Pilchowi już tylko wisi?

Jestem właśnie po lekturze dwóch, chyba najnowszych, tekstów Jerzego Pilcha publikowanych w ramach “PILCHarmonii” dla “Dziennika”. “Gdzie kończy polska literatura? W tunelu” oraz “Dzieje polskiej literatury to jazda w dół”. To dwa polemiczne teksty na tematy literackie. Pierwszy z nich jest polemiką z Pawłem Markowski i pośrednio z Przemysławem Czaplińskim, a drugi z Piotrem Bratkowskim.

Nie mam zamiaru wchodzić tu w szczegóły podejmowanych sporów: pierwszy tyczy stanu polskiej literatury ostatnich dwudziestu lat, drugi natomiast dotyka problemu braku zaangażowania w sprawy społeczne dzisiejszych polskich pisarzy.

Mnie w tych dwóch tekstach uderza i zastanawia sam Pilch Jerzy… A raczej to, co w moim prywatnym odczuciu, z Pilcha niedościgłego w tropieniu i upokarzaniu swoich polemistów, pozostało dzisiaj.

Jeżeli ktoś jest stałym i wnikliwym czytelnikiem felietonów Pilcha, wie, jak pod jego wytrawnym piórem każdy, kto ośmieli się choćby tylko nieznacznie i delikatnie z Pilchem niezgodzie nie mówiąc już o jakimś bardziej ostrym ataku na jego osobę, jest przez Pilch po prostu zmaltretowany. Zostają w sposób niezwykle wyszukany i inteligentny, ale również z całą bezwzględnością, obnażone wszystkie jego braki intelektualne, duchowe, a nawet czasem i cielesne.

Polemista Pilcha, każdy bez wyjątku, ze znaczącego autora, na naszych oczach przeobraża się w małe, głupiutkie, nieświadome swej ułomności, błądzące we mgle dziecko. Aż nam samym zaczyna być go żal; współczujemy mu i chcemy krzyczeć: “I po coś się głupi odzywałeś? Na co ci to było? Powinieneś wiedzieć, ze nie masz szans z Pilchem? Że cię w najlepszym razie łagodnie zgani, uświadomi pewne nielogiczności we wnioskowaniu twoim i dowodzeniu, przez ciebie samego niezauważone, i na wierzch jak bebechy wywali. A wiesz przecież, że i gorsze rzeczy cię spotkać mogły. Mogłeś zostać bezwzględnie wyśmiany, wyszydzony, wzgardzony, z błotem zmieszany, a nawet zabity w sensie jak najbardziej śmiertelnym! I po co? “ Pytamy…

Taki los spotkał na przykład Janusza Andermana (vide “Boski Janusz”), Ryszarda Legutkę (vide “Zmierzch Myśliciela”), Tomasza Burka (vide “Burek jest pogryziony) czy choćby Włodzimerza Maciąga (vide “Oddzielić ziarno od Maciąga)...

Pilch, dla swoich polemistów, oponentów, czy choćby kumpli po piórze, ale przecież nie tylko dla nich. Pilch może strzelić i strzela do każdego: zawsze celnie, nie zawsze, na szczęście, śmiertelnie… Dla tych, zatem, których weźmie Pilch w obroty, bywa bezwzględny, bezduszny i bez serca. Sam wspomina, jak kiedyś przed laty, kiedy jeszcze pracował w “Tygodniku”, Turowicz po przeczytaniu jakiegoś z jego tekstów, jeszcze przed drukiem, stwierdził: “Będzie samobójstwo.”

Dlaczego o tym piszę? Z tego prostego powodu, że w swoich ostatnich tekstach Pilch wyraźnie łagodnieje. Owszem, czyni jeszcze złośliwe aluzje, uszczypliwe komentarze, obnaża błędy i braki interlokutorów, ale czyni to już jakby mniej ostro, mniej hardo i mniej bezwzględnie. W swoich osądach, choć nadal finezyjny i inteligentny do bólu, jest Pilch jakby bardziej stonowany, pojednawczy, skłonny do zgody czy kompromisu, a nawet oddania pola bez walki. Bratkowski czy Markowski, przynajmniej w moim odbiorze, dostają od Pilch mniej razów i w mniej czułe miejsca, niż dostawali dawniej inni.

Zastanawiam się, co jest tego powodem? Dlaczego Pilch stwierdza nagle, że oto dawniej czyniłby inaczej, inaczej może pisał, że jeszcze rok, dwa lata temu byłoby tak i tak, a teraz już “wisi mu to zupełnie”.

Czy zrzucić to na karb wieku? Nie od dziś wiadomo, że na starość człowiek łagodnieje, a może lepiej powiedzieć pokornieje, bo wie, że nasze życie i tak się kończy klęską i porażką...? Ale bez przesady Pilch znów, aż taki stary jeszcze nie jest!

Czy może jest to wina przeciwników z jakimi Pilch ma do czynienia? Mniej wymagający? Słabsi? Tak słabi, że szkoda na nich sił i energii? Nie, ani Bratkowski, ani Markowski, aż tak słabi intelektualnie nie są.

Nie wiem. Ale zaczynam tęsknić za Pilchem, który nie dawał swojemu przeciwnikowi żadnych szans. Który, może i nieraz obrażał, wyszydzał, gnoił, ale robił to z taką klasą, intelektualnym polotem i erudycyjnym zacięciem, filozoficznym spokojem, że czekało się na kolejny jego tekst, jak na objawienie.

Mam tylko osobistą nadzieję, że nie mamy do czynienia ze zmierzchem Pilcha felietonisty…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Autor

“le robił to z taką klasą, intelektualnym polotem i erudycyjnym zacięciem” – na przykład wtedy, gdy o ludziach krytycznych wobec przeszłości Kapuścińskiego pisał jako o “pierdzących do otwartego grobu”? Bez kpin. Ten facet to grafoman jakich mało. Kudy mu, żeby daleko nie szukać, do Stommy…


Dorzucę do kolekcji "zmaltretowanych"

jeszcze jednego pana:

http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=2003561

A pamiętam więcej bezlitosnych felietonów PIlcha ale nie za bardzo pamiętam o kim, więc trudno mi znaleźć w archiwum “Polityki”.

A i mam taką obserwację (choć może rzutuje na to moje negatywne czy obojętne podejście do “Dziennika”), mam wrażenie, że Pilch w “Dzienniku” nie jest już tak dobrym felietonistą jak w “Polityce”, jakoś mi nie pasuje do tej gazety.

No cóż, starsi wielbiciele felietonów Pilcha pewnie to samo wrażnie mieli jak przechodził z “TP” do “Polityki”.

pzd


Bananie,

grafoman?
No co ty:)

Prędzej byt mu można zarzucić merytoryczną słabość, ale formalnie Pilch (*w felietonach, bo powieści to już inna sprawa) bywa i bywał genialny.


@grześ

Bywał, to może i tak. Ale regularnie wrzucane przez niego zwroty takie jak przytoczony powyżej… no ja przepraszam, ale jedyna gorsza rzecz w “Polityce” to samozadowalający się własną pseudoerudycją Groński.


Polityka

Banan

no ja przepraszam, ale jedyna gorsza rzecz w “Polityce” to samozadowalający się własną pseudoerudycją Groński.

dorzucilbym jeszcze obrzezańca Passenta – jego wydzielin po prostu nie idzie czytać.

natomiast Stomme bardzo lubie – tyleż za wstawki historyczne, co za ironie w dobrym gatunku.


@MAW

Obrzezaniec czy nie – to akurat nieistotne kompletnie. Po jego wyczynach z czasów słusznie minionych da się powiedzieć tylko jedno: menda.


