Duch Narodu

Od kilku dni pojawia się sporo tekstów poświęconych temu tematowi. Część wypowiedzi neguje istnienie takiego bytu, (np. FYM), twierdząc, że jest tylko pewne poczucie wspólnoty wynikające z wychowania w określonej tradycji. A np. Pani Łyżeczka upatruje duszy narodowej we wspólnocie językowej.

Spójrzmy na to w sposób bezpośredni. Czy możemy powoływać się na Ducha Narodu? W Biblii, jeśli traktować tę księgę jako świętą, w Księdze Daniela 12.1 mamy: „W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu….”.

Chyba jest to bezpośrednie wskazanie, że istnieje Duch Opiekuńczy danego narodu. Z pewnością występują w Biblii też inne przykłady potwierdzające niniejsze przekonanie, choć w tej chwili nie pamiętam stosownych odniesień do konkretnego zapisu.

Zatem od strony religijnej odwołanie do Ducha Narodu jest jak najbardziej dopuszczalne.

Powstaje zatem pytanie o sposób oddziaływania tego Bytu na naszą rzeczywistość. Czy jest to Byt kumulujący w sobie wytworzone interakcyjnie cechy preferowane przez mieszkańców danego rejonu? Czy też oddziaływanie jest obustronne; Duch nabiera pewnych cech wspólnych danej zbiorowości, a jednocześnie przekazuje (wpaja) pewne cechy swym podopiecznym.

Spójrzmy na problem retrospekcyjnie. Długi czas o Polsce decydowała szlachta, jako elita społeczeństwa. W XIX w rolę tę przejęła inteligencja i utrzymała ją do 1939 r. II wojna światowa wyniszczyła tę strukturę. W zamian, po wojnie, przez kilkadziesiąt lat próbowano narzucić Polsce elity przyniesione na bagnetach przez komunistów, a po rzekomym przełomie w 1989 roku mamy tak wytworzone elity nie tylko słuchać, ale i kochać.

Można zrobić założenie, że tworzenie elit musi być procesem naturalnym w społeczeństwie. Wszelkie próby narzucania są konfliktogenne, a zwłaszcza w Polsce.

Szlachta została wyłoniona w naturalnym procesie, podobnie inteligencja. W tych procesach można dopatrywać się ingerencji Ducha Narodu. Jednak tworzenie „łże-elit” procesem naturalnym nie było.

Czym różnią się „łże-elity” od prawdziwych? Dla mnie podstawowym kryterium jest stosunek do pozostałej części społeczeństwa. Te drugie są jak rodzice względem dzieci; troszczą się o rozwój i cieszą każdym sukcesem swych podopiecznych. Te pierwsze tworzą bariery, blokują kształcenie i dostęp do bardziej prominentnych funkcji społecznych rezerwując je wyłącznie dla „swoich”. Niszczą wszelkie próby „wywindowania się” na wyższy poziom. W efekcie stają się rakową naroślą na ciele organizmu prowadząc do destrukcji.

Przy braku czynników kontrolnych, także naturalne elity mogą ulec degeneracji, czego doświadczyła I RP.

Wracając do Ducha Narodu; czy tworzenie elit polega na gromadzeniu osób o cechach genetycznie przekazywanych li tylko w obrębie tej grupy?

Śmiem wątpić. Szlachta została wyodrębniona z ówczesnej populacji. Inteligencja zaś nie powstała z „karmazynów”, a raczej z warstw biedniejszych odczuwających poczucie narodowej wspólnoty.

A jaka jest sytuacja dzisiejsza? Nawet blokada rozwoju nie uniemożliwiła kształcenia młodzieży pochodzącej z niższych warstw społecznych. Należy przy tym pamiętać, że dzieci z rodzin będących dziedzicami tradycji II RP miały wręcz zakaz w dostępie do wyższego poziomu wykształcenia. Obecnie w tym wykształconym pokoleniu zaczyna być zauważalne, że dalszy rozwój kraju nie jest możliwy bez wzięcia zań odpowiedzialności w duchu patriotycznej tradycji. Czy mają do tego moralne prawo? Chyba tak, a zwłaszcza przy odwołaniu się do Ducha Narodu. Ducha, który przyczynia się do odtworzenia idei narodowych, przy założeniu, że naród ma spełnić przeznaczone mu role.

Czy dziedzictwo przelanej krwi (niekiedy wydawałoby się niepotrzebnie), mogą, jako elita narodu, przejąć potomkowie chłopów i fornali?

Chyba w takim samym stopniu jak kiedyś szlachta i inteligencja.

Wielu ludzi chciałoby szukać swych korzeni w odległej przeszłości; kupują portrety „przodków”, czy inne imponderabilia. Często, także wśród blogerów, daje się zauważyć postawa, gdzie barierą dla uznania polskości za wielką wartość, jest świadomość, że urodzili się w czworakach, a nie w pałacu. A przecież nie są to rzeczy konieczne; wystarczy włączyć się w mentalną tradycję naszych przodków budujących I i II RP (bo III chyba nie pasuje do tego obrazu).

Ale ta tradycja jest tradycją służby Narodowi, a nie życiem na jego koszt.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@

Na ewentualne komentarze odpowiem wieczorem; w ciągu dnia pracuję – sezon.


Duch Narodowy

hm…i te “łże-elity”, czy tak nie było zawsze, czy nie zawsze wyodrębniała się grupa panująca która otaczała najsilniejszego w grupie, od prehistorii tak bywało.

A potem te “łże elity” jak je Pan nazwał kształtowały ducha Narodowego danej społeczności, bo…no właśnie bo chciały panować, więc musiały się wykazywać.

A teraz w czasach demokracji, gdzie nikt nie jest pewnie swojego bytu np.“łże-elity”, nie potrafią tego ducha Narodowego wzbudzić, bo czym?

Tym, że przez cztery lata coś zrobią, coś naprawią?

Przecież tak naprawdę w ten cud nikt nie wierzy.

Nie wykorzeni się z serca ludzkiego jakiejś formy patriotyzmu, ale jest coraz bardziej ubogi, zanikający, jak i narodowość.

Pozdrawiam.:D


Alga

“Łże-elity”. To określenie ze słownika PiS, ale akurat trafnie definiujące istniejącą sytuację.
Ma Pani rację, że nawet naturalne elity, jeśli dbają wyłącznie o własny interes stają się elementem destrukcyjnym. Tak było pod koniec I RP. I to zaznaczyłem w tekście.
Ale obecne “elyty” są zdecydowanie narzuconymi i od początku nakierowane były na destrukcję społeczeństwa. I to w sposób w pełni celowy.
A wszelkie prominentne i intratne stanowiska były zarezerwowane dla “swoich”. Nie wiem czy zdaje sobie Pani sprawę jakie były szanse, aby zostać np. dziennikarzem, czy dostać szanę pracy w którymś z ministerstw? Albo przebić się w sferze rozrywki, jeśli nie było się odpowiednio protegowanym?
Miałem okazję to obserwować i bezpośrednio doświadczyć.

Co do wykorzeniania patriotyzmu. To, co Pani napisała jest taktyką; nie zwalczać bezpośrednio, ale podcinać dałązki przy każdej okazji. Z czasem samo drzewo pamięci uschnie.

Moje wpisy maja na celu jedno : “dać głos”. To określenie z Wańkowicza opisującego Bitwę pod Monte Cassino. Polecam.
pozdrawiam


Subskrybuj zawartość