hrabią Andrzejem Zamoyskim, bo do tego właśnie dążyło założone przez tego ostatniego Towarzystwo Rolnicze ( nota bene jedyna w Kongresówce organizacja, która nie była “pod butem” carskich urzędników). Zamiast połączyć siły “dla kraju” i przy okazji zbudować sobie zaplecze polityczne pan Aleksander w pierwszych tygodniach swojego namiestnikowania te Towarzystwo rozwiązał.

Zamoyski, w odpowiedzi, założył stronnictwo Białych i mimo afrontów (eufemizm) czynionych nieustannie przez Wielopolskiego chciał się z nim porozumieć, by zapobiec wybuchowi powstania.

Wielopolski również wtedy pokazał mu drzwi. Dlaczego? Bo jakiekolwiek dążenia niepodległościowe miał tam, gdzie słońce nie dochodzi. Bo chciał trwałego związku Królestwa Polskiego z Rosją i – przy okazji – siebie na najwyższym, namiestnikowskim, stołku. W pełnym zakresie (dostał tylko cywilne) i dożywotnio.

To właśnie z powodu tych dążeń Aleksander II wybrał Wielopolskiego odrzucając próby porozumienia z Zamoyskim.

Pozdrawiam niezmiennie serdecznie…


Maksiu

A kysz! Nie doczekasz się wyzwisk. :)


Magio

Nie zestawiłem Geremka z Wielopolskim. Po prostu dyskusja na temat tego czy Geremek to wielki patriota czy zdrajca przypomniala mi kolejna postac z historii Polski, ktorej jednoznacznie ocenić się nie da. I która zbiera takie właśnie etykiety.
Nie znalazłem przekonujących dowodów na to, że Wielopolski dążył do zrusyfikowania Polski. Wręcz przeciwnie – przekonywał Aleksandra II, ze tylko ustępstwa wobec Polski są drogą do zapanowania nad sytuacja. Wymiana administracji rosyjskiej na polska, szczególny nacisk na budowę szkół elementarnych i średnich, reformy administracyjne – to wszystko kłóci mi sie z obrazem pyszałkowatego bezideowca na pasku Petersburga. Masz rację: Wielopolski za nic miał przeciwników politycznych i posługiwał sie rąkami Rosji by eliminować opozycje. Polską opozycję. Ale ja oceniam , że miał na uwadze dobro Rzeczpospolitej. Dla niego energia skierowana na walke niepodleglosciowa byla marnowaniem zasobow, ktore nalezalo przenaczyc na budowe maksymalnie autonomicznego, silnego gospodarczo i posiadajacego wyksztalconych obywateli organizmu, ktory w sprzyjajacych warunkach moze starac sie o niepodleglosc. Kiedyś tam, ale nie teraz. Ale może był tylko narzędziem w rękach Rosjan? może kiedyś się dowiemy.

Co do Geremka… W czasach rządów Mazowieckiego miał kolosalny wpływ na rzad. Jako zaufany doradca Wałęsy, miał bezpośrednie przełożenie na to, w jakim kierunku zmierza kraj. Czy Geremek miał zdolności koncyliacyjne? W kraju ich nie zademonstrował. Unia Demokratyczna/Wolności zniknęła. Z tego środowiska nie pozostał nikt, kto realnie byłby obecny w polityce. Zadufanie i przekonanie o racji i stanowieniu etycznych dogmatów było zresztą od zawsze jednym z najczestszych zarzutow wobec Geremka. Słusznych czy niesłusznych – budził tak silne kontrowersje, ze nie da się go mianować wzorcem osoby szukajacej kompromisów. Pod koniec był już osoba niezwykle samotną politycznie…

Ale dla mnie nadal to Wielki Polak.

Pozdrawiam cieplo i koncyliacyjnie.


Maksie

Ty przebrzydły pożeraczu mandarynek, piewco niepisania i co tam jeszcze…. hmmmm… no sam sobie wymyśl.

i celowo napisałem zle twojego nicka. a teraz “twojego” przez małe “t”.

wystarczy?


Magia

Jestem ciekaw na jakiej podstawie tak kategorycznie twierdzisz, że związania Kongresówki z Rosją na wieki wieków Niestety nie mam Kieniewicza na podorędziu, ale nie sądzę aby tak daleko idące wnioski można było wyciągać na podstawie działalności Wielopolskiego.

Ba pokusiłbym sie nawet bronić hrabiego, który repolonizacją administracji i tworzeniem szkolnictwa szukał jakiegoś systemu lojalnościowego, bo nie widział w ówczesnym położeniu geopolitycznym szans na utworzenie samodzielnego bytu o nazwie Polska.


Griszqu

Jaka rusyfikacja? O koloniach słyszałeś? Jasne, że słyszałeś. No właśnie. :)

Pozdrawiam równie cieplo… (w taki gorąc?;)


Griszeq

powieka mi drgnęła:)

p.s odezwe się wieczorkiem w sprawie maila (mam nadzieję)

prezes,traktor,redaktor


dopiero teraz

pojawił się koment o zatargu z Zamoyskim.

Zadufanie Wielopolskiego to jedno, a stwierdzenie, że chciał połączyć Polskę z Rosja na wieki wieków to drugie.
Zależy też jaki charakter ta symbioza miała mieć.


Magio

jasne, ze slyszalem. w Indiach najlepiej dzialające instytucje są nadal oparte na modelach zbudowanych w czasie zwierzchnictwa korony brytyjskiej.

no ale to uzpelnie inna historia…

u nas nie tak cieplo. chmury.


Maks

Zaraz cię zawieszę.
Jako prowokatora wiadomego portalu.
Na służbie.
noo..
Uwaaaażaj
;)

P.S. Coś ci napisałem.


Pani Magio

Dziękuję za wyjaśnienia, także innym komentatorom. Efektem tej dyskusji będzie zapewne z mojej strony poszukiwanie więcej informacji na temat Wielopolskiego, bo postać, co by nie powiedzieć, tragiczna. Podobnie jak konsekwencje jej dzialania.

Pycha nigdy nie byla dobrą cecha charakteru u polityków.

Pozdrawiam z szacunkiem typowym dla Krakusów starego chowu, czyli pamiętających Smoka W., a nawet Najjasniejszego Cesarza


Sajonaro

Jestem ciekaw na jakiej podstawie tak kategorycznie twierdzisz, że związania Kongresówki z Rosją na wieki wieków Niestety nie mam Kieniewicza na podorędziu, ale nie sądzę aby tak daleko idące wnioski można było wyciągać na podstawie działalności Wielopolskiego.

Ano właśnie na podstawie tego, co wyczytałam z książek Kieniewicza (całych dwóch:) i paru artykułów z Mówią wieki. I też nie mam ich na podorędziu.

Pamiętam między innymi list, który Wielopolski napisał do swojego syna, Zygmunta, po odebraniu nominacji na namiestnika. Otóż pisał, że łzy wzruszenia zalały mu oczy kiedy ściskając się z carem (czy po rękach całując?) zapewniał gorąco, że dołoży wszelkich starań, by Jego Wysokość był z niego zadowolony. A Aleksander II, również ponoć ze łzami w oczach, zapewniał o pełnym do Wielopolskiego zaufaniu i miłości do kraju.

To niewątpliwie jest przykład głębokiego umiłowania kraju przez margrabiego. Dał mu nawet wyraz w korespondencji prywatnej. Aż się chce zadać pytanie: Jakiego kraju? Królestwa Polskiego? To carowie nasz kraj kochali i z miłości do niego postanowili wykroić dla siebie znaczny jego kawałek?

Dobra, koniec z sarkazmem.

Jakby tego nie nazywać Królestwo Polskie stało się częścią Rosji (czy się to komu podoba czy nie) na mocy tzw. “Statutu Organicznego dla Królestwa Polskiego”, który został wydany przez cara Mikołaja I w 1832 roku. Ten dokument miał status ustawy zasadniczej a na jego mocy:
* zniesiono Konstytucję Królestwa Polskiego z 1815
* przyłączono Królestwo Polskie do cesarstwa,
* zniesiono koronację, sejm i wojsko,
* ograniczono kompetencję Rady Stanu (1841 zlikwidowana), która odtąd podlegała Radzie Państwa w Petersburgu
* utrzymano Radę Administracyjną, ale ograniczono jej kompetencje: 5 ministrów, od 1841 przejęła kompetencje Rady Stanu
* pozostawiono j. polski w administracji, polskie prawo karne, skarb, wolność wyznania, nietykalność osobistą i własność.
* W praktyce rządził namiestnik carski łączący pełnię władzy cywilnej i wojskowej (po odejściu Gorczakowa w 1861, było dwóch namiestników: cywilny i wojskowy).

Potem było już tylko gorzej:
* 1837 w miejsce województw wprowadzono gubernie oraz rosyjski system monetarny
* 1841 zlikwidowano Radę Stanu
* 1847 obowiązuje rosyjski kodeks karny
* 1851 zniesiono granicę celną z Rosją, co w 100% uczyniło z Królestwa Polskiego część składową imperium rosyjskiego

Zwrócę jeszcze uwagę (tak na marginesie), że głównym autorem Konstytucji z 1815 był ks. Adam Czartoryski, który na Kongresie Wiedeńskim realizował konserwatywne pragnienia polskiej magnaterii, do których należały:

1. trwałe połączenie z Rosją – każdorazowo królem będzie car rosyjski; pełnia władzy wykonawczej dla króla, który mianował namiestnika, ministrów, senatorów i wyższych dygnitarzy, wyłączność inicjatywy ustawodawczej, prawo weta.
2. osobny rząd
3. własne wojsko
4. polski język urzędowy
5. konstytucja
6. Rada Stanu – centralny organ rządowy (złożona z Rady Administracyjnej i Zgromadzenia Ogólnego), w składzie: ministrowie, radcy, przewodniczył król. Do kompetencji należało przygotowanie projektów ustaw, sądownictwo, budżet i kontrola rządu. Rada Stanu została zniesiona 1841, przywrócona na krótko w 1861 i zlikwidowana podczas reform Wielopolskiego.

Kiedy mówię o tym, że Wielopolski chciał utrzymania status quo, kiedy piszę, że chciał trwałego związku z Rosją to wskazuję na “Statut Organiczny” Mikołaja I. Gdybaniem można nazwać jego ewentualną chęć powrotu do stanu autonomii gwarantowanej Konstytucją z 1815. (Powrotu do stanu z 1815 – na początek – chciało stronnictwo Zamoyskiego.)

Jak widać “marzenia” Wielopolskiego nie były specjalnie zaawansowane (eufemizm) w sensie odzyskania niepodległości. Sam, w okresie namiestnikowania, likwidował instytucjonalne resztki autonomii (o czym pisałam w komentarzach poprzednich, jak i w tym).

Mam nadzieję że to wyjaśnienie będzie w końcu wystarczające.

p.s. Przepraszam za spóźnioną odpowiedź. Czasem trzeba się od TXT oderwać. :)

p.s. 2 Edytowałam komentarz poprzez dodanie cytatu z wypowiedzi Sajonary, żeby było wiadomo do którego z Jego komentarzy się odniosłam.


Panie Lorenzo

Mam nadzieję, że moja nader skromna wiedza na coś się przydała.

Pozdrawiam Pana bardzo serdecznie…


Szanowna Pani Magio

Każda wiedza zawsze się przydaje.

Dziękując raz jeszcze pozdrawiam w moim stylu:-)


wybieram Wielopolskiego

romantyzm nie gra z polityką, chociaż może wchodzi w skład cech zwanych charyzmą, tak potrzebną dla wodza, sam geniusz nie wystarczy


Pani Aniu

Nic nie zrozumiałam z Paninej wypowiedzi.
Przepraszam.
Otóż Wielopolski uważał się za geniusza, za jedynego wiedzącego jak sprawy Kongresówki potoczyć się mają. On, w swoim własnym mniemaniu, wiedział najlepiej.
Dlatego z nikim nie rozmawiał, z nikim nawet nie próbował współpracy nawiązać, że o zbudowaniu trwałego sojuszu nie wspomnę.
I taką postawę nazywa Pani pozytywistyczną?
Nie rozumiem. Jak zwykle zresztą.
No cóż, ja wybieram Zamoyskiego.


nie nazwałam nijak

jego postawy, wręcz wskazałam brak charyzmy,
a co do wyborów, każdy ma swój


Pani Aniu

Będąc pod wrażeniem Pani argumentacji mówię “pas”. W sensie karcianym.

Pozdrawiam serdecznie… :)


Magio

bo cóż tu oceniać, wybrałam postawę, wg mnie lepszą niż Traugutta na owe czasy, takie moje zdanie


Panie Lorenzo

parę faktów z drugiej strony…

Dwuletnia działalność oświatowa Wielopolskiego: Szkoła Główna w Warszawie (z wydziałami: filologiczno-historycznym, prawno-administracyjnym, matemataczno-fizycznym i lekarskim), Instytut Politechniczny w Puławach i kilka innych szkół wyższych, 5 szkół pedagogicznych, zwiększenie liczbę gimnazjów (z 7 do 13), zwiększenie liczby szkół powszechnych z 1114 do 3000.

