Mój brat, Syzyf...

Syzyf toczy swój kamień pod górę. Toczy się, stacza razem z tym kamieniem w cyklach nadziei i bolesnych upadków. Przez wieczność, krócej?

Syzyf to mój brat. Podziwiam go. Ten mistrz i nauczyciel uczy mnie, czego nie czynić.

Nauczył mnie już sporo. Pokazał jedno z luster Hadesu, w którym odbija się cała beznadzieja wysiłku bez łaski.

Po pierwsze, nauczył mnie, że każdy ma swoją górę i swój kamień. Gdy pcha się do szczytu, musi upaść i stoczyć się na samo dno.

Po drugie, nauczył mnie, że wspinaczka bez kamienia jest właściwą drogą.

Czym jest ten kamień? Jak się go pozbyć? Na te pytania Syzyf nie odpowiada. Wymownie milczy.

Odpowiedzi szukam więc sam. Chrystus mnie kocha i zbawia. Budda wyzwala z cierpienia i proponuje oświecenie. Allach, niech będzie błogosławiony, błogosławi.

Oczywiście teraz ukazałem maskę poczucia humoru, bo nikt nie kiwnął nawet palcem w mojej sprawie.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Wszystkich wrogów youtubków upraszam o wybaczenie:)

ale nie mogę się powstrzymać:

A więcej co tu gadać, może później cuś mądrego mi wpadnie do głowy.

P.S. W końcu wróciłeś:) i cuś napisałeś.
Cieszem siem, no.


A tu ode mnie:


Grzesiu - Niewidzialna kula głupoty...

powstrzymuje mnie od pisania.

W pewnym momencie zobaczyłem, że bloger jak ten Syzyf pisze te swoje teksty ulepione ze szkła i toczy je na szklaną górę.

Co podejdzie blizej szczytu, upada.

Moja szklana kula głupoty stała się tak brudna, więc ją dojrzałem. I pisać mi się nie chce. Słowa, słowa, słowa…sa jak słoma.

Miło, że ktoś czyta.

pozdrawiam


dorcia blee Mity

W każdym micie jest jakieś ziarnko prawdy. Jestem Syzyfem, czy nie? Najlepiej nie pytać i zyć bez świadomości. Jak już zapytasz, jaka będzie odpowiedź?

pozdrawiam


Niejednokrotnie zadawałam sobie to pytanie,

a nadchodzi czas dla mnie, że pewnie wróci ze zdwojoną siłą.

Ja znam na nie odpowiedź.

A słowa, słowa, słowa… ogromną potęgę mają. W jednej chwili z pana zrobią chama i na odwrót. W zależności, na którą stronę przetoczy się kula głupoty…


To tak jak u mnie.

Wraca ze zdwojoną siłą. Staram się zmienić kierunek ruchu w moim zyciu.

Słowa mają wartość. Mogą być potężne – tego nie neguję. Miałem jeno wobec własnych słów taką krytyczną autorecenzję. No, dopadła mnie myśl, że słowa moje są jak słoma.


Synergie

No, dopadła mnie myśl, że słowa moje są jak słoma.

Niestety, to też, wybacz zuchwałość...

Ale słoma: czyż pożyteczną nie jest?
To nie na niej wylegują się zwierzątka zaczerpując odpoczynku po ciężkiej pracy?
Nie ona daje im ciepło, bezpieczeństwo?
Nie ze słomy przypadkiem powstają dzieła rąk ludzkich budzące zachwyt u innych?

Nie na słomie wreszcie, przyszedł na świat mały Jezusek???

“Nie ten bogaty, co kapie od złota…”


Ładna ta Twoja zuchwałość, mądra..

Ja dzisiaj czytałem o słomie (żytniej, pszennej) jako podłożu do uprawy boczniaka (i innych grzybów).

Tak mnie coś naszło, żeby uprawiać grzyby we własnym gospodarstwie. Dla własnych potrzeb na dobry początek. Jutro chyba zamówię grzybnię, bo znalazłem producenta. Śniegi zejdą z góry za dwa tygodnie. I chyba zacznę eksperyment-zabawę. Lubię grzyby.

A, swoje będę uprawiał na polanach drewna, nie na słomie. Słomę musiałbym kupić u sąsiada. A może da?


