Małgosia

Małgosia jest aniołem.
Specyficznym.
Poznałyśmy się już prawie siedem lat temu i przez blisko dwa lata pracowałyśmy razem. Tyle czasu wystarczyło, żebym mogła powiedzieć, że jest jedną z najważniejszych osób jakie stanęły na mojej drodze.
To ona wierzy w moją wyjątkowość.
Ona otworzyła we mnie nowe drzwi, których istnienia nawet nie przeczuwałam.
Ona umie śmiać się ze mną tak, jak chyba nikt, i mojemu poczuciu humoru przyznać kategorię najwyższą.
Ona stała się dla mnie wzorem w poszukiwaniach, drogowskazem w drżączkach wewnętrznych. Do dzisiaj słyszę co powiedziałaby w sytuacji, w której mną już rzuca po ścianach. Umie spokojnie, w kilkadziesiąt sekund zbudować we mnie dystans.
Ona przekonała mnie, że nasze imię jest najpiękniejsze.
Dzięki niej, dzisiaj dla wszystkich jestem Małgosią. Nie tam jakąś Gosią czy Gośką. Coś jak nowe imię i tożsamość – jej to zawdzięczam.
Mogłabym jeszcze długo wymieniać...

Czasami mamy szczęście, że spotkamy kogoś, kto wnosi jakość dotąd nieznaną. Spotykamy kogoś, kto swoją obecnością nas dotknie i na zawsze coś zmieni, o ile to szczęście mamy.
Miałam.

Zna moją życiową opowieść, wzloty i upadki, te grzeszne, i te bolesne. Wie, a mimo to widzi we mnie przede wszystkim dobro.
Mówiłam, że jest aniołem.

Zadzwoniłam do niej w środę, żeby się dowiedzieć co z wynikami badań i tak sobie gawędziłyśmy o sprawach rozmaitych.
Usłyszałam coś takiego:

Wiesz, jakoś tak ostatnio myślałam o tym jak się poznałyśmy, ile spraw się zdarzyło, i że tylko ty umiesz się zwijać ze śmiechu na chodniku, aż nogi się plączą. Dajesz ludziom bardzo dużo radości Gosiaczku. Nawet nie wiesz ile.

Coś mi w środku zadrżało, bo to brzmi tak, jakby się zaczynała żegnać...

Luty 2009

Wyszła z pracy, już prawie była w domu. Gdzieś w okolicach Żwirki i Wigury uderzył w nią samochód.
Uderzył z taką siłą, że głową rozbiła przednią szybę, wyleciała w powietrze i upadła na jezdnię.
Była przytomna. Krew lała się z rozbitej głowy. Popatrzyła na swoją nogę, która ruszała się w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach.
Z samochodu wysiadło dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta.
Nie zostawili jej.
Nie wezwali pogotowia.
Podnieśli i wtłoczyli na przednie siedzenie.
Oprócz tych dwojga, w samochodzie jest jeszcze dziecko.

Zawieziemy panią do szpitala – powiedzieli.

Ruszyli.

Bardzo panią przepraszamy, bardzo, bardzo panią przepraszamy.

Głowa jak głowa, ale noga ściśnięta w tym samochodzie sprawia, że Małgosia zaczyna krzyczeć z bólu.

Ciszej, proszę się uspokoić – nagle coś zmienia się tonie głosu, a ona widzi, że jadą w stronę Okęcia.

Tam nie ma żadnego szpitala.

Tam nie ma szpitala – mówi

Zaraz, zaraz. Odwieziemy panią

Wjeżdżają w osiedlową uliczkę i zatrzymują się. Z bloku wychodzi jakiś mężczyzna, o coś się spierają, on się nie zgadza, oni się upierają.
Małgosia bierze telefon i dzwoni do Rafała, swojego syna, że miała drobny wypadek i spóźni się do domu, jeszcze da znać.

Pojawia się kolejny samochód. Przenoszą ją kolejny raz.

Ten mężczyzna znowu ją przeprasza i zapewnia, że jadą do szpitala. Tym razem rzeczywiście. Pod szpitalem na Banacha on wychodzi i idzie do izby przyjęć. Pojawia się lekarz, sanitariusz, nosze.
Zabierają ją.
Po kilku chwilach rozglądają się za mężczyzną, ale jego już nie ma.

Lekarz wzywa policję.

Małgosia pamięta tylko szczątki. Że kobieta była ładną, młodą blondynką, że właściwie byli grzeczni, że twarzy żadnego z mężczyzn nie rozpozna.

