tylko dla ekonomicznych dewiantów (reszty nie będzie smieszyć)

Nie jestem autorem poniższego tekstu. Nie mam mglistego pojęcia, kto jest. Jeśli naruszam prawa autorskie kogoś z autorstwem związanego, bardzo proszę o informację w komentarzu, natychmiast ten tekst usunę.

Poprawka: jak poinformował mnie Oszust!, tekst zamiescila Gazeta Wyborcza jakiś tydzień temu. Mam nadzieję, że procesu mi ani TXT nie wytoczą o to zapożyczenie.

Do zamieszczenia tekstu zainspirowała mnie opowiastka zamieszczona przez Serga o małpach. No i nie mogłem się powstrzymać, by tak doskonałego tekstu nie powiesić – wszyscy znani mi bankowcy zrywaja boki po jego lekturze.

No to startujemy….

A tak to się zaczęło

U doradcy ds. kredytów hipotecznych

Klient: Kurcze, chciałbym kupić dom, ale nie mam nawet pieniędzy na wkład własny i chyba nie stać mnie na miesięczne raty. Może mi pan pomóc?

Doradca: Jasne! Wkład własny nie jest już potrzebny, bo przecież wartość domu cały czas będzie rosła! I damy panu naprawdę niskie odsetki przez kilka lat. Podniesiemy je potem, dobrze?

Klient: Nie ma sprawy. Jest jeszcze coś... Mam wrednego pracodawcę i może nie wydać mi zaświadczenia o pracy. Czy to będzie jakiś problem?

Doradca: Ależ skąd. Możemy panu udzielić specjalnego “kredytu dla kłamców”. Sam pan potwierdzi swoje zatrudnienie i dochody.

Klient: Jesteście niesamowici! Nie wyrzucacie za drzwi takich jak ja.

Doradca: Prawdę mówiąc, to nie my pożyczamy panu pieniądze – dostanie je pan z banku – więc szczerze mówiąc, mamy gdzieś, czy spłaci pan kredyt. A prowizję i tak dostaniemy.

Klient: Ale numer! No to do dzieła!

Kilka tygodni później w banku…

Bankier: Chyba muszę się pozbyć tych gównianych kredytów. Zaczynają mi tu śmierdzieć. Na szczęście można je przecież sprzedać cwaniakom z Nowego Jorku, którzy mają swoje finansowe sztuczki! Zaraz do nich zadzwonię!

Zobaczmy, co robią cwaniacy z Nowego Jorku…

Bankier z Wall Street: Fuj!!! Pozbądźmy się tych gównianych hipotek, zanim zaczną się do nich zlatywać muchy.

Podwładny: Szefie, ale kto kupi to gówno?
Bankier z Wall Street: Mam! Najpierw stworzymy nowe obligacje, a te gówniane hipoteki wykorzystamy jako ich zabezpieczenie. Obligacje nazwiemy CDO (albo CMO). Sprzedamy te CDO inwestorom i obiecamy, że będziemy je spłacać w miarę, jak ludzie będą spłacać hipoteki.

Podwładny: Nie kumam. Przecież gówno nadal będzie gównem.

Bankier z Wall Street: Jasne, sam w sobie każdy z tych kredytów jest gówniany. Ale zgrupujemy je w paczki z innymi, dobrymi i z takiej paczki tylko część hipotek będzie niespłacalnych. A że ceny nieruchomości idą w górę, to naprawdę nie ma się czym martwić.

Podwładny: Nadal nie kumam.

Bankier z Wall Street: Nowe CDO będą skonstruowane z trzech kawałków (czyli transz). Nazwiemy je “dobre”, “nie tak dobre” i “fatalne”. Jeśli część hipotek nie zostanie spłacona, a to mamy jak w banku, to obiecamy, że inwestorzy mający “dobrą” transzę zostaną spłaceni jako pierwsi. Ci z “nie tak dobrą” – jako drudzy, a na końcu ci, którzy zainwestowali w “fatalne”.

Podwładny: Zaczynam rozumieć. A ponieważ posiadacze “dobrej” transzy najmniej ryzykują, zapłacimy im niższe odsetki niż pozostałym, tak? Za “nie tak dobre” zapłacimy więcej, a za “fatalne” będzie można dostać naprawdę wypasione odsetki.

Bankier z Wall Street: Otóż to. Ale to nie koniec. Wykupimy ubezpieczenie obligacji z transzy “dobrych”. Wtedy agencje ratingowe wystawią nam świetne oceny wiarygodności, od AAA do A. Za transzę “nie tak dobrych” możemy dostać rating od BBB do B. I tak dobrze. A o transzę “fatalnych” nawet nie będziemy pytać.

Podwładny: I tak na bazie gównianych, ryzykownych hipotek stworzył pan papiery o wiarygodnym ratingu AAA i BBB. Szefie, jest pan geniuszem.

Bankier z Wall Street: Ba.

Podwładny: No dobrze, ale komu sprzedamy te trzy transze?

Bankier z Wall Street: Te dupki z Komisji Papierów Wartościowych nie pozwolą nam sprzedać tego wdowom i sierotom, więc sprzedamy je naszym wyrafinowanym klientom instytucjonalnym.

Podwładny: Czyli komu?

Bankier z Wall Street: Firmom ubezpieczeniowym, bankom, norweskim miasteczkom, radom szkolnym z Kansas – każdemu, kto szuka bezpiecznej i dobrej inwestycji.

Podwładny: Ale przecież nikt nie kupi tej “fatalnej” transzy, prawda?

Bankier z Wall Street: Oczywiście, że nie – nikt nie jest taki głupi. Zatrzymamy tę transzę i sami sobie wypłacimy wypasione odsetki.

Podwładny: Wszystko dobrze, ale skoro używamy tych gównianych hipotek jako zabezpieczenia dla zupełnie nowych obligacji to przecież i tak się ich nie pozbędziemy. Nie musimy ich wykazać w bilansie?

Bankier z Wall Street: Jasne, że nie. Faceci, którzy tworzą zasady księgowości, pozwolą nam założyć firmę-wydmuszkę na Kajmanach, która przejmie wszystkie te hipoteki. To gówno pojawi się w ich bilansie, nie naszym. Wymyśliłem nawet fajną nazwę dla tej spółki – Wehikuł Celowy, w skrócie SPV.

Podwładny: Fantastycznie, ale czy na pewno się na to zgodzą? Przecież przenosimy tylko to gówno z miejsca na miejsce, a ono nadal jest nasze.

Bankier z Wall Street: Nie inaczej. Ale przekonaliśmy ich, że aby amerykański system finansowy był zdrowy, inwestorzy nie powinni wiedzieć o wszystkich skomplikowanych transakcjach, jakie prowadzimy na zapleczu.

Tymczasem u Księgowych…

Petent: Szanowny panie, jako inwestor i zatroskany obywatel żądam, żeby zmusił pan nasze instytucje finansowe do większej przejrzystości i otwartości w raportach finansowych.

Król księgowych: Wal się pan.

I kto by pomyślał, że dojdzie do czegoś takiego…

Klient z Norwegii: Człowieku, co się dzieje? Nie dostajemy naszych comiesięcznych odsetek od obligacji!

Bankier z Wall Street: No tak, miałem do was zadzwonić, ale mamy tu prawdziwy młyn. Wygląda na to, paru dupków nie spłaca hipotek, którymi zabezpieczone są wasze CDO.

Klient z Norwegii: Zaraz, zaraz! Przecież kupiliśmy “dobrą” transzę CDO z ratingiem AAA. Tę bezpieczną. To my mamy dostać kasę jako pierwsi.

Bankier z Wall Street: Tak się wszakże złożyło, że hipoteki okazały się bardziej gówniane, niż sądziliśmy i spływa nam z nich bardzo mało gotówki. Mogę was zapewnić, że jesteśmy równie rozczarowani.

Klient z Norwegii: Ale wmawialiście mi, że ceny nieruchomości będą stale rosły, i że wasi kredytobiorcy zawsze mogą refinansować swoje hipoteki!

Bankier z Wall Street: Tak, to było błędne założenie. Spieprzyliśmy sprawę. Pardąsik.

Klient z Norwegii: Mam w dupie wasze błędne założenia! Przecież dostaliście ocenę AAA od agencji ratingowych?

Bankier z Wall Street: Oni też spieprzyli sprawę.

Klient z Norwegii: Ale te papiery były ubezpieczone! Co na to ubezpieczyciele?

Bankier z Wall Street: Jaja se pan robisz? Nie ma mowy, żeby zebrali dość kasy na pokrycie tego bałaganu. Oni też spieprzyli sprawę.

Klient z Norwegii: Pięknie, k… pięknie! I co ja mam powiedzieć ludziom z mojego miasteczka?

Bankier z Wall Street: Powiedz pan, że spieprzyłeś sprawę.

Klient z Norwegii: Pieprz się pan.

Bankier z Wall Street: I pan też.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Serg...

Jako klasyk?
A to dopiero.
Chiba trza mi iść na kolanach do najbliższego obrazu?


Panie Igło

Sypiac groch przed siebie. Tylko nie taki gotowany albo z puszki.

I najbliższym obrazem to się Pan nie wykpi. Kto wie, jakie to jelenie na rykowisku Pan sobie wiesza nad łóżkiem…


Griszqu,

Wiesz, że cytujesz Wyborczą? Która to jakiś tydzień temu pisała? Też skądś ściągnięte? Uśmiałem się. Ale tylko tak trochę.

Bo zobaczyłem, że dzisiaj forint poleciał o 3%, a Ukraina ledwo zipie. I my sobie możemy być we własnym mniemaniu wyspą/oazą spokoju, ale dla inwestorów zza gór i lasów jesteśmy takimi Węgrami, tylko bardziej. A już na pewno taką Ukrainą tylko mniejszą...


Oszuście

Nie wiedziałem. Podam taką informację na górze. Nie czytam Wyborczej, a tekst otrzymałem po prostu netem. W kręgach bankowych robi furorę.

Masz rację – nie ma oczywiście mowy o wyspie/oazie spokoju. Jako gość z grupy szkali która to wszystko wywołała, a teraz domaga sie “płaćcie za nas!”, rozumiem jednak te stonowane wypowiedzi. Jak to powiedział Winston Churchill: “Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać jest strach”.
No i tak właśnie jest – nawet jak będzie bardziej źle, to aby nie było gorzej z uporem maniaka każdy z branży będzie powtarzał – “nie jest tak źle”. Najgorsze, co nam sie może teraz przytrafić, to panika. Wycofywanie depozytów. Zamrażanie produkcji. Brak inwestycji. Zaprzestanie wykorzystywania dzwigni kredytowej do rozwoju firm. Mówiąć wprost – pesymizm jest zły.


:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Griszqu

No fakt – śmieszne. Byłoby jeszcze śmieszniejsze gdyby nie było prawdziwe.

Na poważnie dodam tylko, że do rozwiązania problemu CDO opartych na “trefnych hipotekach” w zupełności wystarczyłaby kwota, którą przymusowo obdarował 9 banków amerykańskich w poniedziałek pan Paulson.
Niestety nie wystarczy, bo to tylko wierzchołek góry lodowej a główny (również trzyliterowy) problem tkwi gdzie indziej.

Skądinąd zabawnym jest, że rząd Szwajcarii nie wytransferuje “brudów” na “Kajmany” a będzie je prał u siebie. A syf tylko z jednego ich banku to lekko licząc 60 mld USD.
Zdaje się, że w Szwajcarii nie było ostatnio kryzysu na lokalnym rynku hipotecznym, co? :)

Pozdrawiam.


Panie Kazimierzu

Na Islandii też nie było kryzysu na rynku hipotek. No i w Rosji.
Ale był na przykład w Irlandii.

Ja mówie: chciwość. Wszystkiemu winna chciwość.

Pozdrawiam Pana, nadal rozbawiony czytając powyższy tekst…


Panie Griszqu

Święte słowa. :)

W Irlandii, tak jak w Stanach, duża część realnej gospodarki opiera się na rynku budowlanym. No to też ich trafiło bezpośrednio.
Po prostu najłatwiej jest nadmuchać balon na sektorach, które mają największy udział w PKB, przy małej różnorodności gospodarki (chyba kiedyś gadaliśmy o “monokulturze” na Islandii). Albo na “nowinkach” – jak kiedyś na dotcomach.

A chciwość to ładnie się łączy z praniem mózgów.
Wie Pan, ja zawsze z dużym rozbawieniem przyglądam się reklamom promującym zadłużanie się po uszy. Te takie “to kosztuje tyle, a to jest bezcenne, za wszystko inne zapłacisz kartą-jakąś-tam”, itd. No to piękne jest po prostu to wkładanie do do głów, że “płacą kartą”, kawałkiem plastiku i że ten kawałek plastiku to całe ich szczęście. W kompletnym oderwaniu od realnego pieniądza i jego kosztu. I gęsi łykają a później niejednokrotnie płaczą, jak umowy nie doczytają. Albo robotę stracą.

