Cytryniec chiński (Schseandra chinensis)

( Moja tajna broń w Tybecie)

Wywodzi się z Azji Wschodniej (północne rejony Chin, Półwysep Koreański, a w Rosji m.in. Kraje Nadmorski i Chabarowski).
Owoce cytryńca nie nadają się do jedzenia tak jak choćby maliny – prosto z krzaka. Na surowo są kwaśne (okrywa owoców jest słodkawa, a miąższ kwaśny), mają też specyficzny aromat.

W krajach byłego Związku Sowieckiego nalewki z owoców i nasion są przepisywane przez lekarzy jako środek stymulujący i tonizujący centralny system nerwowy przy m.in. zmęczeniu fizycznym i umysłowym, podwyższonej senności, niskim ciśnieniu, dla polepszenia wzroku (zdolności widzenia w ciemności), normalizacji pracy serca i żołądka, jako środek zwiększający zdolność do pracy w trudnych warunkach. Przeciwwskazaniami do jego stosowania są: stany nadpobudliwości nerwowej, bezsenność, nadciśnienie tętnicze, zaburzenia pracy serca oraz ciąża. Widać z tego, że przyjmowanie preparatów, czy odżywek z cytryńca powinno być koniecznie konsultowane z lekarzem, zwłaszcza w przypadku osób mających problemy z wysokim ciśnieniem.

Opis cytryńca jako rośliny leczniczej znajduje się już w pierwszej chińskiej farmakopei z roku 250 p.n.e. Nazwano go “owocem o pięciu smakach”, ponieważ jego okrywa jest słodka, miąższ kwaśny, nasiona gorzkie i cierpkie, a proszek z nasion nabiera podczas przechowywania smaku słonego.
Przeprowadzone doświadczenia wykazały, że o 38% wzrosła siła mięśni u ludzi, przyjmujących nalewkę spirytusową na sproszkowanych nasionach cytryńca. Alpiniści stosujący leki z cytryńca stwierdzili u siebie mniejszą wrażliwość na brak tlenu w powietrzu wysokich gór. Podczas II wojny światowej podawano lotnikom radzieckim przed nocnymi lotami wyciągi z owoców cytryńca, ponieważ znacznie zwiększały ostrość widzenia w ciemności. Cytryniec wykazuje także działanie lecznicze przy wysokiej i progresywnej krótkowzroczności. Maścią z miękiszu owoców można leczyć egzemę oraz zapalenie skóry. Działa także bakteriostatycznie, przy czym w odróżnieniu od innych lekarstw nie traci tych właściwości w podwyższonej temperaturze. Owoce cytryńca wchodzą w skład złożonego lekarstwa ziołowego, którym leczy się wysokie ciśnienie (hipertonię) w Korei, a którego starodawna receptura pochodzi z tradycyjnej medycyny Dalekiego Wschodu.

W tradycyjnej medycynie ludowej używany jest napar z liści i pędów cytryńca świeżych lub suszonych (3 g suszonych liści na szklankę wrzątku, postawić pod przykryciem do naciągnięcia na 10 min.), jako skuteczny środek przeciwszkorbutowy oraz tonizujący. Ogonki (prawidłowo “wydłużone dna kwiatowe”) pozostałe po oberwaniu owoców wykorzystywane są do leczenia chorób jelit. Turyści żują i zjadają po kilka świeżych liści zerwanych w czasie drogi przez las, aby poczuć się lepiej.

Zaprezentowałem tu fragment materiału jaki zgromadziła moja żona na temat tej rośliny. Więcej będzie można znaleźć na www.akwojtas.pl. Stanowi to część źródeł naszego utrzymania; mam nadzieję, że z racji informacyjnej wpis nie zostanie potraktowany jako reklama.

We wpisie dotyczącym Tybetu wspomniałem, że suszonych owoców cytryńca używałem w trakcie Kailash Kory, w warunkach skrajnego wyczerpania. Być może dzięki temu jeszcze żyję.

Ale też warto pomyśleć o różnorakich zastosowaniach cytryńca w kuchni. Początkowo mieliśmy z tym problem. Kiedy bowiem po kilku latach niezwracania uwagi na to zielsko zebrałem pierwsze owoce, to zastanawiałem się po co zajmuje mi miejsce na działce; małe, kwaśne i cierpkie (z nutą jakby dziegciu). Brrr..
Żona zrobiła sok. I okazjonalnie (z braku cytryny) użyliśmy do łososia. Niezwykle interesujący, wykwintny smak. Także przy galaretkach. No to zaczęliśmy poszukiwać różnych opcji.

Mnie oczywiście najbardziej zainteresowały nalewki. Robiłem różnie: i na świeżych owocach, suszonych całych i po zmiksowaniu. Jeśli porównać wkład pracy do efektów, to najlepsza jest ostatnia wersja.
A poza walorami leczniczymi uważam, że w skali ocen „przyswajania” porównywalna jest jedynie z dereniówką i arcydzięgielówką.

Niestety ubiegłoroczne majowe przymrozki zniszczyły kwiaty (żądam odszkodowania) i plon był zerowy. Zasoby poprzednich lat zostały użyte bądź leczniczo rozdysponowane między bliższych i dalszych krewnych.
I tylko pamięć smaku towarzyszy mi w tej pisaninie, gdzie muszę kontentować się bardziej podłymi napitkami.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jedno pytanie.

Czy roślina to jest w Polsce gdzies Hodowana, chodzi mi odostępnośc.


Michał szlachcic

Ja zajmuję się ogrodnictwem (też). Też mam w swojej ofercie tę roślinę, a może też być dostępna w sklepach ogrodniczych. Największym (chyba) i dobrym producentem jest spółka Szczepana Marczyńskiego + nie pamiętam drugiego nazwiska. Jeśli chodzi o sposoby uprawy to podałem swoją stronę internetową, gdzie są (będą) dane tego tyczące. (z praktyki bo ja jestem praktykiem, a nie teoretykiem). Na podstawie posiadania tej rośliny u siebie przez około 10 lat.
Pozdrawiam


Wielkie dzięki.

Nie zajmuję się ogrodnictwem profesjionalnie ,ale obydwoje z żoną bardzo lubimy miec coś ciekawego w ogrodzie.To naprawdę cenne informacjie jeszacz raz dziękuję.


Subskrybuj zawartość