Policja robi co może. Przeszukują zapisy z kamer rozmieszczonych w tym rejonie, ale państwo wiedzieli jaką drogą jechać. Żadna z kamer nie zarejestrowała samochodu z wybitą przednią szybą. Wszystkie ominęli.

Policjantka mówi, że i tak miała pani dużo szczęścia, bo najczęściej w takich przypadkach sprawcy zabierają ofiarę, wywożą gdzieś za miasto i zostawiają w rowie.

...

Wstrząśnienie mózgu, z zanikami pamięci. Pamięć wróciła.
Małgosia mówi, że najbardziej głupio jej było kiedy nie mogła sobie przypomnieć jak właściwie się nazywa, i który to mianowicie jest rok kalendarzowy.
Pielęgniarka, ze specjalizacją w psychiatrii – wiedziała jakie mogą być konsekwencje.

Noga. Złamanie z przemieszczeniem, skutki takie jak po zmiażdżeniu niemal.
Siedem miesięcy w gipsie.

Zasiłki, nagła i bezinteresowna pomoc od ludzi, którzy widzą, że ona jest aniołem. Nie można tego nie zauważyć.

Ostatecznie wyjęli ją z gipsu. Czas na rehabilitację. Najwyższy.

Listopad 2009

Poszła do swojej zaprzyjaźnionej pani doktor, koleżanki właściwie, bo odrobinę brzuch ją bolał. Nic nie szkodzi sprawdzić skąd to się bierze.

Dostała skierowanie do szpitala.

Badania.

Lekarze coś się zrobili nerwowi i pytają czy mają z nią rozmawiać jak z pacjentką, czy jak z profesjonalistką.
Zgadnijcie co wybrała?

Badania dodatkowe.

Natychmiastowa operacja, bo to nowotwór.

Wyjęli z niej wszystko, wycięli co się dało.

Badania.

Rok temu nic nie było, dzisiaj guz ma 10 × 11 × 15 centymetrów…

Przed nią chemioterapia, okazało się, że to nie jest najgorsza wersja, ale też nie najbardziej łagodna. Widzą rozwiązanie i szansę.

Rozmawia ze mną, jakby na wszelki wypadek chciała się pożegnać i powiedzieć jeszcze raz to, co najważniejsze. Rozumiem…

Dotrzymała naszej umowy, która sprowadza się do bardzo prostego ustalenia, że generalnie to oczywiście wiemy, że każda z nas jest i nie musimy się zdzwaniać raz w tygodniu.

Kolekcjonuję ludzi. Ważni są ze mną zawsze, nawet jak przez lata nie mam kontaktu.

Ta umowa to było jeszcze coś... Takie zastrzeżenie dużym drukiem…
Jeśli coś ze mną będzie źle, to obiecuję dać znać.

...

Nie dzwoniłyśmy. Nie widziałyśmy się przez kilka lat, a każda z nas wiedziała, że ta druga jest. Jakby co, albo jakby nic.
Małgosia dotrzymała warunków.

A ja dotrzymam swoich, o których nigdy jej nie powiedziałam.

...

Chwilami myślę o tym wypadku, o tych ludziach, którzy tak ją potraktowali. Widzę to wszystko, tak jak ona, w pewnym ciągu zdarzeń. Wydaje się, że ona płaci, ale o nich nic nie wiadomo…
Może zapłacili już za to?

...

Nie wiem jakimi ścieżkami chodzi życie, nie rozumiem ich, nie jestem w stanie pojąć dlaczego aniołom przytrafiają się takie rzeczy.
Nic to, właściwie nie o to chodzi.

Będzie żyła, albo umrze.

Będzie żyła.

Ja jestem już oswojona z tą rzeczywistością. Dam jej wszystko czego dzisiaj i jutro, i pojutrze będzie potrzebowała.

Tylko życia nie mogę jej dać.

Średnia ocena
(głosy: 6)

komentarze

Gretchen...

Wybacz, ale nie jestem w stanie nic z siebie wykrzesać teraz…

Może potem,,,


Dorciu

Pośpiech odganiam, jest zbyteczny.

Jeśli coś zechcesz… Zawsze jest miejsce dla Ciebie.


Anioły też cierpią

“Śpieszmy się kochać ludzi,
tak szybko odchodzą”
Napisał ksiądz Jan Twardowski w jednym z wierszy.
Przecież ludzie nie odchodzą. Ci najbliżsi pozostaną z nami do końca naszych dni.
Nie śpieszmy się.


