Gadał chłop do obrazu...

a baba się z listonoszem puszcza, jak głosi stare przysłowie. Z różnych stron słyszymy, jak to Ukraina jest strategicznym partnerem (bo będziemy wspólnie organizować imprezę dla stadionowej dziczy), jak to łączą nas więzy, i chcemy się jednać, bo przecież Polaków na Wołyniu wymordowali nieznani sprawcy – małe zielone ludziki z Marsa, ewentualnie bezpaństwowi “naziści”. Próba postawienia w Warszawie pomnika ofiar masakr wołyńskich skończyła się skoordynowanym wrzaskiem ze strony “salonu” – no, można by tak wyliczać jeszcze długo i namiętnie, tylko jest to zajęcia średnio produktywne.

W tym samym czasie ekipa Juszczenki w najlepsze stawia pomniki różnym specom od czystek etnicznych, nazywa ich imionami ulice, pisze na nowo historię i generalnie próbuje budować nową ukraińską tożsamość w oparciu o OUN-UPA. Ponieważ kolejne polskie rządy – niezależnie od opcji politycznej – płaszczą się przed Kijowem jak leci i (w trosce diabli wiedzą o co) boją się nawet słowem wspomnieć o Wołyniu, spadkobiercy faszystów spod znaku tryzuba czują, że mogą sobie pozwolić na coraz więcej.

Inna sprawa że wierchuszka ukraińskiej polityki to naprawdę ciężki dramat: promienny Janukowycz (któremu za plecami dyszą prorosyjscy oligarchowie z Donbasu), uroczy Juszczenko (śmierdzący samogonem chuch niedobitków UPA) i “piękna” Julia Tymoszenko (którą w pewnym momencie ścigali listami gończymi i Rosjanie, i Amerykanie). Ale to tak na marginesie.

W każdym razie sygnał z Kijowa idzie jasny: Lachami nie ma się co specjalnie przejmować i niższe szczeble administracji biorą to sobie do serca.

http://fakty.interia.pl/swiat/news/bitwa-o-historie-kto-zabil-polakow-po...

Nie do końca w sumie rozumiem, o co się oburzają mieszkający na Ukrainie Polacy – że niby nie podoba im się określenie “ofiary lokalnych konfliktów” ? A nasz ukochany Kartofel to niby jak się wyrażał podczas spotkania z Juszczenką w Pawłokomie? Że nie wspomnę o hasłach rzucanych na festiwalu kultury ukraińskiej, nad którym Kartofel objął patronat (odżegnując się w tym samym czasie od konferencji IPN na temat Wołynia)... Tak się o was, Rodacy, troszczy wolna samorządna i tak dalej Rzeczpospolita Polska.

Zresztą, powyższy link do informacji na interii to ładny przykład na skuteczność tej tresury. W imię neutralności światopoglądowej (pojmowanej w cokolwiek specyficzny sposób, no ale takie pewnie byłoby oficjalne uzasadnienie gdyby tam kogoś dopytać), piszemy o “bitwie o pamięć”, cytując (krótko) jakiegoś anonimowego urzędasa, a potem (obszernie) jakiegoś nawiedzonego miłośnika tryzuba. O spytaniu o zdanie ludzi ze stowarzyszenia, które chce uczcić pamięć ofiar, nikt nie pomyślał. Bo i po co? Jeszcze przylgnie do nas łatka oszołomów i reklamodawcy sobie pójdą...

A cały nasz polski strach przed własnym cieniem jest pod adresem Ukrainy – kraju, który jakoś nie bardzo jest w stanie się ogarnąć gospodarczo czy politycznie. Kryzys prawie ich rozłożył na łopatki, z EURO mają szanse wyjść nici: ale czy ktoś w polskim rządzie pomyślał o dociśnięciu Kijowa w kwestiach polityki historycznej, na których nam zależy?

Co ja się w sumie, stary a głupi, dziwię – czego tu wymagać od ludzi o mentalności sługusów… Można wyhodować sztuczną nerkę, ucho albo tkankę skórną – ale kręgosłupa niestety nie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ale to w sumie dziwi jednak ta polityka wobec Ukrainy,

przecież jeśliby tu była winna tylko “mentalność sługusów” i salonowe unikanie trudnych tematów, to konsekwentnie polscy politycy powinni się tak zachowywać wobec np. Rosji i sprawy Katynia czy nawet wobec Niemiec.

