Śmierć i.... - "zagwozdka" dla każdego, niezależnie od wyznania i światopoglądu.

Może tytuł zdziwił czytelnika, ze napisałem “niezależnie do wyznania….”.

A tak, gdyż czy podstawowym pytaniem jakie trawi umysł człowieka nie jest Tajemnica Śmierci?

Śmierć jest nieodzownym i nieuniknionym doświadczeniem jakie każdego człowieka prędzej czy później spotka. A skoro tak, to ona w jakiś sposób ustawia nasze życie, hierarchię wartości i postawę życiową.

Wobec śmierci musimy zająć jakieś stanowisko. Owszem powie ktoś, że jest grupa osób która uważa, że nie ma powodu aby swoją głowę zaprzątać tym pytaniem a skupić się na Życiu… . A tak, zgadzam się. Tylko taki sposób podejścia do zagadnienia śmierci jest też odpowiedzią... – a bardziej uniknięciem odpowiedzi – unik, jest też sposobem odpowiedzi.

Poza tym Śmierć człowieka wg mnie jest kluczowa dla postawy życiowej. Gdyż jeśli nie ma nic po śmierci to po co moralność, po co, etyka, skoro “skupiamy się na życiu”... . Skoro nie ma śmierci o Boga, nie ma też sprawiedliwości.. .

Przyjęcie, że po śmierci NIC, prowadzi, tak naprawdę jesteśmy o krok od uznania względności wszystkiego w naszym życiu.. – gdyż nie ma “punktu podparcia” ani dla moralności, ani prawości.

Więc jakby nie patrzeć Śmierć to coś co dla jednych może być końcem a dla drugich jak nowe narodzenie. Gdyż cóż może znaczyć kilkadziesiąt lat życia wobec wieczności… .

Więc te dni to bardziej jesteśmy – na szczęście – skazani na poszukiwanie sensu swojej śmierci w Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.

Mało tego w tych dniach odchodzenia Jezusa właśnie zawiera się sens cierpienia jakie dotyka nasze życie… – czasem Bóg chce abyśmy razem z Nim cierpieli…..

Pamiętając, umieranie Jana Pawła II, wyobraźmy sobie, że Jezus żył w czasach mass mediów….- cudotwórca który otwierał oczy niewidomego, wskrzesił umarłego i cuchnącego wskutek rozkładu ciała Łazarza zostaje pojmany, ubiczowany, oszczpecony, upokorzony i ukrzyżowany a następnie Zmartwychwstanie.

Wszystko odgrywa się na naszych oczach – za pośrednictwem TVN24 i TVP Info. Świetna oglądalność, może rezygnacja z reklam… ?

Od kilku dni myśląc o Wielkim Tygodniu przypominają mi się słowa Jana Pawła II:

“Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa.

- nie można zrozumieć jego życia, decyzji, jego odmienności od innych istot żyjących. Jest Kimś więcej.. , a mimo wszystko kruchy jak i inne “Żyjątka”...

A raczej człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa.

- nie może zrozumieć sensu swojego życia, sensu cierpienia, nie może w pełni pokochać siebie.. .

Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie.

Nie można tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa.

I dlatego Chrystusa nie można wyłączyć z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi”.

************

Dobrze, że ten czas refleksji trwa aż 7 dni – od wczoraj. Jest nad czym myśleć, jest o Kim myśleć, i jest czas by zadać sobie pytanie:

- DLACZEGO...?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

?

“(...) człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa.”

a do jakiego momentu może? przepraszam, ze to jest jakiś totalny dogmatyzm…

مایکل: بهش گفت یا باید امضاش پای ورقه باشه یا مغزش!


Docencie

docentstopczyk

”(...) człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa.”

a do jakiego momentu może? przepraszam, ze to jest jakiś totalny dogmatyzm…

مایکل: بهش گفت یا باید امضاش پای ورقه باشه یا مغزش!

Zrozumieć w Chrystusie, tzn. przyjąć tę wizję człowieka, świata, Dobra jaką On zaprezentował, wg której Żył i wg której umarł i Zmartwychwstał.

Gdyż Chrystus to nie tylko powiedzienie: Tak. Wierzę. Ale konkretna postawa życiowa, konkretny cel, kontekst jak i konkretne oczekiwanie – na zmartwychwstanie.

Czy stwierdzenie, mówiące o Godności człowieka z niej wynikające implikacje moralne jest dogmatyzmem? Czy wymogi moralne są dogmatyzmem? W pewnym sensie tak, jak dogmatyzmem jest prawo karne, drogowe, grawitacja zmieska, prawa fizyki, itp.

