Bitwa Niemeńska 1920

Polska niepodległość, odzyskana po długiej niewoli, zaczęła mieć cechy trwałości dopiero po wygranej wojnie z Rosją Sowiecką w 1920 roku.

Zwykle wszyscy wiemy o „Bitwie Warszawskiej”, która pozwoliła, manewrem znad Wieprza, rozbić wrogie armie zagrażające Warszawie. Jednak o końcowym sukcesie zadecydowała „Bitwa Niemeńska”, która swą wielkością nawet przewyższała „Bitwę Warszawską”.

Fazą przygotowawczą tej bitwy była nowa organizacja wojsk walczących na froncie wschodnim. W czasie „Bitwy Warszawskiej” jednostki walczące wcześniej w okolicach Lwowa znalazły się pod Białymstokiem. Konieczne było odtworzenie linii zaopatrzenia i dowodzenia.

W tym okresie prowadzone były lokalne walki przygotowujące pozycje wyjściowe do przyszłych działań.
Także przeciwnik konsolidował swe siły i przygotowywał się do ponownego ataku.

Siły obu stron, mimo wielkich strat wojsk sowieckich, były wyrównane. Linie zaopatrzeniowe wydłużyły się po stronie polskiej, a skróciły po sowieckiej. Do Krasnej Armii zaczęli napływać „biali” ochotnicy, którzy chcieli dać nauczkę „Polaczkom” w imię wielkoruskich interesów.

Rozpoczął się wyścig z czasem. Tuchaczewski, sowiecki dowódca frontu, wyznaczył termin natarcia na 25 września. Strona polska planowała początek ataku na 20 września, ale uległ on przesunięciu o 2 dni.

Istotą polskiego planu był pomocniczy atak w południowej części frontu, w rejonie na wschód od Brześcia, uderzenie frontalne w części środkowej (od Brzostowicy po Grodno), oraz głębokie oskrzydlenie od północy przez tzw. „grupę skrzydłową”. Grupa ta w pierwszej fazie operacji rozbiła ugrupowanie wojsk litewskich, a nastpnie za linią frontu przedostała się na tyły wojsk sowieckich likwidując po drodze wojska litewskie idące na pomoc sowietom w Brześciu.

Zamierzonym celem operacji, jaka została zaplanowana przez J. Pisudskiego było, po zagrożeniu okrążeniem od pónocy, zepchnąć wrogie wojska w Błota Pińskie.

Ten manewr nie do końca się udał, gdyż szybkość ucieczki wojsk sowieckich wzbudzała podziw nawet u postronnych obserwatorów. A średnie tempo natarcia wojsk polskich przekraczało 30 km dziennie i to w podmokłym, pozbawionym dróg, rozmiękym jesiennymi deszczami terenie. Można twierdzić, że tę wojnę wygrali żołnierze swymi nogami z racji długotrwałych (nawet do 75 km dziennie) i wymagających olbrzymiego wysiłku przemarszów z pełnym, czasem ponad trzydziestokilogramowym, obciążeniem.

Należy szczególnie podkreślić heroizm polskich wojsk, które przy słabym zaopatrzeniu, często głodni, bez ciepłych ubrań, dokonywali niezwykłych czynów. Brak dróg i możliwśoci dostarczania zaopatrzenia spowodował, że jedna z dywizji, która miała operować w kierunku na Święciany, została „zaopatrzona” jedynie w pieniądze, za które miano kupować żywność w kraju wyniszczonym dugoletnimi działaniami I wojny światowej.

Bitwa zakończyła się sukcesem potwierdzającym wyższość polskiego, elastycznego dowodzenia nad statycznym i schematycznym dowodzeniem ze strony sowieckiej. Straty sowieckie to ponad 40 tys. jeńców (poza rannymi i zabitymi) i znaczne ilości sprzętu wojennego. Tereny zajęte przez wojsko polskie stały się na 20 lat granicą między Polską, a ZSRR.

Należy wspomnieć o jeszcze jednym epizodzie; na mocy porozumienia midzy Litwą, a stroną rosyjską zawartego 12 lipca 1920 roku (w czasie odwrotu wojsk polskich), Litwini zajeli rejon Wilna i Suwałk. W czasie „Bitwy Niemeńskiej” „grupa skrzydowa”, po rozbiciu wojsk litewskich w rejonie Suwałk i jadącego
w kierunku Grodna litewskiego wsparcia dla wojsk sowieckich, skutecznie powstrzymała zaborcze nastroje Litwinów. Jednak na skutek angielskich nacisków w trakcie rokowań pokojowych, Wilno miało pozostać w ręku litewskim. To doprowadzio do tzw. buntu Żeligowskiego, który dowodząc dywizją litewsko-białoruską, wypowiedział posłuszeństwo polskiemu dowództwu
i zajął rejon Wilna proklamując tzw. Litwę Środkową. Jednym z powodów były krwawe straty, jakie ponieli żołnierze dywizji w walkach z Rosjanami, a którym to ludziom powstała sytuacja nie dawała prawa powrotu w rodzinne strony – pochodzili głównie z okolic Wilna. Duże wzburzenie przynosiły też informacje o bardzo złym traktowaniu ludności polskiej na terenach zajętych przez Litwinów.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gdzieś słyszałem, że to nie do końca był bunt

Ale na tym się nie znam:)

dawniej KriSzu


Dymitr Bagiński

Dziwne pytanie. Kilka dni przed “buntem” miało miejsce rozdanie odznaczeń w których brał udzial Piłsudski. Dywizja została wycofana z walk i rozlokowana na południe od Wilna. Trzeba więcej?
A powody – także wzburzenie zachowaniem Litwinów – były. No a przed słowem “bunt” jest też pewne określenie.
To była reakcja Piłsudskiego na upadek koncepcji federacjonistycznych. Próbował ratować, co się da.
Przyznam, że zadziwia mnie postawa Litwinów widzących jedynie swój interes i to na krótką metę. (Podobną mentalność okazali Czesi na Śląsku Cieszyńskim.)
Zadziwia, bo w tamtejszych realiach było oczywiste, że jedynie istnienie Polski dawało szansę na ich niepodległość. A oni woleli z sowietami.


Subskrybuj zawartość