Wataha i sojusznik

Jakby kto pytał, to pisanie historii od nowa trwa w najlepsze: oprócz odgrzewanych kotletów spod znaku odwiecznego polskiego antysemityzmu, zostajemy teraz potwornymi prześladowcami, którzy dręczyli po wojnie biednych Niemców:

http://www.dziennik.pl/swiat/article233387/Steinbach_Niemcow_zmuszano_do...

Straszne, nie? Jak można przedstawicieli narodu panów zmuszać do pracy? Przecież ich naturalnym przeznaczeniem było panowanie nad światem, a tu nagle ci słowiańscy podludzie zaganiają ich do roboty, którą powinni wykonywać sami. Mało wykonywać: jeszcze dziękować swojemu niemieckiemu nadzorcy, że im na to pozwala! A to bydło nie dość że nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, to jeszcze ośmiela się krytykować słuszne upamiętnienie cierpień Niemców, którzy byli ofiarami nazizmu (bezpaństwowego, ma się rozumieć).

Na szczęście są jeszcze Polacy, którzy rozumieją gdzie ich miejsce – choćby burmistrz Zgorzelca, który wspólnie ze swoim partnerem z Goerlitz chce wybudować muzeum upamiętniające wysiedlenia.

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article198331/Steinbach_chce_Muzeum_Wy...

Łaskawca, panie dzieju – oprócz cierpień Niemców będzie tam też mowa o polskich podludziach. „Chcemy pokazać, że nie tylko Niemcy zostali pozbawieni swojego dobytku, ale również Polacy byli wyrzucani ze swych domów”
I w ten sposób będzie można wykazać równoważność przeżyć agresora z napadniętym. Q.E.D. – jeszcze tylko zapłacimy odszkodowania i wszystko będzie cacy, Europa (a konkretnie Berlin, bo gnoma z Paryża nikt chyba nie traktuje poważnie) pogłaska po główce i przyjmie do rodziny cywilizowanych narodów.

Warto o takich inicjatywach pamiętać kiedy się człowiek zechce oburzyć na saksońskich edukatorów:

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article227252/Niemcy_naucza_dzieci_his...

Skoro sami Polacy zgadzają się na inicjatywy propagandowe wybielające naszych ukochanych sąsiadów z Zachodu, to jak można się wściekać na nich samych? Ciężko mieć do Niemców pretensje: skutecznie zaaplikowali o ponowne przyjęcie do ludzkości po II WŚ, teraz jeszcze chcą napisać na nowo przeszłość... Ale na określenie Polaka popierającego takie działania (aktywnie – jak burmistrz Zgorzelca lub biernie – jak „człowiek od specjalnych zadań” Bartoszewski) jest parę określeń, tylko nie bardzo wypada ich używać publicznie.

A, prawda, zapomniałem: przecież pan minister Sikorski ogłosił swego czasu sklerozę wśród polityków (ani chybi tych wywodzących się z niedorżniętej jeszcze watahy) – jak śmieją nie pamiętać, że Niemcy są teraz naszym sojusznikiem? Szkoda, że w ramach rozległej edukacji zdobytej w młodości nie przyswoił sobie różnicy między sojuszem a wiszeniem u klamki silniejszego. Podobne zachowania przejawia Maciej Giertych, choć on akurat ma wektor sentymentu skierowany w zupełnie przeciwną stronę. Może to kwestia kończenia studiów w Wielkiej Brytanii?

Ja osobiście naprawdę nic do Niemców nie mam i bardzo chciałbym, żebyśmy pojednawszy się z nimi zaczęli budować relacje skierowane w przyszłość. Tylko troszkę ciężko to robić, kiedy ze wsparciem prominentnych polityków takich jak szef niemieckiego MSW Wolfgang Schaeuble „wypędzeni” piszą historię na nowo. Zresztą, sama nazwa organizacji, której szefuje hoża aryjska dziewoja, jest już zabawna: czy feldfebla Wilhelma Steinbacha ktoś zapraszał do Polski? Bo jeśli nie, to wywalenie go na zbity pysk z zabranego komuś mieszkania nie bardzo nadaje się do nazwania „wypędzeniem”...

Było już kilku takich pomysłowych Niemców, którzy chcieli domagać się od Polski odszkodowania za niemieckie mienie na terytorium miasta stołecznego i rzucili konkretną kwotą. W odpowiedzi, zatrudnieni przez miasto portugalscy bodajże biegli wycenili straty wyrządzone w Warszawie przez niemiecką okupację – i wyszła im kwota przynajmniej dwa rzędy wielkości wyższa. Amatorzy polskiej kasy zmyli się jak niepyszni. Tak właśnie należy z bezczelnymi Teutonami rozmawiać.

Jak śpiewali kiedyś AC/DC: If you want blood, you got it.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm...

Klasyczny przykład walki buldogów pod dywanem. Frakcja rodu “R” versus inny ród “R”.
Niby to samo a jednak nie to samo…

Pozdrawiam z enigmą pod stołem…


Nie bardzo rozumiem, Panie Konradzie,

jak można sobie tak strzelać w stopę, jak robią to Niemcy ustami pani Steinbach. Zaskakuje mnie, ale tylko na początku, dzisiejsze milczenie ówczesnych aliantów

Po chwili jednak, gdy się zastanowię, to owo milczenie aliantów ówczesnych przestaje mnie dziwić. Bo a nuż ktoś przypomni sobie, w jaki sposób wykonywali swoją ciężka pracę żołnierze brytyjscy, ładując po nocach, przy akompaniamencie huku strzałów i szczekania psów strażniczych rosyjskich jeńców wojennych i Rosjan pracujących przymusowo w Niemczech.

Ładowali ich do bydlęcych wagów, które następnie pojechały na wschód. A ich pasażerowie zasilili statystyczną liczbę strat ludzkich ZSRR w czasie II wojny światowej. Zaś wszystko to zgodnie z umową, jaka została zawarta ze Stalinem.

Pozdrawiam smutno, mimo że w Krakowie słońce


A co to kogo obchodzi?

Historia jest tu tylko narzędziem…


@Lorenzo

“jak można sobie tak strzelać w stopę, jak robią to Niemcy ustami pani Steinbach. “ – ale czemu Pan to uważa za strzał w stopę?


Z punktu widzenia

tendencji, jakie podobno maja przejść w rzeczywistość w ramach UE, tego rodzaju strategia z góry zakłada opór ze strony Polski, Czechów i krajów nadbałtyckich. Więc strzał w ich stopę. Chyba, że maja nas już w nosie, a wtedy to nie oni sobie, tylko nam strzelają w naszą stopę.

Pozdrawiam serdecznie


Mają

w nosie.


@Lorenzo

Magia uprzedziła mnie o chwileńkę, bo poszedłem po kawę – i oczywiście ma rację.

ukłony kofeinowe


To jeszcze tylko powiem skąd

mi się wzięło, że mają w nosie.
Stąd, że udział towarzystwa pani S. w projekcie został zagwarantowany na poziomie ustawy.

Tak tylko mi się widzi… Znaczy się nie widzi, bom ślepa. Jak kura o zmierzchu.


@Banan

Wypędzeni to dziś organizacja z kilkudziesięcioletnim stażem, więc jest bytem samodzielnym i niepotrzebującym nawet wypędzonych w postaci cielesnej do swego istnienia, gdyż skazaliby się na biologiczne rozwiązanie działalności. Członkowi starczą wypędzeni przodkowie, a w ostateczności nawet li tylko sentyment do dawnych ziem.

Pani Steinbach spełnia jak najbardziej wspomniane wymogi, gdyż jej Heimat to nie Rumia, lecz miejsce pochodzenia śląskich przodków tatusia Wilhelma, a sympatię okazuje wyjątkowo żarliwie.

Natomiast wspomniane przez Pana wsparcie ministra Schäuble jest mocno dyskusyjne, jeśli zechciał Pan zapoznać się z jego wypowiedzią. Według mnie była jak najbardziej politpoprawna. Zaś sam jego udział wpisuje się właśnie w tą kilkudziesięcioletnią tradycję.

Podobna tradycja istniałaby w Polsce, gdyby Lwowiacy i Wilniucy mogli się zorganizować w 45, gdy byli piękni i młodzi. Przez te lata zbudowaliby takie układy i powiązania, iż tegoroczny zjazd gościłby stosownego ministra, choćby stosunki z Ukrainą i Litwą kwitły jeszcze bardziej niż teraz.

Tak się z przyczyn wiadomych w Polsce stać nie mogło, więc tylko okazjonalnie trafiają do opinii publicznej, lecz na dość specyficzne myślenie również immunizowani nie są. Przypomnę tylko kościół w Przemyślu, w którym radosne grono broniło polskiej wiary katolickiej przed ekumenistycznymi zakusami JP II.

W Niemczech tacy ludzie klaszczą pani Steinbach.

Ukłony dla imiennika
Konrad


@Konrad

Genialne !!!

Najserdeczniej pozdrawiam, szczerze rozbawiony !

ZS


@kpkonrad

“Pani Steinbach spełnia jak najbardziej wspomniane wymogi” – pani Steinbach może sobie nawet spełniać wymogi na świętą KK, ale jeśli jej pomysły mają skutkować płaceniem przez Polskę odszkodowań i pisaniem historii na nowo, to w naszym interesie jest dokonać “character assasination”. Cel uświęca środki.

“Według mnie była jak najbardziej politpoprawna.” – była poprawna, ale to nie ma znaczenia: nie jest prywatnym obywatelem Wolfgangiem Sch., tylko ministrem rządu federalnego. Jako taki, legitymizuje częściowo samą swoją obecnością głoszone hasła – nawet gdyby mówił tylko “bla bla tere fere’.

“W Niemczech tacy ludzie klaszczą pani Steinbach.” – no i co konkretnie ma z tego wynikać? Tamci są Niemcami, ci – Polakami, więc naturalne jest wspieranie swoich a inszych – niespecjalnie. Najlepszy przykład na takie myślenie u naszych zachodnich sąsiadów to sprawa lustracji: u siebie ładują grube miliony w odtwarzanie lustracji a u nas ich gazety etc. na lustrację nawalają. Czemu się od nich nie uczyć?

ukłony


@Zbigniew P. Szczęsny

A cóż Waszmość tak ubawiło?


Subskrybuj zawartość