Dom Elżbiety XXI

“Moje życie było beztroskie, rozpieszczano mnie. Jak ojciec tak i służba spełniali moje wszystkie kaprysy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ojciec popadł w kłopoty finansowe. Powstanie Styczniowe bardzo nadszarpnęło ojca zasoby. Branki rosyjskie ogołacały wieś z mężczyzn, więc ojciec wspierał jak mógł, działania Zamoyskich, nie licząc się z kosztami. Nie znam się na polityce, jak widać była ona zgubna i dla ojca.

Jednak mimo tych kłopotów, ojciec traktował mnie jak księżniczkę, a ja nie zdając sobie sprawy z naszego położenia, zasypywałam ojca prośbami.
Jak choćby pianino, choć i tak się dąsałam, że nie dostałam fortepianu.
Czemu to piszę? Pewnie dlatego, że wraz z pianinem do naszego domu trafił Ksawery Pawlicki, mój nauczyciel muzyki.”

- Ksawery! Mój pradziad – wykrzyknął Piotr – był jej nauczycielem muzyki.

- Wiesz, podejrzewałam, że nie był jakimś chłopem pańszczyźnianym – zażartowała Elżbieta i czytała dalej.

“Piękny Ksawery, wrażliwy, cudowny Ksawery. Ach, jak ja się w nim zakochałam, serce tłukło mi się w piersi, gdy tylko nachylał głowę nade mną, by poprawić moje niezdarne palce na klawiszach.
W wieku lat piętnastu byłam zdecydowaną, by wyznać ojcu moją skłonność do Ksawerego, bo i on, gdy spacerowaliśmy w ogrodzie wyznał mi swą miłość. Byłam taka szczęśliwa. Szykowano przyjęcie na moje piętnaste urodziny, zaproszono całe okoliczne ziemiaństwo, a ja myślałam tylko o tym, by powiedzieć ojcu, że kocham i jestem kochaną.

Wbiegłam do biblioteki zdyszana, z rozwianym włosem w nowej, białej sukience, specjalnie sprowadzonej na tą uroczystość z samego Petersburga.

I wystraszyłam się, bo u ojca siedział jakiś blady młodzieniec, palił papierosa i gdy wbiegłam uśmiechnął się ironicznie. Chciałam się wycofać, więc dygnęłam i chciałam uciec, lecz ojciec mnie zatrzymał, karcąc, gdzie moje maniery. Nigdy mu się to nie zdarzało, by zwracając się do mnie, mówił tak twardo i poważnie. Wystraszona stanęłam i ojciec mnie przedstawił. Tak poznałam Gerarda Mioduckiego.

Gdy prezentacja się zakończyła, poprosiłam, bym mogła się oddalić, bo Ksawery czekał na mnie w ogrodzie, by dowiedzieć się, jak ojciec zareagował na moje wyznanie.

Opowiedziałam mu o moim spotkaniu w bibliotece i że ojciec był jakiś inny, poważny. Ledwie to mu powiedziałam, gdy wezwano mnie do domu, że ojciec chce ze mną mówić. Tym razem ojciec w bibliotece był sam, siedział jakiś smutny, więc podbiegłam do niego, ucałowałam ręce, zawsze go to bawiło, lecz nie tym razem.

Opowiedział mi o tym, że dom i ziemia jest zadłużona, że mój posag się bardzo uszczuplił i że pan Gerard Mioducki oświadczył się o moją rękę. Podjął się też spłaty długów i że nie będzie się domagać nadmiernie całości posagu.

Stałam jak skamieniała, chciałam krzyczeć, płakać, prosić, wreszcie dopadłam do nóg ojca i zaczęłam szlochać, tylko na to mnie było stać w tamtej chwili.

Ojciec wyznał, że to jedyna szansa, żeby ocalić dom i mnie. Że ten Mioducki jest bardzo bogaty, ma we Francji jakieś interesy i że to on wykupił już większość naszych długów.

Wybuchłam jeszcze większym płaczem i w tym wszystkim wyznałam, że kocham Ksawerego, że nic mnie nie obchodzi ten Gerard Mioducki i że za niego nigdy nie wyjdę, bo mu źle z oczu patrzy.

Ojciec pokiwał głową i odrzekł, że się domyślił i że mam sama wybierać, bo on, ma jeszcze kontakty, no i jak sam rzekł, jego życie jest u schyłku. Mogę wybrać życie z Ksawerym i utrzymywać się z pensyjki nauczyciela muzyki, albo stać się wielką światową damą i zatrzymać nasz dom i ziemię.

