W tym to ja się akurat z Panem zgadzam – zakazywać nie ma sensu, bo jak pójdziemy w zakazy, to skończymy w gospodarce nakazowo-rozdzielczej.
Natomiast Z. Szczęsny całkiem zasadnie wskazał moim zdaniem, że rynek pochodnych, kontraktów i całej reszty instrumentów spowodował, że masy pieniądza zostały przekierowane z tradycyjnie pojmowanego sektora produkcyjno-usługowego do sektora finansowego. Są to generatory kapitału, ale nie generatory wartości dodanej (produktowej). Sektor produkcyjno-usługowy faktycznie przestaje być atrakcyjny dla inwestorów, bo nie jest w stanie uzyskać rentowności właściwej instrumentom pochodnym. Co więcej – aby choć zbliżyć się do tej rentowności, musi albo kreatywnie księgować, albo robić myki z przenoszeniem produkcji czy co tam jeszcze się wyrabia…
I ja się zgadzam z Zbyszkiem, że sytuacja w ktorej obroty na akcjach są mniejsze niż na kontraktach na spadek/wzrost jest nienormalna. Giełda jest instrumentem wyceny przedsiębiorstw. W momencie gdy spekulacyjna gra na akcjach spółek ma na celu jedynie uzyskanie odpowiedniego trendu do zrealizowania kontraktu, traktowanie giełdy jako modelu informacyjnego traci sens. I to jest realny problem, z którym musimy się zmierzyć.
Czy ja znam rozwiązanie? Nie mam mglistego pojęcia. Wiem natomiast, że instrumenty pochodne osiągnęły taki stopień skomplikowania i oderwania od “realu”, że analitycy i dealerzy bankowi często znaja je tylko teoretycznie i nie potrafią ich prawidłowo wyceniać. Już nie mowiąć o zwyczajnych ludziach (inwestorach).
Panie Igło
W tym to ja się akurat z Panem zgadzam – zakazywać nie ma sensu, bo jak pójdziemy w zakazy, to skończymy w gospodarce nakazowo-rozdzielczej.
Natomiast Z. Szczęsny całkiem zasadnie wskazał moim zdaniem, że rynek pochodnych, kontraktów i całej reszty instrumentów spowodował, że masy pieniądza zostały przekierowane z tradycyjnie pojmowanego sektora produkcyjno-usługowego do sektora finansowego. Są to generatory kapitału, ale nie generatory wartości dodanej (produktowej). Sektor produkcyjno-usługowy faktycznie przestaje być atrakcyjny dla inwestorów, bo nie jest w stanie uzyskać rentowności właściwej instrumentom pochodnym. Co więcej – aby choć zbliżyć się do tej rentowności, musi albo kreatywnie księgować, albo robić myki z przenoszeniem produkcji czy co tam jeszcze się wyrabia…
I ja się zgadzam z Zbyszkiem, że sytuacja w ktorej obroty na akcjach są mniejsze niż na kontraktach na spadek/wzrost jest nienormalna. Giełda jest instrumentem wyceny przedsiębiorstw. W momencie gdy spekulacyjna gra na akcjach spółek ma na celu jedynie uzyskanie odpowiedniego trendu do zrealizowania kontraktu, traktowanie giełdy jako modelu informacyjnego traci sens. I to jest realny problem, z którym musimy się zmierzyć.
Czy ja znam rozwiązanie? Nie mam mglistego pojęcia. Wiem natomiast, że instrumenty pochodne osiągnęły taki stopień skomplikowania i oderwania od “realu”, że analitycy i dealerzy bankowi często znaja je tylko teoretycznie i nie potrafią ich prawidłowo wyceniać. Już nie mowiąć o zwyczajnych ludziach (inwestorach).
Pozdrawiam.
Griszeq -- 30.10.2008 - 12:07