Pierwotny projekt Wielopolskiego (przedstawiony Aleksandrowi II we współpracy z Gorczakowem): – utworzenie posiadającego kompetencje prawodawcze senatu, Rady Stanu i obieralnych rad gubernialnych, powiatowych i miejskich. – zniesienie sądów wojskowych, powołanie Sądu Najwyższego. – oczynszowanie chłopów – równouprawnienie Żydów – otwarcie zlikwidowanego w 1831 roku Uniwersytetu Warszawskiego
Niestety, nawet tak ograniczony projekt został w większości odrzucony przez Petersburg. Wcześniej w całości odrzucono postulaty hr Andrzeja Zamoyskiego, dotyczące choćby przyłączenia do Królestwa ziem ruskich i litewskich oraz powrotu do konstytucji z 1815r.

Należy zauważyć, że narody ktore nie porwały sie na zaborcę, jak Polacy w 1863r, już w latach 80 zostały poddane równie intensywnej rusyfikacji oraz ograniczeniom autonomii i samorządności (bałtowie i finowie). Trudno więc oczekiwać, ze nawet gdyby działania Wielopolskiego przyniosły skutek i powstania by nie było, udałoby się uzyskać i utrzymac autonomię Królestwa. To tak w kwestii “wizjonerstwa” Wielopolskiego.

pozdrawiam. G.


Po uzupełnieniu wiedzy tak sobie myślę,

że gdyby tacy Zamoyscy i Wielopolscy działali wspólnie, może osiągnęliby więcej, dlaczego byli przeciwnikami, to tylko kwestia charakterów?


Griszqu

Napisałeś (niby tylko?) do pana Lorenzo, ale nie mogę zdzierżyć tego:

Należy zauważyć, że narody ktore nie porwały sie na zaborcę, jak Polacy w 1863r, już w latach 80 zostały poddane równie intensywnej rusyfikacji oraz ograniczeniom autonomii i samorządności (bałtowie i finowie). Trudno więc oczekiwać, ze nawet gdyby działania Wielopolskiego przyniosły skutek i powstania by nie było, udałoby się uzyskać i utrzymac autonomię Królestwa. To tak w kwestii “wizjonerstwa” Wielopolskiego.

Nie mogę zdzierżyć tego, że z faktów wysnuwasz jakieś dziwne wnioski.
Im dalej od przegranej przez Rosję wojny krymskiej, tym bardziej imperium się umacniało. Mniej więcej do lat 90-tych XIX wieku. Im więcej było zawieruch (tu należy również umieścić powstanie styczniowe), z którymi Rosja (ale nie tylko) sobie poradziła, tym bardziej zaostrzał się terror. Również w krajach, które nie wzniecały powstańczych tumultów. Profilaktycznie, m.in. w Finlandii. (Pamiętasz, że już w 1905 Finlandii przywrócono autonomię na zasadach z 1809? Ciekawe dlaczego? Z miłości do Finów, którzy nigdy nie wyzbyli się z dążeń do niepodległości? ;).

Ty, z tej prostej zależności wysnułeś dość dziwaczny wniosek. Masz przed oczami tylko “świetlaną” postać Wielopolskiego, kompletnie pomijając tło w samej Kongresówce, że o innych okupowanych krajach nie wspomnę.
Szkoda…

p.s. Jeszcze raz przypomnę ( zanim rozdziobią mnie kruki i wrony ), że czym innym są pozytywne dokonania Wielopolskiego w sferze gospodarki i edukacji (które jak najbardziej doceniam, choć gdybym była złośliwa…), a czym innym są jego przekonania dotyczące politycznej przyszłości Królestwa Polskiego. Czy ktoś to w końcu zrozumie?

p.s. 2 Radę Stanu (przywróconą! – a nie utworzoną, jak to sugerujesz – w 1861 przez Gorczakowa) Wielopolski rozwiązał osobiście po objęciu namiestnikowskiego stołka!


Magio

No i trafilo nam sie kolejne niezrozumienie. Akurat we wskazanym przez Ciebie akapicie, wnioskuję że przekonanie Wielopolskiego iż uniknięcie Powstania, zaniechanie walki o niepodległość i pogodzenie sie z ograniczoną autonomia Królestwa doprowadzi po polepszenia stosunków z Rosją i osłabienia rusyfikacji były błędne. Niejako rozwiewam mit o politycznym wizjonerstwie Wielopolskiego. Pojawia się dość często argument w obronie Wielopolskiego, że to Powstanie Styczniowe było przyczyną ostrego zaostrzenia represji i zacieklej rusyfikacji, których można było uniknąć unikając powstania. Przyszłość pokazała, że była to kompletna nieprawda. Włąśnie na przykładzie Finlandii i Pribaltiki.

Nie wyciągnąłem opisywanego przez Ciebie wniosku – wyciągnąłem wręcz przeciwny. Nie wiem skąd Twoje przekonanie o moim “świetlistym” obrazie Wielopolskiego, ale nie chce dyskutować kto go widzi bardziej w tonacjio czarno – białej, bo nie o to chodzi.

Ja oceniam go jako wielkiego przegranego, ale przegranego patriote. Człowieka, ktory chciał dobrze dla Polaków i we własnym mniemaniu – dobrze dla Polski.
W “służbie” racjonalizmu faktycznie zapomniał albo nie chciał widzieć, gdzie jest i kto go otacza. Zastosował środki na granicy kontrowersji, ktorych jednoznacznie ocenić się nie da. Nie przyniosły one spodziewanego skutku, więc należy je ocenić jako błędne. Tak samo, jak błędnym było żądanie Zamoyskiego od Rosji przywrócenia Konstytucji z 1815 czy przyłączenia ziem rusko-litewskich do Krolestwa (Petersburg te żadania wyśmiał, nie było mowy o żadnych rozmowach i szukania kompromisów – to jest typowe stawianie żądań nie do przyjęcia dla drugiej strony, nijako pod publiczkę wewnętrzną). Błędem było parcie do Powstania, które zrujnowało kraj i tradycyjnie wykończyło całe pokolenie najświetniejszej tkanki społecznej.

Jeśli stawiamy pod pręgież Wielopolskiego, Zamoyski jako człowiek któremu nie udało się – choć z innych przyczyn – zapobiec nieszczęściu, znajduje sie tam także. Przykro mi – ja tam wstawiam każdego, kto miał udział w wybuchu Powstania. Czym innym jest bowiem patriotyczny udział w zrywie powstańczym, a czym innym ślepota elit, które mająć pełną wiedzę o ewentualnych następstwach do tego zrywu doprowadzają. Choć godne pochwały jest u Zamoyskiego, że Rosji nigdy się nie kłaniał i wolał konfiskatę całego majątku i wygnanie niż dać się wykorzystać propagandowo Petersburgowi po Powstaniu.

ad ps2: Gorczakow przywrócił w 1861 (utworzył na nowo) Radę Stanu zlikwidowaną jak sama piszesz w 1841. Przywrócił w ramach reform administracji przygotowanych przez Wielopolskiego.

pozdrawiam.