Jak już zeszło na felietonistów

“Polityki”, to moją miarą oceny każdego autora(albo składową tej miary) jest zapamiętywalność.
Znaczy ważne i dobre teksty, które są we mnie (z różnych powodów)

I ma takie i Groński:

http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3337379
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3337675

Passent z kolei co by nie mówić miewał też perełki felietonowe (jego życiorys to w tej chwili dla mnie inna kwestia)

http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=1156

Stomma w ogóle jest dla mnie genialny, i bawić potrafi, i wkurzyć, i zaciekawić tematem i jakoś moją wiedzę rozwinąć.
Acz byw ai nierówny, oile ma niektóre rzeczy genialne, to ma też słabsze.

No a podsumowując, to nie kojarzę żadnego felietonisty prawicowego prasowego, przy którego czytaniu nbym się uśmiechnął, roześmiał itd (Moze wyjątkiem jest JKM czasem)

U nich jest tylko wiesniacko-burackie poczucie humoru, prymitywizm.
Przecież taki Rybiński czy Ziemkiewicz (choć ten miewa przebłyski) to masakra dla mnie, poza negatywnymi emocjami, pseudoryginalnością i takim (nawet nie wiem jak to określić) rubasznym(?), Knajackim(?) humorem nie ma tam nic.

Ja wiem, że nie każdy się Jareckim urodził, ale mogliby się czasem postarać.

P.S. MAW, takimi wstawkami jak ta o Passencie to sorki, ale obniżasz poziom, nie dość, że chamskie, to i słabe.


@grześ

“Acz byw ai nierówny, oile ma niektóre rzeczy genialne, to ma też słabsze.” – no mnie czasem męczą Basia i czereśnia. Ale to kwestia gustu.

“No a podsumowując, to nie kojarzę żadnego felietonisty prawicowego prasowego, przy którego czytaniu nbym się uśmiechnął, roześmiał itd” – oj bez przesady… Primo, Groński, Passent i Pilch piszą do tygodników a nie prasy codziennej – to jest jednak troszkę inna stylistyka. Dwa, mało piszą o sprawach bieżących. Trzy, od Rybińskiego proszę się odstosunkować (RAZ faktycznie strasznie się popsuł).

“Ja wiem, że nie każdy się Jareckim urodził, ale mogliby się czasem postarać.” – poglądy Stommy mi nie pasują, ale doceniam formę. Też byś się Grzesiu mógł postarać :)


Bananie szanowny:),

e tam, a w czym ja się mam starać, jak na brak weny i pustkę intelektualną cierpię?
Taki lajf i czas:), na razie nic się mi nie pisze, nawet źle czy badziewnie.

NO ale weź mi wskaż porządnego prawicowego felietonistę?
Albo piszesz o tygodnikach, jakimi felietonistami może się pochwalić “Wprost”, “Newseek” czy “GP”?
Nawet lewicowy “Przegląd” ma (miał?) świetnego Łagowskiego, ostrą Koftę, czasem kontrowersyjną Umińską.

A tamte pisma?
No JKM po prawej jest dobry, ale ileż można go czytać?

Rybiński?

Z dwojga złego wolę Ziemkiewicza, Rybiński ogólnie dla mnie jest antypatyczną strasznie postacią. I pisanie jego ni mnie nie smieszy, ni wzrusza, ni ciekawi, nie wkurza nawet za bardzo.
Nic w nim nie widzę.
Aczkolwiek trochę dobrych tekściarzy po prawej jest, tyle że w blogosferze:)
Xiązeluka, ty:), Jarecki, wyrus, czasem Nicpoń acz mu odpierdala na tym samym punkcie czyli lewactwa za bardzo, jeszcze z 5 by się znalazło.

Ale RYbiński?
To już wolę nudnawą Katarynę czy innego Azraela czytać.


Bananie,

o tu w sumie dotknąłeś sedna:)

“Dwa, mało piszą o sprawach bieżących.”

