Postęp i rozwój

Jednym z kluczowych i „kultowych” słów naszego czasu jest słowo „rozwój”. Jeśli się ono pojawia w trakcie dyskusji, to pełni rolę „bramki” oddzielającej ludzi „normalnych” i „oszołomów”. Bo wydaje się, że znaczenie tego słowa jest oczywiste; rozwój musi prowadzić do polepszenia warunków naszego bytowania.

To budzi zastanowienie. Czy rzeczywiście „rozwój” i jego synonim „postęp” ma zawsze jednoznacznie pozytywny wydźwięk?

Mam co do tego wątpliwości. Przede wszystkim należy rozróżnić dziedzinę zastosowania tego słowa. W przypadku nauki, rozwój oznacza naturalne zmiany wynikające z prowadzonych prac badawczych. Dla nauk o społeczeństwie, która to wiedza ma tu swe odniesienie, definicja nie jest już tak jednoznaczna. W wielu przypadkach myli się też wpływy mówiące o relacjach społecznych i utożsamia je ze zmianami w poziomie życia społeczeństwa.
Dlatego proponuję definicję rozwoju społecznego: To zmiany w organizacji życia wynikające z konieczności dostosowania do potrzeb materialnych i intelektualnych w określonych warunkach cywilizacyjnych i kulturowych.

Precyzując; inne relacje będą w społeczeństwie polskim, kiedy będzie nas żyło w kraju 40 mln, a inne kiedy liczba ta spadnie do np. 25 mln. Może to się odnosić do struktury demograficznej; kiedyś ludzie starzy otoczeni byli społecznym uznaniem wynikającym z szacunku dla nagromadzonych doświadczeń i wiedzy. Także z faktu długiego trwania, co samo w sobie było godne podziwu i wskazywało na ponadprzeciętne zdolności osobnicze. Jeśli teraz będziemy mieli znaczną liczbę osób w podeszłym wieku, a ich trwanie wynikać jedynie z postępów medycyny, to przy małej ilości osób młodych, „społeczna wartość” osób starszych ulega deprecjacji. Niestety, niejako przy okazji, deprecjacji ulega także wiedza i doświadczenie.

Można twierdzić przy takim kryterium, że zamierzchłe społeczeństwa mogły mieć wyższy stopień rozwoju aniżeli żyjące w naszych czasach.

Chcę tu jedynie zwrócić uwagę, że w wielu przypadkach i często świadomie, różni ludzie i środowiska nadużywają określeń typu „rozwój” czy „postęp”, przypisując ich znaczenie wszelkim zmianom w życiu społecznym, także, a nawet przede wszystkim takim, które przynoszą negatywne skutki.
W tym kontekście powstaje inny problem; w jakim zakresie dopuszczalne jest wprowadzanie „zewnętrzne” czynników przyśpieszających zmiany? Zwłaszcza, że te „przyśpieszające” zmiany mają z zasady charakter rewolucyjny. Czy zatem należy przyjąć narzucany punkt widzenia i afirmować „rewolucyjność” jako czynnik przyśpieszający rozwój? Mam wątpliwości.
Ale należy też dostrzec, że zło totalitarnych systemów XX wieku jednak zrodziło większe poszanowanie praw ludzkich.
Można stad wnioskować, że naszym zadaniem jest działalność podejmowana z racji przekonań o jej przydatności dla społeczeństw w których żyjemy. Zaś efekty końcowe nie są naszą własnością, a wynikiem splotu różnych dążeń i zależności prowadzących do realizacji planów Opatrzności.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@

Ja tam jestem pewien, że rozwój nie idzie cały czas w górę, we wszystkich dziedzinach.

W takiej szcztuce szczyty mamy już dawno za sobą. W wielu innych ważnych dziedzinach też. W istocie wydaje mi się, że poza pewnymi sprawami z dziedziny technologii – i wcale nie tak licznymi, jak się może wydawać, komputer był zapewne ostatnim wielkim wynalazkiem naszej cywilizacji, a innych cywilizacji w ogóle nie widać – to chyba po prostu jesteśmy już w trendzie spadkowym.

————————-
triarius


hehe

triarius

(...) komputer był zapewne ostatnim wielkim wynalazkiem naszej cywilizacji (...)

Tak juz mowiono i o maszynie parowej i elektrycznym silniku, o telegrafie, telefonie, telewizji…

Nie czytal?

Jerry


@

touchingmoods
triarius

(...) komputer był zapewne ostatnim wielkim wynalazkiem naszej cywilizacji (...)

Tak juz mowiono i o maszynie parowej i elektrycznym silniku, o telegrafie, telefonie, telewizji…

Nie czytal?

Jerry

Czytał. Nawet sporo.

I nadal podtrzymuje.

Nie mówi bowiem o niewiele znaczących drobiazgach, jak elektryczne golarki do narządów rodnych z napędem rakietowych i w kolorze różowym. Czy o różnych mniej i bardziej przemyślnych zastosowaniach komputera.

Komputer to szczyt i finał. Co by ktoś na ten temat marnymi argumentami nie próbował powiedzieć. A ta cywilizacja ewidentnie zaczyna zdychać. Dzięki takim zresztą jak Szan. Pan., którzy się zaczynają przedziwnie mnożyć. A przecież na pewno tych maszyn parowych by nie stworzyli, prawda? ;-)
————————-
triarius


--> triarius

Daje glowe, ze za pare lat o komputerze tez bedzie sie mowilo jak o nic nie znaczacym drobiazgu.

Byl taki jakis wierszyk – “bo juz wszystko wynaleziono: i telewizor i samochod…” jakos tak lecialo, nie moge znalezc w necie.

Jerry


triarius, Szeryf

Mnie się wydaje, że takie wynalazki jak komputer są dostosowane znaczeniem do naszej cywilizacji. W tym sensie, że mamy niesamowite ilości informacji, którą “przeżuwamy”.
W innych warunkach, kiedy odrzucilibyśmy część niepotrzebną (np. jak często wykorzystujemy wiedzę, że ziemia jest okrągła). Znakomita część naszego społeczeństwa mogłaby przeżyć swe życie i nic nie wiedzieć o takich “duperelach”. Dla nich ważniejsza mogłaby być o kształcie motyki.
W którymś z krajów afrykańskich kiedy “wyzwoliły” wojska ONZ, ludność nie chciała niczego – jedynie prosili o motyki.


@

touchingmoods

Daje glowe, ze za pare lat o komputerze tez bedzie sie mowilo jak o nic nie znaczacym drobiazgu.

Byl taki jakis wierszyk – “bo juz wszystko wynaleziono: i telewizor i samochod…” jakos tak lecialo, nie moge znalezc w necie.

Jerry

To po prostu nie o to chodzi.

Maszyna parowa, silnik spalinowy i turbina napędzana reaktorem jądrowym to jest z mojego punktu widzenia JEDEN WYNALAZEK. I na tej zasadzie komputer zapewne jest ostatnim.

Jasne, mogę się, teoretycznie, mylić. Ale jako jednocześnie inżynier i facet z historycznym wykształceniem mam taką właśnie opinię. Na tyle fachową, na ile jest to możliwe.

Pan, jako człek żyjący ideą Postępu Ludzkości, z pewnością dostrzega stały rozwój coraz większą łatwość czynienia ważnych wynalazków… Ja raczej przeciwnie.

Ostatnie istotne wynalazki były zresztą w wielkiej mierze dziećmi WWII i zimnej wojny. Tak jak zresztą jest niemal zawsze. A teraz albo nie będzie wojen, do czego Szan. Pan tak usilnie przecież dąży, alebo następna zmiecie te nędzne resztki naszej, niekgdyś wspaniałej, cywilizacji.

Obie te rzeczy w dziedzinie wynalazków będą miały podobny skutek.

————————-
triarius


@, triarius

Zgadzam się z Panem, że maszyna parowa i komputer to ta sama klasa. ( powiedziałbym, że chyba nawet ostatnim stadium, personalnie ważniejszym od komputera, jest telefon komórkowy z opcjami – też nie lubię).
Ale wszystko to jest w jednym ciągu – zwiększenie przepływu informacji.
Takim kierunkowym rozwojem może być np. nastawienie na tworzenie muzyki czy sztuka kulinarna. (To tylko przykłady opcji).

Natomiast ja rozwoju upatruję w relacjach międzyludzkich.


Kurcze musze jechac na zebranie rodzicow

bede po dziewiatej

Jerry


@

brakszysz

Zgadzam się z Panem, że maszyna parowa i komputer to ta sama klasa. ( powiedziałbym, że chyba nawet ostatnim stadium, personalnie ważniejszym od komputera, jest telefon komórkowy z opcjami – też nie lubię).
Ale wszystko to jest w jednym ciągu – zwiększenie przepływu informacji.
Takim kierunkowym rozwojem może być np. nastawienie na tworzenie muzyki czy sztuka kulinarna. (To tylko przykłady opcji).

