Dom Elżbiety XXVIII

Robert przedstawił się Eli, a i ona też wyraziła zadowolenie, że go poznała. Powiedziała, że poznała już Andrzeja i Marylkę i że bardzo się cieszy, że babcia miała w Kanusi taką przyjaciółkę.

Rozmowa się jednak nie kleiła, Piotr z Elą byli rozczarowani, że Kanusia im już dziś nic więcej nie powie. Wkrótce też pożegnali się z nią i z Robertem. Robert zażartował, że pewnie ich przepłoszył i wnikliwie się im przyglądał.

Kiedy szli już do samochodu Piotr zauważył.

- Wiesz, pewnie teraz się pyta Kanusi, czy jesteśmy parą.

- Naprawdę?

- A nie widziałaś, jak nas taksował? Robert jest zupełnie inny niż Andrzej. Odwiedza matkę, bo tak wypada, ale…nie lubię nikogo obgadywać, ale Robert zawsze wszystkie prace zwalał na Andrzeja. No czasem na Lilkę, to ich siostra –dodał.

- Wiesz, on jest podobno weterynarzem, znaczy skończył studia, może miał po prostu mniej czasu.

- A co, myślisz, że Andrzej, czy Lilka byli mniej zdolni?

- Wiesz…- Ela się zawahała.

- Andrzej to znakomity matematyk, mógł zrobić karierę, ale wiesz, matce trzeba było pomagać, więc…rozumiesz, chciał się szybko usamodzielnić, no a twoja babcia zaoferowała mu pomoc przy otwarciu sklepu. Lila ma zdolności plastyczne, ale Robcio ciągnął z matki kasę, więc Lilka poszła do szkoły fryzjerskiej. Wiesz, to najlepszy zakład fryzjerski w Białymstoku dzisiaj.

- Podobno babcia pomagała też Robertowi – nieśmiało wtrąciła Ela.

- Tak, oczywiście, tylko co z tego, jemu i tak było wciąż mało. Ciągnął z Kanusi, aż się Andrzej wkurzał. Wiesz to stare dzieje, ale dokładnie to pamiętam, bo sam wtedy studiowałem, Robert jest tylko o rok ode mnie młodszy. On grał na uczelni udzielnego księcia, co mnie samego wkurzało.

- Pamiętam takie typy – uśmiechnęła się Ela – pewnie jeszcze wszystkie panienki się koło niego kręciły – dodała trochę złośliwie.

- Tak, śmiej się, myślisz, że mu zazdrościłem?

- A nie?

- Nie. Wkurzało mnie tylko, że on wyciągał od matki ostatnie pieniądze, a Andrzej, czy Lilka musieli już pracować i w pewnym sensie też go finansować.

- Nie lubisz go?

- Fakt, nie za bardzo go lubię. I nie ma to z tym nic wspólnego, że kiedyś odbił mi dziewczynę.

-O!

- Andrzej ci nie mówił?

- Nie.

- No to się dowiedziałaś. Byłem na ostatnim roku studiów, Agnieszka na drugim. Planowaliśmy sobie już wspólne życie, kiedy poznała przeze mnie Roberta…

-I ? – Ela zaciekawiła się zwierzeniem Piotra.

- Wyszła za niego – dokończył Piotr.

- To Robert jest żonaty?

- Żartujesz, byli małżeństwem chyba dwa lata – Przyjrzał się nagle Eli i zapytał – A co, podoba ci się?

- Nie o to mi chodziło. Wiesz, Andrzej zażartował jak tu była Karolina, moja koleżanka, że ma brata. Dlatego zdziwiłam się, że żonaty.

- Ale podoba ci się – Piotr drążyły temat.

- Nie wiem – odpowiedziała zgodnie z prawdą – nie zastanawiałam się nad tym. A w końcu pojedziemy – zmieniła temat, bo od dziesięciu minut siedzieli w samochodzie na parkingu, a słońce dawało się we znaki przez szybę.

- Jasne – Piotr wydawał się w lepszym humorze, po Eli stwierdzeniu że się nie zastanawiała, czy Robert się jej podoba.

W końcu Piotr zapalił silnik i ruszyli z parkingu.
Chwilę jechali w milczeniu, a on co chwila zerkał na Elżbietę, wreszcie się zapytał:

- A ja?

- Co ty? – Ela udawała, że nie rozumie pytania.

- No, co o mnie sądzisz?

- Jesteś bardzo atrakcyjnym mężczyzną, nawet za bardzo, jeśli o mnie chodzi.

- To źle?

- Wiesz, nie zadawaj mi takich pytań , to krępujące – czuła, jak się rumieni i to ją jeszcze bardziej onieśmieliło.

- Wiesz – zaczął – gdy cię zobaczyłem wtedy w szpitalu z Andrzejem, jak stałaś wystraszona atakiem Kanusi…wiesz, taka inna, dziewczęca. Cholera, aż chciałem podbiec do ciebie i cię porwać w ramiona! Rozwiać wszystkie twoje obawy, lęki. Musiałem się przed tobą nieźle wygłupić, bo klepałem co mi ślina na język przyniosła.

- Ty? – zapytała zdziwiona – ja za to całkiem języka w gębie zapomniałam, prawda?

Oboje się roześmiali spoglądając na siebie. Co prawda Piotr bardziej musiał uważać na drogę, ale co chwila spoglądał w jej stronę.

- Wiesz, nie jestem już młodzieńcem – zaczął – ale staram się, by nie zdziadzieć. – zaśmiał się trochę nerwowo.

- Ja też nie jestem nastolatką – stwierdziła – co chyba widać. Za sobą nieudany związek z facetem, który kochał, ale siebie.

- O! Sorry, nie wiedziałem. Dojeżdżamy, mam podjechać pod twój dom, czy zaparkować koło siebie?

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Fragmenty powieści z dialogami kończą się jeszcze

szybciej niż zwykłe.

a poza tym widzę chyba błąd w numeracji, to powinien byc odcinek XXVIII a nie XXiX, no chyba że przeskoczyłaś o jeden odcinek, ale to bym chyba zauważył.


Grześ

jasne, błąd w numeracji, sama to zauważyłam.

Najwyraźniej się zagalopowałam.

Przykro mi, że się zbyt szybko skończyło. fakt, karty dialogowe są bardziej rozłożone.Ale za to obiecuje, że dziś też coś wkleję. może być?

Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


Iwono!

Pewnie, że może być. Wklejaj jak najszybciej.

Pozdrawiam


Jerzy

Wieczorem pewnie wkleję.

Pozdrawiam.:D
Wspólny blog I & J


Wieczór już minął:)

a poważnie, to jakoś masz już ułożoną całą koncepcję tej powieści, wiesz co będzie dalej, ile to będzie trwać, ile odcinków mieć czy jest to dla ciebie (prawie) taka sama niespodzianka jak dla czytelników?

Bo ciekawi mnie to, szczególnie, że nic długiego nigdy nie napisałem i pewnie nie napiszę.

Choć kilka powieści w głowie mi się dawno temu ułożyło, nie wiedzieć czemu, najlepsze pomysły 9szczególnie na horrory) przychodziły mi do głowy w kościele.

pzdr


Ano wieczór minął, ja trochę napisałam, ale nie skonczyłam.

Trochę zbyt długo gadaliśmy z Jackiem, no i potem…rozumiesz spać mi się zachciało.;p

A serio, całą powieść mam w głowie, przewiduje, że będę to pisała do maja, może i cały maj. To dopiero w sumie przecież początek, wprowadziłam teraz wszystkich bohaterów. No, jeszcze jeden bohater się pojawi, ale tylko epizodycznie.

Poza tym, pamiętnik…on gra główną rolę, a też jest długi.

Pomysł przyszedł mi do głowy, wyobraź sobie, gdy paliłam w centralnym, zimą, wiesz piwnica, słabe światlo, no i straszny mróz na szybach w tej piwnicy.

Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


Zaparkować koło siebie...

no.


Czyli koło swojego domu.

wiesz, tak się mówi, a to przeca dialog.

Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


A nie!!! nie o to mi chodziło!

wskazówki chłopu dałam :))


ach!

nie skumałam.;p

Pozdro.:D
Wspólny blog I & J


Subskrybuj zawartość