Przeżyłem szok

Jak codziennie od poniedziałku do piątku słuchałem dzisiaj informatora ekonomicznego. Z reguły, gdy pan Wiktor Legowicz zahacza o unię europejską, to serwuje radiosłuchaczom блогонадёжны bełkot. Otóż dzisiaj było inaczej. Obaj panowie, Zbigniew Biskupski z gazety prawnej i gospodarz, skrytykowali zapędy Brukseli do likwidacji żarówek (na początek 100W), a także czajników bezprzewodowych. Gościowi nawet się wyrwało, że jak tak dalej pójdzie, to my zlikwidujemy biurokrację brukselską! Normalnie jakbym słuchał jakiegoś wywrotowego radia. Ciekawe czy za tydzień znów będzie komentował?

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

tak żarówkowo napiszę,

może ich oświeciło:)


Panie Grzesiu!

Nie liczę na tak wiele…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Taki komentarz może faktycznie wywołać szok. :)

Dawno, dawno temu… :) w tzw. “cywilizowanych” krajach proces zastępowania starszych technologii przez nowsze, bardziej efektywne, postępował całkiem naturalnie.
W krajach “dzikich” wydawano, w tym samym okresie, technologiczne ukazy i nakazy.

Minęły lata… role się zmieniły.

Te żarówki, czajniki, telewizory, pralki, lodówki, podatki od “wydychanego powietrza” czy krowich “bąków” to klasyczny przykład gospodarki nakazowo-rozdzielczej, centralnie sterowanej. Tym razem z Brukseli.

Uuuups, znowu coś nie tak napisałam? :)

Pozdrawiam.l


Ostrożnie zaznaczę, że

to dobrze, że pan żyjesz.
Co do szoku to się nie wypowiadam, nie jestem zidiociałym dziennikarzem przeżywającym szok z powodu tego, że dowiedział się że jedzie ulicą Marszałkowską. Na przykład.
Bo niby skąd miał wiedzieć?


Pani Magio!

Janusz Korwin-Mikke, którego Pani nie poważa, używa określenia Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. Moim zdaniem, to dobrze oddaje charakter tego burdelu.

Pozdrawiam


Drogi Igło!

Ja też się cieszę, że Pan żyje.
Mojego szoku nie wywołało dostrzeżenie przez dziennikarza prawdy. Oni nie są tacy głupi jakich grają. Mój szok wywołało upublicznienie tego spostrzeżenia. Czyżby zwolennicy Brukseli czuli się tak mocni, że pozwalają swoim pieskom mówić prawdę? To jest zadziwiające.

A co do jazdy po Warszawie, to Aleje Jerozolimskie nazywały się czasowo Stalina. I warszawiacy opowiadali taki dowcip o teoretycznej wizycie Stalina w ich mieście. Jadą Alejami i Stalin się pyta:

- Jak się nazywa ta ulica?

- Aleja Stalina.

- No dobrze…

Skręcili w Marszałkowską.

- A jak się nazywa ta ulica?

- To jest ulica Marszałkowska.

- No dobrze…

Wjeżdżają na plac Zbawiciela.

- A co to za plac?

- To plac Zbawiciela towarzyszu.

- No, toście trochę przesadzili…

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość