Krótkie komentarze do Hymnu o miłości swiętego Pawła z Tarsu.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

Istniejemy w miłości i do miłości.
Bóg jest miłością.
Istniejemy w Bogu i w drodze do Boga.
Dlaczego bez miłości?
A można ją posiąść? – Nie!
Stań się nią i bądź.
Oto ta droga.

Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

A gdy jestem niczym w miłości,
Kim jestem?
Góra przychodzi do mnie,
Tajemnica napełnia mnie światłem,
Nie umiem już być prorokiem,
Mądrość staje się całym światem.

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.

Niczego nie mogę zyskać,
Niczego nie mogę stracić,
Gdy ciało płonie miłością
A dusza jest boskim żarem.

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.

I staje się chwalebnym ciałem.

Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.

I przemienia życie w prawdę.

Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.

To źródło niewyczerpane,
Napełniające serce słowem,
Przelane ponad każdą miarę.
Fontanna wiecznego teraz,
Wzbijająca się ponad wiedzę, nadzieję i wiarę,
Litania świętych nieustająca.

Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.

Doskonałe są dary boże,
Doskonałe jest niebo i ziemia,
I doskonały jest człowiek,
Gdy myśli, czuje i kocha jak dziecko
Przytulone do Matki,
Wznoszące się do Ojca.

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość.

1 Kor 13,1-13
Teraz poznam, jak zostałem poznany.
Teraz kocham, jak jestem już kochany.
Teraz w modlitwie odsłania się łaska.
Wiara, nadzieja i miłość teraz.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

1 List do Tymoteusza

4, ale dla postępujących bezprawnie i dla niesfornych, bezbożnych i grzeszników, dla niegodziwych i światowców, dla ojcobójców i matkobójców, dla zabójców, 10 dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką, 11 w duchu Ewangelii chwały błogosławionego Boga, którą mi zwierzono.

List do Efezjan

3 O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, 4 ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. 5 O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec – to jest bałwochwalca – nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga.

To jest hit:

21 Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! 22 Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, 23 bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. 24 Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim.

Dziękuję, postoję...


Pino Postoisz w kolejce?

Usiądź sobie wygodnie na sofie i napij się herbaty.

Święty Paweł był gwałtownikiem. Świętość nie gwałci natury, lecz ją ledwie wysubtelnia.

pozdrawiam


Dobry plan :)

Nielubięnielubięnielubię Szawła z Tarsu.

Mizogin i homofob :p

Geniusz logistycznego planowania. Bez niego byśmy nie mieli pewnie Christianitas, albo nie tak szybko. Za to plus.

Idę nastawić czajnik


Pino

i tu masz rację Szaweł to był genialny pijarowiec … w zasadzie to on jest twórcą Chrześcijaństwa

=moje nudne i banalne foty=


Owszem

I wycisnął na nim takie piętno imho nie za fajne. Ale twórcą chrześcijaństwa to jest jednak Szef Kółka Rybackiego :)


Pino Jasny gwint

Jasny gwint kręci się w prawą stronę, ciemny w lewą – a życie po spirali prawo, czy lewo-skrętnej nawija geny? Ktoś tu wie?

Szaweł z Tarsu – genialny ideolog i pijarowiec Jezusa. Rozegrał, co trzeba, żeby pierwsze gminy chrześcijańskie pojawiły się wśród pogan.

Żartuję. Ja tylko napisałem komentarze do Jego hymnu o miłości. Raczej nie bałwohwalcze i bezkrytyczne.

pozdrawiam


docent Stopczyk... W zasadzie tak!

Ale Kościół wierzy, że Szaweł-Paweł był tylko narzędziem Chrystusa. Narzędziem, które Chrystus odnalazł na drodze do Damaszku i przemienił z pogromcy chrześcijan w chrześcijan stratega.

pozdrawiam


O

a może Jan Chrzciciel… ?

:-)))

p.s.
Jeśli macie na myśli Kościół jako strukturę administracyjną to trzeba by szukać w okresie po edykcie mediolańskim i pogrzebać co takiego się stało, że:

a. cesarz KOnstantyn chrześcijaństwo uczynił religią legalną
b. wierzenia pogańskie określił jako zabobon
c. uważał, że chrześcijaństwo jest religią na której wartościach moralnych można zbudować państwo
d. wprowadził niedzielę jako dzień wolny dla rzemiosła i sądownictwa
e. do tego ten wredny cesarz uczynił to nie będąc chrześcijaninem

Tutaj leży klucz-wg mnie.
Zaś Kościół powszechny(Katolicki) to wspólnota ludzi wyznających wiarę w zmartwychwstałego Jezusa, gromadzącego się na spotkaniach podczas których modlono się, śpiewano, wspominano i spożywano Ciało ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. realizując Jego prośbę: “To czyńcie na moją pamiątkę..”. Historycznie w dziejach apostolskich można poczytać o poczatkach wspólnoty Kościoła.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Pino Jakie chrześcijaństwo byłoby fajne?

Ja sobie tak myślę, że gdyby zamiast ryb do mojej sieci wpadały perełki uroczych kobiet? Ach, myślę sobie, pobudzony Twoją wyobraźnią.

A serio. Przydałby się tu Poldek, bo ja sobie z Tobą nie poradzę. Bo niby jak?

Naleję zaraz wody do szklanki i wypiję wino?

Nie da się. Jest adwent.

pozdrawiam


Brawo Poldek

wiedza, widzę, jest. Jeszcze Teodozjusz w 395. Bardzo lubię ową tematykę... Ale to na pierwszym roku tłukliśmy, cholera. Gdzie moje zeszyty?...

A w sumie, jak Was to interesuje, to mogę coś napisać niedługo o tym, w czym się czuję dosyć mocna, czyli o rozmaitych kolejach losu KK w XIX wieku.


Pino Ja nie czuję się mocny w dziejach Kościoła katolickiego

To w komentarzach pod tą notką nie powinno się pojawiać, bo skromniej napisałem ledwie kilka słów do zestawienia z Hymnem o miłości.

pozdrawiam


W porządku :)


Poldek 34.

Zaś Kościół powszechny(Katolicki) to wspólnota ludzi wyznających wiarę w zmartwychwstałego Jezusa, gromadzącego się na spotkaniach podczas których modlono się, śpiewano, wspominano i spożywano Ciało ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. realizując Jego prośbę: “To czyńcie na moją pamiątkę..”

Gdyby literalnie to czytać, to Kościołem powszechnym byłoby też prawosławie. O protestantach nie wspomnę, bo to inna para kaloszy.

pozdrawiam


Synergie

Literalnie Kościolem powszechnym jest Prawosławie( Koscioły wschodnie). Pomimo, że nie ma sukcesji apostolskiej i zwierzchności Rzymu, to jednak dogmatycznych sakramenty są ważne. Kwestie obrządku i liturgii to kwestie drugorzędne i mnirj istotne.

Protestantyzm to już zupełnie inna para kaloszy. Kłopot z sakramentami… .

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldek

Kupiłeś nagłówki gazetowe z historii Konstantyna.
Treści w nich nie ma za grosz. Za to jest morze ideologii.
Nie przejmuj się.
Nie Ty jeden to łyknąłeś. :)

Trzymaj się.


Poldek 34. Nie wiem, czy to możliwe?

Ale chciałbym się tu skupić na jednym krótkim tekście.

Pewnie nic z tego nie wyjdzie. Nie damy rady.

A co do Chrześcijaństwa i całej Jego historii, to temat ten zasługuje na osobne i bardzo solidne potraktowanie. Zbyt wiele wątków, zbyt wiele wielkich tematów. Jabłko napoczete waro zjeść do końca, żeby nie został nawet ogryzek.

Inaczej wyrażę tę myśl: gdy poruszymy po kolei różne tematy, to jakbyśmy nadgryzali sto lub tysiąc jeden jabłek z kosza historii i wyrzucali je na śmietnik. Tak nie przystoi.

Zjedzmy choć jedno jabłko do końca. A reszta niech czeka. W tym koszu czas nie płynie zbyt szybko – jabłka, które czekają na konsumpcję pozostaną świeże.

pozdrawiam


Synergie

Nie cierpię Pawła, tak jak nie ciepię ekstremizmu nowonawróconych.
Cenię go jednak nadzwyczajnie za przenikliwość umysłu, inteligencję.
Miewał przebłyski geniuszu, jak w tym Hymnie.

Nie mam dziś w sobie miłości do bliźniego. Mea culpa. Zostało obrzydzenie.

[Podać komuś futro? Pora zbioru bawełny chyba minęła.]

Trzymaj się ciepło, Synergie. Wszystkiego dobrego.


Magio,

a liliowa jesteś? ;)

A wieczorem, włożywszy gardenię
Do lodu, a lufę do ust
Czy znajdzie mój wróg natchnienie
Żeby nacisnąć spust?

Wygrzebałam z pamięci, w necie coś Wertyńskiego nie ma…

pozdrawiam


Magia

Jak uważasz, że to nagłówki to niech będzie – chociaż w gazetach nie czytałem nigdy na ten temat. Zaś historia powszechna dostępna dla chcącego.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Magia Mea culpa

Delikatnie polemizuję z tym przebłyskiem geniuszu z Hymnu. Niczego wprawdzie nie krytykuję, ale…raczej nie biję pokłonów.

ciepło pozdrawiam


SYnergie

Synergie

Ale chciałbym się tu skupić na jednym krótkim tekście. Pewnie nic z tego nie wyjdzie. Nie damy rady.

Przepraszam za nowy wątek.

Co do Chrześcijaństwa i całej Jego historii, to temat ten zasługuje na osobne i bardzo solidne potraktowanie. Zbyt wiele wątków, zbyt wiele wielkich tematów. Jabłko napoczete waro zjeść do końca, żeby nie został nawet ogryzek.

Historia Kościoła skomplikowana, pełna zwrotów akcji. Zarzuciłem jedynie okres od którego zaczęła się tworzyć struktura administracyjna i to za sprawą niechrześcijańskiego cesarza.

Inaczej wyrażę tę myśl: gdy poruszymy po kolei różne tematy, to jakbyśmy nadgryzali sto lub tysiąc jeden jabłek z kosza historii i wyrzucali je na śmietnik. Tak nie przystoi.
Zjedzmy choć jedno jabłko do końca. A reszta niech czeka. W tym koszu czas nie płynie zbyt szybko – jabłka, które czekają na konsumpcję pozostaną świeże.
pozdrawiam

Oki. Milknę już i pozdrawiam. Wytnij najlepiej watki poboczne a pozostaw główny(znaczy moje komenty)

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldek 34. Ależ milczenie jest złotem

My tu tylko myśl srebrną mamy wpleść w to złoto. A mnie dziś potrzeba inspiracji wokół Pawła z Tarsu świętych myśli o miłości.

pozdrawiam ciepło


Synergie

Pawła bardzo lubię.. – lubię bożych gwałtowników. A hymn jest piękny. Służy mi czasem za ściągę czy aby nie “gwałcę miłości” szukając swego.. .

No i wg mnie potwierdza, że miłość jest z Boga a nie z człowieka. Przychodzi spoza nas i “liczy na” przygarnięcie jak Boża dziecina z groty betlejemskiej.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Synergie

ładnie…
Ale.

Jakoś brak mi w Twoich rozważaniach takiej … ludzkiej strony miłości.
To oczywiście nie jest krytyka z mojej strony, i tak tego nie odbierz, ale jakieś to takie “napuszone”, oderwane, dla mnie..

Jest Bóg, filozofia, dusza, boski żar, Ojciec, Matka…
Człowieka mało jakoś...
Zwykłego takiego, z jego wolną wolą, słabościami … ale i tym, co ponad to- miłością.


dorcia blee Ludzka twarz miłości....

Rozumiem Twój punkt widzenia. O ludzkiej miłości możemy porozmawiać. Miłość poznaję poprzez ludzi – tych najbliższych, i tych, których spotykam przelotnie w życiu.

Kto nas uczy miłości? Proboszcz poprzez kazania? Nauczycielka w szkole? Raczej nie! Uczą nas najmocniej ci, których kochamy. Gdy nas kochają, porzucają, zdradzają, odstawiają na boczny tor…

W lekcjach codziennego życia uczymy się miłości.

Ale tu ja się spotkać chciałem z Pawłem z Tarsu i z nim porozmawiać w notce. W komentarzach chciałbym porozmawiać z Tobą i z każdym kto poświęci mi pięc minut czasu.

serdecznie pozdrawiam


Poldek 34. Boży gwałtownicy

Boży gwałtownicy rozmawiają z Bogiem językiem ludzkich emocji. Boży gwałciciele chcą rozmawiać językiem rozumu. Ci pierwsi zostają świętymi, ci drudzy ateistami.

Miłość pochodzi od Boga. A niby skąd miałaby się pojawić na świecie?

serdecznie pozdrawiam


Synergie

Jakoś trudno mi rywalizować z Pawłem z Tarsu, ale… ja mam zgoła odmienne zdanie.

Coś jakby, że wiem lepiej, “co poeta miał na myśli…”


dorcia blee A co moja ukochana poetka ma na myśli?

Zgoła odmienne zdanie oznacza nagie zdanie.

Pawełka z Tarsu wszyscy cytują z ambon, a Dorotka może mieć głębsze wejrzenie.

Oj, narazić się muszę teologom, lecz napiszę: moja Marysia owija się wokół mnie jak pączek róży. Rozchylam ją i rosa spada z poranka naszej miłości.

Wiem, wiem… znowu mnie nie rozumiesz?

A mógłbym to napisać prosto. Mógłbym. Chyba jednak czujesz…

pozdrawiam


Mógłbyś to napisać prosto.

