Dziennik podróży: BALI - dzień piętnasty

Przedkoniec.

Usiądź. Wstań Usiądź. Wstań.

Ostatnie oddechy, zapamiętywanie obrazów.

Dziękuję, Bali

za odzyskany spokój,

za powrót do własnej skóry,

zrozumienie,

wzruszenia,

smaki,

aromaty,

kwiaty,

szum wody,

gekony,

komary,

śmiejące się ze mnie ptaki,

zapach kadzideł,

dotknięcie ludzkiej życzliwości,

kapelusz do zbierania ryżu, którego nigdy nie będę zbierać,

za Buddę w barze,

Nowy Testament w szufladzie,

bezpieczeństwo,

możliwość złapania oddechu i przytrzymania go,

za spinki z kwiatkami,

przepraszam za jednego zabitego robaka,

za to że dwa tygodnie mi zajęło, by złożyć ręce w podziękowaniu.

Jesteś niepowtarzalna Bali.

अहिंसा

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bohumil Hrabal mawiał:

“Jak się człowiek uchleje, to i w Kersku jest Kilimandżaro.”

to tak w klimacie owego baru z Buddą ;-)


Stopczyku

Przekonałam się tutaj, że to o coś zupełnie innego biega.

Budda w barze, to jest normalny element codzienności, tak jak Budda w codzienności.

Prawie koan :)


A było nie wyjeżdżać, Pani Gretchen,

i w zakładzie uspołecznionym pracę na rzecz społeczeńtwa świadczyć. Teraz będą zaś płacze, tęsknoty…

Pozdrowienia serdeczne


jak bym kiedyś miał bar to sobie

w nim powieszę na ścianie
Buddę
Haszka
Hrabala
Aung San Suu Kyi
Grzesiuka
Emiliy Dickinson
Bogarta
Stasiuka
Neila Younga
szalik FC St Pauli
itd


Panie Lorenzo

Pan sobie żartuje. Łatwo tak sobie żartować.

Wracam do zakładu dopiero w nadchodzącym roku, co nie zmienia perspektywy pracowania. Mam to szczęście, że nader lubię swoją pracę i to jest zawsze pociecha. Jest do czego wracać.

Z drugiej strony faktycznie: a bo to ktoś kazał wyjeżdżać?

Pozdrawiam Pana płacząc i tęskniąc.


A widzisz Stopczyku

Jakby to było pięknie.

Otwieraj bar.

:)


bar

nirwana :P


Hm, ja też bym chciał mieć

bar swój, znaczy knajpę, nawet bez Buddy, za to z Indianerem jakimś:)
A raczej dużo indiańskich motywów by tam było.
Ale trza mi chyba w totka najpierw wygrać, bo inaczej nic(i) z tego.

A apropos tematu, to kiedy wracasz?
Czy już wróciłaś z tego Bali?
Bo jak znowu 27-godzinna podróż cię czeka np. jutro to nie zazdroszcę.

pzdr


Grzesinka

Może nie tyle bar ile bar to moje marzenie. Od lat.

Jestem dumnym damskim bokserem


Ważne, że odnalazła tam Pani to czego szukała, naładowała

akumulatory dobrą życzliwą jak rozumiem energią, ale ta podróż nie tylko przecież była dla ducha i dlatego mam nadzieję, że Pani coś jeszcze skrobnie o tych dniach nieopisanych.
Pozdrawiam


No to Panowie,

biedna Gretchen wpadnie w szpony tego z czego wyciąga innych zanim się obejrzy.

Rano, śniadanko “U Grzesia”, w południe orzeźwiający kieliszek merlota u mnie, po drodze do Docenta przez pomyłkę wdepnie do zakładu “Pod Wściekłym Boxerem” i wysączy w ramach happy hours szklaneczkę absyntu, aż wreszcie zakończy trasę na imprezie “Tanz mit Uns” patrząc w oczy Buddzie…

I tak dzień w dzień. Kto by to wytrzymał?


ależ grzesiu!

bar z indiańskimi motywami? w kontekście wody ognistej. toż to policzek w twarz dla całej ekipy! :P


Stopczyk i Grześ,

w razie czego priv, jakbyście chcieli na wakacje jechać (pora roku dowolna). Znam miejsce, co nieźle odpowiada waszym mrocznym męskim tęsknotom, już zresztą napomykałam o nim parę razy.

Tylko uprzedzam – zniżek nie obiecuję, a geograficznie obydwaj macie dosyć daleko. Ale taki bar (z malowniczymi przyległościami w pięknych okolicznościach przyrody) jak najbardziej istnieje w realu i da się tam dojechać.

pozdrawiam

Bratanica Karczmarza


Przedkońce są niefajne

najwięcej wątpliwości potrafią zasiać, może lepiej zostać?

net działa także…

:)

prezes,traktor,redaktor


>Pino

ja to gupi jestem … jak się tu pisze privy?!


Stopczyku,

napisałem przed chwilą, jak ale wyszłoby, że piszesz do Gretchen.
Odszczekuję.
Dawniej był kontakt do właściciela blogu przy jego CV, teraz jakoś nie widać...


no właśnie

grześ do mnie pisał dzisiaj … help! hilfe!


Docent, eureka!

odszczekuję odszczekiwanie.




Autor to autor komentarza. Jak nie ma:

to znaczy, że autor sobie nie życzy (do ustawienia w preferencjach)

No.


E Merlocvie, coś mieszasz chyba,

kontakt do autora to jest na maila chyba, a jest jeszcze poczta wewnetrza TXT (i to szybciej działa, bo ja np. maila raz na kilka dni czasem sprawdzam)

Trza wejść po lewej w monitor, pozniej poczta, pozniej jest tam opcja wyslij nową wiadomość i trza wybrać z listy adresowej.
Ot i to wszystko:)


Zaraz spróbuję

do Ciebie wyślę.

Wysłłem, ale to ma poważne ograniczenie – na liście są tylko polecani. To już do wrogów pisać nie wolno?


Może być nirwana :)

Czemu nie?

Widzę, że już Pino podpowiada w sprawie wzorów i kolorów :)


Grzesiu

Właśnie za kilka godzin wyruszam w tę niekończącą się drogę...

Jak wiadomo – twardym trzeba być nie miętkim. No.

:)


Pani arundati.roy

Tak, cieszę się zwłaszcza z niespodziewanego.

Teraz trzeba trochę radarki przestawić i korzystać z akumulatora.

Może jeszcze coś się pojawi, z pewnością zdjęcia.

Pozdrawiam Panią serdecznie.


Max

Masz rację. ale wszystko ma swój koniec nawet wąż zaskroniec i trzeba wracać.

Pewnie dlatego wakacje są takie fajne, bo nie są na stałe.

:)))


Pino

A dlaczego tylko Stopczyk i Grześ?

Gretchen jest za mało mroczna, czy jak? Ja się mogę postarać, uruchomić Drugą i będzie mrok, że strach :)


Panie Merlot

Co za wizja!

Nawet interesująca, tylko kto by to wytrzymał – jak rozsądnie Pan zauważa.

Okropnie się tu zakręciliście z tymi privami. Najprościej wejść w pocztę i w okienku wpisać nick osoby, do której się chce napisać. I pisać.

Potem wysłać.

Przez kontakt do autora to wiadomości przychodzą na email.

Grunt, żeby doszły.

:)


Gretchen,

dla Ciebie to ja mam nawet niewinną ofertę specjalną.

Zresztą, na początek – obczaj mój najnowszy wpis.

Pozdrawiam, szamiąc rybę


Pino

To idę obczajać, tylko się zaczytałam w wymianę zdań między Tobą i Madem, w innym wątku.


Durna była wybitnie,

ale nie każdy umie obrabiać dupę z charakterystycznym dla wielu osób esprit, ja na to nie poradzę :)


Subskrybuj zawartość