Granica

Tagi:

 

Wszystko co jest, kiedyś się zaczyna. Nie wiem, może to się jakoś zapisuje w scenariuszu życia, a potem się odtwarza w kolejnych powtórzeniach. Może jest inaczej, może to są miejsca do przekroczenia. Nie wiem.

Nic nie wiem, a co więce,j wiem coraz mniej.

Dawno temu mój ojciec, którego doskonale pamiętam, bo Ci z Góry pamięcią obdarzyli mnie ponad miarę dobrą, łaskaw był się na mnie wypiąć. Gdzieś tak w szóstej wiośnie.
Pojawił się po osiemnastu latach, żeby przez półtorej godziny opowiadać mi historie i zapewniać o swojej do mnie miłości, a także o tym jak niezwykle ważna dla niego, tego ojca znaczy, jestem. Historia za gardło łapiąca i szarpiąca.

Jest w niej jeden ważny element. Jak się pisze ojciec, to gdzieś tam w tyle głowy każdy ma jakieś skojarzenia. Że rodzic na przykład, że uczucia, że bliskość, że ważność. Coś pierwotnego.
Czyli na wejściu coś jest. Potem to coś się dewaluuje, bo ściana życia się pojawia.

I po osiemnastu latach to coś, czego nie ma a jest, pozwala sobie się odezwać. Wtedy to ja podjęłam decyzję, że won, choć nie umiałam tego mądrze przekazać, a jedynie się wykpiłam idiotycznie.

Scenariusz wygląda tak: ktoś jest (ktosiów może być więcej niż jeden, wszystko zależy od definicji ktosia) i tak sobie może nawet jakiś czas jest, wcześniej czy później znika, zanika. No życie w końcu. Nie to jeszcze jest najgorsze, nie to. Emocjonalna zdrada – to jest najgorsze.

Fałsz.

Hipokryzja.

Przywdziewanie się w szatki, które nic są nie warte.

Zbliżanie się bez jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Oddalanie się jest tylko konsekwencją, nie można się dziwić, że zdrady taki nie zauważy.

Ślepy nie może widzieć, to nie jego wina.

Bywam bezwzględna ponieważ wiem, że każde gówno można przezwyciężyć w sobie. Wybierać, mieć zasady. Twardą szkołę przeszłam. Bardzo twardą.
Dlatego jestem tak otwarta na każdą ludzką historię, i tak bezwzględna wobec ludzi bez jaj.

Przez większość swojej wędrówki szukałam w sobie. Banalik taki. Z czasem coś zaczęło się zmieniać, aż wreszcie kolejny raz mi ktoś powiedział, że może to i tamto we mnie zbyt jest porywcze, ale jestem dobrym człowiekiem.

Wybór jest zawsze. Albo uwierzysz w to, że to nic, pomyłka, albo dotrze do twojej świadomości, że nie jesteś uosobieniem zła.

Zmieniałam się. Wyciszałam. Wyciszyłam.

Natury ognistej jednak oszukać się nie da – wciąż jestem przede wszystkim emocjami. Nie ukrywam tego.

Ale jest we mnie jeszcze przeraźliwie logiczny i racjonalny kawałeczek.

Jestem wszystkim po trochu. Dlatego tak trudno za mną nadążyć, jak chcę się zgubić.

Mam organiczne niemal zniechęcenie do oszustwa, gnojstwa, tchórzostwa, chowania się pod ścianką, zaniechania w sytuacjach, kiedy trzeba coś powiedzieć.

Ci z Góry nie zabrali mi naiwności i wiary w człowieka, i człowieczą dobroć, a może powinni. Wtedy nie rozczarowywałabym się co i raz.

Powtarzam sobie każdego dnia, a czasem co kilka godzin: Gretchen, ludzie mają prawo być tacy, a nie inni. Błądzić. Potykać się. Zmieniać kierunek.

Jednak przychodzi taka chwila, że odzywa się we mnie wojownik, którym kiedyś byłam. I ten wojownik mówi: pas, kurwa, pas. Dalej już nie można. Wypierdalać.

On się odzywa, kiedy znowu pojawia się zdrada, brak odwagi, brak jaj. Kiedy bliscy okazują się durnymi owcami. Kiedy kłamią. Kiedy nie potrafią powiedzieć tego, co należy, a milczą.

Kiedy ktoś próbuje mówić, że jestem kimś, kim nie jestem.

Dzisiaj już tak jest.

Mój spokój i cierpliwość jest o tyle ograniczony, o ile nigdy więcej nie pozwolę sobie na udawanie, że gram w to samo co inni.

Nie gram.

NIe odbierając innym prawa wyboru, daję sobie status ostatecznej instancji we własnych sprawach.

Tak to się kręci.

Dzisiaj stoi mi przed oczami taki obraz:

Kilkanaście minut od pogrzebu Michała… Zasiadamy przy stole w siedem osób. Pięć z nich kłamie. Dwie występują jako coś tam, nie wiem, idiotki? Wariatki?

Jezus miał więcej szczęścia, bo Judasz był tylko jeden.

Z tego miejsca mówię państwu, że Gretchen chce się wymiotować. Okropnie się musieliście starać. Ludkowie bez kręgosłupa i odwagi. Może nawet współczuję, ale chyba tak dokładnie tego nie czuję.

Za jakiś czas poczuję, niech tylko emocje opadną.

No wie wiem, nie wstyd wam? Albo nie głupio?
Bo można w zamkniętym pokoiku ludzi oceniać tylko dlatego, że nie będa mieli szansy tego przeczytać? Ani najmniejszej szansy się obronić?

Można też nic nie powiedzieć, to jakby się nie widziało.

Prawda?

Znowu myślałam, że mam ludzi rozumiejących, znowu się okazało, że to maya.

Pewnie za bardzo się przywiązałam, za bardzo uwierzyłam. Coś chciałam wyjaśnić, innych ochraniając. Znowu się to obróciło przeciwko mnie.

Niech wam będzie dobrze w życiu.

Od tej chwili nie życzę sobie obecności na moim blogu:

Griszka

JackaKa

Lorenzo

Maxa

Merlota

Odysa

Penelopy

Ponadto nie życzę sobie jakichkolwiek kontaktów pozablogowych, z wyżej wymienionymi nickami.

Są proszę państwa granice nieprzekraczalne. Dla Gretchen.

Tyle razy mówiłam, że ja tylko wyglądam na idiotkę.

Już.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

nie znam.......

ogólnie tytułem wstępu…

nie wiem jaki pogrzeb…
co się stało…

wiem jedno:

“ten który jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”

i to mówię Ci ja ŻYD…..

takie odcinanie i ocenianie

sorry ja zerkając w lustro nie potrafię powiedzieć, że jestem OK….

pamiętam ile razy kłamałem, grałem.. oszukiwałem..

pozwalałem się dać wykorzystać... tylko dla własnych korzyści…

ile razy byłem świnią...

mściwą wredną i pozbawioną skrupułów

czuję się lepszy tylko z jednego powodu…

bo wiem, że nią jestem…

w przeciwieństwie do maluczkich żyjących w świecie własnej ułudy…. i wielkości…



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


To ja Ci mówię tak:

To był pogrzeb syna Igły.
Dlatego się tam wszyscy znaleźliśmu w jednym czasie, jedym miejscu.
Wedle mnie, żeby dać Znak. Prawdziwy.

Dla mnie Michał był kimś tak strasznie ważnym, a usiadłam do stołu z kłamcami.
Dzisiaj widzę jak się wili, kiedy ja naprawdę coś przeżywałam.

Nie ma ludzi bez grzechu, we mnie pierwszą można rzucić kamieniem.

To mówię Ci ja, buddystka w fazie budowy.

I ja pamiętam ile razy kłamałam, grałam. To wszystko pamiętam, ale też wiem, że znalazłam w sobie siłę żeby się od tego odciąć.

Patrzę w lustro i odnajduję spokój. To już za mną. Mam nadzieję.

Zderzyłam się czołowo, znowu.

Organicznie się brzydzę pewnymi sprawami.

Trzeba (?) umieć walczyć, być dobrym wojownikiem.

Małość mnie przerasta.

Niestety. Nadal.


wszyscy jesteśmy mali

nawet nie bawią mnie komentarze w stylu, że “małe dziewczynki na gestapo przeżywały tortury”..........

trzeba być debilem bez wyobraźni…

mój ojciec pracował dla UB…
służył swojemu krajowi i jest na liście Wildstaina…

ale zawsze mi wmawiał, że bohaterstwo to bzdura…

to mit który nam się wciska od małości…

ok… jesteś bohaterem poświęcisz swoje życie??

a życie innych??

pamiętam anegdotę z okupacji jak zatrzymali na moście polaka i żyda który uciekł z getta…

i mówią do polaka zastrzel go…
polak wykpił się religią
...
dali żydowi pistolet…........
mówią strzel i damy ci spokój …
żyd strzelił...
pistolet był nienaładowany…

a teraz mówią wyrzuć go z mostu albo my zabijemy was obu…

polak wyrzucił... po tygodniu się powiesił....

gryzło go sumienie…

ale co by było gdyby dali mu do wyboru życie jego syna córki…??

nigdy wybory w takiej kwestii nie są łatwe…

Nie nam oceniać....

zresztą oceniając innych uznajemy się automatycznie za lepszych….

bo to nauczyciele oceniają uczniów…

mam nadzieję, że nikt mnie nie oceni…........

bo mam wiele sobie do zarzucenia….......



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


Inaczej

Jak sam ocenisz swoje wybory.

Jak ważny jest człowiek, niechby znany jak nieznany.

Gdzie masz punkt odniesienia.

