dobrze, że to już koniec. Bo ileż tę Opatrzność można irytować? Gotowa w końcu na kawę sobie iść, w najmniej odpowiednim momencie.
Są takie dni. Ja na przykład wspominam 3 lutego 2006, jako Dzień, W Którym Nic Na Szczęście Się Nie Stało. A mógł to być prywatny koniec świata.
Żyjemy, w zasadzie, przypadkiem…
Idę do sklepu, postaram się nie rozlać oleju słonecznikowego.
W pewnym sensie
dobrze, że to już koniec. Bo ileż tę Opatrzność można irytować? Gotowa w końcu na kawę sobie iść, w najmniej odpowiednim momencie.
Są takie dni. Ja na przykład wspominam 3 lutego 2006, jako Dzień, W Którym Nic Na Szczęście Się Nie Stało. A mógł to być prywatny koniec świata.
Żyjemy, w zasadzie, przypadkiem…
Idę do sklepu, postaram się nie rozlać oleju słonecznikowego.
Pozdrawiam i gratuluję