Synergie

Może i da.

Nie dla wszystkich słoma przedstawia wartość.

Boczniaki, powiadasz? Inne grzyby też? Ja lubię bardzo, ale ciężko strawiam je potem….


Grzyby

Najbardziej zainteresowała mnie informacja, że mozna uprawiać w ogrodzie (na działce) szlachetne borowiki oraz kilka innych leśnych gatunków. Zamówiłem już grzybnię. Jeżeli dobrze pójdzie, przekonam się najwcześniej na jesieni jak smakuja takie grzyby.

Jeżeli źle, wyrzucę w błoto 50 zł.

Jeżeli chodzi o trawienie grzybów, czytałem, że odpowiednio przyprawione mogą być dobrze trawione. Drugi warunek – trzeba je jeść w małych ilościach.

PS. Nie mam problemów z trawieniem grzybów, stąd to zainteresowanie.


Drugi z warunków trudno będzie mi spełnić :) ale się zaprę :)

Natomiast pytam: co oznacza “odpowiednio przyprawione”

Sąsiad kiedyś po powrocie z grzybobrania i oczyszczeniu rzeczonych wylał wodę razem z korzonkami i resztkami pod świerczek. Na jesień miał las maślaczków :)


A propos grzybów,

to diś jakoś przypadkiem odświeżyłem se tekst Gre kulinarny pewien o grzybach.
Polecam tekst i komentarze:

http://tekstowisko.com/gretchen/56078.html


Znaczy w lutym,

zakręcony jestem:)


Wielce mi luty!

26 już przecież ;)

A z tym makaronem u Gre, to jakiś przypał!
Dziwnie wygląda, ufam, że lepiej smakuje :)

Choć co ja pytam: Gre sama już jest gwarancją...


Przepisy

1/3 maślaków plus 2/3 mięsa – zmielić i usmażyć. Wychodzą świetne kotlety mielone. W Twoim przypadku, skoro źle trawisz grzyby, proporcje mozna zmienić i dać np. 1/10 maślaków. Nie wiem, spekuluję.

Wiesz, ja dopiero zaczynam eksperymenty na mojej działce. Wypróbuję równiez metodę Twojego sąsiada. Może nie trzeba kupować grzybni – może wystarczy pójść na grzyby do lasu i zrobić to, co Twój sąsiad.

Za dwa tygodnie (?) będę sadził trochę (kilkadziesiąt) jodeł i świerków


No czarny makaron, stylowy on jest

muszę sobie taki kupić kiedyś.
Acz w sumie jeść go bym się bał chyba:)


Grześ Bo trza planować...

Dzisiaj zamawiam, za tydzien szykuję drzewo i słomę. W kwietniu odpalam uprawę. Czekam do września lub do maja na owoce.

Ja dzisiaj tylko czytałem, żeby nie wykonywać na mojej działce syzyfowych prac ogrodniczych.

No szukam, jak tu zagospodarować hektary.


jodły i świerki

Znaczy się, po zimie?
Przepis wypróbuję.
A do przepisu sąsiada gwarancji nie dam, ale… powinno się udać.
Grzybnia daje jednak lepsze gwarancje :)


dorcia blee Zima ma wrócić w środę

Ale jodły i świerki w nadleśnictwie zamówię w przyszłym tygodniu, bo w marcu trzeba sadzić.

Mam na działce sporo dębów – podobno pod nimi rosną prawdziwki. Chciałbym sprawdzić.


jodły i świerki w marcu

A ja pamiętam czyny społeczne z tamtych czasów…
Któż tam przestrzegał marca…

Dziadek – grzybiarz tylko prawdziwki zbierał. Spod dębów!


Czyny społeczne

Gdybyś się dała zaprosić na czyn spoleczny, miałbym ci ja to i owo do posadzenia… Ech, marzenia ściętej głowy…


Grześ Makaron

Wiesz, że wypróbujemy z żoną ten przepis Gretchen. Mam nawet pomysł na modyfikację... Ale najpierw muszę miec grzyby.

Nie muchomory…


Czyny

Gdybyś się dała zaprosić na czyn spoleczny, miałbym ci ja to i owo do posadzenia…

Dałabym, dała (się zaprosić), ale nie w marcu, bo właśnie urlop zaległy kończę, czyli wymówkę mam :)
Ale zobaczyć mogę, jak rosną, kontrolę jaką przeprowadzić...