Takie “liberalne” podejście i bagatelizowanie zbrodni zachodzi jednak tylko w wypadku Ukrainy.

I ta jednomyślna postawa.

Dziwne to w sumie.


@grześ

Względem Rosji czy Niemiec to oni sobie mogą (na chwilę obecną) pokiwać groźnie palcem w bucie i tyle – a pod adresem Ukrainy możliwe byłyby realne działania. I to jest ta różnica.


Bananie

Mam wrażenie, że w obecnej sytuacji gopodarczej poważne dociskanie Ukrainy akurat w kwestii polityki historycznej oznacza faktyczne wspieranie skrzydła prorosyjskiego. Politykę historyczną powinniśmy prowadzić przede wszystkim w kraju – i tu oczywiście słowa krytyki wobec działań zarówno Słońca jak i Kartofla są w pełni zasłużone.

Nie ma mozliwości zaistnienia politycznego na Ukrainie bez podbijania nacjonalistycznego tarabanu i gloryfikowania tych, którzy dla Polaków są jednoznacznie negatywni. Jest to kwestia politycznego być/ nie być. Oczywiście – stwierdzić można, że mamy w dupie specyfikę Ukrainy, ale to oznacza powrót do stylu prowadzenia polityki zagranicznej w wykonaniu Klimatyzatora. Obrażamy się na reszte świata i tyle.

Chłopaki na górze postawili sobie za cel wyrwanie Ukrainy z orbity Rosji i odgrywanie jej adwokata przed Europą. Nie jesteśmy sami, bowiem Merkelowa także ma takie zapędy co jakiś czas. Konkurencja. Nie oceniam, czy ten plan się powiedzie, czy też to mżonki. Ale jeśli odłożenie rozliczeń historycznych na czas gdy Ukraina będzie odcięta od Wielkiego Brata ma być pomocne w próbie osłabiania Wielkiego Brata, to ja jestem za tym. Ważniejsza jest jednak teraźniejszość.

Reasumując – za politykę historyczną wewnątrz kraju: czerwona kartka dla całej klasy obibokó. Ale jednocześnie sprzeciw wobec dociskania Ukrainy w sytuacji, gdy ma problem by utrzymać sie na kolanach.

Pozdrówka.


Bananie

To jest dramat. Obawiam się, że każde dociśnięcie Ukrainy w kwestii polityki historycznej skończy się awanturą z nacjonalistami, którzy dorwali sie tam do władzy na różnych szczeblach, być może z dewastacjami polskich pomników i grobów włącznie. Nawet niewinne obchody w Porycku/Pawliwce, przedstawiane w politpoprawnych mediach jako szczyt pojednania, odbyły się przy okropnym jazgocie nacjonalistów. Weteranów 27 WDP AK trzepano ileś tam godzin na granicy – rzekomo w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. W końcu chyba nie dojechali (nie pamiętam, a link dotej informacji gdzieś mi zaginął). Tymczasem w Pawłokomie pełno było byłych upowców w mundurach, nie słyszałem, by ktoś im robił jakieś wstręty.

Myślę, że nie ma co dociskać, tylko robić swoje, mówić swoje, czyli dokładnie to, co robi druga strona. Dialogu nie może być, jeśli tylko jedna strona chce rozmawiać. Najwyższy czas, by zbudować Muzeum Kresów.

Na obronę Kaczyńskich trzeba powiedzieć, że podobno obaj chcą się pokazać na uroczystościach 65-lecia masakry Huty Pieniackiej. Zobaczymy, co wyjdzie z tych zapowiedzi. To będzie taki mały test.


Robić swoje?

W tym jest sedno.

Tyle, że obie strony co innego uznają za swoje.
U nas idzie to w kierunku odkrywania czarnych kart.
Bardziej cudzych, niż swoich.

U nich jest to trukanie w nacjonalistyczną trąbkę, a w razie czego, chowanie się za tarczę jako tych słabszych, zapóźnionych, pobitych przez wszystkich.
Dokładnie taka sama, lacka metoda.
Cały świat przeciw nam.


@Igła

“U nas idzie to w kierunku odkrywania czarnych kart. Bardziej cudzych, niż swoich.” – taaak? Na przykładzie rozdętego do oporu Jedwabnego podniesionego do rangi symbolu, że nie wspomnę o mendach z GW przypisujących AK eksterminację Żydów?

“Dokładnie taka sama, lacka metoda. Cały świat przeciw nam.” – celna uwaga, i co z tego? Mamy potulnie się dostosować bo sami tak robimy?


@Dymitr

“Obawiam się, że każde dociśnięcie Ukrainy w kwestii polityki historycznej skończy się awanturą z nacjonalistami, którzy dorwali sie tam do władzy na różnych szczeblach, być może z dewastacjami polskich pomników i grobów włącznie” – może i tak, tylko na razie to wygląda tak, że oni robią co chcą – i grożą eskalacją jak się nie dostosujemy. Jak nie dostaną w mordę parę razy (organizacyjnie), to się po prostu nie uspokoją i dalej będą sadzić.

“Najwyższy czas, by zbudować Muzeum Kresów.” – amen.

“Zobaczymy, co wyjdzie z tych zapowiedzi. To będzie taki mały test.” – zakładamy się o rezultat?


@Griszeq

“Mam wrażenie, że w obecnej sytuacji gopodarczej poważne dociskanie Ukrainy akurat w kwestii polityki historycznej oznacza faktyczne wspieranie skrzydła prorosyjskiego.” – tak jak napisałem: mamy wybór między skrzydłem prorosyjskim, skrzydłem post/neofaszystowskim i skrzydłem lichwiarskim reprezentowanym przez “piękną” Julię. To trochę taki wybór jakby ktoś Cię pytał o wybór ulubionej z trzech chorób wenerycznych.

“stwierdzić można, że mamy w dupie specyfikę Ukrainy, ale to oznacza powrót do stylu prowadzenia polityki zagranicznej w wykonaniu Klimatyzatora” – ale przecież on się niczym nie różnił od pozostałych! W tym cały problem – zmiana władzy w Polsce nic w nie zmienia w polityce względem Ukrainy.

“Nie jesteśmy sami, bowiem Merkelowa także ma takie zapędy co jakiś czas. “ – mówimy o tej samej Merkel, która co rusz bębni o partnerstwie rosyjsko-niemieckim i jedyny jej komentarz nt Gruzji to “nieproporcjonalność” rosyjskiej reakcji?

“Reasumując – za politykę historyczną wewnątrz kraju: czerwona kartka dla całej klasy obibokó. Ale jednocześnie sprzeciw wobec dociskania Ukrainy w sytuacji, gdy ma problem by utrzymać sie na kolanach.” – to kiedy dociskać ? Jak wstanie?

Ale na szczęście co do kartki czerwonej się zgadzamy.

pozdro


Bo to jedno Jedwabne było?

Albo jedna Pawłokoma?

To, że niektóre środowiska protestują przeciw ujawnieniu grozy Wołynia, nie oznacza, że sami nie mamy niczego do ukrycia.
Ja tam wolę jak Dymitrij opisuję naszą krzywdę we wschodniej Galicji, niż upomina chachłów.

Tu nie ma wagi.

Wedle mnie to jest robienie swojego.


Bananie

No jak sam zauważasz, czwartej opcji nie ma. Dla mnie najważniejszą kwestia jest wyrwanie Ukrainy z pazurów skrzydła prorosyjskiego. To jest cel strategiczny, długofalowy. A potem będzie można się juz dogadywać w kwestii polityki historycznej.

Klimatyzotor prowadził politykę zagraniczną na zasadzie ciągłego obrażania się na wszystkich. To zresztą było odzwierciedlenie polityki wewnętrznej. Polityka miłości Słońca jest polityką chyba jednak skuteczniejsza, bowiem wbrew obawom (także moim) nie okazała się być polityką prowadzoną “na kolanach”, tylko bardziej ze świadomością miejsca i pozycji. Oczywiście zabawy z samolotami i inne tego typu głupoty wskazują, że wciąż mamy do czyniania z chłopakami w krótkich gaciach, ale… wszystko nalezy porównywaćź, wiec w porownaniach jednak plus. Zgadzam się – w odniesieniu do Ukrainy polityka jest prowadzona bez zmian, tyle ze ja – w przeciwieństwie do Ciebie – oceniam to jednak jako mniejsze zło w skutkach. Bo skńczyłoby się tak, że my byśmy ich docisnęłi, gówno by to dalo i my byśmy mieli satysfakcje z dociskania, a Ukraicy by zwyczajnie z nami nie gadali, tylko wszystko co moga załatwiali z pominięciem “Lachów”.

Merkelowa gra swoje. Ale na polu Ukraińskim była dość aktywna i umiejętnie rozgrywała obydwie partie – Rosyjska i Ukraińską. Gruzję to Niemcy mają w poważaniu. Waga Ukrainy to dla nich zupełnie inna skala.

Potwierdzam w sumie zdanie Igły – robić jak najwięcej u siebie, badać, publikować, obchodzić, muzea stawiać, czcić pamięć i otwartym tekstem prawdę przypominać. Także tą, w której to my mieliśmy pokrwawione ręce. I głośno wskazyć polityków, którzy przed prawda tchórzą i się migają. Swoich, swoich polityków.

pozdro.


@Griszeq

“Dla mnie najważniejszą kwestia jest wyrwanie Ukrainy z pazurów skrzydła prorosyjskiego. To jest cel strategiczny, długofalowy. A potem będzie można się juz dogadywać w kwestii polityki historycznej.” – jak będziemy czekać na “potem” to już nie będzie się o co dogadywać, bo tryzubowcy będą nie do ruszenia.

“Zgadzam się – w odniesieniu do Ukrainy polityka jest prowadzona bez zmian, tyle ze ja – w przeciwieństwie do Ciebie – oceniam to jednak jako mniejsze zło w skutkach.” – mniejsze zło niż co? Zasugerowane przeze mnie dociśnięcie?

“Bo skńczyłoby się tak, że my byśmy ich docisnęłi, gówno by to dalo i my byśmy mieli satysfakcje z dociskania, a Ukraicy by zwyczajnie z nami nie gadali, tylko wszystko co moga załatwiali z pominięciem “Lachów”.” – a teraz gadają?

“I głośno wskazyć polityków, którzy przed prawda tchórzą i się migają. Swoich, swoich polityków. “ – amen. Co też właśnie próbuję robić na miarę swoich skromnych możliwości.

pozdro


Bananie

No to mamy w sumie rozbieżność w kwestii oceny polityki zagranicznej i zgodność co do zaniedbań w polityce wewnętrznej.

Uważam, że kluczowe jest dla nas wciąganie, choćby za uszy, Ukrainy w struktury UE, byle dalej od Rosji. Nawet kosztem “polityki historycznej”, rozumianej oczywiście jako działania wobec Ukrainy. Dociskanie Ukrainy nie bedzie skuteczne, bowiem w czasie kryzysu tarabany ukraińskiego nacjonalizmu biją jeszcze głośniej i wszelkie ugięcie sie pod presja Polski oznacza zwyczajne polityczne samobójstwo. Nie ma więc co oczekiwać, że ktoś na to pójdzie.

Popieram natomiast wszytkie inicjatywy wewnętrzne – dobrze by było, gdyby choć w tej kwestii panowała zgoda pomiędzy pajacami… tfu… znaczy – pałacami.

Ale – jakoś w to niestety nie wierzę...

Pozdrawiam.


@Griszeq

“zgodność co do zaniedbań w polityce wewnętrznej. “ – tyle dobrego :)

“Nie ma więc co oczekiwać, że ktoś na to pójdzie. “ – racjonalny argument. Muszę przetrawić (tylko: czy ktoś próbował?)

“Ale – jakoś w to niestety nie wierzę... “ – ano nie bardzo…

pozdro


@

Banan

“Zobaczymy, co wyjdzie z tych zapowiedzi. To będzie taki mały test.” – zakładamy się o rezultat?

W życiu! To znaczy słuchy chodzą, że Mały Kaczor będzie nawet w Hucie Pieniackiej, ale co powie? Oby nie coś takiego, po czym ja dostanę wylewu.


Subskrybuj zawartość