Oswoić wieczność... - nawet na cmentarzu.

Pogłębianie swojej duchowości związane jest z tym, że należy wyjść niejako “z siebie na zewnątrz”, aby odnajdywać krok po kroku, siebie, odkrywać swoją tożsamość. Podobnie wyjść, jak wychodzi się z domu by szukać swojego szczęścia, podobnie jak wychodzi się ze schroniska na szlak w góry.. .

Zabiera się ze sobą to wszystko co może nie najcenniejsze ale przede wszystkim to, co jest pomocne na szlaku. Dlatego, ktoś kto nie rozumie dlaczego ktoś porzuca ten świat a zamieszkuje za klauzurą, powinien właśnie zwrócić uwagę na ten aspekt konieczny. Jest nim właśnie zostawienie tego, co nie służy celowi, nie jest potrzebne do realizowania celu duchowego. W przypadku wychodzenia z domu, również niewiele się ze sobą bierze.. .

Osoby zakonne rezygnują z wielu rzeczy które są czymś dobrym: pragnienie posiadania rodziny, swojego domu, możliwości kierowania swoim życiem w pełnym zakresie, kwestie pieniędzy i tego, co za nie można sobie kupować, itd.

Rezygnują ze względu na większe rzeczy, które pociągają, i pragnienia które są i będą realizowane w praktyce. A ich realizacja będzie łatwiejsza po pozostawieniu tego, co zbyt wiąże i zajmuje.

W życiu człowieka istnieje pewne napięcie związane z pragnieniem stałości i spełnienia. W gruncie rzeczy to, czego doświadczamy najmocniej, to bolesna świadomość przemijania i tego, że nic nie jest na ziemi dane na stałe. Byłem dzieckiem, jestem już dorosły, byłem zdrowy i pełny życia – teraz przyplątują się do mnie choroby, gdyż moje ciało już nie jest już młode i witalne, jest mniej sprawne i odporne. Wczoraj była piękną dziewczyną i kobietą, dziś jest w podeszłym wieku z głodową emeryturą, itp.. . Nic na tym świecie nie ma stałego poza procesem zmian.

Kto ma trochę lat rozumie to, o czym piszę. Niczego nie mamy na własność, nawet w pewnym sensie swojego życia ziemskiego. Doświadczamy wielu rzeczy, gromadzimy i planujemy wiele, a one przemijają i człowiek pozostaje sam na sam, jak garść piasku ściskana w dłoni, której nie da się zatrzymać.. . Nawet posiadając dzieci, wiemy, że musimy im pozwolić odejść z domu i budować swoje własne szczęście – pozostając sami. Spełniając zadanie wychowania dzieci “oddajemy je”, pozostajemy znów sami, by skupić się na najważniejszym.. . No właśnie, o to najważniejsze się rozchodzi. Można przeżyć całe swoje życie, i “pod koniec dnia” zostać z pustymi rękami. A można przeżyć je tak, że można powiedzieć: jestem gotowy..!

W drodze duchowej “na serio”, musi dojść do momentu pogodzenia się z tym, że wszystko jest stratą – w tym sensie, że przemija – dlatego też, człowiek duchowy kieruje się na sprawy nieprzemijające( duchowe). Otwiera oczy i uszy i nasłuchuje, czy to jest możliwe, czy to pragnienie realizowali inni, jak je realizowali, szuka również mistrzów którzy conieco mu o tym powiedzą i od których może się czegoś nauczyć.

Bez tego uznania, że “życie przemija”, nie ma życia duchowego, nie ma także Wiary. Bo przecież wiara w to, że Bóg istnieje to pestka – szatan i demony nie tylko wierzą ale wiedzą i mają to w “poważaniu”.

Wiara oznacza wierzyć MU, a nie wierzyć, że jest. Wierzyć MU, że życie się nie kończy ale trwa. Że, właściwa część życia rozpoczyna się po ziemskiej wędrówce, ale jednak od niej( wędrówki) zależy.. .

