Obejrzałem sobie wczoraj wywiad p. Durczoka z prof. Wolszczanem w TVN24 i przyznam,że nieco się zdziwiłem, podobnie chyba jak i p. Durczok. Co prawda p. Wolszczan nie kręcił, tylko wyłożył swoja koncepcję życiową w sposób bezpośredni, ale to w niczym nie zmienia sytuacji.
Oto bowiem wyszło z tej wypowiedzi ni mniej ni więcej tylko tyle, że p. Wolszczana interesuja jedynie jego cele życiowe, czyli kariera naukowa, odkrycia etc. Cała reszta jest tylko otoczka w zasadzie nie wartą wzmianki. Ot takie imponderabilia ówczesnego życia społecznego w Polsce.
Zastanawiałem sie przez chwilę nawet, czy dla osiągnięcia tego celu, w czasie, gdy był już za granicą, a zaszłyby takie okoliczności, też podpisałby umowę z jedna z tamtejszych służb o współpracy. I wyszło mi, że pewnie tak.
W związku z powyższym nie widze powodu, by dalej dyskutować o tym panu. Tyle, że pojawił się nowy typ naukowca, który po trupach, ale będzie dążył do osiągnięcia swego celu naukowego, będącego jednocześnie jego celem osobistym. Miałem nawet niejasne skojarzenia z facetami typu Mengele czy innymi eksperymentatorami niemieckimi podczas II wojny. Choć oczywiście skutki w przypadku pana W. były inne. Ale raczej tylko dlatego, że i warunki czy okoliczności jakby trochę nie takie same.
Proponuję spuścić zasłonę milczenia nad tym smutnym tematem. Tacy ludzie po prostu tak mają.
Szanowni
Obejrzałem sobie wczoraj wywiad p. Durczoka z prof. Wolszczanem w TVN24 i przyznam,że nieco się zdziwiłem, podobnie chyba jak i p. Durczok. Co prawda p. Wolszczan nie kręcił, tylko wyłożył swoja koncepcję życiową w sposób bezpośredni, ale to w niczym nie zmienia sytuacji.
Oto bowiem wyszło z tej wypowiedzi ni mniej ni więcej tylko tyle, że p. Wolszczana interesuja jedynie jego cele życiowe, czyli kariera naukowa, odkrycia etc. Cała reszta jest tylko otoczka w zasadzie nie wartą wzmianki. Ot takie imponderabilia ówczesnego życia społecznego w Polsce.
Zastanawiałem sie przez chwilę nawet, czy dla osiągnięcia tego celu, w czasie, gdy był już za granicą, a zaszłyby takie okoliczności, też podpisałby umowę z jedna z tamtejszych służb o współpracy. I wyszło mi, że pewnie tak.
W związku z powyższym nie widze powodu, by dalej dyskutować o tym panu. Tyle, że pojawił się nowy typ naukowca, który po trupach, ale będzie dążył do osiągnięcia swego celu naukowego, będącego jednocześnie jego celem osobistym. Miałem nawet niejasne skojarzenia z facetami typu Mengele czy innymi eksperymentatorami niemieckimi podczas II wojny. Choć oczywiście skutki w przypadku pana W. były inne. Ale raczej tylko dlatego, że i warunki czy okoliczności jakby trochę nie takie same.
Proponuję spuścić zasłonę milczenia nad tym smutnym tematem. Tacy ludzie po prostu tak mają.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 19.09.2008 - 11:09