Chyba dlatego ich bardziej cenię, a Passent właśnie pisaninem o bieżącce na swoim blogu i tym wiecznym eksponowaniem swej niechęci do PiS i spółki mnie zanudził i zniechęcił.
A no i fakt, dla felietonisty lepiej jest pisać raz na tydzień:)


@grześ

Jak już się przestałem rumienić, to odpowiem: no i w tym jest właśnie rzecz. Porównywanie Rybińskiego piszącego (chyba codziennie) do “Faktu” z płodzącym coś raz na tydzień Stommą jest po prostu bezcelowe – inna specyfika, inna publika, inna idea felietonu.

A czemu Ryba jest antypatyczny? Według mnie on ma do siebie więcej dystansu niż Żakowski + Paradowska + całe TOK FM razem wzięci… O Passencie czy Blumsztajnie przez litość już nie napiszę, bo to nie felietoniści tylko stado politruków.


Hm,

w czym jest antypatyczny?
Dla mnie we wszystkim, łącznie z wyglądem (wiem, wredny jestem, ale szczery)

Ito przekonanie jego samego (bo o czytelnikach jego iwyznawcach już nie wspomnę), że jest satyrykiem genialnym i że zabawne teksty pisze.
Zresztą co ja będę gadał, to co myślę, całkiem dobrze Sadurski niedawno wyraził:

http://wojciechsadurski.salon24.pl/113088,jbph


@grześ

1. Argument o wyglądzie nie jest wredny tylko żenujący – a że Cię lubię, to wątku nie pociągnę.

2. “I to przekonanie jego samego” – Rybiński satyrykiem? Hę? Kto tak powiedział?

3. “Zresztą co ja będę gadał, to co myślę, całkiem dobrze Sadurski niedawno wyrazi” – no ja bym akurat wolał Twoją opinię, bo Sadurski – samozwańczy arbiter elegancji – razem ze swoim “ę, ą, ch$%^ w bułkę przez bibułkę” to mnie po prostu śmieszy. Ale jak wolisz się podpierać – Twój wybór.

4. Co do samego tekstu – wybrał jeden felieton (fakt, taki sobie) – i się pastwi przez dwie strony. I jedzie pod tezę pt “Rybiński jako kiepski satyryk”... Żeby wsiadl na Marcina Wolskiego to bym jeszcze zrozumiał, ale tak?

5. A ja MR i tak będę bronił – choćby za reakcje na Steinbach i pochodne w stylu “jeszcze trochę to Niemcy wystawią nam rachunek za amunicję zużytą do tłumienia Powstania Warszawskiego”. Możesz się oczywiście krzywić że to mało śmieszne – ale wg mnie to wcale nie ma być satyra – bo parodię odwala np. w telewizji ten debil Niesiołowski, który chwali bohaterstwo von Stauffenberga. I dla satyryków pracy już nie starcza.


Bananie,

ad 1, no pewnie żenujący, ale z całokształtu mi to wynika ta niechęć, nie tylko z powodu jednego.

ad 2. Mam no wrażenie, że wydaje się mu, że pisze w sposób smiesnzy i dla innych zabawny.

ad. 3 Może w ramach spełniena twojej prośby poczytam kiedyś Rybińskiego więcej, to napiszę wtedy swymi słowami.
W ogóle tak mi mignęła myśl, by poczytać prawicowych felietonistów gazetowych różnych i się poprzyczepiać do różnych rzeczy tam charakterystycznych, analizy małej języka i stylu dokonać, mógłby z tego niezły tekst się wziąć.

Ale czy ja wiem?
Pomyślę:)

ad 5.
A Niesiłowski to ogóle specyficzny koleś jest, ja tam pomimo jego zpaluwania się mam jakąś sympatię do niego, ale tekstem o Stauffenbergu, to troszkę przesadził w sumie, niepotrzebnie mieszając do tego tekstu motywy RM< PiS i jak on nie lubi Kaczyńskich.

To przecież wszyscy wiedzą.

pzdr


Subskrybuj zawartość