Max Otte* z dedykacją dla Prudnika

Życzę polskiemu narodowi i jego wybranym politycznym reprezentantom dalekowzroczności i zręczności.
( Max Otte – ze wstępu do książki „Kiedy nadchodzi kryzys”)

W polskiej obyczajowości przyjęło się wymienianie zawodu w połączeniu z jakąś peryferyjną miejscowością, jako coś poniżającego, ubliżającego i degradującego. Ktoś, kto jest z Grójca, Wołomina i Wąchocka ma się tego wstydzić i zapomnieć o swojej rodzinnej siedzibie, wiosce i miasteczku. Inaczej jest na Śląsku. Tu pochodzenie nie gra żadnej roli nawet w dowcipach. Tu jeszcze ceni się wiedzę, doświadczenie i osiągnięcia niezależnie od tego skąd pochodzą. Uwagi te nasuwają się same, kiedy otworzy się książkę sławnego niemieckiego ekonomisty Maxa Otte, którą dedykuje on mieszkańcom swoich rodzinnych stron w Niemysłowicach koło Prudnika w województwie opolskim. Wyrażone we wstępie tej książki polskie sympatie niemieckiego autora dedykację tę rozszerzają na wszystkich jego polskich czytelników.

Lekceważenie i uznanie
Max (właściwie: Matthias) Otte, jest profesorem młodego pokolenia. Urodził się w 1964 roku w Plettenberg na terenie RFN. Tytuł doktora nauk ekonomicznych uzyskał na Uniwersytecie w Princenton (USA). Wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. Obecnie jest profesorem Wyższej Szkoły w Worms w RFN. Spośród swoich poprzedników w nauce ekonomii wymienia on znanego wrocławskiego profesora Wernera Sombarta. Napisał kilkanaście książek na tematy ekonomiczne i gospodarcze. Pierwsze wydanie tej książki wskazujące na zbliżający się nieuchronnie krach finansowy ukazało się w lecie 2006 roku.. Politycy, bankierzy i media zapatrzone w nieustanny rozwój turbokapitalizmu na analizę tę nie zwróciły żadnej uwagi. Jednakże wszyscy inni, którzy na własną rękę muszą się troszczyć o swój majątek rozkupili kolejne osiem jej nakładów w ciągu jednego tylko roku, a książka ta niezmiennie nie schodziła z czołówki bestsellerów gospodarczych. Kryzys światowego imperium finansowego w 2008 roku spowodował, że również media, politycy i bankierzy zostali zmuszeni do sięgnięcia po niezbyt dla nich przyjemną lekturę.

Zerowa szansa
Można powiedzieć, że autor tej książki jest klasycznym przedstawicielem niemieckiej ekonomii zrównoważonego udziału w ekonomii i gospodarce państwa oraz rynku. Przyglądając się z bliska ekonomii anglosaskiej dostrzega jej ograniczenia, niedociągnięcia, a nawet szkodliwe następstwa. Do niedawna jeszcze uważał on za niemożliwy system ratowania zachodnich banków przez decyzje polityczne o przejęciu nad nimi nadzoru państwowego. Akceptując to jako działanie niezbędne dla ratowania gospodarki światowej wyraża jednak daleko idący sceptycyzm, co do skuteczności tej metody. Na poparcie swoich tez cytuje znanego amerykańskiego ekonomistę Johna Kennetha Galbraitha: „Świadomość odpowiedzialności branży finansowej za ogół społeczeństwa nie jest wcale mała. Ona praktycznie nie istnieje. Być może jest to cechą systemu. Wypowiadać się przeciwko temu szaleństwu mogłoby oznaczać uderzenie w tych, którzy ciągną z niego korzyści. Z tego powodu wielu mądrych ludzi z Wall Street woli raczej milczeć. Szaleńcy mają dla siebie wolne pole gry. Nikt już na nich nie zagwiżdże.” To wszystko dotyczy nie tylko bankierów, ale też zachodnich polityków, dla których rozpatrywanie błędów nie należy do zajęć zbyt atrakcyjnych. Prognoza jest taka, że szansa na to aby doprowadzić do nowej orientacji polityki Zachodu w stosunku do rynków finansowych jest praktycznie zerowa.

Przeciw ekonomii „chciwości” i „łupu”
Jakoś dziwnie brzmią przestrogi tego ekonomisty pod adresem polskiej gospodarki. Wygląda na to, że Niemcy zaczynają bardziej troszczyć się o polską gospodarkę, niż my sami. Max Otto postuluje, aby aktywność gospodarcza poszczególnych podmiotów podporządkowana została dobru ogólnemu. Dążenie do słusznego zysku musi być jednak podporządkowane całości. Na tą całość składa się także świadomość własnej tożsamości i narodowych celów. Autor jest zdecydowanym przeciwnikiem anglosaskiej ekonomii „chciwości” i „łupu”. W przeciwieństwie do tego uważa on, że państwo stoi ponad gospodarką i ma troszczyć się o sensowne reguły gry. Zasady te wprowadzone do ekonomii niemieckiej po 1945 roku na Zachodzie całkowicie zanikły. Niezwykle czułe rynki finansowe muszą być regulowane. Bez tego nieokiełzane przepływy kapitału w pozbawionej barier gospodarce globalnej mogą wywoływać znaczne szkody. Postuluje on socjalne zamortyzowanie wzrostu gospodarczego. Jego owoce należy lepiej rozdzielić. W tym kontekście autor ten apeluje do Polski o utrzymanie narodowej tożsamości i zachowanie gospodarczej niezależności.

W obronie klasy średniej
Niemiecki autor doskonale zdaje sobie sprawę, że jego propozycje, analizy i wnioski zostaną odrzucone przez liberalny system anglosaskiej finansjery. Jest to zrozumiałe, że nie chce się ona z kimkolwiek dzielić swoim niczym nie ograniczonym zyskami. To, że w wyniku jej działalności setki milionów ludzi utraci swój majątek i dorobek całego życia niewiele ją interesuje. Przewiduje on, że kryzysem w zachodnich krajach uprzemysłowionych zostanie przede wszystkim dotknięta klasa średnia. Reprezentują ją wolne zawody lekarzy, prawników, wysoko wykwalifikowanych robotników, rzemieślników, nauczycieli, inżynierów, naukowców itp. W ostatnich dwóch dekadach poziom ich życia wzrósł we wszystkich cywilizowanych krajach. Osiągnęli oni nigdy dotąd nie spotykany poziom dobrobytu. W wyniku kryzysu coraz mniej ludzi z tego kręgu będzie miało pracę. Jak pisze autor: „Ta książka została napisana dla ludzi, którzy chcą użyć swego zdrowego rozsądku i nie dają się jeszcze kompletnie znieczulić lub omamić syrenim śpiewem polityki i branży finansowej. Wszystkie podejmowane aktualnie działania zaradcze autor uważa za zawodne. Dlatego, ze formułuje je przede wszystkim sektor finansowy, który doprowadził do tego kryzysu i nie jest zainteresowany zmianą warunków jego funkcjonowania. Zapowiedzi odrodzenia się silnego państwa i odpowiadającego mu porozumienia międzynarodowego mogącego zapanować nad globalnym kryzysem autor uważa za złudzenie.

Dreszcze
Ponieważ w sensie globalnym są bardzo małe szanse na opanowanie kryzysu autor zwraca się do ludzi, którzy chcą ocalić swój majątek i dobrobyt z siedmiopunktowym planem ratunkowym. Zwraca w nim uwagę na deflacyjny charakter obecnego kryzysu. Odwrotnie niż było to dotąd, kiedy kryzys wiązał się z inflacją. Otóż w obecnym systemie „nadprodukcji” towarów i usług ich ceny zaczynają spadać. Spadają obroty. Produkcja staje się nieopłacalna. Bankructwa stają się powszechne. Wzrasta bezrobocie. Proces ten dotyczy też lokat kapitałowych, nieruchomości i akcji. Radą na ten okres jest pozbycie się wszelkich długów, gdyż z biegiem czasu ich wysokość wzrasta. Nie można wykluczyć też zwalczania kryzysu przy pomocy inflacji. Zapewne będą to na przemian występujące zjawiska. Interwencje państwowe przeprowadzane na dużą skalę powodują, że przebieg kryzysu jest nieprzewidywalny. Jak w gorączkowym napadzie dreszczy, na przemian może występować inflacja i deflacja. W efekcie tego majątek w postaci papierów wartościowych zostanie zniszczony. Chcąc wyjść z tej choroby trzeba pozbyć się stylu prowadzenia interesów w oparciu o chciwość i strach. Kapitał lokować w gotówce, pieniężnych wkładach terminowych i dewizach. Akcje tylko wysokiej jakości, pewne i poważne. Poza tym złoto i metale szlachetne oraz wysokiej klasy nieruchomości. Zasadą powinno być, że im większa reklama funduszy i finansowych możliwości tym należy bardziej takie oferty omijać z daleka.

