To już jest koniec

Obiecywałem sobie, że więcej nie będę pisał o Lechu Wałęsie i o tym czy był “Bolkiem”, czy nie – głównie dlatego, że jest to zajęcie nieszczególnie produktywne. Jeśli ktoś miał nadzieję, że temat przeszłości byłego prezydenta stanie się katalizatorem do dyskusji o naszej historii najnowszej, to się grubo mylił. Jak praktycznie wszystko, co się zdarzyło między Bugiem a Odrą od jesieni 2005, także i ta kwestia została wpisana w logikę świętej wojny między PiS a PO – czyli de facto pełzającej dogrywki do ostatniej kampanii prezydenckiej.

Skoro Kaczyńscy krytykują Wałęsę, to oczywiście wszyscy zwolennicy PO stają w jego obronie. Ani jednych, ani drugich nic nie przekona do zmiany zdania, bo to już od dawna nie jest kwestia faktów, tylko wiary. Piotr Gontarczyk może przedstawić cyrograf podpisany przez Wałęsę własną krwią, a Andrzej Friszke zdemaskować zeznających na niekorzyść Wałęsy esbeków jako psychicznie chorych patologicznych kłamców – i nie zmieni to absolutnie niczego, bo wszyscy uczestnicy dyskusji i tak wiedzą swoje.

Jak w takich warunkach dyskutować o czymkolwiek? Furda fakty, logika, spójność w publicznych wypowiedziach – jeśli pozwoli to uderzyć we wroga (bo słowo przeciwnik jest tu od dawna za słabe), wszystkie chwyty są dozwolone. Jednego dnia bronimy autorytetu przed policjantami pamięci, by następnego krytykować za nie dość precyzyjne zbadanie źródeł. Dziś z atencją słuchamy emerytowanego ubeka, jutro będziemy się wyzłośliwiać nad jego bandyckim rodowodem lub starczą demencją.

Ileż można, myślałem? Szkoda, że tak się to potoczyło – świeże spojrzenie na własną historię jeszcze nikogo nie zabiło i dobrze by nam zrobiło wpuszczenie świeżego powietrza do cuchnącej stęchlizną mieszanki frazesów bogoojczyźnianych spod znaku interwencji Matki Boskiej z liberalno-demokratycznymi bajkami o Okrągłym Stole. Ja tam bym się ucieszył, ale skoro się nie da – trudno, trzeba czasem odpuścić. Nikt nie obiecywał, że takie nadzieje będą się spełniać.

Ale niestety, uaktywnił się mój najgorszy nałóg – czyli lektura wiadomości. I wpadłem na poniższy link:

http://www.tvn24.pl/-1,1575530,0,1,walesa-spalic-paszkwile,wiadomosc.htm...

O Jezu, pomyślałem po obejrzeniu fragmentu wypowiedzi Wałęsy. Nie urodziłem się wczoraj, miałem okazję słuchać elokwencji byłego prezydenta ładnych parę razy i wiem, że jest najgorszym koszmarem każdego tłumacza symultanicznego – ale stylistyka tych wypowiedzi po prostu mnie poraziła. Tako rzecze Lech Wałęsa:

Co mnie obchodzi, że ktoś przypisał mi, że jestem agentem? Ja nie byłem agentem, pan Graczyk to potwierdza, żadnego zobowiązania nie podpisałem

a za chwilę – mówiąc o tym samym Graczyku:

Coś mu się pomyliło, to starszy człowiek.

Obiło mi się kiedyś o uszy pojęcie samoprzekreślającej się konstrukcji logicznej, ale wykonać taką woltę w obrębie jednego akapitu… Tu można tylko pochylić czoło przed kunsztem mistrza.

To są gnioty, które pogrzebały ludzi żyjących! Jeśli oni się rzucili na „zamordowanie” człowieka, to ile tam jeszcze jest niedokładności? To jest paszkwil w wykonaniu bardzo kiepskich fachowców – można by złośliwie zapytać, skąd pan prezydent ma wiedzę o nie-kiepskich fachowcach i metodach działania tychże, ale byłby to wyjątkowo nietaktowny atak na symbol narodowy, więc się powstrzymam.

“Bolek” to podsłuch założony przez Wyszkowskiego. To był cały zbiór materiałów na mój temat – o, czyli już nie było kilkudziesięciu „Bolków”? Ani nawet jednego człowieka kryjącego się pod takim pseudonimem? A procesu o zniesławienie bardzo jestem tutaj ciekaw. Czy sąd pochyli się nad prawdą tak troskliwie, jak w innych sprawach z udziałem naszej ikony?

Walczyłem, zwyciężyłem, pokonałem bezpiekę i komunizm, nie brałem żadnych pieniędzy, ani nie donosiłem – prawda, jaki skromny? Maluczko, a dowiemy się, że Lechowi Wałęsie zawdzięczamy zwycięstwo nad bolszewikami w 1920, wiktorię pod Grunwaldem i chrzest Polski. Kto wie, może i do Wielkanocy dojdziemy?