Jeszcze zabawniejsza była rewolucja lingwistyczna, którą z przyjemnością obserwowałem, jaka dokonała w “marketingu długów”.
Zauważył Pan, że kiedyś niektóre kawałki plastiku były nazywane po imieniu: kartami debetowymi. Ale to źle brzmiało. Jak kto mocniej zainteresowany sprawdził znaczenie słowa “debet”, to mógł się powściągnąć w wydawaniu “pieniędzy”, których nie miał. A to z kolei ograniczało możliwości zarobku wydawców plastiku.
Oj źle, niedobrze… No to zaprzestano nazywania po imieniu. I już jest lepiej.

Niestety do czasu. Jeśli kryzys przejdzie w głęboką recesję to wybuchnie balon “złych długów” na plastiku.

I z tym optymistycznym akcentem pozdrawiam Pana.


Panie Kazimierzu

Kart plastikowych jest “jak psów”. Debetowe, kredytowe, płatnicze z odroczonym terminem, platnicze do salda…. i ileś tam rodzajów nowych, ale: nie wiem, nie znam sie, zarobiony jestem.
Zasadniczo – kredyt w karcie to kredyt jak każdy inny, tyle że łatwiej wkopać Kredytobiorcę w wysokie odsetki, a i łatwość wydawania plastikowej kasy większa. Natomiast dla zdyscyplinowanego człowieka, to bardzo wygodne narzędzie. Jest jak zawsze – trzeba wszystko robić z głową.

Pragnę także Panu przypomnieć, że nadmierna wstrzemieżliwość kredytowa obywateli jest w stanie położyć gospodarkę. Jak choćby – Japonii. Dobrze, że chociaż byli potęgą eksportową, bo na popyt wewnętrzny to nie ma co liczyć. Nadmiar kasy w skarbcu banku to też kłopot, bo potem bankowcy wpadaja na głupie pomysły co z taką furą pieniędzy zrobić... I zamiast dywersyfikować ryzyko kredytowe po obywatelach, to topia pieniądze w wirtualnych balonach.

Przegięcie w każdą stronę jest złe. Tyle, że my właśnie płacimy wszyscy za głupotę w wychylaniu się w jedną stronę. Ot, cała filozofia. I zaręczam Panu, że ten scenariusz jeszcze się powtórzy. Wiele razy.


Ciągle panowie

dywagujecie o obcych stronach.

Proste pytanie, który z polskich banków ma trefny portfel?

Czy wpływ na ewentualny kryzys sektora będzie miał właśnie ów portfel czy względy psychologiczne?
Bo ktoś np puści plotkę , że prezes Bielecki uciekł z walizką pieniędzy na Kajmany.
Zresztą wedle mnie bez większej szkody dla banku.
Bo jest tylko politycznym lobbystą a nie bankierem.


Igła

dlatego nie powtarzam plotek, są jasne że są
tylko komu i po co je opowiadać ?

prezes,traktor,redaktor


Panie Igło

To są informacje tajne / poufne. Kto się Panu wygada?

W doddatku nie bardzo rozumem, co ma Pan na myśli pisząc: trefny. Jeśli chodzi o trefność kredytów hipotecznych, w rozumieniu: takich, jakich udzielano w USA, to w mojej opinii nikt. Po prostu takim ludziom kredytów nie udział żaden z Banków działających w Polsce. Oczywiście zdarzały się “strzały”, ale mowimy o strukturze.

Problemem jest za to rosnący kurs CHF – koszt obsługi kredytów wzrósł nawet o 20%. A te stanowią w portfelu hipotek kilkadziesiąt porcent. Jeśli by się Pan zdecydował na przewalutowanie, to z 500tys zrobiło się właśnie Panu 600tys. Więc ludzie zaciskają zęby i czekają, aż CHF spadnie. Ale czy spadnie – nie wiemy. Już tylko na tym można się wykoleić. W dodatku jeśliby chciał Pan sprzedać kredytowane mieszkanie (bio Pana na nie przestało być stać), to może być problem z uzyskaniem teoretycznej ceny. A ten, kto je od Pana bedzie chciał kupić (też na kredyt), musi mieć kasę ma “wkład własny”. Czyli nawet ok 100tys zł.
Jeśli trafi nam się recesja, to portfel kredytowy, jaki by nie był – i tak się pogorszy. Bo ci którzy teraz świetnie spłacają, stracą robotę i możliwość obsługi kredytu. Może też trafić się scenariusz opisywany przez Pana (nawet kogoś zamknęli za to właśnie – ale za granicą) – rozsiewane plotki na temat złej kondycji czy rychłego upadku Banku wywołają panikę wsród jego klientów. Scenariuszy złych jest pod dostatkiem. Tych dobrych nam brakuje.

