Będziesz wydawał Pana, Boga swego na próbę

W jednym z odcinków swego “Dziennika Pilcha” publikowanym na łamach “Przekroju” Pilch Jerzy tak pisać raczy:

Zacząłem kartkować właśnie przez Świat Książki wydaną rzecz Juliana Barnesa „Nie ma się czego bać” i natychmiast trafiam na kolejny wariant „dawania Bogu szansy”.

„W czerwcu 2006 roku w kijowskim zoo pewien mężczyzna spuścił się po linie w sam środek wybiegu dla lwów i tygrysów. Zsuwając się w dół krzyczał coś do tłumu gapiów. Według jednego ze świadków wołał, że kto wierzy w Boga, nie musi się obawiać lwów, według innego deklarował wyzywająco: Bóg mnie ocali, jeśli istnieje! Ów metafizyczny provocateur zjechał na dół, zdjął buty i ruszył w stronę zwierząt; w tym momencie poirytowana lwica zwaliła go na ziemię i przegryzła mu tętnicę szyjną. Czy dowodzi to – pyta Barnes – że a) mężczyzna był szalony; b) Bóg nie istnieje; c) Bóg mimo wszystko istnieje, ale nie ujawni się z powodu tak tanich sztuczek; d) Bóg mimo wszystko istnieje i właśnie pokazał, że nieobca jest mu ironia; e) niczego z powyższych?”.

Pana, Boga swego wystawianie na próbę stare jest jak, jak nie przymierzając sam Pan, nasz Bóg stary jest. A winą za taką postać rzeczy obarczyć należy Jego samego. Owszem, Bóg nasz, chrześcijan mianowicie, na próbę wystawiany jest i był bardzo często. A nawet jak nie był, to chocby głupie pytania mu filozofowie mierni stawiali, że niby czy on jest w stanie taki kamień stworzyć, którego sam by unieść nie mógł? Albo czy koło kwadratowe może do istnienia powołać? I zdarzało się nawet w historii, że raz poraz, jakiś tam proroków Mniejszych czy Większych od lwów ratował i deszcz i ogień na zawołanie ich zsyłał wedle swej woli.

No dobra, bywało tak drzewiej. I wina w tym, wiemy o tym dobrze, leży po stronie samego Boga. Jakby się On tak ze swoją potęgą nie ujawniał; jakby się tą swoją wielkością przed ludźmi nie przechwalał, takiej afery by nie było. A tak?

Teraz każdy debil, głupek wszelaki, popierdoleniec szajbniety może Pana swego, Boga na próbę wystawiać i satysfakcję jebnietą mieć, że tego, czy tamtego, wariackim swym zachowaniem niezbicie dowiódł.

A ja wiem, że niczego nie dowiódł, bo i dowieść nie mógł. Bóg jaki jest nie wiadomo. Ale jest na pewno, bo i sam o tym kumplowi dobremu swemu Mojżeszowi powiedział: Jam Jest. I tyle tylko, i nic więcej. A, że se ludzie głodni mocy i wielkości, Bogu swemu zaczęli nadawć przymioty jakie im sie tylko podobało, i jakie do głów ich durnych przychodzić zaczęły, to już ich osobista sprawa.

To, że kogoś lwy zjadły, albo nie nie zjadły miczego nie dowodzi. Może jedynie tego, że miał farta albo i nie. Albo, że lwy akurat najedzone były i ochoty, ani chęci żadnej na ludzkie mięso w sobie nie odnalazły. A może te lwy wegetarianmi były…? Albo i nie były.

Będziesz, człowiecze Pana, swego Boga na próbę wystawiał dopóty, dopóki w Boga jeszcze wierzyć będziesz. Bo jak już nie będziesz, jak Pilch, to pytanie te i inne bezprzedmiotowe się staną... Kto by pomyślał...?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Wybieram punkt d

Bóg mimo wszystko istnieje i właśnie pokazał, że nieobca jest mu ironia

A ten facet od lwów to jakiś gupek, no, swoją drogą.

pzdr


Właściwy fragment Ewangelii Mateusza brzmi

Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.

Ja dodam, bedzie wystawiał, będzie aż do końca świata.
I kto mu się oprze?
Biskup, naukowiec, polityk, oligarcha?
Pilch Jerzy?

pozdrawiam


Subskrybuj zawartość