Gdy działa prawo przyciągania

W wielkich marzeniach drzemie dzika siła. Podobne przyciąga podobne – głosi prawo przyciągania.

Nauczcie się nie brać.. Nie kradnij. Nie pożądaj. Nie zabijaj. Nie kłam. Nie wierz w fałszywego Boga. Nie lękaj się. Nie bądź niewolnikiem.

Kolejna cywilizacja budowana na klockach nie. Ciekawe jak długo przetrwa, skoro ludzka podświadomość nie widzi nie?

System działa niezawodnie, zgodnie z prawem przyciągania, lecz – jak każdy ślepiec – widzi fałszywe tak. Zakazy przekształcają się w podświadome nakazy: kradnij, pożądaj, zabijaj, kłam, wierz w złotego cielca, lękaj się, bądź niewolnikiem.

Obłuda jest wstrętna i odpycha. Podświadomość napełniona zakazami widzi winy i grzechy, lecz nie widzi już raju niewinności.

W wielkich pragnieniach drzemie dzika siła. Rzeka płynie do oceanu, ziemia nas przyciąga a niebo inspiruje, gdy nie ma w nim ołtarza nie.

Dziwne to wszystko. Wykoślawione w krzywym zwierciadle nie, obrazy umysłu stają się formami rzeczywistości. Przemoc zamiast mocy. Wojna zamiast pokoju. Ciemność zamiast światła. Nienawiść zamiast miłości. Lęk zamiast odwagi. Wina zamiast niewinności. Utopia zamiast raju. Szatan zamiast Boga.
W rzeczy samej, ziemia daje i niebo daje. Tak. Daje tak i nie daje nie.
Nauczcie się przyjmować ich dary.

Branie jest ważniejsze niż dawanie, gdy mają spełnić się marzenia. Sztuka przyjmowania jest bardziej pierwotna niż sztuka dawania.
Przyjmuj miłość i kochaj.
Bierz wolność i bądź wolny.
Wspieraj radość, gdzie się da.
Przyjmuj życie jak komunię.
Twórz. Błogosław. Dziękuj.

To wszystko pochodzi od Boga.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Synergie

System działa niezawodnie, zgodnie z prawem przyciągania, lecz – jak każdy ślepiec – widzi fałszywe tak. Zakazy przekształcają się w podświadome nakazy: kradnij, pożądaj, zabijaj, kłam, wierz w złotego cielca, lękaj się, bądź niewolnikiem.

Pisanie kiepsko mi wychodzi. To może cudzym obrazkiem się posłużę.

Piszesz, że “obłuda jest wstrętna i odpycha”? Zdaje się, że nie każdemu i nie każdego. Czy cóś.

Idę, bo coraz bardziej zgryźliwa się robię. Moja cierpliwość udała się chyba na niezapowiedziane wakacje.

Pozdrawiam.


Dziś na fb ktoś wrzucił coś takiego:

“Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.

Mark Twain (1835-1910)


Magia Twoje pisanie jest b. kobiece.

I piękne. Nie przesadzaj więc. Gdy sobie czytałem Twój tekst (kilka tekstów) myślałem – pióro kobiece, niedostępne dla mężczyzny. Słowa piękne docierające do wrażliwości, ktorej nie mam w sobie. Ale przecież tu, w tym tekście, widzę niuanse i cienie rzeczywistości, których nie dotykałem.

Pisałaś o ognisku i płomieniach. A ja sobie pomyślałem: ileż to razy byłem z przyjaciólmi i znajomymi na takich imprezach w plenerze – i co? I nic. Piwo i rusałki w spódniczkach wibrowały mi wówczas w mózgu. I nie dało się wówczas niczego bardziej subtelnie przeżyć. Tej całej magii ulotnej…poza pożądaniem.

A dziś? Dziś już jest odrobinę lepiej. Planuję wielkie ognisko koło domu na święto Kupały. Ano zobaczymy.

Obłuda do niektórych wręcz lgnie, jak ćma do ognia. Przecież widać takie cuda gołym okiem.

serdecznie pozdrawiam

serdecznie pozdrawiam


Pino Balsam na ciało

Jak zwykle łapiesz właściwe słowa w swoje żagle. Mnie ten cytat leży.

Zdaje się, że Ty wiesz, jak ustawić żagiel, by wiatr był pomyślny. Naucz mnie tej sztuki.

serdecznie pozdrawiam


Panie Synergio!

Synergie

W wielkich marzeniach drzemie dzika siła. Podobne przyciąga podobne – głosi prawo przyciągania.

Skąd Pan wziął takie prawo? Podobno przeciwieństwa się przyciągają…

Nauczcie się nie brać… Nie kradnij. Nie pożądaj. Nie zabijaj. Nie kłam. Nie wierz w fałszywego Boga. Nie lękaj się. Nie bądź niewolnikiem.

Kolejna cywilizacja budowana na klockach nie. Ciekawe jak długo przetrwa, skoro ludzka podświadomość nie widzi nie?

Podświadomość, to cecha bodźca. Człowiek ma nieświadomość, zaś jej badanie jest raczej słabo zaawansowane, więc wszelkie wnioski na temat jej działania są spekulacją, a nie wiedzą.

System działa niezawodnie, zgodnie z prawem przyciągania, lecz – jak każdy ślepiec – widzi fałszywe tak. Zakazy przekształcają się w podświadome nakazy: kradnij, pożądaj, zabijaj, kłam, wierz w złotego cielca, lękaj się, bądź niewolnikiem.

Gdyby miał Pan rację, to wszyscy chrześcijanie by kradli, mordowali itd. Natomiast wiemy, że nie wszyscy tak czynią. Co więcej niektórzy prominenci chrześcijańscy są gotowi nadstawiać raczej drugi policzek niż łamać przykazania. Proszę to wytłumaczyć w świetle swojej teorii.

Obłuda jest wstrętna i odpycha. Podświadomość napełniona zakazami widzi winy i grzechy, lecz nie widzi już raju niewinności.

Co to jest raj niewinności? Poczucie winy nie powoduje, że nie można dostrzec pozytywnej wersji świata. Te rzeczy nie są ze sobą powiązane relacją przyczynowo-skutkową. Brak uzasadnienia Pańskiego twierdzenia.

W wielkich pragnieniach drzemie dzika siła. Rzeka płynie do oceanu, ziemia nas przyciąga a niebo inspiruje, gdy nie ma w nim ołtarza nie.

Czy to drugie nie w ostatnim zdaniu to błąd? Czy może chodzi o ołtarz poświęcony „nie”? Trudno się rozeznać, szczególnie gdy mowa jest o ołtarzach w niebie. Normalnie ołtarze są na ziemi…

Dziwne to wszystko. Wykoślawione w krzywym zwierciadle nie obrazy umysłu stają się formami rzeczywistości.

Co to jest „nie obraz”?

Przemoc zamiast mocy.

W jaki sposób te słowa znajdują się w opozycji? Przecież moc nie wyklucza przemocy. Właśnie mając moc można stosować przemoc. Zdanie ładne, ale lekko bez sensu.

Wojna zamiast pokoju.

Jeśli się szykować to lepiej do wojny, o ile chce się mieć pokój.

Ciemność zamiast światła. Nienawiść zamiast miłości. Lęk zamiast odwagi. Wina zamiast niewinności. Utopia zamiast raju.

Raj nie jest utopią?

Szatan zamiast Boga.

To w islamie w wersji bliskowschodniej.

W rzeczy samej, ziemia daje i niebo daje. Tak. Daje tak i nie daje nie.
Nauczcie się przyjmować ich dary.

Co daje co nie daje? Bo jeśli niebo i ziemia coś dają lub nie, to trzeba użyć czasownika w liczbie mnogiej.

Branie jest ważniejsze niż dawanie, gdy mają spełnić się marzenia. Sztuka przyjmowania jest bardziej pierwotna niż sztuka dawania.

Bardzo ryzykowne stwierdzenia. Czy rabunek był wcześniej niż dar? Bez darowania nie ma przyjęcia daru!

Przyjmuj miłość i kochaj.
Bierz wolność i bądź wolny.
Wspieraj radość, gdzie się da.
Przyjmuj życie jak komunię.
Twórz. Błogosław. Dziękuj.

To wszystko pochodzi od Boga.

Jeśli wszystko pochodzi od Boga, to zło również… bardzo ciekawe poglądy, choć słabo poparte argumentami.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Krytyka popłynęła obficie.

Ale to dobrze, prawie świetnie.

Przeciwieństwa się przyciągają? Tak, owszem. Chłop lgnie do baby, baba do chłopa. No czasami pożądanie odwraca bieguny natury i chłop skłania się ku chłopu, a baba ku babie.
Proton przyciąga elektron, ale są jakieś siły w fizyce rzeczywistości, że nie może go dociągnąć do swego jądra.

W każdym razie, temat jest obszerny. Idźmy więc dalej.
Głupota przyciąga mądrość?
Miłość przyciąga nienawiść?
Pokój przyciąga wojnę?

Prawo przyciągania mówi (tu w skrócie): siej pokój, aby zbierać pokój, siej miłość, aby zbierać miłość – jakie ziarno, takie owoce.

Podświadomość obok świadomości i nadświadomości została już w miarę dobrze przebadana w psychologii transpersonalnej, która nie odrzuca a priorii ducha. Temat jak rzeka.

Oczywiście, że nie wszyscy tak czynią. Ale potrzebują wiele energii psychicznej, żeby zwalczyć negatywne programowanie podświadomości przez programy nie. Chrześcijanie mają swoje programy pozytywne: kochaj bliźniego swego jako siebie samego; kochaj Chrystusa, który jest jedną z Trzech Osób boskich. Mają spowiedź, pokutę, zadośćuczynienie, komunię świętą i inne sakramenty.

Uwaga ogólna: tekst nie jest esejem, lecz taką miniaturką. Jeżeli rozwinie się pod nim dyskusja, to pewnie znajdą się i jakieś interesujące argumenty i rozwinięcia niektórych zdań.

Tako więc serdecznie pozdrawiam


Synu :P

Babcia Pino radzi: recepta na udane życie to w młodości zajebać dużo głupot, a następnie zmądrzeć.


Pino Nu, pewnie tak babciu

Ja sługa uniżony w młodości czyniłem wiele głupot, jako rzekłaś, ale na starość nie mądrzeję – jak widać.

Pewnie Poldek ma tu zdanie odrębne.

całuski


U facetów

to inaczej działa.

Żeby nie rzec, że nie działa wcale :P

hug


Synergie przyciąga dorcię...

Jakoś nie wiedzieć czemu, tak mi się skojarzyło.
Ale też pomyślałam sobie najpierw o przeciwnych biegunach…
Cóż, tak…
Jakoś spróbowałabym to uporządkować (swoje myśli, znaczy)

Myślę, że podobieństwa się przyciągają...i dobrze! Tak, wspólne życie, sprawy wspólne, spojrzenie w tym samym kierunku ku przyszłości… Taka szara rzeczywistość podobna, deja’vu, Dzień Świstaka…
Ale i dreszczyk poznania, podążania za wzrokiem, oddechem, tokiem myślenia, dotykiem…
Piękne to i dobre.
Nie mogę jednak oprzeć się myślom, że przeciwieństwa … też się przyciągają.
I poczynając od Raju, utraconego z resztą, kiedy z powodu poczucia “smaczku” przeciwieństwa (nie wolno) utracono tenże…
aż do teraz, kiedy
—->> Zakazy przekształcają się w podświadome nakazy

To też pociąga, choć czysty umysł tego nie obejmie…
Kochaj i cierp. Historia ludzkości zna takie przypadki…


Pino A u babek działa odwrotnie?

Pójdę więc dalej: facet głupi się rodzi i jeszcze głupszy umiera, a baka nie dość, że pięknieje z kazdą chwilą, to jeszcze coraz madrzejsza. Mądra się rodzi i mądzrejsza umiera.

Dlaczego mądre babki kochają beznadziejnie głupich facetów?

No?

Całuski


dorcia blee. Kochaj i nie cierp, jak nie muisz

A Dorcia przyciaga Synergie. To działa w obie strony. Nie wiem dlaczego, ale piękne kobiety zawsze mnie pociągały. Chciałem się oddawać ich magicznemu przyciąganiu. Znaczy się, było to li tylko pożądanie, czy cusik więcej? Nie rozgryzłem tej tajemnicy.

Bo znaczy się, gdy się pojawiła miłość odwzajemniona, pociąg do innych kobiet pozostał, ale wygasło pożądanie w niego wplecione. Już się nie śliniłem na widok powabów kobiecego ciała. Pożądanie zostało rozplecione z marzeń o cudzych lub wolnych kobietach. Zaplotło się wokół miłości do kobiety, która zechciała mnie kochać. Odwzajemnione miłości też nie są sielanką ani przepustką do raju, bo ziemia nie jest rajem dla związków.

W innej notce napisałem coś takiego: przeciwieństwa rozciągają umysł i wszechświat wokół biegunów. Teraz dodam: rozciągają by miało się co przyciągać. Serce, poprzez miłość, integruje umysł i wszechświat, odnajduje szyfr jedności. Ale dlaczego czasami cierpi? W realnym życiu znajdziesz milion kombinacji i powodów cierpienia. Ale powód główny jest zawsze taki sam: przeciwieństwa się mogą przyciągać, lecz towarzyszy temu prawie zawsze opór materii. Jakiej materii? Ano różnej. Tej która wypełnia doświadczenie cieniami tęsknoty za czystym światłem obecności bożej.

Wiem, wiem – piszę metaforycznie o rzeczach, które mogą być proste w doświadczeniu zwyczajnego życia. No to niech będzie prościej.

Całuski dla Ciebie, męża i synka


Która kocha, ta kocha,

ja nie kocham :) Podziwiam, żywię ciepłe uczucia niekiedy etc. ale miłości jako takiej se nie życzę. Potwornie upierdliwe i dezorganizujące życiową logistykę :P


Pino Logistyka i logika miłości

Ano tak Skoro logistyka życiowa miałaby się zawalić a Ty pod gruzami tego zwalenia polec, to słusznie.

Miłość ma swoją logikę, ktora zazwyczaj dezorganizuje logistykę pieczołowicie dopracowaną. I co? I nic!

W zwyczajnym życiu zmieniasz logistykę, żeby przeżyć w nowym stanie.

A byłaś już przynajmniej zakochana? Albo podkochana jako ten podlotek z dziewczęcą fantazją?

I wiesz co? Przedobrzyłem z tymi chłopami.Takie są chłopy durne, że trafi się mądry rodzynek w tłumie. Ino go nie szukaj – sam się znajdzie, gdy kurant na wieży życia wybije odpowiednią porę.

Ole.
(A co znaczy :P)


Byłam,

na zabój i na śmierć. Zajebiście było, lecz cena wiedzy to za wysoka cena.

Zresztą łaskawy panie, to jest czysta chemia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Fenyloetyloamina


Pino Chemia zawsze brudna.

Biologia jest czystsza. Nie rozumiem więc tego chemicznego języka miłości. Przecież on ewidentnie biologiczny-psychiczny-i-duchowy.
Dlaczego więc mówimy o chemicznej milości? Bo fruwają feromony?

zaryzykuję :P


Nie, bo taka jest prawda,

mózg to taki organiczny automat, duchowości jest w tym o wiele mniej, niż zwykło się uważać :P


Pino Organiczny automat

Mózg to organiczny automat, który broni człowieka przed duchem i duchowością. Podoba się taka hipoteza?
JAk broni? Ano wpuszcza ino wybrane promienie boskości do ludzkiego wnętrza. Dlaczego? Ano, żeby człowiek nie umarł porażony światłością przedwieczną.

Hough.


Chyba za prosta jestem,

żeby to rozkminić... Jak dla mnie, to człowiek jest całością. I reakcje biochemiczne w mózgu, i zupełnie absurdalne skojarzenia, i zapamiętane przed laty wiersze Achmatowej i jeszcze sto tysięcy innych rzeczy.


Pino Sto tysięcy rzeczy musi się schować

przed tą jedną. Co jest tą jedną rzeczą, która zawiera wszystkie wszechświaty w sobie?

Przecież wiesz.

A człowiek jest całością dynamicznie otwartą. Czy to ważne, na co się otwierasz?
Ważne.

pozdrawiam


Bóg?

Czy miłość?


Ani Bóg, ani miłość

Piękna kobieta i muzyka.

Ale:
kształtem milości piękno jest,
dźwiękiem miłości muzyka jest.

Czyli jest dobrze.
I Bóg i miłość tu jest!

Tak.

Dzięki. Stokrotko.


Panie Synergio!

Jaki zasiew taki zbiór, to na pewno nie jest prawo przyciągania. Generalnie unikałbym tu terminu prawo, który sugeruje pewną zależność wynikającą z właściwości materii, przedmiotu prawa. Tu mamy raczej do czynienia z mądrością ludową, a nie prawem.

Odwróćmy: mądrość przyciąga głupotę, czyż nie? Nienawiść lubi wyżywać się na miłości. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny, to stara rzymska maksyma. To co Pan nazywa prawem, nim nie jest. Proponuję zacząć zajmować się meritum a nie zmieniać język.

Kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Nie jest to żadne prawo przyciągania tylko stara maksyma.

Psychologia transpersonalna być może opisuje coś takiego jak podświadomość i nadświadomość, niemniej zbadać tego nie ma jak. Badanie świadomości jest dość trudne metodologicznie. Osobą, która wprowadziła zagadnienie nieświadomości do psychologii był Zygmunt Frojd (niem. Sigmunt Freud) i proponuję przyjąć zaproponowaną przez niego nazwę. Spekulacje na temat możliwych podziałów nieświadomości proponuję wyrzucic do kosza, nie zawierają nawet źdźbła prawdy.

Dusza, to teologiczna nazwa psychiki. Psychologia nie odrzuca ducha. Natomiast wprowadzenie rozróżnienia na ducha i psychikę nie ma merytorycznego uzasadnienia.

Pozdrawiam


Pani Pino!

Teoretycznie powinna mieć Pani rację. Niestety redukcjonizm nie sprawdza się. Owszem wiele rzeczy można wyjaśnić procesami chemicznymi, zjawiskami fizycznymi czy biologicznymi. Niemniej jest pewien rodzaj zjawisk, który można wyjaśnić tylko na gruncie socjologii, a pewne są możliwe do wyjaśnienia wyłącznie za pomocą psychologii.

Zjawiskiem niemożliwym do wyjaśnienia na gruncie innym niż psychologia jest zjawisko muzułman w obozach koncentracyjnych. Nie chodzi tu o wyznawców islamu, tylko o ludzi, którzy koncentrowali się na zaspokojeniu potrzeb z pierwszych dwóch poziomów piramidy Abrahama Masloua (ang. Abraham Maslow). Przy okazji jest to dowód na ograniczenie zastosowania tejże piramidy.

Pozdrawiam


Wiem, czym są muzułmanie,

w życiu bym nie wpadła na to, że jest w tym zjawisku coś tajemniczego.

pozdrawiam


studiowałem z muzułmaninem

Tatarem Krymskim. bardzo kulturalny, niesamowicie zdolny (nauczył się polskiego w wakacje) chłopak…

Pino Pino kup se wino

:P

=moje nudne i banalne foty=


Jerzy Maciejowski Termin prawo duchowe

Termin prawo duchowe pojawia się w cyklu moich notek dość konsekwentnie. I nie zamierzam z niego rezygnować. Oczywiście nie ma tu takiego znaczenia jak w naukach przyrodniczych. Również nie odnosi się tu w żaden sposób do koncepcji praw stanowionych z filozofii i historii doktryn społeczno-politycznych państwa i prawa.

Termin prawo duchowe odnosi się do rzeczywistości duchowej. Duch nie jest tu przedmiotem naukowych badań, gdyż może być poznawany odpodmiotowo, co nie znaczy li tylko subiektywnie – również intersubiektywnie i obiektywnie. Praw duchowych nie tworzy się subiektywnie, raczej się je odkrywa, gdy duch poprzez doświadczenie duchowe w człowieku zechce odsłonić niektóre swe właściwości i jakości. Subiektywne są interpretacje tych odkryć. Na poziomie hermeneutyki ważny jest język. Ten może być zaś jak najbardziej zróżnicowany: poetycki, filozoficzny, teologiczny lub wyrażać się w formach przypowieści i mądrości ludowych. Również święte księgi wielkich religii, Biblia, Koran, Tora, Bhagawadgita opisują rzeczywistość duchową w taki sposób, że odsłaniają pewne formuły i harmonijne prawidłowości rzeczywistości duchowej jako święte prawa duchowe. Te teksty możemy oczywiście badać naukowo, ale same teksty nie są dziełem naukowców lecz mistyków, proroków, poetów – być może natchnionych przez Boga.

Co Sigmunta Freuda – jego koncepcje nieświadomości są już anachroniczne. Osobiście wolę szukać inspiracji i wiedzy psychologicznej u takich psychologów jak Jung, Maslow, czy Ken Wilber. Poza tym ja nie pisałem o nieświadomości (zbiorowej i pełnej archetypów), lecz o podświadomości, świadomości i nadświadomości, czyli troistej strukturze ja (duszy, umysłu) człowieka. Ta koncepcja starożytnej Huny zyskuje zwolna uznanie niektórych szkół psychologicznych i jest traktowana zupełnie serio. Mówimy np. o inteligencjach różnorakich. Spośród wielu koncepcji najbardziej rozpowszechniona jest taka, która wyróżnia trzy typy inteligencji: Inteligencję racjonalną, inteligencję emocjonalną i inteligencję duchową.

Jeżeli dusza to teologiczna nazwa psychiki (choć moim zdaniem to uproszczenie), to rozróżnienie na duszę i ducha ma jak najgłębszy sens. Dusza jest zakotwiczona w duchu – tu w duchu, na najgłębszym poziomie duchowości, która wszystko i wszystkich jednoczy, łączy się z innymi duszami.

Wróćmy do prawa przyciągania. Mówi ono tylko tyle: podobne przyciąga podobne. Z tego nie wynika, że przeciwieństwa się odpychają. Tu nie ma ani słowa o odpychaniu.

I jeszcze inny obrazek. Yin i Yang w wiecznym tańcu Tao przyciągają się i szukają dynamicznej harmonii w całości. W Yin jest Yang, w Yang jest Yin, lecz Tao je obejmuje i przekracza oraz integruje każdą grę tych Dwóch przeciwstawnych sił w oceanie Jedności. Co to jest? Gdzie tu miejsce na prawo przyciagania?

Duch jest Życiem. I jest oczywiste, że relacje miedzy przeciwstawnymi siłami Yin i Yang mogą wyplatać rózne (czasami zaskakujące) wzory na tkaninie rzeczywistości. Rozsądek podpowiada: chcesz mieć pokój, szykuj się do wojny lub lepiej: bądź na tyle silny, żeby twój przeciwnik nie odkrył twej słabości. Natomiast nienawiść, gdy się w to wgłębimy, owszem lubi wyżywać się na miłości, lecz ostatecznie wyżywa się na samej sobie. Mądrość nie odrzuca głupoty, gdyż wie, że głupota w niektórych swych wymiarach jest jej siostrą, a głupich trzeba przygarnąć, żeby mogli się rozwijać. Itepe, itede….tu w telegraficznym skrócie.

