Koniec XX wieku

Wiek XIX skończył się czternaście lat po tym jak zaczął się wiek XX.
Wybuchem Wielkiej Wojny.
Wtedy też wielu się wydawało, że nic się nie zmieni a człowiek zapanował nad światem, polityką, techniką i nauką.
Trwały światłe monarchie, kolej docierała wszędzie, piwo było tanie a Pasteur zadbał o to aby wino nie kwaśniało.
Wiecznie pijani albo niezadowoleni Słowianie i Żydzi mogli swobodnie emigrować do Ameryki lub zakładać kółka rewolucyjne.
Trwała w najlepsze belle epoque.
Aż się skończyła.

Koniec polskiej polityki
Mam wrażenie, że podobny stan umysłu opanował polskie klasy polityczne oraz partyjne centrale. Ciepło, spokojnie a kasa z budżetu płynie.
Czy się jest w rządzie czy w opozycji wysilać się nie trzeba. Pieniądze idą, spółki SP płacą tantiemy, elektorat nad którym panują media nie ma żadnych oczekiwań oprócz świętego spokoju. Dla rozrywki można mu podrzucić świński ryj albo spór o samolot.

PO – Partia rządząca. Na czele z Tuskiem i Schetyną. Zupełnie wyjałowiona intelektualnie, skupiona na grabieniu stanowisk, prywatyzacji jako remedium na wszystko, pozbawiona nawet ambicji przedstawienia jakichkolwiek planów i zamiarów. Bezczelnie leniwa.
PiS – prywatny kartel polityczny braci Kaczyńskich. Po przegranych wyborach zaprzestała już nawet udawania, że chodzi jej o cokolwiek. Skupiona na walce z mediami i obsesjach przewodniczącego, które to media z wzajemnością oddają jej tym samym. Jedynym plusem jej istnienia jest dostarczanie coraz głupszych tematów dla coraz głupszych dziennikarzy. Intelektualnie zrównała się z poziomem merytorycznym swojej medialnej gwiazdy – Nelly Rokitowej.
PSL – partia już tyle razy skazana na niebyt, że media już uwierzyły w jej nieistnienie. Taktyka Pawlaka, udawania, że jej nie ma ( PSL-u) będzie jeszcze przynosiła efekty przez najbliższe kilka lat. Niczego nie wnosi do polskiego życia publicznego. Wynosi jak najbardziej, w postaci ministerialnych/urzędniczych pensji, agencyjnych zdobyczy, stanowisk w spółkach, KRUS-u.
SLD – partia sowieckiej agentury i milionerów. Dzięki doskonałym stosunkom w służbach, administracji państwowej i powiązanych z nim wielkim biznesem i mediami nadal będzie doskonałym zapleczem dla różnych Kaliszów, Olejniczaków, Napieralskich, Kratiuków i innych mniej znanych ale doskonale zaopatrzonych indywiduów o lewicowej wrażliwości.

Dla nich naprawdę historia się zatrzymała. Kryzys ich nie dotyka. Nie poczuwają się do żadnego wysiłku. Po prostu okupują nasze portfele, telewizory, gazety, czasopisma, rozrywkę, świadomość.

Trzecia siła

Poza nawiasem życia partyjnego funkcjonuje coraz więcej politycznych autsajderów. Część mediów, wygłodniałych jałowością polskiej polityki albo ambicją swoich czołowych publicystów rozgląda się za kimś/czymś nowym co potocznie nazywane jest trzecią siłą.
Część z nich na tę trzecią siłę wybrało Ruch XXI Wieku Rafała Dutkiewicza. Przez innych jest on obśmiewany za brak liderów oraz dynamiki w działaniu. Tymczasem Ruch ten posiada już własne koło parlamentarne oraz zarys programu politycznego, którego niektóre punkty mogą okazać się nośne, np JOW albo ustrój prezydencki.
Dutkiewicz sprawia też wrażenie, że postępuje wedle jakiegoś planu i nie jest to plan jaki starają się mu narzucić media. Unika rozgłosu i dziennikarskiej hucpy. Odcina się od medialnego gwiazdorstwa. Żadne Olejnikowe i Rymanowscy nie mają do niego dostępu.
Po pierwsze stosuje taktykę małych kroków i powoli zrywa z układem politycznym jaki rządzi we Wrocławiu. Mając za sobą olbrzymie poparcie społeczne odstawia od miejskiego koryta lokalne sitwy partyjne, kreując się jednocześnie na ofiarę ich szykan.
Po drugie buduje sobie zaplecze organizacyjne z tym, że nie posiadając budżetowych milionów skradzionych wyborcom ustawia się na pozycji, że to on zostanie zaproszony przez tychże do władzy bo znużonych już jałowością sporów i łajdactwem dotychczasowych zaborców Polski.
Jak tego zamierza dokonać?
Wydaje się, że w roku wyborów parlamentarno/prezydenckich będzie chciał się zaprezentować jako ktoś inny niż śmieszne figury Kaczyńskiego i Tuska a jego Ruch zdobywając kilkadziesiąt mandatów stanie się języczkiem u wagi w rządowej koalicji.
W razie wypadnięcia z parlamentu SLD i PSL ten języczek może okazać się całkiem spory.
Dodajmy jeszcze, że jeżeli ta taktyka odniesie sukces Dutkiewicz może liczyć na wsparcie części mediów oraz przyciągnie do siebie takich samotnych, politycznych żubrów jak Rokita czy Dorn, Płażyński, prof. Buzek, także Gowin, który w PO nie ma z kim i o czym rozmawiać oraz karierowiczów typu Sikorski czy Zalewski. Zdobędzie też wsparcie i sympatię profesorów/polityków – Staniszkisowej, Śpiewaka i podobnych.

Media
Ponieważ z braku w Polsce prawdziwych partii politycznych zastępują je media i redakcje warto im poświęcić kilka słów.

Partia Gazety Wyborczej najlepsze dni ma już za sobą. Zajęta jest przejadaniem własnego sukcesu a jej kolejne akcje i stanowiska kwitowane są już głownie wzruszeniem ramion. Nadredaktor Michnik utracił już całkiem kontakt z rzeczywistością i żyje w poprzednim dziesięcioleciu walcząc stanowczo z ówczesnymi upiorami. Jego niedawni wyznawcy w rodzaju Lizuta, Węglarczyka, Wrońskiego produkują się w jakichś porno telewizjach, telerankach lub wiodą uczony dyskurs o seksownej bieliźnie albo parzeniu kawy z podobnymi sobie celebrytami w rodzaju panny Mołek albo boksera Salety. Czołowi publicyści – Pacewicz, Kuczyński to już tylko obsesjonaci którym wszystko kojarzy się z Kaczyńskimi.

TVP jest już grabiona w sposób otwarty i bez skrupułów nie tylko przez małżeństwo Lisów ale i inne klany rodzinno partyjne.
Nie płaćcie już ludzie abonamentu, wtedy PO szybciej doprowadzi ją do bankructwa i rozsprzeda pod stołem swoim biznesmenom.

TVN24 – zbliża się poziomem do posła Palikota. Zastanawiam się kto w tej towarzyskiej agencji układa program? Chyba jednak Palikot z Niesiołowskim Walterowi. Czołowe programy publicystyczne stały się miejscem środowiskowych, dziennikarskich połajanek bądź przystanią dla dziennikarskich emerytów i niedouczonych panienek.

Polsat News – Polsat miał zdaje się ambicje kształtowania opinii publicznej. Tymczasem stacja została zasiedlona przez dziennikarskie miernoty bez wyrazu, z trudem czytające doniesienia agencyjne. Na czele tego supermagla stoi a jakże, twórczyni magli politycznych w innych stacjach – Gawryluk.

Dziennik/Europa – gazeta nadal ma ambicje wpływu na rzeczywistość społeczno-polityczną. Po rozejściu się redakcji z ideą IV Rzeczpospolitej już mniej otwarcie wspiera Ruch XXI, sponsorując Rokitę, Matyję i Nowickiego.

Rzeczpospolita – redakcja zerwała ze wsparciem Kaczyńskich i pozostała sama, na dodatek zagrożona jest jej linia polityczna ze względu na zmianę właściciela. Niestety pójście w ortodoksyjny katolicyzm zaszkodziło jakości gazety. Jej los jest niepewny. Szkoda też, że redakcja nie oparła się na ciekawym środowisku społeczno politycznym Karłowicza i Ciszewskiego, których niekiedy można poczytać w podupadłym +/- zdominowanym przez wszystkowiedzącego i pogardliwie traktującego czytelników RAZ-a.

Koncern Rydzyka – to jeszcze istnieje coś takiego?

Tak więc po zajęciu się konsumpcją i grabieżą przez rządzące partie polityczne, upadku GW i jej alter ego – RM, degrengoladzie i palikotyzacji stacji telewizyjnych polskie życie polityczne i umysłowe podtrzymywane jest jeszcze przez kilku dziennikarzy w dziennikowej Europie i częściowo w Rzepie.

Niezbyt wiele jak na 40 milionowy kraj z ambicjami.
Tyle, że wcale mi nie szkoda.
Kryzys wyrzuci stare wydmuszki na śmietnik i spowoduje nowy ferment.
Za jakieś pól roku się zacznie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A cóż tak pesymistycznie

na Nowy Rok? Panie Igło!


Igła

Może się i zacznie.

Jak już się zacznie, to najciekawsze jest jednak jak, czym i kiedy się skończy…
Niestety obawiam się, niewiele lepsi mogą być za tych starych…

A w ogóle, to jakoś mam wrażenie, że za dużo oczekujesz od rzeczywistości.
Nie jest to zarzut, rozumiem to. Ale jakoś sam straciłem wszelakie nadzieje, że może być kiedyś w miarę normalnie, tzn tak jak powinno być...

A tak na marginesie, to możesz się pobawić trochę w wizjonera i kilka przyszłych scenariuszy opisać. Tak jak to widzisz. Czy to będzie nowa wiosna ludów, wojna jakaś domowa, albo niedomowa, zamieszki, no nie wiem co jeszcze.

Tylko oprócz pesymizmu weź też trochę tej przeciwległej siły zaprzęgnij… chociaż troszeczkę ;-)

pozdrawiam noworocznie


Panie Igło

Poniekąd z przekazem postu się zgadzam. Ma Pan sporo racji co do partii politycznych (wszystkich). Kurna, nie wiem czy to było w GW, czy w TVN, ale śmiem twierdzić osobiście (to możliwe?), że dotyczy to wszystkich bez wyjątku partii. Mniejsza jednak o przekaz medialny, w tym ten podprogowy.

Nie jest jednak aż tak źle. Jest przecież Pan. Rozumiem, że za pół roku się zacznie…nie wiem co…ale się zacznie. Co Pan kombinuje, na tak szeroką skalę? :)
Może kilka słów o tym? Bardzo jestem scenariuszem zainteresowany. Można liczyć na trochę więcej? Jakieś prognozy na przyszłość. Polityczne. Ja nie będę czytał, żona mi przeczyta i streści. Ona bardzo światła jest.

Pozdrawiam Pana noworocznie bardzo serdecznie


Eee, to optymistyczna

wizja raczej, wbrew moim przedpiścom.

Szanowny autor uważa, że Dutkiewicz & co. nad poziomy wzlata, że to wreszcie ludzie którym zależy i którzy potrafią — a ja mam obawy, że zależy im zgrubsza na tym samym, co miłościwie nam panującym, i potrafią mniej więcej to samo i tak samo.

Szanowny autor uważa, że wśród polskich mediów jest jednak jakaś reszta Jakuba, i że choć ich mało, to mogą coś. W ogóle. Że niby, cytuję podtrzymują polskie życie polityczne i umysłowe. Ja sądzę, że nie. To margines. Jak i my, szanowni Konfederaci. Ot, ktoś coś sobie myśli i te przemyślenia udaje się publikować. Ale rzeczywistość toczy się mimo.

Nie znaczy, że robić tego nie ma sensu. Ma. Dla nas. Nie dla całości. W tej Arce z potopu nie uratuje się Polska, ledwie dla niektórych z nas miejsca starczy.

W końcu, szanowny autor wspomina w zbitce retorycznej o 40-milionowym kraju z ambicjami.
Po pierwsze primo, to 38 mln i spada. Zarówno wskutek przyrostu (skarlenia) demograficznego, jak i emigracji. Więc zaokrąglanie populacji w górę, to już duży optymizm.
Co do ambicji zaś, to raczej możemy mówić o jakchś rojeniach czy marzeniach. Niedawno usłyszałem ciekawe hasło, które tutaj moim zdaniem pasuje: Mężczyźni nie mają marzeń. Mają zamierzenia do wykonania. A Polska ma raczej to pierwsze niż to drugie.

Moje prognozy na najbliższy czas (w latach mierzony) oscylują wokół terminu prowincja. Peryferie świata, obrzeża Europy. Zdolni i ambitni będą wyjeżdżać by kreować rzeczywistość — do metropolii. U nas zaś pozostanie prowincjonalna magma, ubarwiana małomiasteczkowym plotkarstwem.


Igło,

Odys mnie uprzedził.

Dawno nie czytałem Twojego tekstu równie optymistycznego.
I polemizuję raczej z realistycznym pesymizmem Odysa niż z Tobą.

Nawet, jeżeli D&co. nad poziomy wyrasta nieznacznie, to już jest powód do pewnego optymizmu. Zestaw nazwisk wyrastających, które przytoczyłeś, można zresztą rozszerzyć. Trzeba tylko o tym pisać. Tym językiem, którym napisałeś swoją notkę.

Odysie,

40 milionów Igły, to było zaokrąglenie, a nie optymizm. A droga od marzeń nie kończy się na zamierzeniach. Ani nawet na celach, które też są po drodze.

Mężczyźni muszą tylko chcieć. I nie tylko mężczyźni.


Merlocie

Bardzo lubię Twój wieczny optymizm. :)

Ale się zgadzam poniekąd, z ostatnimi zdaniami zwłaszcza.


Panowie nie liczę na dużo

Zawsze jest jednak szansa na odmianę.
Połączenie ambicji Dutkiewicza z ambicjami takich polityków jak Rokita czy Gowin, którzy zostali zmarginalizowani za chęć zmian i reform a nie za konsumpcję władzy.
Albo weźmy Buzka, jedynego polityka, który miał ambicje przeprowadzenia strukturalnych reform.
I prawie mu się udało.
A, że różni komentatorzy w tym wydawałoby się inteligentni blogerzy dają się łapać na świński ryj Palikota i swoje własne nienawistne obsesje to raczej nie warto na nich zwracać uwagi.


Szanowny Igło!

Więc może kosy na sztorc?!
Bo tylko taka postawa społeczeństwa mogłaby coś zmienić.
Teraz hodujemy następne pokolenie ludzi bezideowych, byle kasa!
Panie Igło, jak ci dojdą do władzy, dopiero pokażą jak się kradnie i gdzie się ma głupie społeczeństwo.

Pozdrawiam


Kurcze, panie Wiki

Wsadzaj Pan kosę na sztorc — i sru, na barykady. Prowadźże do rewolucji, najlepiej sam siebie, ale może i się Panu znajdą podobni, to się powyrzynacie.

Ja właśnie przeczytałem sobie o czterech bitwach pod Ypres. (Tak, tak, to te od iperytu). Wśród licznych epizodów, jest także i szturm pod Langemarck. Zastępy niemieckich młodocianych patriotów — szły do boju z dumnie podniesionym czołem, pod sztandarami, z gromką pieśnią Niemców (późniejszy hymn III Rzeszy i RFN) na ustach. Wszyscy zostali wybici z cekaemów.

Jedyne, co pozostało z krwawych wysiłków patriotów niemieckich, francuskich, brytyjskich — to największe cmentarze w dziejach Europy sprzed Auschwitz.
I zniszczenia. Zdjęcia Ypres A.D. 1918 nasuwają mi jedno tylko skojarzenie — z Warszawą z 1945.

Jakoś bardziej od tej kupy gruzów imponowało mi Ypres sprzed 1914. Wzniesione przez stulecia ciężką pracą nudnych mieszczan, uwikłanych w układy korporacji zawodowych, władz lokalnych i brukselskich — mieszczan, dla których liczyła się przede wszystkim kasa.

Marzę, Panie Wiki, o nudzie. O nudnych czasach dla mnie i moich dzieci. Żeby już żadnej rewolucji tu nie było.

