Cudzym słowem: O smutku


 

Radość twoja to smutek, co odkrył oblicze.

Bo ta sama studnia, która odbija twój uśmiech, jest przecież wypełniona łzami. Czyż może być inaczej?

Im głębiej rani cię smutek, tym więcej możesz znaleźć w sobie wesela.

Czy naczynie, do którego lejesz wino, nie było gliną w piecu wypaloną?

A czy lutnia, dziś kojąca twoją duszę, nie była drzewem kaleczonym przez ostre noże?

Więc gdy ogarnia cię radość, zajrzyj głęboko w serce, a zobaczysz: tylko to, co daje smutek, może dać tobie i radość.

A gdy ogarnia cię smutek, zajrzyj znowu w serce i zrozumiesz: zaprawdę, lejemy łzy za tym, co było wczoraj rozkoszą.

Są między wami tacy, co mówią: Radość wspanialsza jest niż smutek.

A inni zaś: O nie. Smutek jest potężniejszy.

A ja powiadam – nie można ich rozdzielić.

Smutek i radość zawsze są razem. Przychodzą do nas wspólnie i kiedy jedno siedzi z tobą przy stole, drugie śpi na posłaniu twoim.

Zaprawdę, jesteśmy zawieszeni niby waga pomiędzy radością i smutkiem.

Kiedy człowiek jest pusty – pozostaje w równowadze nieruchomy.

Lecz kiedy Władca Skarbów sięgnie po ciebie, aby odmierzyć złoto i srebro, opadniesz lub uniesiesz się, bo przeważy smutek twój albo radość.

Khalil Gibran, Prorok.

wyd. Drzewo Babel

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

@ Gretchen

Proste i piekne w sweij prostocie. :)

To tak jak z milościa i nienawiścią- dopóki trzaskaja drzwi i szklanki fruwaja w powietrzu, dopóty jest pasja i pragnienie. Dopóty nam zależy i chce się starać.

Czyli, że smutek to taka radość na osi ujemnej…

Mam nadzieje Gretchen, że u ciebie wszystko na plusie.

Pozdrawiam.


Aga

Z tekstu wynika, że nie ma takiego sposobu, żeby być na minusie…

Pozdrowienia serdeczne.


A gdzie ta relacja z Berlina?

:)

P.S. Motam sie na niemieckiej klawiaturze,wiec pewnie nie skomentuje nic, ale poczytam.

Pozdrowka z kafejki internetowej:)


Grzesiu

O smutku, pojawiło się przed wyjazdem. :)

Relacja w swoim, miejmy nadzieję, czasie.


Hm, jakbym skądś to znał

Hm, jakbym skądś to znał ten stan, a raczej te stany
Jest jedno T Y L K O , które niekiedy wypełnia duszę smutkiem niczym wody, zatapiające Atlantydę.
Niekiedy zdarza się tak, że nie sposób oddzielić smutku od zatopionej radości życia, a wszelkie próby, to nie przymarzając stawanie się Bogiem, któremu udało oddzielić się ciemność... i wody od ziemi


Smutek

a) trzeba zapić
b) iść na pogaduszki
c) muzyki posłuchać
d) zjeść lody czekoladowe
e) film obejrzeć dobry
f) książkę poczytać ewentualnieeeee….

Wiem, płytka jestem strasznie, ale nie lubię być smutna. Jak mnie coś żre, to próbuję walczyć.


Pino

Ja też nie lubię.
Jak mnie żre to walczę, a może właściwie walczyłam – z powodu, iż jest go za dużo, i się wziął rozgościł to próbuję go słuchać.
Ciekawe, co też takiego interesującego chce mi powiedzieć...


"Medytuj i zapierdalaj" - dewiza ZMZ

Kiedyś z Bucem, gnając na ciapąg do Warszawy, utworzyłyśmy piękną i dobrą organizację – Zakon Mnichów Zapierdalających. Dla ludzi żyjących aktywnie, ale zen, łapiących oświecenie w przelocie między barem, uczelnią, a robotą.

Margola obwołała się samorzutnie Matką Margolą od Mozołów, przeoryszą Sióstr Zapierdalanek :)

Niemniej, w statucie zakonu stoi jak byk, że czasem pieprzymy wszystko i urządzamy Chilloutowy Dzień Burżuja. Ja go mam dzisiaj, ale chop se poszedł i nudno się zrobiło. Czuję się wypoczęta na dziesiątą stronę. Nie organizujesz przypadkiem jakiejś rewolucji?

W ogóle, dobrze że Służba wypuściła Cię ze szponów, właśnie tęskniłam za Docyntem, Tobą, albo Grzesiem – kwartet osób ględzących, wliczając w to mnie :)

Zmierzając do meritumu: może przesadziłaś z działalnością w lokalnym oddziale ZMZ i powinnaś solidnie odpocząć? Jest to wściekle nudne i szybko się zmęczysz, no ale… Zresztą to tylko takie zgadywanki.

Pururu, jednakowoż


Pino

Generalnie przesadziłam, tak sądzę.
Przede mną jeszcze rewolucja, drobiazg kolejny.

Miałam niedawno tydzień burżuja, ale to za małoooo. Nie zapowiada się też na więcej.