Ostatecznie ich wszystkich podobijam – na miejscu krytyków zacząłbym się bać. Człowiek, który w pojedynkę pokonał komunizm to twardziel, za którym Chuck Norris mógłby co najwyżej kapcie nosić. A, ta funkcja już zajęta? To może grzebień do wąsów… I oni, opętani nienawiścią policjanci pamięci porywają się na ten spiż chodzący? Nieszczęśni… Przebacz im Panie, bo nie wiedzą, co czynią.

A na koniec cytat miesiąca: Mam nadzieję, że prokuratura włączy się i te wszystkie paszkwile Cenckiewicza i spółki będą spalone jako kłamstwo perfidne.

Otóż nie, panie prezydencie. Może Pan opowiadać kolejne wersje swojej przeszłości, i tak już od dawna nie chodzi w nich o logikę ani sens – ludzie albo im wierzą, albo nie. Ja nie wierzę, ale pamiętam co Pan kiedyś znaczył dla wielu ludzi w Polsce, na przykład dla moich rodziców zapisujących się w 1980 do „Solidarności”. Im dłużej o nich myślę, tym bardziej mi przykro oglądać Pańskie zachowanie.

Gdyby czasem Pan czytał książki – a wielokrotnie się Pan chwalił, że tego nie robi – może zostałoby Panu w głowie jedno zdanie z „Mistrza i Małgorzaty”.

Rękopisy nie płoną.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

E tam, to tylko o Wałęsie,

ja przez chwile pomyślałem, że kończysz z pisaniem czy blogowaniem.

A co do sprawy, to wg mnie sedno jest w tym, cio piszesz, że każdy zna swoją wersję prawdy i trzyma się jej, a na wyjaśnieniu sprawy rzetelnym to chyba nikomu nie zależy.

A Wałęsa?

Jest taki jak zwykle właściwie.


@grześ

Jak przestanę pisać (bo na przykład przeniosę się do lepszego świata :) to po prostu zniknę i tyle, melodramatu na własny temat z całą pewnością uskuteczniać nie zamierzam.

“Jest taki jak zwykle właściwie.” – i to jest obrzydliwe. Może ja po prostu osiągnąłem masę krytyczną, ale jak słyszę ten festyn bufonady to mnie zgina. I nie ma tu nic do rzeczy, czy był “Bolkiem”, czy nie – jego zachowanie jest absolutnie obrzydliwe.


Nie wiem ja już kiedyś ci pisałem chyba,

że ja tą całą bufonade i megalomanię Wałęsy z dystansem traktuję, nawet mnie bawi niekiedy, ale rozumiem, że może wkurzać.

pzdr


@grześ

Weż sobie przez kontrast: Lis. Borusewicz. Rulewski. Czuma. Nie wpadam w szczególny entuzjazm nad ich dzisiejszymi poglądami i miejscem w polityce, ale jednak utrzymali pewien poziom i ja tych facetów szanuję, nawet jeśli się z nimi czasem nie zgadzam. Jeden powód to kultura, drugi – nie szafowanie dokonaniami z przeszłości w imię bieżących potrzeb.

I weź to sobie teraz zestaw z zapienionym Niesiołowskim, zawścieczonym Kaczorem albo bohaterem tego tekstu – Wałęsą. Widzisz różnicę? Im większe zero, tym bardziej się pieni – bo prawdziwi bohaterowie nie muszą. Nie sądzisz, że trochę tak to działa?


e tam

Skoro Kaczyńscy krytykują Wałęsę, to oczywiście wszyscy zwolennicy PO stają w jego obronie

nie wszyscy, a nawet duuuuża mniejszość. wierz mi.

==============
po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…


@Sir Hamilton

Mam nadzieję, że masz racje a ja się mylę – ale ta, jak mówisz, mniejszość jest na tyle głośna i aktywna, ze przykłada się do upartyjnienia sporu.


ta sprawa zgrała się.

to fakt namacalny – patrz np Google trends :)

mnie to bardzo śmieszy, bo jest to coś co na nic nie rzutuje, a dla niektórych wydaje się to być sprawą życia i śmierci. Leming się śmieje i na to wesoło prycha

==============
po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…


Bananie

zwolennicy Wałęsy to przede wszystkim zbitka salonu GW i okolic, żadni tam popierający PO, no chyba że ci ślepo zapatrzeni.

Różnica między elektoratem PO który zagłosował a elektoratem PiS jest w dużej mierze taka , że poparcie wielu osób dla PO jest i było warunkowe i to w wybranych sprawach plus co jasne- dla kontry Kaczyńskich.

Budowanie slepego poparcia dla obrony lat 70-tych Wałęsy jest tak miernie szyta że szkoda słów i każdy normalny człowiek to widzi

a na tym temacie już za bardzo nie da się ugrać większego nakładu i klikalności, jak Hamilton zauważył, zapał w narodzie gaśnie z dnia na dzień dla tej sprawy

pozdrawiam

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Wiesz, Bananie

Ten koniec, to ma 2 końce.

Kij samobij.
Legenda tonie pod własnym ciężarem.

Własnym w sensie, i obrońców, i napastników.

Wedle mnie sami nie potrafimy siebie uszanować, ani jako ludzie, ani jako historia.

Tfuj.


Subskrybuj zawartość