Stąd Chrystusa nie można rozumieć politycznie ani dogmatycznie lecz personalnie. On przychodzi dać MI odpowiedź osobistą odpowiedź dla DOBRA – mojego.

Na Pana pytanie “do jakiego momentu…”, ja odpowiedział bym zarozumiale: “bez końca”, gdyż życie w Chrystusie jest życiem dynamicznym…. , życie prowadzi do śmierci która jest bramą przejścia do właściwego, JEGO życia… w którym człowiek ma uczestnictwo i do którego jest powołany. MOtyl zanim zacznie zadziwiać jest najpierw szpetną poczwarką, a człowiek niemowlakiem przez 9 miesięcy. Czy te marnych kilkadziesiąt lat na ziemi wobec wieczności nie jest właśnie takim “poczwarzeniem się” lub “życiem płodowym….” ?

Więc na wszelkie pytania odpowiedzi są udzielane… w sposób nieskończony. Człowiek zawsze będzie pytał “gdyż szuka zawsze dziury w całym” nawet w niebie.

Chrystus można powiedzieć “wykuł” dziurę w ścianie, dziurę do Zmartwychwstania w Jego Świecie.

Bo przecież ON nie mówi, że tylko wierzący Zmartwychstaną ale, że jedni zmarwtychstaną do Życia jakie Bóg przygotował... a inni na wieczne potępienie.

Jeśli mówić o dogmatyźmie to, rzeczywiście można te Prawdy odpowiedzieć “tak” lub je odrzucić. Gdyż albo MU wierzymy albo nie dajemy wiary Jego słowom.

Co nie zmienia faktu, że i tak Śmierć jest “zagwozdką”.. – przekonamy się na 100 % w jej momencie.

*************
Sprawa nie jest prosta, gdyż zawsze sprowadza się do odpowiedzi osobistej… – poszukuję, mam dobrą wolę i wchodzę z dialog z Chrystusem albo nie.

Z tych dwu postaw rodzą się konkretne czyny, decyzje a to się składa na rzeczywistość jaką tworzymy sobie, i w jakiej żyjemy i umieramy.

“Kto pyta nie błądzi…”


Poldku

Przemawiasz do niechrześcijan retoryką kościelną.
To tak, jakbyś do mówiących po portugalsku przemawiał po naszemu.

Sorry, ale gdybym sam nie wierzył, najwyżej bym się uśmiał.

Ok, zgadzam się, że śmierć musi być problemem dla każdego. Można go spychać, oddalać, ale zaakceptować końca istnienia się nie da.

Ale czemuż to niby niechrześcijanin ma stawiać pytania eschatologiczne przy okazji Świąt Zmartwychwstania? Czy ja albo Ty zastanawiamy się nad czymkolwiek przy okazji Ramadanu? Czy doroczna pielgrzymka muzułman do Mekki nie jest dla nas li tylko folklorem?

Tak. Bóg – człowiek zabity za nasze winy — zmartwychwstał. Dla tego, kto w to uwierzył, jest to najważniejsza wiadomość w życiu. Dla innych głupota lub zgorszenie. Nie darmo mówimy, że jest to wielka tajemnica wiary…

Docencie. Polecam Jeśli Boga nie ma… Kołakowskiego.


Odysie

odys

Ale czemuż to niby niechrześcijanin ma stawiać pytania eschatologiczne przy okazji Świąt Zmartwychwstania? Czy ja albo Ty zastanawiamy się nad czymkolwiek przy okazji Ramadanu? Czy doroczna pielgrzymka muzułman do Mekki nie jest dla nas li tylko folklorem?

Tak. Bóg – człowiek zabity za nasze winy — zmartwychwstał. Dla tego, kto w to uwierzył, jest to najważniejsza wiadomość w życiu. Dla innych głupota lub zgorszenie. Nie darmo mówimy, że jest to wielka tajemnica wiary…

Docencie. Polecam Jeśli Boga nie ma… Kołakowskiego.

poruszam ten temat po swojemu, również dla siebie gdyż właśnie przeżywam w ten – chrześcijański sposób wynikający z mojej Wiary. Trudno byłoby gdybym pisał jak Muzułmanin.

A druga rzecz, wszyscy(prawie wszyscy) świętują Wielkanoc(w Polsce) i nie sądzę(chociaż jest możliwe inaczej) aby ludzie w te dni nie zadawali sobie pytań o śmierć i (ew) zmartwychwstanie.