Ale i ja Pawła z Tarsu rozumuję prosto.
Bo prosta dorcia jestem.
To chciałam powiedzieć.
Po prostu.

A to, że cytują z ambon, nie jest dla mnie wskaźnikiem, jak mam kochać.


dorcia blee No dobra...

Postaram się napisać prościej, bo prosty chłopak jestem…

Kochaj jak kochasz…pozwól się kochać, nie buduj muru.

Przeczytałem kilka Twoich notek. Pisane od serca. Są pięknym świadectwem, kim jesteś. A co mnie biednemu chłopu z gór do lubelskiej dziewczyny? Ma dziewczyna powodzenie. Ma dziewczyna charakterek. Ino się cieszyś z tej sympatii, którą do siebie przyciąga.

Ma dorcia w sobie coś, co przyciaga – siebie.

Ja Pawła z Tarsu też rozumiem prosto, lecz tak subtelnie go otwieram na coś, co niektórych wkurza.

całuski, idę spać...


re: Krótkie komentarze do Hymnu o miłości swiętego Pawła z Tarsu

Chciałam tylko wyrazić swoje zdanie w temacie. Tyle.

—->nie buduj muru.
Buduję go przez ludzi, którym pozwalam się kochać, a oni nie widzą tego. I o duchowości teraz ja mówię. Wyłącznie.

—->A co mnie biednemu chłopu z gór do lubelskiej dziewczyny?
A to, że choćby posłuchać, jak się odkrywa. A robi to rzadko, prawie wcale, bo potem boli. Mur bezpieczny.

—->Ma dziewczyna powodzenie.
Dziewczyna się o nie nie prosiła. Uciekła. Za murem się skryła. Tak bezpiecznie.

—-> Ma dziewczyna charakterek.
:)

—->Ma dorcia w sobie coś, co przyciaga – siebie.
Na szczęście. Bo ma też dorcia męża, którego kocha nad życie, ale nie tak z ambony. Z serca.
I ma nadzieję, że to przyciąganie nigdy jej się nie wykończy, bo szczęśliwa jest i tak chce, żeby zostało.

A, że lubi pogadać, bo mąż, choć stara się ogromnie – umysł ścisły ma, to nie znaczy, że dorcia szuka…

—->całuski, idę spać...
Owiniętego pączka Marysi życzę i rosy o poranku.

Prosto, nie znaczy boleśnie.

Dobrej nocy.


Prosta

Miłość jest prosta.

Kochasz, albo nie.

Jest niewytłumaczalna,

nie wiadomo skąd przychodzi,

nie ma jej, a nagle jest,

sponiewiera,

prostuje.

Największa siła we Wszechświecie.

Najmocniejsza Moc.

Cud,

stwarzający każdego dnia,

odradzający się każdej nocy.

Wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje.

...


Miłość nie istnieje,

istnieją tylko dowody miłości


Wiesz Pino

Niedawno miałam takie cuś, że doświadczenie.

Poznałam jednego gościa, Francuz, ale nie wygląda, chociaż bo ja wiem…? Mniejsza.

Mężczyzna w każdym calu normalnie.

Oprócz tego to on się okazał wybitnym czarodziejem, a także uczył się w jakichś zakamarkach Tajlandii u mnichów buddyjskich, sztuk leczniczych się uczył. No.
Się wymądralował na mój temat, ojojoj. Cholernik miał rację, ale ja nie o tym.

Padło słowo miłość , nie pytaj w jakim kontekście. Niby bez kontekstu.
Mówi on do mnie, że miłość to iluzja.
Patrzę na niego oczami i zastanawiam się, jak ktoś taki może tak myśleć...

Pośród wszelkich wątpliwych dla mnie praw, miłość pozostaje poza nimi bez względu na doświadczenia, upływ czasu, sif życia.

Minęło kilka tygodni i kobieta, która z nim jest powiedziała mi, że się wycofał z tego…

Miłość istnieje i to jak jasna cholera istnieje.
Zbuduje Ci wszystko w dwa dni, a potem w minutę wszystko obóci w pył.
Albo odwrotnie.

I tylko tak się chwilami zastanawiam… dlaczego tak mocno przy tym obstaję?


Sif życia :)

Jak ja się cieszę, że te grepsy wypłynęły na szerokie wody…

Moja przyjaciółka (ta z unieważnieniem watykańskim), miała taki problem, że mąż ciągle ją oskarżał, że go zdradza.

“No to w końcu się wkurwiłam i zdradziłam.”

Znalazła se Francuza, starszego sporo od siebie i jak twierdzi, była to zajebista opcja, bo nareszcie poczuła się kobietą. Uwielbianą itepe.

Co do miłości, to nie, najwyżej je t’adore.

Boże, ja powinnam anegdotki zawodowo opowiadać chyba :) W paleolicie bym się uchowała, mimo wady wzroku, jako ten, co gada przy ognisku i dostaje za to najlepszą część mamuta.

Zejdźmy z tych mamutów… Miłość? A bo ja wiem?

Dezorganizuje potwornie życiową logistykę.

Kiedyś w ogóle byłam przekonana, że nie istnieje, znaczy że ludzie tak określają miks trzech rzeczy. Jak się skupię, to se przypomnę jakich.

Niestety się myliłam. Sif. No mniejsza o to.

Miłość jest po to, żeby ubarwiać egzystencję, i żeby Brel miał o czym śpiewać. Osobiście to staram się unikać.

Nie mam pojęcia, czemu obstajesz, mówiąc szczerze :P


Dezorganizuje

I to jak, żesz…

Ale wszystko, królestwo nawet hi hi, za to płynięcie na fali wszystkomożliwości. Szok normalnie. :)

Ja jestem nienormalna, więc jak kocham to wszystko, wszystko, wszystko mogę. A nie mówię o zakochaniu, dla zakochania to mi się nie chce, bo wiem jak szybko mija.

Żaden mężczyna nie umiał na czas tego zrozumieć. Każdy z nich żałuje. :))

Tim ti rim tim

pururu

:)))


Taa,

skąd ja to znam, rotfl :D

Ale teraz mam niemalże to samo. Z tą różnicą, że mogę spać i jeść :P

Jak mi przeszło, to sobie kurde CHAD zdiagnozowałam :P Idealnie się zgadzało wsjo.

Jeżeli nie znasz, to przeczytaj sobie Ulicę marzycieli. Nawet się poświęcę i przepiszę tekst z okładki:

“Wszystkie opowiadania traktują w gruncie rzeczy o miłości. Ta książka również. I to bezczelnie, bo od pierwszego zdania. Miłość z ul. Marzycieli ma wiele twarzy. Zdarza się co parę dni albo raz na sto lat. Pachnie jak świeżo wydrukowane banknoty albo lato w Belfaście. Z zasady jest nieobliczalna. Łapie znienacka, każe walić w mordę, latać przez Atlantyk i robić masę głupich rzeczy. Ale jak miło o tym czytać. Zakochałam się w tej książce od pierwszego akapitu.”


dorcia blee Wiatr w polu

Ładnie napisane.