Jaki zasiew, taki plon – to prawo siania i zbierania. Metafory rolnicze odnoszą się do tego jak działa duch poprzez i w człowieku, ale także w naturze. Z żołedzia wyrośnie dąb a nie brzoza, kotka się okoci…dąb będzie miał żołedzie, mała kotka urośnie i też się okoci…cykl trwa, przenosi życie przez rózne formy natury i podobne przyciąga podobne: kotka nie urodzi żółędzia, dąb się nie okoci. Dwa rózne prawa duchowe splatają się w jeden większy wzór życia. Prawda, że banalne.

Czy z tego wynika, że to są wielkie bzdury? Niech Pan o tym pomyśli.

To nie jest blog poddany rygorom metodologii naukowej.

pozdrawiam


Stiopa,

samfink Ci się pojebałos :P

Żadne wino, ku…a. Przed egzaminem?!

pozdrawiam


Pino Muzułmanie

Muzułmanie wspierają się na lasce ojca Abrahama,
Jezusa uznają za proroka, lecz tylko Mahomet,
dostąpił nieba najwyższego domen,
gdy został wezwany przez Allacha,
by wyprowadzić lud z niewoli świata.

pozdrawiam


Luuudzie,

Maciejowski mówił o tych, co Borowski pisał...


Pino

wiem, ale ja ich znam bardziej z Grzesiuka :)

aha i proszę ... możesz pisać do mję jak chcesz tylko nie tak j.w. bo mi NIC-poń się przypomina ;-)

=moje nudne i banalne foty=


Obozy koncentracyjne dla muzułmanów?

O co chodzi?

W Indiach prześladowani są Chrześcijanie. W Chinach biskupi Kościoła katolickiego muszą dostać certyfikat poprawności od “komunistów” pragmatycznie zorientowanych na kapitalizm bez demokracji. W Europie wojujący ateiści najchetniej pozamykaliby wszystkei Kościoły i zamienili je w muzea, dyskoteki lub burdele.

Świat jest taki wybełtany w sosie absurdu i nietolerancji.

pozdrawiam


Docent,

nie ma sprawy :)

Synu. Przestań mieszać pojęcia. Borowski, Pożegnanie z Marią, albo wspomniany Grzesiuk i Pięć lat kacetu. Wszystko Ci się wyjaśni :)


Pani Pino!

Taka młoda a taka oczytana? Coraz bardziej mnie Pani zadziwia!

Pozdrawiam


Panie Synergio!

Ja nie odwołuję się do koncepcji Zygmunta Frojda, tylko terminologii. Pomysły z pod- i nad- świadomością mogą mnie tylko rozśmieszyć.

Jak Pan poczyta Tadeusza Borowskiego, to zrozumie Pan dlaczego Abraham Maslou się mylił. Natomiast odnośnie Karola Gustawa Junga, to mieszał on kulturę i biologię, więc trudno to rozpatrywać jako sensowną koncepcję. Kena Uilbera (rozumiem że angielsko języczny) nie znam, więc się nie będę ustosunkowywał.

Jeśli może Pan wskazać gdzie we wszechświecie istnieje duch nie będący duszą, to proszę o wskazówki. Jeżeli dla Pana duch jest tożsamy z Bogiem, to będziemy musieli zakończyć wymianę poglądów, bo mówienie czegokolwiek o Bogu, poza tym, że jest boski uważam za mówienie o czymś o czym się nie ma pojęcia.

Pozdrawiam


>Pino

Grzesiuk – Trylogia… to moja biblia :) ...

=moje nudne i banalne foty=


Jerzy Maciejowski Tadeusz Borowski

Cóż, cały wszechświat ma naturę duchową – a dusza indywidualne jest zanurzona w duchu. Spektrum ducha zawiera również to, co fizycy opisują jako materię-energię. Jak dotąd ani słowa o Bogu. Bóg stworzył świat duchowy wielopoziomowy i wielowymiarowy, gdzie materialne emanacje są najgrubszym i najmniej subtelnym poziomem spektrum ducha.

Boga nie można poznać rozumem, mimo to wolno i trzeba o nim mówić. Na sczęście nie ma takiego zakazu w ludzkich kulturach i pojawiają się Święte Pisma oraz słowa mistyków i świętych o Bogu.

To, że Pan nie wierzy w Słowo Boże objawione tak czy inaczej, to Pana problem. Nie mój! I tak oto nasza dyskusja dobiegła uroczo do swojego końca.

Tadeusza Borowskiego czytałem wiele lat temu. Tragedia Jego życia i śmierci oraz milionów innych osób wydarzyła się w realnym świecie. Myślał Pan dlaczego? Otóż, jednym z powodów był ten, że faszyści i komuniści wcześniej odrzucili Boga i w to miejsce postawili swoje złote bożki – ludzkich utopii, które trzeba wdrożyć do cywilizacji za pomocą przemocy. Cel uświęca środki.

pozdrawiam

PS. T. Borowskiego (i Stasiuka) nie zamierzam ponownie czytać. Mam inną literaturę na stole i dość mało czasu.


Pino Notka nie jest o tym

Masz ciekawą skłonność do gadania o tym, co ci pasuje do aktualnej koncepcji.

pozdrawiam


Synergie

“...faszyści i komuniści wcześniej odrzucili Boga i w to miejsce postawili swoje złote bożki – ludzkich utopii, które trzeba wdrożyć do cywilizacji za pomocą przemocy. Cel uświęca środki.”

nie negując tego co napisałeś powiem, że byli i są tacy którzy wdrażają swoje utopie za pomocą przemocy w imię Boga/religii. to nie jest problem braku Boga. to jest problem odmawiania człowieczeństwa pewnym grupom ludzi. wiadomo podczłowieka albo zwierzę zabija się bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia… cywilizacja “europejska” wyrosła w znacznej mierze na krzywdzie innych, słabszych narodów.

=moje nudne i banalne foty=


Hm,

“Tadeusza Borowskiego czytałem wiele lat temu. Tragedia Jego życia i śmierci oraz milionów innych osób wydarzyła się w realnym świecie. Myślał Pan dlaczego? Otóż, jednym z powodów był ten, że faszyści i komuniści wcześniej odrzucili Boga i w to miejsce postawili swoje złote bożki – ludzkich utopii, które trzeba wdrożyć do cywilizacji za pomocą przemocy. Cel uświęca środki.”

Akurat Borowski to miał inny pogląd, on uważał, że de facto historia świata to historia holocaustów różnych.

I że cała kultura to zagadywanie tego.

Że i ten Holocaust którego był świadkiem zagadają później.

Poeci, pisarze, artyści.

Wymyślą kulturę, religię, Boga…

Zresztś sam Borowski napisał:

“NIkt o nas wiedzieć nic nie będzie.Zakrzyczą nas poeci, adwokaci, filozofowie, księża. Stworzą piękno, dobro i prawdę. Stworzą religię.”

I to wcale nie było w kontekście pozytywnym napisane, raczej uważał to on wszystko za pozór, który ma przysłaniać cierpienie innych.

Pozdrawiam i spadam do pracy.

P.S. Ostatnio sobie ponownie rzeczy rózne Marii Janion czytam, więc w klimatach “muzłmanów” i Borowskiego jakoś tam na bieżąco jestem, bo akurat na to się natykam co krok.

Cytat z Borowskiego jest za “Niesamowitą Słowiańszczyzną” Marii Janion właśnie.


docent Stopczyk... Krzywda słabszych

Od czasów Kaina i Abla niewielu ludzi rozumie Boga. Dla mas tworzy się Boga i religię na obraz i podobieństwo ludzkich wyobrażeń i potrzeb. To odwrócenie porządku iście szatańskie. To prawda w imię Boga/religii zabijano, urządzano pogromy, rozpalano stosy, ekskomunikowano, pozbawiano praw do życia i do godności…to wszystko prawda. Proces wykorzystywania idei Boga jako poręcznego narzędzia usprawiedliwiającego naszą przemoc wcale się nie zakończył w ludzkiej historii. Być może będzie trwał aż do jej końca. Z drugiej strony i na szczęście pojawiają się na świecie ludzie tacy jak Święty Franciszek czy Matka Teresa z Kalkuty. O czym oni zaświadczają? Ano o tym, że życie bez przemocy jest możliwe, twarde, nagie, na marginesie, lecz możliwe.

Osobiście jestem dość daleko od gloryfikowania wyznawców różnych religii – nie tylko, że nie są doskonali, to często jeszcze przeżarci rakiem hipokryzji.

Ale to nie oznacza, że mam być ślepy na wyższe wartości duchowe.

pozdrawiam


grześ Ja się nie zgadzam z Borowskim - po prostu

To prawda bowiem, że:

de facto historia świata to historia holocaustów różnych.

z tym zastrzeżeniem, że nie tylko. Doświadczenia ludzkich żywotów obejmują również piękno, miłość, szczęście, współczucie, bezinteresowną pomoc…To też jest i żadna indywidualna tragedia nie i cierpienie nie ma prawa zamalowywać poprzez generalizację własnych poglądów wszystkich barw świata czarnym kolorem.

“NIkt o nas wiedzieć nic nie będzie.Zakrzyczą nas poeci, adwokaci, filozofowie, księża. Stworzą piękno, dobro i prawdę. Stworzą religię.”

I to wcale nie było w kontekście pozytywnym napisane, raczej uważał to on wszystko za pozór, który ma przysłaniać cierpienie innych.

A jednak wciąż pamiętamy o tym ostatnim Holokauście. Prawda, że pojawiają się ostatnio hedonistyczni krzykacze, którym nie na rękę pamięć o tamtych zdarzeniach. Najchętniej zakopaliby ten grób ludzkości w zbiorowej niepamięci.

Borowski się jednak myli. Prawda, dobro i piękno – właśnie te idee mogą nas chronić przed kolejną apokalipsą. Czy nas ochronią dostatecznie? Pewnie nie.

Dziękuję za wpis.

i pozdrawiam


Synergie

ależ ja się zgadzam. chodzi mi o to że niegodziwości można popełniać zarówno w imię walki z religią, jak i w imię religii.

nie ma takiego wyznania/religii (a na pewno z tych “większych”) w imię której nie popełniono by mniejszych lub większych niegodziwości. często winny jest “czynnik ludzki” jako najsłabsze ogniwo, ale są religie które wprost nagradzają przemoc, albo w najlepszym razie ją usprawiedliwiają.

a do wymienionych przez Ciebie ja bym jeszcze “dorzucił” Gandhiego ;)

=moje nudne i banalne foty=


Synergie

Oderwałam się na chwilę od lektury, przeczytałam gadułę pod tym tekstem i postanowiłam napisać o tym, co przyszło mi do pustego.

Trochę to będzie chaotyczne, ale niech tam. :)

Czytając Twoją rozmowę z panem Maciejowskim miałam wrażenie, jakby powróciła wojna między Freudem a Jungiem (nawet jeśli pan Maciejowski zarzeka się, że ma Freuda w nosie :)
Freud czy Janet jakoś nigdy mi nie leżeli. Do tej pory nie mogę dojść do rozumu, jak można każde doświadczenie zmysłowe czy duchowe, którego się nie rozumie, po prostu zakwalifikować jako psychopatologię. I cześć!
Jung jakoś sam i bez przymusu wpłynął do mojego rozumu, choć próby zrozumienia jego przesłania nie były łatwe. Paradoksalnie, utorował sobie szeroką drogę dopiero wtedy, kiedy czytałam “Tao fizyki” Capry. :)

Teraz tak…
Jasne, że istnieją tysiące przykładów na to, że doświadczenia i potrzeby w piramidzie Maslowa niekoniecznie przeskakują w z jednego poziomu na drugi od najniższego poczynając i że dokonuje się to to stopniowo. (Nie wiem czy dobrze zajarzyłam – to do tego był tu komuś potrzebny Borowski?) Ale czy te przykłady zaprzeczają doświadczeniom szczytowym (tzw. peak experiences )? Raczej nie. Zresztą te właśnie doświadczenia legły u podstaw psychologii transpersonalnej, która jakoś inaczej się wtedy nazywała. Niestety nie pomnę jak.

Bredząc dalej…
Twoja wymiana zdań ze Stopczykiem, a w szczególności komentarz o krzywdzie słabszych, wywołały mojego starego “upiora” :) w postaci huxleyowskiego podziału religii na “egzoteryczną” i “ezoteryczną”.
To pierwsze to ostoja płytkich rytuałów i populizmu, na straży których stoją wszelkie kościoły uwypuklając przede wszystkim różnice doktrynalne, co prowadzi do wiecznych waśni i wojen religijnych.
To drugie to dotarcie do Najwyższej Rzeczywistości, duchowego połączenia z Bogiem/Absolutem, co przejawia się w doświadczeniach mistycznych. Te ostatnie, jeśli odrzucić różnice religijnego opisu językowego jako swoistego “opakowania”, są praktycznie takie same wszędzie i u wszystkich, którzy takiego przeżycia doświadczyli.
To powyższe (o Huxleyu) łączy mi się w jakiś przedziwny sposób z kościelnymi wrzaskami przeciwko Jungowi. Nigdy ich nie potrafiłam zrozumieć.
A przecież to on pierwszy wskazał na istnienie w ludzkiej psychice ponadindywidualnych jej obszarów, które wspólne są dla całego rodzaju homo sapiens sapiens. Aby zaś podkreślić znaczenie tego obszaru dla duchowego rozwoju człowieka nazwał go jaźnią (mam nadzieję, że niczego nie popieprzyłam :), za której wzorcową realizację uznał nie żadnego byle-ktosia tylko Jezusa… Czyżby huxleyowski podział religii znajdował w ten sposób swoje uzasadnienie? Dziwność.

Zataczając koło…
Czytając słowa tych ludzi, których wymieniłam, miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy oni duszą się w newtonowsko-kartezjańskim gorsecie opisu rzeczywistości i pragną zmienić stary paradygmat na coś organicznego, holistycznego, coś co połączyłoby w końcu w nierozerwalną całość pozorny dualizm materii i ducha. (W końcu – wszystko jest energią. :)
Póki co, to droga przez mękę. Ale posuwa się choć malutkimi krokami. Cały czas do przodu.

A teraz wracam do książki.
Nie uwierzysz. :) Czytam “Poza mózg” Grafa. Ponoć to jeden z transpersonalnych klasyków, czy cóś. :)

Pozdrawki.


Magia Bardzo interesujący komentarz

Odpowiem jutro, bo mamy gości w naszym domostwie wiejskim.

serdecznie pozdrawiam


docent Stopczyk... Gandhi, Maksymilian Kolbe

Litania świętych jest długa…tylko mało nasladowców.

serdecznie pozdrawiam

PS. Wracam do gości, bo wypada wypić lampkę wina i pogadać.


Panie Synergio!

Porównywanie Mahatmy Gandiego i tego antysemity ojca Maksymiliana Kolbe, to lekkie przegięcie. Śmierć jest śmiercią, ale oprócz tego poprzedzało ją życie, a życie tych ludzi jest nie porównywalne.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Nie stosowanie przemocy - ahinsa

Maksymilian Kolbe w swojej publicystyce zamieszczanej w “Małym Dzienniku” i “Rycerzu Niepokalanej” podzielał i dawał wyraz popularnemu w latach 20. i 30. XX wieku przekonaniu o kierowanym przez żydów (wyznawców judaizmu) spisku masońskim, wymierzonym przeciwko narodom chrześcijańskim, a zwłaszcza przeciwko Kościołowi katolickiemu. Masoneria i Żydzi, zdaniem Maksymiliana Kolbego, poprzez wydawaną przez siebie prasę szerzyli zepsucie moralne po to, aby zniszczyć “prawdziwą wiarę”.

Publicystyka Kolbego i wydawana w kierowanej przez niego prasie była od początku krytykowana przez różne środowiska jako antysemicka. Krytyka ta nasiliła się podczas procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego i trwa do dziś. Przypomniano teksty, mogące świadczyć o wrogości franciszkanina wobec Żydów, powtarzające antysemickie slogany. Zdaniem krytyków współbrzmiały one z propagandą nazistowską i, rozkrzewiając antyżydowskie uprzedzenia, stały się jedną z przyczyn biernego stosunku części Polaków wobec Holocaustu. Zwolennicy Maksymiliana Kolbego uważają, że w swych publikacjach zwracał on uwagę na potrzebę nie stosowania przemocy fizycznej w stosunku do Żydów.

Życie tych ludzi jest porównywalne, acz tak indywidualnie różne, że niepowtarzalne. Gdybym był krytykiem Mahatmy Gandhiego znalazłbym kilka grzeszków i błędów w Jego życiu, które były prostą konsekwencją jego działań i poglądów politycznych. Na drodze polityki zawsze bowiem pojawia się akcja i aktywność, która generuje po stronie przeciwnej reakcję i opór. Gdy już o coś walczysz, nawet nie stosując przemocy i nawet dla najszlachetniejszych ideałów, znajdą się tacy, po drugiej stronie barykady, którym to przyniesie wymierne szkody. Gdyby nie Gandhi, Indie po II Wojnie Światowej też byłyby wolne, ale do niepodległości doszłyby na drodze, która pochłonęła więcej ofiar.Taka spekulacja historii alternatywnej to dobre ćwiczenie szarych komórek.

Gandhi jest jednak przede wszystkim symbolem niepodległych Indii i ruchu wyzwolenia opartego na niestosowaniu przemocy i samodyscyplinie duchowej (ahinsa).

Kolbe, numer więźnia 16670 w Auschwitz, ocalił od smierci tylko jednego więźnia, Franciszka Gajowniczka. I odważył się krytykować Żydów i Masonów – naruszając najświętsze tabu świętych krów dla niektórych bezkrytycznie patrzących na historię i jej złozoność. Tak, popełnił grzech śmiertelny i niewybaczalny, za który powinien zostać skazany na wieczne potępienie i piekło. Ciekawe jak Gandhi zorganizowałby ruch oporu Palestyńczyków przeciw Żydom we współczesnym Izraelu. Miałby wogóle jakąś szansę na sukces?

Powtórzę: litania świętych w różnych religiach i kulturach jest długa. Świętość nie jest niepokalana i zawsze trudna, konfrontowana z niepowtarzalnymi warunkami historii i przeciwnościami losu.

Jakże łatwe jest osądzanie cudzego życia, prawda?

pozdrawiam


Magia. Spektrum świadomości

wywołały mojego starego “upiora” :) w postaci huxleyowskiego podziału religii na “egzoteryczną” i “ezoteryczną”.

Moje aktualne podejście do tej kwestii jest następujące: huxleyowski podział religii na egzoteryczną i ezoteryczną to przydatne narzędzie poznawcze dla indywidualistów, którzy wybierają samoświadomie poszukiwanie drogi do zjednoczenia z Bogiem (lub oświecenia). Współczesny mistyk może odwoływać się do symboli wielu religii i to go różni od mistyka z wieków średnich. Chociaż i wówczas pojawiali się np. mistrzowie sufizmu, którzy potrafili przekroczyć islamski kanon egzoterycznych prawd wiary proroka Mahometa i Koranu.

Są też niebezpieczeństwa i pułapki ezoterycznej religijności – bo można łatwo przegiąć i stoczyć się w stronę płycizn duchowych New Age. Wówczas, zamiast autentycznych doświadczeń duchowych i mistycznej syntezy ponad-egzoterycznej, będziemy z fragmentów różnych religii budować własną indywidualną religię egzoterycznych przekonań i wierzeń. Taki wybełtany kogel mogel ze składników różnych przekonań religijnych i kulturowych, ktore nam akurat pasują do światopoglądu lub się podobają. Czy ma to coś wspólnego z autentyczną duchowością, która jest bardziej kwestią doświadczenia i wędrówką po spektrum świadomości, niż określonych rytuałów, wierzeń i symboli? Raczej niewiele. (Tak w pigułce, bo znów temat rzeka).

[Jung] za wzorcową realizację [pełni jaźni] uznał nie żadnego byle-ktosia tylko Jezusa… Czyżby huxleyowski podział religii znajdował w ten sposób swoje uzasadnienie? Dziwność.

Jung nie budzi aktualnie już takich kontrowersji w kręgach kościelnych. Jezuici wydają jego prace psychologiczne i wdrażają nawet niektóre pomysły pedagogiki jungowskiej w szkolnictwie. Świat cały czas się zmienia a wraz z tymi zmianami ewoulują nasze przekonania budowane na rzetelnym fundamencie wiedzy. Junga nie warto odrzucać, warto go przekroczyć np. tak jak uczynił to Ken Wilber, współczesny psycholog i filozof amerykański. (przekroczyć w kierunku większej syntezy można tylko w ten sposób, że poznamy gruntownie obszar wiedzy, który chcemy przekroczyć i inne obszary wiedzy, ktore chcemy zsyntetyzować w większą, bardziej uniwersalną całość).

A teraz taka refleksja ogólna. Uświadomiłem sobie właśnie, że przybliżone i skrotowe omówienie wszystkich zagadnień poruszonych przez Ciebie zajęłoby circa jakieś 5 stron w znormalizowanym wordzie. Nigdy nie napisałem takiej długiej notki na żadnym blogu. I dlatego.
Zapytam: a na kogo, jak nie na Jezusa, mógł wskazać Jung? Czy to takie dziwne, że ludzka świadomość ma swoją wielopiętrową strukturę i znajduje się w niej również takie piętro nieświadome (dla większości), gdzie się wszyscy łączymy poprzez wspólne archetypy (i nie tylko)? Po Jungu dziwne powinno być raczej to, że uznaemy wciąż ten pogląd za dziwny. Stare przekonania i przesądy mają jednakowoż wielką żywotność i nie schodzą bez walki ze sceny.

miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy oni duszą się w newtonowsko-kartezjańskim gorsecie opisu rzeczywistości i pragną zmienić stary paradygmat na coś organicznego, holistycznego, coś co połączyłoby w końcu w nierozerwalną całość pozorny dualizm materii i ducha. (W końcu – wszystko jest energią. :)
Póki co, to droga przez mękę. Ale posuwa się choć malutkimi krokami. Cały czas do przodu.

Gorset k-n jest już dziurawy i wytarty od archaiczności. Nowy paradygmat holistyczny i niedualny w zasadzie się narodził w naszej kulturze. Póki co, to taki niemowlaczek, ktory musi urosnąć, żeby rozpocząć samodzielne życie. Ale skoro staruszek kartezańsko-newtonowski niedługo przejdzie na emeryturę, więc być może umiarkowany optymizm nie jest bezpodstawny. Kuhn wyraźnie zauważył, że stare paradygmaty umierają razem ze śmiercią swoich wyznawców (naukowców) i to tylko wówczas, gdy nowe teorie naukowe znajdą swoich żywotnych wyznawców (naukowców), którzy staną na czele establishmentu akademickiej nauki. Czyli znowu, suma sumarum, polityka i jej narzędzie władza, się kłania.

serdecznie pozdrawiam


Panie Synergio!

Jeśli można spytać, jak się mają jungowskie pomysły do rozwoju jednostki? Jak się kształtuje moralność w oparciu o przytaczaną przez Pana teorię? Jak dotychczas nie zetknąłem się ze znaną teorią, która by to zagadnienie wyjaśniała w sposób zadowalający. Jak człowiek uczy się emocji zgodnie z teorią Karola Gustawa Junga? Czym nauka moralności i emocji różni się od przyswajania wiedzy o moralności i emocjach?

Kościół katolicki nie jest dla mnie autorytetem w sprawach Boga, a co dopiero psychologii. Jezuici mogą wydawać nawet Dżona Uotsona (ang. John Watson) i nie stanie się on przez to bardziej uniwersalny.

Pozdrawiam lekko ubawiony :)


Synergie

Synergie

Zapytam: a na kogo, jak nie na Jezusa, mógł wskazać Jung? Czy to takie dziwne, że ludzka świadomość ma swoją wielopiętrową strukturę i znajduje się w niej również takie piętro nieświadome (dla większości), gdzie się wszyscy łączymy poprzez wspólne archetypy (i nie tylko)? Po Jungu dziwne powinno być raczej to, że uznaemy wciąż ten pogląd za dziwny. Stare przekonania i przesądy mają jednakowoż wielką żywotność i nie schodzą bez walki ze sceny.

Pięknie to napisałeś trafiając w sedno. Wilbera jeszcze nie czytałam. Słyszałam tylko, że on i Grof to jedna szkoła jeśli chodzi o psychologię transpersonalną. W “Poza mózg” jest też mnóstwo odniesień do Junga i, jak to nazywasz, “przekraczania Junga”.

Krytyka Junga się nie skończyła. Przynajmniej w niektórych kręgach. Artykuł, który czytałam kilka lat temu (dwa?, może trzy? – nie więcej), był dość... przerażający. Autor, z pewnością ksiądz, oparł się przede wszystkim na pracach Richarda Nolla. Co dziwne (dla mnie), nie zapamiętałam nic z samego dowodzenia dlaczego “Jung jest zły” oraz “antychrześcijański”, za to w pamięci ostały mi się jakieś zbitki słowne typu: satanistyczny psychoanalityk, popularyzator astrologii, neopogański okultysta, kochanek wielu kobiet, aryjski wyznawca kultu słonecznego. Mniejsza…

Kiedy piszesz, że prace Junga wzięli na warsztat jezuici, to coś mnie w środku mrozi. Nie wiem, nie potrafię tego w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć ale ten zakon wzbudza we mnie niepokój. Być może dlatego, że pamiętam ich nieustanne dążenie do bycia tam gdzie rodzi się i jest władza, Święte Oficjum, escobarowe “cel uświęca środki”, czy też wytyczne Loyoli o tym, że nawet kiedy ty sam widzisz “białe” a kościelna władza powie “czarne”, to masz w to uwierzyć, przyjąć za pewnik i basta!

Tak, masz rację. Po drugiej stronie jest totalna płytkość duchowa New Age, która też czerpie pełnymi garściami z prac Junga, zamieniając wartościowe myśli w dętą i strasznie wygodną ideologię. Zresztą, jeśli chodzi o te prądy, to moje osobiste zdanie jest takie, że New Age się nie tworzy. New Age jest tworzone, z pełną premedytacją i w ściśle określonym celu. To właśnie miałam z tyłu głowy kiedy wywnętrzałam się pod tekstem Nurniflowenoli
Z prac Junga czerpią też wybiórczo, jak ich nazywam, “kosiarze umysłów”, czyli specjaliści od NLP.

Teraz Ty piszesz o wprzęgnięciu jungowskich elementów do pedagogiki jezuickiej.

Dla mnie, mówiąc wprost, to jakiś koszmar. Koszmar, który świadczy też o sile przekazu Junga, który wykorzystany fragmentarycznie i jako fragment tej czy innej ideologii może mieć niewyobrażalne skutki.
Kurde, sam Jung twierdził, że wręcz nie wolno dotykać nieświadomości dziecka i nie wolno go wychowywać (w sensie sterowania jego psychiką czy też, w łagodniejszej formie, – kierowania jego psychiki na określone, pożądane przez wychowawcę i/lub nauczyciela tory) zanim nie ukształtuje się jego osobowość.
Mówił: “kto chce wychowywać niech się najpierw sam wychowa“…

Wiesz co? Przestraszyłeś mnie.


Hm,

“ I odważył się krytykować Żydów i Masonów – naruszając najświętsze tabu świętych krów dla niektórych bezkrytycznie patrzących na historię i jej złozoność.”

Niechęć, uprzedzenia, nienawiść, kierowanie się stereotypami negatywnymi, wykluczanie ze społeczności, odmawianie praw, zwalczanie itd to krytyka jest?

To wychodzi że i naziści Żydów krytykowali, tylko krytyke posunęli dalej, znaczy niektóre rozwiązania, które i w Polsce postulowano wcielali w życie np. takimi ustawami norymberskimi.

I co ma do tego złożoność historii?

tak wszystko można tłumaczyć...

“Tak, popełnił grzech śmiertelny i niewybaczalny, za który powinien zostać skazany na wieczne potępienie i piekło. “

demagogia i jesteś na tyle inteligentny że o tym wiesz.

“Ciekawe jak Gandhi zorganizowałby ruch oporu Palestyńczyków przeciw Żydom we współczesnym Izraelu. Miałby wogóle jakąś szansę na sukces?”

Demagogia i ahistoryczne podejście do rzeczy.

Co ma jedno do drugiego?


Panie Jerzy

Pardą, że się wtrącę.

Jak człowiek uczy się emocji zgodnie z teorią Karola Gustawa Junga?

Być może się nie znam ale, jak na mój gust emocji nie można się nauczyć.
Można nauczyć się jak nimi sterować, można zmienić wektor emocji w odpowiedzi na ten sam bodziec, na przykład.
Ale nauczyć się emocji? No nie wiem…
A może po prostu czegoś w tym zdaniu nie złapałam?


Jerzy Maciejowski

Psychoanaliza jungowska nie jest wyłącznie psychologią badającą obszary nieświadome w człowieku, lecz także wypróbowanym zestawem postępowania specjalisty (psychoanalityka) w kierunku zmiany osobowości pacjenta. Dysponuje zweryfikowaną metodą wpływania na nieświadomość i poruszenia sił w niej drzemiących w kierunku uwolnienia do światła świadomości archetypów i symboli. Pacjent i psychoanalityk, w gruncie rzeczy nie wiedzą, co może się objawić i zamanifestować w świadomości na skutek oddziaływania na nieświadomość.
Credo pedagogiki psychoanalitycznej można zaś wyłożyć tak : stań się tym, kim jesteś.

Nauczyciel powinien starać się pomóc w tym samopoznaniu i samo-narodzinach uczniowi. Nasza osobowość zapuszcza korzenie w najgłębszych pokładach nieświadomości zbiorowej, więc każdy zabieg dydaktyczno-wychowawczy nakierowany na ten obszar psyche niesie ze sobą przynajmniej dwa niebezpieczeństwa:
1. wydobycia na światło dzienne treści ukrytych w nieświadomości, niekiedy mrocznych i wstydliwych skłonności, zdeformowanych przez strukturę cienia odsłanianych symboli oraz archetypów,
2. możliwość manipulacji przez nauczyciela tymi wydobytymi i wprowadzonymi do świadomości archetypami.

Pedagogika jungowska powstaje jakby wbrew woli mistrza. Jung w eseju „O rozwoju osobowości” poświęconym problemowi wychowania dzieci i młodzieży, ostrzega przed nadmiernym i topornym wpływem dorosłego na obszary nieświadomości dziecka. Pisze m.in. to:

Problem wychowania w ogólności charakteryzuje się jednostronnym zainteresowaniem dzieckiem, które ma być wychowane, i równie jednostronnym brakiem zainteresowania wychowaniem dorosłego wychowawcy.

Czyli -zdaniem Junga –osobowość powinna się najpierw rozwinąć na poziomie ego i persony, zanim będzie można ją poddać głębszemu wychowaniu na poziomie duszy, nieświadomości indywidualnej i zbiorowej.
Jung uważa, że samo dziecko musi odkryć własne przeznaczenie: kim chcę być? (lekarzem, pilotem, strażakiem) i zainicjować we własnej przestrzeni rozmowę z daimonionem, gdyż nauczyciel i szkoła nie może firmować i afirmować przeznaczenia każdego dziecka. Co więc może szkoła? Co może cały system pedagogiczny zrobić dla wychowania dzieci? Ano może jedno: najpierw popracować nad jakością i klasą wychowawców, żeby byli samoświadomymi i w pełni rozwiniętymi duchowo ludźmi, a nie wyłącznie manipulatorami po kursach niedzielnej psychologii behawioralnej, wyposażonymi w narzędzia stosowania kar i nagród.

To w skrócie tyle. Lecz aby było łatwiej Panu czytać ze zrozumieniem dołączyłem w tabelce małą informację:

Struktura osobowości wg Junga
W jungowskim myśleniu o psyche zdaje się przeważać perspektywa systemowa. Jung pisze o niej jako o względnie zamkniętym systemie samoregulującym, który składa się z kilku zasadniczych podsystemów. Tymi podsystemami są z jednej strony sfera świadomości i nieświadomości, w ramach zaś innego podziału z hierarchicznie uporządkowanych podsystemów:
1. ego/ja – adaptującego psyche do środowiska zewnętrznego
2. persony – odpowiedzialnej za adaptację jednostki do rzeczywistości społecznej
3. duszy – wspomnianej wyżej funkcji adaptującej do rzeczywistości wewnętrznej podmiotu, dzieli się ona na 2 rodzaje: Anima(kobieca strona męskiej psychiki) i Animus(męski archetyp kobiecej psychiki). Dusza jest przeciwieństwem i dopełnieniem persony.
4. nieświadomości indywidualnej – zawierającej materiał oderwany od pola świadomości jednostki oraz
5. nieświadomości zbiorowej – czyli obszaru nieświadomego, wspólnego całemu rodzajowi ludzkiemu.

Zadał Pan zbyt wiele pytań, żeby można było na nie wszystkie odpowiedzieć tak natychmiast.

Co do Kościoła katolickiego to ma Pan prawo do wygłaszania swojej opinii. To już nie moja sprawa.

pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

Psychoanaliza jungowska nie jest wyłącznie psychologią badającą obszary nieświadome w człowieku, lecz także wypróbowanym zestawem postępowania specjalisty (psychoanalityka) w kierunku zmiany osobowości pacjenta. Dysponuje zweryfikowaną metodą wpływania na nieświadomość i poruszenia sił w niej drzemiących w kierunku uwolnienia do światła świadomości archetypów i symboli. Pacjent i psychoanalityk, w gruncie rzeczy nie wiedzą, co może się objawić i zamanifestować w świadomości na skutek oddziaływania na nieświadomość.
Credo pedagogiki psychoanalitycznej można zaś wyłożyć tak : stań się tym, kim jesteś.

Nauczyciel powinien starać się pomóc w tym samopoznaniu i samo-narodzinach uczniowi. Nasza osobowość zapuszcza korzenie w najgłębszych pokładach nieświadomości zbiorowej, więc każdy zabieg dydaktyczno-wychowawczy nakierowany na ten obszar psyche niesie ze sobą przynajmniej dwa niebezpieczeństwa:
1. wydobycia na światło dzienne treści ukrytych w nieświadomości, niekiedy mrocznych i wstydliwych skłonności, zdeformowanych przez strukturę cienia odsłanianych symboli oraz archetypów,
2. możliwość manipulacji przez nauczyciela tymi wydobytymi i wprowadzonymi do świadomości archetypami.

Pedagogika jungowska powstaje jakby wbrew woli mistrza. Jung w eseju „O rozwoju osobowości” poświęconym problemowi wychowania dzieci i młodzieży, ostrzega przed nadmiernym i topornym wpływem dorosłego na obszary nieświadomości dziecka. Pisze m.in. to:

Problem wychowania w ogólności charakteryzuje się jednostronnym zainteresowaniem dzieckiem, które ma być wychowane, i równie jednostronnym brakiem zainteresowania wychowaniem dorosłego wychowawcy.