Pytania te są wspólne dla wierzących jak i niewierzących. Nie mogę także odpowiadać sobie na pytania pomijając Odpowiedź – Chrystusa.

Stąd moja odpowiedź jest o tyle Kościelna o ile opowiadam się wprost za Odpowiedzią jaką dał Jezus z Nazaretu.

Jeśli na zagadnienie śmierci chcesz spojrzeć innymi oczami , bardzo proszę – nie jest to ani zabronione, ani źle widziane, a nawet wskazane.

Piszę przez filtr swoich przekonań i Wiary, Ci którzy mają swój filtr niech go również zaprezentują – może znajdziemy jakieś części wspólne, :-))

Pozdrawiam.

“Kto pyta nie błądzi…”


>Poldek

Poldziu, dlaczego robisz wszystko żeby zniechęcić ewentualnych rozmówców?

Ja na przykład z przyjemnościa bym z Toba podyskutowała, ale jak widzę ten napuszony język, którym operujesz, te wielkie litery, którymi bez żadnej logicznej potrzeby ozdabiasz co drugie słowo – to po prostu wymiękam.

Porzuć tę pozę nawiedzonego kaznodziei a z pewnością zrobi się znacznie przyjemniej i ciekawiej.


Delilah

“Napuszony język” – a ja uważam, że w każdej dyskusji odrobinę dobrej woli wystarczy… . Zapraszam więc.

****************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Skoro po śmierci nic nie ma to po co etyka, po co moralnośc etc,

Poldku, a czy uwierzysz, że możliwa jest też taka postawa, która nakłada na swoje działania ograniczenia wynikające z nauki Chrystusa, ale czyni to z wyboru?
Bez myślenia o nagrodzie za to po smierci, bo czyni to z autentycznej miłości i radości, jaką daje wiara?
Ja tak mam, owszem miałam chwile zwątpienia, ale wtedy nagle odechciewało mi się żyć. No bo jeśli to wszystko w co wierzę jest nieprawdą, to życie traci sens. Żyć dla siebie, dla dóbr doczesnych? Po co ?
Dlatego nie myślę o śmierci praktycznie wcale. Dwa razy w życiu jej pragnęłam, zmęczona tym cierpieniem razem z Bogiem.
W oczekiwaniu na Świeta Zmartwychwstania też nie rozmyślam o śmierci, jeżeli już, to myślę o życiu Chrystusa i ludzkich słabościach.


Panie Poldku

Niestety, jak przeczytałem koment Odysa, to stwierdziłem że jestem pedałem, bo on mi się podoba.
Co prawda Dellilah przywróciła mi zainteresowanie płcią odmienną, wiec może jestem bi?

Co do tego, coś sam napisał, nie odnoszę się, dla mnie jest ględzenie po chińsku albo w języku zulu gula.
Bez obrazy.

Widzę kościół, myślę Poldek.
Skręcam w najbliższą przecznicę.
Igła


myślę Poldek

widzę poloneza, zwanego inaczej borewiczem. skręcam do baru.

مایکل: بهش گفت یا باید امضاش پای ورقه باشه یا مغزش!


Wolę to

http://www.isakowicz.pl/index.php
Igła


Panie Igło

tu mam Pana. Pan byś się koniaku Ararat napił :)

مایکل: بهش گفت یا باید امضاش پای ورقه باشه یا مغزش!


Annap

AnnaP

Poldku, a czy uwierzysz, że możliwa jest też taka postawa, która nakłada na swoje działania ograniczenia wynikające z nauki Chrystusa, ale czyni to z wyboru?

Bez myślenia o nagrodzie za to po smierci, bo czyni to z autentycznej miłości i radości, jaką daje wiara?

Dlaczego uważasz, że wiara ma być podszyta “interesownością” – wierzę, praktykuję by nie “zepsuć sobie życia”. Wg mnie jest to postawa niewolnika, który musi…. – bo inaczej: “strach i zgrzytanie zębów”. Gdy tymczasem Wiara ma wyzwalać. A nie nakładać ciężar nie do uniesienia.

I taka jest, gdyż człowiek o dziwo może być szczęśliwy wtedy gdy “się oddaje” bezinteresownie jakiejś dobrej idei, drugiemu człowiekowi, czemuś co jest Dobre. To jest teza Jana Pawła II. Człowiek nie może inaczej być spełniony jak przez bycie “bezinteresownym darem z siebie”.

Dla kogoś kto żyje świadomie, nie ma rozdzielenia na życie z NIM teraz czy potem. Od momentu nawrócenia -> podążania za Jezusem(na dobre i na złe) życie jest ciągłe -> tak dla mnie jest. Zastanawiam się jak będzie kiedyś... . Ale nie znaczy to, że czyniąc cokolwiek myślę sobie: tak, zachowam się tak a nie tak, bo “śmierć”. Poprostu tak właśnie żyję gdyż oważa, że to najlepsze z możliwych… .

Ja tak mam, owszem miałam chwile zwątpienia, ale wtedy nagle odechciewało mi się żyć. No bo jeśli to wszystko w co wierzę jest nieprawdą, to życie traci sens. Żyć dla siebie, dla dóbr doczesnych? Po co ?
Dlatego nie myślę o śmierci praktycznie wcale. Dwa razy w życiu jej pragnęłam, zmęczona tym cierpieniem razem z Bogiem.
W oczekiwaniu na Świeta Zmartwychwstania też nie rozmyślam o śmierci, jeżeli już, to myślę o życiu Chrystusa i ludzkich słabościach.

Każdy pewnie w Wielkanoc wchodzi w innymi przemyśleniami i akcentami. Dla mnie Wielkanoc począwszy od Niedzieli Palmowej a skończywszy na NIedzieli Wielkanocnej jest takim przyglądnięciem się sobie zakończonym spowiedzią, ale także w sensie ogólnoludzkim: przemyślenie sobie następujących zagadnień:
śmierć
cierpienie
wierność w Wierze

oraz to co krzepiące to nadzieja jaką daje “ZMartwycwstanie”, nawet po największej męce.

Nie jestem w stanie powiedzieć, czy za kilka lat np. nie zapadnę na raka, lub nie uelgnę cieżkiemu wypadkowi i przyjdzie mi żyć w cierpieniu i upokorzeniu wskutek takiemu wypadkowi losowemu.
Dla mnie towarzyszenie Jezusowi w te dni jest właśnie spojrzeniem na to co może się wydarzyć, co mi się wydarzy(zycie jest bogate zarówno we wzloty i upadki).
Więc Wielkanoc jest dla mnie katechezą na przyszłość -> aby się przygotować nawet na jakiś krzyż który być może nadejdzie, a także przypomnieniem sobie, że zycie się nie kończy ale jest ciągle “na rozbiegu”.... . Gdyż czym jest nawet długi okres cierpienia wobec wieczności.

Chcę stąpać po ziemi: cieszyć się perpektywą Zmartwychwstania jak i liczyć się z tym, że może to być okupione cierpieniem – moje życie może się zmienić.... . A ponieważ “Uczeń nie jest ponad mistrza”..... to należy się liczyć z doświadczeniem i cierpienia. Skoro życie z Bogiem to na dobre i na złe – jak w małżeństwie.

p.s.
Oglądałem niedawno ciekawy program o Matce Teresie. Okazuje się, że ona działając wśród ubogich miała najczęściej zwątpienie, smutek i brak poczucia sensu tego co robi….. – jednak wybrała Jezusa w tym sensie, że wbrew odczuciom subiektywnym zaufała jakby aktem woli Jego Słowu -> cokolwiek uczyniliście jednemu z moich braci najmniejszych… .

My mamy często takie złudzenie, że święci to tacy bezproblemowo żyjący ludzie którzy wszystko wiedzieli co, gdzie i jak mają robić, żyć itp. Guzik prawda. Cu ludzie najczęściej szli po omacku.. ale z determinacją: doświadczac opuszczenia, braku poczucia sensu ale żyli tak, jakby to była Prawda. Bardziej pocieszać niż szukać pociechy, bardziej rozumieć niż szukać zrozumienia….. , itd.

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Igła, STopczyk

...........pszenica czy też bar nie chronią od zagwozdki jaką jest śmierć. Ale może pszenica lub bar lepsze dla przemyślenia.

Kiedyś słyszałem takie opowiadanie:

Był sobie pewien gość który dowiedział się, z samego rana, że przyjdzie po niego śmierć tuż po zmroku.

To go strasznie przestraszyło. Wsiadł w samolot i pojechał na bliski wschód. Schronił się na pustynię.