Są takie słowa o szukaniu wiatru w polu. Po części dotyczy to miłości. Miłość w polu doświadczenia jest jak wiatr – powinna być wolna. Obecna w każdym kroku i oddechu.

Hmmm…za murem też jest pole doświadczenia miłości, ale mniej wichur (?). Tak, gdy ten mur jest domem.

Wpadaj tu, żeby pogadać...bo rozmowa z Tobą jest jak promyczek słoneczny w kropli rosy. Mieni się kolorami tęczy.

pozdrawiam


Pino Dowody

Miłość nie istnieje,

istnieją tylko dowody miłości.

I dowody tożsamości, czyli dowody osobiste.

Daj mi dowód, że mnie kochasz. To taka stara śpiewka zazdrości.

A serio: jeżeli miłość jest, nie potrzebuje dowodów; jeżeli jej nie ma, to nie ma i dowodów.

pozdrawiam


Gretchen Jesteś pewna?

Miłość istnieje i to jak jasna cholera istnieje.
Zbuduje Ci wszystko w dwa dni, a potem w minutę wszystko obóci w pył.
Albo odwrotnie.

Jesteś pewna, że to siła miłości buduje i obraca wszystko w pył?

Ja nie jestem tego pewien. Taka miłość byłaby rzeczywiście iluzją w zamku ego.

serdecznie pozdrawiam


Gretchen Ech ci mężczyźni...

Nic nie rozumieją. I gadają na dodatek, że trudno zrozumieć kobietę. Spiewają: nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam, nic gorszego na świecie, nie przytrafia się nam….

Żaden mężczyna nie umiał na czas tego zrozumieć. Każdy z nich żałuje. :))

Z tym żalem to było u mnie tak. Dawno, dawno temu, a może całkiem niedawno, miałem taką dziwną przypadłość, że zakochiwałem się w różnych pięknych lecz cudacznych kobietach….te kobiety też się we mnie zakochiwały lub nie. Były też takie kobiety, które się we mnie zakochiwały a ja w nich nie. W każdym razie było tych permutacji doświadczeń dookoła planety Erosa sporo i niejeden romans mógłbym na kanwie historii przeżytych i niedokończonych napisać. Tylko mi się już nie chce.

Tu, do Ciebie napiszę takie słowa: niech żadna z moich niemoich byłych dziewczyn nie żałuje, że coś było, lecz przeminęło z wiatrem. Ja nie żałuję. Ciekawe dlaczego?

Może dlatego, że mam romantyczną duszę? Może dlatego, że Eros nie zostawia po sobie jałowej ziemi? Oj, nie myśl tylko, że posród lekcji Erosa nie było i takich kosmicznie dramatycznych i rozdzierających duszę w cierpieniu. Były. Lecz nawet one napełniły mnie w końcu radością i nadzieją.

Zostawiły też kilka grzechów, które trzeba odpokutować. Nigdy nikogo nie chciałem krzywdzić, lecz pewnie ta sztuka mi się nie udała. Jak to już w życiu bywa, kogoś tam, w związku z moim pociągiem do pociągu kobiet, skrzywdziłem.

W karmicznie zaplecionych losach osób, które na siebie wpadają z pragnieniem doświadczenia stanów zakochania w życiu,lecz się nie dociągają do siebie na tyle blisko, żeby być ze sobą razem i związek kończą rozstaniem, pozostanie ślad niespełnionych możliwości. Czasami pojawia się żal, że coś przeminęło, czasami ulga, że przeminęło.

Czasami dopiero po latach możemy spojrzeć na siebie rozsądnie i z dystansu. Gdy spotykamy kogoś, z kim dzielimy prawdziwą miłość, łatwiej nam uwolnić się od żalu. Niech moje dziewczyny nie żałują, że straciły kogoś, kto kochał je całym sercem. Niech Twoi chłopcy też tego nie żałują. Albo: niech żałują, żeby wyciągnąć wnioski z lekcji, jakie przyniosło im życie.

Ufff. dość tego gadania. Dość, bo wyjdzie na to, że jestem skończonym głupcem, co chce wierzyć kobiecie.

serdecznie pozdrawiam


Gre ma rację

miłość to namiętność, gwałtowność i więcej z niej szkody niż pożytku, bo, jak to celnie napisała Gre, często przeradza się w swój negatyw czyli nienawiść.

Zbuduje Ci wszystko w dwa dni, a potem w minutę wszystko obróci w pył.
Albo odwrotnie.

miłość jest przereklamowana. gdyby w ludziach było mniej namiętności, a więcej empatii to świat byłby lepszy

=moje nudne i banalne foty=


Pino Nieobliczalna miłość

Z zasady jest nieobliczalna. Łapie znienacka, każe walić w mordę, latać przez Atlantyk i robić masę głupich rzeczy. Ale jak miło o tym czytać. Zakochałam się w tej książce od pierwszego akapitu.”

A jak miło to przeżyć. Te wszystkie pragnienia Erosa są ledwie preludium w uwerturze miłości.

Miłość jest siłą, która nas wznosi do różnych światów. Dziś widzę przynajmniej 10 sefir, gdzie milość chce się ucieleśniać na nieskończoną wielorakość sposobów.

W naszej ziemskiej sefirze ucieleśnia się w grach podmiotowo-przedmiotowych. Od nadziei po rozpacz, od marzeń do goryczy rozczarowania, od dobra do zła, od światła do ciemności, od rozkoszy do cierpienia…itepe, itede.

Ale w kolejnych sefirach drzewa życia zmieniają się zasady gry, poprzez którą przejawia się miłość. Jest więc co odkrywać.

serdecznie pozdrawiam


docent Stopczyk... Pewnie, że przereklamowana miłość jest...

Zwłaszcza gdy szukamy jej tam, gdzie jej nie ma.

Zbyt wiele głupot napisano na temat miłości, zbyt wiele, żeby zachowała w naszej kulturze dziewiczą cnotę i nie przemieniła się pod wpływem plugastwa namiętności i gwałtu w sprzedajną dziwkę.

Mamy tu pomieszanie z poplątaniem. W zakresie pojęć i definicji – typowo postmodernistyczne; w zakresie doświadczenia – typowo hedonistyczne.

Chrześcijański ideał milości został zadeptany przez sfory namiętnie szukające strzał Erosa w świecie przepełnionym przemocą i gwałtem. Podobnie każdy ideał, jaki pojawił się w historii ludzkich kultur i cywilizacji, podzielił ten los. Kto dziś szuka inspiracji w platońskiej ścieżce, gdzie miłość jest siłą i drogą do mądrości? Kto chce na ścieżce miłości odnaleźć ideały prawdy, dobra i piękna? Ano, niewielu. Zbyt trudne, zbyt odległe od wzorców popkultury, która wszystko plugawi.

