Pani Gretchen,

Pani Gretchen,

o ile to miał być poważny tekst, to ja przepraszam. Mam inny rytm dobowy i rankiem (dla Szanownej Pani – w środku nocy) myślę jakoś inaczej. Chyba.

Może Pani by poważne teksty jakoś oznaczała? Kirem na przykład żałobnym? No.

Za jesienne piosenki dziękuje, chyba że chce Pani abym napisał kolejny odcinek gier i zabaw...

Z tymi podatkami, to ma Pani rację. Przepraszam za niewczesne żarty, ale ja sam na budżetowym jestem garnuszku (no dobra – co do zasady, ale tak, czy inaczej to co mi płacą to pochodzi po trosze z przymusowych, po trosze zaś z dobrowolnych składek).

Ale ja bym się temu nie dziwił, bo w systemie, gdzie publiczne fundusze są częściej tracone niż spożytkowane, reakcje na wysokie (też – o tyle, o ile) podatki nie mogą dziwić. A nikt nie musi zaraz wiedzieć, że Pani pracuje na sześciu posadach i jeszcze dorabia, pisząc przez sen.

Naród widzi kobietę dobrze utrzymaną, pławiącą się w braku lęku o dzień następny, to sobie przenosi i uogólnia. Sama sobie Pani winna. Jakby się Pani trochę zapuściła, to by zaraz Pani ktoś współczuł. Z dystansu.

Odpływ pacjentów może być też z tego, że ludzie się wzięli za robotę. To by była wersja optymistyczna.

A że Pani Zepsuł wyrobił i otrzymał, to mnie jakoś nie cieszy. Jakoś mi się to przekłada na poziom bezpieczeństwa na ulicach wieczorową porą. I na chodnikach też.

Za ŻMIJAmi natomiast, to ja bardzo jestem. Ja już sam za stary jestem, ale każdą formę nacisku na przyrost popieram. I naciskam, a nawet namolnie przypominam. Każda kobieta w ciąży, to większa szansa na moje przetrwanie w starości.

To teraz już trochę byłem poważniejszy? Tak będzie dobrze?

Pozdrawiam surowo

PS Z Leonem to jest tak, że oprócz jednego Leona, z którym mi się już od dzisiaj ma wszystko kojarzyć aż do czerwca, to jeszcze taka piosenka mi po głowie chodzi, gdzie w refrenie była fraza _On się przysięgnął, być może to Leon, lecz w każdym bądź razie nie on”. Jakoś mi to spasowało.


Gretchen w Publicznej Służbie: Zebranie By: Gretchen (18 komentarzy) 1 październik, 2008 - 00:26