Moją ulubiona postacią Biblijną, która uosabia właśnie “owo wyjście” w poszukiwanie i uwierzenie jest Abraham. Facet otrzymał obietnicę której zawierzył, i wyruszył w drogę – pozostawiając dotychczasowe miejsce zamieszkania. Uwierzył obietnicy otrzymania nowej ziemi oraz niezwykłego błogosławieństwa Boga, objawiającemu mu się w tajemniczy sposób.. . Bez gwarancji spełnienia, ale musiał zdawać sobie sprawę z kruchości i przemijalności życia skoro zaryzykował.. .

***************************

Można więc w procesie duchowym wyróżnić dwie bardzo ważne decyzje:

- Wierzę MU

dlatego

- wyruszam i idę za głosem Jego słów..

****************************

“Oswoić Wieczność”

Konsekwencją Wiary jest przeorganizowanie swojego życia. Przemodelowuję je tak, aby mogła rozwijać się przyjaźń z Nim( “przyjaźń z wiecznością..). Mimo, że z pozoru wydaje się ono trudniejsze, to w praktyce jest zgoła inaczej. Gdyż jak mówi psalm: “Chociażbym przechodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę. Bo Ty, jesteś ze mną...”.

Zatem droga duchowa nie wiąże się z tym, że życie ma być usłane różami ale czasem przeciwnie. Wiąże się ze stawaniem czoła przeciwnościom. Ale jedno jest w tym wszystkim ważne. Owa pewność, ze będąc Jemu wiernym, w każdej przeciwności jestem z Nim. Psalm mówi: “Liczne cierpienia cierpi sprawiedliwy, ale Pan ze wszystkich go uwalnia..”.
Żyjąc ze względu na wieczność, niejako oswajam “ją”, staje się ona dzień po dniu, moim domem. Swoim życiem żegnam się z moimi bliskimi, znajomymi, tym światem.. . Żegnam się, bo mój dom jest tam.. .

***
Pamiętam świecki pogrzeb Szymborskiej, jak nad jej trumną jeden z mówców snuł rozważanie, jak to Szymborska siedzi z papierosem nad filiżanką.. , przy stoliku w niebie.

W obliczu śmierci, nawet na świeckim pogrzebie, miło jest wspominać niebo.. . Duchowość więc puka do bram.. – czasem dopiero na cmentarzu.

P.S.Chcę się podzielić szczególną muzyką. Wklejam koncert Requiem Schiedermayera, wykonane niedawno przez amatorskich śpiewaków podczas Warsztatów Wokalno Liturgicznych we Wrocławiu. Utwór ten, nie był wykonywany przez ponad 100 lat i jest w ogóle nieznany – dlatego jest wyjątkowy. Był wykonywany podczas Mszy Świętych za zmarłych. Niedawno został odnaleziony i przygotowany do wykonania, w wciągu dwóch dni przez zdolnych śpiewaków zafascynowanych duchowością w muzyce liturgicznej. Powołując go do życia( ten utwór), pokazali, że nie wszystko przemija.

Requiem aeternam..

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Pomieszanie z poplątaniem, czyli nic nie rozumiem.

Piszesz Poldku, że “pogłębianie swojej duchowości związane jest z tym, że należy wyjść niejako “z siebie na zewnątrz”, a w następnym akapicie walisz o życiu zakonnym.
Od kiedy to życie w zakonie jest wychodzeniem na zewnątrz? (Działalności charytatywnej nie wlicza się. Tę można prowadzić i poza zakonem).

Dalej marudzisz nad przemijaniem, jakie to ono bolesne jest und niesprawiedliwe, bo w człowiekach istnieje jakieś tam “napięcie związane z pragnieniem stałości i spełnienia” – a tu bęc! I ni ma! Ani stałości ani spełnienia.

Nie neguję, że Ty tak to możesz odczuwać, ale – do kroćset! – nie uogólniaj tego na całą ludzkość, bo nie masz po temu żadnego prawa.

Piszesz też:
“W drodze duchowej “na serio”, musi dojść do momentu pogodzenia się z tym, że wszystko jest stratą – w tym sensie, że przemija – dlatego też, człowiek duchowy kieruje się na sprawy nieprzemijające( duchowe)”.