Pani Aniu

Tych dwóch miało całkowicie odmienną wizję kraju. Zamoyski, gorący patriota, odmawiał współpracy z zaborcą i jako cel bezwzględny wskazywał niepodległość. Dopuszczał, a właściwie popierał walkę zbrojna. Wielopolski uznał, że niepodległość jest w ówczesnych warunkach niemożliwa i do rozwoju kraju jest konieczna współpraca z Rosja. Ścisła współpraca, na granicy kolaboracji. Odrzucał także wszelką myśl o Powstaniu – pamiętał czym skończyło się Listopadowe oraz Wiosna Ludów. Ponieważ to Wielopolski miał władze, nie cofnął się przed jej wykorzystaniem do niszczenia swojego wielkiego oponenta – choćby poprzez rozwiązanie Towarzystwa Rolniczego, ktoremu prezesował Zamoyski.

Nie było szans na współpracę. Ale z tych dwóch Zamoyski jest niewątpliwie jaśniejszą postacią...


@Autor

Patriota – właściwa wizja postępowania połączona z silnym charakterem i znajomością zestawu brudnych sztuczek. No i żadnego cholernego romantyzmu… Gintrowski go pięknie wyśpiewał kiedyś.


Bananie

pewnie chodzi Ci o “Margrabie Wielopolskiego” Jerzego Czecha. Odys juz wspominał o nim. Ale fakt – tekst Czecha poruszający i chyba w pełni oddający obraz Wielopolskiego.


@Griszeq

Dokładnie – że tekst jest Czecha, nie wiedziałem (poluję na płytę, ale bez specjalnych sukcesów). Streścić postać takiego formatu w tak zwartej formie to jest coś.

A wspominek Odysa mi umknął, sorki.


Bananie

zadne sorki – ja podobnie jak Ty i Odys jestem pod wrażeniem tekstu Czecha. i zazdrość mnie zżera, ze w setkach słów nie potrafie oddać nawet w części tak postaci Wielopolskiego jak Czech.

W sumie – można chyba ten tekst zamieścic.
Z linku Odysa: Jerzy Czech – “Margrabia Wielopolski”.

Przez Plac Saski czerkieskie sotnie pędzą
A przed zamkiem sto ognisk dzisiaj płonie
Jak pan robi to, Wasza Ekscelencjo
Że po każdej nienawidzą Cię stronie?

Pan, margrabio, nie myślisz na rozkaz
Więc u cara toś już podejrzany – Nie uwierzy Petersburg ani Moskwa
Polakowi, co własne ma plany

Pan margrabia wciąż kroczy po linie
Niebezpiecznie tak wysoko chodzić
Przecież klęska go w końcu nie ominie
Bo ma pecha, kto tutaj się rodzi
Twej pogardy nikt ci nie wybaczy
Myśmy ciemni, zapalni i łzawi
A tyś dumny, tyś z nami nie raczył
W narodowym barszczu się pławić
Po co w twarze logiką nam chlustasz?
Nie czytaliśmy Hegla jaśnie panie
Dla nas Szopen – groch i kapusta
I od czasu do czasu powstanie

Pan margrabia wciąż kroczy po linie
Przepaść z lewej i przepaść po prawej
Jeśli z ręki rodaka nie zginie
To z urzędu odejdzie w niesławie
Tyle pracy, panie hrabio, i na nic.
Nadaremna ta branka w rekruty
Będzie to, co ma być – my zwyczajni
Bój bez broni, katorga i knuty
Pan narodu, margrabio, nie zmienisz
Tu rozsądku rzadko się używa
A jedno, co naprawdę umiemy
To najpiękniej na świecie przegrywać.

Pan margrabia wciąż kroczy po linie
Choć niezgrabny i posturę ma dzika
A gdy spadnie, to zyska jedynie
Miano zdrajcy zamiast pomnika.
Że spadłeś,to zwykły los Polski
Każdy w końcu z liny tej spadnie
Tylko czemuś zapomniał, Wielopolski,
Że upadać też trzeba ładnie?


Griszqu Szanowny

Doskonale prawdziwy wiersz, którego nie znalem. Warto go cytować ku pamięci, i to często.

Pozdrawiam serdecznie


Magio

Chapeaux bas

i jeszcze ten wiersz.

Skołowany jestem.


Szanowni Państwo

Jestem pod wielkim, wielkim wrażeniem.
Dyskusja wielce pouczająca
i niezwykle dobrym stylu.
Warto jednak bywać na TXT.

Pozdrawiam.
PS. Magio, no to teraz muszę wygrzebać coś o tym Zamoyskim…
Iluż to rzeczy się nie wie… Aż mi wstyd…


Griszq

Jest niedzielna noc.

W ostatnich dniach przetoczyła się tu dyskusja o Powstaniu Warszawskim i choć nosiła chwilami odległe znamiona historycznej, to była to dyskusja emocjonalna.

Straszliwie emocjonalna.

Wnioski płynące z niej dla mnie umocniły mnie w pierwszym wrażeniu dotyczącym Wielopolskiego.

Przeczytałam wszystko co napisali Twoi rozmówcy przez tych kilka dni.

Kiedy zdarzy się postaci odległej historycznie być jednocześnie postacią kontrowersyjną, to zazwyczaj huśtamy się od…do…

Zapytałeś bardziej zdrajca czy bardziej patriota?

Piszę chyba dość niezbornie, ale nie jestem żadną miarą specjalistą w historii więc wybacz.

Po tej wielogodzinnej rozmowie w ostatnich dniach (w odniesieniu do Powstania) uznaję, że raczej zdrajca.

Jego postawa wygląda mi na taką, w której mówi się innym co wy tam wiecie, ja was ustawię i uszczęśliwię .

To mogłaby być tylko arogancja.

Branka to już jednak ucieleśnienie tej arogancji.

W okupowanej Warszawie nie byłoby i nie było uzasadnienia dla takich postaw – współpraca to była zdrada i już.

No więc przez analogię...