Buddyjski ideał współczucia i ścieżka ślubowań bodhisattwy to właściwe rozumienie miłości, która zaczyna się gdzieś od bezinteresowności i przekroczenia uwarunkowań ego. Lecz kto o tym pamięta? Kilku buddystów? Reszta, podonie jak większość chrześcijan nie chce kroczyć ścieżką nauczycieli duchowych i woli popkulturową gadkę-szmatkę o miłości. Dlaczego? Bo gadka popkulturowa jest gładka i brudna jak szmata, którą wszyscy wycierają sobie gęby. Bo miłość uwięziona w naszych namiętnościach i pragnieniach do niczego nas nie zobowiązuje. Coś się zaczęło, coś trwa, coś się kończy – i po co cały ten lament?

To nie miłość buduje w dwa dni, by zburzyć w dwie sekundy. To namiętność nabuzowana iluzjami zauroczenia i zakochania dokonuje takich cudownych rzeczy w życiu wielu z nas. Gretchen ma więc swoje racje i swoje problemy z tymi racjami.

Ale mnie to nie przeszkadza.

pozdrawiam


SYnergie

To nie miłość buduje w dwa dni, by zburzyć w dwie sekundy. To namiętność nabuzowana iluzjami zauroczenia i zakochania dokonuje takich cudownych rzeczy w życiu wielu z nas. Gretchen ma więc swoje racje i swoje problemy z tymi racjami.

He, miłość nikogo na silę uszczęśliwiać nie zamierza. Więc jak sobie ktoś lepi miłość z żywiołów to zbiera to, co zasiał uprzednio.

Jan Paweł II napisał: “Miłość i odpowiedzialność.. “. Fajna “smycz dla żywiołu,,”.

Wiedźma z salonu sparafrazowała Twoją wypowiedź tak:

Być może dotarcie do Miłości jest o wiele prostsze niż nam się często wydaje :-) Nie trzeba Jej wcale gonić, żeby Ją posiąść. Wystarczy się Nią stać.

Dobrze napisane i bardzo mi się to podoba. Próbować stać się na wzór miłości w rozumieniu św.Pawła.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Gretchen Pięknie pisać - pięknie żyć!

Miłość jest prosta.

Kochasz, albo nie.

Jest niewytłumaczalna,

nie wiadomo skąd przychodzi,

nie ma jej, a nagle jest,

sponiewiera,

prostuje.

Największa siła we Wszechświecie.

Najmocniejsza Moc.

Cud,

stwarzający każdego dnia,

odradzający się każdej nocy.

Mnie już nie poniewiera. Dała sobie spokój po tym jak anioł Gabriel przyprowadził do mnie madrą i kochającą kobietę.

Dała sobie spokój, gdy ja doszedłem do prostych wniosków, że miłość po to istnieje jako najmocniejsza moc, by się jej poddać i po prostu kochać. Bez oczekiwań, bez złudzeń, że to takie ważne…

Nie wiem, co mnie jeszcze czeka na ścieżce odkrywania miłości? Może pustka po odejściu bliskich osób, może niemożność wywiązania się z moich obowiązków wspierania bliskich osób, może to a może tamto…tu nie ma żadnych rzeczy, które można wykluczyć.

Ale…kto mówi, że ma być łatwo? Miłość przychodzi i zostaje na dobre i złe, chyba że ją wyrzucimy z naszego serca. A wyrzucamy ją prawie zawsze, gdy zamiast ukojenia przynosi ból.

ciepło pozdrawiam


miłośc ma niewiele wspólnego ze współczuciem

współczucie nie jest egoistyczne. miłość jak najbardziej tak

=moje nudne i banalne foty=


Poldek, eee tam

i Synergie też trochę eee tam, aczkolwiek znacznie mniej. :)))

Poldek to lubi bożych gwałtowników, a z postów mi się wyłania obraz takiego poczciwego misia, co to gazetka, kapcie i szczęście rodzinne przy zupie pomidorowej ;)))

Nic nie mam do zupy pomidorowej, ale żeby opierać na niej całe menu? Przesada. Nawet jeżeli z grzankami.

http://www.youtube.com/watch?v=uieD5wtiZTA

Teledysk jest tak tragiczny, że się wstydam. Oglądać z zamkniętymi oczami :P


Poldek 34. Miłość - droga do odpowiedzialności

Miłość przychodzi, gdy potrafimy otworzyć się na łaskę, że jest przede wszystkim boskim darem wplecionym w nasz świat.

Przychodzi różnie. Również jako namiętność i zachwyty zauroczenia drugą osobą w zakochaniu. W zakochaniu lubimy sobie i naszej wyobraźni pofolgować. Projektujemy na ukochaną osobę nasze ideały oczekiwań i pobożnych życzeń. Za woalem feromonów teatr życia zmienia się w magiczną bajkę. I ta bajka się pisze przez pewien czas wbrew faktom nagiego życia. A finał? Finał jest nie zawsze taki jak w bajkach: czasmi wygrywa dobro, czasami zło, czasami związek między kobietą i mężczyzną przetrwa próbę czasu, czasami nie. Od czego to zależy? Czynników i faktorów zmiennych w realnym życiu może być praktycznie nieskończenie wiele.

Ale jeden jest szczególnie ważny – odpowiedzialność za drugą osobę. Przychodzi w życiu taki czas, że bez odpowiedzialności nie ma miłości. Jan Paweł II ma rację.

Miłość przychodzi i chce z nami zostać, lecz zostaje tylko wówczas, gdy pozwolimy jej, żeby się w nas wcieliła, czyli wzięła nas w posiadanie. W komentarzu do “Hymnu do miłości” o miłości napisałem przecież:

A można ją posiąść? – Nie!
Stań się nią i bądź.
Oto ta droga.

Kiedy więc będziemy mieć miłość, o której pisze Święty Paweł? Kiedy ją posiądziemy? Nie! Kiedy pozwolimy się jej zawładnąć? Tak! Ale to zawładnięcie nie jest opętaniem przez duchy żądzy i namiętności. Musi być samoświadome i bezwarunkowo empatyczne oraz współczujące. Miłość po prostu ma przyjść i wypełnić formę naszej Osoby duchem i sensem. I wcale nas nie chce zmieniać w kogoś innego. Chce byśmy pozostali sobą po tej przemianie.

serdecznie pozdrawiam


Pino

Mi się wszystko z Jednym kojarzy.. . Takie mam niebiańskie zboczenie.

A co do reszty trochę się zgadza jednak zamiast gazety i pomidorowej to nie bardzo. Zamiast gazety laptopik a pomidorowej jakieś mięsko pyszniutko przyrządzone.

A dziś jestem matką ojcem w jednym – zona pracuje a ja czytam i piszę “gazetę” w ciepłych kapciach.. . Zaraz parzę kawę i jakąś zupkę niekoniecznie pomidorową dla mojej Natalki muszę zrobić.