Toć to niedorzeczność. Wszystko jest stratą? Bo przemija? Co Ty bredzisz?
Dla każdego normalnego człowieka, który potrafi cieszyć się życiem i każdym dniem, które ono przynosi, nic nie jest stratą. W tym również dla człowieka, który zostaje “sam na sam”, pozostaje sam ze sobą. [Tu zaczynam się zastanawiać jak bardzo możesz nie lubić samego siebie…]

Do uznania, że życie “tu i teraz” przemija nie potrzeba żadnej wiary. Po co wplątujesz Boga w rozumienie/pogodzenie się z przemijaniem to już zupełnie nie rozumiem? Taka licentia poetica? Marna, powiem szczerze.

Abraham jest bardzo kiepskim przykładem, chyba, że ktoś poddaje się “głosom” i postanawia złożyć w ofierze swojego syna. Wtedy rzeczywiście może zostać mu “garść piasku ściskana w dłoni, której nie da się zatrzymać”.

Współczuję takiego pojmowania świata i przemijania życia i piszę to szczerze, bez złośliwości.

Poldku, na cmentarzu nie oswaja się wieczności. Na cmentarzu:
– ateiści i agnostycy żegnają się z człowiekiem, z którym dane im było obcować “tu i teraz”.
– pozostali żegnają się z cielesną powłokę “duszy”, z którą dane im było obcować “tu i teraz”.

Jeśli Ty oswajasz się z wiecznością (lub sugerujesz takie oswajanie) dopiero na cmentarzu, to ja Ci współczuję. Po raz wtóry.

[edycja] poprawiłam literówki i dodałam słowa w nawiasie w ostatnim zdaniu, żeby “ładniej było”


Nie tak nam powiedziano wszak.

Kto ma trochę lat rozumie to, o czym piszę. Niczego nie mamy na własność, nawet w pewnym sensie swojego życia ziemskiego. Doświadczamy wielu rzeczy, gromadzimy i planujemy wiele, a one przemijają i człowiek pozostaje sam na sam, jak garść piasku ściskana w dłoni, której nie da się zatrzymać.. . Nawet posiadając dzieci, wiemy, że musimy im pozwolić odejść z domu i budować swoje własne szczęście – pozostając sami. Spełniając zadanie wychowania dzieci “oddajemy je”, pozostajemy znów sami, by skupić się na najważniejszym.. . No właśnie, o to najważniejsze się rozchodzi. Można przeżyć całe swoje życie, i “pod koniec dnia” zostać z pustymi rękami. A można przeżyć je tak, że można powiedzieć: jestem gotowy..!

(Oz 14,2-10)
To mówi Pan: Wróć, Izraelu, do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną twą winę. Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie się do Pana! Mówcie do Niego: Przebacz nam całą naszą winę, w ten sposób otrzymamy dobro za owoc naszych warg. Asyria nie może nas zbawić – nie chcemy już wsiadać na konie ani też mówić “nasz Boże” do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota. Uleczę ich niewierność i umiłuję ich z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia i jak topola rozpuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu. I wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, i zboża uprawiać będą, winnice sadzić, których sława będzie tak wielka, jak wina libańskiego. Co ma jeszcze Efraim wspólnego z bożkami? Ja go wysłuchuję i Ja nań spoglądam, Ja jestem jak cyprys zielony i Mnie zawdzięcza swój owoc. Któż jest tak mądry, aby to pojął, i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pańskie są proste: kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy.

spadam mecz oglądać


Pino

Jak w niebie ma być uprawianie zbóż, sadzenie winnic, to ja się nie piszę na taką wieczność.. . Rolnictwo nie dla mnie.

************************
Drążę tunel.. .


Magio

Przeczytałem ale komentować nie zamierzam, gdyż Twój post nie wymaga komentarza z mojej strony.
Miłego wieczoru.

