Obiektywna Gretchen: Rozmowa z człowiekiem z Bali

To są ludzie, których spotkałam, częściowo bohaterowie dziennika , ale też zupełnie przypadkowi – stanęli na drodze obiektywu i zostali ze mną. Niektórzy wiedzieli, że są fotografowani i tych jest mniej jak sądzę, niektórzy albo nie wiedzieli, albo zorientowali się po fakcie. Żeby się uśmiechnąć, żeby się skrzywić, żeby zarządać pieniędzy, żeby przejść obojętnie.

Każde to zdjęcie to dla mnie radość ponieważ czuję opór przed fotografowaniem ludzi, choć to najbardziej lubię.

Będą do mnie mówić w jesienne i zimowe szarości. Będą, jak każde świadome wspomnienie.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

zdjęcia super

szczególnie z wołem. a ten pan z mała szklaneczką piję nescafe 3 w 1? :)

takie fotki lubię :)


Piękne zdjęcia...

...choć wolno się otwierają. Ale warto poczekać!


Hm, mnie zastanawia,

co oni piją i jedzą na tych zdjęciach.
No i to noszenie rzeczy różnych na głowie, masakra, ja bym tak nie umiał, znaczy wykopyrtnąłbym się od razu:)

Zawsze mnie to zastanawiało, jak np. kobiety w Afryce sobie z tym radzą.

pzdr


>grzesiu

to stary sposób. mniej się wtedy człowiek męczy, ale fakt wymaga to wprawy w balansowaniu ciałem, ale też przekłada się na to że kobiety w Azji (czy Afryce) mają takie zmysłowe ruchy :)... ciekawe jaki to ma wpływ na kręgosłup? jest na sali ortopeda?


Gretchen,

świetne są te zdjęcia. W biurze jarzeniówki, pierwsza kawa parzy w usta. Za oknem szaro, buro i deszczowo, a w txt Bali.

Dziękuję :)


Stopczyku

Dziękuję.

Ten Pan ze szklaneczką pije kawkę żeńszeniową, mówiąc Papa drink, mama happy :)

To był nasz przewodnik po Besakih oraz plantacji kawy i wszystkiego najlepszego.


Panie Joteszu

Tak żem myślała, że będzie woooolno, ale nie mogłam się powstrzymać :)

Pozdrawiam Pana serdecznie.


Grzesiu

Pan pije kawkę, o której mówiłam Stopczykowi. A ten drugi zajada ryż z czymś, co było niestety nie wiadomo czym.

Noszenie na głowie robi niezwykłe wrażenie, zwłaszcza jak nie jest to zbyt przytłaczający ciężar. Wtedy to co na głowie, idzie w innym rytmie niż cała reszta przyczepiona do głowy.


Anu

Dziękuję i proszę.

Obudziłam się dzisiaj i jeszcze zanim otworzyłam oczy myślę:

dlaczego jest tak ciemno? Jeszcze jest noc? Słońca nie ma…

No nie ma – wrzeszczy Druga – bo jesteś w Polsce, a tu jest zima.

Pozdrawiam :)


Zima, Pani Gretchen?

A gdzie jest ta zima, bo szukam?

Chyba też się napiję czegoś na jakimś korzeniu. Ale chyba nie mam kawy, więc się napiję z wieczora.

Pozdrawiam w tej manierze


Panie Yayco

No jest, jest tylko, że bezśniegowoopadowa, lecz deszczowo-błotna. Moja najbardziej znielubiona wersja.

Ja nie mam mleka do kawy, a nie chce mi się iść na dół po nie. Oj nie chce mi się.

Pozdrawiam Pana jako ten leń.


A po czym Pani poznaje, że zima?

To znaczy jakościowo, a nie po kalendarzu, bo to za łatwe.

Bo mnie się niczym nie różni.

A co do mleka, to proszę sobie przypomnieć historię gościa, co kawę przemycał. Tak, tego od kanarka. No.

Pozdrawiam z miejsca stałego zatrudnienia


Panie Yayco

Ja to rozpoznaję po tym, że jest zimno, ciemno choćby dzień, ludzie okutani w czapach, kożuszydłach, kurtach.

Brrr…

Lato się Panu od zimy nie różni? Nie uwierzę proszę Pana, nie uwierzę.

Pozdrawiam z miejsca, w którym siedzę.


Pani Gretchen,

proszę nie udawać, że Pani nie rozumie, lub ewentualnie zrozumieć.

Czym się to Pani różni od października, albo kwietnia?

Jak ja wstaję, to jest widno, dodam dla ułatwienia, a jak się kładę to ciemno. Przez okrągły rok. Takie mam przyzwyczajenie.

Szacuneczek

PS Dodam jeszcze, że jak ktoś przy 6 stopniach ciepła i w deszczu w kożuchu i baranicy chodzi, to on jest idiota i jako taki nie może być uznany za wskaźnikowego. No.


Oooo proszę Pana

się różni, jak najbardziej się różni.

Kwiecień inaczej pachnie, jakby już trochę wiosną zalatuje. Lżej w powietrzu.

Widno rano, światło zaczyna się różnicować i jest bardziej optymistycznie.

A ciekawa jestem, o której rano teraz ma Pan widno, bo jakoś nie zauważyłam?


Gretchen

Nie wiem dlaczego, ale do Twoich zdjęć przypasowała mi muzyka : Placebo – Running up that hill. Nie potrafię wkleic, ale efekt jest, spróbuj proszę...

Co do samych zdjęć – nadal ogladam i zazdrosze, Ty cholero jedna.


Co mi Pan tam dopisuje

kiedy ja odpisuję?

Ależ Drogi Panie, jeśli 6 (6 wyrażone słownie brzmi jak sześć) stopni jest dla Pana miarą ciepła, to co ja mogę dodać? No co ja mogę, kobieta bezbronna?

Sześć stopni ciepła no luuuudzie!

Fakt, że kożch i baranica (sama jesteś baranica – sączy mi jad do ucha Druga) to może zbyt daleko idąca ostrożność...


Do tego, czym zalatuje kwiecień, wrócimy w kwietniu.

A jak się wstaje o 8 to jest widno. Tak samo widno, jak w deszczowy kwietniowy dzień, proszę Pani.

Pani marudzi i krytykuje. Od niepracowania to Pani ma, podejrzewam.

Pozdrawiam, idąc do pracy z radosnym przyśpiewem


Griszq

Czekaj, idę do tubki z muzyką...

Nooooo ładnie pasuje, rzeczywiście.

Zaraz tam cholero :)


No może o ósmej, no może

Ósma, obok siódmej jest moją godziną znielubioną i staram się unikać świadomie.

Nie moja wina, że akurat wtedy jest widno. To może być jakaś złośliwość losu, albo inny śpisek.

Marudzenia nie mam od niepracowania, bo ja nawet jak nie pracuję to pracuję – taka praca.

Wczoraj pracowałam w sieci wszechświatowej, dzisiaj to już idzie po całości z tą pracą, bo idę pracować także do mojego miejsca stałego zatrudnienia, w którym właśnie ten urlop mam.

No i gdzie tu jest miejsce na jakiś zdrowy rozsądek, logikę wydarzeń, przywiązanie do podstawowych definicji?

Nie ma proszę Pana, no nie ma.

Więc zapewne marudzenie to moja cecha przyrodzona. Podobnie jak krytykowanie, choć zauważam u siebie ostatnio jakiś rodzaj braku krytycyzmu też. Może mi się w głowie pomieszało już z tego wszystkiego, albo co.

Stawiam raczej na albo co .

Śpiewającego to Pana sobie wyobrazić trudno jakoś.


A co oni tacy, Pani Gretchen,

na totalnym luzie są? Wyczuwam to podskórnie. I mając w pamięci filmik Maxa. Boszszsz… jak ja temu piesowi zazdroszczę: uwali się to to i leży posapując z cicha. Od czasu do czasu coś mu sie przypomni to mruknie, albo koniuszek ogona podniesie leniwie dla zaznaczenia, że jest.

I w tym sensie, Pani Gretchen…


Nie ma się co dziwić, Panie Lorenzo

Luuuuzik Panie Lorenzo, słońce, czasem popada i to też miło, bo co z takiego padania złego może się stać?

Jedzenie na drzewach rośnie, albo na polach. Palmy szumią.

To można te uśmiechy rozdawać. Szastać na lewo i na prawo. Uczciwie się przyznaję, że mnie to rozłożyło na łopatki. Jadę sobie samochodem a tu ludzie przy drodze siedzą i się do mnie uśmiechają.

Przecież ja nie jestem Michael Jackson, Panie Lorenzo prawda?

Te psy, wszędzie tak śpiące, działają w porozumieniu moim zdaniem z ludźmi i ze sobą. Jednego widziałam co bardziej był energiczny, ale on świeżo z Oceanu wyszedł, to może dlatego

Kiedy wylądowałam we Frankfurcie, to zgodnie z Pana przewidywaniami, całkowicie się zapomniałam i zaczęłam tak rozdawać i szastać. Nie powiem, żeby kilku mężczyzn nie odwzajemniło, ale jakoś inaczej, a kobiety to wcale. Tylko patrzyły tak, patrzyły.

Pozdrawiam Pana nie przestając się uśmiechać.


No to, miła Pani Gretchen,

przynajmniej przez kilka dni w Polsce będzie Pani robić za wariatkę. No bo kto to widział tak chodzić (siedzieć) i uśmiechać się?

Pewnie zostanie to Pani uśmiechanie się uznane za jakąś demonstrację, i to zarówno przez partię rządzącą, jak i opozycję. O Panu Prezydencie nie wspominając.

A w pracy to dopiero będzie, ho, ho! Albo w tramwaju czy autobusie! Kanały tylko Pani zostaną. I txt. Chociaż Txt to też trochę taki kanał, gdzie ludzie się chowają i pokazują to, czego na powierzchni w życiu by nie pokazali. Przynajmniej część. Choć – co też przeczuwam podskórnie – coraz mniejsza, biorąc pod uwagę coraz większą rolę terapeutyczną Konfederacji.

Tak więc, Pani Gretchen miła, ten uśmiech proszę usprawiedliwiać jakąś wadą, skórczem nerwów uciążliwym [to sie chyba jakos fachowo nazywa – sardonicus (risus) ]. Wtedy wszyscy obleją Panią współczuciem i będzie dobrze:-)

Uśmiecham się do Pani terapeutycznie

PS. A czy ta Pani na zdjątku małym po prawej stronie bloga, w zwienej sukience i kapeluszu, to Pani? Bardzo urocze, choć mało wyraźne. Za to bardziej tajemnicze:-)


Panie Lorenzo

Do robienia za wariatkę zdołałam się przyzwyczaić więc nic sobie z tego robić nie zamierzam. O!

W pracy… Tak sobie myślę, że w pracy to ja za wariatkę robię całkiem etatowo, ale to miłe jest zazwyczaj, o ile mną nie straszą.

Tak sobie myślę, pisząc że tu za wariatkę, tam za wariatkę, to może… Nieeee, nie przesadzajmy.

Terapeutyczna rola Konfederacji – coś w tym być może, wykluczyć się nie da. Dziwne to miejsce, prawda? W pozytwnym znaczeniu, ale jednak dziwne.
Dałam kiedyś mojemu koledze z pracy do przeczytania coś, nie pamiętam co to było i on usiadł i nagle wytrzeszczu dostał, że są miejsca w sieci, w których ludzie tak rozmawiają.

Ta Pani to ja :) Miało być niewyraźne lekko, dlatego jest malusie.

Pozdrawiam Pana wielkoformatowo.


Tak myślałem, Pani Gretchen.

A zdjęcie owo, ze względu na kolorystykę i charakter, przypomina mi fotos z filmów typu “Europejka na Dalekim Wschodzie”, gdzie historia toczy się w latach 30-tych minionego stulecia. Oczywiście historia romantyczna:-)

A txt jest rzeczywiście dziwne – rozmowy trochę jak z wyalienowanego klubu, zaprawione i sympatią, i jzłośliwościa, trochę gniewu, nieco fochów, czasami odrobina jadu. W lekkiej otoczce szaleństwa.

Jak człowiekowi źycie trochę obrzydnie w realu to włazi do tej szafy i patrzy, co z tego wyniknie.

Nie wiem, czy Pani zauważyła, że tutaj wszyscy ludzie, bez względu na przymioty charakteru, są ładni. Nie ma rudych, łysych, kulawych. Jak mają oczy, to zazwyczaj jedno jest zielone, a drugie niebieskie jak u husky. Albo u szatana.

Lubią koty i psy oraz inne stworzenia. Drzewa i kwiaty też. No i krajobrazy. I muzykę.

Oni tak naprawdę się lubią, albo lubią swoje wyobrażenia o innych. Inaczej niż w realu. Chyba.

Ukłony dla Pani Gretchen


Gretchen

pamiętaj że uśmiech może być zaraźliwy i ja na przykład cały czas się śmieję do monitora co z boku zapewne równie sympatycznie wygląda:)

pikne!

prezes,traktor,redaktor


a Serwer znalazł też trochę większą fotkę

szukajcie, a znajdziecie prawda.. :-)

Maszyna się uśmiecha spod kapelusza


>Gre

kawa żeńszeniowa… nie próbowałem. na pewno super. piłem herbatę żeńszeniową. :)

z twarzy taki dobroduszny ten przewodnik :)


Nie tylko Serwer :))

prezes,traktor,redaktor


nie tylko serwer i nie tylko

max :)))


Panie Lorenzo

Jakże adekwatnie oraz przenikliwie odczytał Pan moje wstydliwie skrywane intencje.

Taki zaiste miał być efekt końcowy.

W rolach głównych wystąpili:

Druga – jako namolna stylistka, pomysłodawczyni, obrabiająca

Gretchen – jako Europejka

Merlot – jako tnący ( weź to czarne obetnij z boczku ) wykorzystany pod pretekstem

On – jako naciskający spust migawki

Wszyscy pracowali bez wynagrodzenia. Żadne zwierzę nie ucierpiało podczas tejże pracy.

To o czym Pan pisze zauważyłam Panie Lorenzo. Faktycznie wszyscy ładni, niektórzy gładcy nawet w sobie, Oczy jako zwierciadło duszy niektórzy ukrywają, a inni wręcz przeciwnie. Filmy też lubią i portal z tubką do muzyki, co niektórzy inni za złe mają.

Za złe też mają jeszcze inni niektórzy, niektóre inne rzeczy.
W ogólności jednak miejsce jest niezwyczajne.

Pozdrawiam Pana z dość siąpiącej Warszawy.


Maxie

To są skutki uboczne prawdopodobnie – wszystko może je wywołać.

Uważaj, żeby Cię za wariata nie wzięli :)

Dzięki.


Stopczyku a także Docencie

Kawa pyyyyycha.

Przewodnik był chodzącą dobrodusznością. Niestety niemieckojęzyczny głównie, ale za to popadał w takie mantrujące tony po niemiecku. Mówię Ci można było paść ze śmiechu, albo zasnąć przy tym. Ja zasnęłam…

Wyobraź sobie takie głębokie, gardłowe mantry po niemiecku.

:))


Ludzie oraz Serwerze

No gdzie łażą, gdzie łażą!

Uśmiechający się Max, Stopczyk w randze Docenta i Serwer w kapeluszu.

Koniec świata.

No.


Jak to gdzie, Pani Gretchen?

Tam, gdzie ich nie posiali:-) To chyba taka przedświąteczna nowa tradycja. Byle ich do roboty nie zagonili.

Żeby nie było, to ja też łażę. I też wlazłem, gdzie nie trzeba.

I to wcale nie jest koniec świata. Ten dopiero nadejdzie. Tak za cztery dni. Nic, tylko się przyjdzie ta łyżką w czoło walnąć.

Padam do stóp i nie wiem, czy się jeszcze podniosę


no jak wszyscy to i ja polazlem

smakowitosci – roznosci.


Gretchen

nie dość że poleźli to popodglądali, ale to skutki męskiego zaintereswania płcią piekną :)

oj, cZuję że ruch wzmógł się na tyle że ichni serwer grzał się , oj grzał

nie to co nasz:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo

Niech no ja dorwę ten Serwer! Kto to widział, żeby Serwer gadał .

Panie Lorenzo, będzie dobrze. Nie jeden koniec świata udało się już przetrwać, a czasem można się tą łyżką dla wzmocnienia efektu. Byle nie za mocno.

I proszę mi tu nie padać, bo to naprawdę już...

:)


Griszq

Ja już nic nie powiem chyba.

Tak będzie najlepiej.

Milczę zobacz, nic nie mówię. Absolutnie nic. Nawet słóweńka, nawet pół słóweńka.

Żadnej głoski, żadnego dźwięku.

Cisza jak makiem zasiał Griszq.

Jak wiadomo milczenie jest złotem i ja z tej okoliczności chcę skorzystać.


Maxie

Nasz Serwer maszyna chłodna i zrównoważona, nie to co jakieś tam inne phi serwery.

Cholera, miałam milczeć.

No tak się nie da żyć.

:))


Gretchen

To przysłowie wymyślili Ci, co to do powiedzenia nic nie mają. Czy jak. Tak samo, jak to przysłowie z wysokim jak topola i głupim jak fasola – to od razu smierdzi spiskiem kurdupli. A Ty to nie masz szans na milczenie, bo gadula jesteś. I cholera jedna, bo zdjęcia dobre robisz, czym mnie wkurzasz.

No oczywiście mógłbym pieknym hasłem pociągnąć: “Gretchen droga, czasem ciszą można krzyczeć”... ale to jakoś trywialni brzmi i chyba mało wiarygodnie.

A skoro już powiesiłaś te swoje zdjęcia i wszyscy i tak juz wiedzą jak wyglądasz, to powiesz też parę innych swoich z Bali. Czy gdzie tam to jeszcze byłaś po drodze. Oprócz tego całego Perlaszez, gdzie Twoja spódnica zrobiłą furorę. Ty w spódnicy zrobiłąs furorę. No jakoś tak.


Uprzejmie melduję, Pani Gretchen,

że się podniosłem. Przy pomocy łyżki.

A nasz Serwer to ho, ho!


Griszeq

Milcząc powiem Ci, że gaduła to ja jestem okropna i nieznośna. I tak dzięki temu, że całe dnie mówię zawodowo to się trochę uspokoiłam. Za to piszę :)))

Żadnych moich zdjęć. Świat oczami Gretchen. A oczu na zdjęciach nie widać. A jak nie widać oczu to się człowieka (w tym kobiety) nie widziało. Oto moja koncepcja przełomowa.

Idę do pracy teraz. Wszyscy wracają, a ja idę. To jest fajne :)


Panie Lorenzo

A ja melduję, że większe wersje zostały zdilitowane hi hi.

Kto obejrzał to obejrzał, a kto nie to nie.

Pozdrawiam filozoficznie.

A Serwer i tak się doigra ode mnie :)


ktoś mi tu grozi!

no pięknie, pięknie :-)

Czy Serwer ma w takim układzie załadować tu bezczelnie skopiowany oryginał powiększenia? Serwer tylko pyta, jakby co.

Teraz to dopiero Maszyna rozrabia, okiem mrugając


Gretchen

Problema nie ma. Serwer kopie trzyma, jakby co – to powiększy. Skoro Merlot ciął, to i Merlot ma. Się pogada, się załatwi.

Ty do roboty, a ja se poleze do kina. Nie dedem dyskutował, kto mieć bedzie fajnie. Fajniej. Czy jak.

A co do oczu Gretchenowych – kto daje i odbiera, to coś tam coś tam, w każdym razie – nieciekawie. Dla niego. Odbierającego znaczy się. I potem to juz mu gadulstwo i pokazywanie – nawet więcej niż oczu – raczej nie pomoże. Oj, nie.


zapodasz mu trojana?

Heleno … :D


Doc

Zapoda mu Helene Trojanską. Potem przypłyna Grecy. Potem… Potem to juz będzie wielkie nic. Wykopaliska i legendy.


Pani Gretchen

Z niekłamaną przyjemnością przypatruję się zdjęciom. Nie tylko ja, zresztą.
No właśnie!
Niestety, im dalej w las tym więcej drzew, co oznacza, że czuję się molestowany, mobbingowany, czy co tam jeszcze.

Jakby co i tak wszystko będzie na Panią. :)

Pozdrawiam serdecznie.


Tu są..

Chłopcy którzy niczeho się nie bali..

Mając szaszki, spisy i szarawary..


Serwerze

Nieładnie, nieładnie.

:)


Griszq

Żadne kino nie zapewni Ci tego, w czym ja dzisiaj uczestniczyłam. Żadne.

Nie mogę się otrząsnąć, chyba będę musiała o tym napisać.

Milcząc oczywiście.


Stopczyku

Nie stosuję przemocy, religia mi zabrania :)))


Panie Kaziku

No niech będzie, że na mnie. Tylko za co?

Zaprzeczam i wszystkiego się wypieram.

Ale niezmiennie pozdrawiam.


Panie Igło

Ładne. Dziękuję.

Coś dawno Pana nie było, czy jak. Nie u mnie znaczy, bo gdzieżbym ja śmiała narzekać, ale tak w ogólności jakoś Pana nie widziałam ostatnio.

No, ale to w końcu Pan jest widzący .


I owszem, i owszem

czytam, widzę
Wtrącam się ..
Czasem..
U pani z przyjemnością..

Niechże pani nie histeryzuje..
za przeproszeniem..

Toć jeszcze wcześnie…

Nooo…


Panie Igło

Pan chyba nie widział histeryzującej kobiety :)

Ja jestem spokojna i zadowolona, mimo cyrkowych przejść z ostatnich godzin.

O tym jednak później.

No.


Czyżby, Pani Gretchen,

ktoś Panią uśmiechem potraktowal? Tak po polsku? Z dobrego serca i z bezinteresowną zawiścią?


Co później, co później ??

Jak ja tu rozbuchaną, żeńską & rozpolitykowaną część mniejszą ludzkości usiłuję na prostą ścieżkę nawrócić, to pani mi za przeproszeniem pisze – potem.
???

A co to, kurna, jest za podejście do człowieka?
Co?
A bo ja to jestem docent, albo za przeproszeniem dama, żeby mnie tak traktować?
Nawet kiedy podobno tylko wpadam?

Co też prowokacją jest.
Te Podejrzenie.
Kurde.
Jakiem widzący
Noo..


Pani Gretchen

Jak to za co? – za całokształt, Droga Pani. Nie ma lekko.

Pani się może wypierać, zapierać, odpierać czy coś. A ja swoje wiem, bo jak słyszę: – No długa ta podróż, ale tam jeszcze nie byliśmy – O! Popatrz jakie piękne roślinki na zdjęciach. – Oj, tyle czytałam o tamtejszej kulturze a Gretchen tak ładnie to opisuje… – Ty też czytałeś, prawda? Podobało Ci się, co? – Tam jest ciepło, Ty lubisz ciepło. Przecież Gretchen nie pisze, że tam jest gorąco. Pisze, że jest ciepło!

Et cetera…

No to co Pani Gretchen?

Zygu zygu, i tak będzie na Panią. Jakby co.
O ja nieszczęśliwy…!

Pozdrowienia zrezygnowane.


Kazik

=== prowokator.
na dodatek w portkach.

Co już, same w sobie, portki czyni względnym.

Ciekawe, ciekawe??


Panie Lorenzo

Proszę Szanownego Wielce, to ja w dwóch słowach tego nie opiszę. Ja nie wiem czy to się poddaje kategoriom opisu jakiegokolwiek, ale spróbuję. Miałam przez jakiś czas nie pisać ino spokojnie komentować, ale to się nie da.

Ja nie wiem proszę Pana gdzie ja żyję, tak na oko to jest cyrk.

Reszta wkrótce.

Natomiast się nie dałam i nadal się uśmiecham do świata, a nawet do ludzi.

Tak właśnie Pana pozdrawiam.


Panie Igło

Myśli muszę zebrać. No.

W słowa ubrać.

Ja Pana źle traktuję? Ja?

Nooooo proszę Igły.

Bo nie wytrzymię i bedzie.


Panie Igło

To Pan spódniczkę nosi? Może mini? Na dodatek w zimie?

Ciekawe, ciekawe. :)


Hmm

słyszałem o człowieku z żelaza i o takim z marmuru, ale człowieku z bali jeszcze nie;)


Panie Kaziku

Teraz rozumiem. W każdym razie lepiej rozumiem.

Pan nie oporuje Panie Kaziku, tylko zacznie się pakować.

Nie był Pan. Ciepło jest, a Pan przecież lubi jak jest ciepło. Roślinki ładne.

Panie Kaziku nie chciałby Pan zobaczyć jak może być w raju?

Nie chciałby Pan?

Teraz to już może Pan całkiem na mnie zwalić.

:)


Panie Kaziku

Już kiedyś wspominałem..
Kilt.

I nic ponad to.
Oprócz szaszki – rzecz jasna.


Pani Gretchen

Pani mnie zabije, dobije albo w inny przemyślny sposób się przyczyni.
No… nie mogie z tymi babami. No…

I jeszcze Pan Kozak, Igłą zwany, chce mnie na chłopczynkę w szkocką kratkę przerobić. Aaaaaa!

Zmiłowania proszę. Aaaauć!
Na wszelki wypadek pozdrowię w dwójnasób, trójnasób, ...
(Jakby mi to pomóc w czymś mogło, ech…) :)


Panie Dymitrze

A o rozmowie z człowiekiem z szafy?

Pozdrawiam Pana serdecznie :)


Panie Kaziku

Późno już.

Więc rączki na kordełkę..
I można liczyć pisowców..
Przed zaśnięciem.
Oczywiście trza umić
Liczyć.


Panie Igło

A dlaczego ja przed zaśnięciem mam pisowców liczyć? Co?
Ja mam wystarczające ilości własnych diabłów/baranów do liczenia. Po co mi następne, hę?

Pan sobie ich policzy za mnie. Dobry uczynek Pan spełni przynajmniej. A ja kiedyś, jak przyjdzie pora, potwierdzę.

No.


Panie Kaziku

Oto przemyślny sposób. Przyczyniam się. Uwaga!

Photobucket


Pani Gretchen

Pani to jest… Pani nie ma…
Nie widzę, nic nie widzę.
No i co ja mogę, co? (myślę, myślę, myślę...)
Odetnę się! – od sieci na przykład.

No Potwór, nie Kobieta.
No co? – zaraz w łeb zbiorę.
Wszystko przez te wakacje Pani w Balii.

:)


Panie Kaziku

Najgorsze, że to tak sobie jest cyknięte . Jedyna dbałość o kadr, co było trudne skoro się płynie katamaranem.

Nic tu nie jest ulepszone. Nic.

To Bali to ma w sobie coś takiego…

Myślałam, że w tych wszelakich folderach, stronach internetowych i zdjęciach to jakieś lekkie przekłamanie musi być. Nic z tych rzeczy.

Skończone piękno. Zwłaszcza kiedy światło przeddeszczowe, albo popołudniowe.

Najserdeczniejsze kibicujące pozdrownienia dla Żony.

Oczywiście dla Pana też, ale nie wiem czy Pan już patrzy :)


Pani Gretchen,

jak Pani trudno, to niech Pani sobie nie wyobraża. Może być, że tak jest zdrowiej.

Pani nie powinna też używać słowa urlop nazbyt często. Odnoszę wrażenie, ze Pani nie całkiem wie, jakie jest jego znaczenie.

Pozdrawiam, nieco podśpiewując, choć ciemno


Pani Gretchen

Proszę się nie tłumaczyć, co?
I bez tych tam podoba mi się to zdjęcie. Bardzo!
Lubie takie uchwycenie szmaragdu wody ze stalowo ciężkim (ołowianym?) niebem.
No piękne to jest. No – patrzę, cały czas patrzę.

Ale pakować się nie mogę. Obowiązki, kurcze.


Panie Yayco

Trudno… Czasem musi być trudno Szanowny Panie. Że będzie lekko, łatwo i przyjemnie to nikt nie obiecywał. No, ale żeby Pan podśpiewywał?

Jakie jest znaczenie słowa urlop to ja wiem. Od innych. Istotnie nadużywam znaczenia.

Okrutnie się Pan czepia .

Za to mnie dzisiaj pokarało.

Żesz by to wszystko…

I kto mnie zrozumie?

Nikto.

Pozdrawiam Pana nocnie z zamąconymi myślami własnymi.


Panie Kaziku

To przed deszczem było.

Za chwilę było tak:

Photobucket

Na pakowanie czas przyjdzie. Tylko dajmy temu chwilkę.

:)


Pani Gretchen

Pani to wie gdzie szpilę wbić człowiekowi. To nabyte czy naturalne? :)

I znowu muszę pochwalić to kolejne zdjęcie (choć mnie skręca). No to chwalę!

Tak sobie patrzę na to burzowe niebo i zastanawiam się czy jeśli już Panią pozdrowię życząc dobrej nocy, to wreszcie sam ostatecznie padnę i zasnę. Była Pani kiedyś tak zmęczona, że usnąć nie mogła?
Zresztą, po co ja się zastanawiam i pytam o głupoty?

Pani Gretchen, dobrej nocy.


Panie Kaziku

To trudne pytanie.

Obawiam się jednak, że naturalne. Ja mam dość popieprzonych w sobie rodziców. Na genetykę to już nic się nie poradzi :)

Z tą Wyspą to jest taki kłopot, albo takie ułatwienie, że wystarczy obiektyw wystawić i można się obracać. Takie właśnie wychodzą zdjęcia.

Ze spaniem to mam tak, że w każdych okolicznościach, warunkach, skrajnościach zasnę. Jak pies. Zasypiam i już.

Skrajnie wyczerpana mówię przez sen. Wielkie mi co. Bo to ja mam coś do powiedzenia? :)

Dobrej nocy Panie Kaziku. Bardzo dobrej.


>Gretchen

fotka z łódkami rewelacja… z tymi trimaranami. w ramach rewanżu za zimę ;-) poproszę o nią w większej rozdzielczości…

a tak wogóle to to ujęcie byłoby idealne żeby zrobić HDR-a :)

z góry dzięki


Pani, Pani Gretchen,

naprawdę nadużywa słów.

Ja się “okrutnie czepiam”? Paradne. Obawiam się, że kilka osób skłonne byłoby uznać takie sformułowanie, zastosowane do Pani, za nadużycie. Ja się nawet nie naśmiewam, a co tam mówić o czepianiu.

Ponadto liczni ludzie zdają się Panią rozumieć, więc proszę przejść mimo mojego niezrozumienia.

Pozdrawiam porannie z delikatnym murmurando


Stopczyku

Proszsz uprzejmnie, tylko wyślij mi na priv adres mailowy, bo ja takich czarów jak Ty robić nie umiem.

Co to jest hadeera?

:)


Panie Yayco

Piszę do Pana z rana…

To dziwne, ale znowu idę do pracy. Potem mam umówione spotkanie na wysokim szczeblu z pewnym blogerem, którego nicka nie zdradzę choćby mnie żywym ogniem przypiekali.

Mniejsza jednak.

Delikatne murmurando to mi się z Panem nawet kojarzy pasująco. Sama nie rozumiem.

Na wykłócanie się nie mam o tej porze energii (choć widzę, że rano to się już skończyło) więc mogę tylko Pana pozdrowić.

Co czynię. Nie czepiając się okrutnie.


Pani Gretchen,

a kto Pani kłótnię proponuje?

Owocnego dnia życzę


>Gretchen

te privy to ściema. raz je widzę raz nie ;)

docent [dot] stopczyk [at] o2 [dot] pl

:)

HDR – jak dotrę do chaty to opiszę bo już wychodzę:)


Pani Gretchen Szanowna

To nie jest cyrk, ani – jak sie to często nazywa – burdel, jako że obie te instytucje są bardzo dobrze zorganizowane. Jakiekolwiek odstępstwa od norm postępowania w obu tych firmach grożą poważnymi konsekwencjami.

A czym wobec tego jest to, o czym Pani (i nie tylko Pani) pisze? A cholera wie! To musi być jakiś nasz (choć nie tylko nasz) wynalazek, którego jeszcze nie nazwano. Chociaż ktoś coś o jakimś przedsionku bałakał, albo magmie…

Miłego dnia i snów Pani życzę


>Gre

specjalnie się wróciłem… śnieg pada :)

“Potem mam umówione spotkanie na wysokim szczeblu z pewnym blogerem, którego nicka nie zdradzę”

nicka ;-) :P


@

Gretchen

A o rozmowie z człowiekiem z szafy?

Pani Gretchen, jam nie tak nieobeznany w sztuce filmowej jak Pani.
Człowiek z szafy – to jeszcze gorzej niż z bali!


Panie Yayco

Uspokoił mnie Pan, bo nadal nie mam energii na kłótnię to w sumie dobrze się składa.

Dzień był owocny choć deszczowy, a teraz na Placu śnieg pada. Całkiem biały, ale jak się z bliska przyjrzeć to trochę rozwodniony.

Pozdrawiam się ciesząc.


Stopczyku

Żadna ściema – trza umić :)

Wyślę zaraz, za momencik.

U mnie też pada trochę ten śnieg. Znaczy pada dość intensywnie, ale to jest trochę śnieg.

Czy Ty myślisz, że ja do Wrocławia pojechałam, by następnie przemieszczać się w kierunku blogera? I teraz siedzę w posiadłości cudzej i piszę do Ciebie?

Niezłe, niezłe przyznaję :))


Szanowny Panie Lorenzo

Na wszelki wypadek przestanę się zastanawiać nad nad nazwą . Zastanawiam się za to jak by to ująć, by oddać sytuację w całej jej okazałości.

Poza tym nie mam kiedy spokojnie usiąść i napisać. Dlatego właśnie noce są do pisania najlepsze, choć się nie wysypiam.

Wieczorem dzisiejszym mam Jego rodziców na kolacji, pod pretekstem oglądania zdjęć. Nooooooo ale oni nie wiedzą, że jest tego ponad trzy tysiące.

Pozdrawiam złośliwie rechocząc.


Panie Dymitrze

Ma Pan rację, że to chyba gorzej jest jednak.

I proszę mnie tu ze znaniecka nie podchodzić ze sztuką filmową, bo że to film to Pan wie. No.

Pozdrawiam.


>Gretchen

nie umim … wykładam się na prostej rzeczy :P

a HDR to jest (jadę skrótem i ścinam zakręty) melanż trzech cyfrowych obrazów o różnej wartości ekspozycji (w skrócie niedoświetlone(dla jasności)-normalne(póltony)-jasne(cienie)) to dale w rezultacie fotkę na której wszystkie te elementy są klarowne i ładne. :P nie jestem jakimś fachowcem od tej techniki więc zapodam Ci obrazek ;-)

nie wymaga to wielkiej zręczności po prostu robisz 3 foty na różnej ekspozycji (statyw!) a potem wrzucasz do jakiegoś softu (np Photomatix) i program robi resztę za Ciebie. oczywiśćie nad wszystkimi parametrami masz kontrolę. a ha najlepiej pracować na plikach RAW.

dzięki za fotkę. ona jest już sama w sobie bardzo ładna. jedyne czego jej potrzeba to lekkie wyostrzenie i pozbycie się szumu. :)


Ykstra

Stopczyku.

Tym samym rozumiem, że moje zdjęcie jest nieklarowne i nieładne :))))

No niestety już posłałam, jakże mi przykro. No jakże.

hi hi


Gretchen

nie! wręcz przeciwnie. udało Ci się uchwycić niezłą dynamikę od razu. tak jak wyżej napisałem. tylko wyostrzyć i “odszumić” ale to norma.

ze mnie to kiepski fotograf bo ja takiego zdjątka jeszcze nie zrobiłem, :)

pzdr ;)


Dzięki Stopczyku

Tak sobie wykombinowałam ostatnio w związku z tym, że

po pierwsze: On zabiera mi mój aparat czasami nie zwracając uwagi na straszne spojrzenie

po drugie: chciałabym mieć jeszcze jeden obiektyw, a to drogie jest cholerstwo że coś mnie trafia, a nie do wszystkiego da się podejść bezpiecznie na sensowną odległość (co prawda jeden zaprzyjaźniony zawodowiec mi klaruje, że tak mam się uczyć – padać na ziemię, podchodzić, odchodzić i takie te, ale kto by tam zawodowca słuchał). Podlazłam do nietoperzy ostatnio to jak mnie obrzuciły spojrzeniem to struchlałam…

Na podstawie tych dwóch punktów i oczywiście w geście serca, wykombinowałam sobie, że kupię mu aparat, który ma w zestawie dwa obiektywy i jest to znacznie tańsze niż jeden. Będzie miał swój, a ja chitrze wydrę ten obiektyw.

Sprytne, co?

:)


>Gre

kita z obiektywami 18-70 i 70-200/300 idzie kupić już poniżej 2000 PLN (sony alfa 200 – ja mam taki zestaw, ale też Olympusa w takiej cenie widziałem, Nikony troszkę drożej).

chociaż czasami lepiej kupić naprawdę dobry kompakt ze stałym obiektywem zmiennoogniskowym (np Lumixa z 18 krotnym zoomem DZ-18 chyba).

co do podchodzenia to ja się nie znam. miałem podchodzić dziki ale nie chciało mi się wstawać przed świtem w niedzielę :P

mój aparat to jest mój aparat też nie lubię jak go ktoś dotyka :P


A widzisz

mam Nikona więc jak chcę obiektyw wydrzeć to… Sam rozumiesz.

Są jakieś takie teraz okazje przedświąteczne, że sprzedają takiego Nikona jak ja mam z dwoma obiektywami za lekko ponad dwa tysiące. Tylko cholera raz, że to jednak kwota jaka jest, a dwas że dla kogo to byłby prezent…

Moja miłość do Nikonów jest bezgraniczna, bo one oddają kolory tak jak one są. Nikt mi nie zapłacił za to zdanie :)

Przed świtem to ja bym też nie podchodziła, bo przed świtem albo piszę, albo śpię. Nietoperze się pojawią w ostatniej balijskiej odsłonie.

Daj znać czy to zdjęcie doszło. Pewnie się wlecze po kabelkach .


>Gretchen

doszło … już wyżej napisałem ;-)

nie dość że doszło to jeszcze je zepsułem :P

moja platoniczna miłość fotograficzna to, a jakże, Leica. :)

ten model V-lux 1

jest już od 2500

ale to

jest dopiero klasyka. po prostu cudo… cenę pominę ;-)

alfę kupiłem bo biciu się z myślami i przeczytaniu masy testów i porównań. Nikon wtedy wychodził 1/3 drożej w takim kicie. ale nie żałuję. robię głównie zdjęcia w naturalnym oświetleniu i jak na razie wszystkie moje potrzeby są zaspokojone :)

...


Ładnie zepsułeś

:)

Przeoczyłam, że doszło ale już do mnie dotarło nareszcie.

Ja mam coś do soniaków. W ogólności, nie dotyczy tylko aparatów. Fiś jakiś czy co?

Pan Yayco ma Alfę, ale nic o niej nie wspomina od dawna to już nie wiem co to może oznaczać.

Leica za to inteligentnie spogląda :)


>Gre

Leica to klasyka. Henri Cartier-Bresson używał klasycznej dalmierzowej Leiki z 50mm obiektywem. prototypu tego co powyżej :)

ja cyfrówkami robię foty od niedawna. a generalnie najmilej wspominam przaśnego Zenita. :)

miałem też kiedyś taką

Minoltę SRT tylko że ze zmiennoogniskowym obiektywem.


Stopczyku

Wiem, że klasyka wiem.

Zenita też dobrze wspominam. To był drugi aparat, którym robiłam zdjęcia. Pierwszy był taki stareńki, jeszcze po moim dziadku. Nie wiem gdzie go wcięło – aprat znaczy, nie dziadka. Chociaż...

W każdym razie wycyganiłam kiedyś od mojej cioci, co to też jest z tej zawodowej phi grupy fotografów (_fotografóf by ciekawiej wyglądało) Mamiyę. Żadna cyfrowa, analogowa. Przeraźliwie ciężka i raczej do zdjęć studyjnych, choć ciotka mówiła, że ganiała z nią po ulicach. Dzielna kobieta.

Ja to generalnie robię zdjęcia od niedawna, o ile nie liczyć tych lat szczenięcych. Mało, że od niedawna to kompletnie intuicyjnie. Dlatego tak mnie cieszy, kiedy komuś któreś się spodoba.

:)


>Gretchen

zenkiem zajebiste pioruny się robiło na B :P

a wiesz co ostatnio odkryłem?

lomografię. robienie zdjęć tanimi aparatami analogowymi. często składanymi samodzielnie, a często żeby było śmieszniej nawet takimi camerami obscurami.

ten sport wywodzi sie od niezapomnianych aparatów radzieckich Lomo (miałem taki).

www.lomografia.pl

dobra odtrutka na fetyszyzację sprzętu… tak BTW to Hartwig mawiał że najchętniej robiłby zdjęcia bez aparatu :)


A w Krakowie pogoda ohydna.

Ja już wymiękam, a zawsze odporna byłam na aury wszelakie.

Do tego Sieć Wszechświatowa na grzybach i stukam se z kafejki o psychodelicznej nazwie Trzy Kafki.

Ten cały Franz to po Dostojewskim zajmuje drugie miejsce na liście moich ulubionych pisarzy. Drugie od końca.

Pozdrawiam ponuro, myśląc o robakach i salach sądowych


>Pino

przemiana?


>Gretchen

film o podróży po Azji

http://www.vlem.pl/new/?page=2&id=44&pelny=1

może Cie zainteresuje. ja na razie jestem przypchany i nie mogę obejrzeć


Gretchen

To nie ja Panią podchodzę tylko Pani mnie! Ze znajomości jakichś zapomnianych filmów mnie Pani testuje!
PS. Czy możemy przestaś sobie “panować”?


Pani Pino

co tam Pani wie o robakach i salach sądowych ;-)

pzdr ak


Stopczyku

Dzięki za linki. Film obejrzę se jutro, bo dzisiaj już brak wymaganej percepcji.

Zdanie Hartwiga pozostanie w mojej pamięci na zawsze, bo niektórym ludziom to się udaje powiedzieć coś takiego, co wciąż można odkrywać na nowo.

O masz, filozoficzny ten mnie naszedł. No to bieda.

:)


Pino

Ty nie masz o czym myśleć Pino-dziewczyno?

Ja sobie dzisiaj mokłam radośnie na Mokotowie zwiedzając przy okazji.


Dymitrze

Przestajemy :)

Sam zacząłeś, a teraz znowu na mnie. Dzisiaj się okazało, że jednemu blogerowi płyta nie chodzi na komputerze. Przeze mnie – źle ją podałam i jak miała chodzić?

Najśmieszniejsze, że ja tego filmu nie widziałam.

Ha!

Pozdrawiam Cię serdecznie za to.


Panie Arturze

Miło Pana widzieć. Gdzie się Pan podziewał?

P_ozdrowienia :)


>Gretchen

to podaję Ci bardzo ciekawą rozmowę z Edwardem Hartwigiem

http://fototapeta.art.pl/fti-ehabbf.html


Stopczyku

No to weekend mam zorganizowany, za co dziękuję raz jeszcze :))


cieszę się

bo zawsze miałem opinię słabego organizatora :)


Jak widać

niezasłużenie. Mogę dać na piśmie.

:)


Pani Gretchen

a byłem w okolicy Pani Grechten – tylko wie Pani, Tekstowisko jest pluralistyczne i mieni się wszystkimi kolorami tęczy ale wśród nich brak jest brunatnego, a właśnie ten kolor coś tak się ostatnio w tym miejscu rozpanoszył.

Strasznie mnie to wk…. bardzo mi to nie odpowiada ale siedzę cicho bo znowu będzie, że kogoś chcę lać albo co…

pozdrawiam zazdroszcząc


Panie Arturze

Przypływy i odpływy.

Mnie to uczy dystansu. Sama do końca nie rozumiem dlaczego tak jest.

Napisałam na Bali jeden tekst i wciąż nie mam natchnienia, by go publikować. Siedziałam nocą na tarasie i mnie naszło. Myśli zaczęły się w słowa gładko przeistaczać. Następnego dnia z trudem siebie odczytałam. I teraz nie mam natchnienia. Co to kurna jest?

