Jak "mierzyć" człowieczeństwo.

Człowiek i człowieczeństwo nawzajem chyba określające się nie tylko pojęcia ale pewien zbiór postaw i stylów życia, zachowania, odniesienia wobec drugich… .

To co mnie nurtuje to sposób zdefiniowania człowieczeństwa i człowieka. Człowiekiem się jest od narodzin z “człowieczeństwo” się potwierdza albo nie… .

Potwierdza sie, gdyż istnieją określenia używane w stosunku do ludzi które brzmią: “zezwierzęcenie, wynaturzenie,..” wskazujące na to, że w pewnych wypadkach styl postępowania, zachowania, życia bardziej podobny jest do stylu życia nieczłowieka niż człowieka.

Więc tak naprawdę chodzi tutaj o zdefiniowanie człowieka – znalezienia krtyterium które decyduje o tym czy jestem ludzki czy nieludzki. Co decyduje o tym, ze zasługuje na miano bycia człowiekiem a nie wynaturzeniem lub jego karykaturą.

Na pewno pojęcie “bycia człowiekiem” cały czas podlega definicji i dookreślenia w każdej z dziedzin jakimi się on zajmuje. Np. bycie człowiekiem jako kierowca, jako nauczyciel, jako policjant, jako lekarz, jako dziennikarz, jako artysta, jako bloger.. , itp.

Więc trzeba zadać sobie pytanie Co określa człowieczeństwo człowieka, co jest pierwowzorem człowieczeństwa wg którego mierzy się człowieka… ?

Kim jest człowiek?

Powie ktoś, ze jest istotą wolną. Owszem, ale także każda istota żyjąca jest w jakiś sposób wolna: kot, pies zyjący wg natury w “jaką został wyposażony” – korzysta ze swojej wolności w takim zakresie jakim został mu dana.

Człowiek ma zdolność refleksji. A więc może tworzyć.. . Może, ale nie każda twórczość człowieka jest ludzka. Więc kim jest człowiek skoro nie wszystko co narodzi sie w jego głowie może i powinien urzeczywistnić gdyż nei wszystko jest ludzkie ?

Jeśli nie może wszystkiego urzeczywistnić – tego co jest nieludzkie, to świadczyłoby o tym, że jego wolność jest inna od wolności każdej istoty żyjącej na ziemi. I nie jest wolnością absolutną. Gdyż bycie nieludzkim nie jest godne człowieka.
W tym momencie dotykamy pewnej unikatowej zdolności jaka odróznia człowieka od zwierząt. Człowiek ma zdolnośc poznania tego co jest ludzkie i nieludzkie. I od jakosci tego poznania człowiek będzie ludzki lub nieludzki. Jest on w stanie poznać i urzeczywistnić dobro jak i zło.

Człowiek jako istota szczególna – wolna a przy tym niebezpieczna, gdyż może urzeczywistnić nawet to co nieludzkie …. .

Skoro człowiek poznaje swoje człowieczenstwo i go urzeczywistnia (lub nie), potrzebuje na tej drodze drogowskazu by poznać zarówno drogę jak i kryterium które pokaże mu kiedy staje się bardziej człowiekiem w sensie dynamicznym.

Innymi słowy człowiek posiadając wolność zawsze – w każdej chwili – jest zwrócony “twarzą” albo w kierunku człowieczeństwa albo nieczłowieczeństwa.

Jaka jest w tym rola religii. Wg mnie religia uswięca człowieczeństwo człowieka – nadaje mu treści. Albo inaczej: o tyle religia jest religią o ile uświęca człowieka -> pozwala mu być człowiekiem pełniej.

A epokowy przewrót w dziajach swiata spowodowany jedną postacią od którego dzieli się ery dokonał się na skutek obrazu człowieczeństwa jaka w nim zajaśniała.
I parafrazując zdanie z Biblii “Nie dano ludziom innego imienia w którym będą zbawieni..” mogę w przekonaniu powiedzieć: nie ma w świecie doskonalnszego obrazu człowieka i człowieczeństwa jaki objawił się człowiekowi w Jezusie Chrystusie.

Wg mnie właśnie ta postać nadaja treści człowieczeństwu jak i definiuje w szczególny sposób człowieka wobec Stwórcy, innych ludzi, siebie samego i otaczającego świata.

Bycie człowiekiem to zadanie, nieproste i niełatwe a zarazem proste i łatwe. Gdyż bycie człowiekiem to na wskroś sposób stawania się sobą pełniej i głębiej aż “do ostatniej pestki”. Ale uzależnione od tego czy znajdą sie odważni, którzy zdobędą się na spojrzenie w głębię swojego człowieczeństwa jakim zostaliśmy obdażeni w akcie stwórczym. Człowieczeństwa jako zadanie życiowe i zarazem powołanie.

Ja w ten sposób definiuję swoje człowieczeństwo a Ty?

Pozdrawiam.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

poldku

Ale Jezus to Bóg, nie możemy wszyscy być Bogami, bo co miałby Bógo do roboty?
:)
A na powaznie, zgadzam się z Tobą, ale trcohę za szybko skończyłeś wątek, bo nie odpowiedziałeś “jak mierzyć człowieczeństwo”. Być jak Chrystus to za mało, jakiś zbiór cech, zasad, uczynków etc trzeba by określić, w odniesieniu do którego można mierzyć.
pozdrawiam


Poldku

w moich wpisach najlepiej doszukać się tego co określić mógłbym mianem swojego człowieczeństwa.
Pozdrawiam

Dodałbym jeszcze – czym ‘mierzyć’ owe człowieczeństwo


Panie poldku

pozwoli Pan, że odwołam się do dosyć klasycznego pytania; koń jaki jest każdy widzi ale na czym polega jego koniowatość?

Poza tym, skoro nie ma doskonalszego obrazu człowieka i człowieczeństwa niż ten jaki objawił się w Jezusie Chrystusie to jest jasne, że jest to obraz dla każdego z nas nieosiągalny. Po co w takim razie się wysilać miast przyjąć do wiadomości, że jest jak jest i sobie nie odpuścić?

pozdrawiam ak


Anno

Wbrew pozorom Jezus to nie zbiór zasad ale przedwewszystkim treść tych zasad.
Treść tych zasad w tym sensie (jak się określał) ty który nie przyszedł znieść zasad, cech, przykazań ale je wypełnić = tchnąć w nie ducha.

Tchnąć ducha w zasady to nadać im kontekst, intencję i treść. W przypadku Jezusa nadał przykazaniom ducha a to nadanie polega na tym, ze z miłości wszystko ma brać początek. Z małej miłości jak jeden nędzny z pozoru grosz ubogiej wdowy a bezcenny w oczach Boga.
Jakby wszystko bardziej opierało się na zawierzeniu Bogu niż na sumie jałomużny wrzuconej do skarbony. Człowieczeństwo bardziej opiera się na zawierzeniu Bogu niż na ciułaniu dobrych uczynków… .

Miarą człowieczeństwa więc byłoby w przypadku ubogiej wdowy miara zaufania jaki okazała wrzucając mało do skarbony a dając najwięcej(wg Jezusa).

Chyba miarą człowieka jest jego zdolność do dawania z siebie jak najwięcej dla…. . A to dawanie nie mierzy się “sumą ofiarowaną” ale zdolnością do rezygnacji z czegoś dla kogoś.
Mówiąc językiem wierzących powiedziałbym, ze miarą człowieczeństwa jest zdolność do ofiary w imię dobra słabszego.. . Do takiej ofiary która nie żąda nic w zamian i nie spodziewa się nieczego w nagrodę. DO rezygnacji z tego co dobre i mi się należy… .

Myślę, że w tym dawaniu z siebie tkwi tajemnica dobrego życia. Gdyż wtedy gdy komuś daję świadomie nie daję byle czego. Jeśli daję Bogu swoje życie, nie żyję byle jak. Jeśli daję swoje życiem innym, nie żyję byle jak gdyż bylejakie życie to bylejakie dawanie i pośmiewisko dla innych.

Więc miarą człowieczeństwa wg mnie jest miara dawania z siebie, miara dawania z siebie bezinteresownie nie spodziewając się niczego w zamian.

Biblia to fajnie puentuje: “radosnego dawcę miłuje Bóg”.

Człowiek = radosny dawca(taka defnicja człowieka i człowieczeństwa mi przysżła mi d o głowy).

Pozdrawiam.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Marku

a gdyby Pan chciał spuentować w dwu zdaniach czym jest człowieczeństwo a czym nie jest?

Pozdrawiam

p.s.
Piszę per “Ty”. Będzie chyba prościej.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Arturze

czy nieosiągalny? Życie człowieka się zmienia ale się nie kończy…. – więc ostatnie słowo o człowieku i jego człowieczeństwie nie jest powiedziane tutaj na ziemi.

Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowiekauczynił go obrazem swej własnej wieczności.
A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.

A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli,
zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju.
Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.
Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie.
Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę (Mdr 2, 23–3, 6).

To Stary Testament o człowieku i człowieczeństwie. Ale to argumenty wiary.

Pozdrawiam.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Poldku miły

w kilku słowach ( a per Ty – jasne)
nie być łajdakiem
przestrzegać Dekalog
szanować tradycję przodków
szanować inne tradycje i religie uznane za oficjalne, a nie takie jak np ‘kościół’ Jurewicza – poszukaj w Internecie
po potknięciu uznać własne winy i dążyć do przebaczenia
i kilka jeszcze…

Nie drwić z wiary katolickiej, a też innej

pozdrawiam serdecznie


poldku

ta definicja też mi jest bliska, dziękuję


MARKU

Rozumiem i dziekuję za swoją wykładnię... .

Mam jedną zagwozdkę, a jesli ktoś miałby dajmy na to inna tradycję np. sataniostyczną.... – czym ją zmierzyć i by uznać za nieoficjalną i nieuznaną?

Pozdr.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Anno

cieszę się z tego, że “biska” a jaka jest Twoja? KObiece serce naczej “mierzy”.. . :-))

Pozdrawiam i prowokuję do wypowiedzi dłuższej!

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Poldku

poldek34

Mam jedną zagwozdkę, a jesli ktoś miałby dajmy na to inna tradycję np. sataniostyczną.... – czym ją zmierzyć i by uznać za nieoficjalną i nieuznaną?

może ogniem?


poldku

prowokacja na mnie nie działa, przynajmniej na dłuższą metę,
jeśli ulegam prowokacji, to świadomie, z różnych przyczyn, tym razem z szacunku i sympatii dla autora :)
napisałam, że jest mi bliska, tak jak i cała Twoja wypowiedź, bo Jezus był i jest i będzie dla mnie wzorem, drogowskazem, potwierdzeniem słuszności moich wyborów, gdy robię coś inaczej niż większość,
niby jako kobieta i matka powinnam bardziej skierować się ku Marii, matce Jezusa, może jest to spowodowane słabą znajomością jej życia? ale chyba czym innym…
pozdrawiam


Marku

wcale nie żartowałem, satanizm to jeden z przykładów. Żyjemy w świecie w którym zdaje się wolność subiektywna jest przed wszystkim innym. Dotyczy to etyki, moralności, tradycji, itd. Innymi słowy jest pewien problem z punktami odniesienia by “zmierzyć” czy coś jest ludzkie i realizuje to co człowieczeństwem jest.

Uznajemy pewien kanon za nietykalny ale on wynika z tradycji (jeśli nie uznajemy wyzszego pochodzenia norm etycznych i moralnych).
Jeśli ich nie uznajemy jako niezmiennych to uznajemy ich względność. A więc nasze normy stają się jednymi z wielu które może wytworzyć tradycja mająca z naszą nic wspólnego.

Więc by ocalić człowieczeństwo musimy przyjąć podobnie jak ono samo(człowieczeństwo) także zbiór praw niezmiennych i niezaleznych od zmieniających się trendów. Gdyż tak jak człowieczeństwo nie zmienia zakresu swojej treści ale przeciwnie, waz z rozwojem cywilizacji człowieczeństwem są objęte coraz to nowe obszary aktywności człowieka(powinny być).

Gdy tymczasem mam wrażenie, że następuje pewne przewartościowanie. Wartością samą w sobie nie jest poszukiwanie i odkrywanie człwoieczeństwa ale wartością samą w sobie jest prawo do wolności nieskrępowanej niczym – nawet człowieczeństwem. Niby w sferze wartości ma także obowiązywac “wolny rynek” który sam ureguluje wartości a skoro tak to i również tresć człowieczeństwa.

Treśc człowieczeństwa w sposób drastyczny zredukowały dwa totalitaryzmy ubiegłego wieku jak i ta treśc jest redefiuniowana współcześnie w delikatniejszy sposób. Wynikiem jest redefinicja rodziny, wychowania dzieci, etyka.