Natomiast ja rozwoju upatruję w relacjach międzyludzkich.

OK, w porządku, może być. Tyle że sztuka kulinarna i muzyka nie przedłuży tej cywilizacji życia. A ewidentnie widać, że tylko coś na pograniczu cudu – uwzględniając tu także WIELKIE WYNALAZKI – mogłoby to zrobić.

Tak to widzę. Co Pan na to?

Poza tym, że naprawdę wielka muzyka naszej cywilizacji zaczęła się moim zdaniem kończyć, wedle mojego rozumienia, koło roku 1700, zaś w wieku XX to już po prostu nie jest to. Sam uwielbiam różne folklory i lżejsze rodzaje, ale to jest… Wedle Spenglera klasyfikacji “imiatacja” w odróżnieniu od “ornamentu”. (Nie mylić z “imitacją” w sensie znanym z muzykologii, tu nie o to chodzi.) Nie żeby coś było gorsze, ale to nie całkiem to samo, a z folklorem i takimi rzeczami też to marnie w najbliższej przyszłości widzę.

Najważniejsze jednak to, że jest to w sumie – wielka i wzniosła, albo wręcz przeciwnie – ale ROZRYWKA. To naprawdę już nie zrobi większej różnicy.

Pozdrawiam
————————-
triarius


triarius

Eeeetam.
Wierzy Pan w przedłużenie tej cywilizacji? Sam Pan pisał, że duża szansa, że nie. A znane jest prawo, że jeśli coś złego (opcjonalnie) może się zdarzyć, to na na pewno , zawsze zdarzy się wariant najgorszy.
Nie jestem tu optymistą. I niech Pan popatrzy, co się dzieje wokół nas. Właśnie zaczyna sie walić system finansowy. Może warto porozważać ten temat?
To, co jest naszym udziałem, to to co możemy przeżyć i zachować w “kronice Akaszy”. Wiem, że jestem tu nieortodoksyjny, Ala ja tak mam.
Bo tak sobie to układam, że najważniejsze, jak układamy swoje relacje z otoczeniem. Między jedną społecznością, a drugą, między jednym narodem, a drugim.
I jeśli wierzyć Ewangelii (ja wierzę), to przecież po śmierci nie będzie płci, nie będzie własności, nie ma potrzeby jedzenia i ubierania się. ( Tu jeszcze rozpatrzyć inne opcje). I co pozostaje?


@ KJWojtas

Ja tam w przedłużenie nie wierzę, ale wg. Spenglera – nie żebym miał obsesję, ale to wybitnie sensowny facet – jesteśmy dopiero gdzieś na etapie Oktawiana Augusta. I o ile organiczny rozwój (dalej jadąc Spenglerem) jest dość ściśle ograniczony czasowo, to faza mechanicznej Cywilizacji może trwać różnie, w każdym razie sama z siebie kilkaset lat.

Lepszych podstaw do przewidywania czegokolwiek nie znajduję. Ale tak po prostu na intuicję to nie wygląda to zbyt różowo.

Te nowe rzeczy – kompy i internety – to na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony mogą życie przedłużyć, z drugiej skrócić. Cholernie trudno tu coś przewidywać.

————————-
triarius


"I co pozostaje?"

Umrzeć.


Magia

“Tam” nie wiadomo.
Tu. Cieszyć się tym co jest. I swą radość przekazywać innym.
Niestety, czasami trzeba też sprzeciwić się tym, którzy (różnymi metodami), chcą naszą codzienność zniszczyć.


triarius

Mnie wychodzi, że poza tą rzeczywistością to jeszcze coś jest. Niepoznawalne. Dlatego nie wiem, czy to można nazwać życiem, bo jak pisałem, nasze życie to szereg spraw którymi się zajmujemy, czy też które nas zajmują. Z pewnością “po” część z nich nie będzie istnieć.
Jak na mój gust zostanie jeszcze dużo : muzyka (sfer), barwa, piękno, odczucia między (bez płciowości mogą być bardziej wyraziste), może coś jeszcze. Nie wiem. Ale to wystarczy, żeby pewnych rzeczy nie robić. A inne starać się rozwijać.
Trzeba się przygotować i to jest rozwój. Tak to widzę.


@

goofina

Umrzeć.

Bardzo głębokie. Brawo!

————————-
triarius


Subskrybuj zawartość