Media. Świadomość analogowa, czy cyfrowa?

Mamy bojkot mediów polskojęzycznych. Nareszcie. Sam to robię przynajmniej od 15 lat. Zatem mam już w tym wprawę, ale cieszę się, że może wreszcie przyniesie to jakiś efekt.

W tym wpisie chciałbym poruszyć nieco inny aspekt tego problemu, czyli tworzenie się naszej świadomości, czy jak kto woli, poglądów na jakąś dziedzinę życia.

Spostrzeżenie powstało już dosyć dawno w kontekście jakiejś sprawy, która miała zdecydowanie jednoznaczny wydźwięk. I oto w gronie bliskich mi ludzi pojawiły się wątpliwości związane z tym wydarzeniem. Byłem zaszokowany. Nawet nie wiedziałem jak zareagować. Poczułem się bezbronny.

Minął jakiś okres czasu. Pojawiały się nowe informacje o zdarzeniu. I oto ci sami ludzie, którzy uprzednio wątpili, teraz przyłączali się do negowanych uprzednio opinii. Nawet więcej – włączali się w nurt wartościujący i to w sposób emocjonalny.

Zacząłem zastanawiać się nad zjawiskiem. Wnioskiem, jaki się nasunął jest stwierdzenie, że umysł nasz działa analogowo, a nie cyfrowo.

Jak to rozumieć? Że nasza świadomość „uśrednia” wiedzę dotyczącą jakiegoś zjawiska. Jeśli np. mieszkamy w pobliżu kogoś, kogo przy wielokrotnych spotkaniach zawsze widujemy grzecznym i uśmiechniętym, to trudno będzie uwierzyć najbardziej wiarygodnie podanej wieści, że właśnie kogoś np. zamordował, czy okradł. Nawet najbardziej pewna informacja dotycząca jakiegoś zjawiska nie jest w stanie od razu zmienić naszej opinii.

Oddziaływanie mediów na społeczeństwo ma charakter długofalowy. Przy ciągłym „bombardowaniu” nas „news’ami” jest jeszcze codzienne oddziaływanie na podświadomość – tworzenie świadomości społecznej.

To właśnie dlatego akcja bojkotu prasy polskojęzycznej jest tak potrzebna; trzeba ograniczyć możliwość powolnego nasycania świadomości społecznej antypolskim nastawieniem. Bo groźne dla społeczeństwa jest samo istnienie takich mediów jak GW. I nie dlatego, że podaje nieprawdziwe fakty.

Inaczej. Znakomita część podawanych informacji jest prawdziwa i dobrze zredagowana. To nastawia pozytywnie czytelnika. I wtedy można pewien procent informacji zredagować z odpowiednim nastawieniem. Oczywiście czynnikiem ułatwiającym manipulację są inne elementy: ogłoszenia, analizy ekonomiczne, różnego rodzaju dodatki. A w procesie „urabiania” opinii uczestniczą kreatorzy świadomości poprzez zamieszczanie reklam itd.

Wydaje się, że w obecnym czasie akcja winna być znacznie rozszerzona. Winna obejmować również inne sfery życia publicznego. Uważam, że najbardziej newralgicznym elementem jest ustawa o ochronie danych osobowych.

Dlaczego? W moim przekonaniu jest to największe zagrożenie dla demokracji bo ta może się rozwijać tylko przy pełnym dostępie do wszystkich czynników mających wpływ na życie publiczne. Tymczasem z tej sfery wyłącza się znaczna część danych o osobach (na różnych szczeblach drabiny społecznej), kreujących naszą rzeczywistość. Jest to dla demokracji niezwykle groźne.

Dlatego popierając apel o bojkot mediów chcę zwrócić się z dodatkowym:

skończmy z anonimowością w życiu publicznym. Przestańmy wstydzić się swych nazwisk i miejsc zamieszkania. I wyeliminujmy tych, którzy wykorzystują potrzebę prywatności do manipulacji. Jestem bowiem przekonany, że wszelkie nasze dane są do dyspozycji odpowiednich czynników, a jedynie my (jako społeczeństwo) jesteśmy pozbawieni wiedzy o osobach życia publicznego. Jestem przekonany, że konieczna jest zmiana obowiązującej ustawy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Mamy kolejny głos

W sprawie mediów.
Jak widać autor gotów uznać, że podpis z imienia i nazwiska a kto to sprawdzi? usprawiedliwia napisanie jakiegokolwiek głupstwa.

Jakem Igła.
Roześmiałem się.
Igła


A może w większości

świadomość z m a n i p u l o w a n a !!! odziaływaniem na podświadomość?
Czytaj – praniem mózgu
Ukłony


Igła

Albo jest Pan “niekumaty”, albo wyjatkowo złośliwy.
Moim zdaniem winniśmy dążyć do maksymalnej otwartości w życiu publicznym. (Może jedynie należy wyłączyć sferę intymną).
Brak danych o osobach mających wpływ na społeczeństwo ułatwia wszelkiego rodzaju manipulację.
Podam jako przykład własną osobę (to nie jest adekwatne do wszystkich okoliczności): opisywałem swoje wędrówki (przynajmniej część). Mogę więc wnosić, że osoba mająca wiedzę o moich zainteresowaniach i doświadczeniach poważnie rozważy sugestię dotyczącą np. wyposażenia koniecznego w jakiejś wyprawie.
I wątpię, aby podobne oddziaływanie miała osoba po raz pierwszy istniejąca w TXT.
Podobnie uważam odnośnie autorytetów w społeczeństwie.
Natomiast jestem przeciwny “chowaniu się” za różnego rodzaju zasłony. Uważam, że jest to sprzeczne z chrześcijańskim personalizmem, a także z moją, samodzielnie wypracowaną definicję wolności: WOLNOŚĆ JEST PRAWEM DO ODPOWIEDZIALNOŚCI. Inaczej zamienia się w swoją karykaturę.