Kiedy tylko zechcesz...

To zabawne i umowne wszystko….

Coś tam se będę robił. A przyjeżdżaj, kiedy chcesz. Oczywiście z mężem i synkiem. Łoża są. I chyba wszystko jest, zeby godnie inspekcję przeprowadzić...


Synergie,

a propos przyjeżdżania, to ty pamiętaj o majowym zjeździe w Lublinie:)

Bo nadchodzi wielkimi krokami, jak wiadomo:)


Zjazd

Daj cynk.

Chciałbym być.

A do siebie też chciałbym zapraszać.

Miejsce jest fajne.

Ludzie się dograją.

A gospodarz może sie w tym wszystkim odnajdzie.


Synergie, na razie to ja sam nic nie wiem,

bo to dobra i piękna Pino organizuje:), no ale będzie ciekawie pewnie: jak na razie wiem, że ma być dorcia (w końcu stamtd jest), Docent (tyz ma niedaleko), ja (jak dożyję:)), Gre, więcej grzechów nie pamiętam, ale lista jest otwarta, mniemam:)


P.S. A jakby u ciebie się coś działo,

to wiesz, że mam niedaleko:)

Na jaką nalewkę, no.


Dopóki toczysz...

..dopóty żyjesz.


grześ Będę

Tylko nie dam rady być gospodarzem w Lublinie.

U mnie dam radę być gospodarzem No, pod warunkiem, ze mi pomożecie….Pod Rzeszowem, lub między Rzeszowem a Bieszczadami to jest koniec świata. Nie wiadomo, czy ktoś dojedzie. Gretchen pewnie nie.


E tam,

no w Lublinie to ma być z tego co wiem, spotkanie knajpiane, wiec bez gospodarzy:), znaczy noclegi niepotrzebne, bo całonocny clubbing, chyba że Dorcia &Docent dobrymi ludźmi się okażą:)

A co do spotkania u ciebie, myślę, że mogłoby też wyjść:), chociż fakt, “warszawka”, to myśli, że my to już na koncu świata a nawet jeden dzień dalej w tym podkarpckim mieszkamy:0

pzdr

P.S. Zapraszam do mnie do bloga, całkiem ciekawą knigę opisałem.


O tekście jeszcze sobie myślę,

ale dlaczego niby ja mam akurat nie dojechać, hę?

Swój przepis polecam skromnie jak zawsze, ten czarny makaron smakuje normalnie zupełnie, modyfikować zezwalam.

O Syzyfie później, bo znowu noc mnie zastała.


grześ Spotkania

Na Twoim blogu byłem, slad zostawiłem…tak, żyć zgodnie z duchem lenistwa.


Gretchen

Makarony przetestujemy…

A Syzyfa uwolnimy. Niech sobie idzie przed siebie.


Cześć bażancie,

wyspałaś się przynajmniej?


Cześć Bażancie

Wyspałam się, a jakże. :)

I mi się kotłuje czy napisać, czy nie.

Hi hi.


Możesz napisać,

ale za sam dialog pod kościołem św. Józefa zostaniemy uroczyście wyklęte…


Synergie,

ale, ale, my tu gadu, gadu, a ja się do tekstu odniosę (wiem, wiem, niespodzianka:))

“Po pierwsze, nauczył mnie, że każdy ma swoją górę i swój kamień. Gdy pcha się do szczytu, musi upaść i stoczyć się na samo dno.

Po drugie, nauczył mnie, że wspinaczka bez kamienia jest właściwą drogą.”

No ale jak ten kamień porzucić i czy to mozliwe?
Syzyfowi się nie udaje, czy on w ogóle o tym myśli czy bierze pod uwagę taka możliwość
Ciekawi mnie jaka jest jego świadomość i czemu (jeśli wie, że i tak na samym szczycie się stoczy w dół z kamieniem) się nie podda, tylko ciągle próbuje?

Po co?

jak wie, że i tak na ostatnim odcinku się nie uda.

Naiwna nadzieja czy nieświadomość?


Pino, a o czym ten dialog?

no


Ani jedno, ani drugie.

Bosz, czy ja muszę (z 1% intelektu) tłumaczyć germanistom zasady egzystencjalizmu?

Mojego emergency exit, na wypadek utraty łaski wiary?


Aaaa, egzystencjalizm znam,

trochę, bo ja wszystko znam trochę i najczęściej z nieodpowiedniej strony.

W sumie.

Mitu Syzyfa Camusa oczywiście nie czytałem, jakbys mnie przypadkiem o przeczytanie go podejrzewała:)

Ale za to np. czytałem, co o różnych aspektach życia sądziła panna Jane Marple:)


Gospodarz

A gdzież Twój dom, Telemachu, jeśli wolno spytać, bo z tego, co ja tu się domyślam, to bardzo niedaleko mojego miejsca na ziemi…


grześ Ale miło - na temat!

No ale jak ten kamień porzucić i czy to mozliwe?

Można zamienić go na krzyż.
Można przemienić w pustkę oświecenia.( Zapytaj Gretchen jak to się robi?)
Moim zdaniem, kamienia doświadczenia nie można porzucić w tym znaczeniu, że nasze życie jest po prostu doświadczeniem. Ale z tego wynika, że powinniśmy się zastanowić, jak doświadczać życia, żeby to doświadczenie przestało być kamieniem (kulą u nogi, kamieniem młyńskim u szyi…) a stało piórkiem anielskim lub kuflem złocistej ambrozji.
Gdy zmienimy perspektywę, otworzą się przed nami pewne mozliwości wędrówki przez życie bez kamienia.

Syzyfowi się nie udaje, czy on w ogóle o tym myśli czy bierze pod uwagę taka możliwość
Ciekawi mnie jaka jest jego świadomość i czemu (jeśli wie, że i tak na samym szczycie się stoczy w dół z kamieniem) się nie podda, tylko ciągle próbuje?

Przyjmijmy na moment, że idea reinkarnacji nie została wyssana z brudnego palca. Człowiek rodzi się, żyje, wspina na szczyty swoich celów, przywiązuje do doświadczeń życia (ja, moje) a potem umiera. Idzie do Hadesu? Do jakiejś przechowalni dusz…by potem znów się odrodzić. Z chwilą odrodzenia niczego nie pamięta z poprzednich żywotów…Może dlatego tak jest, a ten mit o Syzyfie zawiera w sobie archetyp reinkarnacji.

Po co?

jak wie, że i tak na ostatnim odcinku się nie uda.

Naiwna nadzieja czy nieświadomość?


Gretchen; Pino... Owieczki

Napiszcie co w głowach zagubionych owieczek wibruje…jakie obłoczki myśli mają być objęte ekskomuniką.


dorcia blee Mój domek stoi...

...w powiecie strzyżowskim, na pogórzu podkarpackim. I tu, w tym domku, mieszkam sobie ci ja od roku. Krajobrazy są ładne, ludzie dobrzy…

Gospodarzyć muszę się nauczyć, bo wstyd przed innymi chłopami ze wsi. A ręce lewe, nie wyuczone porządnej roboty…muszą się roboty nauczyć.

Rzut beretem? Chyba trochę dalej, jeżeli mieszkasz na lubelszczyźnie..


No way,

jako paskudne heretyckie bażanty nie będziemy sprawiać wrażenia, że nabijamy się z katolicyzmu, bo to nieprawda. Tekst był śmieszny w kontekście, ja się zgięłam wpół na ripostę Gretchen, ale ona postanowiła jednak jej nie upubliczniać i ma rację. Protokół został zjedzony i popity.

W imieniu i za zgodność – Bażant Młodszy


Synergie

Rzut beretem? Chyba trochę dalej, jeżeli mieszkasz na lubelszczyźnie..

Ja nie powiedziałam, że na lubelszczyźnie jest moje miejsce...

Jest 27 km od Przemyśla.
Tam zawsze jestem szczęśliwa.


dorcia blee To już całkiem blisko

27 km od Przemyśla – w którą stronę?

Jesteś tam szczęśłiwa, bo
tam się urodziłaś?
tam mieszkają Twoi rodzice?
tam zyją Twoje wspomnienia?


Pino

Protokół został zjedzony i popity.

Jeszcze musiecie go strawić. A co, jak okaże się niestrawny.


Igła

Dopóki toczysz…

..dopóty żyjesz.

A jak przestaniesz, jesteś martwy?


Synergie

Skomentowałem u siebie. Zapraszam. :)


Synergie

27 km od Przemyśla – w którą stronę??

Na wschód!
Tam musi być jakaś cywilizacja :)

Jesteś tam szczęśłiwa, bo
tam się urodziłaś?
tam mieszkają Twoi rodzice?
tam zyją Twoje wspomnienia?

Nic z tego…No, może trochę to ostatnie.

Tam jestem najbliżej Boga.
nieba tam mogę dotknąć ręką...


NA wschód

Zaskakujesz mnie. Otwieram mapę w głowie. Na wschód od Przemyśla jest Medyka a za nią zielona Ukraina.

Główka pracuje, ale tępa więc nic nie wypracuje. Ot, zagadka. Miejsce najbliżej Boga, gdzie nieba ręką dotknąć można?


No tak, na wschód...

Zawsze miałam problemy z lateralizacją, a już strony świata – lateralizacja x 2 czyli czarna magia…

Wschód, bo pewnie przy granicy ze wschodnim sąsiadem – to jedyne moje wytłumaczenie. No, może jeszcze pewien etap w Przemyślu – na Wschód.

Zacznijmy raz jeszcze:

Od Przemyśla.
30 km.
Na południe.
nieba tu można dotknąć ręką...


Na południe

Tak, faktycznie…
nieba można dotknąć tu ręką....

Piękne krajobrazy, zwyczajni ludzie…

Krasiczyn, Fredropol, Arłamów…

Makowa, Nowe Sady…

Piękne to okolice, zajebiście piękne.

U mnie też piękne.

28 km na południowy-zachód od Rzeszowa, bardziej na południowy niż na zachód.


Synergie

nieba można dotknąć tu ręką....

Piękne krajobrazy, zwyczajni ludzie…

Krasiczyn, Fredropol, Arłamów…

Makowa, Nowe Sady…

Tak, ale jeszcze kawałeczek dalej…
Docelowo…

A u Ciebie – pięknie… Jechaliśmy w maju z Rabki. Wybraliśmy sobie tę trasę i zachwycaliśmy się pięknem okolic.


Dalej?

Strzelam, wymienię tylko kilka.
Wojtkowa,
Nowosielce Kozickie,
Wojtkówka,
Jureczkowa,
Ropieńka,
Liskowate…

Tych wiosek jest tu sporo. Patrzę własnie na mapę, ale to już ponad 40 km od Przemyśla.
Byłem w Arłamowie, przez niektóre z tych wiosek przejeżdżałem samochodem, starając się ich nie stratować.

Skoro coś dotknęło tu Twojego serca, musi być urocze. No, wierzę.

Ja na moją wieś przeniosłem się, gdyż coś mnie też wcześniej dotknęło. Chyba głupie marzenie, by mieszkać blisko natury.


To już zdecydowanie nie.

Najbliżej Tego Miejsca byłeś w Nowych Sadach…
Popatrz sercem.

tam Syzyf odpoczywa


Hm...

To musi być Kalwaria Pacławska…


:)))))

Jeżdżę tam od 17 roku życia.

To moja Częstochowa.

Tam przestałam wierzyć wiarą rodziców, a zaczęłam swoją...

Teraz jeżdzimy tam z moimi chłopakami. I póki sił – nie przestaniemy.

Spotkamy się na Drodze Krzyżowej?


o - o...

...rozczarowany…???


Rozczarowany? - nie, zachwycony

Piekne miejsce – w sam raz dla duchowej odnowy.

Możemy się spotkać na Drodze Krzyżowej w Kalwarii Pacławskiej, o ile uda nam się to jakoś zaplanować.

To zaczynamy planować? No musielibyśmy się jakoś umówić na telefon lub inaczej.

Ode mnie to tylko 60 km. Jakoś dojedziemy, bo dawno tam nie byłem.


A może droga krzyżowa w Weielki Piatek na Tarnicę?

Ja jako znany ateista chrześcijański z chęcia bym się skusił, myślę o tym od lat i planuję, ale nigdy nie wyszło.