A tak naprawdę lubię zamiast domowego spokoju rodzinnego wypady. Kapcie i rodzinkę w auto i w drogę.. . Uwielbiam podróże poznawanie nowych zakątków.. .

A Geppertową bardzo lubię.. – umie śpiewać i ładna kobietą jest.

Z przyjemnością odsluchałem.

Pozdro.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


No tak,

a nigdy nie byłeś złym chłopcem? :P


docent Stopczyk... A może jest tak?

miłośc ma niewiele wspólnego ze współczuciem

współczucie nie jest egoistyczne. miłość jak najbardziej tak

Miłość przychodzi jako pierwsza, gdy jesteśmy jeszcze egoistami. Przychodzi pod postacią namiętności i zauroczenia, żeby zainicjować proces naszego dojrzewania do współczucia, miłosierdzia i bezinteresowności. Inicjuje ten proces, lecz pod wpływem wielu czynników przeciwstawnych, nie doprowadza inicjacji do końca. Dlaczego? Bo my jej na to nie pozwalamy, bo kultura nas nie wspiera na tej drodze, bo instyktowne impulsy zauroczenia mieszają się w tyglu życia z innymi impulsami naszej natury – gniewem, pychą, pożądaniem, zazdrością, skłonnością do nałogów, lękiem przed przyszłością, strachem przed odpowiedzialnością, deficytem miłości naszych rodziców, itepe, itede…

Miłość przychodzi i uwalnia ogromne siły natury, lecz my wówczas zazwyczaj nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby z tym wszystkim pracować. Wolimy mity o chemii, o połówkach pomarańczy, o rycerzach na koniu i księżniczkach lub bajki serwowane przez rózne Dody i Madonny popkultury. To takie barwne…to takie pociągające.

Polegamy na polu chwały już na pierwszym poziomie inicjacji do miłości. I jako umarli, lecz ciągle żywi, myślimy: ta miłość nic nie przynosi poza rozczarowaniem i cierpieniem; ja go kochałam, a on okazal się podłym skur…Lepiej zamknąć się w bezpiecznych murach czterech ścian a miłość wyrzucić z serca…liczy się tylko chemia i seks. A gdy wpadłem w takie doświadczenie jak to opisane powyżej, wybrałem inną drogę. Drogę wiary w miłość.

Z miłością nie jest łatwo żyć. Zwlaszcza, że jej ścieżka wije się przynajmniej przez 10 poziomów duchowego spektrum rzeczywistości. A my rozwalamy całe myślenie o kant egoizmu pierwszego poziomu i z tego wyciągamy wnioski: a to, że miłość nie istnieje, a to, że istnieje, lecz ma naturę egoistyczną, a to, że jej odwrotną stroną jest zdrada i nienawiść....

serdecznie pozdrawiam


Pino Piękny teledysk

Zajrzałem, posłuchałem – z zachwytu nad pieśnią i urodą kobiecych ciał omalże nie omdlałem. :)))


Pino

powiem szczerze, że w swoim życiu bywałem uparty jak osioł i to w tym niedobrym tego słowa znaczeniu. Lubiłem wszystkiego skosztować i wszędzie być.. .

Jednak dostałem też nauczkę na swoje życzenie zachłysnąwszy się “próbowaniem”. I już nie próbuję. Przestałem być narowistym rumakiem który miota się na wszystkie strony.
Teraz – jak napisałaś – w kapciach, potulny i wierny ze mnie “wierzchowiec”. ale lubiący pognać w siną dal, z wiatrem we włosach i ile tchu w nogach.. . Ale to nie chaos ale radość życia, wiecznie trwającego.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Pino Bo ja jestem zły chłopczyk

Kocham również złe dziewczynki…

A Ciebie lubię za spontaniczną bezpośredniość. Kawa na ławę. Prawda prosto w pysk. To fajny styl. Ale patrz czasami w lustro, ok!

pozdrawiam


Staram się

i próbuję ogarniać wszystkie swoje wady, żeby mi nikt nie mógł niczego zarzucić :p Ale i tak się czasem człowiek dowie czegoś ciekawego, że jest socjopatą na ten przykład. Zresztą na żywo, to ja jestem oględna bardziej. Aaa, wróżka mi rzekła, że jest na dłoni taka linia, która odpowiada za podatność na krytykę, i że ja tej linii nie mam ani śladu.

hi hi


Pino Hi, hi

Nie bój nic. Będziem Cię chwalić z całego serca i ze wszystkich sił, które z siebie wykrzesam.

Mnie wróżka nic jeszcze nie rzekła, bom olał wróżki. Jedna to nawet się mnie czepiała jak rzep psiego ogona, onegdaj, gdy jako studencik chadzałem Plantami, by dotrzeć na Grodzką do Uniwerku, alem się oganiał przed jej czarami jak przed muchą, więc dała se w końcu spokój.

Hi, hi


Jak napisał KIG:

A także pochwalony komiczny zając
i jabłko, co się rumieni,
a nawet tacy jak ja, co składają
kiepskie wiersze na temat jesieni.

O, pochwalony każdy ból stokrotnie
i każdy cios, byle męski – i te pelargonie na wysokim balkonie,
do których zawsze będziesz tęsknił.

Pochwalone: grzesznik i święty,
i serce ludzkie jak morze odkryte.
A nade wszystko okręty
Rzeczpospolitej.

:)


PinoA co mi tam - napiszę Ci wierszyk

Pochwalone niech będzie wino,
co je wypija Pino,
Pochwalone mszalne kielichy
i gęby, co jedzą z michy.

A ja nachwalić się nie mogę
tej płodności za okularem,
co napiszesz, nazwę darem
co na kompie, stuknie o podłogę.

Zatańcz, zatańcz nago na stole,
pochwal się pochwalona muzo
jako grzesznica jesteś świętą,
jako święta byłabyś kurą.

A ja chciałbym zatęsknić
za młodością w podróżach pamiątek,
za nową miłością w każdy piątek
i rozstaniem w feromonach tętnic.

Chciałbym, lecz nie przychodzi tęsknota,
za oknem ciemność, ja przy kominku
z ukochaną roztuloną, mruczącą jak kotka
rozciagam się w cieniu świec na wyrku.

No to masz wierszyk. Skleciłem specjalnie dla Ciebie, żebyś nie marudziła, lecz sobie uwierzyła.

Cium, cium…


ROTFL

wędrujesz na ścianę płaczu :D


Pino A gdzie to jest?

I co znaczy ROTFL? Nie rozkminię tego. :D


Na moim blogu

Rolling On The Floor Laughing… jest jeszcze wersja ekstremalna ROTFLASC – And Scaring Cat


docent Stopczyk... Następny kmin do rozkminienia

Już lepiej rozumiem język aniołów niż tych skrótów…


Słowniczek?