Marek Olżyński

Rozumiem Pana komentarz jako wątpliwości w ocenie treści zawartych we wpisie.
Niestety, chyba się z Panem nie zgadzam. A wolałbym się zgodzić. Tak byłoby lepiej.
Sądzę, że zakres “prania mózgu” odnośnie świadomości społecznej jest znacznie większy niż nasze wyobrażenia. Dowodem jast “analogowe” jego działanie; dopiero po jakimś czasie, kiedy “zbierzemy” więcej informacji możliwa będzie prawidłowa ocena.
(Nie chciałem rozszerzać wpisu, ale działanie “cyfrowe” to rozumiem jako natychmiastową zmianę po otrzymaniu kolejnej, jednoznacznej informacji.)
Pozdrawiam nieco zmanipulowany


Szanowny Panie

ujmę to w ten sposób – wpierw należy zapisać/zakodować dane aby potem z nich korzystać (stara i podręczna pamięć)
Oddziaływanie na podświadomość (zapis danych w mózgu) ma swoje kapitalne znaczenie dla manipulujących – wyłączony jest lub znacząco ograniczony dostęp do zdolności analizy, gdyż jej proces jest zakłócony.
Przykładem (prostym) może być gra “Milionerzy” Wiesz że wiesz ale po serii pytań, czyli zakłócaniu analizy zaczynasz mieć wątpliwości i w tedy może się zdarzyć, że nikt nie powie że białe jest białe a czarne czarne…

Troszkę namąciłem, ale w mątnej wodzie ...
Kłaniam się


Panie Krzysztofie,

to Pan dopiero dziś odkrył, że Igła jest wyjątkowo złośliwy?
Przecież na tym polega Igła!
;)


Marek Olżyński

Przedstawiony przez Pana mechanizm jest oczywisty. Moim dążeniem poprzez ten wpis była próba przeciwstawienia się takim praktykom, ale w formie “uproszczonej”. Może się alienuję, jednakże sądzę, że tego typu analiz może dokonywać tylko pewien procent społeczeństwa. Reszta jest “konsumentami”. Ważne więc, aby stworzyć taki system przekazu informacji, gdzie “konsument” ma szansę, w dostosowaniu do poziomu swej świadomości (wiedzy, rozumienia), podjąć samodzielną decyzję zgodną z jego własnym interesem.
Problem skomplikowany, bo do tego w naszym systemie organizacyjnym i przy tym poziomie rozwoju, konieczne są autorytety. Tyle, że winny to być autorytety nie tylko medialne, ale także swym życiem świadczące o swych poglądach.
Bo np. wykorzystano społeczny szacunek dla nauki (np. dla tytułu profesora), kreując profesorów w sposób następujący:
Gość dostawał stosowne stypendium i pisał pracę doktorską pt” Wpływ zorzy polarnej na miesiączkowanie u pingwinow”. Praca pionierska, jedyna w swoim rodzaju. Nastepne stypendium i habilitacja:“Tance rytualne na wyspach Hula Gula”. Znowu jedyny w swojej klasie autorytet.
No to gość szybko uzyskuje tytuł profesorski.
I teraz występuje jako “autorytet moralny”.
Chyba Pan zna ten mechanizm. Opisałem go złośliwie. Ale jestem w stanie podać przykłady z “realu” w nieco innych uwarunkowaniach.
Ukłony


P.S.

a co do bojkotu… hmm… naprawdę Pan sądzi, że ta akcja jest do obrony?
Owszem, ja rozumiem że “telewizja kłamie” – tu nikt Ameryki nie odkrywa.
Ale żeby na jednej stronie bojkotować i jednocześnie obficie cytować?
Coś tu nie gra..


Panie Wojtasie

Nie wiem zupełnie, o co Panu może chodzić. Kompletnie nie wiem. Być może znacznie więcej zdołałabym zrozumieć gdybym wiedziała, co Pan ma na myśli posługując się różnymi pojęciami. Niestety nie wiem. Za to pytań po lekturze Pana tekstu pojawiło się wiele. Na przykład takich:

1) Co to są media “polskojęzyczne”?

2) Co to jest “świadomość”? Czy posługując się tym terminem ma Pan na myśli ujęcie psychodynamiczne, humanistyczne, systemowe, czynnikowe? A może jakieś inne?

3) Czy potrafi Pan odróżnić świadomość od charakteru w ujęciu prezentowanym przez szkołę cybernetyki społecznej? Czy spotkał się Pan z “teorią informacji” Mazura?