Ja o takich sprawach

nie umiem pisać (komentować), wzdychając smutno. Żeby było jasność, nie chodzi o Twój tekst, zastrzegam tylko, że komentarz może się wydawać niestosowny :)

Trochę ponad rok temu siedziałam z Bucem na Wrzecionie i co chwila ryłyśmy ze śmiechu. A przecież Kierowniczka otrzymała właśnie od lekarza tyle radosnych wieści, że nie było wiadomo, czy doczeka następnego Bożego Narodzenia. Doczekała, sytuacja pod kontrolą, jest lepiej, niż można było przypuszczać.

Zresztą wiesz, jak to jest, nawet jeśli mylisz Wołoską z nowotworem :)

Ja Cię nie będę pocieszać, mój bażancie, nie chcę Cię częstować śmiercią, ale ona się zdarzy i tak… Już lubię tę Małgosię, zwróć uwagę, że wpadła pod ciężarówkę z kiszoną kapustą. I przeżyła!

Szkoda, że MAW Cię ignoruje, bo on ostatnio mówił mi coś naprawdę przejmującego o jednej swojej dawnej przyjaciółce (nie dziewczynie), która miała kilka takich operacji, że orzeł albo reszka. I opowiadała o tym, jakby miała iść następnego dnia na grzyby.

Są tacy ludzie, których nic nie złamie. Ta Viola, Twoja Małgosia, bażanty czarne i paskudne.

Z tym podejściem czekamy na ciąg dalszy, trzymamy kciuki, jak się możemy na coś przydać, wystarczy powiedzieć.

Kto tłumaczy, a kto wyznaczy, kto powie, gdzie cel?
Czy naprawdę nie ma takiego, któremu “rządź i dziel”?
Można by bez naplucia w lustro taką siłę dać,
By na straży twojej ja stoję i zawsze będę stać


Anioły cierpią bardziej ,

czasem nawet bym powiedział.

Znaczy ja mam niekiedy dziwne wrażenie, że tym dobrym, wrażliwym itd czasem przydarza się więcej złego

Jakby ktoś chciał ich sprawdzić, czy naprawdę tacy są.


Gretchen....

Pośpiech odganiam, jest zbyteczny.

Jeśli coś zechcesz… Zawsze jest miejsce dla Ciebie.

Wszak nie o pośpiech tu chodzi….

Strasznie mnie dusza rozbolała po przeczytaniu.
Jakąś pustkę w głowie miałam, a i popłakałam się przy czytaniu…

Taka moja dorciowatośc…

Ale dojdę, dojdę ...


Synergie

Pozostają, nawet jeśli odejdą w tej formie.
Wierzę, że ona z tego wyjdzie, bo chce, bo walczy, bo ma dobrą i troskliwą opiekę.

Pozdrowienia.


Pino

Bardzo Ci dziękuję, za ten komentarz. Nie widzę w nim nic niestosownego.

Z wątków zabawnych. Jak zadzwoniłam ostatnio, to ona do mnie mówi, że podjęła decyzję i to na poważnie. Takie postanowienie co zrobi, kiedy wygra z tym co tam w niej aktualnie, lecz przejściowo jest.
Przez moją głową przetoczyło się kilka pomysłów w stylu będę mniej pracować , więcej czasu poświęcę na to, a mniej na tamto . No wiesz… Takie tam.

Małgosia mi na to, że jak już z tego wyjdzie to zamierza się utuczyć, być gruba, chodzić w wielkich kiecach i mieć gruby tyłek. Jeść wszystko co lubi i przestać się ograniczać.

I jak jej nie kochać?

Dzięki bażancie. :)


Grzesiu

Też mam takie wrażenie.
I nie mam pojęcia dlaczego to tak jest.

Mogę się tylko ciągle cieszyć, że się na siebie natknęłyśmy, i paradoksalnie ta choroba dała nam możliwość spotkania, porozmawiania, pobycia ze sobą.

Pozdrowienia Grzesiu.


Oczywiście,

pojadę do Paryża, krewetki frytki raz, krewetki frytki bis, i wino pić do dna

naprawdę ją lubię :)

przekaż pozdrowienia od bażanta


Gretchen

Moje dziecko walczyło o życie prawie dwa lata.
Wygrał.

Niania Marcelka, zupełnie przez przypadek odkryła, że ma raka.

Powiedziała, że w tej sytuacji nie może być gorsza od Marcela: skoro on żyje, to ona też musi.
Wygrała.

Kiedyś w rozmowie z nami lekarz Marcela powiedział: Pan Bóg wie, komu dać chore dziecko…
Wiesz co?
Nie walka, nie bunt, nie zaparcie, nie prośby, nie śluby, ani obietnice…
Pokora nasza, myślę, sprawiła, że on żyje.

