Trybunał niekonstytucyjny.

Długo liczyłem na to, że znajdzie się ktoś, kto rozwałkuje trybunał konstytucyjny za kuriozalne orzeczenie na temat konieczności zapinania pasów w samochodach.

Nie chodzi mi o to, że stwierdzono, iż obowiązek zapinania pasów jest zgodny z konstytucją. Szczytem jest stwierdzenie, że wprawdzie obowiązek ogranicza wolność człowieka, ale są inne korzyści, równowarzące to ograniczenie, a nawet przewyższające je. Przecież to jest totalna bzdura.

Trybunał konstytucyjny jest powołany do stwierdzania zgodności ustaw z konstytucją. W konstytucji jest zagwarantowana wolność obywatela. Obowiązek zapinania pasów, ogranicza tę wolność, więc jest sprzeczny z konstytucją. Tyle rozumowania, do którego przeprowadzenia można zatrudnić dziecko z końcowych klas szkoły podstawowej, a nie uczonych sędziów z jakiegoś sądu konstytucyjnego.

Uzasadnienie tego kuriozalnego wyroku przypomina mi sprawę uchwały lustracyjnej, której zgodność z konstytucją(!) badał tenże trybunał uznając, że brak delegacji ustawowej czy konstytucyjnej nie jest dla niego przeszkodą. Przecież to jest coś, co nie mieści się w ramach normalnego świata. To raczej jakiś matrix – sen chorego psychicznie człowieka, a może barana.

Jestem ciekawy, co powie na te kilka spostrzeżeń całe prawactwo tekstowiskowe, bo opinia lewactwa mi dynda i powiewa w girlandach i festonach.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Prawactwo tekstowiskowe

Panie Jerzy prawactwo tekstowiskowe w mojej osobie jest tego samego zdania, co Pan. Podam niedawny przykład wyroku TK w sprawie podziemnych wyrobisk górniczych, które uznał on za obiekty budowlane w związku z czym kopalnie od każdego przodka, który za kilka godzin podlega likwidacji muszą płacić podatek od nieruchomości. Uzasadnił to tym,ze wyrobiska te są na powierzchni terenu gminy. Zwróciłem sie do TK z uwagą, że powierzchnia ma dwa wymiary i jest płaska, a wyrobiska górnicze są pod powierzchnią. Na co mi wyjaśniono, że w rozumieniu prawa powierzchnia ma trzy wymiary. Ten trzeci w głąb ziemi i w przestrzeń powietrzną. Ot rozumienie powierzchni sprzeczne z logiką ucznia szkoły podstawowej. Na pytanie jak głęboko sięga “powierzchnia”, czy aby nie do jądra ziemi, a w wysokości, czy nie jesteśmy aby właścicielami części Księzyca i Amerykanie lądując na nim chyba naruszyli naszą przestrzeń powietrzną. Taki jest tok rozumowania wariatów prawnych z TK. My jednak trzymajmy się zdrowego rozsądku, a nie idiotów chocby nawet mieli najwyższe stanowiska w państwie i na Ziemi. Takie moim zdaniem stanowisko jest prawactwa z tekstowiska.
Pozdrawiam


-->J.M.

Niestety wypisuje Pan takie piramidalne bzdury, że nawet nie ma jak prostować. Problem polega na tym, że Pan się nie posługuje językiem, którym to można wytłumaczyć, albo nie chce się Pani nim posługiwać. Notka jest typowym wkładem do blogowej debaty: wyrzucić z siebie słowa i stwierdzić, że wszystko jest proste jak drut. A co ma w tym kontekście ustawa lustracyjna, to już zupełnie nie wiem. Trochę to wygląda tak jak drwiny babki zielarki z doktora Wilczura.


Panie Adamie!

Dziękuję za miłe słowo. Cieszy mnie, że są jeszcze ludzie rozumiejący słowo pisane. O logice prawniczej już kiedyś pisałem. Znajomy radca prawny argumentując coś przed sądem usłyszał, że to nie matematyka i logika w sądzie nie obowiązuje!

Z przykrością stwierdzam, że nie jest Pan reprezentatywnym przedstawicielem prawactwa, według mnie.

Pozdrawiam


Panie Referencie Bulzacki!

referent

—>J.M.
Niestety wypisuje Pan takie piramidalne bzdury, że nawet nie ma jak prostować. Problem polega na tym, że Pan się nie posługuje językiem, którym to można wytłumaczyć, albo nie chce się Pani nim posługiwać. Notka jest typowym wkładem do blogowej debaty: wyrzucić z siebie słowa i stwierdzić, że wszystko jest proste jak drut. A co ma w tym kontekście ustawa lustracyjna, to już zupełnie nie wiem. Trochę to wygląda tak jak drwiny babki zielarki z doktora Wilczura.

Dobry obyczaj nakazuje uzasadnienie swojej oceny szczególnie, gdy jest ona tak druzgocąca. Trudno jednak poważnie odnieść się do krytyki kogoś, kto nie odróżnia uchwały od ustawy. Jest to zasadnicza różnica, gdyż trybunał teoretycznie został powołany do badania zgodności ustaw z konstytucją. Jeśli Pan nie rozumie na czym polega kuriozalność uznania się przez trybunał, za władny rozstrzygać o zgodności uchwały z konstytucją, to rzeczywiście nic nie jest proste. Pozostaje mi tylko współczuć.

Gdyby jednak dostrzegł Pan tę subtelną różnicę pomiędzy uchwałą i ustawą, a następnie zechciał podzielić się swoimi pozostałymi wątpliwościami, to chętnie Pana oświecę. :)

Pozdrawiam


Mogę Panu wyjaśnić co bada TK, ale wątpię, czy to coś da...

O jakiej uchwale Pan pisze? Tej tzw. Macierewicza? Sprzed blisko 20 lat?


Panie Referencie Bulzacki!

Tak o tej uchwale piszę.

Pozdrawiam


-->J.M.

Więc dalej pisze Pan głupoty, najwyraźniej nie wiedząc, co może badać TK. Niech Pan da sobie spokój.


Panie Referencie Bulzacki!

To zależy co rozumie Pan pod terminem „może”. Jeśli chodzi Panu o to, że trybunał się wypowie, a „0” polityczna podchwyci i krzyknie, „To święta prawda!”, to pewnie, że może badać wszystko. Natomiast jeśli rozumie Pan przez to działanie w ramach prawa, to potrzebna jest delegacja ustawowa lub konstytucyjna i to wydane przed zajęciem się sprawą przez trybunał. Może Pan przedstawić tę delegację w sprawie uchwały lustracyjnej? Bo jeśli nie, to wychodzi na to, że to jednak Pan nie wie co pisze. Przykro to stwierdzić.

Pozdrawiam


-->J.M.

Kognicję (właściwość) TK określa art. 188 Konstytucji, a tam w pkt 3 zostało wyraźnie napisane: “Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach: [...] zgodności przepisów prawa, wydawanych przez centralne organy państwowe, z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi i ustawami, [...]”. Uchwała Sejmu łapie się w tej kategorii (Sejm jest organem centralnym, państwowym; uchwała zawierała przepisy w sensie ścisłym – jednostki redakcyjne o charakterze generalnym i abstrakcyjnym, które stanowiły podstawę działania organu państwa do opracowania listy ubeków). Dla ilustracji – kontrolowane ostatnio przepisy o sejmowych komisjach śledczych, to też były uchwały Sejmu.

W tym momencie powinien Pan powiedzieć, że w czasie, kiedy TK orzekał o tzw. uchwale Korwin-Mikkego (na jej podstawie Macierewicz ujawnił swoją listę), konstytucja z 1997 r. jeszcze nie obowiązywała. Słusznie.

Proszę Pana, informacja za darmochę, choć generalnie za tę wiedzę się płaci! Od zawsze TK definiuje akt normatywny, który zawiera przepisy podlegające jego kontroli w sposób materialny, a nie formalny. Zresztą podobnie jak inne sądy konstytucyjne w Europie Zach. To znaczy nie decyduje nazwa aktu, ale jego treść (zgodnie z rzymską maksymą falsa demonstratio non nocet). W tym sensie nie da się przemycić normy, która ma charakter abstrakcyjny i generalny w instrukcji, zarządzeniu, decyzji, czy czymkolwiek innym (co było istotne zwłaszcza wówczas, kiedy toczono walki z tzw. prawem powielaczowym; zamknięty katalog źródeł prawa, który mamy dziś, był omawiany tylko na uniwersytetach). Może się temu dziwić tylko ignorant, który nie pofatyguje się, żeby przeczytać jak jest (było), bo wydaje mu się, że wszystko jest w stanie ustalić sam.


Panie Referencie Bulzacki!

Uchwała nie jest prawem ani „przepisem prawa”, zatem dalszy ciąg rozumowania jest o kant siedzenia. :)

Pozdrawiam


-->J.M.

Dlaczego uchwała nie jest prawem, ani przepisem prawa? To dosyć oryginalny pogląd, do tej pory się z nim nie spotkałem. Uchwała Sejmu to zbiór przepisów prawnych zawierających normy (w konwencji tzw. szkoły poznańskiej, która rozdziela przepis – zapis graficzny, od normy – reguły postępowania dekodowanej z przepisu). A przy okazji, gdyby Pan doczytał, to właśnie druga część ma coś do rzeczy, co staram się tam wyjaśnić ;))))


Panie Referencie Bulzacki!

Przeczytałem do końca i sam nie mogę uwierzyć w to co Pan napisał. Nie znam łaciny i nie pamiętam dokładnie maksymy, którą można zapewne znaleźć w internecie, niemniej nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Zatem trybunał nie może rozciągać delegacji ustawowej zgodnie ze swoim widzimisię. Jeśli taka jest praktyka, to jest to jawne naigrawanie się z prawa. Rozumiem, że jest Pan prawnikiem…

„Logika prawnicza”, to „logika inaczej”…

Pozdrawiam


-->J.M.

Nie przyznam się, że jestem prawnikiem, bo najwyraźniej to deprecjonuje to, co wcześniej napisałem. Przyjmijmy więc, że czytałem elementarz brata, który studiuje na pierwszym roku prawa.

A Pan jest prawnikiem?


Krótka piłka

Czy Autor (J.M.) jest prawnikiem czy tak sobie tylko gada? Ja nie jestem, więc wolę zapytać, bo na ogół przestrzegam praktycznej zasady, zgodnie z którą w sprawie zepsutego zegarka idzie się do zegarmistrza a nie szewca, choćby najlepszego.


Pani(e) MegaBicie!

Jeśli to Pan-ią/a uraduje, to nie jestem prawnikiem. Natomiast jestem członkiem suwerena w III RP jako osoba jeszcze nie pozbawiona praw wyborczych i to teoretycznie w moim imieniu prawo (a może lewo) jest uchwalane. Co do tego, czy należy pytać prawników, jak prawo powinno wyglądać, to opisywałem kiedyś przypadek sądu, który wydał wyrok, że zero nie jest liczbą. Chodzi o wyrok NSA, a nie sądu rejonowego. Jeśli prawnicy zdolni są do takich jaj, to trzeba im patrzeć na ręce, a nie wierzyć w ich profesjonalizm. :)

Pozdrawiam


Panie Referencie Bulzacki!

Ja nie twierdzę, że wszyscy prawnicy nie myślą. Ja twierdzę, że nie wszyscy myślą. Oba przykłady podane w moich odpowiedziach (panu Adamowi i pan-i/u MegaBit(owi)) są autentyczne i poznałem je dzięki myślącemu prawnikowi. Niestety jest to wyjątek. Pańskie upieranie się przy legalności czegoś ewidentnie nielegalnego bardzo przypomina działania prawników takie jak powyżej opisane…

Uchwała jest wyrazem woli, a nie normą prawną. Żaden sąd nie będzie stwierdzał, czy rozkaz jest regulaminem. To jednak różne byty. Można stwierdzić czy rozkaz był legalny, ale nie przez organ powołany do kontroli regulaminów. Bo czym innym jest regulamin wydawania rozkazów, a czym innym rozkaz i oceny obu podlegają innemu trybowi. :) (Choć w demokracji, to nie koniecznie jest prawdą.)

Pozdrawiam


-->J.M.

Powoli zaczyna mnie już to nudzić, mimo że stężenie absurdalności sytuacji jest rzadko spotykane (delikatnie mówiąc). Tak wygląda uchwała sejmowa o jednej z sejmowych komisji śledczych (opublikowana w Monitorze Polskim). Pana zdaniem – cytuję – to “jest wyraz woli, a nie norma prawna”.

UCHWAŁA
Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
z dnia 13 lutego 2009 r.

w sprawie powołania Komisji Śledczej do zbadania prawidłowości działań organów administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika

Na podstawie art. 111 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz art. 1 i 2 ustawy z dnia 21 stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej (Dz.U. Nr 35, poz. 321 oraz z 2005 r. Nr 122, poz. 1023) Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwala, co następuje:

Art. 1. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej powołuje Komisję Śledczą do zbadania prawidłowości działań organów administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika, zwaną dalej „Komisją”.

Art. 2. Do zakresu działania Komisji należy:

1) zbadanie prawidłowości działań Prokuratury i Policji w postępowaniach karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika;

2) zbadanie prawidłowości działań Służby Więziennej, Policji i Prokuratury w zakresie wykonywania tymczasowego aresztowania i kary pozbawienia wolności wobec osób aresztowanych lub skazanych w postępowaniach karnych, o których mowa w pkt 1;

3) zbadanie prawidłowości działań organów administracji rządowej w zakresie czynności dotyczących postępowań karnych, o których mowa w pkt 1, oraz wykonywania tymczasowego aresztowania i kary pozbawienia wolności wobec osób aresztowanych lub skazanych w tych postępowaniach karnych.

Art. 3. W skład Komisji wchodzi 7 członków.

Art. 4. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.

MARSZAŁEK SEJMU
Bronisław Komorowski

#########################################

Dobrej nocy,


-->J.M.

“Każdy odwiedzający ten blog robi to na własną odpowiedzialność. Autor nie odpowiada za ewentualny ubytek w dobrym mniemaniu o sobie bądź innych. Jeśli nerwy puściły, to nie należy tu zaglądać”.

Dopiero znalazłem. Przepraszam, że niepokoiłem. W kwestiach prawnych zapewne ma Pan rację.

referent


Panie Referencie Bulzacki!

Przecież to co Pan przytoczył to akt woli powołujący coś, a nie zbiór reguł o powoływaniu czegoś. To drugie to ustawa, to pierwsze to uchwała. To chyba jest proste rozróżnienie. :)

Pozdrawiam


Być prawnikiem

Dziwi mnie niepomiernie ta kontrola prawniczego wykształcenia. Co to ma do rzeczy, czy ktos jest prawnikiem, czy nie? Prawo winno byc tak skonstruowane, aby kazdy je rozumiał, a nie na odwrót, jak to jest u nas. Przykładem niech będzie prawo rzymskie stoswane przez blisko 2 tys. lat, bez wykształconych prawników. Niestety jasne i klarowne prawo jest w pogardzie, no bo własnie, prawnicy nie byliby potrzebni do tego aby wyjasniać, ze np. powierzchnia gminy jest trójwymiarowa, kiedy kazdy elemetarz geometrii klasycznej mówi na ten temat inaczej. Z dyskują o prawie jest tak samo jak z lekarzami. Zwykły człowiek nie moze wiedziec co to jest aspiryna, po co ja się zażywa, czy tez po co sa tabletki od bólu głowy. Jednak w tym wypadku jest znacznie większe zaufanie do szarego człowieka, bo wiele leków mozna kupić bez recepty i bez wizyty u lekarza. Natomiast pod wzgledem prawa jest inaczej. Najprostszej sprawy nie mozna zrozumiec bez uczonych wywodów sędziów sądu najwyższego i jego nizej stojących kolegów po fachu. Toz to prawnicza dyktatura, prawniczy monopol i w rezultacie prawnicze nadużywanie prawa do interpretacji. Bedąc w sporze o powazne pieniądze wyraziłem swoją opinię o interpretacji jednego z przepisów. Wyjasniono mi, ze interpretacji tej nie mozna przyjąc, gdyż znany autorytet prawniczy zinterpretował je na moją niekorzyść. Zaprotestowałem przeciwko wyróznianiu kogokolwiek w prawie do interpretacji prawa, gdyz zgodnie z odpowiednim przepisem konstytucji wszyscy obywatele sa równi i mają takie same prawa. Mój protest został odrzucony, bo według prawa wszyscy sa równi, ale niektórzy sa równiejsi i na tym sprawę zakończono. Dla mnie zawodowy prawnik, to zawodowy oszust. Dlaczego kazdy chce byc oszustem, temu się nie dziwię, bo lepiej jest kogos oszukać, niż samemu być oszukanym. To na razie tyle na temat prawa.
Pozdrawiam


Panie Referencie Bulzacki!

Dopiero teraz to znalazłem. Proszę przeczytać ze zrozumieniem, a bez uprzedzeń. :)

Rafał Lorent

Dziś, to jest 9 lipca 2009 o godzinie 13.00, Trybunał Konstytucyjny rozpoczął rozpoznanie skargi konstytucyjnej w sprawie obowiązku stosowania pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Choć sprawa może wydawać się na pierwszy rzut oka kuriozalna, warto zastanowić się nad jej kontekstem.

Artykuł 39 prawa o ruchu drogowym z 20 czerwca 1997 roku mówi jasno w ustępie pierwszym: “Kierujący pojazdem samochodowym oraz osoba przewożona takim pojazdem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa są obowiązani korzystać z tych pasów podczas jazdy” [1]. Z obowiązku tego zwolnieni są min. konwojenci, policjanci przewożący osoby zatrzymane, kobiety w ciąży, zespoły medyczne w akcji i tym podobne szczególne przypadki. Zwyczajny kierowca stosuje się zazwyczaj do tego przepisu, nie tyle ze względu na sankcje (sto złotych plus dwa punkty karne), ile ze względu na swoje własne bezpieczeństwo. Jak podaje serwis pasybezpieczenstwa.pl, istnieje bardzo wiele argumentów przemawiających za stosowaniem pasów. Na przykład, prawdopodobieństwo wyrzucenia przez przednią szybę jest znacznie mniejsze (śmiertelność przy wyrzuceniu jest 6-krotnie większa); trzeba też pamiętać o tym, że już przy zderzeniu z prędkością skromnych 50 km/godz. ważący siedemdziesiąt kilogramów człowiek jest wyrzucany z siedzenia z siłą równą naciskowi jednej tony [2]. Statystycznie rzecz ujmując, znacznie bezpieczniej jest w pasach, choć rzecz jasna zdarzają się przypadki, w których to brak pasów gwarantuje przeżycie (np: pożar pojazdu).