4) Co to jest “manipulacja”? Czy posługując się tym pojęciem odnosił je Pan do informacji, wiedzy czy też preferencji (wg modelu IPK w podejsciu socjo-kognitywistycznym)?

5) Co to znaczy, nasz umysł działa analogowo, a nie cyfrowo? Bo wybaczy Pan tłumaczenie Pańskie do mojej uśredniającej świadomości nie dociera. A’propos, co to jest?

6) W jaki sposób, w Pana opinii, codzienne oddziaływanie na podświadomość tworzy świadomość społeczną?

7) Czy jest Pan zwolennikiem NLP?

8) Czy Pana zdaniem “inne” media są “czyste”?

8) I co ma ustawa o ochronie danych osobowych do mediów?

Nadmienię dla porządku, że wcale nie oczekuję odpowiedzi. Musiałby Pan książkę chyba napisać. I to nie jedną. Przydałoby się jednak parę drodowskazów. Po prostu, tekst Pana jest dla mnie jak autostrada bez początku, bez końca i bez żadnych znaków drogowych.
Zgubić się łatwo. Czy to już manipulacja?

Pozdrawiam zgodnie ze swoim systemem autonomicznym...


Sergiusz

To Pan dopiero dziś odkrył, że stosuję dokładnie i z premedytacją te same metody?
(np. ustawić przeciwnika w narożniku, a nastepnie dopiero “przyłożyć”. Dobrze jest też, aby to był “własny” narożnik, bo tam po cichu sekundant może jeszcze w łydkę ugryźć, albo za nogę przytrzymac).
Nieuświadomieni twierdzą, że są podobno specjalne szkolenia w tym zakresie.


do P.KJWojtasa

Pana pojęcie wolności, również pod moim blogiem, ma charakter wyłącznie liberalny, co jest najpewniejszym sposobem jej utraty. Największą wartością zaś jest człowiek, który umie z tej wolności korzystać. Pisze Pan, że “Wolność to PRAWO do odpowiedzialności”. Idąc dalej, to prawo do oświaty, prawo do pracy, prawo do płacenia świadczeń (typu podatki, czynsze, Vat-y i inne). I co z tego wynika? Że wybiera sobie Pan z wolności to, co Panu odpowiada.
Wypełniajmy najpierw obowiązki, a później żądajmy praw.
Wolnośc zaś to prawo do tego, co jest dozwolone przez prawo. (Monteskiusz). W innym wypadku – to egoizm lub anarchia.


KJWojtas

Mówimy /piszemy o tym samym używając jedynie innego języka.
Tak, mechanizmy są znane.
Kłaniam się


Panie Krzysztofie,

dobre, dobre ;)
Czyli pytanie Magii o NLP i manipulację jest niecałkiem od czapy, no.. no.. ;)
Do innych pytań nie nawiążę, bom laik całkowity w tem temacie.
Znam się tylko na odróżnianiu co analogowe, a co cyfrowe, a to przez wzgląd na rozpoczęcie samodzielnej edukacji technicznej od rozmontowania w drobny mak (a następnie porażenia prądem oraz złożenia z powrotem) Grundiga ZK coś tam (lampiak oczywiście a w kolejnej wersji na tranzystorach już).

Ukłony


SERGIUSZ

Co do bojkotu. Myślę, że cała akcja ma sens, acz nieco inny niż założenia wstępne. Bo wątpię, aby zaistniał skutek ekonomiczny w skali zauważalnej w krótkim czasie.
W moim przekonaniu mamy okres przewartościowania społecznego stosunku do informacji. Wielką rolę odgrywają tu media elektroniczne – zwłaszcza np. takie miejsca dostępu jak TXT, czy S24 i in. Coraz bardziej potrzebny jest przekaz interaktywny, tzn, że odbiorca informacji chce od razu ją skomentować, albo też uściślić.
protest ten jest więc pewnym wskazaniem na konieczność przemian.
Wydaje się też, że byliśmy manipulowani. Jednak w miarę upływu czasu mechanizmy manipulacyjne zostały odkryte i społeczeństwo domaga się prawdy. Nie da się żyć w zafałszowanym świecie. Zwłaszcza w Polsce, przy naszych cechach narodowych.
Natomiast moim przesłaniem jest konieczność stworzenia nowych autorytetów, ale pisanych z dużej litery. Podobnie jak wytworzenie nowych elit. O tym trochę pisałem.
Proszę jednak nie traktować moich uwag jako prawdy objawionej. To są moje dywagacje powstałe przy czynnościach ogrodniczych.


Magia

Szanowna Pani chce z tej krótkiej notki zrobić rozprawę naukową i to obejmującą różne dziedziny. Pewnie byłbym w stanie odpowiedzieć na znaczną część Pani zapotrzebowania. Tyle, że kwiatki mi rosną, trzeba podlewać – inaczej uschną. I nie da się im już przywrócić życia. To dla mnie jest ważniejsze. Dlatego, jeśli chce Pani odpowiedzi na pytania to proszę je stawiać w tym samym stopniu ogólności, co tekst.
Niemniej cieszę się, że Pani to przeczytała i postawiłe te pytania; znaczy, że pobudziło to Panią do rozważań dotyczących postawionych kwestii.
Tak więc – chyba rzeczywiście nie odpowiem teraz.
Pozdrawiam polewając


jestem ciekaw

Z tekstu głównego to nie rozumiem za wiele. Zwłaszcza jaka to jest teraz anonimowość w życiu publicznym z którą należy skończyć

Z komentarzy jestem ciekaw w jaki sposób mamy (jacy my) stworzyć nowe autorytety. Mnie się zdawało, że autorytety to się same tworzyły choć niemało wykreowały media tylko czy to prawdziwe autorytety?


Panie KJ!

Tak się składa, że od początku używam imienia i nazwiska w mojej aktywności w salonie24 i tutaj na tekstowisku. Jeśli komentuję coś u Janusza Korwin-Mikkego, to też podpisuję się imieniem i nazwiskiem. To nie jest powód, żeby domagać się tego od innych. Ma Pan prawo postulować, ale proszę wziąć pod uwagę, że ludzie mają bardzo różne uwarunkowania i mogą mieć solidne podstawy do nieujawniania swojej tożsamości.

Proponuję również zaniechać używania terminów podświadomość i świadomość społeczna. Społeczeństwo nie jest bytem realnym tylko wirtualnym i jako takie nie ma odrębnej świadomości. Świadomość wiąże się z organizmem, a nie zbiorem organizmów. Podświadomość, to cecha bodźca. Natomiast to co jest w psychice poza świadomością, to nieświadomość.

Pozdrawiam


MagdaF

Wolność to prawo do odpowiedzialności.

Ja rozumiem to w ten sposób, że jesteśmy wolni, jeśli wybieramy takie rozwiązania za które jesteśmy gotowi ponieść odpowiedzialność. Czyli zdajemy sobie sprawę z konsekwencji. Jednocześnie jest to tylko nasze prawo, a nie obowiązek, gdyż przy obowiązku odpowiedzialności przestajemy być wolni. Czyli wolność musi zawierać pewien element nieodpowiedzialności. Przynajmniej w sferze mentalnej.
To nie ma nic wspólnego z prawem do pracy itp.
A co do definicji Monteskiusza – uważam, że jest ograniczona. I nawet w tym zakresie się z nią nie zgadzam. Dlaczego w odniesieniu do prawa? Jakiego prawa?
Niemniej Pani wpisy są ciekawe. Ciekawe ujęcie. I sposób narracji.
Serdecznie pozdrawiam


Sajonara

Bardzo ciekawy jest dzisiejszy (chyba ) wpis Chodakiewicza w S24 (artykuł drukowany wcześniej w Rzepie), gdzie autor rozważa kwestię bycia Polakiem i in. Akurat ten fragment bardzo mi odpowiada, bo kiedyś w TXT wypowiadałem sie w dokładnie takim samym znaczeniu.
Anonimowość w życiu publicznym. Tę kwestię rozważam nie tylko w odniesieniu do “sfer rządowych i mainstreamu”. Społeczeństwo to dla mnie gminy, gdzie każdy wie wszystko (lub powinien wiedzieć) o sąsiedzie. I powinien mieć prawo wiedzieć. Tymczasem nawet w tej dziedzinie mamy społeczną alienację różnych grup; w pobliżu większych miast powstają zamkniete osiedla. (A kiedyś chyba pisałem o genealogii polskiego dworku).
Czy sądzi Pan, że da się zbudować społeczeństwo na takich zasadach? A są one sprzeczne z podstawowymi cechami narodowymi. (Te kilka wpisów poświęciłem tej sprawie).
Teraz, jeśli ktoś ma dużą “kasę”, to niezależnie od sposobu jej zdobycia, ma być uważany za ważnego członka społeczności lokalnej. A tak nigdy w Polsce nie było. Autorytetami (i lokalnymi ) zostawali ludzie, którzy swym codziennym życiem na to zasłużyli. Teraz też (na szczęście), przynajmniej w mniejszych miejscowościach to działa. A ustawa o ochronie danych osobowych niszczy mozliwości w tej dziedzinie. Dlatego uważam ją za niezwykle groźną dla bytu normalnego społeczeństwa.


Panie KJ!

Ma Pan rację, ale tylko w pewnym stopniu. Ochrona danych osobowych nie jest złem. Złem jest numerowanie ludzi i wmawianie im, że państwo jest władne potwierdzić cokolwiek, co dotyczy mnie czy Pana.

Zlikwidujmy dowody osobiste, paszporty i system PESEL, a ustawa o danych osobowych nie będzie potrzebna.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

Chyba już kiedyś i Panu i joteszowi przedstawiałem swoje poglądy odnośnie jawności nazwiska. Bardzo to cenię. Ale to jest tylko pewna droga do otwartości życia publicznego.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy(z racji uwarunkowań) mogą sobie tak z dnia na dzień pozwolić na pełne otwarcie.
Ale czy uważą Pan, że docelowo to danym państwem powinien rządzić ktoś o np nicku “władca”? Bez jakiegokolwiek powiązania z osobą? A przecież do tego dąży obecny system. Do tworzenia ikon – nigdy ludzi.

Co do określeń typu świadomość społeczna i in. Nie wiem. Nie jestem pewien. Zamieściłem wpis “Duch Narodu”. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale moje doświadczenia wskazują, że nie musi być to li tylko produkt abstrakcji. Tyle, ze już tak daleko odeszliśmy od rzeczywistości, że wydaje się to zupełną mrzonką.
To dywagacja.
Nie zajmuję się na codzień psychologią społeczną; mam nadzieję, że poczynione przez Pana uwagi nie wskazują jakichś nonsensów zwłaszcza wobec przytoczonych powyżej uwag.
pozdrawiam


Panie Wojtasie

Przecież napisałam, że nie oczekuję odpowiedzi. Napisałam, że “przydałoby się parę drogowskazów”.
A moje wątpliwości, co do jednego z wymiarów pańskiego tekstu potwierdził pan Maciejowski.
:)

Pozdrawiam broniąc się przed dezinformacją...


Jerzy Maciejowski

Drugi wpis. Tu się chyba nie zgadzam. Dowody, PESEL itd to “instytucje” państwa dla celów organizacyjnych. Być może są potrzebne.
Mnie chodzi o to, że nie mam mozliwości dowiedzieć się, że mój sąsiad, na pozór uroczy człowiek, to np. okradł trzy banki lub tp. A społeczeństwo to możemy tworzyć tylko wtedy, gdy istnieje zaufanie do osób i ról spełnianych w tym społeczeństwie.
Najlepszym strażnikiem “układu społecznego” są jego obywatele. Koszt społeczny narzuconego systemu jest zawsze na tyle duży, że musi prowadzić do upadku. A policja itp służby kosztują i muszą kosztować coraz więcej. Takiego społeczeństwa, opartego na różnych systemach wartości, nie da się długo utrzymać. Proszę śledzić upadek USA – jako społeczeństwa wielokulturowego. To proces, który dzieję się na naszych oczach. Tyle, że nie z dnia na dzień, a z roku na rok. Trochę inny mechanizm.


Magia

No rzeczywiście. Ale uwagi pana Maciejowskiego próbowałem skomentować. Być może niektóre kweste postawione przez Pania trochę stały się jaśniejsze po komentarzach.
I proszę mnie nie traktować jako źródło wiedzy wszelakiej. Jam chudopachołek nauki.
Pozdrawiam


A to ciekawe!

odpowiedzialność ogranicza naszą wolność? Świadczy jedynie o naszej dojrzałości.
Ja również pozdrawiam


MagdaF

Proszę pomyśleć. Czym byłaby wolność o której mowa w chrześcijaństwie bez prawa do grzechu?
Dlatego Pani pogląd wydaje się nieco uproszczony.
Pozdrawiam


Panie KJ!

Wbrew temu co Pan myśli numer ewidencyjny służy do zniewolenia człowieka. Wszelkie potwierdzanie tożsamości przez państwo jest fikcją. Przecież mogą wysłać kogoś podobnego do mnie aby powiedział, że jest mną. Jeśli dam mu mój dowód, to każdy da się nabrać!

Dużo ważniejszym problemem jest wiara w to, że państwo musi się takimi pierdółami w ogóle zajmować. Państwo powinno ograniczyć się do minimum i byłby spokój. Natomiast Pan powinien się zastanowić, czy wiedza na temat ilości napadów na bank dokonanych przez sąsiada jest warta tego aby żona dowiedziała się o tej długonogiej przygodzie… Jak pełna jawność, to pełna.

A swoją drogą, to proponuję aby interesować się sąsiadami z życzliwości z jednej strony ale z troski o własne bezpieczeństwo z drugiej strony.

Państwo najlepiej jak działa tak, że się go nie zauważa.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

chyba jakoś tak : “ imię bestii wypisane na ręku, czy czole”. Zatem zbliżamy się do apokalipsy.
Być może należy to rozpatrywać na poważnie. W naszym kontekście.
Co do ewidencji itp. : ma Pan rację. To, co proponuję we wpisie, to przestać zwracać na to uwagę. Bo jeśli przestaniemy działać z racji tego, że jesteśmy ewidencjonowani, to będzie to zgodne z założeniami naszych manipulatorów. Jeśli zaś będziemy otwarci i , to nawet w takim systemie nie można wywierać presji na większość społeczeństwa. Nie da się. I w moim przekonaniu, jest to jedyna droga pozbycia się zniewolenia.
Co do drugiej części. Możemy to potraktować w różny sposób. Bo i długonoga blondynka, i szczupły szatyn.
A poważnie. Jeśli wyznajemy określone zasady moralne, to także musimy je stosować. Jeśli uznajemy monogamię – to trzeba też uznać ograniczenia.
Chyba właśnie na zasadzie takiej postawy, jaką Pan przedstawił, istnieje możliwość manipulacji – jesteśmy gotowi odrzucić zasady dla własnych chuci. A wtedy zawsze jest ten, który umie to wykorzystać.
(A swoją drogą. Proszę mi powiedzieć z jakich to racji mamy ten kontakt z “długonogą”? Zwykle to przypadłość okresowa. Ta “długonoga” chce od nas kasy, pozycji itp. i to bez stosownych po temu kwalifikacji. To sprawa przelotna. Czy warto dla chwili odrzucać świat wartości? A prywatnie. Różnie bywa)


Panie Wojtasie

Zgadzam się z ostatnim zdaniem pańskiego komentarza z godziny 21:36.
“Jam chudopachołek nauki”.
Wie Pan to jest tak (czasami), że jak się osoba nie zna (jak na przykład ja) na różniczkowaniu czy przestrzeni Banacha, to siedzi cicho słuchając co inni (mądrzejsi) mają do powiedzenia. A jak się odzywa, to (dla przykładu) pytania zadając, żeby własne wiadomości uzupełnić.