Gretchen

wydaje mi się, że taka analogia nie jest jednak mozliwa. sytuacja geopolityczna w lecie 1944 i w roku 1863 była zdecydowanie odmienna. jako przeciwnik: slaniające sie na nogach pod ciosami aliantów hitlerowskie niemcy, bez szans juz praktycznie unikniecia zniszczenia kontra carska rosja, najwieksza potega militarna ówczesnego swiata (niech nikogo nie zmyla wojny krymskie). niemcy, do zniszczenia ktorych prze caly cywilizowany świat kontra carska rosja, ktora popiera cala europa. uklad, ktory ma byc zniszczony kontra układ, ktory ma byc zachowany.
Powstanie Warszawskie miało szanse powodzenia. Można znależć racjonalne powody jego wybuchu i uzasadnic wiare (nie Powstańców, tylko elit i dowodztwa ktore mialy szersze rozeznanie) w mozliwosc sukcesu. Powstanie Styczniowe – a to z w związku z probami jego uniknięcia Wielopolski podjął najbardziej radykalne i rozpaczliwe działania – nie maiało absolutnie żadnych szans powodzenia i możnaby sie zastanawiać, jak nazwać ludzi, którzy swiadomie popychaja naród do takiej hekatomby krwi i doprowadzaja do ekonomicznej zapasci kraj. Trzeba sobie zadac pytanie: czy mozna poświęcic kilkanaście tysięcy, dla ratowania kilkudziesieciu czy kilkuset tysiecy? dla ratowania – we wlasnym mniemaniu – kraju? Wielopolski popełnił straszliwe błędy. Jego działania nie odniosły skutku, nikogo nie uratował, nie sprawdziły sie jego prognozy. Mozna powiedziec – ze nie mial na to zadnych szans, bowiem wczesniej zdolal sie sklocic z praktycznie wszystkimi. Nikt go nie popieral. Na koniec nawet Rosjanie, widząc że nie ma absolutnie zadnego poparcia w kraju. Ale mimo wszystko, jak dla mnie mial on na mysli dobro Rzeczpospolitej. Rzeczpospolitej, ktorej jednak w ogole nie znal i nie rozumial. Sprawial wrażenie, jakby nie urodził się w Polsce, jakby nie był Polakiem.


Griszq

Moja opinia jest czysto emocjonalna, jak mówiłam z powodu braku kompetencji merytorycznych.

Analogia (być może karkołomna) jaka pojawiła się w mojej głowie była taka, że ścisła współpraca z zaborcą jest podobną do ścisłej współpracy z najeźdźcą czy okupantem.

Sytuacje są zawsze różne. Dla mnie, podkreślam wyłącznie emocjonalnie, jest to podobna sytuacja. Z perspektywy zwykłego człowieka, a nie z perspektywy wielkiej polityki.

To, co piszesz o wiadomej z góry przegranej sprawie Powstania Styczniowego, wielu pisze o szansach Powstania Warszawskiego.

Z innej beczki – to co piszesz pod koniec o Wielopolskim, że był skłócony ze wszystkimi, że został sam, bez poparcia i także Rosjanie się od niego odsunęli, przywiodło do mojej głowy myśl, że może on był chory?

Taki brak krytycznego dystansu, zawzięcie się w swoich pomysłach, nieumiejętność słuchania, przekonanie o swojej nieomylności i w tych okolicznościach dążenie do swego za wszelką cenę...


Gretchen

Chorobliwa pycha, całkowite nieliczenie sie ze zdaniem innych, pogarda dla odmiennego zdania i w ogole traktowanie oponentow jak idiotów to powszechnie znany przymioty Wielopolskiego, ktore oprzywiodły go na krawędź ostracyzmu społecznego i politycznego.
Faktem jest, że z jego wizją w praktyce nikt się nie zgadzał. W praktyce wszystkie frakcje (w tym Biali pod przewodnictwem hr Zamoyskiego) parli do walki zbrojnej o niepodległość i Powstania – Powstania które musiało się skończyć tak jak się skończyło i którego skutki były dla kraju przerażające. To nie jest tak, że możesz w takiej kwestii iść na kompromis. Mogła wygrać tylko jedna opcja – Wielopolski zdecydował się na najbardziej drastyczny (bo skierowany przeciw rodakom w oparciu o znienawidzonego zaborce) krok: branke – który zamiast zapobiec, przyspieszył o 3-4 miesiące wybuch Powstania. Wielopolski przegrał. Poprzez Powstanie przegrali Polacy.
Można dywagować, czy byłoby lepiej, gdyby Wielopolski wycofał się przed zima 1863 i pozwolił na wybuch przegranego Powstania na wiosne 1863, patrzył na jego hekatombe i stwierdzał z przekąsem: “a nie mówiłem”... On postanowił działać. Tyle, że zadziałał źle. Pytanie, czy nalezy rozliczać go tylko z działań (wówczas trzeba jednak napiętnować również wszystkich, którzy parli i doprowadzili do Powstania i wszystkiego co z nim związane) czy też oceniać intencje. A ja stoję na stanowisku, że intencją Wielopolskiego było ochronić kraj. Dobrymi intecjami jednakże piekło jest wybrukowane…


Griszeku

hgrisza

Wielopolski popełnił straszliwe błędy. Jego działania nie odniosły skutku, nikogo nie uratował, nie sprawdziły sie jego prognozy.

Przywódcę ocenia się po skuteczności. Pojechał po bandzie — i wypadł z toru. Gdyby… Ale jego gdybanie nic nie dało. Przegranego wspomina się jeszcze dobrze, jeśli nie tylko dzielnie, ale i pięknie walczył. Wielopolski grał brzydko.
uważał, że ma prawo dla osiągnięcia zwycięstwa (dobra narodu) tak grać.

Jak ocenić gościa, który w grze o najwyższe stawki (niechże – o szczęśliwą przyszłość rodziny) , zastawił własne dziecko?
I przegrał.

Ale mimo wszystko, jak dla mnie mial on na mysli dobro Rzeczpospolitej. Rzeczpospolitej, ktorej jednak w ogole nie znal i nie rozumial. Sprawial wrażenie, jakby nie urodził się w Polsce, jakby nie był Polakiem.

Dlatego przyszła mi do głowy myśl, by porównać go ze Starynkiewiczem. Tamtego przecież cenimy, ale różnią go od Wielopolskiego dwie rzeczy:
— był Rosjaninem, jego wierność Rosji jest cnotą, nie zdradą
— był osobiście szlachetny


Griszq i Odysie

“Przegranego wspomina się jeszcze dobrze, jeśli nie tylko dzielnie, ale i pięknie walczył. Wielopolski grał brzydko.
uważał, że ma prawo dla osiągnięcia zwycięstwa (dobra narodu) tak grać.

Jak ocenić gościa, który w grze o najwyższe stawki (niechże – o szczęśliwą przyszłość rodziny) , zastawił własne dziecko?
I przegrał.”

Odysie jesteś wielki. Właśnie to chciałam napisać, a nie umiałam.

Ująłeś to przepięknie.


Szanowne i szanowni,

Wprawdzie kilka osób już to wcześniej napisało, ale powtórzę za nimi:

To jest fantastyczny, modelowy wątek. Czytałem go z płonącymi uszami, choć historia nie jest moją najmocniejszą stroną.