Object in the mirror is closer…

Napisałam wiele tekstów o tym, że trzeba zobaczyć w człowieku człowieka.

Nie wiem ile osób chwyciło.

Nie wszyscy jesteśmy mali. Są wśród nas ludzie wielcy.

Uznanie, że jesteśmy mali prowadzi nas do egzystencjalnej kupy.

To usprawiedliwienie.

Ja nie wiem, czy jest coś takiego jak bohaterstwo, wiem że jest coś takiego, jak wartość. Czy zaryzykowałabym? Na ile siebie znam, to tak.

Bohaterstwo to nie bzdura, to przełożenie w konkretnej chwili, na określone wartości. Albo się je ma, albo nie.

Prosta piłka.

Nie umiałabym sie odwrócić od bliskiej osoby. Tak mam.

Reszta to kupa, jak już mówiłam.


podziwiam Cię

“Czy zaryzykowałabym? Na ile siebie znam, to tak.”

ja sie tak dobrze nie znam…

chcesz kolejną anegdotę??

tym razem KOSOWO...

Serbowie, których dążenia mimo wszystko popieram ostrzeliwali Srebrnicę..

nadciąga trzon … bataliony śmierci.. mordują i gwałcą...

i jest ukrywająca się grupka.. schron w miarę bezpieczny…

grupa przypadkowych ludzi…

i matka z niemowlakiem…

mordercy przeszukują systematycznie każdy dom każdy zakamarek….

nie muszą się śpieszyć ONZ się tylko przygląda i notuje…

i dziecko zaczyna płakać...
matka je tuli…

ucisza…

dziecko się dusi…

teraz kim ona jest.???

bohaterem uratowała… naście osób

czy wyrodna matką??

zabiła wszak własne dziecko??

uratowała także siebie.. więc jest Egoistką??

życzę sobie i tobie jednego…...........

nie posiadania takich wyborów….

wiem jedno…
nie wierzę w boga, życie pozagrobowe….

i chcę Żyć tak dług jak się da…........



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


No widzisz

We mnie się mieszczą różne wybory.
Ich rozumienie i nieogarnialność.

Znam wiele ludzkich opowieści… Mogłabym książkę napisać.
To mnie nauczyło czegoś o świecie, ludziach, ale też moje doświadczenia nauczyły mnie czegoś o mnie.

Nie jestem tchórzem, choć nigdy nie stanęłam wobec wyboru ekstremalnego.

Ja też wolę nie mieć takich wyborów.

Najtrudniej się pogodzić z tym, że nasze miary mogą być w takich sytuacjach bezużyteczne.

Mnie mocno boli, że w sytuacji jak wata cukrowa lekkiej, ludzie się okazali słabi jak coś najbardziej kruchego.

I zobacz. O czym my rozmawiamy? O granicznych sytuacjach. Tymczesem w banalnych, drobnych, codziennych, ludzie nie mają odwagi na nic.

No, może się zagubili, prawda. To możliwe.

Biedactwa.

Nie można oczekiwać od drugiego człowieka czegokolwiek, można mieć nadzieję, że stanie na wysokości zadania.

O ile.


dobra......

idę spać za 3 godziny mam być zwarty i gotowy wpełni władając swoim rosyjskim… co jest o tyle dziwne, że ja tego języka nie znam :D

ale cóż

pragnę jedynie pohamować twe zapędy …..... bo droga istotko…......

wydajesz się być osóbką nieprzeciętną.. czyli normalną czyli myślącą...

weź jednak nim podejmiesz krucjatę spalisz mosty i stosy…

nie oceniaj…

stracili w twoich oczach….......

zapewne skutecznie i może masz rację...

ale nie można kreślić tak ludzi…...

wiesz…

gadałem dziś na GG z moją byłą niedoszłą miłością..........

tesknimy…...

tylko że ja za nią a ona za rozmową ze mną...

niby pobieżnie się zgadzamy a jednak..

rozbierzność wyklucza bzykanie :D

podsumowywujac….....

wpadam w weckend na piwo.. ISRAEL promem bedzie z godzine :D



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


Śpij

Ludzi skreślać nie można, ale czasem trzeba powiedzieć wystarczy .

Nie ma mostów. Nie ma stosów. Jedynie moja decyzja. Subiektywna.

Niech idą własną drogą, jak nią poszli. I niech mnie nie tykają, skoro tak. Skoro dajesz coś ze szczerego serca, skoro…

Może Ci powiem tak. Wyobraź sobie, że od dzisiejszego wieczoru minęło na ten przykład weźmy rok, i cały ten czas ja do Ciebie mówiłam życzliwie (jako ta istotka), a nawet na tyle życzliwie, że sobie gadaliśmy poza blogosferą, a niejednokrotnie się widzieliśmy. Masz ten obraz?
I się okazuje, że to wszystko to dupa. Tonąłeś w iluzjach stary. Coś mi się opłacało bardziej i normalnie wypchnęłam Cię na wyprzedaż.

Zanim zaśniesz pomyśl ile razy dałbyś się ludziom sprzedać...

Ten tekst nie bez powodu ma tytuł granica .

Nie bez powodu jest tak osobisty.

Wiele tu przeszłam, wiele jeszcze przejdę.

Gdzieś musi być granica.

I na koniec.
Nie ma niedoszłych miłości. Są tylko te, niespełnione.

Jak wiadomo (?) wszystko jest po coś.

Dobrej nocy.


coz

Matko Tereso z Kalkuty…

przypomina mi sie pewna anegdota…

jak to pewien businessman dal milion dolarow na cele szczytne….

pozniej robil fotki i wypinal piers do medalu….

a na koniec odliczyl to sobie od podatku….

Jak cos dajesz z dobrego serca… nie wypominaj…

i obudz sie… swiat jest zly a ludzie okrotni (chyba tak sie pisze po polsku??)

jesli liczysz na wdziecznosc.. zapomnij….

dawaj ludziom co chcesz. nie oczekuj wdziecznosci..

ale rozkoszuj sie innoscia… bo w tym spoleczenstwie ci ktorzy daja uchodza za zboczencow…

POZDRAWIAM

:)



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


coż

Nie jestem Matką Teresą. Właśnie nie jestem.

Miłej niedzieli.

P.S Jednak okrutni


taaaaaaaaa mila…. slecze w

taaaaaaaaa mila….
slecze w pracy :)

dobrze ze nie ma szefow….
to sobie pisze….

wszyscy mysla ze jestem strasznie zajety na tej recepcji… ciagle przy kompie slecze :D



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


tak przy okazji

przestan widziec swiat w czarnych barwach…...

on jest w odcieniach szarosci…............. :D



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


Dobre wrażenie to połowa sukcesu :)

Świat jest dość kolorowy, acz ma i miejsca monochromatyczne.

Chwilowo wdepnęłam w takie miejsce. Bywa.


Twoj swiat musi byc upgretowany..

bo moj leci na Dosie monochromatycznym monitorze i dyskietce 5,25 cala…



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


Gretchen

Wirusy to forma przejściowa między Śmiercią a Życiem.
Martwa struktura, która, funkcjonalnie, stwarza pozór Życia.
Niby-Życie.
Funkcjonalność Niby-Życia Wirusów sprowadza się do namnażania.
Jedyną drogą namnażania się Wirusów jest zatruwanie Życia.
Infekują Życie na miliony sposobów, bo same potrafią się zmienić miliony razy.

Ich zmienność jest jednakże tylko surogatem ewolucji.
Biały, czerwony, czarny czy zielony płaszczyk na manekinie nie zmieni struktury tegoż manekina. Nie sprawi, że manekin stanie się doskonalszy. Nie spowoduje, że manekin ożyje.
Niby-Życie Wirusów w ten sam sposób stwarza pozory ewolucyjnej zmiany.

Będą udawać sympatię, empatię, troskę.
Będą udawać wiarę, nieść fałszywą nadzieję, przywdziewać maskę miłości.
Będą udawać Życie.
Nic innego nie potrafią.
Nigdy nie potrafiły.
I nigdy nie będą.

Nigdy też nie pokonają Życia, bo to Ono ustala warunki i wyznacza granice.
Wirusom też.


Pani Gretchen

Pani tez ma “Krótką listę”?
Trudno uwierzyć:(
A na tej liście wiele sympatycznych osób, których od dawna nie ma na Txt.

Bardzo to wszystko smutne.
A bylo podobno klimatycznie...


Ależ Agawo...

Jest klimatycznie.
Któż to wmówił Ci, że klimat jest constant pleasure?

Poza ciepełkiem istnieje mróz.
Poza lekkim wietrzykiem – tornado.
Poza mżawką – ulewa.
Et cetera – jak mawiali starożytni Indianie.

No. :)


Magio i Pani Agawo

Odpowiem wieczorem, teraz mam coś innego na głowie.

Ale odpowiem. Obiecuję.

Miłej niedzieli…


Magio

Ja tylko w kwestii formalnej.
Tekst Gretchen to jest relacja z prywatnego spotkania w tragicznych okolicznościach.
I upublicznienie negatywnych opinii o osobach w niej wystepujących.

I to mi się nie podoba.
Nie znam istoty konfliktu i nie powinnam znać. Chybam, że bylaby to wspólna deklaracja ze spotkania na szczycie.


Pytanie

Czy autorka mogłaby się pochwalić w jaki sposób uzyskała informacje o rzekomym kłamstwie. Sądzę, ze ta wiedza trochę by odbrązowiła pokrzywdzona autorkę.

Poza tym ciekaw jestem w jaki sposób zlokalizowała w tym iluzorycznym pokoju osoby, które wymienia, a których tam nie mogło być. chyba się pokoje pomieszały, a real z wirtualem zupełnie zatarł.

Może więc zamiast pisać emocjonalny tekst pełen niedomówień i niejasnych insynuacji zarzucając brak odwagi innym samemu podnieść przyłbicę i odważnie napisać wprost o co chodzi?


Agawo

Jeśli nie znasz istoty konfliktu i nie powinnaś znać, chyba żeby to była wspólna deklaracja ze spotkania na szczycie, to skąd wzięłaś uogólnienie, że “bylo podobno klimatycznie”?

Tekst Gretchen nie jest relacją ze spotkania. IMO.
Jest odniesieniem się do czegoś, co zaistniało. IMO.

Słowa mają swoje znaczenia. Te niewypowiedziane też.


zaczynam odnosic wrazenie..

ze trafilem do piaskownicy…........

badzcie facetami…........kobiety

powiedzcie…........ wkurwilo mnie to ze jestescie zaklamanymi swiniami…......

to co idziemy na piwo??
:D

wychodze z zalozenia ze wrogow juz mam wielu…........



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


@Pytajnik

Jestem jedną z dwóch idiotek und wariatek, wyżej pomienionych. Mam więc pełne prawo do wypowiedzi.

Emocje stanowią o człowieczeństwie. Gretchen się ich nie wstydzi. Ja też nie.
Niby dlaczego należy się wstydzić emocjonalności? Bo Ty, Pytajnik, tak powiedziałeś?

Nie wiem jak Autorka ale ja z pewnością nie zdradzę źródła. To byłoby takie… bolszewickie, prawda?

Z drugiej strony, Pytajniku, Twoje pytania są, jakby to powiedzieć, celne.
Jesteś więc jednym z pięciu Wirusów lub mieszkańcem pokoiku.

Maskuj się lepiej, bo zażenowanie tylko we mnie wzbudzasz.
Jak każdy Wirus.
:)


Dubel się zrobił.

Stąd kasacja.


Magio

To moje zdanie ‘A bylo podobno klimatycznie…’ mialo przypomnieć stare dobre czasy i nie odnosi się do opisywanego zdarzenia.
A zabrzmiało dwuznacznie, niepotrzebnie zresztą. Sorry.


Aj tam, Agawo

Nie masz za co przepraszać. Tym bardziej mnie. Ja się nie obrażam. Już nie. :)

Poza tym, (tylko w mojej opinii) stare czasy wcale nie muszą być dobre.
Stare czasy z pewnością są stare. Nic poza tym, że są stare, nie jest pewne.

Pozdrawiam zwyczajnie, czyli – serdecznie.


Każdy ma prawo decydowac o tym jak chce żyć

I co w życiu robić.
Nawet wirusy.
Wcale nie są przez to gorsze i nie zasługują na piętnowanie.
Pani Magio, w pani wypowiedzi jest doza jakby… zazdrości?...
Bo wirusy się spotkały i im ze sobą dobrze?...
Chyba nie ma po co tego tematu roztrząsać.
Żalami rzeczywistości się nie zmieni. Ani złością. To dobro buduje, jak niedawno Gretchen wszystkim przypominała.
A emocje ne trzymane na wodzy moga dużo złego zrobić. Zbyt dużo.
Nie musicie zabraniać mi wstępu tutaj. Sama odchodze, a niedługo zniknę z TxT i zostanę tylko na S24.
Ciężkie jest życie dilera.


Słodka Mido

Twoje opinie składam na karb Twojej niewinności i powiązań rodzinnych.
Dobra z Ciebie Dziewczyna.
Nawet kiedy nie rozumiesz.
Nie musisz.
Nikt nie musi.

Ja rozumiem, że to roztrząsanie jest nie po drodze.
Nic, co prawdziwe odczuwane nie jest po drodze.

Nie rozumiem tylko dlaczego Odys i Penelopa wysługują się Tobą.
Ach nie! Przepraszam. To posądzenie jest niesłuszne.
Ale wiesz co? Nie zazdroszczę. Ni Tobie ni Wirusom.
Nie ma też we mnie złości.
Żadnej.
Gdyby taka we mnie była, upodobniłabym się do Wirusów.
Rozumiesz?
Spróbuj.

Pokój z Tobą.


Mido

Coś mi wcześniej umknęło.
Ty jesteś dilerem?
Czyim? Czego?

Nie pisałaś za siebie? Nie jesteś sobą?

Zastanawiam się jak tak młody człowiek, jak Ty, może posuwać się do szantażu.

Nie musicie zabraniać mi wstępu tutaj. Sama odchodze, a niedługo zniknę z TxT i zostanę tylko na S24.

W jaki sposób się to dzieje? Za jaką przyczyną?
Ktoś Cię wyrzuca poza nawias TXT?
A może to raczej źle pojęta solidarność plemienna?

Kiedyś może zrozumiesz.
Kiedyś.
Może.

W pokoiku będziesz zapewne hołubiona.
Jak dziecko.
Tylko jak dziecko.
Dopóki nie przestaniesz być dzieckiem.
Dopóki nie popełnisz dorosłej myślozbrodni.
Kiedyś, o ile w ogóle.
:)
Nie przejmuj się.
Ktoś przejmuje się za Ciebie.
Ktoś Cię prowadzi.
Jak owcę.

Tak też można.

Wszystkiego dobrego Dziewczyno.


Magio

Chyba nikt bardziej niż Ty i ja, nie wie o co chodzi. Tak naprawdę i głęboko.

Ten fragment, dość znaczny jednak i znaczący jest zakryty dla większości, i tak zostanie. Ale tak sobie pomyśl, co by się stało gdybyśmy ten kawałek odkryły?

Tylko sobie wyobraź... Z pewnością się zaśmiejesz. Z pewnością Cię to uspokoi jeszcze bardziej. To medytacyjny wręcz kawałek.

Się mi podoba, jak na ten przykład Jacek Ka napisze, że ja nie znam całego obrazu. No, dobrze że On zna. No dobrze, że zna. I że inni znają, i wiedzę mają, i jakiekolwiek rozeznanie.

Patrz Pani jak jeszcze niedawno tu kilka osób przychodziło, żeby powiedzieć Gretchen miłe słowa, słowa ważne. A w równoległej rzeczywistości te same osoby mówiły słowa tak zgoła inne…

Patrz Pani…

No kosmos kosmiczny, choć jak powiedziała ostatnio moja pacjentka: kosmos to harmonia. Tu wszystko wręcz przeciwnie, więc może złego słowa użyłam.

Mniejsza z tym.

Dzięki, że tu byłaś przez ten czas, jak mnie tu nie było.


Pani Agawo

Co do tej “krótkiej listy”... Wolę do nazywać informacją dla okreśłonych osób.

W moim widzeniu życia jest tak, że raz dokonawszy wyboru, w każdej chwili wybierać muszę

Niedawno rozmawiałam sobie z Madem i On mi powiedział, że mnie to nawet jakby w dupę (pardą) ktoś kopnął, to i tak bym to jakoś uzasadniła i wytłumaczyła na tego kogoś korzyść.

Tak jest. Co do zasady.

Są jednak sprawy, na które uczulona jestem ponad miarę i wtedy się nie wożę, nie zastanawiam, nie rozważam.

Uderzenie Gretchen w samo serce może mieć tylko jeden skutek. Mało, przyznaję, zgodny z moją religią.

Trzeba umieć się chronić. Siebie chronić.

Jeśli walczy się o innych, nie można zapominać o sobie.

Ja, Pani Agawo, też jestem ważna. Przynajmniej dla siebie samej.

Dlatego powiedziałam dość.

Jest ktoś, kto zrozumiał, że jeśli Gretchen robi tak jak robi, to muszą ku temu być powody bardzo ważne.

Pozdrawiam Panią niezmiennie.


Pytajniku

Nie zajedziesz zbyt daleko na kłamstwie. Kawałek pojedziesz, ale nazbyt daleko to już jednak nie.

Pochwalić się skąd wiem? To taki żarcik, prawda?
Wiem. To wystarczy dla mnie, Tobą, i Twoją ciekawością, nie zamierzam się przejmować.

Iluzoryczny pokój? Serio to mówisz, bo znowu myślę, że to żarcik jakiś.
Real z wirtualem nie zaciera mi się prawie nigdy, tym razem z pewnością nie. Róznie bywało, ale teraz to nie.

To jest fajne:

“Może więc zamiast pisać emocjonalny tekst pełen niedomówień i niejasnych insynuacji zarzucając brak odwagi innym samemu podnieść przyłbicę i odważnie napisać wprost o co chodzi?”

A dlaczego niby nie można pisać emocjonalnych tekstów, hę?
Niedomówienia to mój ukłon w stronę kiedyś ważnych dla mnie osób, tak całkiem ich kompromitować nie chcę. Oni wiedzą, o czym piszę.

Insynuacje? Kolejny żarcik. Masz poczucie humoru Pytajniku, ale niestety moje jak raz w kąciku przysiadło wypłoszone i patrzy.

Na koniec.

W sprawie tej przyłbicy.

Przychodzisz tutaj ukrywając swoją tożsamość, piszesz do osoby, która nie zmienia nicków i przypisujesz sobie jakieś prawo do mówienia o odwadze i otwartej przyłbicy?

No trzymajcie mnie w pięciu, bo jeden to nie ma co – jak mawiał pewien, dawniej mi znany, franciszkanin.

W tym, co napisała Magia coś jednak jest. Ewidentnie widać, że przychodzisz stamtąd , ale już jaj żeby się ujawnić nie masz. Jakże to żałosne. Jakże.

Chcesz jeszcze o coś zapytać?