Trzeba jednak zauważyć, że jakkolwiek mocne nie byłyby argumenty za stosowaniem pasów, nie ma to najmniejszego znaczenia dla sprawy. Istotą skargi wniesionej do Trybunału przez pana Felicjana G. jest zakres wolności jednostkowej. Pan G. powołuje się na artykuły 30, 31 i 47 konstytucji oraz na artykuł 8 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności w związku z artykułem 9 i artykułem 91 (ust. 1) konstytucji [3]. Jak napisał pan Felicjan, “nałożenie obowiązku korzystania z pasów bezpieczeństwa podczas kierowania pojazdem, narusza zasadę poszanowania i ochrony przez władzę publiczną godności człowieka, zmuszając obywateli do działania pod przymusem”. Artykuł 30 konstytucji stanowi zaś: “Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Dalej pan Felicjan argumentuje, że zgodnie z artykułem 31 (“1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej; 3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony…, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.”) prawo drogowe pozbawia człowieka prawa o decydowaniu o swoim własnym bezpieczeństwie. Jak czytamy w prawie drogowym, ustawodawca nie powołuje się na porządek publiczny, zdrowie, moralność itp. klauzule.

Najważniejszym zaś argumentem jest powołanie się na artykuł 47 konstytucji (“Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.”) oraz artykuł 8 konwencji (“Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji.”) [4]. Pan Felicjan stwierdził, że “rozwijanie ustawodawstwa, w którym państwo ingeruje w czyjeś zachowanie w sferze prywatności, jest niedopuszczalne. W takim stanie rzeczy możliwe byłyby sankcje dotyczące używania ciepłego ubioru, nieotwierania okien na wysokich piętrach, niezdrowego odżywiania się, czy niskiego wykształcenia, a także sankcje dotyczące niewłaściwego światopoglądu, z uzasadnieniem państwowej zapobiegliwości i troski o życie, zdrowie i samopoczucie obywateli.”

Decyzja Trybunału w tej sprawie będzie jedną z najważniejszych w ciągu ostatnich lat. W kręgu cywilizacyjnym Zachodu od lat obserwowalny jest wzrost znaczenia państwa tam, gdzie wcześniej jego obecność byłaby nie do pomyślenia. Państwo chce mówić obywatelom nie tylko jak mają zachowywać się w przestrzeni publicznej ale także co mają jeść (żywność genetycznie modyfikowana, walka z otyłością na którą przeznaczone 59 milionów euro w samej UE [5]), jakie używki stosować (walka z papierosami, powszechna dyskryminacja palaczy), jakie wydarzenia kulturalne może oglądać (choćby ostatnia afera z koncertem Madonny w Polsce), jak myśleć (tolerować i lubić wszystkich poza złymi terrorystami z Al-Kaidy i piratami z Somalii, przed którymi ochronić może tylko Państwo), krótko mówiąc, jak żyć. Państwo zabiera coraz większy procent dochodów swoich obywateli i kontroluje ich coraz bardziej – w samej Wielkiej Brytanii jest zainstalowanych ponad cztery miliony kamer, a do roku 2018 liczba ta ma wzrosnąć dwukrotnie [6], wprowadzane są komputerowe systemy rozpoznawania twarzy, w krajach anglosaskich planuje się wprowadzić ID Card, dzięki Patriot Act urzędnicy celni mogą w USA skonfiskować i zniszczyć fortepian światowej sławy pianisty Zimermana, ponieważ “klej dziwnie pachnie” [7]. Tempo procesu tłamszenia indywidualności przez potężne państwo i zastępowania myślenia przez przepisy i biurokrację (słynna krzywizna bananów) jest różne w poszczególnych regionach świata ale ogólnoświatowy trend jest wyraźny. Mniej prywatności, mniej wolności, więcej przepisów, więcej urzędników, więcej państwa – a wszystko w imię bezpieczeństwa.

Nie będę oryginalny przywołując tutaj “Nowy wspaniały świat” Huxleya, w którym ludzie dobrowolnie zrzekli się wszystkiego, co stanowi o człowieczeństwie, w zamian za ciepłe poczucie bezpieczeństwa i bezrefleksyjną rozrywkę. Nie twierdzę też, że akurat pasy bezpieczeństwa stanowią krok ku niewolnictwu. Należy te sprawę odczytywać nie na poziomie jednostkowym lecz symbolicznym – czy państwo ma prawo naruszać naszą wolność dla naszego “dobra”? Czy ludzie mogą jeszcze decydować o sobie bez przepisów, kontroli, pieczątek, zaświadczeń i licencji? Decyzja Trybunału rozjaśni tę kwestię. Bo przecież jeśli można ograniczać wolność dla czyjegoś dobra, to dlaczego nie zakazać jedzenia w fast foodach? Czemu nie zabronić picia alkoholu mocniejszego niż poczciwe piwo, w końcu szkodliwy dla zdrowia jest znacznie bardziej niż np.: marihuana? Należy tylko przypomnieć, że ustrój społeczny w którym jedna strona zrzekała się niemal wszystkich praw w zamian za ochronę drugiej strony był już wypróbowany w historii, lecz chłop pańszczyźniany nie musiał przynajmniej płacić VATu i starać się o certyfikat umożliwiający mu prowadzenia działalności rolniczej. Państwo dla obywateli czy obywatele dla państwa? Czekamy na wyrok.
Przypisy:
[1] http://www.abc.com.pl/serwis/du/1997/0602.htm
[2] http://www.pasybezpieczenstwa.pl
[3] http://www.trybunal.gov.pl
[4] http://www.informacjapubliczna.org.pl
[5] http://ec.europa.eu
[6] http://www.zabezpieczenia.com.pl
[7] http://pl.wikipedia.org/wiki/Krystian_Zimerman

Mnie się to podoba i wydźwięk wyroku jest klarowny. :)


Panie Adamie!

Ja mam zasądzone od Państwa parę złotych i nie mogę ich dostać, bo nie używam pesla. W wyroku o ile wiem, nie było nic na temat uzależnienia wypłaty należności od używania jakiegoś numerka. To jakoś nikomu, łącznie z rzecznikiem praw obywatelskich nie przeszkadzało stanąć po stronie państwa, a konkretnie banku, który miał wyrok zrealizować. :)

A porządni prawnicy zdarzają się. Naprawdę.

Pozdrawiam


To są jakieś jaja, pardą

Normalnie jaja.

Kiedy czytam takie teksty, i takie komentarze jak Podróżnego, zaczynam bardziej doceniać istnienie prawników.

Uchwała to wyraz woli.

W Rzymie (starożytnym) nie było wykształconych prawników, i to przez dwa tysiące lat!

Prawnicy wyjaśniają ilu wymiarowa jest powierzchnia gminy.

Zawodowy prawnik (w odróżnieniu od niezawodowego zapewne) jest zawodowym oszustem.

Muszę przyznać, że od wczoraj, kiedy dowiedziałam się, że jestem… nieważne… a także… też nieważne, i że mam seksowną spódnicę, moje zdziwienie wyłącznie narasta. Oczka mi się robią cokolwiek duże, a z natury takie nie są, no niestety.

I to porównanie, z nagła życzliwe dla lekarzy, bo leki bez recepty można kupić.
Występować przed sądem też można samemu. Bez prawnika, jak bez recepty. Proste.

Efekty bywają podobne do tych, po użyciu niewłaściwego leku bez recepty.


Pani G…!

Jak Boga kocham, nie rozumiem! Czy mogę prosić o wyjaśnienie?

A czym jest uchwała jak nie wyrazem woli sejmu?

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Już Referent Panu o tym pisał. Wystarczy jeszcze raz przeczytać.

Podpowiem jedynie, że idąc Pańskim tropem myślenia, to ustawa też jest wyrazem woli. Podobnie Konstytucja…

Dysponuję akurat tym upośledzeniem , które pozwala mi odróżniać akty normatywne, od aktów woli.

I tak się składa, nieszczęśliwie ma się rozumieć, że bardzo dokładnie wiem po co i w jakiej sprawie, są na tym świecie prawnicy. Jakże mi przykro.


Pani G…!

Co normuje uchwała na Boga?

No chyba różnymi językami mówimy.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

No właśnie.

Pan chce język potoczny nałożyć na język prawniczy, takich rozumień i definicji używać. Można, ale to prowadzi to takich tekstów jak Pański, takich komentarzy jak Podróżnego.

Ślepa uliczka.

Prawo to wiedza. Tak jak medycyna.

Skomplikowana, trudna, wymagająca.

Proszę sobie poczytać czym jest akt normatywny, jakie są jego konsekwencje, a czym jest oświadczenie woli.


Podróżny mądrze prawi

amaksymowicz

Dziwi mnie niepomiernie ta kontrola prawniczego wykształcenia. Co to ma do rzeczy, czy ktos jest prawnikiem, czy nie? Prawo winno byc tak skonstruowane, aby kazdy je rozumiał, a nie na odwrót, jak to jest u nas. Przykładem niech będzie prawo rzymskie stosowane przez blisko 2 tys. lat, bez wykształconych prawników.

nie idzie się z tym nie zgodzić ! im bardziej prosty i zrozumiały akt prawny, tym lepiej.

co do wykształconych prawników … ja naprawdę chcialbym wierzyć w ich fachowość i uczciwość, w ich użyteczność dla ogółu. tak się jednak dziwnie sklada, że do niedawna, całkiem przypadkiem, panował niemal zupelny monopol na dostep do zawodów prawniczych (dla dzieci prawników). oczywiście te osoby musiały być bardzo zdolne, wszak feudalizm już dawno zniesiono…

gdy pojawily się postulaty, żeby ten dostep na aplikacje trochę otworzyć, wprowadzić merytoryczne kryteria przy naborze, zmusić do przyjmowania nowych adeptów (wbrew praktyce “nie, bo nie, i koniec”), podnioslo się wielkie skomlenie ze strony prawniczych korporacji … uwaga, uwaga … zawodów prawniczych nie można otworzyć, a to DLA DOBRA KLIENTA. oczywiście dbałe o nasze dobro towarzystwo bynajmniej nie miało na myśli dobra wlasnej kieszeni.

konkluzja – zawodowi prawnicy są i będą potrzebni, jak już chcemy Rechtstaat i rule of law. dopóki jednak prawo będą stosować i interpretować “genetycy” (patrz powyżej), nie ma co się oburzać na wypowiedzi o “zawodowych oszustach”.


Pani G…!

Może i ja niczego nie rozumiem, ale taką sobie definicję w sieci znalazłem:

Akt normatywny, akt organu państwa lub innego upoważnionego podmiotu (np. organu organizacji społecznej), wydany na podstawie konstytucyjnie lub ustawowo przyznanych uprawnień, skierowany do określonych adresatów. Przykładem aktu normatywnego są np. ustawy uchwalone przez Sejm z udziałem Senatu, rozporządzenia wydawane przez prezydenta, rząd oraz poszczególnych ministrów.

Warunki ważności aktu normatywnego: wydanie przez właściwy organ w przepisanym trybie, zgodność z aktami wyższej rangi oraz tzw. promulgacja, czyli ogłoszenie w specjalnym wydawnictwie (np. Dzienniku Ustaw RP lub Monitorze Polskim). Najwyższe miejsce w hierarchii aktu normatywnego zajmuje konstytucja, po niej ustawa, niżej akty wykonawcze, do których zalicza się rozporządzenia i zarządzenia oraz akt normatywne wydawane przez organy samorządu terytorialnego, a także wojewodę.

Gdzie jest tu miejsce na uchwałę? W jaki sposób uchwała o rzezi wołyńskij jest aktem normatywnym?

Pozdrawiam pozostając zdumiony


Panie MAWie!

W moich rozważaniach o państwie jest przedstawiony pomysł jak sobie z jajami jakie korporacje prawnicze robią poradzić. Proszę tu (http://tekstowisko.com/jjmaciejowski/57413.html) zajrzeć!

Pozdrawiam


Panie Jerzy

No sam sobie Pan odpowiada, a wciąż pyta.

Sejm jest organem państwa? Jest.

Wydaje akty normatywne na podstawie konstytucyjnie lub ustawowo przyznanych uprawnień? Wydaje.

Uprawnienie do zaskarżenia ustawy jako niezgodnej z Konstytucją, w obecnym kształcie polskiego prawa może każdy.

Pan się uczepił uchwał sejmowych, które mają różny charakter (pardą za kolokwializm), ale zaczął Pan od ustawy Prawo o ruchu drogowym.
I o tym jak bardzo przepis dotyczący zapinania pasów jest sprzeczny z Konstytucją, która każdemu obywatelowi gwarantuje wolność.

No prawda.

Dlaczego więc nie zaskarżać art.16.1, mówiącego o tym, że każdego obowiazuje rych prawostronny?
To nie narusza Pana wolności w przemierzaniu serpentyn naszych dróg?

A jeśli tak, to dlaczego tak/nie?

A przechodzenie na świetle zielonym, skoro można na czerwonym, i w ogóle po co te światła?

A właściwie jak ktoś jest zimny sukinsyn, to dlaczego prawo ma Panu zabraniać ubić go?

Czy to wszystko nie stoi w sprzeczności z Konstytucją, a w szczególności jej zapisami o wolności? Dla każdego obywatela?


Gretchen,

trochę się zagalopowałaś:
“A właściwie jak ktoś jest zimny sukinsyn, to dlaczego prawo ma Panu zabraniać ubić go?...”
Proszę Panu Jerzemu nie podsuwać takich myśli!!:)
Tobie to może wszystko jedno…a mnie, to się bardzo nie podoba!!!:))

Pozdrawiam, i dobrej nocy życzę


Yasso

Jakoś powinnam zasnąć, a jak się zaśmiewam to jest trudniej. Nie, żebym miała pretensje do Yassy, nie tym razem. :)

No takie mam skłonności niekiedy, że się zagalopuję. Pardą, że zacytuję wiadomokogo .

Yassa wybaczy Gretchen i zaśnie spokojnie jak niemowlę. :)

Pozdrowienia.

P.S. Może być, że Pan został uznany wczoraj za mojego nowego przyjaciela. Bardzo przepraszam za tego rodzaju sugestię. To nie ja, to jakiś Ricky. Nic po nickach nie wymieniał, ale kto może wiedzieć kogo miał na myśli?
Na wszelki wypadek dementuję i z góry przepraszam.


Pani G…!

Gretchen

Panie Jerzy
No sam sobie Pan odpowiada, a wciąż pyta.

Sejm jest organem państwa? Jest.

Czy ja gdziekolwiek napisałem, że sejm organem Państwa nie jest? Pani G…! Jak Panią lubię tak się obrażę, za wkładanie mi w usta (na klawiaturę) poglądów, jakich nigdy nie głosiłem.

Wydaje akty normatywne na podstawie konstytucyjnie lub ustawowo przyznanych uprawnień? Wydaje.

Czy ja twierdzę, że sejm nie wydaje ustaw? Czy ja uważam, że nie powinien? Ja napisałem, że moim zdaniem orzeczenie trybunału jest tak samo kuriozalne jak uznanie się tegoż trybunału za właściwy do rozpatrywania zgodności z konstytucją uchwały tegoż sejmu. To referent raczył mnie pouczać o uchwałach…

Uprawnienie do zaskarżenia ustawy jako niezgodnej z Konstytucją, w obecnym kształcie polskiego prawa może każdy.

No comments.

Pan się uczepił uchwał sejmowych, które mają różny charakter (pardą za kolokwializm), ale zaczął Pan od ustawy Prawo o ruchu drogowym.
I o tym jak bardzo przepis dotyczący zapinania pasów jest sprzeczny z Konstytucją, która każdemu obywatelowi gwarantuje wolność.

Mnie nie chodzi o konkretny przepis. Mnie chodzi o to, że trybunał znów uznał się za władny rozstrzygać o rzeczach, do jakich nie został powołany. To czy dla mnie jest ważniejsze poczucie bezpieczeństwa, czy wolność, to nie trybunałowi decydować! Gdyby trybunał stwierdził, że nie ma sprzeczności, bo wolność jest ograniczona dobrem mieszkańców czy czymś tam w innym artykule konstytucji, to bym pewnie się nie odezwał. Ale trybunał wypowiedział się w stylu: „Wprawdzie zaskarżony artykuł jest sprzeczny z normą konstytucyjną, ale bezpieczeństwo jest ważniejsze od tej normy!” Czy teraz jest jasne czego się czepiam?

No prawda.

Mam nadzieję.

Dlaczego więc nie zaskarżać art.16.1, mówiącego o tym, że każdego obowiązuje ruch prawostronny?
To nie narusza Pana wolności w przemierzaniu serpentyn naszych dróg?

Nie, choć na co dzień jeżdżę po lewej i też mi to ne vadi. A jak Pani chce zaskarżyć artykuł 16.1. to proszę bardzo. Mnie mniej interesuje rozstrzygnięcie, a bardziej uzasadnienie.

A jeśli tak, to dlaczego tak/nie?

Patrz wyżej.

A przechodzenie na świetle zielonym, skoro można na czerwonym, i w ogóle po co te światła?

Przechodzić na dowolnym świetle może Pani bez zaskarżania czegokolwiek. Natomiast kiedyś na wyspach obowiązywała zasada, że jeśli zginęła Pani na pasach, przechodząc na czerwonym, to chowano Panią na jej koszt. Natomiast jeśli odniosła Pani obrażenia mając zielone, to puszczała Pani z torbami kierowcę, czy jego ubezpieczyciela. To jest podejście, jakie uważam za słuszne. :)

A właściwie jak ktoś jest zimny sukinsyn, to dlaczego prawo ma Panu zabraniać ubić go?

Czy Pani chce ze mnie zrobić seryjnego mordercę. Żadne przepisy nie chronią ludzi przed śmiercią. A mnie wychowano w ten sposób, że argument siły mnie słabo przekonuje, więc nie widzę powodu, żeby miał przekonywać innych. Może naiwny jestem.

Czy to wszystko nie stoi w sprzeczności z Konstytucją, a w szczególności jej zapisami o wolności? Dla każdego obywatela?