Być przygotowanym
Zaletą tej niezwykłej książki jest przygotowanie jej czytelnika na najbardziej niekorzystne sytuacje rynkowe podczas szalejącego kryzysu. Dochodzą do tego zawsze aktualne rady, aby nie polegać na dotychczasowych stałych dochodach, ale starać się je w miarę możliwości uzupełniać dodatkowymi zajęciami. Nie należy ulegać żadnym spekulacyjnym mirażom. Pozbywać się nieruchomości i wszelkich innych obciążeń przekraczających nasze możliwości ich utrzymania. Szereg praktycznych rad dla każdego, kto dysponuje choćby minimalnym kapitałem jest tu nieoceniona. Walorem tej książki jest też komunikatywny i prosty jej przekaz zrozumiały nawet dla laików ekonomii. Max Otte chce abyśmy podczas tego kryzysu byli przygotowani na wybrnięcie nawet z najgorszych sytuacji.
Adam Maksymowicz

  • Max Otte – Kiedy nadchodzi kryzys. Co powinniśmy zrobić, aby wyjść obronną ręką z obecnego kryzysu gospodarczego. Wydawnictwo Studio Emka. Warszawa 2009.
Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Panie Adamie!

Pusty śmiech mnie ogarnia, gdy ktoś wini kapitalizm za obecny kryzys. To jest zupełne nieporozumienie! Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych Ameryki trwa radosna budowa socjalizmu, tylko nikt tego tak nie nazywa, bo nazwa jest skompromitowana.

W którymś miejscu pisze Pan, że kryzysu nie można przewidzieć w wyniku interwencji państwa. Przecież interwencja państwa w rynek, to właśnie podstawa socjalizmu. Dominacja polityki nad mechanizmami rynkowymi. To zawsze prowadzi do kryzysu. Tylko dlaczego winić za to kapitalizm. Kapitalizm nie jest przyczyną, tylko rozwiązaniem problemu. Natomiast ustawiczne powtarzanie, że za błędy socjalizmu należy winić kapitalizm, ma przygotować barany na jeszcze więcej socjalizmu i jeszcze większy kryzys.

Pozdrawiam


Kapitalizm

OK. Zgadzam się. Książke przedstawiam i referuję poglądy autora. Moim celem było nie zrzucanie winy za kryzys na ten, czy inny system, ale raczej pokazanie, jak bronić się osobiście i indywidualnie przed kryzysem, niezaleznie od tego, kto go spowodował. Bronic się trzeba wykorzystując do tego wszystkie dostępne nam mechanizmy gospodarcze.
Pozdrawiam
Adam M.


Panie Jerzy

Pan chyba nie przeczytał tekstu Pana Podróżnego z należytą uwagą, bowiem napisał Pan:

To jest zupełne nieporozumienie! Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych Ameryki trwa radosna budowa socjalizmu, tylko nikt tego tak nie nazywa, bo nazwa jest skompromitowana.

.

Tymczasem, kiedy zdejmie się z oczu klapki nakładane z wielką pieczołowitością przez aparat propagandy, widać dokładnie, że:
“To jest zupełne nieporozumienie! Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych Ameryki trwa radosna budowa faszyzmu, tylko nikt tego tak nie nazywa, bo nazwa jest skompromitowana.”

To słowo faszyzm jest starannie omijane w prawie wszystkich opracowaniach politycznych i ekonomicznych, jako ostatecznie skompromitowane. Niewielu publicystów i ekonomistów odważa się używać tego słowa. Jednym z nich jest Gerald Celente, który mówi w jednym z ostatnich wywiadów bez ogródek do takich ludzi, jak Pan:
And I am going to tell you Jim, I am so sick of hearing how, “Oh, this Obama is a socialist. He’s a Marxist.” No he is not. The merger of state and corporate powers is called fascism.
I podkreśla ten fakt po raz kolejny:
“As I said, people that call this socialism—the merger of state and corporate powers is by definition fascism and in every way you look at it fascism has come to America.”

Jeśli popatrzeć na cechy wyróżniające faszyzm spośród innych ideologii/systemów, to dość łatwo dojść do wniosku, że Celente raczej nie myli się.
Te cechy to:
– imperializm polityczny i ekonomiczny (dziś zakładający maski globalizmu oraz interwencji “humanitarnych” czy niosących “wolność i demokrację”),
– militaryzm,
korporacjonizm,
– etatyzm (dziś w postaci “partnerstwa państwowo-prywatnego”),
– autokratyzm (nie da się ukryć, że po 9/11 znacząco ograniczono i dalej ogranicza się swobody obywatelskie),
– dążenie do kontrolowania pełnego spektrum życia społecznego i gospodarczego Ta ostatnia wymieniona przeze mnie cecha może i jest często uznawana za koronny dowód “budowy socjalizmu”. Jednak, jeśli śledzi się zmiany personalne we władzach wykonawczych w obszarze polityki i globalnych korporacji, łatwo jest zauważyć, że mamy do czynienia z tworzeniem prawa i rządzeniem “przez korporacje i dla korporacji”. I nie dotyczy to już tylko strefy anglosaskiej. W ubiegłym roku mieliśmy dwa dobitne przykłady w Europie kontynentalnej: Grecja i Włochy.)

Na to (budowanie faszyzmu) zwracają uwagę i inni publicyści. Podaję przykład z mediów brytyjskich i amerykańskich.

Pan, panie Jerzy, zdaje się zwracać uwagę na nazwy. Np. takie, jak: Republikanie i Torysi są “cacy”, bo to prawacy a Demokraci i Partia Pracy są “be”, bo to lewacy. Tymczasem jedni i drudzy stanowią dwie strony tego samego medalu i, poza różnicami wizerunkowymi, ich działalność zmierza w tym samym, bardzo niepokojącym, kierunku. To samo z korporacyjnymi ekonomistami.
Dlatego uważam, że trzeba patrzeć nie na etykiety lecz na skutki określonych działań, bo “po owocach ich poznacie” (Mt. 7:16).


Panie Podróżny

Kolejny bardzo dobry tekst. Niewiele pozostaje do dyskutowania.
No, może poczynię jedną uwagę.
Pisze Pan:

Max Otto postuluje, aby aktywność gospodarcza poszczególnych podmiotów podporządkowana została dobru ogólnemu. Dążenie do słusznego zysku musi być jednak podporządkowane całości. Na tą całość składa się także świadomość własnej tożsamości i narodowych celów. Autor jest zdecydowanym przeciwnikiem anglosaskiej ekonomii „chciwości” i „łupu”. W przeciwieństwie do tego uważa on, że państwo stoi ponad gospodarką i ma troszczyć się o sensowne reguły gry.

I tu tkwi problem, szczególnie jeśli zestawi się te zdania ze słowami Galbraitha:

„Świadomość odpowiedzialności branży finansowej za ogół społeczeństwa nie jest wcale mała. Ona praktycznie nie istnieje. Być może jest to cechą systemu. Wypowiadać się przeciwko temu szaleństwu mogłoby oznaczać uderzenie w tych, którzy ciągną z niego korzyści. Z tego powodu wielu mądrych ludzi z Wall Street woli raczej milczeć. Szaleńcy mają dla siebie wolne pole gry. Nikt już na nich nie zagwiżdże.”

Brak tożsamości narodowej i jakiejkolwiek odpowiedzialności społecznej wraz z realizacją naczelnego celu jakim jest nieustanne powiększanie zysku i jego kumulacja, stanowią immanentną cechę ekonomii kapitalizmu. Szczególnie ekonomii turbo-kapitalizmu, kapitalizmu “na sterydach”, w wydaniu globalistycznym.
Ten entropiczny pęd ku nieograniczonej ekspansji, która w gruncie rzeczy prowadzi likwidacji klasy średniej i do monopoli, będzie bardzo trudno zatrzymać. Jeśli już nie jest na to za późno, co podkreślił Pan w części pt. “Zerowa szansa”.
Jak wspominałam w komentarzu skierowanym do pana Jerzego, tak się nieszczęśliwie złożyło, że powiększa się liczba państw, w których ci sami ludzie rządzą globalnymi korporacjami i państwami. Oczywiście (to jeden z elementów maskujących) nie jednocześnie. Tu obowiązuje zasada “drzwi obrotowych”: dziś w korporacji, jutro w polityce. Albo odwrotnie. I tak na zmianę. Jest to oczywisty konflikt interesów i tak powszechny, że mało kto (mam na myśli tzw. “opinię publiczną”) zwraca już na to uwagę.


Pani Magio!

Nie będę ukrywał. że tekst ten zamieściłem po Pani uwagach na temat nauki niemieckiej. Chciałem w nim pokazać rzadką u nas zdolnośc do krytycznego spojrzenia na zastaną ekonomiczną rzeczywistość. Tym bardziej, ze poglądy młodego niemieckiego naukowca nie są raczej nagłasniane i publicznie eksponowane. Było to dla mnie tym bardziej zachęcające, że napotkałem na Niemca o propolskich sympatiach.
Pozdrawiam
Adam M.


Panie Podróżny

Poglądy takie, jakie prezentuje Max Otte, nie mogą być nagłaśniane, bo, jak mówi Galbraith: “Wypowiadać się przeciwko temu szaleństwu mogłoby oznaczać uderzenie w tych, którzy ciągną z niego korzyści.” Zatem Szalony System (SS), zachowując jeszcze pozory “demokracji i wolności słowa”, na publikację zezwala ale pomija ją milczeniem. Ignoruje.
Jeśli dobrze zrozumiałam przesłanie Pańskiego tekstu, to Max Otte nawołuje do powrotu do zrównoważonego wzrostu, z którego owoców mogłoby znów korzystać całe społeczeństwo; do powrotu do etyki i zasad moralnych w prowadzeniu działalności gospodarczej i politycznej. A to stanowi oś, wokół której skoncentrowała się patologia SS. I ta patologia, jak narkoman na nieustającym haju, broni się i będzie bronić przed odstawieniem “narkotyku”, który daje jej władzę wyniszczając cały organizm społeczny.

Wie Pan, ja mam np. straszne kłopoty z oceną polityki kanclerz Merkel w sferze ekonomii. Z jednej strony ostatnie memorandum niemieckiego MSZ, które tak ślicznie poparł w Berlinie Sikorski (bo to nie były jego pomysły), jeży mi włosy na głowie. Z drugiej strony, jej opór przeciwko zezwoleniu ECB na druk pustego pieniądza, działa przeciwnie.

Co tu jest grą pozorów a co rzeczywistym działaniem? Na razie trudno mi rozeznać.

ps. Dziękuję za dobre słowo.


Przesłanie!

Pani Magio! Dobrze Pani zrozumiała moje przesłanie. Polityka Merkel jest wypadową nacisków i układów w CDU oraz w niemieckim społeczeństwie i w niemieckiej polityce. To nie jest jej jakiś jednolity system. Dlatego działa ona raz tak, a innym razem inaczej. Już dużo bardziej spójny był system Erhada, który terez najczęściej słuzy tylko za wizytówkę. Nie mniej w Niemczech są jeszcze siły zdolne do oporu, z którymi i kanclerz musi się liczyć. Mysle, że w jakiejś mierze Max Otte jest jednym z tych, którzy opór ten opisuja, przedstawiają i reprezentują.
Adam M.


Panie Podróżny

Zgoda, co do tej wypadkowej w prowadzeniu polityki. Jednakże mnie niepokoi jeszcze jeden fragment prowadzenia takiej a nie innej polityki; dotykający niemalże wszystkich sfer społecznych i gospodarczych. Fragment całkiem nieźle pasujący do całości “układanki”, o którym coraz częściej i głośniej się mówi. Choć, jak zwykle, nie w naszej “piaskownicy”.

W ciągu kilku dni postaram się wrzucić odpowiedni tekst, który kilka tygodni temu tłumaczyłam.
Na razie muszę wracać do poważniejszej roboty. Czas nagli.

Pozdrawiam.