Ja wiem, że Pan tylko takiej figury retorycznej użył, że to taka alegoria, te kosy. Jak Wieszanie Rymkiewicza. Na Panu się skupiła i reakcja na to, co sobie przeczytałem w komentarzach p. Szczęsnego u Xipetoteca. Ale jak ja czytam takie przenośnie — to mi się krwawe plamy z historii przypominają.


Odysie

cała ludzka historia składa się z takich krwawych plam i nic się nie zmienia, ani się nie zmieni.
Nie wiem czy choć kilka dni znajdzie się bez wojen, rewolucji, rzezi.
Niedawno była Gruzja, dzisiaj Gaza i tak bez przerwy, czy tego chcemy czy nie.
Proszę spytać każdego napotkanego człowieka – nikt nie chce wojny, i co z tego?!
Nie ma co obrażać się na taką przywarę ludzką, ona po prostu jest.


Tak jak wojna jest

złym sposobem na rozwiązanie konfliktu tak samo niedokończona wojna, nieroztrzygniety konflikt, brak zwycięzcy jest zły.
Powoduje tylko podtrzymywanie fikcji, złudne ograniczanie ofiar.
I wtedy takie Hamasy odbudowują siły, szczują i szkolą bojowników i fanatyków, dorasta kolejne pokolenie mścicieli a środki pomocowe trafiają w ręce żołdactwa i bandytów.
Cała ta działność międzynarodowa, te łzawe apele, załamywania rąk, medialne kampanie dają tylko fikcyjne wstrzymanie konfliktu.
A on wybucha ze zdwojoną siłą za jakiś czas.
I znowu giną dzieci.


Dobra, dobra

Ale my tu nie o tym.

Wojna jest, wojny bywają. Znacie mnie na tyle, by wiedzieć, żem nie pacyfista-utopista.

Ale ja zareagowałem na wezwanie do jakiejś nowej polskiej rewolucji.
No nie. Nie było rewolucji, która by dała więcej dobrego niż złego.


Mam takie przedziwne wrażenie, Panie Odysie,

że rewolucje robią ludzie, którzy nie mają już nic do stracenia. Oczywiście za poduszczeniem tych, co mają bardzo dużo, a chcieliby mieć jeszcze więcej.

Czy myśli Pan (a właściwie Pan Wiki), że Polacy czy wręcz Europejczycy spelniają ten warunek? Nie sądzę.

Tak więc przychylam się do opinii, że rozpoczął się już marsz w kierunku sprowincjonalizowania naszego kontynentu.

Zresztą bodaj za dwa miesiące najdalej Chiny ogłoszą program kolejnego pobudzenia swej gospodarki. Ciekaw jestem jego założeń.

Pozdrawiam serdecznie

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo

Szanowny.
Ludzie, którzy nie mają nic do stracenia?

Pozostaje kwestia określenia tego – nic.

Czym innym jest nic dla pana, dla mnie, dla złodziejskiego małżeństwa Lisów, dla panienki z infolinii musztardy Kamis, dla Merlota i dla tych co zamarzają poza noclegownią.
W Polsce.
I czym innym jest te nic dla 25letniej Palestynki z dziewięciorgiem dzieci, która nigdy nic nie robiła poza ich rodzeniem a one zostaną męczennikami, bo nie maja innego wyjścia.

I teraz wybierz pan, kto, gdzie, i z kim zrobi rewolucję wedle swoich, nie pańskich, kryteriów?

Panu jest ciepło, i obojętnie.
Pan czujesz tylko lekkie swędzenie, ale tylko z powodu nadmiaru wiedzy.


Panie Lorenzo

Wedle mojej oceny, Polacy ostatnio nie mieli nic do stracenia w 1944. Wydawało się im, że po doświadczeniach niemieckiej i sowieckiej okupacji w zasadzie gorzej być nie może, może być tylko lepiej. Jak się postarają. Postarali się.

Przekonali się namacalnie, że owszem. Może być. Dużo gorzej.

Od tamtej pory zapał rewolucyjny był w rodakach niezbyt duży. W takm np. grudniu 81 poza nieszczęsnym Wujkiem prawie nikt nie próbował zorganizowanego oporu wykraczającego poza emigrację wewnętrzną czy opornik w klapie.

Czasem jak czytam historię, to chciałbym, żeby mniej ludzi było tu sprzedajnymi łajzami, mniej strachliwymi koniunkturalistami — ale może wówczas w ogóle byłoby nas mniej.