Gdy dojeżdżał wielbłądem do oazy zszedł z niego i poszedł się napić. Tam na kamieniu obok stawu siedziała sobie spokojnie śmierć, która uśmiechając się z ulgą rzekła:

Zaczynałam wątpić w Twoje przybycie.. .

Czy w pszenicy czy barze – temat zawsze aktualny

Pozdrawiam.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


re: Śmierć i.... - "zagwozdka" dla każdego, niezależnie od wyzna

,,Gdyż jeśli nie ma nic po śmierci to po co moralność, po co, etyka, skoro “skupiamy się na życiu”... . Skoro nie ma śmierci o Boga, nie ma też sprawiedliwości.. .

Przyjęcie, że po śmierci NIC, prowadzi, tak naprawdę jesteśmy o krok od uznania względności wszystkiego w naszym życiu.. – gdyż nie ma “punktu podparcia” ani dla moralności, ani prawości.”

Poldku, niekoniecznie, paradoksalnie może być odwrotnie, nie spodziewam się nagrody ni kary, nie oczekuję niczego ,,po”, wiem, że mam jedno życie i wiem, że chcę jeprzeżyc jak najlepiej, coś po sobie zostawić.
Coś stworzyć napisać, żyć w pamięci innych.
Myślenie, że po śmierci nic nie ma wcale nie zakłada nihilizmu, a nawet będąc nihilistą nie znaczy, że mam czynić zło.
Bo moim zdaniem każdy człowiek (wychowany odpowiednio/zsocjalizowany, wrażliwy, w miarę szczęśliwy i spełniony) ma w sobie busolę co jest dobre, co złe.
I np. w mej humanistycznej etyce uderzenie kogoś jest złe czy zdrada czy skrzywdzenie kogoś.
Czy znęcanie się na dłabszymi.
Nie jest np. złe stosowanie środków antykoncepcyjnych czy seks przedmałżeński.
Nie jest zła niewiara, zwątpienie, bo tym nikogo nie krzywdzę, najwyżej poza sobą, no, ale wolność ma dopuszcza krzywdzenie siebie samego.

A gadając, że bez Boga etyka nie istnieje, to np. zaprzeczasz i faktom i np. światopoglądowi egzystencjalistycznemu, taka np. ,,Dżuma” Camusa, książka promoująca czynienie dobra, nawet jesli się ma świadomość tragicznego i w gruncie rzeczy nonsensownego bycia w tym świecie.
I trochę jeszcze różnych prądów fiilozoficzno-religijnych (ale nie chgrześcijańskich), które etykę surową promują, jest.

Pzdr


Poldku, a jeszcze jedno,

,,A raczej człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa.

- nie może zrozumieć sensu swojego życia, sensu cierpienia, nie może w pełni pokochać siebie.. . “

A jak ja uważam,że to nie ma sensu, że cierpienie nie ma sensu i nie chę go rozumieć?
Że uważam je np. za przypadkowego coś lub coś często wynikającego z głupoty/bezmyślności zła lub po prostu przypadkową ttragedię (np. strata bliskich, która powoduje cierpienie)
I po nie chcę szukać sensu cierpienia, bo mam wrażenie, że nie ma ono żadnego.Czasem coś może zmienić, otworzyc komuś oczy, spowodować zmianę na lepszę, ale uznaję to po prostu za przypadek, za coś na marginesie.

I tak samo uważam, że nie ma czegos takiego jak ostateczne przeznaczenie…


a czy ja mówię, że temat jest nieaktualny?

مایکل: بهش گفت یا باید امضاش پای ورقه باشه یا مغزش!


Grześ.

tecumseh

A gadając, że bez Boga etyka nie istnieje, to np. zaprzeczasz i faktom i np. światopoglądowi egzystencjalistycznemu, taka np. ,,Dżuma” Camusa, książka promoująca czynienie dobra, nawet jesli się ma świadomość tragicznego i w gruncie rzeczy nonsensownego bycia w tym świecie.
I trochę jeszcze różnych prądów fiilozoficzno-religijnych (ale nie chgrześcijańskich), które etykę surową promują, jest.

Pzdr

Grześ, a wiesz, że nie to nawet nie jest odwrotnie lecz równolegle. Ty nazywasz humanizmem to co wierzący nazywa świętością – czujesz?
Z tym, że jedno i drugie ma to samo źródło. Wierzący jakby absolutyzuje Dobro, Piękno, Humanizm gdyż uważa, że w Najwyższym Bycie te Idee mają swoje Źródło i pełne urzeczywistnienie.

