Oczywiście, że skracanie dzieciństwa to pusty frazes i populistyczny w dodatku.
To, że Panu odebrano dzieciństwo posyłając do kiepskiego przedszkola, to nie znaczy, że inni mieli tak samo przechlapane. :) Żabia perspektywa nie jest najlepszą w dyskusji na temat zasad ogólnych.
Czy jak poszedłem do szkoły w wieku 7 lat (a właściwie 6 do zerówki), to mi sie dzieciństwo skończyło?
To zależy na kogo Pan trafił w podstawówce. niemniej podstawowym zadaniem szkoły jest niszczenie indywidualności, nazywane socjalizowaniem. Jeśli dobrze Pańska szkoła się z tego wywiązała, to teraz przedstawia Pan ten proces jako samo dobro.
Pewnie że nie, raczej stało się ciekawsze, dużo wspomnień ze szkoły dobrych mam, przecież nie pieprzmy głupot , dzieciak po tych kilku godzinach w szkole w klasach 1-3 nie siedzi w domu i nie zakuwa, tylko (przynajmniej ja tak robiłem) gra w piłkę, łazi gdzieś, grało się na grach różnych, robiło się mnóstwo rzeczy.
To co Pan robił po szkole nie jest tematem rozważań. To samo mógłby Pan robić gdyby nie chodził Pan do szkoły. Zatem całe to rozumowanie można pominąć jako niezwiązane z przedmiotem sporu.
A w klasach 4-6 tez nauki większej ni pamiętam, za to pamiętam że czytałem po 200-300 stron dziennie książek przygodowych:)
Czy nauczył się Pan czytać dopiero w klasie 3. lub 4. czy może wcześniej, a może w ogóle przed szkołą?
Dopiero uczyć się zacząłem w 7 i 8, ale by wygrać dwie olimpiady a nie bo musiałem:)
Ja się jeszcze nigdy nie uczyłem i co z tego? To również niczego do sprawy nie wnosi.
A źle wspominam raczej przedszkole, zresztą przykościelne (ha, już wiem skąd moja lewacka wrogość do Kościoła:))
Dobrze, że Pańskim osobistym wrogiem został kościół, a nie Bóg, bo wtedy miałby Pan przechlapane. (O odebraniu dzieciństwa było wcześniej.)
I z tego co pamiętam z chęcią rok wcześniej do szkoły bym poszedł, no.
To czemu nie poszedł Szanowny Pan? Sorry z powodu idiotycznego pytania, ale jakie argumenty taka polemika.
Panie Jerzy, akurat uważam to za przesadzone, dobry uczeń nie traci wiele będąc w klasie ze słabszymi, uczy się zaś choćby empatii i wrażliwości i pomagania im, słabszy może zyskać.
Panie Grzesiu!
Oczywiście, że skracanie dzieciństwa to pusty frazes i populistyczny w dodatku.
To, że Panu odebrano dzieciństwo posyłając do kiepskiego przedszkola, to nie znaczy, że inni mieli tak samo przechlapane. :) Żabia perspektywa nie jest najlepszą w dyskusji na temat zasad ogólnych.
Czy jak poszedłem do szkoły w wieku 7 lat (a właściwie 6 do zerówki), to mi sie dzieciństwo skończyło?
To zależy na kogo Pan trafił w podstawówce. niemniej podstawowym zadaniem szkoły jest niszczenie indywidualności, nazywane socjalizowaniem. Jeśli dobrze Pańska szkoła się z tego wywiązała, to teraz przedstawia Pan ten proces jako samo dobro.
Pewnie że nie, raczej stało się ciekawsze, dużo wspomnień ze szkoły dobrych mam, przecież nie pieprzmy głupot , dzieciak po tych kilku godzinach w szkole w klasach 1-3 nie siedzi w domu i nie zakuwa, tylko (przynajmniej ja tak robiłem) gra w piłkę, łazi gdzieś, grało się na grach różnych, robiło się mnóstwo rzeczy.
To co Pan robił po szkole nie jest tematem rozważań. To samo mógłby Pan robić gdyby nie chodził Pan do szkoły. Zatem całe to rozumowanie można pominąć jako niezwiązane z przedmiotem sporu.
A w klasach 4-6 tez nauki większej ni pamiętam, za to pamiętam że czytałem po 200-300 stron dziennie książek przygodowych:)
Czy nauczył się Pan czytać dopiero w klasie 3. lub 4. czy może wcześniej, a może w ogóle przed szkołą?
Dopiero uczyć się zacząłem w 7 i 8, ale by wygrać dwie olimpiady a nie bo musiałem:)
Ja się jeszcze nigdy nie uczyłem i co z tego? To również niczego do sprawy nie wnosi.
A źle wspominam raczej przedszkole, zresztą przykościelne (ha, już wiem skąd moja lewacka wrogość do Kościoła:))
Dobrze, że Pańskim osobistym wrogiem został kościół, a nie Bóg, bo wtedy miałby Pan przechlapane. (O odebraniu dzieciństwa było wcześniej.)
I z tego co pamiętam z chęcią rok wcześniej do szkoły bym poszedł, no.
To czemu nie poszedł Szanowny Pan? Sorry z powodu idiotycznego pytania, ale jakie argumenty taka polemika.
Panie Jerzy, akurat uważam to za przesadzone, dobry uczeń nie traci wiele będąc w klasie ze słabszymi, uczy się zaś choćby empatii i wrażliwości i pomagania im, słabszy może zyskać.
Myli Pan ucznia wybitnie uzdolnionego (130
Jerzy Maciejowski -- 11.01.2009 - 20:00