W naszej kulturze istnieje coś takiego jak prawo naturalne, ale w dzisiejszych czasach wyznawanie tego typu światopoglądu staje się fundamentalizmem gdyż głoszenie norm niezmiennych jest odbierane jako ekstremum i narzucanie innym wartości. Z tego wynikałoby, że zdrowego rozsądku też nie można nikomu narzucać a więc pozostawić mu prawo wyboru.
Z tego także by wynikało, że pojęcie człowieczeństwa nie jest uniwersalne ale jednym z wielu możliwych – teoretycznie – światopoglądów na temat człowieka. No bo nie może być żadnych fundamentalizmów gdyż one kłócą się z wolnością jednostki.

Pozdrawiam.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Maryja

bardzo “kontrowersyjna” dla dzisiejszej kobiety(jak sądzę postać) i niebezpieczna. Jest ideałem kobiety bożej. Pokazuje w praktyce jak współpracuje się z Bogiem.
Z pozoru wygląda ona na “straconą” gdyż zrezygnowała ze wszystkiego: dziwne maciezyństwo z rąk Boga, dziwne małżeństwo z Józefem, utrata syna któremu oddała swoje(nie miała dzieci innych) a wszystko to w pełnej asystencji Boga.

To wywołuje ciarki naplecach gdyż wygląda na to, że Bóg “miażdży” swych umiłowanych wymaganiami.

Jednak jestem przekonany, że proces jaki poprzedza te wydarzenia jest czymś co człowieka wybranego do tego przygotowuje. Daje siłę, wsparcie, pokój, wiarę, zdolność i siłę. W taki sposób się to odbywa, że człowiek jest w swojej wolności, pokoju i przekonania o słuiszności takiej decyzji powiedzieć Bogu “TAK”.

KOgo Bóg wybiera, temu łaskę daje. Myślę, że każda kobieta jest wybrana. A wybranie to dotyczy do szczególnej współpracy w zrodzeniu życia: poczęcia, doniesienia go w swoim łonie, a potem wychowania i także w pewnym sensie “ofiarowania Bogu” jak to uczyniła Maryja. Kontakt z Zyciem jakie jest w kobiecie pozwala rodzić nie tylko fizycznie ale tez duchowo. Gdyż kobieta równiez jako osoba jest “nośnikiem” życia w tym sensie, że swoją postawą i swoją metafizyczną kobiecością potrafi zmieniać świat, swoje otoczenia, wpływać na świat wokół. W towarzystwie pięknych w wielowymiarze kobiet faceci zachowują się wstrzemiężliwiej, przycinają język, zaczynają “trzymać pion”. Więc kobieta Boża jest w stanie zmieniać świat. A gdyby kobietę zredukować do warstwy jedynie zmysłowej pozbawiamy samych siebie czegoś niezwykle potzrebnego do życia w sensie osobistym jak i ogólnoludzkim. Kobieta = życie w pewnym sensie.

Ja myslę, że życie kobiety są przesiąknięte metafizyką i duchową głębią. W sensie fiuzycznym życie człowiek z niej bierze początek a także w sensie duchowym. Kobiecość to piękna sprawa, :-))))
Piękno kobiety też tkwi w jej wnętrzu a więc w jej pięknie duchowym. To bardziej pociaga nas mężczyzn niż narzucające się na pierwszy rzut oka piękno ciała. Same piękno ciała wzbudza podziw i porządanie. Natpmiast piękno duchowe nadaje pięknu ciała treści wywołując u mężczyzny zarówno podziw jak i szacunek.
Patrząc na jakąś prezentację mody kobiecej w rozneglizowano-dziwnych strojach mam wrażenie, że prezentujące kobiety zostały zredukowane do obiektu – manekina a nie prezentują prawdziwej PEŁNEJ kobiecości czerpiącej także z głębi duszy i bogactwa osobowości co w połączeniu z pięknem ciała jest “koktajlem mołotowa” na nas facetów.

Maryja więc dla mnie to osoba która była odnalazła na swój sposób woją kobiecość, odnalazła w niej ślad Boga. Umiała go usłyszeć, zakochać się w nim a także odpowiedzieć z pełną wiarą na Jego propozycję.
Wg mnie Maryja to osoba słuchająca swojego wnętrza i tam odnajdująca tajemnicę swojego istnienia, życia, tam odnalazła Boga. A moż tam Bóg “się znalazł” gdyż wiedział, że Ona słucha “swojego wnętrza”.

