Koniecznośc radykalizmu - inne wyjście to zaduch i stagnacja.. . ( Z dedykacją dla Grzesia... ).

Chcesz górskiego, tatrzańskiego, czystego powietrza nie wystarczy pojechać do Zakopanego i pójść na Krupówki. Bo nawet na Krupówkach jest zaduch, spaliny, hałas, i tylko trochę niby górskie…. .

Aby zaczerpnąć pełną piersią należy wyjść poza miasto – poza Zakopane i wyleźć wyżej… . Wtedy mam i widoki i powietrze i niebo na wyciągnięcie ręki, a nawet upał i opaleniznę w zimie… .

Podobnie jest z narzekaniem na Kościół jakie daje się słyszeć od zblazowanych nijakością wierzących. Owszem łatwiej jest z “pozycji Krupówek” krytykować tego i owego, że nie wychodzi za miasto w góry ku czystemu powietrzu, pięknym widokom i górom. Owszem mają rację, w tym, że może niektórzy “włóczący się po Krupówkach” powinni siedzieć w górach od lat… .

Ale niestety takie gadanie jest tylko zgorzkniałym czepianiem się. Gdyż szlaki oznaczone, trasy oznaczone, nawet przewodnika można wynająć.... – można pójść w góry samemu, przyłączyć się do innej wyprawy, by upajać się ich widokami.

********************

Wiara to kopanie studni żywej wody w sobie. Z tego kopania nikt nie wyręczy, gdyż studnia jest w każdym z nas. Każdy musi ją wykopać sam by czerpać z niej i dawać innym. DO studni wlewa wodę Bóg.

Stąd nawet jeśli widzimy kogoś kto mieszka w naszej parafii – wydającej się statycznej i z kiepskim proboszczem – znajdujemy często osoby z błyskiem w oku, z poczuciem humoru, pełni świeżej wiary…. – .......bo wykopali sobie studnię w sobie którą nepełnia na modlitwie i Eucharystii Bóg.

Wracając do obrazu z pierwszego akapitu można powiedzieć, że zamiast kręcić się “po Krupówkach” odważyli się “pójść w góry za miasto… “. To widać, słychać i czuć – gdy na nich patrzymy.

Można również chodzić “po Krupówkach” i mówić, że Tatry są do kitu, tłumy, zgiełk i hałas, że Tatry mają Twarz “krupówek”....... , albo, że można by nawet było pójśc wyżej ale tam pewnie tłumy, i wszyscy tam chodzą.. ???

Tatry są dane tak jak wyżyny duchowe… – bazą jest przystań Zakopane czyli Kościół. Można to porównać do Zakopanego u stóp Gór.

Z tej bazy wyruszamy na wyżyny: piękne widoki, pejzaże ale okupując je wysiłkiem albo siedzimy u podnóża…. WYżyn.

I owszem możemy żyć tylko w “bazie” nie wychodząc w góry: chodząc do Kościoła i ograniczać się do minimum, od czasu do czasu wpuszczając świeże powietrze – przystępując do spowiedzi.

A można będąc w Kościele pójść dalej i potraktować Go jako bazę przygotowującą do wypraw wysokogórskich.

Decyzja aby “kopać studnię” czy “pójść poza miasto w góry” jest radykalizmem.

Podejmując decyzję pójscia w góry ….. – pozwalamy Bogu działać w swoim życiu. Idąc w niebezpieczną wędrówkę opieramy się na Jego Opatrzności i możemy doświadczać boleśniej upadków jak i mocniej Jego Miłości.

Podejmując decyzję określamy swoje Życie. Możemy doświadczać zarówno wielkich Pokus jak i wielkiej ŁASKI.

Gdyż kto radykalnie podąża, ten radykalniej doświadcza pokusy- ataku złego czy próby, ale też znacznie radykalniej kosztuje owoców swojego wysiłku jak wytrwały wędrowiec górski, który wie, że podejmuje ryzyko ale wie, że wędruje pewnym szlakiem…. . Wie, że potrzebuje przewodnika i wybawiciela(pomocnika) podczas burzy, gradu, mgły – tym pomocnikiem jest JEZUS.

Radykalizm jest potrzebny aby przeżyć przygodę Wiary i przyjaźni z Bogiem.

Siedząc w ciepełku “miasta” Bóg nie jest specjalnie potrzebny -> tam są wszystkie wygody życia, więc duchowo gnuśniejemy… . Wiara staje się tradycją jak ilość potraw wigilijnych na Boże Narodzenie… .

Tylko radykalizm daje satysfakcję – jeśli ktoś pragnie więcej -> tak jak bogaty młodzieniec z Ewangelii.. .

*******************************

Nie da się doświadczać widoków tatrzańskich krążąc po Krupówkach… .

