O tym, jak KaZeta w kuchni trzymałam

Dziś odwiedził nas KaZet, a ja jak typowa wielkopolanka trzymałam go w kuchni. To była bardzo miła mi i Jackowi wizyta, ale ja wstyd się przyznać, nie pomyślałam, żeby go na “pokoje” zaprosić, bo akurat były godziny, które ja najczęściej w kuchni spędzam.

Mimo tego przynajmniej ja bardzo miło spędziłam czas, gadając pewnie jak najęta, choć nie należę do bab, którym się buzia nie zamyka. Widać to, że nie widziałam się z KaZetami trzy lat nie jest ważne, bo nadajemy na tych samych falach.;)

Wybacz mi KaZet. I teraz już niestety internetowe uściski dla RenKi.;-)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, że w Wielkopolsce tylko do kuchni

wpuszczacie?

Ciekawe, ciekawe, a co do Wielkopolski, miałem się zdecydować do dziś, co z pracą w Poznaniu, ale niestety na razie zrezygnowałem, bo gdyby się udało, to bym was tam kiedyś w tej Golinie odwiedził, n, z jakąś flaszką:)

A i pozdrówka dla KaZeta, no.

P.S. Najlepsze imprezy sa w kuchni i najbardziej klimatyczne miejsce w domu w sumie.

pzdr


Nie, że my tylko w kuchni, to przeze mnie

a wpadnijcie do nas panie Grzesiu, nawet i bez “flaszki “szczerze zapraszam, nawet bez pracy w Pozaniu, przeca Ty wolny strzelec wciąż, a podobno najładniejsze kobiety w Golinie są.;p
Wspólny blog I & J


Pomyślimy, pomyślimy,

chwilowo jestem bardzo mało mobilny, leniwy i z początkiem roku napadła mnie taka deprecha (albo raczej wzmocniła się bardzo), że mam fazę na izolejszyn zupełny…


Co to znaczy Izolniejszy?

a nie marudź ino rusz pupę.
Wspólny blog I & J


Izolejszyn czyli izolacja,

takim se slangiem gadam jak zwykle dziwnym swoim.

Kiedyś się pewnie ruszę:) gdzieś, w końcu w tym roku planuję rozpocząć najbardziej kreatywną i najlepszą dekadę swojego życia, no:)

Eh, bredzę, to oczywiście dlatego, że mam dużo pracy i muszę ją zaraz zrobić, a jutro trza mi wstac o 5.30 i cały dzień w biegu.


Grzesiu

ależ zrozumiałam, pytanie było retoryczne…a ja wstaję co dnia o 6 00, więc nie masz się czym chwalić.

Buziaki.
Wspólny blog I & J


Kuchnia

Może w Wielkopolsce gości przyjmuje się w kuchni, jednak poznaniacy (ci z dziada pradziada) starannie dbają o to, żeby nikt postronny do kuchni nie zajrzał. Co innego u poznaniaków w pierwszym pokoleniu, np. mój przyjaciel pochodzący z Kresów wschodnich Rzeczypospolitej, a koczujący w Poznaniu od trzydziestu lat, bardzo chętnie podejmuje bliskich sobie gości w kuchni.

pozdrawiam

Kisiel


Oj Kisielu Drogi...

Ja po prostu lubię w kuchni przesiadywać...i tu moja wina, czy po łacinie (mea culpa), a KaZeta juże’m poznała dobrze i czuje że się za to nie obraził.
Wspólny blog I & J


U mnie nie ma problemu

kuchnia i jadalnio-posiadywalnia to jedna przestrzeń.
Wszystkie wizyty tu się odbywają, bez wyjątku.
Mimo że tzw. salon jest obok…

Najlepszego dwa-dwunastego!


ale ja mam porządną Wielkopolską kuchnię

i ja porządna Wielkopolanka, choć mój Jacek czasem ma ku temu obawy.
Wspólny blog I & J


Subskrybuj zawartość