Czyli -zdaniem Junga –osobowość powinna się najpierw rozwinąć na poziomie ego i persony, zanim będzie można ją poddać głębszemu wychowaniu na poziomie duszy, nieświadomości indywidualnej i zbiorowej.
Jung uważa, że samo dziecko musi odkryć własne przeznaczenie: kim chcę być? (lekarzem, pilotem, strażakiem) i zainicjować we własnej przestrzeni rozmowę z daimonionem, gdyż nauczyciel i szkoła nie może firmować i afirmować przeznaczenia każdego dziecka. Co więc może szkoła? Co może cały system pedagogiczny zrobić dla wychowania dzieci? Ano może jedno: najpierw popracować nad jakością i klasą wychowawców, żeby byli samoświadomymi i w pełni rozwiniętymi duchowo ludźmi, a nie wyłącznie manipulatorami po kursach niedzielnej psychologii behawioralnej, wyposażonymi w narzędzia stosowania kar i nagród.

To w skrócie tyle. Lecz aby było łatwiej Panu czytać ze zrozumieniem dołączyłem w tabelce małą informację:

Struktura osobowości wg Junga
W jungowskim myśleniu o psyche zdaje się przeważać perspektywa systemowa. Jung pisze o niej jako o względnie zamkniętym systemie samoregulującym, który składa się z kilku zasadniczych podsystemów. Tymi podsystemami są z jednej strony sfera świadomości i nieświadomości, w ramach zaś innego podziału z hierarchicznie uporządkowanych podsystemów:
1. ego/ja – adaptującego psyche do środowiska zewnętrznego
2. persony – odpowiedzialnej za adaptację jednostki do rzeczywistości społecznej
3. duszy – wspomnianej wyżej funkcji adaptującej do rzeczywistości wewnętrznej podmiotu, dzieli się ona na 2 rodzaje: Anima(kobieca strona męskiej psychiki) i Animus(męski archetyp kobiecej psychiki). Dusza jest przeciwieństwem i dopełnieniem persony.
4. nieświadomości indywidualnej – zawierającej materiał oderwany od pola świadomości jednostki oraz
5. nieświadomości zbiorowej – czyli obszaru nieświadomego, wspólnego całemu rodzajowi ludzkiemu.

Zadał Pan zbyt wiele pytań, żeby można było na nie wszystkie odpowiedzieć tak natychmiast.

Co do Kościoła katolickiego to ma Pan prawo do wygłaszania swojej opinii. To już nie moja sprawa.

pozdrawiam


Magia Dziwne, odpowiedziałem Maciejowskiemu, teraz czytam Ciebie

Gdybym najpierw przeczytał Ciebie, nie musiałbym odpowiadać w ten sposób, w jaki to uczyniłem. Poszedłbym bardziej w stronę etyki.

Czyli krótko mówiąc: tak to niebezpieczny kierunek pedagogiki, ale być może i obiecujący. Warunek: “oświecony” nauczyciel i zdrowy na duszy lekarz dusz, musiałby być jednak spełniony; i drugi warunek – taka edukacja psychoanalityczna moglaby się zaczynać gdzieś w okresie studiów wyższych, i absolutnie nie wcześniej. Wcześniej nauczyciele i wychowawcy powinni pracować na poziomie ego/ja i persony. Trzeba wzmoćnić i uzdrowić w wychowywanym dziecku te struktury osobowości, żeby sięgnąć głebiej w nieświadomość.

I wiesz co? Nie wyobrażam sobie tego nijak, bo cały system edukacyjny i szkolny jest chory, a nauczyciel w tym sytemie to jedno z najsłabszych ogniw.

A co do pozostałych kwestii pełna zgoda. I to dopiero jest dziwne.

serdecznie pozdrawiam


Magia Poza mózg

Miałem kiedyś egzemplarz ksiązki Stanisława Grofa “Poza mózg” w domowej biblioteczce. Poszedłem go szukać, a tu nic – przepadł jak kamień w wodę. Czytałem dawno. Co się stało? Chciałem wrócić do tej ksiązki i ją jeszcze raz przejrzeć, żeby nawiązać do tego wątku naszej rozmowy. Przypomniałem sobie w końcu. Kiedyś pożyczyłem kilka swietnych książek jednej dziewczynie. To ona jest jedną z tych studni, w których utonął Graf.

ciepło pozdrawiam


Grześ

To wychodzi że i naziści Żydów krytykowali, tylko krytyke posunęli dalej, znaczy niektóre rozwiązania, które i w Polsce postulowano wcielali w życie np. takimi ustawami norymberskimi.

Nie naziści Żydów mordowali w okrutny sposob, podobnie jak Polaków, Romów, Rosjan. A ja po prostu nie cierpię historii jako czarno-białej pogadanki moralizatorskiej dla naiwnych tumanów, którym się kit ideologiczny wciska.

Niechęć, uprzedzenia, nienawiść, kierowanie się stereotypami negatywnymi, wykluczanie ze społeczności, odmawianie praw, zwalczanie itd to krytyka jest?

No właśnie. Palestyńczycy za wielkim murem, traktowani w Izraelu jako podludzie…Co to przypomina? Nie, Oni tylko się bronią przed zgrają terrorystów o instynktach podludzkich….

pozdrawiam


Synergie

Czyli krótko mówiąc: tak to niebezpieczny kierunek pedagogiki, ale być może i obiecujący. [...]taka edukacja psychoanalityczna moglaby się zaczynać gdzieś w okresie studiów wyższych, i absolutnie nie wcześniej. [...]
I wiesz co? Nie wyobrażam sobie tego nijak, bo cały system edukacyjny i szkolny jest chory, a nauczyciel w tym sytemie to jedno z najsłabszych ogniw.

I tego właśnie najbardziej się boję.

Że “wychowawcy” (w tym jezuiccy) pominą ostrzeżenia Junga, że będą sterować a nie pomagać i będą to robić dużo wcześniej niż na poziomie akademickim. Nawet nie złej woli tylko z powodu dokładnie wybranych treści, których ich samych się “nauczy”.

Wiem o czym piszę. Obserwuję, jak przez lata zmienia się program studiów, które sama kiedyś skończyłam (nie pytaj). Jak tenże dryfuje w stronę ideologicznego bełkotu (choć może wydawać się to nieprawdopodobne po “odzyskaniu niepodległości”). Jak ginie w błocku politpoprawnych miazmatów to, co było najważniejsze: “Nie szkodzić dziecku!”, co na mojej specjalizacji było kiedyś absolutnym priorytetem.

Z drugiej strony, autorzy tego bełkotu podkopują skutecznie pozycję nauczyciela i wychowawcy, jako jakiegoś tam autorytetu i przede wszystkim jako człowieka, stawiając ucznia (w sensie najniższych stanów jego świadomości) na pozycji nietykalnego bożka. (W czasach, kiedy ja byłam uczniem a potem studentem, wulgarne lżenie czy też zakładanie na nauczycielską głowę kubła na śmiecie było czymś niewyobrażalnym.) Choć być może to ostatnie nie dotyczy prywatnych szkół, prowadzonych przez jezuitów.
Tak czy siak, wychodzi z tego totalny bajzel.
Dodaj do tego trochę Junga a skończy się tym samym, co wrzucenie granatu w szambo…

Przepraszam za odbiegnięcie od tematu. Tak jakoś mnie naszło…


Magia. Nie wiem, co odpowiedzieć.

Może tak:
Całego świata nie uzdrowimy. Powinniśmy więc zacząć uzdrawianie od siebie. To dobry początek dla nadziei. Do naszej strefy wpływów przybywają wciąż nowi ludzie – ich nie uzdrowimy, lecz może czymś zainspirujemy; w naszej strefie wpływów przebywają na stałe ludzie – nawet ich nie uzdrowimy, lecz może nasze niezłomne wsparcie da im okazję do uzdrawiania samych siebie.

W taki sposób na to dziś patrzę.

Nie oznacza to, że nie widzę co dzieje się na świecie. Widzę i postaram się zrobić co w mojej mocy, żeby przynajmniej kawałek tego świata był bardziej normalny.

Zdrowe myślenie powinno jednak szukać pozytywnych programów dla życia. Wdrażać je i żyć od wewnątrz zgodnie z przesłaniem, ktore w sobie niosą. I tak oto wróciliśmy w końcu po kole do tematu tej notki.

Ufff…chyba się wreszcie udało złapać ten kontakt.

serdecznie pozdrawiam

Droga


Synergie

Będzie dobrze jeśli tylko znajdziemy:

serce, które chce pulsować życiem,
i nie chce być zamknięte na cztery spusty rozdzielenia ze światem
ani otumanione wibracjami podprzestrzennych iluzji.

Jakoś tak napisałeś a mnie wydało się to niezwykle pasujące do puenty naszej gaduły.

Pozdrawiam ciepło.


Magia Gadu, gadu

Ten tekst, którego fragmencik tu cytujesz, napisałem u Gretchen tak z marszu, bez zastanawiania się, co napisać do Castanedy.

A teraz znikam.

Muszę przemyśleć, czy sklejać włos, który ktoś inny dzieli na czworo?

ciepło pozdrawiam również


Panie Synergio!

Ponieważ więcej niż jedno pytanie powoduje, że nie jest Pan w stanie udzielić sensownej odpowiedzi, to skupmy się na pytaniu o to, jak się kształtują emocje. Przy czym nie interesuje mnie czy jest to dusza, persona, czy ego, czy nawet id. Nazwy nie mają dla mnie znaczenia. Proszę o techniczny przepis na nauczenie/wywołanie u dziecka lub dorosłego emocji. To nie powinno przekraczać możliwości takiego znawcy psychologii analitycznej.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Drogi Panie

Dziecko i człowiek to nie samochód. Jeżeli więc pan szuka technicznych przepisów powstawania emocji, udaj się Pan do inżynierów i projektantów zatrudnionych przez producentów samochodów lub innych rzeczy.
Emocje są zupełnie naturalne – nie trzeba na szczęście ich sztucznie wywoływać. Dlaczego są naturalne? A to już dorzeczne pytanie. Ale Pan go nie postawił.

Skoro emocje są zupełnie naturalne, czy możemy je kształtować we właściwym kierunku, tak u dziecka jak i u dorosłego? Ano, po części możemy, lecz sami musimy być emocjonalnie dojrzali, by nie wciagać naszych wychowanków w psychomanipulację.

Czy inteligencję emocjonalną można rozwijać w kierunku swiadomie pożądanym? Ano można, a nawet czasami trzeba. Lecz najpierw zawsze u siebie, by nie skrzywdzić innych.

Tym razem wszystkie odpowiedzi są moje. Po prostu przestaję się odnosić do Junga, czy innego autorytetu psychologicznego.

Zadam Panu pytanie: Czy emocje w Pańskim życiu pojawiają się, gdyż znalazł Pan cudowny przepis na ich wywoływanie? Byłby Pan więc pierwszym takim osobnikiem na naszej planecie.

Pierwsze emocje dziecka pojawiają się już w okresie prenatalnym. Są związane z emocjami matki.

pozdrawiam


Panie Synergio!

Po pierwsze, jestem pierwszym, który dostrzegł jak kształtują się emocje. Tu ma Pan rację.

Po drugie, emocje nie biorą się z powietrza. Emocje są warunkowane. Nie chce mi się przedstawiać przykładów, bo jest to sprawa oczywista dla ażdego, kto się na tym zastanowi, bez uprzedzeń zawodowych.

Po trzecie, inteligencja emocjonalna nie istnieje, więc nie można jej kształtować. Jest to zwykły humbug, więc nie ma sensu o nim dyskutować. Założenie, że w okresie płodowym dzieco nabywa emocji jest mocne i niczym nie poparte.

Po czwarte, przepis na kształtowanie emocji pokazał Iwan Pawłow. Nie jest to żadna tajemnica. Tajemnicą jest ograniczenie metody do właściwego zakresu zjawisk.

Po piąte, wiem również jak się kształtują normy moralne i zapewniam Pana, że tak jak nie mógł Pan znaleźć prawdziwej informacji o kształtowaniu emocji w podręczniach psychologicznych, tak na temat moralności też Pan niczego sensownego ie znajdzie. Karol Gustaw Jung nie jest tu wyjątkiem, więc moje pytania były retoryczne. Nie ma dobrych odpowiedzi na ten temat w literaturze.

Pozdrawiam


Pani Magio!

Tak ja napisałem powyżej emocje są warunkowane. To jest sposób w jai je nabywamy, czy uczymy sie ich. Proszę sobie uświadomić, co się dzieje, gdy odczuwa Pani strach, a ktoś Panią poucza, że nie ma sensu się bać. Pomaga takie gadanie? Instrukcja nie bój się jakoś nigdy nie działa…

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Warunkowane przez co/kogo?

Po pierwsze, jestem pierwszym, który dostrzegł jak kształtują się emocje. Tu ma Pan rację.

Skoro mam więc do czynienia z prawdziwym odkrywcą, to zamieniam się w słuch.
Jak Pan dostrzegł ten proces kształtowania emocji poprzez warunkowanie?

I pytanie drugie: jak wykształcają się normy moralne? Pytanie zasadne, skoro wszyscy filozofowie i etycy nie znaleźli dotychczas zadowalającej Pana odpowiedzi.

pozdrawiam


Panie Synergio!

Właśnie analizując źródła moralności dostrzegłem, że coś z opozycją emocje – rozum jest nie bardzo w porządku. Jedni upychają moralność po stronie racjonalnej drudzy po emocjonalnej. A moralność jest po prostu w trzeciej kategorii. Proszę sobie przeanalizować, kiedy zdanie jest prawdziwe w odniesieniu do zdania racjonalnego, emocjonalnego i normatywnego. Reszta jest prostą konsekwencją tych różnic.

Przedstawiłem mój model psychiki na XIII Międzynarodowej Konferencji Psychologów Rozwojowych w Augustowie w 2004 roku. Proszę nie oczekiwać ode mnie informacji, dlaczego artykuł nie pojawił się w materiałach pokonferencyjnych.

Moja koncepcja psychiki tłumaczy dlaczego bichewioryści ponieśli klęskę, dlaczego tylko jedna metoda wychowawcza jest skuteczna i która… Ja o tym w różnych komentarzach na tekstowisku piszę, więc wystarczy poszukać.

W odpowiedzi na Pańskie drugie pytanie może pomóc termin angielski (albo niemiecki) imprinting. Ten termin odnosi się do ptaszków, ale może Panu pomóc znaleźć odpowiedź na Pańskie pytanie. :)

Nikt nie powiedział, że będzie łatwo

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Nie sądziłem, że to aż tak proste

Ja nie widzę wielkiej opozycji pomiędzy rozumem a emocjami.

Ale o tym innym razem.

Dobranoc,

pozdrawiam


Panie Synergio!

To nie jest opozycja, bo poza elementem emocjonalnym i racjonalnym, do wyjaśnienia aktywności człowieka niezbędne jest przyjęcie, że istnieje trzeci element – normatywny. Moralność to wąski aspekt norm z jakimi mamy do czynienia.

To wszystko wydaje się proste. Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Do diabła z diabłem

Diabeł dzieli włos na czworo, a ja postanowiłem, że nie będę go ponownie sklejał i łączył. Bo mi się nie chce. I już.

Rzeczywistość nie ma dziur, nie będę więc szukał dziur w całym.

Nie będę przyklejał kobietom wąsów, ani mężczyznom obcinał interesu. Takie jest moje wyznanie wiary tu na blogu.

Ad meritum do Pana wypowiedzi: Człowiek jest całością otwartą egzystencjalnie i duchowo na większą całość – świat, naturę, kosmos, Boga, dynamicznie w nią wplecioną; jeżeli zaczynamy wydzielać w nim jakieś elementy na użytek myślenia, to powinniśmy o tym pamietać.

Aspekt normatywny lub aksjologiczny to oczywiście nie tylko moralność, czy etyka jako nauka o moralności lub filozofia moralności. Świat wartości i norm jest znacznie większy i głębszy. Normy moralne są zaledwie podzbiorem wielkiego zbioru. W koszyku tego wielkiego zbioru znaleźlibyśmy inne podzbiory norm.
Ten koszyk każdy niesie do swojego lasu, z nadzieją, że nazbiera jak najwięcej grzybków. A w praktyce i doświadczeniu różnie bywa. Las cywilizacji i naszej wiedzy o kartografii świata poza lasem przecież też się zmienia. Niewiele ta wiedza znaczy w naszym indywidualnym życiu, gdyż po grzybki, które pojawią się w naszym doświadczeniu, musimy się wciąż schylać tak samo jak nasi starożytni przodkowie, a drogę przez las doświadczenia musimy przejść na własnych nogach.

To była metafora.

Do tematu pewnie jeszcze nie jeden raz wrócę tu na blogu i w innych miejscach. Tu dość. Moje życie jest proste, gdy nie szukam dziur w całym i go nie komplikuję. Doświadczenie to nie szwajcarski ser dla myszy.

pozdrawiam


Panie Synergio!

Ja nie piszę o dzieleniu czegoś na czworo, tylko o opisie zjawiska. Do opisu psychiki używa się dychotomicznego podziału, który jest błędny. Nie znaczy to, że mamy trzy psychiki, ale że nasza psychika ma trzy (co najmniej) strony, z których każda jest inaczej tworzona i inaczej funkcjonuje.

Najmniej uświadamiamy sobie wpływ strony normatywnej, a to co zwykle jest za nią brane, to najczęściej część strony racjonalnej, czyli wiedza o normach (na przykład etyka). Tak jak wiedza o emocjach nie jest emocjami, tak wiedza o normach (na przykład moralności) nie jest normami. Między innymi dlatego inteligencja emocjonalna nie ma sensu.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Idąc tym tropem

Dojdziemy do takiego sensu, że psychologiia pozaempiryczna i niebehawioralna nie ma sensu. 80% psychologii trzeba więc wyrzucić na śmietnik jako subiektywne spekulacje.

Ja nie stosuję podziałów dychotomicznych.
Pisałem tu o trzech aspektach (poziomach) ludzkiego ja (psychiki). Temat ten rozwinę w przyszłości.

Gdzie Pan umieści matematykę i logikę?

pozdrawiam


Panie Synergio!

Cała wiedza jest tym czym operuje element racjonalny. Tego się uczymy poprzez instrukcję. Natomiast instrukcją nie można zmienić emocji ani norm. :)

Poziomy psychiki mnie nie interesują. Tak długo jak nie przyjmiemy modelu pozwalającego wyjaśnić dlaczego bichewioryści musieli wprowadzić zmienne pośredniczące do modelu S–R nie będziemy mogli zająć się wewnętrzną strukturą psychiki. Proszę mi wierzyć, że zajmuję się tym parę ładnych lat i wiem o czym mówię.

Pozdrawiam


Hm,

właściwie to dopiero teraz przeczytałem notkę

krótka:)

Ale ten fragment mi się podoba:

“Przyjmuj miłość i kochaj.
Bierz wolność i bądź wolny.
Wspieraj radość, gdzie się da.
Przyjmuj życie jak komunię.
Twórz. Błogosław. Dziękuj.”

No.

Może być kiczowata ilustracja muzyczna?

Bo Grześ jak wiadomo lubi kicz&patos&pozytywne przesłanie.
Acz deprechy to nie likwiduje:(

Pozdrawiam wieczorne i serdecznie, no, zastanawiając się czy czytać dyskusję (bo przejrzałem pobieżnie i z doskoku) czy nie.

Ale chyba spać pójde, choć jeszcze herbata nie wypita.
Ale z drugiej strony 5.30 wstać trza.

ja chcę już przerwę świąteczną, a właściwie jeszcze póltora tygodnia pracy…

pzdr i sorry, że nie na temat, ale to mój znak firmowy, no.


grześ Dziękuję kolorowych snów

Ja też już idę spać.

Tak 30% wpisów może by się załapało na powiązanie z treścią notki, a reszta gdzieś biega i odbiega od tematu – jak zwykle.

pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Wierzę.

I nie watpię, że wie Pan o czym mówi. Problem, jak zwykle, żeby słuchacze (i czytelnicy) chcieli tego słuchać i zrozumieć. A to już trudniejsze.

Ja pozostanę przy swoich przekonaniach i wiedzy, z tym może zastrzeżeniem, że jestem otwarty na naukę. Ten behawioralny model S-R postaram się poznać.

Ale niech Pan rozważy, jak dostępna jest w doświadczeniu świadomość: od zewnątrz, czy od wewnątrz?

I z tym pytaniem Pana pozostawię. Chyba, że w Pana modelach psychiki nie ma czegoś takiego jak świadomość?

pozdrawiam


Panie Synergio!

Model S-R, czyli bodziec – reakcja, jest znany od czasów Ивана Павлова. Bichewioryści chcieli stworzyć naukę o zachowaniu abstrahującą od psychiki, a w szczególności świadomości. Zmienne pośredniczące to właśnie psychika.

Świadomość nie jest najistotniejszym elementem psychiki. Mnie interesują mechanizmy funkcjonowania psychiki, a nie indywidualne przekonania na temat jej funkcjonowania. Człowiekowi wydaje się, że wie dlaczego coś robi i to jest świadomość. Mnie interesuje rzeczywista przyczyna.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Czyli człowiek jak maszyna

To i ja wiem. Wiem jednak również, że to ślepy załułek psychologii materialistycznej. Bodziec – reakcja i czarna skrzynka człwieka-robota, z której pod wpływem stymulacji i warunkowania zewnętrznego wychodzą na zewnątrz zachowania deterministyczne.

Dobrze, że ten nurt psychologii ma marginalne znaczenie, gdyż przedmiotowe traktowanie człowieka i kultury przez badaczy oraz redukcjonizm metodologiczny jako model rzeczywistości opisuje świat, którego nie ma.

Jako badacz, może się Pan ograniczyć do takiego redukcjonistycznego modelu (badaczowi wiele wolno), ale – na miłość boską – niech Pan nie stara się wmawiać ludziom, że poza tak rozumianym modelem z jego konsekwencjami ideologicznymi i swiatopoglądowymi, niczego już nie ma.

Bo nikt w to nie uwierzy.

Iwan Pawłow czy Zygmunt Freud? Otóż, żaden z nich. Obaj oblewają test, gdy do modelu wrzucimy mechanikę kwantową, teorię strun, czy chociażby psychologię S. Grafa.

Proponuję, żeby wrócić do tej dyskusji pod notką, która będzie omawiać psychologię behawioralną na metamapie innych psychologii.

Pozdrawiam


Panie Synergio!

Proszę uważnie czytać, to co ja piszę. Mylenie moich poglądów z poglądami bichewiorystó jest tak śmieszne, że mogę Pana zaskarżyć o uniemożliwienie wykonywania moich obowiązków (trudno pracować turlając się ze śmiechu).

Pana Serge’a Grafa nie znam, jego psychologii (można mieć swoją psychologię?) również nie zatem, może zamiast pastwić się nad bichewiorystami napisze Pan coś o nim. Chętnie poczytam, choć nie spodziewam się rewelacji.

Stwierdzenie, że bichewioryzm jest koncepcją redukcjonistyczną nie tłumaczy dlaczego konieczne było uznanie istnienia zmiennych pośredniczących w modelu S–R. Ja dlatego o tym napisałem, że mój model to wyjaśnia. A celem nauki jest wyjaśnianie świata, a nie dawanie ludziom prawd objawionych.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Ależ...