Fajny ten Wasz ZMZ :)

Łapię chwile ulotne jak ulotka.

P.S Służba wypuściła, ale jeszcze pracuję przez dwie godziny więc ględzę z doskoku.


Ach jo,

rewolucja, jak mniemam, niestety osobista, zatem się nie przydam. Kurczę mać. Blaszany bębenek w kącie, flaga Gruzji zwisa smętnie przykryta jakąś suknią, runda zimowa się kończy, wszystko jest takie smętne i do wyrzygania pokojowe… Żądam barykady!


Pino

Jaka osobista?
Normalna rewolucja!
Walka z systemem!

Może opiszę odsłonę pierwszą i drugą? Pomyślę.

:)


@Gre

Smutno pisać o smutku, kiedy ze/wewnętrznie smutno.
Ale nabieram ochoty pogadać.
Tylko że też smutno.


Dawaj!

Ruszy Wilno, Lwów i Kraków cudzoziemców bić!

Nie no, ja nie jestem ksenofobem, coś podstawi się innego w to miejsce… Dzwonić po kosynierów? :)


Igło

Jak to ładnie zabrzmiało nabieram ochoty pogadać ...
A że smutno? Nic nie szkodzi.
Może smutki się neutralizują, jak się spotkają?

Nawet jeśli nie, to zawsze w kilka smutków raźniej.


Pino

Ty się nie śmiej, bo sprawa jest z tych poważnych raczej.
Jakby co, będę wrzeszczeć o posiłki.


Wiesz co,

na pytanie czemu się śmiejesz, zwykłam kiedyś odpowiadać ja się zawsze śmieję :) Co nie wyklucza działań poważnych i zdecydowanych, w razie czego. Zresztą będzie okazja wyjaśnić, o co kaman…


Ma się rozumieć

Wcale nie przeczę.


Nu,

ziew, znowu trza iść na róg po artykuły poniekąd luksusowe…


O masz...

Jaki znowu ziew? Za zgodliwa jestem, czy jak? :)


Nie, sieroto,

późno się zrobiło, dokończyłam indyka, mój zapał rewolucyjny przygasł jakby :)


O, proszę

Tak to właśnie jest z zapałem rewolucyjnym. Późno, ziew, koniec pieśni. :)

Jeszcze mnie przezywa.


Hi hi,

a co było 4 stycznia? :P

Słuchając, usta zatnij,
czoła nie zniżaj.
Oto opowieść o dniach ostatnich
Komuny miasta Paryża.

Bębny, bębny nocą warczały,
nim świt zaświecił blady,
padły w mieście pierwsze wystrzały,
stanęły barykady.

Bramy zdobyto, wzięto forty,
śmierć bliska.
Z każdej ulicy, jak z aorty,
upływa krew paryska.

Ale Komuna się nie podda,
Komuna śmiercią gadzi!
Paryżu gniewny, okrzyk podaj:
“Do broni, komunardzi!

Do broni, ludu roboczy!
Dzieci! Kobiety! Starcy!
Krew ulicami broczy,
krwi jeszcze dziś wystarczy!

(byleby dopełnić ją piwem)


4 stycznia

Byłam chora cięnżko, oraz sił pozbawiona. I tak mnie wlokłaś przez ośnieżone, a także rozświetlone Krakowskie Przedmieście. Nie muszę dodawać, że wlokłaś bezlitośnie? Nie muszę.

W tym roku zapewne nie zachoruję fizycznie, bo mi siadło wszystko inne, a coś musi podtrzymywać życie, w jego niezgłebionej tajemnicy. O!


Też coś.

Psujesz mi ampluła osoby łagodnej tudzież sympatycznej. Chyba nigdy nie zdołam go utrwalić w społecznej świadomości.

Ja też nie zachoruję, jestem zasadniczo pancerna jak pancernik. No trudno. Możemy w związku z tym skuć się drinkami w Poliestrze.

where’s the fuck my wallet


Phi!

Ja Ci psuję!
Sama zauważyłaś, że się prawie nie odzywam, no to nie mogę psuć.
Pobieżna obserwacja wskazuje jednak, że całkiem nieźle Ci idzie budowanie ampluła łagodnego tudzież sympatycznego. :)

Jak przychodzi co do czego, to i tak wszystko na mnie. Co za życie…


Naprawdę?

Gretchen mi napluła na ampluła

Oh yeah, brakowało mi tych absurdalnych rozmów :D


Igła&Gre,

podobno smutek podzielony z przyjaciółmi/przyjacielem jest mniejszy dwa razy, radość zaś większa, no:)

Acz niekoniecznie tak bywa, ale czasem rozmowa na smutno też pomaga w sumie.

pzdr


Naprawdę

Tak oto z krainy łagodności, stałam się ciocią samo zło.

I jak tu nie być smutną? No jak?
Powtórzę moją ulubioną mantrę: świat mnie nie rozumie, a ludzie to już wcale .

Niezłe na motto, które chyba trzeba zmienić w końcu, tak baj ze łej.


Grzesiu

Racja.

Poza tym, ten dziwny rok się kończy. Jeszcze tylko trochę trzeba wytrzymać.


Pluszowy Demon Zła,

hehehe


He

Zapomniałam o tym.

Idę czytać Twoją notkę.


Subskrybuj zawartość