Stragany ludzkiego serca.... .

Dzisiaj na Mszy byl czytany fragment z życia wzięty jak to Jezus powyganiał ze świątyni tych którzy szukali w niej nie Boga ale interesów.

Obrazem “spłycenia “świątyni” jest wykoślawienie miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą które ja sprowadza li tylko do współżycia trwającego kilka chwil i “zawężenia miłości” do tylko tego aktu.

Przecież nie kocham swojej żony “swoim narządem” lecz kocham ją swoim secem, umysłem, wolą, czynem, itp. “Narządy” wszelki pomagają mi moją miłość urzeczywistnić w czyn i nie tylko jeden ale czyny za pomocą wszelkich narządów biorą swoje żródło z mojej miłości. A nigdy odwrotnie, że miłość bierze się z działania narządów… .

Wydaje mi się. że podobnie jest z byciem świątynią Boga. NIe można powiedzieć, że kocha się Boga “chodzeniem do Kościoła” w niedzielę gdyż byłoby to podobne do kochania żony “tylko narządem” nie zaś swoim wnętrznem.

Nie można “bycia WIerzącym” sprowadzić do jednej czynności – chodzenia do Kościoła…. .

To nie, “chodzenie do Kościoła” werryfikuje moją świętość ale to jaki mam stosunk do Boga jako osoby w swoim wnętrzu, a więc w swoim umyśle, w swoim sercy, w swojej woli, w swoich pragnieniach, planach. Ta relacja do Boga w swoim wnętrzu rzuytuje na “jakość chodzenia do Kościoła”.

Jeśli we mnie mieszka Bóg – jestem jego świątynią to moje zycie nabiera sensu, ma fundament na którym jest oparte i staje się ukierunkowane, przesycone sensem.

Jeśli zaś światynię swojego wnętrza wypełnię jak w tej scenie przepędzenia kupców ze świątyni z ewangelii własnie “swoimi kalkulacjami, swoimi ideami” innymi słowy z mojej świątytni duszy uczynię “maszynkę do prywatnych biznesów” które z Bożym życiem nie mają nic wspónego to jestem podobny do tych kupców którzy “ukradli świątynię Bogu dla swoich prywatnych biznesów”.

Wszyscy umrzemy i pozbawieni ciała ukarze się w pełni nasze wnętrze. To będzie “chwila prawdy” jaką świątynią byłem i jestem. czy świątynią Boga którą oczyścił “za życia” Jezus czy też będzie to miejsce inne… .

A Jezus przy każdej spowiedzii czyni scenę podobną do tej z ewangelii: przepędzenie “kupców” ze świątyni mojej duszy i zaprowadza w niej ład.

Najważniejszą refleksją dzisiejszego dnia dla mie dla mnie, jest to, że lęk przed Jezusem jest jak lęk przed wypędzeniem i powywracaniem “stołów jakie sobie w duszy poustawiałem”, które mają mi przynieść zyski i bogactwa dające “święty spokój”.

I najważniejsze, to prawda o tym, że ON decyduje co kwalifikuje się do wypędzenia i powywracaia a co nie, nie ja sam.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

ja się dowiedziałem

że będąc niezinstytucjonalizowanym wierzącym poddałem się modnemu trendowi, bo instytucja kościoła przechodzi kryzys i wielu wierzących samych sie pozostawia poza marginesem. Dlatego Twój tekst jest krzepiący choć przeczuwam co mi odpowiesz.
Jeśli dobrze przeczuwam to odpowiem, ze moje pozostawanie na marginesie nie jest spowodowane zniechecenim do hierarchii kościelnej, a braku poczucia wspólnoty z okreslona grupą, a ten brak poczucia determinowany jest podważaniem wiarygodności dogmatów, które okreslaja daną wspólnotę.
Poszukując znajduje wiele punktów stycznych w róznych wspólnotach nawet punkty styczne są w pozornie przeciwstawnych dogmatach jak chocby w pogladach trynitarystów z unitarianami czy dyskutowanym niegdyś piekle. Wyznawcy z róznych denominacji rozmawiają o tym samym, kłócą się między sobą, a różni ich semantyka, akcenty w sprawach drobnych, które urastają do fundamentalnych.

Chyba zabrnąłem w zawiłości zbytnio abstrakcyjne.

Niemniej dzięki za ten tekst, który odczytuje jako kolejny przyczynek do tekstów, żeby swoją wiarę nie okreslać, przez pozorne i machinalne czynności jak chodzenie do kościoła z przyzwyczajenia by odstać godzinę gdzieś w przedsionku drzemiąc opartym o ścianę.


...

O czym by ksiądz nie mówił to i tak będzie o seksie. Sam to sprawdziłem kilka razy udajac sie na mszę. Zawsze była mowa o czystości ciała. Brudnym seksie i moim ciele jako świątyni Boga której nie należy brukać. Gdybym uwierzył w tą gadaninę skończyłbym w szpitalu psychiatrycznym. To też odpowiedż czemu żyjemy w schizofrenicznym kraju. Rozwinę jeszcze ten temat. Bałem sie strasznie martwego człowieka na krzyżu gdy byłem mały, bałem sie jego trupiego ciała i twarzy wykrzywionej w agonii. Napisałem o tym na tekstowisku mimochodem. Kupców w świątyni jest dzis co niemiara dobrze sie tam czują i nikt nie mysli ich wypędzać.
Ja natomiast boje sie strasznie że Bóg ojca Rydzyka istnieje naprawdę, że to ten zły demiurg… Mamy takich Bogów na jakich zasługujemy. Muzułmanie mają takiego Boga na jakiego zasługują, pewnie lepszy u nich by sie nie sprawdził
my mamy takiego jakiego chcemy. (Jezusa w odpustowej koronie ) Każdy dostaje to co chce. Jeżeli o to chodzi Bóg naprawdę jest sprawiedliwy.


a na ile znasz Allaha

Czytałeś koran czy tylko widziałeś wojownika z kałachem w TV i już wiesz, że muzułmanie maja takiego, a nie innego boga.

Tak jak muzułmanin może się zafrasować jak chrześcijanie wraz z ernestto mają takiego kiepskiego boga Rydzyka to pewnie sobie na to łącznie z ernestto zasłużyli.


Sajo

witaj, :-)

Spokojnie u mnie więc mozna spokojnie pogadać.

Co do dogmatów, dla mnie maja one znaczenie marginalne. Ważna jest wg mnie relacja wobec Jezusa, gdyż On jest korzeniem i z Niego czerpie życie wszystko co zyje.

Więc w tym znaczeniu poczucie więzi z KOsciołem – wspólnotą wiernych właśnie Jemu bierze początek z Niego.

Innych prawdziwie głębokich źródeł nie ma i inne nie istnieją i nie dadzą nawet gwaracji trwania.

Wg mnie gwarancją Trwania zarówno Kościoła jak i wspólnoty jest zaczepienie się o Jezusa Chrystusa. Ale zaczepienie się duchem, serce – jak chcesz możesz to określić. Jeśli to zaczepienie jest, wtedy wszystko inne ułoży się w odpowiedniej perspektywie.
Przynajmniej mi się tak ułożyło.

Skoro zaś On jest źródłem więc samo uczestniczenie i czerpanie za pomocą sakramentów Jego samego jest czymś oczywistym – dla mnie – jak picie kawy rano. Nie mogę żyć nie jedząc, pijąc, spiąc. Nie mogę również być wierzącym w Niego pomijąc “posiłki”: Komunie św., modlitwę osobistą, rozmyslanie, Mszę świętą, spowiedź, i inne “posiłki”.

Ja mam takie – proste spojżenie na Wiarę. I to proste spojzenie jest źródłem radości i perspektywą nadającą mojemu życiu smaku.

Pozdrawiam!
************************
....zabiegany jestem, bo wielu “Ma-tysiaka” chce.. .


Ernesto

Księża też glupoty gadają... . Więc komentowal nie będę.

Zaś do Ojca Rydzyka? Pewnie ma swoje wady i zalety jak i ja sam.

Boga mamy takiego jaki nas stworzył i na niego nie zasługujemy wcale – wg mnie – lecz możemy “go chwycić za rękę” i iśc z nim przez zycie. Ojca mamy za Boga, albo Boga mamy za Ojca – jak chcesz.

Ale może się dziecko wrednie zachowac wobec Ojca i mądrze.

Sęk w tym jak my się wobec niego zachowujemy i jaką przyjmujemy postawę.

On jest wporzo. To my mamy – wg mnie – problem sami ze sobą, a nie z NIm.

Pozdrawiam.

************************
....zabiegany jestem, bo wielu “Ma-tysiaka” chce.. .


Sajonaro

Wiem jak wysoko w tej religi stoją kobiety i jak je oni traktują, mi to wystarczy, i juz nawet nie mam na mysli ludzi z kałachami. Koran z czterech religijnych ksiąg najmniej przypadł mi do gustu. Nie powiedziałbym złego słowa o Alewitach oni są spoko. Są zaskakująco normalni. Sam mógłbym byc alewitą.
Tylko bracia muzułmanie nie bardzo ich lubią. W mojej wypowiedzi podkreśliłem że każda jednostka ma takiego Boga na jakiego załuguje, każda grupa, każde stowarzyszenie. Więc jeśli ktoś wierzy że jego Bóg każe ubierać się w lato kobietom “jak myśliwym z alaski” to te jego Bóstwo stoi na poziomie tego idioty. Jeżeli Ktoś wierzy w Rydzykowego Boga no to też chyba nie bardzo ma z głową w porządku. Jeżeli ktoś wierzy i czuje że jest “panem swoich rąk i lędzwi” a religijność nie zależy od zewnętrznych form to ma takiego Boga na jakiego zasługuje.
Poldek wiem że Jezus był spoko i że my mamy z nikm problem. Nie wiem jednak czy Mahomet ten pederasta był spoko i to my też mamy problem.
Sajonaro nie jestem chrześcianinem nawet formalnie, mam wolną rękę


poldek34

Tyle, że codzienne przyjmowanie sakramentów też może być dogmatem. Są kościoły które uważają to za nadużycie i profanację czcząc pamięć Chrystusa raz do roku.
Poza tym Chrystus może być zupełnie kimś innym.
Niedawno miałem przyjemność rozmawiać z Zielonoświątkowcem. Jego Chrystus był mi niemal nieznaną postacią. Rozmowa dla mnie była ciekawym wyzwaniem. Niestety poległem i na dodatek pozostawiono mnie z przeświadczeniem, że jest nikła nadzieja, ale raczej nie ma dla mnie ratunku. Będzie mnie toczył robak po wieki. Aułć


Subskrybuj zawartość