Powstanie Warszawy

Tagi:

 

Dla Jadzi – mojego reportera Tamtych Dni… Z nadzieją, że zechce spisać w tym zeszycie to, co dla mnie jest historią, a dla Niej codziennością młodości

Dla Feli – której nie miałam zaszczytu poznać, a która dla wielu zrobiła Wtedy i później tak wiele dobrego

Dla Jerzego – mężczyzny w pełnym tego słowa znaczeniu

Dla Hanki – której spalone powstańcze pamiętniki są od tak wielu lat w moim sercu

Fela i Jerzy byli małżeństwem. Oboje już nie żyją. Na Ich pogrzebach była chyba cała Powstańcza Warszawa….

Jadzia jest siostrą Feli.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

To nie było Powstanie Warszawy

Krzywdzi pani innych.

Z kampinoskich wiosek poszli chłopcy, nie udało się im przedrzeć do Warszawy, zostali zmasakrowani na bielańskim lotnisku.
W tym samym trzydniowym ataku rehabilitowali się chłopcy ze Zgrupowania Nalibockiego, którzy pokonali 1000 km z Nowogródczyzny a ich dowódca – Dolina – dostał najpierw wyrok śmierci a potem KW.

Krzywdzi pani okręg Radomsko – Kielecki AK – Jodła – który po mobilizacji, ruszył na pomoc Warszawie i toczył ciężkie walki żeby się przebić przez umocnioną linię Pilicy.
Krzywdzi pani Berlingowców, którzy przepłynęli Wisłę wbrew sowieckim rozkazom.
Krzywdzi pani Wołyńską 27 DP AK, której żołnierze pomimo walk z Niemcami, Ukraińcami i sowietami przedarli się do stolicy i wzięli udział w walkach.

Krzywdzi pani powstańców z praskiej strony, którzy także ruszyli, byli słabi i od razu przegrali a potem wyłapani przez sowietów pojechali na Sybir.

Krzywdzi pani powstańców, którzy w ramach Planu Burza zdobyli Lwów. A potem weszły sowieckie czołgi.
A żołnierze wileńskiego AK nie powstali?
Co?

To było Powstanie całej starej Polski.
Przegrane.

Nieszkodzi. Ale nieudaczników, jego autorów postawmy przed surowy osąd historii

Wyciągnijmy nauki.
Nauczmy się wygrywać.


Panie Igło

Czy ja miałam intencję kogoś krzywdzić?

Nie miałam.

Czy kogoś skrzywdziłam?

Wątpię.

Bardzo stanowczo Pan stwierdził, że ja tu kogoś krzywdzę.

Bardzo stanowczo i bardzo niesprawiedliwie.


Szanowna Gretchen

Czy ja mówię o intencjach?
A niby skąd mam je znać?

A może ja mówię o tytule?
Który czytam?

I na niego odpowiedziałem.

Co nie zmienia, że piosenek odsłuchałem.
Ze wzruszeniem.


Powstanie Warszawskie.

Ta nazwa się przyjęła.

Powstanie Warszawy ma w sobie niepokojącą inność, która poruszyła Igłę.

Nie trzeba się boczyć o to. Mówicie i myślicie o tym samym Powstaniu…
Jest w Was obojgu.


Bo ja widziałem zdjęcie/fotkę..

Białoczerwonej zawieszonej na gmachu Politechniki Lwowskiej.
Tak jakoś na tydzień przed PW.

Dlaczego tego nikt już nie pamięta?

Dlaczego warszawiaki znowu stawiają się przed resztą?

Nie ma na to mojej zgody.

Dzięki p. Merlocie.

Smutno.


Panie Igło i Panie Merlot

To jest dla mnie wielce przykre, że muszę w tym akurat dniu i miejscu wyjaśniać sprawy dla mnie lekko nieprzystające do okoliczności.

Powiem to jeszcze raz może. Nie miałam żadnych ukrytych intencji. Nic z interpretacji Pana Igły nie powstało w moich intencjach.

Panie Igło miałby Pan słuszność gdybym napisała Powstanie Warszawiaków .

Wtedy zmieniłabym tytuł po Pana komentarzu.

W moim przekonaniu najczęściej używane określenie Powstanie Warszawskie oznacza to samo co Powstanie Warszawy .

Pisze Pan:

“Krzywdzi pani okręg Radomsko – Kielecki AK – Jodła – który po mobilizacji, ruszył na pomoc Warszawie i toczył ciężkie walki żeby się przebić przez umocnioną linię Pilicy.”

No to przecież pisze Pan to samo co ja.

Przed nikim się nie stawiam i nikogo nie pomijam.

Panie Merlot ma Pan rację – mówimy i myślimy z Igłą o tym samym Powstaniu…


Panie Igło,

używa pan nieadekwatnych słów.
Z tym ,,krzywdzeniem”.
Zupełnie niepotrzebnie, mam wrażenie.
Powstanie Warszawy czyli Powstanie w Warszawie i dla Warszawy przecież w jakiś sposób.
I to miasto ucierpiało.

To nie znaczy że powstanie wyłącznie warszawiaków, ważne dla nich i czy tylko oni w nich brali udział.

A że trochę inaczej określone u Gretchen niż zazwyczaj czyli powstanie warszawskie, to nie znaczy, że zmienia się treść komunikatu.


Szanowna Gretchen

I Ok.
Czasem warto powiedzieć coś wprost.
I pozostać w przyjaźni i bez pretensji.

Potem.
:)


Panie Igło

Cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie. Naprawdę.

Złapałam się na takiej myśli, że skoro już w innych miejscach wypowiadałam się na jakiś temat, to moja postawa i stanowisko jest jasne. Dla Pana w szczególności ono powinno być jasne.

Tak, tak dla Pana właśnie.

Jednak wyraźna ulga mi teraz towarzyszy.

:)


Baa...

Widzi pani.

Ja z jednej strony oddaje hołd Powstańcom.

Z drugiej nie ma mojej zgody, na jakiekolwiek ulgowe traktowanie Bora i Montera.
I nawet, jak mi się łza kręci kiedy słucham powstańczych piosenek, to natychmiast mi ona wysycha kiedy myślę o decydentach ze sztabu warszawskiego AK.

Jedyną zasługą Bora, jest dla mnie to, że uzgodnił warunki kombatantów dla wojska.
Po kapitulacji.

Ile było w tym sympatii von den Bacha-Zalewskiego, kata Warszawy, a prywatnie powinowatego Bora?
Nie wiem?

Warszawa zniknęła.
I do tej pory jej nie ma.


Panie Igło

Bo to są dwie różne sprawy.

Jednak.

Ja, kiedy myślę o Powstaniu to widzę to, co można zobaczyć wyżej.

O Powstańcach myślę. Pojedyńczych młodych ludziach.

O tym ile w nich było wiary, ile nadziei, ile żaru, zapału.

Buntu, cierpienia i niezgody.

Myślę o odwadze.

Lecz z drugiej strony nie umiem nie pomyśleć też o straszliwym straceniu tych istnień.

O tym, że ktoś to wszystko w nich wykorzystał.

Być może.

Dwa lata temu, 1 sierpnia napisałam tekst, który dzisiaj w całości wydaje mi się idiotyczny, ale fragmenty nadal są moje:

“...kiedy zamknę oczy i wyobrażę sobie nadzieję tych ludzi, ich energię, ekscytację, plany, wiarę, przygotowania i oczekiwanie to coś z tego rozumiem, coś w tym jest mi bliskie.

W tym moim corocznym przeżywaniu Powstania jest jeszcze tożsamość, moja osobista, warszawska.

Minęło kilkadziesiąt lat…

Wracam do domu z pracy, jest wczesny wieczór.

W autobusie za mną siedzi trójka młodych ludzi.
Jeden z panów pijany tak, że ten drugi mniej pijany co jakiś czas pyta: “Artur żyjesz?”.
Z nimi dziewczyna, żona mniej pijanego. Smród jaki roztaczają jest niebywały.

Cały czas monosylabują do siebie w języku, który rozumiem, ale nie znam.

Mniej pijany deklaruje głębokie i niepowtarzalne uczucie do niej, a ona śmiejąc się mówi “przeeestań”.

I na ten obraz nakładają mi się twarze stareńkich już dziś Powstańców Warszawskich.

Znowu czegoś pojąć nie potrafię. Myśl taka mi się pojawia za to.

Czy gdyby trafiło na nas to byśmy udźwignęli ten ciężar? Czy mielibyśmy w sobie, nawet nie siłę i odwagę, a jedynie czy umielibyśmy…

Smutne pokolenie mężczyzn bez tożsamości, bez odwagi, bez siły.

Smutne pokolenie kobiet, które swoją wartość mierzą w centymetrach…

Czy potrafilibyśmy?

Za rok kolejna rocznica i znowu to wszystko się we mnie odezwie. Znowu przeżyję sprzeczne uczucia.

Ale szacunek i cisza po Nich będą.”


Szanowna Gretchen

Ja to całkiem często mundry jestem.
Tak, że sam do siebie obrzydzenie czuję.

No to tylko napiszę, że Polaki to także tacy, jak oni.

Bo ja Grzesiuka czytałem.
Tez.

I wcale najlepsze wojsko nie składa się z poetów.
Bo to najgorsze wojsko jest.
I na dodatek z panienek wspomnianych poetów.
Jako łączniczek i sanitariuszek
Bo to jeszcze gorzej.

Wojsko, takie dobre i bitne, to najlepsze jest, kiedy z takich podpitych s-kinsynów się składa.
Tylko do tego jeszcze dobrych oficerów i sztabowców dodać trza.
I szkolenia & technikę wojskową.
Nie patriotyczne wiersze

I to wtedy nazywa się US Marine Corps.

Który trzyma świat za twarz.


Ja nie umiem

myśleć o Powstaniu analitycznie. Bór i Monter to dla mnie abstrakcja.
Widzę tylko Zosie, Janków, maturzystów z tajnych kompletów, dzieciaki w helmach opadających na oczy. Czytam ich listy z poczty powstańczej. Patrzę na ich uśmiechnięte twarze.
I zaraz potem, nie ruszając się z miejsca oglądam zwinięte kłebki ciał rozrzuconych na opustoszałej ulicy. To jest moje Powstanie. Co roku.

Na zbiórkach harcerskich śpiewalismy powstańcze piosenki. Znaliśmy wszystkie. Dwie z nich odziedziczyliśmy po naszych starszych kolegach z drużyny. Napisali je w czasie wojny. Jedną – podczas Powstania.

Wtedy wiedziałem na pewno, że gdybym urodził się odpowiednio wcześniej, byłbym razem nimi. I że robiłbym wszystko, żebyśmy to Powstanie wygrali.

Ale to było wtedy. Dziś nie mam tej stuprocentowej młodzieńczej pewności.

Jednego jestem tylko pewien. Że oni szli do Powstania, żeby wygrać. I z tą myślą umierali…


Panie Igło

Właśnie.

Oni to nie byli wojsko.

Przecież to widać choćby na tych obrazkach.

Oni byli… No kim, czym byli ?

Skutecznie mnie Pan wytrącił ze wzruszeniowego nastroju.

Nie byli wojskiem, nie stanowili dobrej, skutecznej i porządnie wyszkolonej armii.

Jakiś czas temu obejrzałam “Full Metal Jacket” i tam to jest rozrysowane jak się to robi. Ze szczegółami to jest rozrysowane.

Boli? Ma boleć?

Żeby osiągnąć jakiś taki efekt, w przybliżeniu…

To są zupełnie inne obrazki, prawda?


Panie Merlot

To jest też moje Powstanie. Co roku.

Pisałam u Pana, że nie umiem inaczej niż emocjonalnie na to Powstanie patrzeć.

Od rzeczywistości przywołanej w “Full Metal Jacket” oni byli odlegli w sposób nieprawdopodobny, To oczywiście jest kwestia postępu i takich tam.

Czas. I jego upływ.

Rozwój.

Także w sztuce zabijania.

Ale Oni nigdy nie byliby marines.

Cholera, nie byliby?

Nieważne, nie byli.

Byli delikatnymi poetami?

Czy byli mocnymi mężczyznami rzuconymi na szaniec?

Teraz sobie przypominam, że rozmawiałam ostatnio z polskim żołnierzem ze specjalnej jednostki. Był na wojnie. Boleśnie współczesnej.

Uderzyło mnie to jak bardzo jest w rozmowie delikatny.

Dowiedziałam się kim jest po naszej rozmowie.

Naprawdę mógłby być poetą.

Ale jest żołnierzem.

Takim, który walczył naprawdę.

Teraz.

Może i oni tacy byli?

Cholera.


Tak..

Ma boleć.
Bo wojna boli.

Tyle, że u nas boli nie tych co trzeba.

I dlatego abyśmy mieli jak najwięcej poetów i sanitariuszek.
Żywych.
To powinniśmy mieć pełno Tarcz, Patriotów, F-16, Gripenów, Leopardów, Rosomaków i Czerwonych Beretów.

A poeci i ich panienki niech se popijają drinki na Starym/Nowym Mieście i tam niech walczą o pokój.


Oni byli tacy i owacy.

Jedni – delikatni poeci. Inni – rubaszne półgłówki. Dziewczyny śliczne i wiotkie i dziewczyny na krótkich nogach z dwoma podbródkami. Wyrośnięte piętnastolatki z podwórek Powiśla i maminsynkowaci trzydziestolatkowie z Marszałkowskiej.

Byli niesamowicie różni. I tylko umierali tak samo.


Panie Igło

Tak, zapewne ma boleć.

Bo wojna to wojna, a nie jakaś komputerowa gierka.

I teraz to my już ich trochę mamy, tych wyszkolonych, mniej poetyckich – profesjonalnych żołnierzy.

Wojna nie jest dla poetów.

Wojna nie jest dla delikatnych .

Co nie zmienia faktu, że czasem jest taka konieczność, żeby poeci stali się żołnierzami.

Wtedy była.

I przecież nie było tak, że to sami poeci byli…


Panie Merlot

Ma Pan rację...

Musieli być różni…

Ginęli wspólnie, choć jednak samotnie.

Powinnam chyba dopisać dla kogo dzisiaj napisałam każde słowo…


[i]

...
Stać będziemy pod ulicznym drzewem,
kiedy salwa znajoma nam porwie
pamięć dobrą o pogodnym niebie,
w którym nikły się jąkał skowronek.
...

T.Gajcy “Ukochanej”

prezes,traktor,redaktor


max - dziękuję...

[*]


Uch,

że też wraz ze śmiercią dysku straciłam już przygotowane dwa teksty na ten temat. Jeszcze w dodatku czytałam ostatnio na studiach teksty Zofii Kossak, to już w ogóle mam ochotę jakieś obrazoburstwo popełnić. Choć rozumiem intencje tego wpisu, ale i tak narasta we mnie sprzeciw.

Czemu to Powstanie musiało być takie romantyczne, fotogeniczne oraz malownicze? Baczyński, Gajcy, marsze Mokotowa, visy na tygrysy i cholera wie, co jeszcze. Ja to bym się dała grzecznie wywieźć do Pruszkowa, żeby potem biedować w Polsce Ludowej…

albowiem życie wiekuiste, a śmierć płonna


Pino

Ten tekst jest raczej wspomnieniem ludzi, których znałam, którzy byli mi bliscy i ich najbliższych, których spotkać nie zdążyłam.

Ale…

Jest też wyrazem mojego szacunku dla wszystkich Powstańców, dla ich niezłomności i odwagi, dla niezgody. Powstanie nie było ani fotogeniczne, ani malownicze.

Dałabyś się wywieźć do Pruszkowa i ja to rozumiem jako dokonanie pewnego wyboru, do którego każdy ma prawo. Kiedyś myślałam tak samo jak Ty, nie miałam wątpliwości. Dzisiaj nie mogąc mieć pewności czy bym nie stchórzyła jakby co , skłaniam się raczej w kierunku, że jednak nie.

Napisz, o ile zechcesz. Ciekawa jestem Twojego tekstu o Powstaniu.


Obawiam się, że łżę,

gdybym się urodziła kole 1914, to wtedy może tak. Ale mając lat szesnaście, to pewnie zostałby brzozowy krzyż. I co by komu z tego przyszło?

Trzeba jeszcze pamiętać, w jakiej atmosferze oni wszyscy dorastali, co czytali i jakie ideały im wpajano w szkole. Zupełnie inny kosmos, szkodliwy moim zdaniem. Znacznie wyżej od Powstania cenię pracę w podziemiu za okupacji, to było naprawdę coś.

Napiszę, tylko się irytuję na myśl, że już to miałam i trza będzie odtwarzać ;)


Jeżeli kogoś interesuje...

... cały pakiecik tekstów:

http://foxx-news.blogspot.com/search/label/Powstanie%20Warszawskie

Pozdrawiam.


Foxxie

Bardzo dziękuję.

I gdzieżeś się podziewał, ach gdzie? Dawno Cię nie było.

Pozdrowienia.


Foxx,

my się znamy z LFF, nie wiem, czy kojarzysz.

Brałam udział i bardzo popieram te coroczne akcje z legijnymi zniczami, koszulkami itd (w Poznaniu sobie w niej łaziłam, aż się Viola bała, że ktoś mnie zje ;), natomiast nie lubię tej histerycznej atmosfery wokół PW, jaka panowała zawsze u nas na forumce. Chyba tylko ze dwa razy i bardzo oględnie wyraziłam w tamtym miejscu swoje wątpliwości, bo przecież ems i reszta koleżeństwa by mnie zabiła chyba…

Nazgul to jest Nazgul, ale akurat w tamtej sprawie kiedyś argumentował sensownie, to Twój ziom Pawełek go zakrzyczał.

pozdrawiam


Gretchen

Ano dzieje się dużo w realu… Ale postaram się bywać częściej :)

Pozdrawiam.


Pino

A jakoś Cię nie skojarzyłem z LFF – w sumie wypada się przywitać jeszcze raz ;). Cóż, w kwestii samego Powstania, szczegółowo swój pogląd wyłozyłem we wrzuconym wyżej “pakieciku”. Niedługo będzie “materiał uzupełniający” – w Niepoprawnym Radiu ( http://radiopl.pl/ ) pojawi się pierwsza część dźwiękowego zapisu ze spotkania, jakie OFMC zorganizowało z p. Edmundem Baranowskim (“Jurem”) w Domu Spotkań z Historią. Nie wszystko można oddać słowami komentarza…

Co istotne, rzecz nie jest zupełnie koturnowa, stanowi natomiast bardzo dobrą ilustrację do tej dyskusji. Konkretnie szkicuje pewien obraz tamtych ludzi w tamtych chwilach, a że Gość mówi ze swadą i dysponuje świetną pamięcią... Polecam.

Pzdr.


Polacy

nie mają pojęcia o tym jak robić powstania. bilans tychże mówi sam za siebie. stawiam dolary przeciwko orzechom, że każde następne skończy się tak samo

ale za to producenci zniczy i wieńców będą mieli robotę na pokolenia

=moje nudne i banalne foty=


Na razie przeglądam tylko,

nie wiedziałam, że Gontarczyk jest tak sensownym gościem. Jestem pod wrażeniem.

Proponuję na przykład, żeby uczyć o Powstaniu poprzez wspomniane przez Pana kontrowersje polityczne. Niech młodzi ludzie przeczytają, co kto mówił o Powstaniu przed lub w chwili jego wybuchu i niech sami spróbują podejmować decyzje. Niech ważą, mierzą, szanse, korzyści i zagrożenia. Wcale nie będzie im łatwiej od swych dziadów bez względu na to, że znają końcowe skutki. Ale muszą znać tekst pt. “Ekonomia krwi”, który o ewentualności Powstania w Warszawie rok przed jego wybuchem (!) ostrzegał, że taka awantura może się skończyć tylko rzezią najwartościowszej młodzieży i w ogóle katastrofą. Na razie edukacja polega na przedstawiani głównie argumentów “za” i odpowiadania realistom (lub sceptykom, jak kto woli), że to samo co oni mówili przez 50 lat komuniści. Nie wiem czy to dobry sposób na uczenie politycznego realizmu i nowoczesnego patriotyzmu.

Amen


Subskrybuj zawartość