No to Panowie,

No to Panowie,

biedna Gretchen wpadnie w szpony tego z czego wyciąga innych zanim się obejrzy.

Rano, śniadanko “U Grzesia”, w południe orzeźwiający kieliszek merlota u mnie, po drodze do Docenta przez pomyłkę wdepnie do zakładu “Pod Wściekłym Boxerem” i wysączy w ramach happy hours szklaneczkę absyntu, aż wreszcie zakończy trasę na imprezie “Tanz mit Uns” patrząc w oczy Buddzie…

I tak dzień w dzień. Kto by to wytrzymał?


Dziennik podróży: BALI - dzień piętnasty By: Gretchen (29 komentarzy) 15 grudzień, 2008 - 16:46