nie tłumaczcie :)
Jest jak jest.
Wiesz jak ja zrozumiałam Fight Club?
Cała ta historia się nie wydarzyła. W kilku scenach to widać. To są urojenia.
Tego drugiego (!) nie ma, nigdy nie istniał.
Z tej perspektywy to jest historia o tęsknocie do wyrwania się, wyzwolenia, pozwolenia sobie, wyrażenia zgody. Do tego z perspektywy mężczyzny.
To jest też dla mnie film o tym jak cieniutka jest granica dzieląca nas od całkowitego szaleństwa.
Fight Club nie istniał. Uwierzysz?
:)
Wy sie Mindrunner
nie tłumaczcie :)
Jest jak jest.
Wiesz jak ja zrozumiałam Fight Club?
Cała ta historia się nie wydarzyła. W kilku scenach to widać. To są urojenia.
Tego drugiego (!) nie ma, nigdy nie istniał.
Z tej perspektywy to jest historia o tęsknocie do wyrwania się, wyzwolenia, pozwolenia sobie, wyrażenia zgody. Do tego z perspektywy mężczyzny.
To jest też dla mnie film o tym jak cieniutka jest granica dzieląca nas od całkowitego szaleństwa.
Fight Club nie istniał. Uwierzysz?
:)
Gretchen -- 10.08.2008 - 22:37