Magio,

Hmmm… Dużo rzeczy przemilczę, ale jedno powiem: to bynajmniej nie był żaden szantaż. O zniknięciu z TxT, a właściwie – zawieszeniu działalności, przemyśliwuję od dawna. Po prostu, nigdy nie miałam tu zbyt wielu rozmówców, a prowadzenie większej ilości blogów jest trudne organizacyjnie. Szantaż? Nawet nie śmiałabym!

A jeśli chodzi o hołubienie – to chyba powinnam korzystać, póki mogę, czyż nie? Niedługo wyrosnę i się skończy…

A jeśli chodzi o wysługiwanie się mną przez kogokolwiek, to nie ma opcji. Moje słowa są tylko moje, nawet jeśli używam nicka – to tylko jednego. Odys & Penelopa o całej sytuacji nie mają pojęcia, a jesli mają, to ja o tym nie wiem.

A diler – to z piosenki. Mało znanej, ale wiele mówiącej. To tylko takie westchnienie wyrażające zmęczenie życiem :)

A co do niezazdroszczenia, to bardzo dobrze. Zazdrość to niszczące uczucie, nikomu tego nie życzę.

A na koniec: jak powiedział Jack Sparrow na pożegnanie Norringtonowi w pierwszej części “Piratów…”:
Zawsze ci kibicowałem!

Łącząc wyrazy niesłabnącego szacunku, żegnam się, niekoniecznie ostatecznie.


Mido

Nie pisałaś do mnie bezpośrednio, ale coś mnie w Twojej wypowiedzi zatrzymało.

Na to chcę odpowiedzieć.

Każdy ma prawo żyć i być jak chce. Sprawa jasna.

Nawet w tym swoim byciu i życiu może innych krzywdzić, zakłamywać, różne oblicza przybierać. Może.

Ale drugi człowiek, którego to dotyczy (w tym przypadku ja), może powiedzieć stop. Rób jak chcesz, ale nie zbliżaj się do mnie więcej . Tak powiedzieć mogę i mówię.
Nie do Ciebie.

W jednym się mylisz – emocje trzymane na wodzy, mogą wiele złego uczynić. Bo one, te emocje tak mają. Niespecjalnie chcą znikać. Odkładają się gdzieś tam.
Bywa, że wybuchają jak uśpiony wulkan, że nigdy do głosu niedopuszczone, bokiem nam wychodzą.
Jedyna kwestia jest w tym, jak je wyrażamy.

Bardzo rzadko pozwalam sobie na takie prywatne wpisy, na aż tak prywatne. Ponieważ jednak nikt nie powiedział do mnie słowa, użyłam tej samej drogi. Publicznej.

Bardzo szanuję ludzi, ale to nie może oznaczać, że pozwolę na wszystko wobec siebie. Już umiem siebie chronić. Przyznaję, że trochę czasu mi to zajęło.

Człowiek nie powinien być wirusem, dlatego że jest człowiekiem.

Jedyny i ostateczny powód.

Chciałabym, i tego Ci z głebi serca życzę, żebyś przenigdy się nie musiała spotkać z czymś takim, jak ja się spotkałam.Nie tylko teraz, nie tylko wczoraj, nie tylko przedwczoraj. Niech Bóg ochroni Twoją wrażliwość.

Kilkanaście lat nas dzieli, a nadal tak mi do Ciebie blisko. Wciąż jestem do Ciebie podobna tylko droga, którą przeszłam kazała mi nauczyć się wielu nowych umiejętności. Inaczej bym nie przetrwała.

A i tak z trudem przetrwałam.

Bądź gdzie chcesz i jak chcesz, ale pamiętaj żeby nie kłamać.


Jurku

To samo można powiedzieć na wiele sposbów.

Wybrałam taki.

Raczej wprost.


Magia

Nie czyniłem wpisu emocjonalnego sprawą wstydliwą. Ależ pisz emocjonalnie, ale rzucając w kogoś “gównem” (pardą) może zamiast szyfrów o pokoikach, wirusach i takich tam lepiej było napisać wprost w czym problem.
Podkreślam może, bo ja postronny obserwator pogubiłem się w metaforach, a przykro mi czytać o niecnych czynach osób, które znam i lubię i to we wpisie blogerki, którą też lubię nie rozumiejąc o co właściwie chodzi?


Gretchen

Pytajnik nie jest stroną, a obserwatorem więc jego tożsamość nie ma znaczenia.

Pytajnik się dopytywał, bo zrobiło mu się przykro przeczytawszy ten wpis i nie rozumie co właściwie się stało. Choć po kilku godzinach ma już pełniejszy obraz i zaczął rozumieć metafory.
Choć nadal nie rozumie na czym polega zbrodnia?
Czymże było kłamstwo osób, które spotkałaś na pogrzebie, a które w nadmiernej reprezentacji wyrzucasz ze swojego życia?

Pytam, bo w moim mniemaniu pochopnie wychłostałaś publicznie kilka osób, wspólnych znajomych. Opierając się na anonimowym źródle informacji bądź co gorsze własnej nieuprawnionej ingerencji w zacisze zamkniętego pokoiku.

Stąd jak najbardziej uprawnione pytanie skąd wiesz, że kłamstwo jest kłamstwem??
Dopytuję, bo ustawiasz się w roli fałszywego męczennika. A może “oni” znowu kłamią.

Pozdrawiam z pytajnikiem w oczach.


Gretchen

Czytam sobie i czytam, a oczy mi się jak spodki robią. Okrągłe.

I takie mi się dwie historie przypomniały:

1. Kiedyś, kilka lat temu, spędziłem sylwestra w Kucharach – jest tam ośrodek buddystów z Karma Kagyu.
Masa ludzi, alkohol, szalona zabawa
No i gdzieś już dobrze po północy schodziliśmy po schodach z piętra na parter. Schodziliśmy – czyli ja i moja ówczesna druga połowa.
Schody były dosyć wąskie, szło się wężykiem, bo inni w tym samym czasie po tych samych schodach starali się wejść na górę.
I wchodził sobie jakiś koleżka po tych schodach. Już nieźle pijany.
Mijając nas bez obciachu zlustrował moją dziewczynę od stóp do głów. A potem napotkał mój wzrok.
Ja w takich sytuacjach, a zrobił to naprawdę w dosyć chamski sposób, mam krótki lont.
Zatrzymaliśmy się więc na tych schodach.
Tamując ruch. W górę i w dół.
I nagle ten pijany koleś zaczął się śmiać. Pogroził mi palcem i powiedział – Oj ego, ego…

2. Gdzieś tak z rok później obserwowałem rozpad związku moich dobrych znajomych. A nawet, jak się okazało w godzinie próby, więcej jak znajomych. Przyjaciół – bo zawierzali mi (z osobna) w zasadzie wszystko – musieli komuś powiedzieć o tym co się z nimi dzieje.
Ten związek pewnie byłby do uratowania – wiele było jeszcze między nimi niepozrywanych nitek. I był głód. I wydawało się to mocniejsze od tego co ich od siebie oddalało…
Ale znajomi zaczęli się brzydko bawić – czytać nie swoje maile, sprawdzać połączenia w komórkach.
Mówiłem im – nie róbcie tego…
To wciąga. Sprawianie sobie bólu.
Wciąga i zarazem niszczy wszystko.
No i znajomi nie dali rady.
a mówiła mi moja babcia jak byłem mały – nie czyta się czyichś listów, nie grzebie w szufladach.
Wbrew pozorom to bardziej ma chronić ewentualnego szperacza niż właściciela szuflady.


Pytajniku

Oczywiste. Jasne. Wygodne.
Ludzie lubią wygodę, ona taka jest komfortowa i się rozłożyć można w pozycji horyzontalnej.

Normalnie odjazd.

Jakoś nigdy tego nie umiałam. Taka karma.

Tożsamość nie ma znacznia… Pewnie, że nie. Jakie to może mieć znaczenie z kim rozmawiasz? Tak sobie do Joli rozmawiasz.

Pyszne.

Pytajnik mówi, że zrobiło mu się przykro. Przed, czy po tym, jak próbował skompromitować Gretchen?

Na czym polega zbrodnia? Odpowiedź na to pytanie jest prosta aż nadto.

Na tym Pytajniku, że nie można jednego mówić do Gretchen, a drugiego zakichanego pisać, mając nadzieję czy wierząc, że ta durna nigdy się nie dowie.

Załapałeś?

Fałszywi przyjaciele są gorsi od wrogów, wrogowie mają odwagę stanąć przeciwko. Fałszywki się w sobie gubią.

Jasne?

A jednak boli Cię skąd wiem. Zabawne.

Jeśli chłosta to jest decyzja, to masz rację. Wychłostałam. Trudno. Trzeba się bronić przed skandalicznie nieuprawnionymi zdaniami. Słowa mają znaczenie i niosą za sobą pewną energię, podobnie jak słowa niewypowiedziane.

Nie jestem żadnym męczennikiem, ani męczennicą, ani nawet fałszywym męczennikiem. Nie ustawiam się tak.
Zwyczajnie granica została przekroczona. To się zdarza nie raz, i nie dwa.
Chciałam tylko dać sygnał, że wiem. Że z tego, co wiem, coś wynika. Dla mnie.

A w związku z tym co dla mnie wynika, jako ostatecznej instancji we własnych sprawach, mówię: idźcie drogą własną i nie krzyżujcie ją z moją,

I jacy “oni”?

Otrzep się chłopaku.

Może przyjdzie taki dzień, że znajdziesz w sobie siłę bycia kim jesteś. Nie ukrywania się za pytajnikiem . Strona, nie strona. Obserwator, nie obserwator.

Odwaga to deficytowa wartość.

Dlatego wolę Yassę, który Gretchen nie lubi, ale mówi to jako Yassa, od pytajników, którzy są nie wiadomo kim.

Jeśli sam sobie odbierzesz tożsamość, nikt nie da jej znaczenia.


Gretchen

Ty wariatko. :) Dziękować mnie? Za cóż to? Za to, że jestem też wariatką?
To zaszczyt, proszę Gretchen, być wariatką. Tym bardziej w towarzystwie Wirusów.

Jeden z nich, niejaki Jacek Ka. pytał się mnie kiedyś tu, na TXT, dlaczegóż to w pewnym momencie przywdziałam skórę Kazika. Odpowiedziałam mu, że nie czas na takie pytania. Wiesz kiedy to było i wiesz co mnie wtedy zajmowało.
Z pewnością nie chęć zaspokojenia ciekawości Jacka Ka.

Ten sam Jacek Ka., siedząc ze mną przy jednym stole nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy, nie miał odwagi zapytać dlaczego kiedyś stałam się Kazikiem. A przecież było to dla niego tak ważne… Podobno. :) Wiesz, widziałaś to, byłaś przy tym samym stole.

Następny Wirus, zwący się Merlotem, gadał o czymś dziwnym. O czymś o czym nie miałam pojęcia. Wielokrotnie mówiłam, że nie nie rozumiem, pytałam o co chodzi i… nic. Rozmowę sprowadzono szybko na S24 i Magdzię Środę i Terlikowskiego i inne pierdoły.
Wiesz, widziałaś to, byłaś przy tym samym stole.

Następny Wirus, zwany Griszkiem, ten który ma z nami świetny kontakt poza blogowy (miałeś ten kontakt, Chłopcze, już nie masz) obejmuje mnie na do widzenia, daje przyjacielskiego buziaka życząc wszystkiego dobrego a następnie (w pokoiku) mówi, że jestem nie teges.
Tego już nie widziałaś. A świadkowie tej scenki, to Wirusy. Pomniejsze.

Tak Gretchen, to właśnie jest esencją hipokryzji. Sednem małości.
Bo przecież nikt, będąc przy zdrowych zmysłach, nie uwierzyłby, że moim pragnieniem byłoby znaleźć się znów w towarzystwie Socjo-Inżyniera z rozbuchanym na międzygalatyczną skalę Ego. W towarzystwie tego Super-Wirusa.

Masz rację – to jest medytacyjny kawałek. Kawałek, którego nigdy nie pojmą Wirusy. Z dość oczywistych, wcześniej wymienionych przyczyn.
Twoja pacjentka też ma rację mówiąc, że kosmos to harmonia. Tak właśnie jest.
Zdarza się jednakże, że harmonia zostaje naruszona. Na przykład przez działalność Wirusów.
Ale one nie mogą być powodem złości. One są niczym. Niby-Życiem.
Niby jak się można wściec na drobiny (nawet upierdliwe) białek?
Ja nie potrafię. Szczególnie kiedy widzę, że same tak chętnie poddają się inżynierii gebetycznej. :)
(Tłumaczenie dla Wirusów: nie rozumiem jak można pozwalać się kopać przez ponad rok a następnie po jednym “lubię Cię” wskakiwać na ochotnika pod gilotynę. Czy to typowe dla Wirusów? Oby. :)

Myślę sobie co by się stało gdybyśmy większy kawałek odkryły i uśmiecham się leciutko. Tak prawie niezauważalnie…
Być może okazałoby się, że Super-Wirus jest zwykłym gnojem. Tchórzliwą mendą. Podróbką bogobojnego katolika.
Być może… Bowiem słowa jego zostały zapisane. Po wieki wieków. Amen.

Nie przejmuj się Gretchen.
Nie ma kim.
Nic a nic.


Pytajniku

A Ty co? – socjologiczną historię TXT piszesz? W którym tomie jesteś?

Zdanie:

Pytajnik

Nie czyniłem wpisu emocjonalnego sprawą wstydliwą.

chciałam powiesić sobie nad łóżkiem. Tak mnie ubawiło. Ale z drugiej strony, po co mam narażać się na koszmary senne? Pytajnikowe na dodatek.

Wzruszyłeś mnie wyznaniem o pogubieniu się w metaforach. Niestety, nie będzie dalszych wyjaśnień. Przeczytaj wcześniejszy komentarz. Wystarczy.
Na lubienie nie nabieram się, bo nie piszę tu czegokolwiek po to, żeby ktokolwiek mnie lubił.
To tak proste, że aż skomplikowane.
Hmm, może czas na kolejny rozdział w socjologicznej historii TXT?

Buzi.


Magio,

“Myślę sobie co by się stało gdybyśmy większy kawałek odkryły i uśmiecham się leciutko.”

A czemu nie?

Wiem, ale nie powiem? Jak Bracia K.?

Co takiego strasznego i o kim odkryłaś?

P.S. jako ten wirus

“Tłumaczenie dla Wirusów: nie rozumiem jak można pozwalać się kopać przez ponad rok a następnie po jednym “lubię Cię” wskakiwać na ochotnika pod gilotynę. Czy to typowe dla Wirusów? Oby. :)”

tego kawałka nie rozumiem.

Swoją drogą, jak nie patrycjat, układ, nudni, niszowi i puści, to i wirusy?

Eh, ta potrzeba klasyfikowania wszystkich i wszystkiego…


Xipe

Ładne. Też o tym myślałam dzisiaj. Serio.

Tylko, że jestem dość ostateczna w sprawach ostatecznych. Dla mnie ostatecznych.

Wyobraź sobie, że ja piszę do Butelki jaka jest niesamowicie nieprawdopodobna, a za chwię czytasz, co ten Xipe ma za kundla obrzydliwego?

Jakie to smutne, że to ja wystukuję kolejne literki.

Widziałeś kogoś w ogrodzie, kto powiedział jakieś sensowne słowo?

Dostrzegłeś przemykający cień szepczący?

Gretchen słyszy ciszę, albo jakiś bełkot anonimowy.

Stanąłeś na tych schodach. Jak mężczyna stanąć powinien,

Gretchen życie dzisiejsze, oszczędza takich doświadczeń.

Chowanie się po kątach i mowa bełkotliwa.

Fuj!

Inaczej nie umiem.

Trzeba umieć nazywać rezczy po imieniu.

Dzięki Xipe, że tu dotarłeś.


Grzesiu

Złożę Ci propozycję, jedyną w swoim rodzaju: Nie wkładaj palców w drzwi.

Nic nie wiesz, nic nie rozumiesz więc – tak jak do Midy – nie usiłuj uogólniać.

Wpis Gretchen nie jest skierowany do Ciebie.
Nie było Cię przy stole.

Zamilcz więc. Choć raz.

Z drugiej strony dość zabawne wydaje mi się skierowanie do mnie tego komentarza.
Nie masz odwagi napisać tego samego Gretchen?

Doprawdy zabawne. :)


Magio, a nie pomyślisz, że zainteresował mnie fragment

twojego komentarz?

Po prostu.

A Gretchen odpowiedziałem pod inną notką, poza tym zaprosiłem ją na tekst mój, który już jest i gdzie z chęcią z nią pogadam.

A nie wiem i nie rozumiem wiele, fakt.

P.S. To już do Gretchen, o ile wiem, przy stole ni Maxa ni Lorenzo nie było?
Więc o co chodzi z nimi?


Grzesiu, Słoneczko niedoinformowane

Twoja cytata ze mnie:

“Myślę sobie co by się stało gdybyśmy większy kawałek odkryły i uśmiecham się leciutko.”

jest moją odpowiedzią na fragment komentarza Gretchen:

“Ale tak sobie pomyśl, co by się stało gdybyśmy ten kawałek odkryły?
Tylko sobie wyobraź... Z pewnością się zaśmiejesz.”

Nie zauważyłeś czy nie chciałeś zauważyć, Grzesiu? :)

Cholera, nawet nie umiem się na Ciebie wkurzyć.
Uroki rzucasz?

Dobrej nocy, Grzesiu.


Magio

Ty wariatko :)

Pani Droga, dla ludzi wszystko jest podobno .

Tak sobie po drodze, i nie.

Ot jest, albo nie ma.

Byłam przy tym stole. Byłam. Widziałam.

Taka myśl do mnie przyszła: co oni o tym salonie gadają, przecież to już przeszłość chyba?

Hi hi, temaciki zastępcze.

Wczoraj powiedziałam komuś, że wszelkie moje dywagacje o mężczyznach spotkały się ze zdecydowanym odporem tych, którzy właśnie wszelkie moje hipotezy potwierdzili. Albo umrę ze śmiechu, albo śmiać się nie przestanę. To drugie wybieram.

Powtórzę za Magią, dodając: weź Ty Griszq wykasuj mój numer telefonu. Zbędny jest. Słabiakom Gretchen mówi nie. Siusiaków nie lubi. Biedaku zakłamany.

Merlocie. Sprzedaj się tysiąc razy. Albo ile chcesz. Człowiekowi, który najmniejszego szacunku dla Ciebia nie ma.
Uwierz, w kłamstwo.
Mnie nie uwierzyłeś. No tak bywa.

Magia… Nic nie odkryjemy, zapewne. Będziemy patrzeć i uśmiechać się leciutko.

Niech się ludzie bawią dobrze.

Nawet jądąc.. po Tobie… po mnie…

Jak ja nienawidzę pocałunków śmierci.

Za dużo… Za daleko…

Fuj…


Gretchen

Wyobraź sobie, że ja piszę do Butelki jaka jest niesamowicie nieprawdopodobna, a za chwię czytasz, co ten Xipe ma za kundla obrzydliwego?