Słabość i przywiązanie do wygód ważyło się w mojej głowie z miłością. No ale…byłam rozkapryszoną, nie znającą biedy dziewczyną. Zrezygnowałam z miłości, na rzeczy, no cóż, przywiązania do dóbr doczesnych.

Och jaką byłam naiwną istotą! Lecz miałam zaledwie lat piętnaście i perspektywę miłości w nędzy, lub braku jej, ale opływając w dostatek.”

- Biedna – jęknęła Ela.

- Raczej samolubna – odparł Piotr – przecież raniła też Ksawerego swoim postanowieniem. Mój dziadek nie był nędzarzem.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Gites,

brawo.


No cieszę się

i jesteś pierwsza, przed Grzesiem.

Serdeczności.:D

Wspólny blog I & J


Grześ ma chandrę :(

Jeszcze dodam, że podziwiam konsekwencję. Ja bym się pewnie zatrzymała w okolicach dziesiątego odcinka.

Pozdrawiam


Pino

e, tam chandrę! On po prostu czasem lubi grać rolę niedopieszczonego misia.

A wiesz, konsekwencja, no cóż, ja już drugie dzieło tworzę.

Pozdro.:D
Wspólny blog I & J


Eee tam,

grześ nie ma chandry żadnej, grześ niespodziewanie poszedł pić i spontanicznie.

Kurde, po tygodniu niepicia i po tygodniu niewidzenia z bestfriendem piło mi się tak dobrze i spędzało czas jak mało kiedy.

Niedopieszczony miś?

O kurwa:)

Inaczej zareagować nie umiem.

Idem zrobić se herbate albo napić się czegoś, przeczytam jutro, bo dziś bredzem.


Iwono!

Czyta się świetnie, ale Twoja opinia o panu Grzesiu przebija wszystko. Niemal się popłakałem.

Pozdrawiam


Przeczytałem dziś,

chyba jeden z najlepszych odcinków w powieści twojej.

Niby taki niepozorny, niby retrospekcja i fragment z pamiętnika sprzed stu lat czy więcej, więc teoretycznie powinna być nuda, stagnacja i marazm:)

A czyta się świetnie.

Nie mam się czego przyczepić, niby bez fajerwerków, ale porządny tekst to jest, no.

A już komentarzem o mnie to mnie rozwaliłaś, no, totalnie, az nie wiem czy się obrazić czy nie:)

pzdr


A kto to tak brzydko przeklina???

Wiesz z racji wieku, mogę Cię traktować ciut “matkując” przecież.

Wspólny blog I & J


Jerzy

potrafię też rozbawić?
A dzięki, cieszę się, że jest coraz lepiej.

Pozdrawiam.
Wspólny blog I & J


Grześ

wiesz, czasem i fajerwerków nie potrzeba, by wciągnęło czytelnika.:P

A wiesz, obrazić się za “niedopieszczonego misia”, toż to śliczne określenie.

Pozdro.:D
Wspólny blog I & J


Z tym obrażaniem to żart,

jestem człowiekiem chronicznie niezdolnym do obrażania się, nawet jak chce się na kogoś obrazić, to mi nie wychodzi:)

pzdr


Sorry, Grzesiu

może wczoraj sobie z Ciebie zażartowałam…ale wiem, żeś nieobraźnik.;p

Wspólny blog I & J


Alga

Przeczytałam dziś 3 zaległe oddcinki.
Bardzo dobre.

Czekam z niekłamaną nadzieją na równie dobre a nawet lepsze :)


Dorotko

Odpowiem zbiorczo, choć się bardzo cieszę, że pod wszystkimi zostawiłaś komenty.

Wiesz, sama zauważam, że piszę coraz lepiej, jak to mówią praktyka czyni mistrza.

A poważnie, no cóż, cieszę się bardzo, że mam kilku naprawdę wiernych czytelników.
Postaram się dziś coś wkleić, choć nie obiecuję.

Bo ja od 7.30 na nogach, a pisać mogę dopiero po 22.00

Serdeczności.:D
Wspólny blog I & J


padłem na pysk :D

grześ = niedopieszczony miś :) :) :)


MAW

widać, że tu sobie o Grzesiu nie można poplotkować, by nie wzbudzić sensacji.;p

Wspólny blog I & J


Subskrybuj zawartość