Ja się na tym nie znam, więc na Pani podchwytliwe pytanie nie odpowiem. Wiem natomiast, że w razie wątpliwości nie zwrócę się do trybunału konstytucyjnego, bo od niego dostanę wykład na temat tego jakie święta mam obchodzić, albo coś równie związanego z pytaniem.
Jak pytanie jest o zgodność z konstytucją, to psim obowiązkiem zatrudnionych przeze mnie sędziów jest się wypowiedzieć na temat tej zgodności lub jej braku, a nie pouczać mnie, jakie wartości mam cenić!

Pozdrawiam niezmiennie


O logice.

Istnieje taki dziwoląg, który wykładany jest na studiach prawniczych. To “logika prawnicza”.

Z powyższej dyskusji widać, że:

- różnica między logiką a logiką prawniczą jest taka jak między demokracją a demokracją socjalistyczną,

- logiczne jest to, co dany prawnik za logiczne uznaje.,

- pojęcie zawartość informacyjna słowa (lub frazy) jest całkiem obce absolwentom szkół prawniczych począwszy od tych ze sławetnej szkoły im. Duracza na teraźniejszych kończąc. Najlepszym dowodem na to jest powierzchnia trójwymiarowa.

Od lat nieuk nieuka “uczy” – nic dziwnego, jeśli podwaliną “edukacji” prawniczej w PRL (a więc i w PRL-bis) byli ci z “Duracza” i od prok. Wyszyńskiego.


Panie Hodowco królików!

Obawiam się, że nie jest to kwestia nauczycieli, tylko realiów. Jeśli pozwala się rozstrzygać przez głosowanie, co jest poprawne a co nie, to nie można się dziwić, że potem wychodzą takie kwiatki.

Kwestia skomplikowania tekstów prawniczych, przez gwałcenie języka, jest normalną procedurą salonowców, służąca do ogłupienia baranów. Najpierw uchwala się definicję dżemu jako produktu owocowego, a potem marchew uznaje się za owoc, bo robi się z niej dżem. Przecież to jest paranoja. Podobnie jest ze ślimakami, które zgodnie z prawodawstwem (lewodawstwem) wspólnot europejskich są rybami! Tak to jest, jak prawnicy biorą się za opisywanie rzeczywistości, zamiast poprzestać na opisywaniu relacji.

Pozdrawiam


Panie Hodowco drogi,

fenomen sfery wirtualnej polega na tym, że nawet hodowca królików po narwaniu koszyka lucerny i koniczyny, może wypowiedzieć się autorytatywnie o wszystkim:
np.o programie studiów prawniczych.

Czuję się więc w obowiązku poinformować Pana (bowiem tak się złożyło iż też mam brata studenta I roku prawa), że logika tam nauczana nie jest określana przez żaden przymiotnik.
Jest tą samą logiką, którą uczą logicy-nauczyciele akademiccy, logików-studentów innych wydziałów.

Dla przykładu podam, że zajęcia z logiki na I roku Wydziału Prawa i Administracji UW prowadzą wykładowcy z Instytutu Filozofii tejże uczelni, na podstawie podręczników przeznaczonych dla własnych studentów.
Ergo:
zdanie; “Istnieje taki dziwoląg, który wykładany jest na studiach prawniczych. To “logika prawnicza”.” – jest zdaniem fałszywym.

Zatem wszystkie zdania, które łączy z tym zdaniem stosunek implikacji, nie są zdaniami prawdziwymi.

Pana oraz wszystkich innych, wstydliwie kryjących się, starych przyjaciół Pani Gretchen, w imieniu własnym oraz jej nowego, bardziej otwartego,towarzystwa,
pozdrawiam serdecznie.


Pan Yassa

Być może na Wydz. Prawa UW uczą z podręczników stosowanych na Filizofii, ale wyrywkowo. Dlatego oficjalna nazwa przedmiotu to “logika prawnicza”. Tak musi być zapisana w indeksie i na karcie egzaminacyjne (nie wiem, czy takie teraz stosują).
http://www2.wpia.uw.edu.pl/102,Informacje_ogolne.html

Na Wydz. Filozofii UW nazwa tego przedmiotu to “logika”.
http://www.filozofia.uw.edu.pl/studia/program/ogolne/stud_pr_og.html

Skoro na nazwanie tych zajęć na dwu różnych wydziałach używa się zróznicowanych pojęć t.zn., że te wykłady czymś się różnią.
Patrząc na powszechne mankamenty intelektualne absolwentów wydz. prawa, nie można mieć watpliwości, które wykłady są okrojone. Oczywiście nie na Filozofii.

Nie wykluczam, że specjalnie w odniesieniu do Pana zmienię nick na “hodowca osłów”.

Cechą człowieka rozważnego jest sprawdzenie danych przed publicznym dezawuowaniem cudzych informacji.
Ale Pańskie zadufanie nie jest dla mnie zaskoczeniem – tych młodych, wykształconych z dużych miast wszędzie plącze się multum. Co widać...

Z Pańskiego zaproszenia nie skorzystam; towarzystwo dobieram sobie dość starannie. Życie jest tylko jedno…

Pozdrawiam!


Pan J. Macielowski

W sprawie głosowania nad znaczeniem pojęć warto zauważyć, że przy tych wszystkich biurokratyczno-prawnych wygibasach szwendają się prawnicy. Przykład z marchewką jako owocem jest własnie dowodem na tę “logikę prawniczą”.

To prostytuowanie języka nie pojawiło się niedawno. W zbolszewizowanych środowiskach prawniczych trwa od zawsze. Ktoś kolejne pokolenia tej mafii uczy.

Pozdrawiam i zycze dobrej nocy!


Pan J. Maciejowski

W sprawie głosowania nad znaczeniem pojęć warto zauważyć, że przy tych wszystkich biurokratyczno-prawnych wygibasach szwendają się prawnicy. Przykład z marchewką jako owocem jest właśnie jednym z dowodów na tę “logikę prawniczą”.

To prostytuowanie języka nie pojawiło się niedawno. W zbolszewizowanych środowiskach prawniczych trwa od zawsze. Ktoś kolejne pokolenia tej mafii uczy.

Pozdrawiam i życzę dobrej nocy!