.

Gretchen, ja przy stole z wami wtedy nie siedziałem. Ale co i gdzie jest napisane to ja wiem.

Czytasz rzeczy, których nie ma.

Przeczytaj jeszcze raz to, co do Ciebie napisałem. Pomyśl i ochłoń.


Xipe

Niestety nie siedziałeś... Niestety…

Coś się chyba nie zrozumieliśmy, Xipe. Tak jakoś nos mój czuje.

Mijanka jakaś.

Przemyślę i może wymyślę, w którym miejscu, bo teraz nie wiem,


Autorko,

proszę, daj sobie spokój z grzebaniem w nieswoich rzeczach. Albo grzeb w rzeczach Magii, jeśli jej to odpowiada.

Nie wiem czy zaliczysz mnie do “niepowstrzymanego gówna”, “Judaszy”, czy może zostanę przez Magię wrzucony do kociołka z bolszewickimi wirusami. Nie mam pojęcia.

Wiem, że próbowałem przynajmniej coś zrobić i rozmawiać. I z tego to wszystko wynika. A no i z grzebania w cudzych szyfladach.


Gretchen Droga

Ja też tu jestem.

I jestem tam. I w wielu innych miejscach.
Spotykam różnych ludzi i mam z nimi różne relacje.

Jednak moje bycie tu lub tam nie jest wymierzone przeciwko komuś. Jest dla mnie.
Nie krzywdzi moich znajomych, którzy często o sobie nie wiedzą. Nie jest żadną zdradą.

To jest moja strona medalu.

Twoja strona medalu wygląda tak jak ją przedstawiłaś. Szanuje Twoje uczucia, bo uczucia człowieka są godne szacunku. Rozumiem je, bo mogę sobie wyobrazić, że sam to czuję.

Ale uczucia są zmienne. Raz są silniejsze, raz słabsze. Kiedy indziej w ogóle ich brak. Są jak przesypujący się między palcami piasek, na którym nie warto budować.

Nade wszystko nie warto przez uczucia burzyć. Nie mówię tu o talerzach czy szklankach – to nie żart. O tak, te nadają się dobrze do tego, żeby stać się celem uczuć. Wiem co mówię, bo sam wypróbowałem.

Ja myślę, że uczucia są potrzebne w życiu, bo wyzwalają nadludzką moc.
Ale bardzo przeszkadzają w relacjach. I to nie prawda, że nas chronią. Nie uczucia nas chronią. One próbują nami zawładnąć i chcą kierować naszym postępowaniem. Tak mają te uczucia…

Uczucia to nie my sami. Twoje uczucia, tak godne szacunku, to nie jesteś Ty sama. Uczucia przemijają a Ty trwasz…

I wciąż w drodze…

Pozdrawiam Cię wdzięczny za nasze rozmowy
Z nadzieją na kolejne


Mindrunnerze

Dobrze, że jesteś, chociaż to ostatnia Twoja u mnie wizyta, chłopcze.

Postanowiłam, że Ci wyjaśnię, bo mnie to nic nie kosztuje, a Ty może jeszcze kiedyś coś zrozumiesz.

Otóż, jak się samemu nie jest w porządku, to od razu wszędzie dookoła się widzi to samo.
Jak widzę masz pewną hipotezę, a brzmi ona tak, że grzebię w cudzych rzeczach.
Zgrabna, nie powiem. Pozwala przemycić coś tam, coś tam.

Ale sieć chłopcze to sieć. i pomyśleć, że to mnie Pytajnik zarzuca mylenie wirtuala z realem.

Załóż na chwilę jakikolwiek brak mojej złej woli. Wiedzy. Potrafisz?

Jeśli Ci się uda, to pomyśl co napisałeś.

Jeśli i to Ci się uda, to będzie dobry początek.

Gdzieś jest historia o tym jak obgadywałyśmy koleżankę, nie będę powtarzać.
Powiem Ci tylko, że kiedy ona weszła do tego pokoju to nie oskarżałam jej o nic, zwyczajnie poczułam się głupio. Potem ją przeprosiłam, bo to ja byłam tchórzem parszywkiem w tej sytuacji, nie ona.

Ty natomiast tutaj rozmawiałeś ze mną milusio, po to tylko żeby zaraz po zamknięciu się w pokoiku wytłumionym, mówić o mnie brzydkie rzeczy.

Na koniec przychodzisz jak ten rycerz i próbujesz namieszać. Nieładnie.

Nawet mnie to nie zaskakuje. Niesmak tylko jakiś taki…

Nie wracaj na mojego bloga więcej.


Rafale

To nie tak.

Nic mi do tego, gdzie ktoś jest.
Chodzi o to jak jest.

Zdrada nie polega na pisaniu gdzie indziej.

Polega na tym, że tutaj rozmawiałam z różnymi osobami, które pisały do mnie życzliwie i przyjaźnie, a tam piszą inaczej, czasem wektor jest zupełnie przeciwny. Piszą to ukrywając się, więc mogą to czynić spokojnie i bez wyrzutów sumienia.
Jakie to wygodne.

A inni jeszcze czytają to, patrzą na to i nie zaprotestują, nie zdziwią się nawet. Nic, nie pisną.
Kilka z tych osób miało ze mną kontakt osobisty, realny…

I, żeby nie być niesprawiedliwą, znalazły się też osoby, które wyraziły swoje oburzenie i zdziwienie. Tym osobom bardzo dziękuję .

Podjęłam decyzję świadomie, po przemyśleniu.

To, że komuś tam, gdzieś wydaje się, że jestem niezrównoważoną wariatką, nie zmienia nic. Ja wiem kim jestem.

Pozdrawiam Cię serdecznie.


Gretchen

Fakt jest taki, że w silnych emocjach można wiele zniszczyć. Później przychodzi dopiero refleksja: czy było warto?

Ja przynajmniej mam takie doświadczenie, że nigdy nie mów nigdy. Po jakimś czasie może się okazać, że jednak wiele jest możliwe. Mimo wszystko.

Trzeba się tylko uwolnić spod władzy uczuć. Zacząć patrzeć na fakty.

A nie na swoje wyobrażenia o faktach.

Jeżeli pozostaniesz po swojej stronie medalu, to nie zobaczysz siebie w oczach innych. A tam może się kryć ziarno prawdy o Tobie. Małe, maleńkie w porównaniu z wypowiadanymi nonsensami, kłamstwami, emocjami. Ale jednak ziarno prawdy.

Odwaga jest do tego potrzebna ogromna. Niewielu ją ma. Ale Ty masz ją z pewnością.

Jaki sens ma chowanie się za gniewem, agresją, inwektywami? Lepiej skorzystać z obecności tych ludzi, żeby się czegoś dowiedzieć: o sobie, o innych, o relacjach. Po raz kolejny, na nowo.

Może to się zdarzyło właśnie po to? Nie wiem.

Ale szkoda przekreślać szansę jednym pociągnięciem pióra. Tak po ludzku szkoda.

Pozdrawiam Cię w tym duchu


re: Granica

?


nic nie

czaję


Rafale

Od takich spraw są grupy terapeutyczne, a nie blogi.

Ja nie piszę po to, żeby inni mnie oceniali jako człowieka. Mogą sobie oceniać dowoli co piszę, ale nie kim jestem.
Na litość bogów wszelkich!

Zdarza mi się pisać bardzo osobiście, ale nadal traktuję to jako tekst.
Ten tekst może dawać jakiś obraz, komentarze uzupełniać, ale to wciąż literki.

Że są za nimi moje emocje i ja, jako człowiek? No są.

Czy mną kierują? Niekiedy.

Nie jestem jednak blogiem. :)

Poza tym, tu przechodzę na Twoją stronę medalu, jeśli ktokolwiek mówi o mnie cokolwiek poza moimi plecami, to tylko zbieg okoliczności może sprawić, że się o tym dowiem. W takiej sytuacji nie ma mowy o relacji.

W takiej sytuacji ja tracę zaufanie.

Innym nie szkoda, a mnie ma być szkoda? Bez, prawda, przesady.

Idę swoją drogą, uprzednio gwałtownie (przyznaję) wyczyściwszy teren, żeby było więcej powietrza.

Nie na wszystko można ludziom pozwolić, bo w końcu się pogubisz.

Ponownie pozdrawiam.


Ktoś

!


Stopczyku

Chyba najwięcej informacji jest w komentarzach. Z tekstu to nic nie wyczaisz specjalnie. :)


Pani Gretchen

Przyznam, ze bardzo intrygującą postacią jest pan B., o którym wspomina Jacek Ka. Pan B. umozliwiając Pani dostęp do informacji osiagnął dwie rzeczy:

Sprawil Pani przykrość i jednocześnie zdyskredytował wiele osob w Pani oczach jak również postronnych obserwatorów.
Nazwałabym go Zyczliwy.

A w kontekscie sytuacji na Txt, gremialnego odejścia wyżej wymienionych, zasianie zametu w grupie rebeliantów to ciekawa zabawa.

Stara dobra zasada:
Nie ten jest wrogiem kto o mnie zle mówi, ale ten co mi o tym donosi.


Gretchen

To wszystko się przenika. Blog z grupa terapeutyczną i na odwrót.

Rozumiem skalę Twoich emocji.

Ale uwierz, ta skala przewyższa znaczenie faktów. Tak to wygląda z zewnątrz.

Powtórzę, emocje nie są dobrym doradcą, choć są prawdziwe, bo ich podstawa jest subiektywna, indywidualna, osobista, etc.

Pozdrawiam Cię kończąc


Ten ostatni Ktoś to ja

...