Na tym poziomie się będziemy zgadzać póki będzie nas łączyć podobna wrażliwość.

Ale gdy okaże się, że – tak jest w ustrojach totalitarnych – nie ma Boga(nie ma Jego praw) zacznie ktoś eksterminować drugi naród, zacznie niszczyć dajmy na to opozycję, itd.

Wszak może powiedzieć, że prawa człowieka to kwestia umowna – ich zakres zależy od umowy społecznej i nic do tego np. innemu Państwu, czy wspólnocie międzynarodowej.

Mówiąc Świat bez Boga, mówię nie o tym, że w nim żyją ludzie niewierzący ale w tym, że uważają tę treści jak: godność człowieka, świętość życia człowieka, solidarność ze słabszym niezależnie od rasy, barwy politycznej, i religijnej… – to są idee żywo wyprowadzone z pochodzenia człowieka.

Dziś żyjemy w takich realiach cywilizacyjnych gdzie relatywizuje się pojęcia będące dotąd jasne i konkretne: – rodzina – prawda moralna – dyskryminowanie poglądów sferze moralności które zakładają prawa podstawowe i niezmienne

Np. przypadek Roco Boutilione – który powiedział, że uczynki homoseksualne są grzechem – i stracił możliwość pełnienia funkcji w PE.

Żyjemy w epoce, w której nie uznaje się praw podstawowych jako niezmiennych lecz o tyle niemiennych o ile jest to niezmienna umowa społeczna. Czyli na jaką normę moralną się społeczniestwo umówi takie one będą, Dotyczy to w tej chwili takich kwestii jak definicja, rodziny, kwestie reprodukcji(nie mówi sie o urodzinach dziecka, czy wychowanieu dzieci lecz zdolność reprodukcji). Wkraczamy w epokę gdzie z języka oraz pojęć wykreśla się te słowa które niosą ze sobą treści absolutne. Kuriozum jest np. w jednym z państw skandynawskich nie używanie słowa Mama i Tata w szpitalu aby nie ranić homoseksualistów wychowujących dzieci…. .

Więc mówiąc “Nie ma BOga” mam na myśli nie to, że brak wiary w NIego jest destrukcyjne – gdyż znam ludzi na wysokoim poziomie humanizmu ale będących tolerancyjnymi dla wierzących.

Nie jest przypadkiem, że każdy ustrój totalitarny z przestrzeni społecznej zawsze rugował wiarę, religię zastępując je nowomową. – mającą wyzwolić i unowocześnić cywilizację na danym terenie.
Wiek miniony świetnie – do bólu – pokazuje czym kończy się wyrugowanie nadbudowy religijnej tchnącej w życie społeczne ducha się kończy.. . Papież nazywał to cywilizacją życia i śmierci.
Nie chodzi tu o deklarowanie Wiary w Boga ale uznanie świętosci dziedzin: życia, obrony słabszych, praw człowieka, głodującej i cierpiącej części świata.

MOim zdaniem powyższe – będące skutkiem strukturalnej cywilizacji śmierci są przyczyną właśnie zagubienia czegoś cennego w rozwoju cywilizacji. To co ma być środkiem stało się celem…. . Zdobywanie pieniędzy nie może być celem ale ma być środkiem do celu… .
Mam wrażenie, że naszą cywilizację opanowała pogoń za kasą.. . A jak kasa najważniesza to człowiek zaczyna być postrzegany jako środek bądź “przeszkadzator” do jej zdobycia… .

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Grześ

tecumseh

A jak ja uważam,że to nie ma sensu, że cierpienie nie ma sensu i nie chę go rozumieć?
Że uważam je np. za przypadkowego coś lub coś często wynikającego z głupoty/bezmyślności zła lub po prostu przypadkową ttragedię (np. strata bliskich, która powoduje cierpienie)
I po nie chcę szukać sensu cierpienia, bo mam wrażenie, że nie ma ono żadnego.Czasem coś może zmienić, otworzyc komuś oczy, spowodować zmianę na lepszę, ale uznaję to po prostu za przypadek, za coś na marginesie.

I tak samo uważam, że nie ma czegos takiego jak ostateczne przeznaczenie…

To, że Ty uważasz, że nie ma sensu – wcale nie musi oznaczać, że sensu ono nie ma… – prawda? Ja uważam, że “nic nie jest przypadkiem” – i nic nie dzieje się w życiu bez przyczyny.
Nie to, abym uważał, że rządzi nami jakieś fatum, ale to, ze człowiek ma “dobrego niewidzialnego sprzymierzeńca” który(jeśli człowiek chce) może mu pomagać odnaleźć to, czego człowiek szuka.