Pani Magio!

goofina

Pan chyba nie przeczytał tekstu Pana Podróżnego z należytą uwagą, bowiem napisał Pan:

To jest zupełne nieporozumienie! Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych Ameryki trwa radosna budowa socjalizmu, tylko nikt tego tak nie nazywa, bo nazwa jest skompromitowana.

.

Tymczasem, kiedy zdejmie się z oczu klapki nakładane z wielką pieczołowitością przez aparat propagandy, widać dokładnie, że:
“To jest zupełne nieporozumienie! Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych Ameryki trwa radosna budowa faszyzmu, tylko nikt tego tak nie nazywa, bo nazwa jest skompromitowana.”.

Czym różni się narodowy socjalizm, od socjalizmu związkowego, zaś ten od eurosocjalizmu? Moim zdaniem różnica jest w ozdobnikach. Faszyzm jest stosunkowo łagodną formą socjalizmu. Natomiast narodowy socjalizm, bolszewia są formami brutalniejszymi, niemniej dla mnie to nadal socjalizm.

goofina

To słowo faszyzm jest starannie omijane w prawie wszystkich opracowaniach politycznych i ekonomicznych, jako ostatecznie skompromitowane. Niewielu publicystów i ekonomistów odważa się używać tego słowa. Jednym z nich jest Gerald Celente, który mówi w jednym z ostatnich wywiadów bez ogródek do takich ludzi, jak Pan:
And I am going to tell you Jim, I am so sick of hearing how, “Oh, this Obama is a socialist. He’s a Marxist.” No he is not. The merger of state and corporate powers is called fascism.
I podkreśla ten fakt po raz kolejny:
“As I said, people that call this socialism—the merger of state and corporate powers is by definition fascism and in every way you look at it fascism has come to America.”

Rozróżnianie na dobry socjalizm i zły faszyzm nie śmieszy mnie. Ono mnie przeraża, bo jest to dowód na to, jak bardzo daliśmy sobie wmówić, że socjalizm i faszyzm to różne rzeczy. To jest zwycięstwo sowieckiej propagandy. ☹

goofina

Jeśli popatrzeć na cechy wyróżniające faszyzm spośród innych ideologii/systemów, to dość łatwo dojść do wniosku, że Celente raczej nie myli się.
Te cechy to:
– imperializm polityczny i ekonomiczny (dziś zakładający maski globalizmu oraz interwencji “humanitarnych” czy niosących “wolność i demokrację”),

Znaczy, nigdy nie byliśmy w sowieckiej strefie wpływów, a bajki o eksportowaniu rewolucji przez naszego byłego sąsiada są wyssane spod grubego i brudnego palucha.

goofina

– militaryzm,

Rozumiem, że Związek zdradziecki był państwem miłującym pokój, zaś wyścig zbrojeń położył go na łopatki zupełnie przypadkiem.

goofina

korporacjonizm,

Twierdzi Pani, że lobby zbrojeniowe w prl-u I to wymysł zachodnich propagandzistów, bo my nie mieliśmy żadnych instytucji mających charakter korporacji.

goofina

– etatyzm (dziś w postaci “partnerstwa państwowo-prywatnego”),

W pierwszym prl-u nie było bezrobotnych nie w wyniku etatyzmu, ale dlatego, że władza tak świetnie odczytywała potrzeby ludności lub w wyniku działania wolnego rynku.

goofina

– autokratyzm (nie da się ukryć, że po 9/11 znacząco ograniczono i dalej ogranicza się swobody obywatelskie),

No tu to nie mam wątpliwości. W Polsce nigdy nie było autokratycznych rządów. A swobody jakie mieliśmy za komuny, to palce lizać…

goofina

– dążenie do kontrolowania pełnego spektrum życia społecznego i gospodarczego Ta ostatnia wymieniona przeze mnie cecha może i jest często uznawana za koronny dowód “budowy socjalizmu”. Jednak, jeśli śledzi się zmiany personalne we władzach wykonawczych w obszarze polityki i globalnych korporacji, łatwo jest zauważyć, że mamy do czynienia z tworzeniem prawa i rządzeniem “przez korporacje i dla korporacji”. I nie dotyczy to już tylko strefy anglosaskiej. W ubiegłym roku mieliśmy dwa dobitne przykłady w Europie kontynentalnej: Grecja i Włochy.)