Niech Pan wykonuje swoje obowiązki.

Po pierwsze: nikt tu tego Panu nie broni.
Po drugie: smiech to zdrowie.

Celem nauki powinno być wyjaśnianie świata, lecz w praktyce różnie bywa. Polecam dzieła Kuhna.

pozdrawiam


Panie Jerzy

Proszę się nie dziwić Synergie, że za Panem nie nadąża. Ja też już nie wiem, o co Panu chodzi.

Podam parę przykładów:
1) Najpierw pisze Pan –

Jak człowiek uczy się emocji zgodnie z teorią Karola Gustawa Junga?

Kiedy kwestionuję “uczenie się” emocji, Pan odpowiada:

Tak ja napisałem powyżej emocje są warunkowane. To jest sposób w jai je nabywamy, czy uczymy sie ich.

Tymczasem warunkowanie i uczenie się to dwa różne procesy, które mogą się na siebie nakładać w określonych sytuacjach ale to już nie wynika z Pańskiego zdania.
W odpowiedzi do Synergie pisze Pan:

Po drugie, emocje nie biorą się z powietrza. Emocje są warunkowane. Nie chce mi się przedstawiać przykładów, bo jest to sprawa oczywista dla ażdego, kto się na tym zastanowi, bez uprzedzeń zawodowych.

To ja, bez uprzedzeń zawodowych, zapytam: słyszał Pan o teorii emocji Roberta Plutchika? Wie Pan, ja pamiętam o opinii Einsteina (który odnosił ją przede wszystkim do swoich teorii), że można przedstawiać setki dowodów na prawdziwość jakiejś teorii ale wystarczy tylko jeden, by ją obalić.
Może Pan zatem wyjaśnić w jaki sposób “warunkował” Pan pierwszy uśmiech swojego dziecka? W jaki sposób “warunkował” Pan jego pierwszy płacz?
I zupełnie nie rozumiem dlaczego to od Synergie domaga się Pan:

Proszę o techniczny przepis na nauczenie/wywołanie u dziecka lub dorosłego emocji.

Pardą, ale :D

2) Pisze Pan też:

Dusza, to teologiczna nazwa psychiki. Psychologia nie odrzuca ducha. Natomiast wprowadzenie rozróżnienia na ducha i psychikę nie ma merytorycznego uzasadnienia.

Znowu głupia jestem, bo “zdawało” mi się, że słowo “psychika” pochodzi od greckiego “psyche”, czyli “dusza”. A Pan twierdzi, że jest odwrotnie oraz teologicznie.
W związku ze związkiem (znaczy powyższym cytatem) nie rozumiem też dlaczego to w Pańskiej koncepcji psychiki jest tylko miejsce dla: emocji (oczywiście warunkowanych zewnętrznie), rozumu (czyli elementu racjonalnego) oraz elementu normatywnego (oczywiście również racjonalnego). Gdzie zapodział się “duch”?
A może znowu nie zrozumiałam nic z tego Pana zdania:

poza elementem emocjonalnym i racjonalnym, do wyjaśnienia aktywności człowieka niezbędne jest przyjęcie, że istnieje trzeci element – normatywny.

I na koniec:

przepis na kształtowanie emocji pokazał Iwan Pawłow

Pawłow, o ile mi wiadomo, zajmował się warunkowaniem reaktywnym, bez- i warunkowym. Zaliczenie wydzielania śliny (na każdym z tych poziomów) do reakcji emocjonalnych byłoby dość karkołomne ale, jak rozumiem, wszystko jest możliwe.

Panie Jerzy, może się Pan zarzekać, że nie cierpi Pan behawiorystów. Jednakże w tym, co Pan tu napisał więcej jest behawioryzmu niż czegokolwiek innego. “Inne” praktycznie nie występuje.

Uśmiechając się szczerze (i bezwarunkowo) pozdrawiam. :)


Panie Synergio!

A po co mam czytać dzieła Kuny? Czy z tego, że pracownicy instytucji badawczych i naukowych są ludźmi i nie zawsze postępują właściwie wynika, że ja mam być taki sam? Ja zajmuję się psychologią, a w szczególności modelem psychiki. Mnie nie interesuje wiedza o koncepcjach nauki jako takiej. Ja robię swoje w swojej dziedzinie.

Podawanie autorów bez imion jest dość zabawne i wygląda tak, jakby Pan coś pamiętał, ale nie bardzo wiedział co, więc tylko fragment identyfikatora na wypadek gdyby się Pan pomylił. Już przy tym Serge’u Grafie miałem zgadywanie o kogo chodzi. W końcu wszyscy go znają, prawda? Ilu Kunów pisało nie wiem i nie chcę nawet zgadywać, ale jestem przekonany, że więcej niż jeden (papier jest cierpliwy, przyjmie wszystko). Polecanie książek ze swojej półki ma sens, gdy może wnieść coś nowego do dyskusji bądź wzbogacić wiedzę rozmówcy. Nie sądzę aby polecana przez Pana pozycja zmieniła moją wiedzę na temat psychiki, a rozrywką zapewne też nie jest. Zatem, z mojego punktu widzenia to strata czasu.

Polecam Panu „Winnie the Pooh” Alana Aleksandra Milne’a, koniecznie w tłumaczeniu Ireny Tuwimówny. To jest pozycja dająca wiele do myślenia. :)

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

wkurza mnie Pan znacznie częściej niż Synergie (który zasadniczo wcale mnie nie wkurza) niemniej sądzę (zgaduję :D), że słuszność może być po Pańskiej stronie.

Jestem staromodna i wierzę w wartość wykształcenia kierunkowego, a to akurat Pan jest psychologiem, więc osobiście bym się z Panem nie kłóciła w tym temacie. Inna rzecz, gdy Pan wpada na poletko historyczne :P

Ale jedna uwaga, to powoływanie się na konferencję w Augustowie wypada nieco zabawnie.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Thomas Kuhn...

powinien być znany naukowcowi, który jeździ po konferencjach naukowych i krytykuje w czambuł psychologię z pozycji jakoby jedynie słusznych założeń Iwana Pawłowa – zucha…który mógłby być raczej psychologiem psów a nie ludzi.

Skrótowość wynikała z założenia, że Pan zna literaturę. Kawa na ławę? Może być! Był też inny powod – grzecznie chciałem wygasić dyskusję w wątkach, które Pan nawija pod tą notką, tak jakby jej treść była o tym. Nie, nie o tym była – niech Pan jeszcze raz przeczyta.

Niech sobie Pan sprawdzi w Wikipedii hasło – Thomas Kuhn.

Dlaczego używa Pan takiej nietypowej pisowni nazwisk i kierunków psychologicznych?

pozdrawiam


Synergie

Poproś.
Uwierz.
Otrzymaj.

:)


Gretchen

Proszę.
Wierzę.
Otrzymuję.

Niczego nie mam.
Niczego nie potrzebuję.
Jestem.

pozdrawiam


Otóż to,

z jednym zastrzeżeniem: mam wszystko, czego potrzebuję.

Pozdrowienia seeeeerdeczne.


Gretchen Jestem wszystkim, czego potrzebuję

Gdy jestem, to kocham. Gdy kocham, to znikają kolejne granice. Dlatego niczego nie potrzebuję.

Pomyśl o tym tak.

A wówczas dylemat szekspirowski zawarty w pytaniu: być, czy mieć?, zacznie tracić na znaczeniu. Bo sens zacznie rosnąć wokół bycia sobą.

ciepło pozdrawiam


No to się dogadaliśmy

Niczego nie potrzebuję, bo mam wszystko czego potrzebuję. :)

Tak właśnie o tym pomyślałam.

Dylematu szekspirowskiego to ja chyba nie miałam w życiu. Moje potrzebuję nie było w tym znaczeniu, lecz w tym drugim.

I proszę tu ze mną nie polemizować, bo przecież się zgadzam z Tobą, więc polemizując sam sobie zaprzeczasz cholera. :))


Gretchen To nie była polemika

To było kilka zdań rozwinięcia tej samej, wspólnej naszej myśli-intuicji. Ułomne są te moje rozwinięcia.
W dialogach pod notką lakoniczne. : )))
pozdrawiam mądrą istotę


Magia Dialogi

Panie Jerzy,Proszę się nie dziwić Synergie, że za Panem nie nadąża. Ja też już nie wiem, o co Panu chodzi.

Czasami lepiej nie wiedzieć. Pomyślałem sobie, że dłuższa i rozciągnięta w czasie, na wiele dni i tygodni, wymiana zdań z Panem Jerzym, powinna się ułożyć w coś, co dałoby się punkt odniesienia do napisania komentarza będącego polemiką z Jego przekonaniami. Póki co, nie załapałem jeszcze, jakie są te przekonania w ich warstwie modelu racjonalnego. Domyślam się tego, ale mogę się mylić.

pozdrawiam


Pino Historia i wiedza specjalistyczna

Myślę, że masz sporo racji. Ja byłem na bakier z historią podczas moich akademickich peregrynacji poznawczych. Trochę poznałem historię filozofii i historię religii, w jakimś pigułkowym wydaniu historię myśli polityczno-prawnej (europejskiej) – i to wszystko.

I zgadzam się z Tobą, że to za mało, żeby wchodzić w poważne dyskusje o czymkolwiek, co jest przedmiotem wielkich sporów historyków.

Zresztą, nikt z nas nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego o wszystkim – nawet na polu własnych fascynacji naukowych.

pozdrawiam


Panie Synergio!

Postaram się odpowiedzieć na Pańskie pytania i wątpliwości po kolei.

Piszę jak piszę, bo jestem dyslektykiem i nie mam utrwalonych wzorców graficznych. Angielskie „h” czyta się miękko, zatem po polsku oddawane powinno być przez „ch”. Podobnie jest z „w” w angielskim, które czytane jest najczęściej jak „u” w poslkim aucie czy autorze (coś pomiędzy „u” i „ł”).

Niemcy czy Anglosasi nie czytają naszych imion czy nazwisk po polsku, tylko po swojemu. Ponieważ czytanie ichnich wyrazów po polsku byłoby trudne bądź niemożliwe, zapisuję te słowa po polsku.

Dziękuję za podanie imienia tego pana. Poszukam informacji o nim w sieci, choć źródło wskazane przez Pana pozwolę sobie ominąć. Ciekawi mnie, dlaczego powinienem go znać.

Иван Павлов był przywołany jako źródło bichewioryzmu. O ile wiem, to zajmował się on fizjologią, a nie psychologią. Skąd Pan wytrzasną twierdzenie o moim oparciu się na jego odkryciach jako podstawie mojej koncepcji? Nie jestem w stanie tego wymyślić. Jak już gdzieś pisałem, warunkuje się emocje, więc tylko jeden ze składników psychiki. Niemniej w stosunku do emocji odkrycia Ивана Павлова oraz bichewiorystów są nadal aktualne. To powinno ułatwić Panu znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego bichewioryści ponieśli klęskę.

Obiecuję, że jak Pan napisze notkę o psychologii dowolnego guru którego psychologię Pan poważa, to się z dyskusją tam przeniosę. Na razie tu się rozwinęła dyskusja w temacie, jaki mnie interesuje… przykro mi (powinno być).

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski Nie ma sprawy

W zasadzie nie traktuję żadnego psychologa jak guru, lecz kilku poważam jako niezłe źródło wiedzy psychologicznej, której nie należy ani odrzucać, ani gloryfikować w dążeniu do poznania siebie.

Słowem: zdrowe zainteresowanie i zdrowy dystans do psychologii to właściwa ścieżka.

Nie znam Pana koncepcji, lecz chcętnie ją poznam.

pozdrawiam


Subskrybuj zawartość