Myślę, że dziś — na rewolucję u nas nie ma co liczyć, dzięki Bogu. Może jak kryzys okaże się u nas prawdziwy — to na ruchawkę w stylu greckim.

Co i tak nie zmniejsza mojej irytacji wobec tych, co to nawołują do obsadzania kos na sztorc. Bo takie nawoływanie może być tylko głupie. Głupie, jeśli ma do niczego nie doprowadzić i jeszcze głupsze, jeśli może faktycznie mieć moc sprawczą.

Czytam, co piszę i sam się sobie dziwię. Jak szybko się postarzałem. Bo ledwie kilka lat wstecz pewnie inaczej bym pisał. Może po prostu — za dużo mam, w razie, żeby stracić ;)


Panie Odysie

Dziwisz się?
To przestań.
Nie ma się czemu – dziwić.


Panie Iglo przesympatyczny

Ja pisalem o Europie > – mam takie przeczucie, że ani pp. Lisowie, ani panienka z infolinii dowolnej czy pozostali przez Pana wymienieni Europejczycy nie będą sklonni do rewolucyjnych zaciągów. To raz.

Natomiast Pan porównuje rzeczy nieporównywalne, bo trudno porównywac przecież sytuację biedoty palestyńskiej do ubogichnawet Europejczyków. Ale ubogich wedle europejskich kryteriów. Choć i tu mialbym pewne wątpliwości, bo pewnie hinduscy pariasi nie byliby dobrym materialem na rewolucjonistów. Chociaź gdyby użyć argumentów religijnych, to kto wie… ale nie, w Indiach takie cuda nie są możliwe. Przynajmniej na razie.

Wracając do męczenników, to wlaśnie elementy ich religii powodują, że relatywnie chętnie godzą się na taki los, choć pieniądze dla rodziny wyplacane przez taki Hamas pewnie też odgrywają ważną rolę. Bo tak naprawdę, Panie Iglo, moim zdaniem tam nie ma i nie będzie źadnej rewolucji w znanym nam pojęciu, a jedynie czysta gra interesów politycznych, w której ci biedni Palestyńczycy są tylko przedmiotami.

Jednego nie rozumiem – co ma do rzeczy, czy jest mi cieplo czy zimno? Jest mi w miarę dobrze. Żebyśmy się dobrze zrozumieli Panie Iglo, to ja nie mam zamiaru cierpieć za ludzkość, bo nie widzę w tym najmniejszego sensu. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Na to, by mnie (oraz moim bliskim) bylo cieplo, to ja ciężko pracowalem i nadal pracuję, więc naprawdę nie widzę powodu do zawstydzenia.

I naprawdę nic mnie nie swędzi – moje doświadczenie uważam za calkiem niezly kapital, z którego ja sam oraz kilka innych jeszcze osób korzysta. Czy mam z tego powodu czynić sobie wyrzuty? A w życiu! Być może, gdybym wybral inną drogę, bylbym teraz w innej, może lepszej sytuacji. Ale nie wybralem i wcale sobie tego nie wyrzucam.

Zaś co do obojętności – co moglem zrobić, to zrobilem. Czy to wystarcza – wybaczy Pan, że sam będę to za lat kilka lub kilkanaście ocenial.

Erystyka, Panie Cezary, rzecz fajna, tylko nie zawsze pasuje do przebiegu dyskusji. Albo dyskutantów.

Pozdrawiam późnowieczornie

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo

germania

pewnie hinduscy pariasi nie byliby dobrym materialem na rewolucjonistów. Chociaź gdyby użyć argumentów religijnych, to kto wie… ale nie, w Indiach takie cuda nie są możliwe. Przynajmniej na razie.

Interesująca choć oftopikowa myśl mi się skojarzyła.
Jakiś czas temu wpadło mi w oko, przy okazji relacji z pogromów chrześcijan w Indiach, że ta religia popularyzuje się tam wśród pariasów właśnie (nihil novi sub sole).

Może więc rewolucji nie będzie, ale profilaktyczne kontrrewolucje są tam możliwe. Gdy użyć argumentów religijnych, zwłaszcza.


Subskrybuj zawartość