[…]Wracając do tematu edukacji, to kilka moich luźnych refleksji jest takich:
- won z tym pomysłem posyłania sześciolatków do szkół, przeszłam to na własnej skórze i nie było to nic przyjemnego
Różnica pomiędzy sytuacją jednej sześciolatki pomiędzy siedmiolatkami i całej klasy sześciolatków jest tak oczywista, że Pani argument jest nietrafiony. Niemniej zgadzam się z Panią. Co więcej proponuję znieść obowiązek szkolny. :)
- za to skrócić np. podstawówkę do pięciu klas, proszę bardzo, niech ludzie zdają maturę i w tym samym roku wyrabiają dowód
Podstawówkę skrócić do lat czterech, a gimnazjum i liceum wydłużyć do lat czterech. (Oczywiście zakładając jednolitość systemu szkolnego, co nie jest oczywiste.) Tylko po co komu dowód?
- Grześ dobrze gada, dać mu wina albo czegoś
- niech jedni się kształcą patriotycznie, drudzy kosmopolitycznie, a trzeci nijako, niech do jednych szkół przyłazi Pospieszalski i stowarzyszenie im. Piotra Skargi, a do innych Biedroń i Kampania Przeciw Homofobii, a rodzice niech decydują, co im najbardziej pasuje
- to samo w odniesieniu do tego, czy w danej szkole kłaść nacisk na biologię, matmę czy języki obce; akurat w moim liceum niczego poza humanistyką się opanować na sensownym poziomie nie dało, ale ten jeden blok był prowadzony zajebiście, a kto się nie mógł odnaleźć, ten uciekał na przykład do Staszica
I bardzo dobrze.
- wysyłać maksymalną ilość dzieciaków za różne granice, co by się otrzaskały i poznały trochę świata; jedna moja dawna koleżanka w piątej czy szóstej klasie pojechała aż na Florydę, a teraz studiuje na warszawskiej Akademii i z całą pewnością za ileś lat podwyższy i tak doskonały poziom polskiej medycyny
Wysyłanie dzieci po naukę za granicę w większości wypadków nie ma sensu. Poziom nauczania w Polsce jest wyższy. Natomiast należy studentów wysyłać na ostatni rok studiów, po „rewelacyjne” dyplomy czczone w Polsce z niewiadomych przyczyn.
Podsumowując, z tym końcem to bym nie przesadzała. Będzie dobrze.
Pani Pino!
[…]Wracając do tematu edukacji, to kilka moich luźnych refleksji jest takich:
- won z tym pomysłem posyłania sześciolatków do szkół, przeszłam to na własnej skórze i nie było to nic przyjemnego
Różnica pomiędzy sytuacją jednej sześciolatki pomiędzy siedmiolatkami i całej klasy sześciolatków jest tak oczywista, że Pani argument jest nietrafiony. Niemniej zgadzam się z Panią. Co więcej proponuję znieść obowiązek szkolny. :)
- za to skrócić np. podstawówkę do pięciu klas, proszę bardzo, niech ludzie zdają maturę i w tym samym roku wyrabiają dowód
Podstawówkę skrócić do lat czterech, a gimnazjum i liceum wydłużyć do lat czterech. (Oczywiście zakładając jednolitość systemu szkolnego, co nie jest oczywiste.) Tylko po co komu dowód?
- Grześ dobrze gada, dać mu wina albo czegoś
- niech jedni się kształcą patriotycznie, drudzy kosmopolitycznie, a trzeci nijako, niech do jednych szkół przyłazi Pospieszalski i stowarzyszenie im. Piotra Skargi, a do innych Biedroń i Kampania Przeciw Homofobii, a rodzice niech decydują, co im najbardziej pasuje
- to samo w odniesieniu do tego, czy w danej szkole kłaść nacisk na biologię, matmę czy języki obce; akurat w moim liceum niczego poza humanistyką się opanować na sensownym poziomie nie dało, ale ten jeden blok był prowadzony zajebiście, a kto się nie mógł odnaleźć, ten uciekał na przykład do Staszica
I bardzo dobrze.
- wysyłać maksymalną ilość dzieciaków za różne granice, co by się otrzaskały i poznały trochę świata; jedna moja dawna koleżanka w piątej czy szóstej klasie pojechała aż na Florydę, a teraz studiuje na warszawskiej Akademii i z całą pewnością za ileś lat podwyższy i tak doskonały poziom polskiej medycyny
Wysyłanie dzieci po naukę za granicę w większości wypadków nie ma sensu. Poziom nauczania w Polsce jest wyższy. Natomiast należy studentów wysyłać na ostatni rok studiów, po „rewelacyjne” dyplomy czczone w Polsce z niewiadomych przyczyn.
Podsumowując, z tym końcem to bym nie przesadzała. Będzie dobrze.
pozdrawiam
Ja również
Jerzy Maciejowski -- 10.01.2009 - 08:06