Yasso

Czy Ty mnie nie prześladujesz? :))

Bo jeśli tak, to zrobię z siebie ofiarę Yassy i zgodnie z podszeptem niejakiego Ryckiego, będę się nad sobą użalać. A jeśli jednak nie, to… nie wiem co…

P.S. Pan też tak myśli, że Hodowca królików to… aż się boję wypowiedzieć, zmilczę więc.

P.S. kolejne: o jakim zaproszeniu mówi rzeczony Hodowca?


Panie Hodowco królików!

Nie jest najważniejsze kto uczy. Charakter człowieka kształtuje się w rodzinie a nie na uczelni. Jeśli by przyjąć Pańską tezę o głupocie wszystkich prawników (z czym się nie zgadzam), to raczej należałoby obarczyć za to geny. Jak Pan był łaskaw zauważyć wcześniej, korporacje prawnicze zamknęły się jakiś czas temu na „nową krew”. To może tłumaczyć podobny poziom rozwoju intelektualnego w różnych pokoleniach.

Poza tym, formacja intelektualna raczej kształtowana jest przed studiami, więc to jest raczej specyficzny dobór na ten kierunek studiów. :)

Pozdrawiam


Jak się człowiek śpieszy...

Ostatni akapit tekstu p.Yassy przeczytałem nieuważnie i w swej zarozumiałości słowo “pozdrawiam” przeczytałem jako “zapraszam”.

Zamiast zjadliwej ironii wyszedł nietakt, za który przepraszam.

Za pozdrowienia serdeczne równie serdecznie dziękuję!


O słowie "wszyscy".

Panie. J. Maciejowski! Czyżbym użył słowa “wszyscy”? Sprawdziłem. Nie ma sformułowania “wszyscy prawnicy”.
Pozdrawiam!


Drogi Panie Hodowco Szanowny,

to, iż może Pan zmienić nicka na hodowcę osłów sugerowałoby, że jest Pan wykładowcą na Lubawskiej Wyższej Szkole Wszystkiego Najlepszego. I pisze Pan w oparciu o własne doświadczenia.

Oczywistym jest, że logika obowiązująca prawników, nie jest pełnym jej kursem obowiązującym logików.
W żadnym wypadku, nie może to znaczyć jednak, że jest antylogiką, jak raczy Pan uroczo konstatować;
“... różnica między logiką a logiką prawniczą jest taka jak między demokracją a demokracją socjalistyczną...”

Cały ten Pana wywód to klasyczny przykład na “prostytuowanie się języka” – bardzo trafnie spostrzeżenie. Brawo!

Rozumiem, że moja osoba mierzi stare, dobre TXT towarzystwo.
Rozumiem też, że nie przekonam Pana, bo Pan swoje wie.

Ale jest wyjście z tej kłopotliwej sytuacji.
Można zawsze skontaktować się na priva, z budzącym zaufanie, panem Tarantulą.
On zapewne łapie się do Pańskiego starannie dobranego towarzystwa?
Prawda?

Skontaktować się więc i spytać; jak to jest z tą logiką na UJ?
Pan Tarantula wie, bo jego syn jest absolwentem Wydziału Prawa tej zacnej uczelni. I wyjaśni chętnie.

Dowie się Pan i wreszcie Pana prestiżowa Alma Mater przestanie nauczać przyszłych prawników antylogiki prawniczej. Z błogosławionym skutkiem dla nas wszystkich!

Oczywiście wszystkie te uwagi dotyczą Pana, jeśli rzeczywiście jest Pan hodowcą osłów.
Jeśli zaś jest Pan hodowcą królików, to radziłbym przesuszyć zieleninę przed zadaniem bydełku.
Strasznie dziś lało…

Pozdrawiam zadufanie acz serdecznie

Ps.
I jeszcze nieśmiałe pytanko, gdzie Pan dostrzega jakieś moje zaproszenie i czego one ma dotyczyć?
Ciekawość mnie zżera…


Panie Hodowco królików!

Czy Pan mnie ma za idiotę? Napisał Pan „prawnicy” czy „niektórzy prawnicy”. Jeśli nie określił pan ograniczenia zakresu zbioru prawników, o jakich Pan pisze, to domyślnie są to wszyscy!

Mam nadzieję, że następnym razem bardziej się Pan postara. :)

Pozdrawiam


Pora późna nie sprzyja uważnemu czytaniu.

Panie Maciejowski!

Oto jedyne moje zdanie ze słowem “wszyscy”:

W sprawie głosowania nad znaczeniem pojęć warto zauważyć, że przy tych wszystkich biurokratyczno-prawnych wygibasach szwendają się prawnicy.

To zdanie jest nawiązaniem do Pańskiego wpisu o głosowaniu w UE nad znaczeniem słów. By nie było wątpliwości, to w następnym zdaniu posługuję się ową “marchewką”.
Skoro z takiej konfiguracji słów wyczytał Pan, że piszę o “wszystkich prawnikach” to nic nie poradzę. Wg mnie pisze o tych, którzy zajmują się “marchewką”.

Nie zamierzam jednak Pana przekonywać.
Życzę dobrej nocy wypełnionej przeświadczeniem, że ma Pan rację...

Pozdrawiam!


Panie Hodowco królików!

Jest pan delikatny jak mimoza! Ja wyraźnie napisałem, że nie zastrzegł Pan, że sprawa dotyczy niektórych prawników. Dodam, że nie użył Pan formy „bywają”, tylko pisał Pan „prawnicy są…”. Taka konstrukcja implikuje bezwyjątkowość. Przynajmniej ja to tak odbieram. :)

A poza tym, to mam wrażenie, że jesteśmy po jednej stronie barykady i niepotrzebnie się Pan unosi…

Pozdrawiam


Pan Maciejowski!

Z ukontentowaniem wczytałem się w komplement o mojej delikatności. Zaniepokoił mnie jednak kontekst barykadowy, bo żadnych deklaracji światopoglądowych (lub innych z dziedzin zbliżonych) nie składałem; na wojenki jakiekolwiek też się nie wybieram.
Z powodu nadwagi o unoszeniu się nie ma mowy.

Poważniej mówiąc, może jest tak, iż w pewnych sytuacjach – w zamiarze oszczędzenia czasu – prościej jest zastosować metodę “ty masz racje, a ja mam spokój”.

Pozdrawiam!


Subskrybuj zawartość