************************
Drążę tunel.. .


Magii "post nie wymaga komentarza z mojej strony" - rzekł Poldek

:D
Nie szkodzi. Jak sprawdziłam na S24, tam po prawie 9 godzinach nikt się nie wpisał, pod identycznym tekstem. Być może rzeczywiście nikt nie chce się oswajać z wiecznością dopiero na cmentarzu. :)

Tak mi przyszło do głowy (nie mówię że słusznie, to byłaby zdecydowana przesada), że to biadolenie o przemijaniu, życiu, które niczym piasek wymyka się z zaciśniętej dłoni, itp. wynika z wiary w “jedno życie tu i teraz, sąd boży, piekło-czyściec-niebo”.

Właściwie to jestem nawet pewna, że o taką wiarę chodzi, bo tego uczą na “atekach”.

Nie jestem natomiast przekonana czy na “atekach” uczą dokładnie o okolicznościach II soboru (trudne słowo) konstantynopolitańskiego (uff!), który miał tyle wspólnego z duchowością, co ja – z krzywą Hilberta (dla przykładu).

Oto jeden z moich ulubionych psycholi, kolega pardon, cesarz Justynian, hajtnął się z mocno nawiedzoną kobitą, Teodorą, wyznającą monofizytyzm. Biedny Justynian, chcąc utrzymać władzę nad niesfornymi ludami wyznającymi tę samą, co jaśnie pani cesarzowa wiarę, postanowił zwołać zebranie teologiczne (znaczy się sobór), które mogłoby wypierniczyć niewygodne dla jego władzy fakty.

Tak też się stało w roku pańskim 553 ne. Na wezwanie stawiła się doborowa stawka wybranych (przez Justyniana – że też trzeba to dodawać!) teologów, którzy uchwalili dokładnie to, czego zażyczył sobie pan cesarz (a to feler! – westchnął seler).
Co dziwne, niejaki Wigilusz (wsadzony na stołek papieski przez tegoż samego Justyniana za pomocą polityczno-handlowego “szacher-macher”) wypiął się na jego i jego żonki poglądy und dążenia polityczne. Olał sobór, jako nieprawomocne wciórności!
Ot głupol! Państwo Cesarstwo wzięli go do kozy i nie wypuścili dopóki odpowiednich papierów nie podpisał. :)
A cóż takiego podpisał? Ano między innymi podpisał papiery na Orygenesa (któren to wcześniej za Ojca Kościoła robił), po podpisaniu których Orygenes został uznany za heretyka, czarownika und innego terrorystę.
Podpisał też papiery wymazujące z nauczania chrześcijańskiego wszelkie wzmianki o… REINKARNACJI, która w tamtych czasach była przedstawiana jako “preegzystencja dusz”. Skrybowie “świętych und objawionych pism” znowu mieli pełne ręce roboty! – biedne misie.

Przypuszcza się, że ten pomysł zyskał liczne grono zwolenników w tzw. hierarchii, ponieważ znacznie łatwiej jest zarządzać stadem baranów wg zasady “jedno życie tu i teraz, sąd boży, piekło-czyściec-niebo”.

Kolorowych snów… o wieczności, na cmentarzu. :)


No wiecie co?

Wy tu się kłócicie o pierdoły, a Legia dalej nie strzeliła bramki.

Dlaczego Poldek wybrzydza na Księgę Ozeasza?

Samo słowo kultura pochodzi od rolnictwa, tak mnie przynajmniej uczyli na łacinie.

Winnice są fajne przecież, a o:

W drugiej połowie trzeba zacząć grać ofensywnie, inaczej dupa.

Pozdrawiam


Magia

MIło, że czytasz moje dwa blogi – i ten tutaj i na salonie. Nie wiedziałem, że mam w Tobie stałego czytelnika.