Pani Agawo

No co też Pani?

To Pani myśli, że to tak wyglądało, że ktoś postanowił mi o czymś donieść, mówiąc idź, zobacz co o Tobie piszą?

Bez żartów.

Żadne z nas o tym nie wiedziało. Naprawdę są na tym świecie ludzie, którzy nie węszą wszędzie konspiry i spisku, reagują normalnie.

Powtórzę co pisałam do Mindrunnera. Niech Pani łaskawie założy, że żadne z nas nie wiedziało i nie miało żadnych złych intencji. Najmniejszych.

Wtedy może ten niesprawiedliwy obraz, lekko się zmieni. A może nawet zmieni się znacznie.

Czego Pani życzę.


Rafał

Akurat terapia to jest coś, na czym znam się całkiem dobrze i mówię Ci, że nie można mieszać rzeczywistości kompletnie do siebie nie przystających.
To może prowadzić do poważnych zaburzeń :)

Rozumiem, że z zewnątrz coś wygląda jakoś. Z mojej perspektywy wygląda tak.

I moja perspektywa jest dla mnie bardziej istotna. Jestem dorosłą osobą i umiem podejmować decyzje. Ta jest przemyślana.

Miłego dnia.


Protestuję!

Proszę mnie nie zatrudniać w tym maglu! W każdej chwili mogę zrobić swój; nie potrzebuję promocji! To nie B. wsypał, wypraszam sobie! Zresztą, prawda, Pani Gretchen, przecież Pani wie, że ja zawsze i bez zmian po prostu Pani nie lubię. W moim przypadku nie mowy o dwulicowości.

Żądam dementi!


o Bull'ziemu

ruszyła gula :D

ciekawe jak bardzo trzeba mieć rozdęte, odmieniane tu na wszelkie sposoby, ego żeby już na samo “B” wyobrażać sobie swoje wirtualne “jestestwo”?

tak?

Bulzackiemu jak zwykle gratulujemy! hip hip hura!

>Gre

przeczytałem, ale dalej jest to dla mnie jakaś, prawda, zagadka. no i z drugiej strony nie moja sprawa

pozdrawiam

>Xipe

to u Olego taki balangi robią :D


Panie Referencie

Otóż właśnie, prawda, racja, racja.
W związku z tak jasnym stanowiskiem Referatu, podanym do wiadomości publicznej, nikt Pana nie będzie podejrzewał prawda, w każdym razie nie o to.

No gdzie by ktoś pomyślał, że B jak Referent?

Chociaż, w sumie, właściwie to, poniekąd, nie takie rzeczy można zobaczyć.


-->Gretchen

No, jestem poniekąd zadowolony. Bo, prawda, rozliczenia rozliczeniami, ale nie może tak być, żeby niewinni cierpieli. A Bulzacki to znane nazwisko, nie w kij dmuchał. Mamy w familii nawet piłkarza.

Pozdrowienia ;),
referent B.


Panie Referencie

Gdyby to Pan byl osobą dramatu to raczej jako R.B.
B. to zbyt skromna nazwa:)
Dla Referenta.
A biorąc pod uwagę Pana imię to wręcz R.R.B.)


Panie Referencie

Kamień, prawda, z serca.

Miałam się dopytać o ewentualną i akceptowalną dla Referatu formę, tego… no… (trudne słowo jakieś) dementi, ale kamień z serca, mówię Panu.

Referent poniekąd zadowolony!

Mogę spokojnie pójść do pracy, prawda, bez ciążącego balastu, pardą.

Pozdrowienia.
Gretchen


Docencie

Przynajmniej kiedyś robili :)


Cześć Gretchen

Ło matulu! Coraz ciekawiej się robi. :)

Ty, wariatko, no weź przestań dobrym ludziom w rzeczach grzebać. No co Ty?

A najlepiej to się przejrzyj w oczach tych dobrych ludzi. No kurde. To Ty nie wiesz, że takie ludzie, to najlepiej wiedzą co Tobie dolega oraz kim Ty jesteś?
No nie, zgroza jakaś! Żeby Pani, Droga Gretchen, nie znała podstaw blogoterapii blogoterapeutycznej?

Taki blogoterapeuta, to on, proszę Pani, czyta w jednym zdaniu jedno słowo, w drugim zdaniu czyta też tylko jedno słowo i już wie (!), że te dwa słowa należy połączyć w jedynie słuszną zbitkę. Dla przykładu bolszewickie wirusy.

Albo jeszcze lepij. Ty mówisz: “Tym Panom już dziękuję, bo przekroczyli moją granicę”. A blogoterapeuta mówi Ci: “Nieprawda Droga Koleżanko. To Ty ją przekraczasz. Pójdź Droga Gretchen – pomożemy Ci odkryć ziarno prawdy o Tobie”.

Komedia, kurde. :D


:D

i git …


-->Agawa

Na imię mu było 44; pamiętam jeszcze z podstawówki. Albo Lelija. Na imię mu było Lelija. Bardzo ładne imię dla chłopca.

A co Pani taka frywolna? Proszę się uspokoić!


xipe

zamiast w temat wpisałem xipe w twój nick … sory to byłem ja D/S


granice?

przecież jesteśmy w Szengen :D


-->Gretchen

Gretchen

Kamień, prawda, z serca.

Miałam się dopytać o ewentualną i akceptowalną dla Referatu formę, tego… no… (trudne słowo jakieś) dementi, ale kamień z serca, mówię Panu.

Referent poniekąd zadowolony!

Mogę spokojnie pójść do pracy, prawda, bez ciążącego balastu, pardą.

Pozdrowienia.
Gretchen

Proszę spokojnie działać. Z mojej strony wporzo. Ustaliliśmy, że wspomniany przez Panią B. nie ma nic wspólnego z Bulzackim i jestem kontent. Nieporozumienie wyjaśnione, moje imię już nie cierpi.


Magia

Jak ja po tym Twoim wpisie mam teraz iść do ludzi?

Cała ze śmiechu się trzęsąc i rechocząc w głos?

No jak?

Jeśli zwolnią mnie z pracy, to będzie Twoja wina.

Wariatka jakaś.

Pędzę jak struś – tramwaje nie czekają na Gretchen (co swoją drogą jest jednak oburzające).


Protestuję

To juz koniec! Jakaś inna Agawa rozmawia sama ze sobą.
Jak ja mam sie uspokoić tak dramatycznych okolicznościach?


-->Agawa

—>Agawa

Na imię mu było 44; pamiętam jeszcze z podstawówki. Albo Lelija. Na imię mu było Lelija. Bardzo ładne imię dla chłopca.

A co Pani taka frywolna? Proszę się uspokoić!

To ja napisałem, referent. Czary jakieś, bo wydawało mi się, że postępuję zgodnie z instrukcją obsługi! W każdym razie ja, referent.


I ja cię rekomendowałem, Docent

jako gościa z którym da się pogadać...


przecież

Serwer specjalnie zmienił Ktosia na instrukcję obsługi formularza.
Dla niezalogowanych oczywiście. I teraz to całkiem się mylą.
Co za ludzie, więcej nie podpowiadam.
Maszyna zaraz się obrazi!


-->txt

W moim przypadku mamy do czynienia z ewidentnym błędem człowieka, prawda, więc bez urazy. Taki sam błąd jak ten, który teraz wpisuję. Po prostu z rozpędu zamiast swojego nazwiska wklepałem adresata komentarza. Ludzką rzecz jest błądzić, ale co maszyna może o tym wiedzieć...

Dziękuję, do widzenia,
referent


I bardzo dobrze, Droga Pani Gretchen

:D

Po raz kolejny okazuje się, że jestem czemuś winna. YES!
(kulam się)

Ale ja, to proszę Drogiej Pani Gretchen, mam przynajmniej święty spokój. Mnie żaden blogoterautyczny blogoterauta nie tyka. Nawet nie próbuje. YES!
(zara, kurde, bo z krzesła spadam)

Nie ma to jak być beznadziejnym przypadkiem. YES!
( _nie mogie… :D)

No, to teraz pójdę coś pożytecznego dla ludzkości zrobić. Będę kęsić (co ja gadam?) kosić. Co by tu…

No, to pracuj grzecznie. A jakbyś miała jakiś problem, to wiesz, blogoterapeutów ci u nasz dostatek. YES!

Z wariackim pozdrowieniem


Oczywiście

Maszyna wie tyle ile policzy, więc niewiele, bo jednak, pamiętajmy, Maszyna nie myśli, Maszyna tylko liczy. Serwer czasem zazdrości ludziom ich fantazji i błędów. Serwerowi nie wolno takich rzeczy. Liczyć, liczyć, szybko liczyć. Co za życie…


git

ale ja nie potrzebuję twojej rekomendacji
nie potrzebuję też z tobą gadać, bo zwyczajnie nie mamy o czym


Panie Referencie

To Pan?
Jak ja przez Pana muszę cierpieć:)


Magia

Właśnie, dlaczego właściwie Ciebie nie tykają? Co?

Nie ma sprawiedliwości.

Coś musiało się po mieście rozejść – osoba zapisana do mnie na trzecią, nie przyszła… (teraz do diagnozy można już dorzucić, że jestem paranoiczna).

Myślę nad treścią oświadczenia, ukaże się jak wymyślę. Więcej Ci nie zdradzę, bo wypeplasz :)


Panie Referencie

Wrażliwe to Pańskie imię, ale już kto jak kto, prawda, ja się dziwić nie powinnam.

No więc się nie dziwię. Gdybym miała wybór, może też bym wolała, żeby mnie ze mną nikt nie łączył.

:)


Serwer zajrzał

Miło.

