Czy nasza sprawa jest przegrana?

Tagi:

 

W ostatnich dniach mamy okazję komentować istotne wydarzenia z punktu widzenia wyborcy o poglądach prawicowych. Mam na myśli oczywiście ratyfikację Traktatu Lizbońskiego przez L. Kaczyńskiego oraz konflikt rządu z M. Kamińskim. W komentarzach dominują nastroje minorowe, finis poloniae i inne podobne. Chciałbym więc skreślić kilka słów od siebie. Najpierw o wydarzeniach z weekendu – o “naszej sprawie”, dalej.

Traktat Lizboński

Moje poglądy w tej sprawie ewoluowały, co zaprezentowałem w notce Karty na stół. Trudno mieć wątpliwości, że wczorajsze skwitowanie ratyfikacji było co najmniej błędem. Zwłaszcza w sytuacji, gdy kilkanaście miesięcy temu prezydent praktycznie uzależnił złożenie swojego podpisu pod Traktatem od przeprowadzenia przez większość parlamentarną tzw. ustawy kompetencyjnej, regulującej sfery działania prezydenta i rządu w prowadzeniu polityki zagranicznej – choć nie tylko. Oczywiście “w tzw. międzyczasie” zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący tych kwestii. W niczym to jednak nie zmieniło deklaracji D. Tuska, że strona rządowa odpowiedni projekt ustawy przedłoży. Nie zrobiła tego. A przecież prezydent wcześniej był w stanie uzyskać od niej wiele. Przypomnijmy relację z ratyfikacji Traktatu przez Sejm:

Sejm przyjął uchwałę dotyczącą ratyfikacji Traktatu z Lizbony. Dokument ten to jeden z elementów porozumienia między prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Donaldem Tuskiem w sprawie Traktatu. Za uchwałą głosowało 353 posłów, przeciw 54, a od głosu wstrzymało się 44. W uchwale zapisano, że Sejm “wyrażając wolę dokonania przez prezydenta ratyfikacji Traktatu z Lizbony” stwierdza, iż “Rzeczpospolita Polska jest i pozostaje suwerennym państwem, którego decyzje mają źródło w woli narodu”. “Dotyczy to także decyzji o przystąpieniu Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej i o kształcie jej członkostwa w tej organizacji międzynarodowej, a także o ewentualnym wystąpieniu z niej“ – podkreślono.

Posłowie zaznaczyli w uchwale, że podpisując Traktat Lizboński państwa UE “odstąpiły od koncepcji konstytucji dla Europy”, a sam Traktat “nie daje podstaw do wykładni, która dopuszczałaby, aby w ramach instytucji UE były podejmowane jakiekolwiek działania uszczuplające suwerenność państw członkowskich, godzące w ich narodową tożsamość lub szkodzące ich słusznym interesom narodowym“. Podkreślono, że Karta Praw Podstawowych nie narusza prawa Polski do “stanowienie prawa w zakresie moralności publicznej, prawa rodzinnego, a także ochrony godności ludzkiej oraz poszanowania fizycznej i moralnej integralności człowieka”. W uchwale zaznaczono, że wiążący dla stosowania Karty w Polsce jest protokół brytyjski, który – jak napisano – “uniemożliwia skuteczne pozywanie RP, osób fizycznych oraz osób prawnych w oparciu o przepisy Karty, w tym w sprawach majątkowych dotyczących nieruchomości położonych na terytorium Polski. Zgodnie z uchwałą, ewentualne odstąpienie od protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie Karty Praw Podstawowych oraz od kompromisu z Joaniny wymagałoby ustawy popartej zarówno w Sejmie, jak i w Senacie większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz senatorów lub zgody wyrażonej w referendum.(...)

W wyniku porozumienia między prezydentem i premierem w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego posłów czeka jeszcze wprowadzenie zmian do ustawy o współpracy rządu z parlamentem w sprawach członkostwa Polski w UE. We wtorek w Sejmie Donald Tusk zadeklarował, że “mocą swojego urzędu” gwarantuje przeprowadzenie nowelizacji tej ustawy. Prezydent, który również był we wtorek w Sejmie, powiedział zaś dziennikarzom, że “całkowicie wierzy” szefowi rządu.

(źródło)

I gdzie ta nowelizacja? Swoją drogą chciałbym zwrócić uwagę na kuriozalność sytuacji, w której partia opozycyjna negocjuje z rządzącą zapisy zabezpieczające niepodległość państwa (sic!). Niestety jest to tylko uchwała, a więc delaracja intencji, a nie akt prawny. Chociaż warto docenić, że ujęto w niej wprost najistotniejsze kwestie związane ze statusem Polski w Eurosojuzie.

W tym kontekście L. Kaczyński wczoraj zachował się zupełnie bez kręgosłupa i, przede wszystkim, dyplomatycznego pomyślunku. Na podpis wybrał moment, w którym tym razem ani na scenie lokalnej, ani międzynarodowej nic w zamian nie uzyskać nie był w stanie. Spokojnie mógł czekać, aż dokument zostanie ratyfikowany przez Czechy. Zwłaszcza w kontekście informacji, że grupa posłów PiS przygotowała wniosek do TK w sprawie zgodności Traktatu z konstytucją RP. A wiemy wszak, że zgodny z nią nie jest.

Art. 8.

1.Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.

(źródło)

I to już nie jest żadna uchwała, czy deklaracja woli. Jest to natomiast, niestety, kolejny punkt, z długiej serii, w którym prezydent wydaje się nie spełniać oczekiwań znacznej części swoich wyborców. W zasadzie, na dzisiaj, trudno mi znaleźć powód, by ponownie oddać głos na tego polityka. Pod koniec jego kadencji widać już wyraźnie, że – najprawdopodobniej bezpowrotnie w naszym pokoleniu – zmarnował on szansę, jako osoba spoza establishmentu “oryginalnej” III RP, dysponująca przez półtora roku większością parlamentarną. O polityce personalnej w ogóle wolałbym nie wspominać... Taka okazja przez długi czas najprawdopodobniej se ne vrati... Temat zamknięty.

PO a CBA

Kalendarium tej historii również prowadzę na bieżąco. Dzisiaj mamy klasyczną zagrywkę wydawnictwa Axel Springer. Po zaskakującym tekście “dziennikarzy śledczych” z “Dziennika” (już “Gazeta Prawna”) – rządowi przychodzi z “równoważącą odsieczą” “Newsweek”, serio publikując historię o agentach CBA, którzy “prosili dziennikarzy o haki na G. Schetynę”. Zaiste, desperacja musi wciąż rosnąć, skoro w ten sposób się prezentuje “techniki operacyjne” służby, która podobno podsłuchuje nie tylko Rysia, Pysia i Teletubisia, ale nawet ich rybki w akwariach i chomiki tłukące się samotnie po nocy w swych kółkach do biegania. Co naturalnie należy zgłosić do Strasburga.

Wydawałoby się, że wizja umownie określana jako IV RP bezpowrotnie znika za horyzontem. Zostaje jeszcze IPN, ale też na niecały rok (w obecnym kształcie). Czy rzeczywiście? A jeżeli tak – co to dla nas, prawicowych blogerów, może oznaczać?

“Gdańsk – Warszawa, wspólna sprawa!”

Okrzyki tej treści niosły się w Ursusie, czy Hucie Warszawa, jako wyraz poparcia dla strajkujących stoczniowców. A przecież nie dość, że środowiska te się zupełnie nie znały, to kontakty przez kurierów były bardzo luźne. Praktycznie żadne (pomijam niuanse związane z komunikacją między różnymi grupami niepodległościowymi, często kontestującymi “konkurencję” – o tym kiedy indziej). A jednak w tamtych “okolicznościach przyrody”, ludzie ci wystąpili obok siebie.

Dzisiaj siedzimy przed monitorami, stukamy w te klawisze. Często-gęsto “Polska krwawi”, “świat się kończy”, a do skomentowania kolejnych wydarzeń najlepiej nadał by się jakiś nowy emotikon w rodzaju :ostatni_gasi_swiatlo:. Tymczasem na poziomie podstawowym, związanym ze świadomością społeczną, zachodzi zupełnie niedoceniana ewolucja. TVN np. produkuje już nie tylko “Trzech kumpli”, ale film o Żołnierzach Wyklętych, którego premierę swoim patronatem objął prezydent RP. Nie oszukujmy się – nie wynika to ze zmiany optyki ludzi z ITI. Dla tej części z nich, których cała ta sprawa obchodzi – żołnierze NSZ wciąż pozostają “bandziorami mordującymi polskich milicjantów”. Dożyliśmy jednak czasów, w których – w dużej mierze dzięki IPN, ale przede wszystkim klimatowi po roku 2005 – w sferze historii powstaje nowa poprawność polityczna (zwłaszcza, jeżeli ktoś mający słuszne kompleksy czuje potrzebę własnego uwiarygodnienia – będzie produkował jeszcze więcej podobnych filmów). No i internet.

Wielu młodych ludzi nagrywa, czy ściąga sobie piosenki o Bohaterach. “Bandy” odchodzą w cień i okolice marginalnych lewackich inicjatyw. Z innej beczki, konferansjerkę na uroczystych obchodach rocznicy powstania Federacji Młodzieży Walczącej zorganizowanych w Muzeum Powstania Warszawskiego prowadził B. Rymanowski (szokiem dla wielu będzie informacja, iż jest to były członek FMW z Nowej Huty). Przypomnijmy: Federacja była najliczniejszą organizacją kwestionującą najpierw Okrągły Stół, a później “grubą kreskę”.

Choćby te dwa przykłady przekonują mnie, że najważniejsze, co możemy zrobić to rozwijać koncept “Szkoły Myślenia Politycznego”, który pojawił się w moim wywiadzie z P. Gontarczykiem. Popularyzując postawy autentycznie patriotyczne i odkłamując (post)komunistyczną wizję historii. “Widełki” dopuszczalnych interpretacji coraz bardziej oddalają się od tego, co serwowano nam jeszcze w latach ’90. Warto ten proces wzmacniać. Myślę, że w tym kontekście interesujące będzie info, że łapane są kontakty między ludźmi z całej Polski, zajmującymi się archiwizowaniem wspomnień uczestników wydarzeń z nieco bardziej burzliwych czasów, niż obecne. Im mocniej będziemy się z tym przebijać, tym większa będzie świadomość małolatów. Niby skąd mają się o tym wszystkim dowiadywać, skoro w powszechnym nauczaniu historii po roku ’89 nastapiły różnice raczej kosmetyczne? A pop-kultura tłamsi wszystko co może.

Świadomość wyborów i dylematów dokonywanych kiedyś buduje perspektywę dla oceny tego, co się dzieje dzisiaj. Oczywiście, mamy do czynienia z całą medialną machiną w cieżkim trudzie tworzącą kolejne odsłony Matrixa. Przykład afery hazardowej pokazuje jednak, że ów konstrukt mocno przeciera się na zgięciach. Podstawową bronią jest więc informacja, a nie np. kilkudziesięcioosobowe pikiety.

W tym kontekście dużego znaczenia nabiera blogerska Konfederacja. Nie chodzi o to, byśmy się we wszystkim zgadzali, czy – w niektórych przypadkach – lubili. Obieg informacji właśnie jest kwestią trudną do przecenienia. Warto. Na resztę musimy czekać cierpliwie – i zagęśćić ruchy, gdy sytuacja zacznie temu sprzyjać. Niezależnie od polityków, do których trudno mieć zaufanie.

Obywatele :)

Fotkę pobrałem stąd.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Maszyna..

poprawiła parę linków i html formatujący. Poza tym żadnej literki nie zjadła ani nie dopisała ;-)


ten obrazek z orłem fajny

coś w klimacie:

_____________________________________________________________________
Fotografować to znaczy wstrzymać oddech, uruchamiając wszystkie nasze zdolności w obliczu ulotnej rzeczywistości.
Henri Cartier – Bresson


Obrazek z orłem

... przede wszystkim w zamyśle jest znacznie bardziej dyskretny :) – Patrz oryginalna notka: http://foxx-news.blogspot.com/2009/10/czy-nasza-sprawa-jest-przegrana.ht...

PS “Maszyno”, jak już ingerujesz – prośba o korekte, ja jestem za cienki :)

PS 2 Docencie – a mogło Ci się skojarzyć np. z guźcem, czyli najgorzej nie jest :)))


Ja na razie tylko powiem, że zdjęcie

z orłem świetne jest, co do meritum wypowiem się jak przeczytam, a może naet nie zgodzę, o:)

Ale to nastąpi za jakiś czas, bo czasu brak chwilowo mi.


Hm, w sprawie traktatu z Lisbony

to podrzucę trochę idący pod prad wiiększości prawicowym głosom głos pewnego ciekawego blogera “prawackiego:)

http://zezem.salon24.pl/

pzdr


Maszyna zrobiła co umiała,

a pozycjonowanie fotek jest na razie tu bardzo utrudnione i wymaga sztuczek w HTMLu, więc Maszyna ograniczyła się do prostej wklejki. Bardzo sorry, jak coś ;-)


Subskrybuj zawartość