Do kalwarii Pacławskiej z TBG organizowana była pielgrzymka rowerowa kiedyś, 180 km w jeden dzień, miałem też jechać, ale tez nie wyszło.

Zresztą jak tak koło setki to spokojnie przejadę, więcej by mi moje lenistwo nie pozwoliło:)


Ode mnie 261, albo 222 po dziurach...

Wcale nie musimy się spotykac fizycznie :)

I tak co roku jeździmy w konkretnej intencji, do tego trzeba skupienia, a najbardziej lubię wtedy sama…

Tak powiedziałam zachęcając Cię :)

My mamy taką rodzinną tradycję: jeżdzimy w Niedzielę Palmową na Misterium Męki Pańskiej.

Tak rozpoczynamy obchody świaąt.

I dziękujemu.
Mamy za co.


Grześ

Na Tarnicę...

Pewnie ducha bym wyzionęła, bo ja obrzydliwa mieszczka jestem.
Taka prawda.

Wszystko, co naturalne – przyprawia mnie o arytmię, choć lubię na urlopie odpocząć, ale wrócić do zgiełku.

A jak jeszcze wysiłek przy tym – dziękuję już dziś.

Choć zasiałeś mi ziarenko…


dorcia blee Ok

Wybiorę się więc z żoną i ja.
Nie wiem, jak wyglądasz, więc będę wypatrywał w tłumie laski 175 cm.

A poważniej, wiem, że macie swoje powody. Czytałem.


grześ Tarnica

W tym roku raczej nie. Żona nie bedzie chciała się wspinać, a ja bez żony jak bez nogi (między nogami). No, czuję się jak kuternoga.

Na Tarnicy byłem kilka razy. Raz w Wielki Piątek. leżał jeszze śnieg.

A za rok? Kto wie.

Widzisz, ja mam swoje górki w okolicy domu, więc wspinaczki mi spowszechniały.


Synergie

:))

Do Kalwarii więc!

PS: masz przewagę, bo ja nawet nie znam wzrostuTwojego :)


miejsce na ziemi

dorciablee

Tam zawsze jestem szczęśliwa.

Bulwary Krakowskie nad Wisłą.


dorcia blee Kurdupel

180 wzrostu…bez kapelusza, z pełnym owłosieniem.
Wiek nieistotny, lecz już po 40-stce. Brzuszek w poście w normie, bo na odwyku odpiwnym

Żona blondynka… naturalna 170, ładna.

Nie noszę kapelusza. Ale na nosie mam okulary, chyba, że zapomnę założyć.

Przewagi zostały zlikwidowane.

A o której zaczyna się Droga Krzyżowa?


Pino Całusy na bulwarach wiślanych

Liczę je już od pięciu minut…ach, wspomnienia.


Pełne owłosienie, powiadasz... Hm.

A ja powiem tak: jak szukać będziesz laski, to mnie nie znajdziesz. Zwykłą dorcią sobie jestem…
Taka przeciętna, zakochana w swoich chłopakach, kwoczka domowa, żadna tam laska :) , choć wzrost modelki, i owszem :)

Marcyś niesie krzyżyk w rączce w podziękowaniu za zdrowie i z prośbą o brata (własna inicjatywa), Andrzej Też już może grać w “Czterdziestolatku”, ja – za chwilę :)

Droga krzyżowa o 13.00 (chyba, tak jak w latach ubiegłych). My zawsze jesteśmy na sumie :)

Do spotkania :)


Ooooo, jest i Dorcia,

jak miło, gdzieś ty była, jak cię nie było:)

Do klawiatury marsz i napisać coś proszę:)

tak jk zawsze zabawnie i bezpretensjonalnie:)


Prośba o brata

Mój syn ma siostrzyczkę. A ja niedługo – ino patrzeć – wnuków będę wypatrywał.

No a co do Kalwarii to może jakoś się namierzymy w tym tłumie.

Najładniejsza kobieta na świecie siedzi właśnie obok mnnie na kanapie i podpowiada mi, ze łatwo nas namierzyć, bo ja będę z najładniejszą blondynką.

Wprawdzie już nie pierwszej młodosci, ale …

Właśnie usłyszałem: przestań z tą młodośscią.

No to znikam z kanapy.


Subskrybuj zawartość