Choć okoliczności badziewiaste, że tak się wyrażę górnolotnie.


Magiel

Kolejny dowód, ze ludzie uwielbiają pogadanki z magla. Gretchen uzyskała największą klikalność dzięki zdradzonej przyjaźni w niezależnych mediach obywatelskich. śmieszno.

Pytajnikowi już się znudziły pytania.

Natomiast podtrzymuje przekonanie, że Gretchen sie mocno mylą światy realne i wirtualne, bo na cóż Gretchen wirtualna tożsamość Pytajnika. Co za różnica czy byłbym Pytajnikiem czy Zenkiem czy Pino czy też grzesiem. Nie spotkaliśmy sie w realu. Mogę wierzyć na słowo, ze Gretchen jest kobietą, a nie wąsiatym Staszkiem. Jakieś tam zaprzeszłe zdjęcia są kiepskim materiałem dowodowym, a tym co widzieli Gretchen w realu to wszak jak to kłamcom nie wypada wierzyć. I Pytajnik nie musi sie starać by Gretchen brnąc w tą coraz mniej smaczna historyjkę się sami nie kompromitował/a.

Zgadzam się co do pieszczoszka wariatka i dowodził to swego czasu wirtualny kolega po fachu Jerzy Maciejowski, a może Andrzej F. Kleina.

Tak powstał ostatni rozdział kiepskiej rozprawy socjologicznej o TxT i o tym jak fałszywi przyjaciele chcieli pójść pogadać o gołych babach, ale nie powiedzieli o tym Gretchen, bo jak to przy Gretchen gadać o gołych babach. To był błąd bo Gretchen poczuła się urażona, bo ona z Magią wręcz uwielbia takie opowieści i zagladają komuś do komórki czy tam czasem nie ma jakichś gołych bab.

pozdrawiam
pan B. nie Bulzacki


>Gre

obiecałem Ci kotka

powiedzmy że to jest łemkowski kociamber


czekamy na ciag dalszy

bohaterska Gretchen może np. wysmażyć kolejny hagiograficzny felieton ku własnej czci “Jaka To Ja Jestem Dzielna i Odważna, Gdy Wokół Sami Tchórze”

bądź też kolejnych plotkarzy zdemaskować (i pod pręgierzem postawić)

eto kak tigra jebat – i smiszno, i straszno :D


Pytajniku

Przecież od początku było wiadomo, że winna jest Gretchen.

Ładnie to wywiodłeś Pytajniku, dziękuję.


Stopczyku

Dzięki. Jakiś spory ten kotek…

Twarz ma za to szlachetną.

:)


MAW

Nie musisz czytać.

Przyznam, że nie mogłam się doczekać tej fazy rozmowy, w której następuje wolniuteńko, ale konsekwentnie pewnien zwrot akcji .

I jest.


No tak,

A ja znowu gdzieś w tle.

Zastanawia mnie wątek terapeutyczny oraz socjologiczny?


Gretchen (oczywiście Droga)

No przecież nasmarowałam dlaczego. Dlatego, że jestem beznadziejnym przypadkiem i jak każdy beznadziejny przypadek rokowania co do mojego ewentualnego uleczeniabeznadziejne.
No.

Dołożenie do diagnozy paranoi jest słuszne. Ze wszech miar. Ponieważ kiepsko też rozróżniasz real od wirtualu należałoby dołożyć jeszcze jakąś nimi schizę.
O! Tak jest prawie, prawie…

A teraz, skoro pacjentka zrejterowała, to wyobraź sobie…

(W blogoterapeutycznym pokoiku zgromadzone konsylium znanych und uznanych blogoterapeutów, specjalistów w dziedzinie blogoterapii blogoterapeutycznej rozpoczyna sesję uzdrowicielską nr 1.1 pacjentki Gretchen.)

Blogoterapeuta 1: “Adin, dwa, tri…”
Blogoterapeuta 2: “Droga Gretchen…”
Blogoterapeuta 3: “Wszyscy wiedzą, że rękopis urwał się na ósmym takcie Lacrimosa.

Blogoterapeuta 1: “czetirie, piatć, szestć...”
Blogoterapeuta 2: “Połóż dłonie na monitorze, ponieważ...”
Blogoterapeuta 3: “Nie jest również tajemnicą, że syn sąsiada panicznie lękał się krowy, której mleko pił referent, będąc dzieckiem, a potem krowa zdechła.”

Blogoterapeuta 1: “siem, wosiem, dziewiatć...”
Blogoterapeuta 2: “Otwórz oczy. Ujrzysz, jak …”
Blogoterapeuta 3: “Wujek Janek, zatrudniony w tartaku na stanowisku kierowca samochodu, upijał się dopiero po przyjściu z pracy.”

Blogoterapeuta 1: “dziesiat, adinadcatć, dwenadcatć...”
Blogoterapeuta 2: “Droga Gretchen, nie wiesz, że…”
Blogoterapeuta 3: “W pewien deszczowy poranek powiedział babce, że widział krowę, jak razem z koniem Marcjanika biegła przecinką.”

Blogoterapeuta 1: “trinadcatć, [szeptem na boku – szybciej, kurna, bo nie pamiętam jak dalej] cztri… czet, czternaście, piętnaście…”
Blogoterapeuta 2: “Droga Gretchen, przejrzyj się w nas. Tylko w naszych oczach dostrzeżesz prawdę o sobie samej oraz to, że…”
Blogoterapeuta 3: “Z mordy wystawała jej końcówka rękopisu.”

Blogoterapeuta 1: “piętnaś, tfu!, szesnaście, siedemnaście, osiemnaście…”
Blogoterapeuta 2: “Droga Gretchen, kochamy Cię oraz mamy w poważaniu. Czyż to nie…”
Blogoterapeuta 3: “Babka popatrzyła na wujka Janka, poniekąd swojego pierworodnego, i poszła po smalec, otręby i rogale do spożywczego na Żwirowej.”?

Blogoterapeuta 1: “dziewiętnaście, dwadzieścia, Jezu…”
Blogoterapeuta 2: “Droga Gretchen, wrócisz do nas. Uświadom sobie, że nawet…”
Blogoterapeuta 3: “Krowa wróciła po latach. Marcjanik szuka konia do dziś”

Blogoterapeuta 1: “trzydzieści, czterdzieści, [na boku – kończ], pięćdziesiąt…”
Blogoterapeuta 2: “TAK JAK TY SZUKASZ GOŁYCH BAB W NASZEJ SZAFIE!”
Blogoterapeuta 3: [strzela; tylko z palców, Wariatko]

Gretchen, jeśli ta sesja Ci nie pomogła to już nic Ci nie pomoże.
:D

Kwestie Blogoterapeuty 3 pochodzą oczywiście z Glossy niezrównanego pana B, jak Bulzacki.
(Panie Referencie – ukłony najniższe. A teraz proszę mnie rozstrzelać.)


Panie Igło

W tej sprawie zdecydowanie lepiej jest być w tle.


Magio

Amen.


To ja zrobię wam numer.

Pospamuję pod poważną notką, i zrobię 101 komentarz. Może i ja się znajdę na krótkiej liście!
Oj będzie dym!

Pozdro szkolne!

________________________________________________________________
Znowu w drogę, w drogę, trzeba iść


Na...

102


Na 102

to się teściową chowa :P
Nie ma jak spam
Już znikam :/


...

Chyba Camus gdzies napisał w swoich dziennikach że oczekuje od ludzi zbyt wiele.
“A ludzie są tylko ludzmi” by zacytowac jedną z moich ulubionych literackich postaci.


Pani Gretchen

Pan Referent ma rację twierdząc że:
‘Nie można wierzyć. Zwłaszcza kobietom i mężczyznom.’

Co robić gdy zapomni się o tej pięknej frazie?
Zaufaniem obdarzy niewłaściwe osoby?

Ja w takich chwilach, nie wiadamo czemu rozlicznych, słucham Ody do radości.

Może spodoba się Pani ta zabawna wersja filmowa.

‘Kto przyjaciel, ten niech zaraz stanie tutaj pośród nas,
i kto wielką miłość znalazł ten niech z nami dzieli czas
Z nami ten, kto choćby jedną duszę rozpłomienić mógł.
Ale kto miłości nie zna, niech nie wchodzi tu na próg.’

Pozdrawiam serdecznie


Ernestto

Dlatego z jednymi idziesz przez tysiące lat,
z drugimi przez setki,
z jeszcze kolejnymi dziesiątki,
i są tacy, którzy pojawiają się na sekundy.

Wszystko się mieli,
wraca,
odchodzi,
dąży do równowagi.


Pani Agawo

Bardzo Pani dziękuję. To i mój ulubiony myzyczny podkręcach energetyczny :)
Tym większą radość mi Pani sprawiła.

Czasem płaczę.

A w sytuacjach granicznych porządkuję swój mikrokosmos.

Odwzajemniam się piśniczką, która ostatnio mnie zaprzątnęła. Z zupełnie innej ona jest bajki, ale przecież bajki powinny być różne, żeby było ciekawie.

Pozdrawiam Panię niezmiennie i nieodmiennie.
:)


Pani Gretchen

Niezwykle kojąco działa po patosie Beethovena:)
Dzięki:)
‘A ta łza co z oczu Twoich spływa…..’

Pozdrawiam jak zwykle niezwykle serdecznie


Pani Agawo

Bardzo proszę :)

I ja pozdrawiam jak zwykle serdecznie.


nawet nie probuje czytac tak duzo nawaliliscie...

napisze… tyle…....

bo lubie miec ostatnie slowo

AMEN



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


Iiiii tam

To słowo już było.

Także sam rozumiesz…


Subskrybuj zawartość