Sęk nie w tym czy jest przeznaczenie, tylko w tym czy człowiek jest w stanie odnaleźć to, czego szuka, pragnie i oczekuje.

W tym sensie jest przeznaczenie, że(nazwijmy to umownie” istnieje “niespokojne serce człowieka” domagające się ukojenia. Człowiek jest przeznaczony do tego ukojenia.
Pytanie dotyczy tego czy człowiek tego pragnie czy nie… .
Wg mnie cała Historia opisana na kartach Biblii to nic właśnie innego jak otwarcie na oścież drzwi przed człowiekiem aby mógł po “ukojenie sięgnąć”... .

Z jednoczesnym ostrzeżeniem, że pokochanie zła może się źle skończyć dla człowieka. Stąd człowiek jest odpowiedzialny za swoje życie i jego konsekwencje….na wieki.
Stąd i wierzący i Humanista zadaje sobie pytanie:

- Co jest dobre, i co warto…. . Jednak świat Grzesiu nie składa się tylko z Humanistów i Wierzących…. . Jak uzasadnisz słuszność Humanizmu nad totalitaryzmem, skoro wszystko jest umową społeczną?

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


poldku

W takim razie generalnie się rozumiemy, po prostu Twój tekst o smierci tak jakby narzuca to myślenia o śmierci, co potem?
Ja generalnie wolę radość niż cierpienie, to się pojawia gdy zadają je mi bliscy ludzie, chociaż z wiekiim coraz lepiej sobie z nim radzę. Jest chyba wpisane na stałe w ryzyko, czyż nie?

pozdrawiam


Annap

AnnaP

W takim razie generalnie się rozumiemy, po prostu Twój tekst o smierci tak jakby narzuca to myślenia o śmierci, co potem?
Ja generalnie wolę radość niż cierpienie, to się pojawia gdy zadają je mi bliscy ludzie, chociaż z wiekiim coraz lepiej sobie z nim radzę. Jest chyba wpisane na stałe w ryzyko, czyż nie?

pozdrawiam

cierpienie zawsze jest czymś nieprzyjemnym z natury wprowadza dyskomfort… . Jednak ma siłę. Ja zawsze jak chodzę do dentysty – a bardzo nie lubię, wzbudzałem sobie jakieś intencje. Aby w jakieś sprawie je ofiarować.

Ja też wolę radość niż cierpienie, :-)))

A co do śmierci, :-))) Bez niej nie ma nieba… .

Pozdrawiam!

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Igła i Stopczyk

jak znacie niemiecki to kliknijcie i posłuchajcie w “barze” lub w “pszenicy”:

http://rzymskikatolik.blox.pl/2007/05/Oryginalne-nagrania-z-egzorcyzmow-...

Autentyki.

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


ja tu sie otwieram, poważnie podchodzę do dyskusji

poldek34

cierpienie zawsze jest czymś nieprzyjemnym z natury wprowadza dyskomfort… . Jednak ma siłę. Ja zawsze jak chodzę do dentysty – a bardzo nie lubię, wzbudzałem sobie jakieś intencje. Aby w jakieś sprawie je ofiarować.

a Waść sobie jaja robisz, alboś trochę nawiedzony jeśli to serio piszesz :)


Annap

nie słyszałaś o ofiarowywaniu: – postu – cierpienia – modlitwy

w jakiś intencjach….? Czy jedno cierpienie od drugiego “lepsze”... ?

“Żadne jaja” – od jaj to drób jest. :-)

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


ale ból zęba?

toż to ból a nie cierpienie na litość :)


Annap

dla mnie ból to cierpienie, cierpienie tez ból… .

Powiem szczerze, że zaskakuje mnie u Pani porównywanie cudzego cierpienia i jego kwalifikacja.

Ja akurat nie chodzę z bólem zęba ale na leczenie -> działam bardzo szybko jak się coś dzieje… .

Co do bólu – nie musi to być ból fizyczny, gdyż nie musi boleć. WYstarczy, że się ktoś boi – ból psychiczny.. . Jest on jest czasem bardziej dotkliwy niż fizyczny.

Jenak Anno, tak jak w Ewangelii: uboga wdowa dała do skarbony świątynnej zaledwie 1 grosz i była to najmniejsza ilość która wpadła tego dnia do skarbony, Jak – Pani pamięta – Jezus powiedział, że wrzuciła najwięcej… – gdyż ONA Wrzuciła wszystko co miała… – a miała mało gdyż była uboga.