Proszę mi podać jeden przykład władzy w Polsce po 1926 roku, która nie chciała kontrolować wszystkiego!

goofina

Na to (budowanie faszyzmu) zwracają uwagę i inni publicyści. Podaję przykład z mediów brytyjskich i amerykańskich.

Pan, panie Jerzy, zdaje się zwracać uwagę na nazwy. Np. takie, jak: Republikanie i Torysi są “cacy”, bo to prawacy a Demokraci i Partia Pracy są “be”, bo to lewacy. Tymczasem jedni i drudzy stanowią dwie strony tego samego medalu i, poza różnicami wizerunkowymi, ich działalność zmierza w tym samym, bardzo niepokojącym, kierunku. To samo z korporacyjnymi ekonomistami.
Dlatego uważam, że trzeba patrzeć nie na etykiety lecz na skutki określonych działań, bo “po owocach ich poznacie” (Mt. 7:16).

Nie docenia mnie Pani!
Niemal od zawsze piszę, że wszyscy zasiadający w izbie poselskiej naszego sejmu są socjalistami. Oczywiście z różnych opcji, niemniej socjalistami. A mnie socjalizm brzydzi. Proszę zatem nie wmawiać mi, że uważam, iż ktoś w tym bałaganie jest cacy.

Niemniej cenię sobie Pani zdani i pozdrawiam


Panie Adamie!

Jednak warto być na tekstowisku i od czasu do czasu coś skrobnąć. Cieszę się, że dał się Pan przekonać.☺

Pozdrawiam


Panie Jerzy!

Do pisania namówił mnie jeden z historyków. Mówił on, że Polsce potrzebni są fachowcy, a nie komentatorzy historii i polityki. Mówił, że potrzebni sa bardziej ludzie o zamiłowaniach do matematyki niż do historii. Oczywiście to przenośnia, chodziło o budowę polskiego nowoczesnego przemysłu, a nie rozdzierania szat nad tym, ze go nie ma. Sam zaliczam sie do tej własnie grupy ludzi. Jedna z pomniejszych partii usiłowała mnie namówić na kandydowanie z ich listy w wyborach parlamentarnych. Kiedy powiedziałem im, że zajmuję się surowcami i ich eksploatacją, to natychmiast zrezygnowali, bo to nikogo nie interesuje! No, proszę sobie wyobrazić! Bogactwo narodowe, nikogo nie interesuje!! Czy my żyjemy w kraj milionerów i miliarderów? Historyk ten mówił, ze trzeba zajmować się pragmatycznymi sprawami gospodarki i zabezpieczenia jej bytu, bo to stanowi dziś o potędze poszczególnych państw. Niby oczywistość, ale czasem się o niej zapomina. Dlatego mimo pożegnania postanowiłem skorzystać z oferty TXT.
Adam M.


Panie Jerzy

To, co Pan przedstawił w swoim komentarzu to opinia, nie poparta niczym poza Pańską wiarą w słuszność tejże opinii.
Z opiniami nie powinno się dyskutować, chyba żeby komu na czasie zbywało.

Dobrej nocy.


Panie Adamie!

Miło, że jest ktoś, kto potrafił Pana przekonać do pisania na tekstowisku. Żałuję, że nie jestem tak zdolny.

Jeśli patrzeć na beztroskę Polaków, w tym moją, to żyje Pan w najbogatszym państwie na świecie.

Jestem bardzo ciekawy, co to była za partia. Choć nie ma to większego znaczenia, bo u nas wszyscy znamy się na medycynie i nauczaniu, a resztę mamy w głębokim poważaniu.

Pozdrawiam


Pani Magio!

Jeśli Pani liczy, że będę podpierał się cudzymi sądami, by uzasadnić to co piszę, to źle Pani trafiła.

W końcu wszystko co mówimy czy piszemy, to tylko nasze opinie o świecie, a konkretniej o tym co bierzemy za świat.

Ja dość sarkastycznie pokazałem absurdalność Pani „definicji” faszyzmu. Nie wiem, czy nie chce Pani zrozumieć tego, czy nie może. To nie mój problem. Natomiast byłoby dobrze gdyby zastanowiła się Pani nad sensownością tejże definicji. :)

Pozdrawiam mimo wszystko


Subskrybuj zawartość