A co do Banku z żubrem – jeśli Unicredito zacznie mieć kłopoty, takie na poważnie, to i PEKAO, pomimo dobrego portfela będzie je miało.


Panie Griszku

Ci co wzięli na szwajcara korzystali na koniunktórze przez ostatnie 2 a nawet więcej lat. To pierwsze.
No jak se wzięli dodatkowy kredyt, bo im raty spadały, np na samochód, to ich problem.

Niech pan się za nich nie tłumaczy, bo po co?

Ja chętnie kupię jakieś mieszkanko albo domek za 1/3 ceny.
Dlaczego ten mechanizm ma działać tylko w jedną stronę?
Ja przećwiczyłem to wszystko, jak zwykle, pare lat naprzód.
Czyli kiedyś, przed innymi przed terminem.

Bo założyłem sobie spadające odsetki kredytu, co mi się sprawdzało dopóki jedna prezes, ewidentnie będąca tylko lobbystką nie zmieniła mi ich z dnia na dzień o bodaj 6pkt w górę. A z drugiej założyłem, że moje zarobki będą rosły. I też się sprawdzało do momentu kiedy pewna korporacja nie zredukowała struktury o 80%.

Więc ja teraz jestem cyniczną świnią.
Bo nie mam nic.
A nawet mniej niż nic.

Mam więc doskonałe pole manewru.

I zacieram ręce.


Acha..

Zauważyłem, że WIG20 znowu jest -9%.
To miłe.
Bo ja kupuję za wszystkie zaskórniaki i żona też.

I weź pan powiedz, że wolny rynek jest zły.
Kiedy ja se mogę kupować teraz fundusze akcyjne za 40% ceny.
Jestem liberałem większym od Starego.

I dziękuję prezydentowi Kaczyńskiego za taką dekoniunktórę na której można zarobić.


Panie Griszqu

Ja się z Panem zgadzam. Pewnie niedokładnie coś napisałem.
Nie pisałem o użyteczności czy wygodzie korzystania z plastiku tylko o marketingu zadłużania się, w którym jak ognia unika się słów: dług, dłużnik, debet i podobnych. Czysta psychologia.

O tym, że wszystko jest dla ludzi i tylko (albo “aż”) trzeba tego wszystkiego z głową używać to już chyba starożytni pisali. I jakoś ten słuszny postulat przez tysiąclecia się nie zestarzał. Raczej został w ostatnich czasach przez wielu zapomniany.

Pzdr.


Pardąsik

Rozbiłem sobie nos.

Nie no ten pardąsik to mnie położył :)))


Panie Igło

Pana tekst o domu, był jednym z najlepszych, jakie w ogóle pojawiły się na TXT. Pamiętam go dobrze. W sumie to to ja akurat bardziej cenie właśnie takie Pańskie teksty, niż słynne Panskie finezyjne wymachiwanie szabla. Albo dwoma. Ale nie o tym.

Nie tłumaczę tych frankowców, tylko wskazuję, że pomimo solidnych podstaw system może się zachwiać. Bo sytuacja przerośnie tych, którzy dobrze spłacali. Jeśli WIBOR bedzie utrzymywał tendencję wzrostową, dotknie to także tych, którzy płacą w złotych. I Banki ugrzęzną w złym portfelu, który wcale taki zły miał nie być. Nie można zakładać recesji przy akcji kredytowej, bo wówczas w ogóle by jej nie było.

Ja jeszcze nie kupuję. Nie widzę solidnych podstaw wzrostu. Ale i nie sprzedaję w panice tego, co mam…


Oczywiście panie Griszku,

że może się zachwiać.

ja tylko sie spytałem, dlaczego ktoś, taki jak ja, tracący na koniunktórze, nie może zarobić na deko…?

Przecież to ten sam rynek i ta sama zasada.

No tak, ale jak można zarabiać na cudzej krzywdzie?
No grzech i niepatriotycznie, wedle panienek.

Ja wiem, i pan też, że można.
A nawet trzeba.

Żeby ci, którzy teraz, zaraz będą gryźli krawężniki nie wyłamali se całkiem zębów


Subskrybuj zawartość