Stąd wydaje mi się, że o sednie ofiary zatem decyduje szczerość i uczciwość ofiarodawcy a nie jakość bólu: hermoroidy, ból zęba, brzucha, czy głowy, czy ból związany z przeżywania ciężkiej choroby, nowotworu czy kalectwa. Sedno i wartość ofiary tkwi w sercu i bezinteresowności ofiarodawcy..

Pozdrawiam.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


p.poldku

wszystko ok, ale to cierpienie z powodu zęba mnie rozbawiło mimo wszystko, jakoś do mnie nie przemawia, że można Bogu ofiarować cierpienie, jakim jest j.w., ale już nie drąże, bo widzę, że uraziłam troszkę :)
ja nie oceniam, próbuje zrozumieć


Annap

no cóż Panię śmieszyło – więc wyjaśniłem aby było jasne.
Mnie zaskoczyło – też w reakcji nic złego, ważne że rozumiemy wzajemne intencje.

Jeśli ma Pani ochotę “borować jak u dentysty” siadam na fotelu, :-))))

Pozdrawiam!

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Poldku

Sorry, ale to rzeczywiście brzmi zaskakująco conajmniej.
Trudno traktowac chrześcijaństwo jako głęboką odpowiedź na potrzeby ludzkiej duszy, jeśli cierpieniem nazywamy wizytę u dentysty…
Zawsze obezwładniały mnie kolezanki, które uszczęśliwione mówiły że Bóg wysłuchuje modlitw, bo stała w deszczu i ten autobus zaraz przyjechał...

Nie wiem, może ja mam jakieś mroczne podejście do życia, ale odbieram takie gadki jako lekki odlot osoby, która porusza się 30cm ponad powierzchnią życia.

Może faktycznie jedyny powód do lęku w Twoim życiu to dentysta.
Jeśli tak — pogratuluję Ci lekkiego życia, niekoniecznie wiary.

Sorry, może wszystko co tu piszę jest niepotrzebnie przykre,
ale teraz mam taki moment w życiu, że mam czego się lękać. Poważnie.
Paschalne wspomnienie przejścia przez Morze Czerwone — przez śmierć do życia — bardzo mi jest potrzebne. Czekam.

Pozdrawiam.


Odysie

odys

Sorry, ale to rzeczywiście brzmi zaskakująco conajmniej.
Trudno traktowac chrześcijaństwo jako głęboką odpowiedź na potrzeby ludzkiej duszy, jeśli cierpieniem nazywamy wizytę u dentysty…
Zawsze obezwładniały mnie kolezanki, które uszczęśliwione mówiły że Bóg wysłuchuje modlitw, bo stała w deszczu i ten autobus zaraz przyjechał...

Nie wiem, może ja mam jakieś mroczne podejście do życia, ale odbieram takie gadki jako lekki odlot osoby, która porusza się 30cm ponad powierzchnią życia.

Może faktycznie jedyny powód do lęku w Twoim życiu to dentysta.
Jeśli tak — pogratuluję Ci lekkiego życia, niekoniecznie wiary.

Sorry, może wszystko co tu piszę jest niepotrzebnie przykre,
ale teraz mam taki moment w życiu, że mam czego się lękać. Poważnie.
Paschalne wspomnienie przejścia przez Morze Czerwone — przez śmierć do życia — bardzo mi jest potrzebne. Czekam.

Pozdrawiam.

Odysie, znasz taką wypowiedź: “cokolwiek czynicie, na chwałę Bożą czyńcie…”. W tym się zmieści zarówno wizyta u dentysty jak i choroba na raka… – być może Cię to gorszy, ale ja nie rozróżniam między cierpieniem a cierpieniem. Gdyż jak wcześniej napisałem, każde staram się ofiarowywać w jakiejś intencji.

Zatem obiecuję zapisać Cię w “kolejce” abyś odnalazł Światło w tej ciemności jaka “nadeszła”... . Nie wiem jakie mi się przytrafi cierpienie ale je cierpliwie i z entuzjazmem zniosę za Twoje troski.

Pozdrawiam Pashalnie! :-)))

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Wybacz

Pewnie niesłusznie się czepiam.
Modlitwa na pewno się przyda.
Pozdrawiam.


Odys

:-))))

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Subskrybuj zawartość