Niestety, nie dotyczy to Pana. Pańska notka stanowi swoisty katalog manipulacji zawarty w “Jakościowej teorii informacji” Mazura.
Mamy tu zbiór wzdłużny komunikatów, asocjację komunikatów, transformację niebanalną, informację zasadniczą odwrotną, pseudoinformowanie symulacyjne oraz konfuzyjne, dezinformacje różnych rodzajów, a także tworzenie parakomunikatów i paraobrazów, że o metakodowaniu nie wspomnę.

Rozumie Pan coś z tego? Pewnie nie. Więc proszę nie mówić, że w sposób świadomy bawi się w manipulację. To kiepski żart.

To obraża mój rozum… choć niewielki… Nie każdy może być ogrodnikiem. Nie każdy będzie psychologiem czy medioznawcą. Pan chce być wszystkimi.
Jest takie przysłowie: jak coś jest do wszystkiego, zwykle jest…
Dopowie Pan sobie?

Pozdrawiam bojkotując pański bojkot...


Magia

Jeszcze raz. Droga Pani. Przytoczone przez Panią sformułowania są dla mnie dość zrozumiałe, acz nie używam ich na codzień.
Druga kwestia. Chyba Pani nie rozumie. Ja staram się nie manipulować informacją, a jedynie wskazuję, że nie są dla mnie niezrozumiałe metody jakimi “kreatorzy świadomości” się posługują.
A “Jakościowej teorii informacji” Mazura chyba nie czytałem, acz nie przeczę, że nazwisko obiło mi się o uszy. Większość moich uwag jest własna, chociaż pokrywająca się z twierdzeniami innych.
Odnoszę wrażenie, że w Pani uwagach kryje się przekonanie, że tylko niektórzy mają prawo do wypowiadania się. Ale to już chyba rasizm.
(Więc zajmij się babo rodzeniem i wychowywaniem dzieci, a nie p….). I tyle.


Panie Wojtasie

Odniosę się do pańskiego powyższego komentarza przytaczając odpowiedź Pana do Sergiusza:

To Pan dopiero dziś odkrył, że stosuję dokładnie i z premedytacją te same metody?
(np. ustawić przeciwnika w narożniku, a nastepnie dopiero “przyłożyć”. Dobrze jest też, aby to był “własny” narożnik, bo tam po cichu sekundant może jeszcze w łydkę ugryźć, albo za nogę przytrzymac).
Nieuświadomieni twierdzą, że są podobno specjalne szkolenia w tym zakresie.

Chłopie, chciałbyś żeby tak było. Ale nie jest. To Pan jest właśnie do narożnika zagoniony i dlatego wali słowami jak cepem, obnażając swoją prawdziwą naturę w całej okazałości:

Więc zajmij się babo rodzeniem i wychowywaniem dzieci, a nie p….

Szkolenia to dobry pomysł. Te, dla nieuświadomionych.
Tylko czy Pana przyjmą? Oto jest pytanie.


Panie Krzysztofie

Chciałbym się upewnić czy zdanie

(Więc zajmij się babo rodzeniem i wychowywaniem dzieci, a nie p….)

zaadresował Pan do Pani Magii, czy też miało ono stanowić (w trzeciej osobie) ilustrację dla poglądu “że tylko niektórzy mają prawo do wypowiadania się”

Odnoszę wrażenie, że Magia wzięła to do siebie, a wolałbym, by rozmijało się to z Pana intencją i zbiegało z moim domysłem. A zatem?


Sergiusz

Oczywiście Pana wersja. Ale o tak późnej (dla mnie) porze już nie dysponuję dostatecznym zasobem złośliwej finezji. Stąd brak precyzji. A ja muszę wstawać (pies mnie budzi) o 6.00


Magia

Przepraszam za nadmiar złośliwości, ale trochę się Pani należy.
Co do szkolenia. Zauważam pewną dziwną zbieżność w wypowiedziach Pani i np. Stopczyka. Kiedyś już Pani na to zwróciłem uwagę,że nie odnosicie się do merytorycznej strony wypowiedzi, a wskazujecie błędy formalne. Choćby styl pisania. Także przekierowywanie na tematy niezwiązane z treścią wpisu. Ostatnio Pani zastosowała metodę zarzucania fachowymi i rzadko używanymi terminami z rozległych dziedzin wiedzy. Stopczyk żądał dokształcania w tematyce niezwiązanej. Yayco dołączył z podobną sugestią. Czy nie sądzi Pani, że są to symptomy przynależności do pewnej grupy?
A ja tam nie mam zamiaru podążać. I wie Pani, kiedyś wróżyłem z ręki Cygance. Bardzo pouczające zajęcie. Ta stwierdziła – no chyba ty jesteś nasz.
Tam też nie należę.


Panie Wojtasie

Gratuluję! W końcu znalazł Pan mityczny Układ. I to gdzie? Na Tekstowisku. Chciałabym podziękować za uznanie mnie za jedno z ogniw tegoż Układu. Czuję się zaszczycona mogąc spiskować w zacnym towarzystwie panów Docenta i Yayco.

Proszę się teraz nie tłumaczyć, że finezji Panu zabrakło ze względu na późną porę. Nie może zabraknąć czegoś, czego nigdy nie było. Pańskie pogardliwe wypowiedzi o kobietach i do kobiet są aż nadto widoczne. Wszędzie i od zawsze.
Proszę się nie krępować i ulżyć sobie.

Pozdrawiam troskliwie…


Magia

Troskliwość niech Pani przeznaczy dzieciom. A tak w Pani stylu. Co znaczy od zawsze? Od poczatku świata?


Panie Krzysztofie!

Monogamia nie jest czymś co można wyznawać. Jest to model okresowo obowiązujący w judeochrześcijańskiej kulturze. Niemniej w dawnych wiekach rozwiązywano problemy z tym systemem związane przez kochanki, zaś teraz doszło wielożeństwo sekwencyjne, czyli pierwsza żona, druga żona, itd…

Generalnie uważam, że monogamia jako wynalazek kiepskich i średnich mężczyzn tylko im służy i nie ma co się tym systemem ekscytować.

Te chucie są nie tylko własne bo do tanga trzeba dwojga…

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

Przepraszam, że dopiero teraz, ale też z doskoku. Co do monogamii. Sa dwie szkoły. Ja tam nie z tych, co tylko przez życie grzecznie i bogobojnie. I wcale nie wiem, czy było to dobrze.
jesli czytał Pan o cywilizacjach, to Koneczny wyłuszczał powody ekspansji cywilizacji łacińskiej bazującej na monogamii; rola kobiety jest większa i tym samym uczestniczy w procesie kreatywnego rozwoju.
Zatem to, co nie odpowiada nam jednostkowo jest ważnym elementem w życiu zbiorowym. Nie przesądza to o cechach osobniczych.
Trudna sparawa. Zawsze komuś można podpaść prezentując swoje zdanie.
pozdrawiam


"Minął jakiś okres czasu."

ależ paskudny pleonazm. a fe!

“Kto pyta wielbłądzi”


Docent Stopczyk

Wiedziałem, że mogę na Pana liczyć.
Jest Pan bardzo dokładny, a ja potrzebuję kogoś do rozrzucania obornika. Nadał by mi się Pan….


KJWojtas

“Wiedziałem, że mogę na Pana liczyć.
Jest Pan bardzo dokładny, a ja potrzebuję kogoś do rozrzucania obornika. Nadał by mi się Pan….”

dowcipniś... sam sobie rozrzucaj pan obornik. po stylu widać, żeś pan już nim przesiąkł i niech tak zostanie…

“Kto pyta wielbłądzi”


Panowie

Pan Docent wpadł tutaj ze złośliwą zaczepką, więc oberwał od Pana Wojtasa rewanżem. I na tym proponuje zakończyć ten Panów dyskurs.


Admin, Stopczyk

Moja złośliwość wynikła nie tylko z faktu zaczepki; W niektórych tekstach pozostawiam pewne nielogiczności, lub drobne błędy. Dla uważnego czytelnika mogą być powodem rozpoczęcia dyskusji.
Tu Stopczyk wyszukuje tylko formalizmy i to jest powodem mojej reakcji.


Tu Stopczyk wyszukuje tylko formalizmy

phi … no i co? może podyskutujemy o sensowności używania zwrotu “okres czasu”. w jakich przypadkach jest on “bardziej uzasadniony”, “mniej uzasadniony” lub w ogóle bezsensowny. tak jak w powyższym eseju … panie daj pan spokój.

“Kto pyta wielbłądzi”


“Kto pyta wielbłądzi”

“Kto pyta wielbłądzi”


Ale Docent ma rację,

okres czasu to rzecz językowo niezręczna…
Nie wiem czy złośliwa to zaczepka, ale na pewno trafna:)
pzdr


Panie Krzysztofie!

Przyczyn ekspansji kultury europejskiej doszukiwałbym się raczej w religii – protestantyzmie – i rewolucji technicznej. Myślę, że poglądy tego naukowca, na którego Pan się powołuje wynikają z jego świadomości i stanu wiedzy, więc są lekko nieświeże.

Miałem z nimi do czynienia i jakoś nie przekonały mnie.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

Wie Pan. Mnie się wydaje, że tak jak wśród mężczyzn jest pewien procent “super – macho”, tak i wśród kobiet odpowiednio. Zatem problem jak znaleźć właściwego (ą) partnera(kę).
Bo po okresie ekspansji przychodzi czas kiedy człowiek sie zastanawia: “i te wszystkie pola to ja muszę sam obrabiać?” Chyba, że jest się skrajnym egoistą.


Panie Krzysztofie!

Mężczyzna nie potrzebuje najlepszej kobiety. To kobieta potrzebuje najlepszego mężczyzny. Mężczyzna szuka możliwie wielu młodych kobiet.

Proszę przeanalizować sobie znane związki małżeńskie i nie tylko. Jak wiele par zna Pan gdzie jest młody mężczyzna i dużo starsza kobieta, a jak wiele odwrotnych?

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

Co do Konecznego. Ma Pan rację o konieczności pewnych (chociaż nie diametralnych) przewartościowań. Niemniej jego podejście znakomicie przekraczało ówczesne standardy myślenia. I za to mu chwała.

Protestantyzm. Mam na ten temat pewne przemyślenia. Nawet miałem zamiar w tym kontekście coś napisać, ale nie mam na to czasu. Zatem w skrócie; tego typu zjawiska wiążę w skojarzenia z supernową. (Trudno to mi inaczej wyrazić, a wyjaśnienie jest dość zawiłe). Bo jak Pan tłumaczy obecny upadek? Z punktu widzenia historii, to bardzo szybko po okresie gwałtownej ekspansji.

Religia ma zdecydowany wpływ; to wskazywałem w opracowaniu. Rewolucja techniczna była zaś możliwa tylko w połączeniu z innymi elementami tworzącymi cywilizację łacińską. O tym też wspominałem.
Bo przecież większość wynalazków, które zapoczątkowały “rozwój” była znana dużo wcześniej druk, proch itd. W Chinach w XVII w nie było analfabetyzmu. Także w Palestynie w czasach Chrystusa – zawsze mnie zadziwiało, że syn cieśli wszedł do synagogi i zaczął czytać Księgę. I te cywilizacje nie dokonały skoku technologicznego. Dlaczego? Może uznawały za ważniejsze inne wartości.
Ja widzę to w ten sposób.
A kobiety. Sam Pan wie. Są po to aby je kochać. A np. wśród Łemków oznaką miłości było bicie. Ponoć trzeba to było robić tak, aby wszyscy sąsiedzi to widzieli, że nawet jak nie było po temu chęci, to urządzano scenkę. Miałem nadzieję, że Dymitr Bagiński w swych studiach ukraińskich o tym napisze.
I też czasami myślę, że “jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije”. Może jednak profilaktycznie trzeba od czasu do czasu… A po wpisach niektórych Pań to widać brak męskiej ręki (może nie tylko).
Pozdrawiam


Panie Krzysztofie!

Z mojej strony nie może Pan liczyć na poparcie w sprawie bicia kobiet. Jestem wrogiem damskich bokserów. Jak chce ktoś powalczyć, to mogę służyć za sparing partnera.

Odnośnie meritum, to wynalazek pisma nie jest niezbędny do rozwoju. W Indiach przez wieki podawano z ust do ust pieśni liczące setki wersów i przetrwały one w niezmienionej formie.

Paul MacCartney nie zna zapisu nutowego, a mimo to tworzy piękną muzykę. Proszę się nie dać zwariować a propos roli pisma w postępie. Pismo upowszechnia postęp ale go nie tworzy. Poza tym ile znaków znał chińczyk z niższych sfer, a ile mandaryn?

Protestantyzm postawił w centrum świata etykę pracy. To spowodowało odejście od religii i poniekąd upadek krajów protestanckich. Natomiast katolicyzm nigdy nie uważał powodzenia w pracy za coś wartościowego.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski

Jak widzę Pana wnioski dotyczące protestantyzmu zaczynają się zbliżać do moich. Co do innych wyznań chrześcijańskich; każde należałoby rozważyć osobno i porównać. Tu systematyka Konecznego jest wielce przydatna.

Co do rozwoju. Druk to tylko jeden z elementów. Dopiero łącznie z innymi stanowi o kierunkach rozwoju. Dlatego niezbyt cenię obecną cywilizację w której żyjemy. Ta swoista supernowa ma zbyt wiele zarodków zniszczenia.

Co do kobiet. Podałem przykład. Ciągle suponuję, aby co niektórzy najbardziej zaciekli dyskutanci (ki) porównali rolę kobiety w odpowiednio Polsce i innych krajach europejskich, czy np. Chinach, Indiach, Izraelu, czy wśród afrykańskich plemion.
A prywatnie (i pewnie to potwierdzą osoby o zdroworozsądkowym widzeniu świata), że kobiety od czasu do czasu należy “ustawić”. I niekoniecznie poprzez użycie siły fizycznej. Niekiedy werbalnie określić granice reakcji emocjonalnych. (Nie chcę poszerzać tego wątku – lepiej aby określiły się w tej sprawie same zainteresowane).


Wojtas

cyt:“I też czasami myślę, że “jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije”. Może jednak profilaktycznie trzeba od czasu do czasu… A po wpisach niektórych Pań to widać brak męskiej ręki (może nie tylko).”

jeśli to żart to wyjątkowo debilny. jeśli nie, to mam nadzieję, że panu kiedyś tak ktoś wątrobę obije, że nic już gnić nie będzie musiało.

“Kto pyta wielbłądzi”


Stopczyk

Jesteś wyjątkowy palant. Od dziś będę kasował wszystkie Twoje wpisy niezależnie od treści.


Subskrybuj zawartość