Nie da się zakosztować głębi ducha i Dobroci Boga żyjąc w od niedzieli do niedzieli, spowiadając się od wielkiego dzwonu z oowiązku albo i nie…. , i szukając wokół siebie jeszcze większych maruderów w wierze by usprawiedliwić się w swoich oczach.

Tylko ten kto Pragnie i idzie za “miasto” zdobywa szczyty. Ci co pozostają w “bazie”, trwają w zaduchu i “doktrynie” a nie w Podążaniu za Mistrzem.

Są tacy w “bazie”, którzy wskazują kierunek w góry -> jak znak drogowy, który nie idzie do miasta ale stoi na przedmieściach pokazując kierunek… – może to taka rola “proboszczów….”?

Na coś warto się zdecydować... – każde inne trwanie to uwierająca stagnacja, i zaduch…. .

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Poldku,

nagła niemoc mnie dzisiaj w domu uwiązała.

Chciałem Panu za ten tekst gorąco podziękować.

Pozdrawiam


Panie Poldku Szanowny,

Wspaniały tekst.

Muszę przyznać, że podobne porównania (masowy fast food vs. elegancka restauracja) nasunęły mi się wiele lat temu. Choć tych, którzy wybrali trudniejszą (w moim porównaniu kosztowną) drogę nigdy nie kojarzyłem z radykalizmem. Muszę jeszcze nad tym pomyśleć.


Przyznam,

że akurat przykład restauracyjny do mnie nie trafia.

Dla wielu dobra restauracja, to droga restauracja. A koszta liczą najprościej: w pieniądzu.

A najlepiej i tak smakuje ciepły chleb i kubek zimnego mleka…

Wolę góry. Tam zawsze czuję się bliżej. Pewnie nie tylko ja.

darmowy hosting obrazków


Autorze

piękny, mądry, jakże mi bliski tekst.
Kiedyś wejdę na ten szczyt z krzyżem, jak Bóg da, całkiem niedługo.
Podzielę się jednak własnym doświadczeniem. Jestem osobą bardzo radykalną, nie ułatwia to życia. Raz posłuchałam rad przyjaciół i poluzowałam zasady. Wspięłam się na Mont Everest cierpienia i szczęścia jednocześnie. Wiara daje mi nadzieję na koniec cierpienia.
pozdrawiam
Ania


yayco

dzięki za zdjęcie: dech zapiera i wyrywać z domu się chce… . Czuję to ostre powietrze.. .

Od Giewontu zaczynałem swoją przygodę z górami.. .
Na fotce to nie Giewont, ale podobieństwo nieprzypadkowe i jakby perspektywa podobna…...... .

Każdy ma pewnie “swój Giewont” na który musi się wdrapać.. – pocieszające jest to, że na tym “życiowym Giewoncie” Krzyż już zacumowano wcześniej – więc szlak gotowy… , potrzeba tylko decyzji aby go zdobyć.

:-)

p.s.
Piękne zdjęcie.. .


oszust

ten radykalizm w moim wydaniu to decyzja aby nie zadowalać się tym… (marazmem) ale sięgać po więcej…. – w wymiarze Wiary.

Papież powiedział do młodzieży takie zdanie, które pamiętam do dziś:

“Choćby nikt od was nie wymagał, to sami wymagajcie od siebie…. .”

On to pokazał swoim życiem. BYły góry, narty, teatr i ….. ten “radykalizm”, który pociąga i mierzi, ale czasem za mało odwagi.. .

Pozdrawiam!


Ania

gratuluję odwagi i wytrwałości.

Przypomnę co JP II mówił na okoliczność “dania ciała” – poluzowania sobie.

“Czasem trzeba abyś się nad sobą zmartwił.... , czasem trzeba abyś się na siebie zezłościł.....”.

Tego zezłoszczenia życzę sobie jak i Tobie w takich momentach… a na Evereście powietrze ostre ale ożywcze… . :-))

Pozdrawiam serdecznie!

p.s.
a na okoliczność cierpienia… – mi wydaje się, że cierpienie ma coś z ciszy… – trudnej ciszy. Wierzę też, że cierpienie to przywilej dany przez Boga.

Cierpieniem świat zbawiony…. .

Życzę siły i wytrwałości w tym Krzyżu.. . Jeśli już jest ON, to nie zapomnij go za Kogoś, “Coś” ofiarować. Ono ma wielką Moc zwyciężania Złego.. .


To Zugspitz

ale nawet nie pamiętam, czy to po bawarskiej, czy po tyrolskiej stronie.

Na Giewoncie bylem raz. Szliśmy w chmurze. To nie był spacer wbrew pozorom. A jak weszliśmy na górę, to był tylko kawałek skały, krzyż i chmura wokoło.

Wtedy o tym nie pomyślełem. Potem wielokrotnie wracało.

To było wiele lat temu. Nikt nie miał aparatu…


poldek

dopiero teraz przeczytałem, a warto było.

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Subskrybuj zawartość