ASAP – tak szybko, jak to możliwe

IMHO – moim skromnym zdaniem

BTW – poza tym

YKWIM – rozumiesz, co mam na myśli

EOT – koniec tematu

AFAIK – z tego co wiem

LOL – głośny śmiech


Jeszcze może

być FYI – For your information (to akurat z “desperate housewives” znam:))

A w ogóle z tym jezykiem netowym na początku załapałem, co to jest BTW czy Rotfl to miesiące minęły:)

A miłość?

Nie mam zdania:)


Synergie

Nie rozumiem zaproszenia…
Za Tobą i Algą przylazłam :)

Mam prawo dyskutować, chyba…

Choć nie lubisz, jak mam odmienne zdanie, nie lubisz…


dorcia blee lubię

Nawet nie zauważyłem, żeby Twoje zdanie różniło się tak bardzo od mojego….
Napisałaś komentarz, który mnie ucieszył....
Więc teraz ja nie rozumiem w czym rzecz.

pozdrawiam


grześ Gadanie o miłości

Ma mały sens. Ale ja tu gadam.

A od gadania wcale nie przybywa nikomu miłości. Gorzej – nie przybywa też rozumienia, bo gdy ktoś ma swoje zdanie na ten temat, to na podstawie doswiadczenia sobie je wyrobił a nie kazań i pogdanek.

pozdrawiam


docent Stopczyk... na zdrowie

Śmiech to zdrowie. Głośny śmiech konczy się chrypką.

pozdrawiam


He, he, właśnie

chciałem napisać o tym, ze o miłości nie ma co gadać, tak jak gadanie o muzyce nie ma sensu, muzyki trza słuchać, a zamiast gadać trza się miłować:)

Ale stwierdziłem, że nie wypada.

A w ogóle to ja u jeszcze wrócę i przeczytam tekst i siem odniosę, bo na razie skupiłem się na czytaniu komentarzy:0

Pozdrówka.


Pino Dzięki za wrzutkę

IMHO – przyda się ASAP

:D


Dobry wieczór

Zgubiłam się w gąszczu tych wszystkich argumentów…

Przyszło mi do głowy, żeby trochę stanąć w obronie namiętności, która jest bardzo pięknym aspektem miłości.

A czy miłość może nieść gwałtowną energię rozsypującą w pył? Może, na przykład miłość odrzucona. Zanim się człowieku pozbierasz po czymś takim, to wszystko idzie w pył.

Natomiast jedna moja, bardzo mądra znajoma powiedziała mi kilka lat temu, że miłość wcale nie musi być odwzajemniona, bo samo to, że potrafimy kochać jest czymś wielkim i wspaniałym.


Gretchen W obronie namiętności

Też stanę w obronie namiętności i emocji.

Miłość jest polifoniczna i poligamiczna na poziomie zwyczajnego życia. Co to znaczy?
Ano w tym dialogu, który się toczy pod notką, ni mniej ni wiećej, tylko to, że miłość można nasycić w naszym codziennym życiu prawie każdą emocją, namiętnością i pasją. Bez tego miłość stałaby się nieludzka i jałowa, czyli przestałaby być sobą w człowieku.

Spośród różnych emocji miłość nie lubi się łaczyć (żenić, brać ślubu) przede wszystkim z lękiem i pychą (na drugim biegunie).

Twoja znajoma była mądra. W zasadzie w miłości chodzi o to, żebyśmy nie oglądali się na innych i własnego kochania nie uzależniali (warunkowali) miłością innych. Ja już też pisałem w jednym z komentarzy (lapidarnie, gdyż nie należę do osobników, którzy wylewnie rozpowiadają o własnym życiu prywatnym) o moim doświadczeniu miłości odrzuconej. Fakt, trudno się po czymś takim pozbierać. Ale warto to uczynić. Potraktować to doświadczenie jako bezcenną lekcję miłości.

Tylko w ten sposób, gdy wykurujemy się po traumie, pozostawimy sobie ścieżkę miłości otwartą. A nie warto jej zamykać, gdyż to wprawdzie najtrudniejsza, ale również najbardziej owocna ścieżka wzrostu duchowego.

serdecznie pozdrawiam

PS. Trudność pisania o miłości polega na tym, że rozciąga się ona na całe spektrum ludzkiej świadomości, a nawet fizjologii i ciała ( z jego wielowymiarowym spektrum aurycznym). Ja widzę przynajmniej kilka poziomów, na których miłość działa – na każdym poziomie integruje, by przekroczyć, co zintegrowała. Trudność polega na tym, że coś prawdziwego wypowiedzianego o miłości na poziomie niższym przestaje mieć ten walor na poziomie wyższym lub odwrotnie.


Gretchen Jaka miłość jest iluzją?

Padło słowo miłość , nie pytaj w jakim kontekście. Niby bez kontekstu.
Mówi on do mnie, że miłość to iluzja.

Ten buddyjski “czarodziej” miał rację, gdy najpierw mówił, że miłość jest iluzją, a potem temu zaprzeczał. A równocześnie się zaplątał w sprzeczności.

Teraz zamieszam w kotle dla wiedźm jeszcze bardziej. O co chodzi? Otóż, mniej więcej o to.

Miłość poziomu ego jest iluzją z poziomu miłości umysłu. Mimo to – gdy jest naszym doświadczeniem, niezależnie od poziomu świadomości – zawsze jest prawdziwa.

Czyli raz jeszcze po kolei.

Gdy doświadczamy miłości z poziomu świadomości ego – miłość jest prawdziwa.
Gdy doswiadczamy miłości z poziomu świadomości umysłu (oswieconego) – miłość jest prawdziwa, lecz już zupełnie inna, niedualna, zintegrowana poza dualizmami.

I na koniec: gdy z poziomu umysłu otwarzamy z pamięci scenki doświadczeń okołomiłosnych poziomu ego (lub obserwujemy ludzi wpadających w miłość pełną zazdrości, obaw, nadziei…), widzimy, że to tylko sen, gra iluzji. Nie powinniśmy jednak negować prawdziwości tamtych naszych doświadczeń (i tych, które są udziałem naszych sióstr i braci w świecie teraz). Były jak najbardziej prawdziwe i realne (są jak najbardziej prawdziwe i realne). W naszym jednostkowym życiu zostały już zintegrowane i przekroczone przez umysł i jako takie powinny dookreślać naszą osobowość i zachować intensywność barw, która wyostrza i wysubtelnia naszą wyrazistość osobową.

W związku z tym, nie rozumiem tego miotania się buddyjskiego nauczyciela sztuk leczniczych – od tezy, że miłość jest iluzją do antytezy, że miłość jest prawdziwa.
Miłość jest zawsze prawdziwa. Do człowieka świadomego przychodzi prawdziwie nawet w snach.
Buddyjski uzdrowiciel – mam za mało informacji, więc interpretacja nie jest zapewne kompletna – jakby poruszał się po spektrum róznych poziomów świadomości nieświadomie i mieszał różne porządki własnego doświadczenia. Albo – nasłuchał się buddyjskich nauk o iluzji miłości i powtarzał je bez głębszego zrozumienia jak papuga.

serdecznie pozdrawiam

PS. Czytałem Wasze dialogi o małżeństwie, wierności i rozwodach u Poldka. Interesujące. A ten komentarz tak sobie dopisałem


Synergie

czytam ale sobie milczę.