Ot, nauczony doświadczeniem, że dyskusje z Tobą nie prowadzą do dobrych konkluzji a kończą się na awanturze i zniecierpliwieniu z Twojej strony, świadomie nie wchodzę z Tobą w dyskusje. Stąd czytam, nie komentuję.

p.s.
Cmentarze to dla mnie jedne z najbardziej urokliwych i refleksyjnych miejsc na ziemi. Wszak to ważne miejsce.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Pino

nie mam nic przeciwko winnicom – ale tu na ziemi. W przyszłym życiu mam nadzieję, na lepsze wynalazki.

p.s.
Jeśli chodzi o piłkę nożną, oglądam wszystkie mecze Barcelony – jeśli okoliczności pozwalają. Uwielbiam ich styl gry. Na polską piłkę szkoda czasu. Lepszy tenis np. w Indiana Wells.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Nie cierpię Barcelony, hala cokolwiek, nawet Madrid, byle tylko Barca przegrywała. :P

No niech ten Przyrowski zrobi w końcu jakiś głupi błąd.


Pino

Pino

Nie cierpię Barcelony, hala cokolwiek, nawet Madrid, byle tylko Barca przegrywała. :P

Ja nie lubię Realu – przereklamowane gwiazdki, “w punkcie skupu”. Barca to perełka, klub który wychowuje piłkarzy od małego i nimi wygrywa. Pokaż mi taki klub w Europie, który bez *“punktu skupu” potrafi coś ugrać w lidze.
Ja kibicuję drużynie autentycznej a nie “wyrobom drużynopodobnym..” .

  • punkt skupu, składanie drużyny poprzez skup zawodników z innych klubów.

************************
Drążę tunel.. .


Athletic Bilbao

Con cantera y aficion, na hace falta importacion


Ucieczka przed ludżmi, ucieczka przed sobą

Cmentarze to dla mnie jedne z najbardziej urokliwych i refleksyjnych miejsc na ziemi. Wszak to ważne miejsce.

W rzeczy samej takie są: ważne, urokliwe i refleksyjne.
Po co je wtłaczać w jakieś dziwaczne dywagacje o wyobrażeniach pojedynczego człowieka? Człowieka, który nie zaznacza, że są to jego prywatne wyobrażenia. Człowieka, który uogólnia swoje wyobrażenia na wszystkich.
Licentia poetica czy też wulgarna ewangelizacja na własną modłę? – oto jest pytanie.

Dobrej nocy Poldku.

[edycja]
ps. Nie, nie pochlebiaj sobie Poldku. Nie masz we mnie stałego czytelnika. Ja po prostu wszystko sprawdzam – taka “karma”.


Pino

Pino

Con cantera y aficion, na hace falta importacion

Pisz do mnie po polsku. bo nie wiem czy mi nie ubliżasz.. . :-))

************************
Drążę tunel.. .


Magia

hmm… .

************************
Drążę tunel.. .


Magia

Łacina jest za trudna, nadam Ci to w nowożytnym języku:

Let them fear, so long as they learn.

(wymawiać z akcentem z Bronxu)


Pino

Pino

Łacina jest za trudna, nadam Ci to w nowożytnym języku:

Let them fear, so long as they learn.

(wymawiać z akcentem z Bronxu)

A ta dalej swoje.. – chyba mi jednak ubliża, bo unika polskiego.

:-))

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Twoje “Hmm…” było łaskawe. Spierniczyłam ostatni wczorajszy komentarz, że hej. :/ Wyszło zupełnie nie to, co chciałam i jak chciałam. No cóż, nie każdego dnia święto.
Jednakże, nie uważam tego za stratę. Wprost przeciwnie – przeczytałam, przeanalizowałam, posypałam łeb popiołem, znaczy: czegoś się nauczyłam.

Dziękuję.
Dobrego dnia.

ps. O ile mi wiadomo, Pino nikomu nie ubliżyła. :)


Magia,

za to Ty, jak się wczoraj dowiedziałam, potwornie wszystkich pouczasz i znasz się na wszystkim. Och!

Jak widać, niektórym nie wystarczy deklaracja, że nie wypowiadasz się na temat wycinanek kurpiowskich ani poezji Szymborskiej. Niee, skąd.

Szybko ucięłam dialog, nikt mi nie będzie deptał trawników.


Lubię cmentarze,

mam nadzieję, że w tym Paryżu w maju pójdę na Pierre Lachaise czy jak mu tam.


Subskrybuj zawartość