Mam 32 lata ocalałem...

Mam więcej lat, niż 24, ocalałem, chociaż nikt nigdy “nie prowadził mnie na rzeź...”

Nigdy też nie widziałem “furgonów porąbanych ludzi, którzy nie zostaną zbawieni”...

A jednak żyję, ocalałem, choć cały czas nie wiem z czego budować swoje życie…

Choć, jak najbardziej przychylam się do tego, co o twórczości Pilcha pisze Franaszek, a pisze o przetrwaniu, które jest możliwe dzięki doznaniom erotycznym i piciu…

Może rzeczywiście są to dwie rzeczy, dzięki którym można przetrwać...?

No i może książki, koniecznie o piciu i erotyce, która nie jest z samym seksem tożsama…?

Być może jest to prawda… Ale czymże jest prawda? Pytał już Piłat, Jezusa, człowieka, który na pewno był prawdziwy…

Czy prawdą egzystencji jest napoczęta butelka wódki?

A może nagie ciało kobiety, która łaskawie ofiaruje siebie, bez żadnej mojej zasługi…?

A może i jedno i drugie…

Tak, M., dziś Twoje nagie ciało jest tym, dzięki czemu żyję...

Ciało, które jest w tej jednej i jedynej chwili, tylko dla mnie, a Ty, M., jesteś w tej jednej i jedynej chwili istnienia tego świata, jedyną kobietą mojego życia…

W tej jednej i jedynej chwili, kiedy rozpuszczasz włosy, kiedy rozchylasz usta i nogi, jesteś tą, która pozwala przetrwać, mimo nędzy i zła tego świata.

Ocalasz, choć pewnie nawet o tym nie wiesz…

Zbawiasz, bo tylko miłość może nas zabawić!

M., za chwilę, pewnie, znikniesz, ale w tej chwili, jesteś jeszcze, a przecież nic, tak naprawdę nie istnieje, oprócz tej chwili, która trwa.

Jesteś, M., w promieniach słońca lipca i sierpnia, w zapachu morskich fal, i wietrze, który smaga Twoją twarz…

Jesteś w ciszy i w zamęcie, w tańcu i piosence…

Jesteś w piasku i w fali…

M., dzięki Tobie ocalałem, choć pewnie jest to ocalenie chwilowe, ale tylko takie przecież jest możliwe. Innego ocalenia nie ma.

M., dajesz mi nowe życie, ale przecież dając mi życie, nawet nowe, dajesz mi jednocześnie, nową śmierć...

Ale jesteś, pojawiłaś się M. choć, według wszelkich prawidęł życia, nie powinno Cię być.

Nie powinno Cię być dla mnie…

Bo, takie kobiety po prostu się nie zdarzają takim facetom, jak ja .

Dziękuję M…

M., jest w Tobie całe piękno skończonego i dokonanego kobiecego ciała…

M., jest w Tobie dusza piękna i mądra i jest ta, o której pisał Miłosz ,a której nie jesteśmy w stanie zwyciężyć “tyrania pożądania”...

Jest w Tobie spełnienie, ale i niemożność całkowitego spełnienia…

Jest pragnienie i pożądanie, których zaspokoić nie sposób…

“Bo ciągle czegoś mi mało, bo ciągle czegoś mi szkoda, bo ciągle mi ta dziewczyna przepływa przez palce, jak woda…”

M., Jesteś, a nie powinno Cię być...

Jesteś zagadywanie śmierci, która nadejdzie, ale jeszcze nie teraz, bo teraz jesteś Ty i Twoje ciało, które oplata i ocala jednocześnie , w miłosnym uścisku, które pachnie Twoimi perfumami…

I picie, które jest ucieczką przed samotnością, która ogarnia, gdy jesteś daleko, M.!

“I nie jest ważne czy jesteś trzy, trzydzieści, trzysta, czy trzy tysiące kilometrów ode mnie. Umieram, kiedy nie ma Cię w zasięgu moich ramion..”

Picie, które, przecież nie jest łatwym zapomnieniem, ale lekiem, na “zimne ostrze w brzuchu”, które dławi do granic wytrzymałości, kiedy tęsknota jest jak czarna otchłań u stóp…

M., kiedy się spotkało Ciebie, już nic, nigdy nie będzie takie samo jak dawniej i nic i nigdy nie będzie już tak samo, jak przedtem…

M., jesteś, jak ocalenie, które przyszło w najmniej oczekiwanej chwili, a które broni przed samotnością i rozpacza, pomaga zmagać się z lekiem. “Jesteś ręką Anioła podaną, gdy z głębokości wołam o ratunek…”

M., jawisz mi się jako ta “która ma nade mną czuwać i nad którą ja mam czuwać...”

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Prawda nie istnieje,

a co do reszty to sobie pomilczę, bo tekst prywatny, więc trudno komentować.


Cóż to za agnostycyzm poznawczy???

Zbyszek Głos
Panie Grzesiu :)


Bo ja to w ogóle

agnostyk, relatywista i sceptyk jestem.
No.


Panie Grzesiu!

To, że dla Pana prawda jest niedostępna, to nie znaczy, że jej nie ma. :)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość