Korupcja w górnictwie

Korupcja w górnictwie

Ostatnie wydarzenia w KWK „Śląsk – Wujek, każą zastanowić się, co jest przyczyna tak tragicznych wydarzeń w polskim górnictwie. Czy aby przyczyna ta nie leży poza warunkami naturalnymi, na które wszyscy tak chętnie się powołują? Ostatnie wypowiedzi prominentnych urzędników państwowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo pracy w kopalniach wskazują, że w żaden sposób nie poczuwają się oni do żadnej winy. W ten sposób dochodzimy do konkluzji, że jak nie wiadomo, o co chodzi to wiadomo, że chodzi o….

Reforma
Od 1989 roku polskie górnictwo jest reformowane. Są to przedsięwzięcia mniej lub więcej udane, a czasem nawet całkowicie pozbawione sensu. Tak było z włączeniem Wyższego Urzędu Górniczego do Ministerstwa Środowiska. Ostatnio padają propozycje wyłączenia kopalń węgla kamiennego z pod spod nadzoru Ministerstwa Gospodarki i przeniesienie tych kompetencji do Ministerstwa Skarbu. Oczywiście można poszczególne działy gospodarki dowolnie podporządkowywać różnym ministerstwom, choćby na zasadzie eksperymentu. Jednakże musi być jakieś uzasadnienie dla tego rodzaju zmian. Sama dyscyplina finansowa i nadzór właścicielski to jeszcze nie wszystko, tu musi być jeszcze rzeczowe i zawodowe rozpoznanie. Takie rozpoznanie branży w ministerstwie gospodarki ma departament górnictwa, którego nie ma w ministerstwie skarbu. Trzeba też pamiętać, że tego rodzaju eksperymenty dokonywane są na żywym organizmie gospodarczym, który i bez tego ma poważne kłopoty z utrzymaniem swojej rentowności, wydobycia, bezpieczeństwa pracy itp. Czy skarb zna się na tym wszystkim? Ostatnie nieszczególnie udane transakcje tego ministerstwa związane ze sprzedażą stoczni szczecińskich nakazują zachować dużą ostrożność w podporządkowywaniu mu nowych zadań, szczególnie tak specyficznych, jak górnictwo węgla kamiennego. O tym, jakim wypaczeniom ulegają instytucje górnicze podległe innym niż gospodarcze resortom, świadczą materiały pokontrolne Najwyższej Izby Kontroli dotyczące sytuacji w Wyższym Urzędzie Górniczym w Katowicach. Być może, że wszystkie te nieprawidłowości sprzed dwóch lat zostały już usunięte, jednakże sam fakt, że aż do takich nieprawidłowości mogło dojść w instytucji, która w powszechnej opinii górniczej powinna być „jak żona Cezara” poza wszelkim podejrzeniem jest znamienne.

Najazd
Przeciętnie liczba kontroli w 2006 roku wynosiła 144 na jedną kopalnię węgla kamiennego zajmując ok. 11% roboczodniówek. Po prostu najazd kontroli górniczej, a przecież nie tylko inspektorzy górniczy kontrolują kopalnie. Czy będąc stale pod presją kontroli można wydajnie pracować? Często zdarzało się tak, że kilka różnych kontroli zjawiało się na kopalni z tego samego urzędu górniczego? To istny najazd. Doceniając niezbędność kontroli warto jednak zwrócić uwagę, że są one bardzo drobiazgowe, w przeciwieństwie do np. kontroli norweskich urzędów. Tam dla przykładu jeden urzędnik ma pod kontrolą mniej więcej taki obszar i ilość zakładów górniczych jak u nas cały okręg. Tylko, że tam urzędnik przyjeżdża na kopalnię raz do roku. Sprawdza rejestr wypadków i potwierdza właściwą jej kwalifikację ubezpieczeniową. Jeżeli wypadków jest więcej, natychmiast kopalnia zaliczana jest do wyższej strefy opłat ubezpieczeniowych, co obciąża ją w milionach dolarów rocznie. W tych kopalniach sami pracownicy, dozór i kierownictwo dbają nie tylko o produkcje i wydobycie, ale też autentycznie o bezpieczeństwo każdego zatrudnionego, bez konieczności kontroli urzędu górniczego. Natomiast u nas odwrotnie. Urząd bada szczegóły i drobiazgi. Wydaje zarządzenia, kary, upomnienia i dyspozycje. Kiedy tylko jest już za bramą sprawa zaraz wraca do stanu poprzedniego. I tak trwa zabawa w „złodziei” i „policjantów”.

Komisje
Na 10 powołanych Komisji przy WUG tylko jedna z nich zajmowała się zadaniami wskazanymi przez ustawodawcę. Była to Komisja Bezpieczeństwa Pracy w Górnictwie. Pozostałe komisje koncentrowały się na rozpatrywaniu spraw wnoszonych przez przedsiębiorców. Praktyka bezpośredniego kierowania spraw przedsiębiorców na posiedzenia komisji WUG została przez NIK oceniona negatywnie. Komisje nie mogą wyręczać w tych sprawach powołanych do tego organów nadzoru górniczego. Zdaniem NIK, w takich wypadkach, przedsiębiorcy powinni występować o opinię do niezależnych jednostek naukowych bądź specjalistów, a nie do organów opiniodawczo – doradczych Prezesa WUG. Co najciekawsze, że o wydanie odpłatnej opinii zwracali się do Komisji przedsiębiorcy, którzy byli jej odbiorcami. Komisje chętnie podejmowały uchwały, które w praktyce przyjmowały formę nakazów skierowanych do przedsiębiorców z pominięciem uprawnionych do tego urzędów górniczych. Pod tym względem Komisje przekraczały swoje uprawnienia. NIK negatywnie ocenił tolerowanie tego rodzaju praktyk. Komisje te łącznie liczyły 171 osób, a koszt ich utrzymania wynosił ok. 1 miliona zł. Wydatki Komisji finansowane były z wpływów za wydawane opinie z tym, że finansowały je podmioty bardzo zainteresowane treściami tych opinii, co niewiele miało wspólnego z obiektywną ich treścią. Komisję ds. Tąpań Obudowy i Kierowania Stropem w Zakładach Górniczych Wydobywających Rudy Miedzi obsługiwała jednostka naukowo – badawcza KGHM CUPRUM Sp. z o. o., która w całości należy do KGHM Polska Miedź S.A). Polska Miedź jako przedsiębiorca Górniczy bądź kopalnie jako oddziały spółki były z zasady jedynymi „klientami”, którzy zwracali się do Komisji z wnioskami o udzielenie opinii. Co gorsze niektórzy wnioskodawcy zawierali indywidualne umowy z członkami Komisji dotyczące wynagrodzenia za sporządzenie przez nich koreferatów do sporządzonych opinii. Ogólnie panował chaos prawny i finansowy dotyczący rozliczeń za wykonane prace na rzecz Komisji. Ogólnie wystąpienie pokontrolne NIK podkreśla korupcjogenny charakter wielu stosowanych tu praktyk.

Rozrywki
Swoistą rolę w tym wzajemnie świadczącym sobie usługi towarzystwie odgrywała Komisja ds. Tąpań Obudowy i Kierowania Stropem w Zakładach Górniczych Wydobywających Rudy Miedzi. Komisja ta niczego sobie nie żałowała i np. przedsiębiorców ociężała kosztami gastronomicznym!! Średnio na posiedzenie wypadało 230 zł na osobę. W ciągu 4 lat wydano na ten cel ok. 190 tys. zł. Nawet kosztami szkolenia członków Komisji obciążano przedsiębiorców. Ta kuriozalna Komisja funkcjonowała jak spółka prawa handlowego, kreowała dochody i koszty, które nawiasem mówiąc nie bilansowały się i nie wiadomo co się działo z zyskiem lub też stratą z „działalności”. Przewodniczący komisji dysponował służbowym telefonem komórkowym, którego rachunki dochodziły do ok. 2 tys. zł miesięcznie. Łącznie telefon ten kosztował ok. 28 tys. zł. Aby było sprawiedliwie w KGHM wszystkie zakłady obciążano kosztami istnienia Komisji, zarówno te, które składały wnioski, jak i te, które ich nie składały. Faktury na wszelki wypadek zawyżano. Przewodniczący Komisji (przez kilkanaście lat) znany w środowisku profesor AGH był typowym biznesmenem. Jednocześnie prezesował radzie naukowej KGHM Cuprum i radzie nadzorczej tej firmy a także zasiadał w kilku innych radach nadzorczych (KHW S.A., przewodniczący Rad Naukowych KOMAG w Gliwicach i CHEMKOP w Krakowie, przewodniczący Rad Nadzorczych: Katowickiego Holdingu Węglowego S.A. (1993-1998), Bytomskiej Spółki Węglowej S.A. (1998-1999) i Rudzkiej Spółki Węglowej S.A. (1999-2002). NIK zwrócił się do prezesa WUG z wnioskiem o zdjęcie tej osoby ze stanowiska przewodniczącego tej Komisji. Nawiasem mówiąc bardzo szybko do niej powrócił.

Szlachetne zdrowie
Komisja ds. Zagrożeń Zdrowia była zdaniem NIK całkowicie niepotrzebna. Ponieważ zajmowała się ona tylko i wyłącznie odpłatnym opiniowaniem indywidualnych wniosków producentów wyrobów, którzy chcieli wprowadzić je do zakładów górniczych. Mogli to zrobić na podstawie odpowiedniej ustawy, bez potrzeby zasięgania opinii tej Komisji, ale widać z tego, że woleli ponosić koszta, aniżeli omijać tak znaczącą komisję. NIK zarzucił też Prezesowi WUG podanie na łamach miesięcznika tej instytucji nieprawdziwych informacji o konieczności posiadania opinii tej Komisji, dotyczącej środków ochrony indywidualnej w górnictwie. Jeden z producentów tych środków odmówił poddania się procedurze komisji i sprawę wygrał w postępowaniu administracyjnym.
KWK Halemba
Czterech przedstawicieli Komisji ds. Zagrożeń Atmosfery Kopalnianej i Klimatyzacji w Podziemnych Zakładach Górniczych w okresie poprzedzającym wypadek wielokrotnie w kopalni tej na umowę – zlecenie opiniowało prace związane z likwidacją ściany 1 w pokładzie 506 na poziomie 1030 m w miejscu gdzie zaistniał wypadek zbiorowy oraz pełnili w tym zakresie usługi doradcze. Osoby te weszły później w skład komisji mającej zbadać przyczyny i okoliczności zapalenia i wybuchu metanu oraz wypadku zbiorowego zaistniałego w dniu 21.11. 2006 r. Czyli osoby, które wypowiedziały się wcześniej na temat bezpiecznego prowadzenia tam robót górniczych teraz oceniały poprawność wcześnie przez siebie zaleconych działań. Tego rodzaju powiązania NIK również ocenił negatywnie.
Egzamin
Polskie górnictwo od strony rządowej, prawnej i merytorycznej musi być zarządzane za pośrednictwem jednego organu administracyjnego państwa. Wynika to z potrzeby posiadania wysokich kompetencji zawodowych, specjalistycznych i praktycznych, które mogą być sprawdzone i doskonalone pod wspólnym patronatem wzajemnie się uzupełniających i kontrolujących instytucji. Smutny przypadek newralgicznego punktu bezpieczeństwa, jakim stały się wyżej opisane komisje WUG, nie byłby możliwy, gdyby instytucja ta była podporządkowana ministerstwu gospodarki, a nie jak ma to obecnie miejsce ministerstwu środowiska, które z górnictwem nie ma nic wspólnego. Podobnie przeniesienie nadzoru nad górnictwem węgla kamiennego do ministerstwa skarbu może dla tego górnictwa źle się skończyć. Czy prominenci z resortu górnictwa nic na ten temat nie wiedzą? Czy tylko udają, że nie wiedzą? Tak, czy inaczej uważam, że w tych tragicznych chwilach dla polskiego górnictwa nie zdali oni egzaminu ze swoich kwalifikacji, kompetencji i wszelkich innych wymagań do zajmowania swoich stanowisk.

Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Autorze

skoro zakazano używania haseł “politycznych” na stadionach, to pozostaje tylko kwestią czasu, że słowo ‘k o r u p c j a’ zostanie uznane jako demoralizujący wulgaryzm i zakaże się jego używania gdziekolwiek i w jakiejkolwiek formie.

Tekst jest wg mnie okej :)


Autor

Zarządzanie zarządzaniem, czy problemem nie jest tu jednak brak rozwiązań prawnych, które zapewnią bezpieczeństwo robotnikom i skarbowi państwa przed nadużyciami i właścicieli kopalń i nawet kompetetnych urzęników. Bo im bardziej kompetetny tym łatwiej mu “kiwać”.
Jak zwykle dobry tekst, pozdrawiam.


Korupcja

Miałem poważne wątpliwości, czy można użyć słowa “korupcja”, ale skoro znalazło się ono w raporcie NIK, to chyba można.


Prawo

Zgoda, tylko że muszą to być zmiany radykalne, takie np. jak we wspomnianej Norwegii, a nie takie jak przewiduje to nowe polskie prawo geologiczne i górnicze, którego tekst jest nie doopanowania, bo liczy sobie łacznie 1200 stron!


1200 stron

Chyba o to chodzi, by to było nie do opanowania.


Podróżny

kiedyś miałem podobne wątpliwości a w zasadzie takie miał sąd kiedy sprawa tam trafiła po tym jak w gazecie użyłem tego słowa.
na takie dictum sądu odparłem:skoro mamy CBA, gdzie w nazwie tej instytucji pojawia się przymiotnik ‘antykorupcyjne’, to…


Panie Adamie,

amaksymowicz

Doceniając niezbędność kontroli warto jednak zwrócić uwagę, że są one bardzo drobiazgowe, w przeciwieństwie do np. kontroli norweskich urzędów. Tam dla przykładu jeden urzędnik ma pod kontrolą mniej więcej taki obszar i ilość zakładów górniczych jak u nas cały okręg. Tylko, że tam urzędnik przyjeżdża na kopalnię raz do roku. Sprawdza rejestr wypadków i potwierdza właściwą jej kwalifikację ubezpieczeniową. Jeżeli wypadków jest więcej, natychmiast kopalnia zaliczana jest do wyższej strefy opłat ubezpieczeniowych, co obciąża ją w milionach dolarów rocznie. W tych kopalniach sami pracownicy, dozór i kierownictwo dbają nie tylko o produkcje i wydobycie, ale też autentycznie o bezpieczeństwo każdego zatrudnionego, bez konieczności kontroli urzędu górniczego.

ten fragment pańskiego tekstu jest wg mnie kluczowy. Ciekaw jestem, jak ubezpieczone są nasze kopalnie i czy opisany przez Pana model “zdroworozsądkowy” w ogóle jest u nas możliwy, przy państwowym właścicielu.

Pozdrawiam,


Panie Adamie!

Jak zwykle świetny tekst. Jedyne co bym zmienił, to wnioski. Ja jestem zwolennikiem rozdania udziałów w kopalni górnikom i to najlepiej tylko dołowym. A wtedy niech oni się martwią czy rzeczywiście uszą być górnikami i czy muszą zatrudniać takich doskonałych specjalistów od przekrętów… Oczywiście udziały górnika odchodzącego z pracy podlegałyby umorzeniu, zaś nowoprzyjmowani dostawaliby drobny udział, który by mogli pomnażać poprzez zakup dodatkowych udziałów (tak długo jak długo pracują na dole).

Tylko broń Boże prywatyzacja poprzez sprzedaż jakiemuś inwestorowi instytucjonalnemu, bo to byłby kolejny przekręt.

Pozdrawiam


Tomku!

Przecież na leczenie górników ministerka zdrowia „zabezpieczyła” środki, więc po co ubezpieczać kopalnię?

To Ty płacisz za tę niefrasobliwość.

Pozdrawiam


Jerzy,

dawniej to się mówiło płacę i wymagam.

Teraz się mówi płacę i płaczę...


Ubezpieczenie

Z tego co wiem to kopalnie nie są ubezpieczone, a ubezpiecza sie tylko ludzi, a nie sprzet i majątek. To dalszy ciąg PRL tylko pod hasłami wolnego rynku, demokracji itp.


Wnioski

Podtrzymuję swoje wnioski, co nie znaczy wcale, ze nie moga być inne równoległe np. właśnie w sprawach właścicielskich, z którymi w całej rozciagłosci się zgadzam z Panem Jerzym.


Zmykanie ust

Politycy i ważni urzędnicy apelują aby nie zabierać pochopnie głosu w tych sprawach. Jakoś żaden z nich tak licznie wypowiadających się w mediach nawet sie nie zająknął na temat wyników opisanej tu kontroli NIK w Wyższym Urzedzie Górniczym w Katowicach. Po prostu apeluja aby milczec, a kto sie nie podporządkuje to wiadomo… itp. itd. Obiecuja, że wkrótce będą wyniki kontroli. Z góry mozna przewidzieć, ze wyniki te oskarżą “przyrodę”, ryzyko robót górniczych itp, a juz na pewno nikogo z wyższej hierarchii górniczej i rzadowej. Proszę zwrócić uwagę, ze za bezpieczeństwo w górnictwie odpowiada Wyższy Urząd Górniczy, a jego przełożony minister środowiska do tej pory nawet nie zabrał głosu na ten temat. Po prostu maja to wszystko we wiadomym miejscu. Tu się gada, zagada, a tam giną ludzie…Taka dola. Każdy robi co umie. Woła się dyżurnych polityków, analityków, dyrektorów i prezesów, a także posłusznych im zwykłych górników. Nie było zadnych nadużyc wszystko zgodnie z prawem, tylko ludzie nie zyją. To zawsze się zdarza, nie rozdrapujmy ran itp. Nikt nie winien. do nastepnego razu itd. Taka jest moim zdaniem sytuacja w polskim górnictwie.


Alkohol

Dzisiaj została odwołana z zajmowanego stanowiska Pani Ewa Tomaszewska rzecznik prasowy Wyzszego Urzędu Górniczego w Katowicach. Podczas wykonywania czynności słuzbowych była pod wpływem alkoholu, o czym prezesa tej instytucji powiadomiła polcja, która badała sprawę napadu na nią, kiedy sprawcy zabrali jej laptop i dokumenty z wypadku w kopalni “Śląsk”. Tu ludzie giną, a w instytucji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo pracy w górnictwie ludzie piją.


Jerzy Markowski i Grzegorz Schetyna

Wczoraj b. wiceminister gospodarki Jerzy Markowski, a dzisiaj wicepremier Grzegorz Schetyna wyrazili podbne zdanie na stronach portalu news letter, jakie wynika z tego tekstu, ze Wyższy Urząd Górniczy nie może byc nadal podlległy ministerstwu srodowiska. Ma być przeniesiony albo do ministerstwa spraw wewnętrznych jko instytucja o klasycznym charakterze policyjnym w górnictwie, lub ma być podporzadkowany bezposrednio premierowi.


Bezpośrednio premierowi?

To byłby ewenement na skalę światową...


Ewenement

Nie sądzę, aby był to ewenement na skalę światową. tak juz w Polsce było za czasów PRL, kiedy Prezes WUG był członkiem rzadu w nieformalnej randze samodzielnego ministra. Z drugiej strony, nie bardzo jest jak przeciąć wrzód korupcji nie mając na to dość siły, równiez politycznej, która w tym wypadku jest elementem decydującym. W sprawie pijaństwa to okazuje się normalka, bo prezes WUG nie zwolnił z pracy swojej rzeczniczki, tylko ze stanowiska. pewnie awansuje.


Podróżny

< ma być podporzadkowany bezposrednio premierowi.>
a któremu, bo chyba nie myslisz o tym pajacu donaldzie?


Premier

To, ze premier jest zabawny, nie oznacza wcale, ze nim nie jest. Jest tylko jeden premier. Wicepremierzy sa jednoczesnie ministrami i jezeli im miałby podlegać WUG, to równcześnie znalazłby się w strukturze ich mniesterstwa, a tak byłby w strukturze Rady Ministrów.


Podrózny

tak Premier jest ale tylko na papierze, ten człowiek nie wezmie za nic odpowiedzialności, bądz pewien


Odpowiedzialność

Tu nie chodzi o odpowiedzialność premiera, ale możliwości działania i narzucania rygorów innym przez Wyższy Urząd Górniczy działający w jego imieniu. Teraz bardzo niska ranga tej instytucji powoduje, że wszyscy jej narzucają swoje rygory, które ona w żaden sposób nie może pogodzić z bezpieczeństwem pracy w górnictwie. Skutki tego to m.in. dwa lata temu KWK Halemba, a teraz KWK Śląsk.


Subskrybuj zawartość