Epopeja mi wyszła niechcący… .

Pozdrawiam.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Maryja

poldek34

bardzo “kontrowersyjna” dla dzisiejszej kobiety(jak sądzę postać) i niebezpieczna. Jest ideałem kobiety bożej. Pokazuje w praktyce jak współpracuje się z Bogiem.
Z pozoru wygląda ona na “straconą” gdyż zrezygnowała ze wszystkiego: dziwne maciezyństwo z rąk Boga, dziwne małżeństwo z Józefem, utrata syna któremu oddała swoje(nie miała dzieci innych) a wszystko to w pełnej asystencji Boga.

Nie zrezygnowała ze wszystkiego, według mnie. Bo noby dlaczego dziwne macierzyństwo? Że pozbawione fizycznego aspektu uczucia, jakim jest poczęcie? Z mężczyzną, z którym chce kobieta mieć się dziecko, też zaczyna się od duchowego aspektu, późniejsza przyjemność fizyczna to tylko chwila, ulotna, wobec całokształtu macierzyństwa najmniej istotna.
Macierzyństwo to pragnienie poczęcia dziecka z wybranym ojcem, a więc tu Maryja jako wybrana przez Boga, może uchodzić za najszczęśliwszą kobietę na świecie. Następnie maceirzyństwo to okres, kiedy dziecko rozwija się w łonie kobiety i wszystko co tym miesiącom towarzyszy. Wszystko przebija poród i moment gdy po raz pierwszy matka widzi swoje dziecko, dotyka je, karmi piersią, to czysta bezinteresowna miłość.
Potem okres kiedy dziecko pod naszą opieką dorasta, dostarcza nam wzruszeń, dumy. Tego żadna matka tak nie doświadczyła jak Maryja. A Józef? Był wspaniałym ojcem, mężem na którego mogła liczyć, czego pragnąć więcej, mając takie dziecko, taką odpowiedzialność, szczęście, misję?
Ona nie zrezygnowała ze wszystkiego takim macierzyństwem, ona została nim nagrodzona, możliwe że za zrezygnowanie z czegoś wcześniej.

Maryja więc dla mnie to osoba która była odnalazła na swój sposób woją kobiecość, odnalazła w niej ślad Boga. Umiała go usłyszeć, zakochać się w nim a także odpowiedzieć z pełną wiarą na Jego propozycję.
Wg mnie Maryja to osoba słuchająca swojego wnętrza i tam odnajdująca tajemnicę swojego istnienia, życia, tam odnalazła Boga. A moż tam Bóg “się znalazł” gdyż wiedział, że Ona słucha “swojego wnętrza”.

Myślę, że Bóg ją wybrał, bo wiedział że ta kobieta na to zasługuje i z radością wypełni jego wolę.


Anno

zrezygnowała – miałem na myśli “po ludzku”. Poprostu zrobiła coś do czego była przekonana i zrobiła to z radością. W pełni sie zgadzam z Twoją wypowiedzią.

Ale w taki właśnie sposób jest powołany każdy człowiek – ja, i Ty też... . Mamy włożone w swoje “jestectwo” jakieś pragnienie, jakiś imperatyw z którego mniej lub bardziej zdajemy sobie sprawę.
I właśnie wzięcie tego imperatywu na “poważnie” jest równoznaczne z w pewnym sensie z powiedzeniem “Tak” Bogu.

Tak sobie myślę, że gdyby zamiast targować się w niektórych przykazaniach z Bogiem z radością powiedzieć – “TAK”, masz rację. Wypełnię je z radością, to byłoby mniej ‘wrzodów na rzołądku” jak i mniej pustki i zamieszania w życiu osobistym i duchowym. Gdyż tajemnica tkwi właśnie – jak napisałaś – w radosnym dawaniu a nie z przymusu, musu, strachu, czy czegoś tam jeszcze,

A na wybranie zasługuje każdy człowiek. Mi się wydaje, że “człowiek” to inaczej “wybrany przez Boga”.
Jeśli sobie z tego zda sprawę to jego życie nabiera sensu i smaku.

Wybranym być przez Boga – nie byle kogo, tylko przez Niego, do czegoś wielkiego. Nie będę pisał do czego. Chyba to doskonały temat na kolejny wpis.

Pozdrawiam serdecznie.

p.s.
A’propos Maryi i kobiety. Mówi się, ze kobieta ma naturalną skłonność do duchowości, do wiary, do podążania za Bogiem.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


A propos p.s.

Faktycznie zapomniałam tego dopisać wcześniej.
Gdybym była na miejscu Maryji, nie wahałabym się,
ale żyję dziś, na moje życie ma wpływ i historia życia Jezusa i Maryji.Jjak dla mnie nie ma nic dziwnego, że wzorem jest dla mnie Jezus, Maryja jest w mojej kobiecości, w jakiejś części oczywiście, tej danej od Boga. Ale kobiecość, macierzyństwo to nie całość człowieczeństwa kobiety, przynajmniej nie dla mnie.
I warto też dodać, że Jezus i Maryja to symbole, wzorce, boskość. Człowieczeństwo, to dążenie do boskości. Gdyby wszyscy naśladowali toćka w toćkę Jezusa i Maryję, ludzki gatunek by wyginął, przynajmniej ta człowiecza część.
żartobliwie kończąc :)


Anno

AnnaP

I warto też dodać, że Jezus i Maryja to symbole, wzorce, boskość. Człowieczeństwo, to dążenie do boskości. Gdyby wszyscy naśladowali toćka w toćkę Jezusa i Maryję, ludzki gatunek by wyginął, przynajmniej ta człowiecza część.
żartobliwie kończąc :)

A bo ja wiem… ?
MI się wydaje, że życie Jezusa i Maryi – specyfika ich zycia mówi tylko i aż o tym, jak w tych konkretnych sytuacjach zachpowałby się 100% ludzki człowiek w postępowaniu w tych przypadkach Jezusa I Maryi.

Tak naprawdę – o dziwo – moje, Twoje zycie składa się w pewnym sensie z zupełnie innych wyborów: innych sytuacji zyciowych wobec których stajemy z racji zawodu, wychowania, uwarunkowań społecznych, itd. a w nich – ja osobiscie – odnajduję to, że warto brać na serio Boga o którym zaswiadcza Biblia, warto na serio go traktować gdyż ONi go tak właśnie traktowali. Nwet Jezus był ograniczony Biblią -> pismami prorockimi ze Strego Testamentu…... .
I w tym sensie nasladuję/my ich, o ile szukamy tego co Boskie a nie tego co ludzkie(zdala od Niego) w sobie samym, podejmowaniu decyzji i codziennym życiu.

Dla mnie nasladowanie nie oznacza, przywdziania śleego szablonu, ale bardziej na to, aby zachowując swoją odrębność i inność( jako poldek) żyć w taki sposób by poszerzać zarówno przestrzeń do mojego współżycia z Bogiem w moim zyciu ale też by urealniać też horyzont w ktorym możemy się wspólnie spotkać.
Ale nie spotkać się w tym sensie abym ja stawał się jak On na “zasadzie małpowania” ale spotkania partnerskiego dwóch istot w relacji “JA” i “TY Boże”.

I to wg mnie jest najpięknięsze, najbardziej pociągające w szukaniu Boga. Że nie ma mowy o tym, abym ja rezygnował ze swojej tożsamości ale ją tak szlifował, by dać tym samym przestrzeń do spotkania z Nim. Nie za cenę utraty tożsamości ale za cenę odkrycia w pełni własnej tożsamości jaką odkrywam w spotkaniu i dązeniu do Niego.

Może to paradoksalnie brzmi, ale pytając siebie “Kim jestem”, odpowiedź na to pytanie – pełną – otrzymuję w NIM, spotykając i poznając Jego.
A wtedy praca nad sobą nie staje się celem samym w sobie ale efektem uboczny-koniecznym w konsekwentnym zbliżaniem, poszerzerzaniem horyzontów spotkania z Bogiem.

A gdyby wszyscy “po sznurku” nasladowali Jezusa i Maryję w dziedzinie prokreacji – no to byśmy rzeczywiście nie rozmawiali ze sobą, :-)))
Stąd wniosek, że nie każde naśladowanie jest mądrym nasladowaniem. :-)))

Pozdrawiam.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Subskrybuj zawartość