Dziękuję autorowi i dyskutantom.

T.


Odysie

Zyjemy w kraju, w tórym gdyby oceniać przywódców po skuteczności, to mało kogo było by do opiewania. Akurat Polacy nie stawiają na pierwszym miejscu pragmatyzmu i skuteczności. Gdyby tak było, to dowódcy Powstań Narodowych nie byliby czczeni jako patrioci i bohaterowie.

Analogia do rodziny jest bardzo emocjonalna i dobrze o tym wiesz – ale do stosowania w polityce nieuprawniona chyba. Bo równie dobrze w kontekscie pchających naród do Powstania można by zapytać: co to za ojciec, ktory wysyła swoje male i bezbronne dzieci dzieci do lasu na watahe wilków z golymi rękoma?
Sprowadza to dyskusje do czystych emocji, a tam o porozumienie trudno.

Ja bym bardziej postawił pytanie: czy dowódca moze dla ochrony większości żołnierzy poświęcić mniejszość? Wielopolski przegrał – masz rację. I nie ma co gdybać, bo innego scenariusza nie było. Gdyby Wielopolski był faktycznie tak genialnie przewidujacy, jak go niektórzy przedstawiają, to powinien wiedzieć, że Powstania powstrzymać się nie da – w jego wybuch były zaangażowane wszystkie siły. Nawet obóz Białych – większość z powodu głębokiego patriotyzmu, cześć ze strach przed obwołaniem “zdrajcami”. Wielopolski zgrzeszył restrykcyjnym racjonalizmem i żadaniem racjonalizmu i logiki u innych. Branka w zimie, wymierzona w organizatorow Powstania miała rozbić struktury konspiracji – Wielopolski dodatkowo zakładał, że nikt rozsądny nie podejmie decyzji o wybuchu w samym środku zimy. To założenie też okazało się błędne. Jednak założeniem Wieelopolskiego było według mnie minimalizowanie strat, ochrona tkanki narodowej, praca organiczna i maksymalny rozwój ekonomiczny i społeczny ziem Królestwa. Powstanie krzyżowało te plany – dlatego walczył z nim wszelkimi sposobami. Walczyl także brzydko.
Jest niewątpliwie postacią przegraną. Ale także wielką.

Postaci Sokratesa Starynkiewicza nie znam za dobrze. Faktycznie – człowiek o nieposzlakowanej opinii, honorowy, ideowy i czysty. Wzorzec kompetentnego i uczciwego urzędnika i doskonałego administratora. Warszawa po śmierci żegnała go jak bohatera i na pogrzebie tłumnie zebrali sie Polacy i Rosjanie. Ale to był nadal carski urzędnik, który rozwijał Warszawę nie z sympatii dla Polaków tylko ku chwale Imperium Rosyjskiego. Tak samo by działał w każdym innym mieście carskiej Rosji. Warszawa po prostu miała szczęście, że się jej trafił. Nie mieszał się do polityki ale nie zapominajmy ze pracował w zaszlachtowanym rosyjskimi represjami po Powstaniu Styczniowym (czytaj: wyczyszczonym z elementów buntowniczych, ze zgaszoną wiarą w sens walki narodowowyzwolenczej) kraju. Był wzorem kocyliacyjności i unikania wykorzystywania władzy. Ale czy on byłby w stanie powstrzymać Powstanie, gdyby poowiedzmy został p.o. prezydenta Warszawy w powiedzmy 1860r? Nie wierzę.
Starynkiewicza nie stawiałbym w opozycji do Wielopolskiego czy Zamoyskiego. To raczej ikona, wzorzec urzednika, w carskiej Rosji postać niespotykana. Raz jeszcze powtórze – niezwykłe szczęście miała Warszawa, że tak wielki człowiek – niezwykły zwłaszcza dla systemu w ktorym i na rzecz ktorego działał, został właśnie jej Prezydentem.


Griszeku

Prawda, że Starynkiewicz był jedynie carskim urzędnikiem, nie politykiem.

Ale jak tak patrzę na Wielopolskiego w powyższych Waszych opisach, to jawi mi się gość żywiący uczucia do narodu iście samodzierżawne. Może on i odczuwał więź z Polakami — ale bardziej jako władca, zarządca. I to jako namiestnik carski. On zdaje się szczerze wierzył, że dla Polaków najlepsze co możliwe to rozwój w ramach Imperium, w wiernym poddaństwie carowi. I ta postawa go ze Starynkiewiczem łączyła.

Próbuję wskazać, że ambicje pozytywistyczne, modernizatorskie, wraz z próbami zagwarantowania elementarnych swobód w pdtrzymywaniu własnej kultury (język, Polacy w urzędach, edukacja, swobody religijne) nie są same z siebie patriotyzmem.
Starynkiewicz aktywnie realizował podobny program, będąc szczerym patriotą rosyjskim.

Obaj Panowie uważali, że najlepiej i dla Polaków i dla Wspólnej Ojczyzny byłoby zamienić prowincję polską z obszaru okupowanego w pełnoprawną część imperium. Z własną specyfiką i tradycją. Wykorzystując potencjał miejscowych, zamiast metodą okupanta ich blokować i od wszelkich wpływów odsuwać.

Ja Starynkiewicza nie ustawiam w opozycji do Wielopolskiego, ani Zamoyskiego.
Przez fakt, że był Rosjaninem, nie można jego działań oceniać przez pryzmat sprawy polskiej i polskiego patriotyzmu. W tym sęk.

Wielopolskiego pewnie zupełnie inaczej byśmy oceniali, gdyby nie był Polakiem.
Bo przecież Sokrates Starynkiewicz nie jest u nas postacią kontrowersyjną, a jednoznacznie pozytywną. Choć do głowy by mu nie przyszło uznać ambicje niepodległościowe Polaków.
Czy powstrzymałby powstanie? Pewnie nie. Wiele razy już tu padło, że było ono nie do uniknięcia. Pewnie też by próbował. Czy i brankę by wymyślił? Nie wiemy.
Nie chcę wracać do emocjonalnych alegorii — ale od Polaka wymagamy innej wobec Polaków postawy niż od Rosjanina.

No i last, but not least — Starynkiewicz miał to, czego osobiście brakło Wielopolskiemu. Był pozbawiony pychy, przekonania o własnej doskonałości i głupocie wszystkich wokół. Koncyliacyjność i zdolność przekonania do własnych planów i zwierzchników, współpracowników i podwładnych bierze się i z relacji do bliźniego. Osobiste przywary Wielopolskiego chyba zaważyły na jego klęsce.

Starynkiewicz rozumiał, że upadać też trzeba ładnie. Zrezygnował z urzędu nie mogąc przeciwstawić się fałszowaniu budżetu i zwiększaniu nakładów na cytadelę.
Może tu największy błąd margrabiego, że on nie zauważył momentu, w którym przegrał i brnął dalej — do klęski całkowitej.


Odysie

To jest kwestia skali – Starynkiewicz był administratorem Warszawy. Nie interesowal go terror rosyjski skierowany przeciw Polakom po Powstaniu. Nie zajmował się tym i był wobec tego całkowicie obojętny. Starynkiewicz budował kanalizacje dla Warszawy, a w tym czasie Zamoyskiemu konfiskowano warszawskie nieruchomości. Można powiedzieć, że Starynkiewicz miał dość komfortową sytuację współpracy ze złamanym narodem, terroryzowanym i poddawanym coraz głębszej rysyfikacji. Ludzmi, ktorzy juz nie mieli w glowie narodowowyzwolenczej walki zbrojnej z zaborcą. Nie zmienia to oczywiście faktu, że jako człowiek charakteryzował się przymiotami, których Wielopolskiemu brakowało. Można zaryzykowac stwierdzenie, ze Ci ludzie charakterologicznie byli swoimi przeciwieństwami.
Starynkiewicz współpracował z Polakami, bo tak mu sie trafiło. Myślę, że identycznie by współpracował z Finami, Litwinami czy samymi Rosjanami. Był po prostu dobrym człowiekiem, sprawnym i uczciwym urzędnikiem, zwolenikiem współpracy i koncyliacyjności. Był też patriotą i wszystko co robił, robił ku chwale Imperiu Rosyjskiego. Nie dopuszczał myśli o niepodległości Polski – w sumie nawet po zrzeczeniu sie urzędu ostro polemizował z przedstawicielami narodowych ruchów patriotycznych.

Nie potrafie ocenić, bo to faktycznie gdybanie, co stałoby się, gdyby Wielopolski utrzymał władzę, a Powstania by nie było. Może mielibyśmy go za bohatera tak jak Starynkiewicza – człowieka który swoimi działaniami doprowadził do rozkwitu Królestwa, tak że w momencie odzyskania niepodległości kraj stał na wyższym poziomie niż to było w historii.

Odysie- zgadzma się z Twoją opinią, że przymioty charakteru Wielopolskiego doprowadziły go do całkowitej porażki. Sam fakt prawidlowego i racjonalnego przewidzenia skutów Powstania (katastrofalnych dla kraju) nie usprawiedliwia jego wszystkich działań. Jednak jeśli chodzi o poglądy na idee Wielopolskiego – to nie zrownuje ich z ideami Starynkiewicza. Wielopolski to dla mnie patriota-pragmatyk, ktory ocenił, że walka narodowowyzwoleńcza (a w szczególności powstanie zbrojne) w OKRESLONYCH wówczas warunkach nie miala sensu. To jakby ocenic, czy warto byłoby wywoływać Powstanie Warszawskie w sierpniu 1942 roku. Wielopolski słusznie ocenił, że Powstanie nie tylko nie ma szans, ale też przyniesie Polakom niepowetowane straty. Aby go uniknąć, postawił wszystko na jedną kartę. I przegrał. W mojej ocenie jednak, walka o uniknięcie powstania nie miala na celu przypodobanie sie Caratowi – tylko ratowania ojczyzny. Tak to widze.
Smutne jest to, ze to on jest postrzegany jako kontrowersyjny. Tych, ktorzy pchnęli naród do Powstania i sprowadzili na niego kleskę, represje i zapaść – mamy tylko słowa uznania i czci dla ich patriotyzmu.
Nie pamietam gdzie to czytałem – ale ktos powiedzial, ze czasem szczytem patriotyzmu jest schowanie wojowniczej dumy do kieszenie i skupienie się na ratowianiu i rozwijaniu najzdrowszej i najpotrzebniejszej tkanki narodu.


Griszeku

To jakby ocenic, czy warto byłoby wywoływać Powstanie Warszawskie w sierpniu 1942 roku. Wielopolski słusznie ocenił, że Powstanie nie tylko nie ma szans, ale też przyniesie Polakom niepowetowane straty. Aby go uniknąć, postawił wszystko na jedną kartę. I przegrał. W mojej ocenie jednak, walka o uniknięcie powstania nie miala na celu przypodobanie sie Caratowi – tylko ratowania ojczyzny. Tak to widze.

No, a ja jednak nie. Może i Wielopolski sam tak siebie by przedstawiał, ale…
Analogia z 1944 jest dla margrabiego wyjątkowo niekorzystna: możemy potępiać przywódców, którzy zdecydowli się na powstanie, utopione w morzu krwi. Ale przecież nikt by nie pochwalił hipotetycznego polskiego Quislinga… i to takiego, który powiedzmy — dla powstrzymania powstania zarządza masowe wywózki młodych akowców na roboty do Niemiec…

W tym rzecz, że Wielopolski przekroczył dopuszczalne granice. Gdyby wygrał — byłoby to brzydkie zwycięstwo. A tak mamy wyjątkowo paskudną klęskę.

Porównanie ze Starynkiewiczem jest zaś wyjątkowo korzystne (przy pominięciu cech osobistych). W końcu słynnego zarządcę Warszawy cenimy za pozytywistyczną modernizację w ramach Imperium, a to łączy go z margrabią.

Smutne jest to, ze to on jest postrzegany jako kontrowersyjny. Tych, ktorzy pchnęli naród do Powstania i sprowadzili na niego kleskę, represje i zapaść – mamy tylko słowa uznania i czci dla ich patriotyzmu.

Nie tylko, nie tylko.
Nie pamiętam, by ktoś w szkole czy po-szkolnych debatkach próbował bronić słuszności Powstania Styczniowego. Doceniać męstwo ks. Brzóski to co innego, niż oceniać sensowność powstania. Rzecz w tym, że to była pewna fatalna konieczność historyczna; powstanie wybuchło bardziej oddolnie niż wskutek decyzji jednego czy kilku przywódców. Toteż odium zgubnej decyzji rozmywa się w odpowiedzialności zbiorowej.

Tylko, że zwolennicy powstania ostatecznie położyli na szalę własne życie. Wielopolski szafował życiem wysyłanych w kamasze młodzieńców — ale swoim już nie.

Dlatego choć oponentom Wielopolskiego można zarzucić bardzo wiele, to szczerość ich oodania Polsce nie budzi wątpliwości. U niego jest wprost przeciwnie. Ja umacniam się w przekonaniu, że on miał się za najlepszego patriotę, podobnie jak miał się za najwybitniejszego pod każdym względem. Praktyka zaś bardzo tę pychę Wielopolskiego zweryfikowała.

Nie pamietam gdzie to czytałem – ale ktos powiedzial, ze czasem szczytem patriotyzmu jest schowanie wojowniczej dumy do kieszenie i skupienie się na ratowianiu i rozwijaniu najzdrowszej i najpotrzebniejszej tkanki narodu.

Zgodzę się w całej rozciągłości, podkreślając schowanie dumy do kieszeni.


Odysie

Moze to naiwnie zabrzmi, ale Powstania też powinny mieć swoje uzasadnienia. Slaski, Wielkopolskie, Warszawskie – każde z nich miało powody i szanse. Skutki – różne. Nie zgadzam się z tezą, że Powstanie Styczniowe bylo jakąś fatalną koniecznością historyczną i wybuchło jako inicjatywa oddolna. Mogło go nie być, gdyby przewodzący narodowi światli patrioci (choćby Zamoyski) mając na myśli dobro Rzeczpospolitej zgasili wojenny zapał rozognionych głów. Na tym polega mądre i przewidujące przywództwo. Moożna siła własnego autorytetu poskromić samobójcze zapędy rewolucjonistów. Jeśli tych rewolucjonistów nie da się poskromić inaczej – to w sytuacji gdy ich działania (nawet okupione ich śmiercia z ojczyzną na ustach) są z góry skazane na klęskę i w dodatku niosą zgubę całemu krajowi, a Ty nie masz szans samodzielnie ich powstrzymać – czy nie należy dopuścić działania Wielopolskiego? Serce może i się buntuje, ale głowa smutno się zgadza. Jak to było w pewnej ksiązce napisane: “jeśli chcesz popełnić samobójstwo, to nie mieszaj w to innych”.

Masz racje Odysie – Wielopolski paskudnie przegrał. Chyba nawet nie miał szans brzydko wygrać. Choć w sumie ja właśnie wolałbym, aby brzydko wygrał. Bo szczerość oddania Polsce własnego życia to nie wszystko. Głęboki patriotyzm, to jak napisałem już wcześniej, polega także na właściwej ocenie, co dla mojego kraju będzie lepsze. Jeśli moja śmierc w imie bialo-czerwonych barw przynosi krajowi sromote, jeśli juz na starcie wiadomo ze nic z tego nie bedzie i tylko przyniesie to cierpienie współobywatelom, to takie podpalanie ognia uważam za szczyt egoizmu, a nie za zaden patriotyzm.

Ciekawe jest rozważanie, jak zachowałby się Wielopolski, gdyby miał przymioty charakteru Starynkiewicza. Obawiam się, że z powodu braku tych, którzy w imię dobra Rzeczpospolitej zaryzykowaliby miano “zdrajcy” i murem stanęli przeciwko Powstaniu, Wielopolski odszedłby ze stanowiska bez walki. Tak jak zrobił Starynkiewicz, gdy nie chciał własnym nazwiskiem firmować fałszu administracji carskiej, któremu nie mógł się sprzeciwić. Ale to w sumie także byłaby przegrana.
Tyle, że zachowałby lepszą opinię o sobie.

Podsumowując: Wielopolski w ocenie jako człowiek jest nie do obrony. Jako polityk – z uwagi na cechy charakteru uniemożliwiające mu realną współpracę z innymi opcjami – również. Jeśli chodzi o ocenę jego patriotyzmu – staram się nie myśleć przez pryzmat przymiotow charakteru, tylko działań, zamierzeń, planów względem Polaków (rozumianych jako całosc narodu). Oraz tego, co przyniosło to z czym tak usilnie walczył – czyli Powstanie. I dlatego nie potrafię myślec o nim, jako o “zdrajcy”. Kompletnie przegrany – tak. Zdrajca – nie.

Odysie, pozdrawiam i dzięki za super dyskusje.


Sajonaro i Odysie

Chyba nieco przesadziliście z pochwałami. :) Ale dziękuję pięknie za dobre słowo.

Tak się akurat złożyło, że panem Wielopolskim zainteresowałam się trochę swojego czasu czytając o powstaniu styczniowym i coś niecoś w pamięci się ostało.

Ja zresztą większą uwagę zwracam na ludzi uwikłanych w historię i ją tworzących niż na samą historię (w sensie zdarzeń, dat, itd.). A to chyba bardzo złe podejście jest, tak sobie myślę. Ale tak już mam – wolę biografie (choć na taką w przypadku Wielopolskiego nie natrafiłam) niż książki historyczne opisujące jakieś zdarzenia.

Odysie, pozwolisz, że czapki uchylę po przeczytaniu Twoich ostatnich tu komentarzy?
Znakomite.

Pozdrawiam serdecznie obu Panów…


Griszqu

Zgadzamy się jeśli chodzi o ocenę działań administracyjnych Wielopolskiego.
Rozbieżności, w sferze oceny jego działalności politycznej, chyba nie pokonamy.

Za jedno wszakże chcę Ci podziękować, jako gospodarzowi bloga. Za fantastyczną dyskusję. Już dawno nie musiałam tak mózgownicy wysilić, że o samej przyjemności rozmowy nie wspomnę.

Wielkie dzięki, drogi Griszqu.


Magio

bo jak już sie Griszeq weźmie i napisze to ho, ho !

pozdrawiam:)

prezes,traktor,redaktor


Magio

Jakość dyskusji zależy od dyskutantów, więc podziękowania – także moje, kierować należy do gości, którzy zechcieli się wpisać. Także Tobie.

Paradoksalnie – ja oceniam Wielopolskiego jako człowieka i polityka surowo. Zgadzam się w tym zakresie z Toba i Odysem. Dyskusja poszła trochę w bok tego, o czym miała być w moim zamierzeniu – bardziej mi chodziło o próbę definiowania słowa patriota i zdrajca, na realnych przykładach ludzi wielkich ale kontrowersyjnych. To taki mój kamyczek do wielkiej budowy do której od czasu do czasu powraca Pan Yayco – definiowania płaszczyzn tożsamości nas, Polaków.

Może Ty jakiś kamyczek dołożysz? ;-)))))


Griszeku

Po Twoich ostatnich komentarzach chiałbym napisać, że oboje macie rację — i Ty i Magia. ;)

Cała sprawa rozbija się o definicję patriotyzmu i zdrady właśnie.

Ja odruchowo skłaniam się na stronę Magii.
Ale uzasadnić? Co wolno patriocie, gdzie jest granica zdrady?
To niełatwe.
A jeszcze nam, Polakom sporo namieszali romantycy z ich Wallenrodyzmem.
Materiał do przemyślenia, jak mawiał Stirlitz.

Dzięki za dyskusję, nie będę już powtarzał komplementów.
Pozdrawiam wszystkich.


Subskrybuj zawartość