Jednak to zdanie jest godne uwagi:

... pozostawimy sobie ścieżkę miłości otwartą. A nie warto jej zamykać, gdyż to wprawdzie najtrudniejsza, ale również najbardziej owocna ścieżka wzrostu duchowego.

Generalnie, ta otwarta ścieżka milości jest kluczowa dla wyborów życiowych i dokonywania dalekoidących decyzji – jak np. małżeństwo z daną osobą.

Mi właśnie po mocnej traumie, zdarzyła się taka znajomość która okazała się “tą” na którą czekałem.. a zwatpiłem, że taka jest możliwa. A owa relacja która się zdarzyła napełniła mnie wielowymiarowo. Miłość, przyjaźń, duchowość.. – wszystko w jednym.
Taki poziom relacji i doświadczenia który można porównać z mistyką.. i z duchowością. A jest to połączone z duchowością, bo to relacja i miłość w prawdzie i uczciwości(także) wobec Boga. I nie z obowiązku ale z przekonania wynikającego z doświadczenia, że to najlepsze co może się zdarzyć. :-)))
A doświadczenie było traumatyczne a teraz jest w pełni pozytywne i prorozwojowe w tej pełni.. .

Ale przyznać trzeba, że z perspektywy klęski i traumy poprzedniego – głupiego zakochania i snucia planów – dostrzegam to teraz – że nie byłoby to możliwe.
Często klęska w miłości jest skutkiem błędów i niemądrego działania. I często klęska może nauczyć mądrości w miłości. Nie wiem czy każdego.
U mnie akurat klęska spowodowała “otwarcie mi oczu” przez potrząśnięcie mną.

Zostawiłem sobie tę ścieżkę otwartości i Miłość w którą zwątpiłem mocniej niż dotąd sama mnie znalazła. Może o to właśnie chodzi by w tym poszukiwaniu nie być zachłannym ale otwartym, cierpliwie czekając wierząc w to, że nadejdzie przez otwartą ścieżkę.. .

p.s.
Mój opór w dyskusji na moim blogu wynika również z mojego doświadczenia.. , że miłość (ta niemożliwa) przychodzi i ona nie jest problemem. Problemem jest zamknięcie tego o czym piszesz. Zamknięcie owej ścieżki która czyni człowieka “niepełnosprawnym” także duchowo. Gdyż bez miłości to kicha.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldek 34. Licho nie śpi...

...i na miłość czyha.

Często klęska w miłości jest skutkiem błędów i niemądrego działania. I często klęska może nauczyć mądrości w miłości. Nie wiem czy każdego.
U mnie akurat klęska spowodowała “otwarcie mi oczu” przez potrząśnięcie mną.

Tylko dla tego, kto da miłości szansę. Upadam, by się podnieść. I idę dalej przed siebie. Droga miłości w cieniu krzyża pozostaje otwarta. Czym jest ten krzyż? Nie chcę się wymądrzać – nie wiem. Każdy niesie swój własny krzyż i powinien go zobaczyć, świadomie poczuć jego ciężar na barkach. Ten krzyż to moja odpowiedzialność za siebie i, jeżeli kocham, za bliźnich, z którymi dzielę wspólną “czasoprzestrzeń” duchową i zwyczajną.

Cóż, moje opinie o Twojej postawie wyrażają się w słowie podziwiam, tak trzymaj. Być może kogoś nawet przekonasz do własnej drogi, gdzie małżeństwo jest świętym i nierozerwalnym sakramentem. Przecież sama w sobie ta idea jest godna i piękna – to świetny wzorzec dla uszlachetniania i hartowania w miłości związku emocjonalno-duchowego dwojga ludzi.

Ale… Ale jak zwykle pojawia się ale. Nie musi, ale się pojawia.

Są przypadki beznadziejne. Twoi interlokutorzy, zdaje się, to mają na myśli, gdy piszą, że czasami rozwód jest lepszym rozwiązaniem niż trwanie w patologicznym i chorym związku, którego nic i nikt nie chce wyleczyć.

Pojawiło się jednak nowe ekstremum popkulturowe – rozwód według zasady wymienię cię na lepszy model.Rozwody we współczesnym świecie, poza katolicyzmem, są czymś banalnym i często wybieranym przez ludzi również wówczas, gdy jest nadzieja dla trwania małżeństwa. Ale pojawiła się ciekawsze ciałko, więc jak tu zrezygnować z takiej okazji do dobrego seksu i odświeżenia własnej skóry z nową skórą. To jest trendy, to jest lansowane w mainstreamowych mediach…Taka skrajna głupota uzyskała błogosławieństwo i wsparcie oligarchów. (Bo mają w tym oczywisty interes własny).

Temat jest złożony. Moje stanowisko dość proste. Trzeba wspierać małżeństwo i rodzinę wszelkimi dostępnymi środkami, lecz zawsze pragmatycznie.

Rozwody zaś były, są i będą, bo ludzie popełniają błędy i dobierają się w pary dość pochopnie, pod wpływem impulsu zauroczenia…

serdecznie pozdrawiam


Stopczyk

.. próba zamknięcia Miłości w słowo to złudzenie i iluzja.. .

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Synergie

.. młodego wina nie wlewa się do starych bukłaków – znasz to?

Przyznam, że jestem zbudowany tym, ze młodzi ludzie chcą mądrej i czystej miłości – takiej szukają.

Bywam tu i ówdzie bo zapraszają i spotykam się ze studentami “przy okazji” I podzielenie się trudną ale przeżytą drogą rozeznania i doczekania na przyjscie miłości.. , ma sens. Działa, otwiera oczy i dowodzi, że jest możliwe.

Jest możliwe to za czym tęsknią. A wiedzą, że lans z “mainstreamu” to tylko lans i komercja.

*********

Nowe wino w nowe bukłaki. A bukłaki są spragnione młodego wina.. .

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldek 34. To dobrze, że...

...młodzi są tacy. Pino też do nich należy?

pozdrawiam


docent Stopczyk... No cóż!

Dla kogo złudzenie, to złudzenie…dla kogo prawda, to prawda.

Trudno dyskutować z przekonaniami. Ja nie jestem misjonarzem miłości. A gadanie o miłości to nie to samo, co jej doświadczanie.

pozdrawiam


spoko

ale tyle razy słowa “miłość” to nie opublikował nawet rząd PełO w dokumentach programowych ;-)

=moje nudne i banalne foty=


docent Stopczyk... Tak wyszło.

Notka o miłości, to i słowo miłość się tu przyplatało.

A swoją drogą, pewnie można pisać o miłości tak, żeby ani raz to słowo nie padło.
Muszę kiedyś wypróbować tę metodę.

pozdrawiam


Subskrybuj zawartość