Tyle teraz, więcej nie dam rady. Może kiedyś....


Dorciu

Też sobie popłakałam pisząc… Coś mnie w duszy rozbolało.

Przeżywałam jeszcze raz ten wypadek i cały makabryczny dalszy ciąg.
Zadzwoniła do syna, a mogła zadzwonić na policję... Sama mówi, że miała wiele okazji… Ale zadzwoniła do Rafała.
Ty to zrozumiesz.

Pozdrowienia zaśnieżone. :)


A tym skurwysynom

ze Żwirki i Wigury, niech mordą po żwirku poszorują i niech ktoś ich zgwałci.


Pino

Przekażę pozdrowienia, znowu się zdziwi pewnie. Ona taka jest.

Jeszcze jedno mi się przypomniało.
Mówię jej, Gośka nie mogłaś spojrzeć na kierownicę chociaż jaka to marka samochodu? Przecież tam jest taki znaczek zawsze.
Ona: No coś ty, strasznie mnie ta noga bolała i myślałam, że zaraz umrę z bólu.

Ale policji grzecznie i starannie zeznała, że pani prowadząca pojazd miała niezwykle miły głos i bardzo ładne jasne włosy, lekko kręcone, ale nie takie spiralki, ani nie takie sztuczne, tylko naturalnie pięknie falowane. I generalnie byli mili, no w tym jednym momencie pan do niej syknął...

Bosz…


Dorciu

Rozumiem, rozumiem, rozumiem.

Kiedy cztery lata temu zachorowała moja mama, kilka znajomych kobiet poszło się przebadać. Ot, tak wiesz profilaktycznie. Jedna z nich niemal natychmiast była operowana, bo wykryto guz w piersi.
Dziś żyje i ma się dobrze.

Obie żyją.

Tak też można uratować komuś życie.

Ucałowania dla Marcelka.


Lol

“Tak się zaczęły zbrodnie szalone
W domostwie pod Kopenhagą
Gdzie wkrótce wszystko było czerwone
Co stwierdzam z całą powagą”


Pino

Nie trzeba im życzyć źle, bo i tak za to zapłacą.

Małgosia mówi, że z pewnością trudno im z tym żyć... Ani kropli złości w niej nie ma.


Zapewne,

ale nie jestem buddystką, zatem co mi szkodzi :P

Jak powiem, że nie mam dzisiaj szansy przez cały dzień zapalić, to z pewnością pojmiesz moją skłonność do życzenia źle bliźnim, bażancie.


Pojmuję

pojmuję.

Jednak z mojej perspektywy to nic nie zmienia, że nie jesteś buddystką, bo i tak zaśmiecasz sobie karmę. :)

Z pewnością zakrwawiła im samochodzikowe tapicerki. O!


Jaką znowu karmę?

Tę całą karmę, albo się (co bywało), oddam za paczkę fajek…


Gretchen

Też mam problem z artykulacją myśli.
Piękny i poruszający tekst.

Właśnie mija 9 lat od śmierci męża mojej siostry.
To jest niesprawiedliwe….człowiek myśli sobie.

Ale jednocześnie dziękuje, że miał możliwość, spotkać tak dobrego człowieka na swojej drodze.

Wszystko będzie dobrze…

Pozdrowienia


Partyzancie

Wdzięczność jest bardzo ważna, myślę, że może pomóc w tym poczuciu niesprawiedliwości…

Bo zawsze coś zostaje…

Dziękuję Ci.

Pozdrowienia.


Małgosiu

pozwoli Pani, że sobie pozwolę.

Do pierwszej części,do wprowadzenia, to się zgodzę – piękne imię i chyba w tym sama prawda
Też znam kobietę o tym imieniu i jakoś kilka dni temu się zreflektowałem, być może w samą porę, a już wydawało się, że za późno..
A tu proszę! Paniny wpis o rzeczach tak błahych jak, będzie żyć lub nie.
Czytam, i widzę tę swoją Małgosię, i jasno widzę w Niej serca pełne aniołów Pani i Jej przyjaciółki – a Ona przecież ma tylko jedno małe serduszko tak jak Pani Małgosiu i Jej Przyjaciółka
I wiem, że anioły noszą też inne imiona od A-Ż

Małgosiu!
Nie wiem którymi ścieżkami chodzi życie
Wiem którymi chadza śmierć

Pozdrawiam serdecznie


Pino, Dziewwczyno Szalona

Pino

Tę całą karmę, albo się (co bywało), oddam za paczkę fajek…

jak mam Ci tę paczkę podrzucić?
dawaj na priva – wyślę kilka


Marku, widzę

że:

“jak mam Ci tę paczkę podrzucić?
dawaj na priva – wyślę kilka”

mam naśladowców:)

pzdr


Grzesiu

nie doczytałem, ale to bardzo ten teges
Pozdrówka poranne


A to już było jakiś czas temu, cała znaczy historia

z dokarmianiem nałogu Pino:) przeze mnie.


Opłaciło się, przyznaj :)


Panie Marku

Małgosie, to anioły.

Jest tylko jeden wyjątek – ja. Jestem zła do szpiku kości, manipuluję, niszczę, przetrawiam i wypluwam. W szczególności mężczyzn.

Femme fatale, proszę Pana, to przy mnie maleńki pikuśpan.

Nie mam serca, nie czuję.

Właściwie to mnie nie ma.


Ej no, bażant,

nie bądź taka samolubna, kurwa no.

Ja też jestem. I mam na to papiery. Tudzież w metryce Olga!


Nom, opłaciło:)

właśnie z kubka popijam zimną i niedobrą kawę:)


Gretchen & Pino

Wam się tylko wydaje i ma prawo się wydawać,
ale złego to wyście jedynie widziały w filmie lub między okładkami powieści,
moje Wy Anioły
Widziałyście może kiedyś niszczarkę?
taką co sama siebie niszczy po przetrawieniu papierzysk z zasobów ABW
śladu nie ma
Otóż tak, znam takiego który jest jeszcze lepszy od takiej niszczarki…
Wy obie z zderzeniu z nim byście uległy samoistnej biodegradacji
i trafiły na pastwiska niebieskie


Grzesiu

zaparz sobie świeżej gorącej i pachnącej
Wiesz jak to się robi?
Przechodzisz na drugą stronę ulicy i już


Ha ha ha

Mecenasie z Wrocławia, Twoja wiara w dobroć płci, doprawdy jest rozbrajająca. :)

Że na każdą z nas się znajdą lepsi, to się zgodzę. Ale niszczarka?...

Wiesz, że STASI niszczyło swoje archiwa czymś takim?

I że po kilkunastu latach żmudnej pracy, niemiecki odpowiednik IPN-u zdołał jednak wszystko odtworzyć?...


Wiem

bo im udostępniłem – wypożyczyłem te dane :)


Bażancie

Zacznę być samolubna.

Przecież nie mogę Cię do bandy włączyć, nie?

Yoł!


Mecenas

ciekawe czego?
po ośmiu klasach podstawówki :)


Panie Marku

Nic mi się nie wydaje, nie docenia mnie Pan, jak większość napotkanych ludzi.

Wiele rzeczy widziałam.
Wciąż nadchodzą nowe.

Widzę złego.

Mam go gdzieś.

Niech jeszcze bliżej podejdzie, bardzo proszę.


Nie możesz?

Niby czemu?

Powiedz na osiedlu, że się nazywamy Płomień
Powiedz, że Pino rymuje dobrze i jest ziomem
Powiedz, że banda bez świra się nie liczy
Powiedz, że nadszedł już czas się rozliczyć


To był zabijający sarkazm bażancie

he he.

Poważnie mówiąc to bedzie tego .

Wystarczy. I tak o kilka mostów za daleko.
Forma, formę chcę wymyśleć.


A co z treścią

?


Panie Marku

Z treścią czego?


Pani Szanowna Gretchen

jeśli już ma powstać owe dzieło to musi zachodzić równowaga treści i formy
czy nie tak


Tak, Panie Marku

Tyle, że treść jest, forma ma znaczenie.

Trochę jak ze wszystkim. :)

Albo i nie.


Słyszałem Pani Gretchen

że formę można szlifować
ale ja tam nie wiem


Trzeba, trzeba

Z tego też powodu szlifuję. :)

Też nic nie wiem.


No to witam

w Klubie Tych Co Nie Wiedzą


No wiesz, bażancie,

zawsze mogę Ci zaproponować sarkastycznie, że możesz mi się wyżalić, pod pretekstem pouczania… a, jak chcesz, to możesz też potraktować mnie protekcjonalnie. Zniosę to mężnie.

Ej, zajebisty jest ten kawałek, a go nie znałam, oprócz dwóch wersów, bo jeden gość na forum Legii miał je w podpisie, że jak nie chce, to się nie rusza. :)

Mnie najbardziej się podoba fragment “to, że ktoś ma blizny, przy tym trochę
charyzmy, to już słyszy pierdolenie, że to same wulgaryzmy”. Ciekawe, czemu? :)

Joł zią


Subskrybuj zawartość