U mnie brunatnego Pan nie zauważy. W razie gdyby, to proszę mnie kopnąć.

I proszę się nie powstrzymywać – po co siedzieć cicho? Co będzie to będzie.

Pozdrawiam ciesząc się z Pana wizyty.


Pani Gretchen

może ma Pani i rację z tym nie siedzeniem cicho. Pomyślę.

Ale proszę mi powiedzieć jak tam Pani było na Bali z pogodą? Nie za duszno? Tak o ile się nie mylę nie ma pór roku w naszym tego słowa znaczeniu i pogoda jest przez cały rok, mniej więcej podobna.

A podobno tam duszno?

Prawda to?

ak


Panie Arturze

Dla mnie wcale nie duszno. Ciepło bardzo. Parno po deszczu, ale duszno nie.

Teraz tam jest pora deszczowa, która objawia się deszczem – prawda, że moja błyskotliwość jest powalająca?

A tak serio, to Bali jest na równiku więc sam Pan rozumie. Nasze kategorie opisu świata w ogóle do tej wyspy nieskończonej szczęśliwości nie pasują.

Deszcz jak spadnie to już konkretnie co dla mnie jest miłe, ale też dość szybko przechodzi i słonko świeci. Po dwóch tygodniach to już nawet chwilami chłodno mi bywało.

I ta woda! Nieprzyzwoicie ciepła i rozkoszna.

Ech…


Pani Gretchen

I ta woda! Nieprzyzwoicie ciepła i rozkoszna.

Czy można prosić o więcej?

Może być i rozkosznie, i nieprzyzwoicie. ;-)

ak


Proszę uprzejmie

Photobucket

Photobucket

I to jeszcze. Dla ukojenia.

Photobucket

:)


Pani Gretchen

bardzo dziękuję ale mówiąc szczerze liczyłem co coś bardziej hmm… dynamicznego ;-)

pzdr ak


Panie Arturze

Coś dynamicznego? Z Bali?

Nie mam. A nawet się zastanawiam co to mogłoby być...

Pozdrawiam w sobotni poranek.

:)


Gretchen

może wędrujące luwaki?

dynamiczne

:)))

prezes,traktor,redaktor


Max

Uspokoisz się? Wędrujące luwaki.

Aby o wędrówkę chodzi?

phehehihi

:)


Grechten, max

Luwaki! Luwaki! Luwaki! Coś dynamicznego o wędrujących luwakach! Koniecznie. ;-)

ak


Najlepiej, Pani Gretchen,

żeby to byly luwaki serwujące kawę:-)

Uklony polączone z kulaniem


Najlepiej

to taka luwakowa fabryczka. Cały proces od początku do końca i na tym końcu luwak podaje kawę.

Nazwę wymyślił Borsuk Cafe pod Luwakiem

:))


Cafe pod lewakiem :P


Doc

Sony z serii ALFA to w sumie Minolta jest. Niegdyś – jesden z wielkiej trójki, potem torchę od Canona i Nikona odpadł.
Obiektywy kitowe sa… kitowe. Jasne, liczy sie oko i dobry fotograf zrobi smieną znacznie lepsze zdjecie niz lamer nikonem dx2. Ale chyba jednak troche lepiej kupic body, a potem powoli zbierac na obiektywy…
Teraz wchodzi nowa SIGMA EX 24-70 f/2.8 (filtr 82mm), więc ten starszy model dramatycznie staniał. Do Nikona. Jasne szkło, może bez szaleństw jeśli chodzi o jakość (gdzie mu tam do słynmnej canonowkiej “L-ki”), ale można ją mieć juz za ok 1,5k. Ja polecam…


>Griszeq

od czegoś trzeba zacząć. optyka Sony to nie Carl Zeiss Jena ale nie jest jakaś totalnie kitowa :) dla mnie wystarczy. na razie. przecież nie jestem profesjonalistą.

tak jak pisałem wyżej najbardziej chciałbym mieć Leicę z optyką Leiki ;-). taka jest moja optyka. no ale nie stać mnie na wydatek rzędu 20k za porządny zestaw.

i tu rodzi się coś, co w ostatnim numerze “Gitarzysty” zostało określone jako “syndrom japońskiego turysty”. człowiek gromadzi gadżety z myślą że usprawnią one jego aktywność (fotografia, gra na gitarze), a to niestety ślepa uliczka, bo trzeba się doskonalić a potem wyposażać.

na moim etapie starczy mi to co mam. no może bym jeszcze chciał mieć fish eye’a.

a Minolta faktycznie wpadła w dołek. podobnie jak Kodak, a przecież to swego czasu byli pionierzy. tak to już jest :)


dOCENT

pamiętasz AGFĘ?

:)

prezes,traktor,redaktor


>max

ba! pamiętam ORWO ;-)


Doc

Mam wrażenie, że my wciąż mówimy o obszarach dla amatorów, nawet nie tych zaawansowanych. Ja na przykład wciąż przebijam sie przez instrukcję obsługi mojego aparatu, nie bardzo trybiąc o co chodzi w połowie funkcji…

Dobrze powiedizałeś – pierwsze umiejętności, potem sprzęt. Tylko docierasz do granicy, w której brak sprzętu zaczyna ograniczać Twoje możliwości dalszej nauki, albo wykorzystania nabytych umiejętności. Chyba jak zawsze – chodzi o to, by te dwie kwestie były ze soba skorelowane.

Fish eye świetna sprawa… Choć wciąż podchodzę do tego obiektywu jak pies do jęża… Trudne jest to szkło cholera w efektach…


>Griszeq

Griszeq

docierasz do granicy, w której brak sprzętu zaczyna ograniczać Twoje możliwości dalszej nauki, albo wykorzystania nabytych umiejętności.

oczywiście masz rację. dlatego zamieniłem całkiem spoko kompakt na lustrzankę. głównie ze względu na możliwość wymiany obiektywów. ten fish eye ;-)

z drugiej strony warto szukać możliwości rozwoju w warstwie “poza sprzętowej”. tu nigdy nie dotrzesz do ściany :)

Griszeq

Chyba jak zawsze – chodzi o to, by te dwie kwestie były ze soba skorelowane.

jasne

Griszeq

Fish eye świetna sprawa… Choć wciąż podchodzę do tego obiektywu jak pies do jęża… Trudne jest to szkło cholera w efektach…

dokładnie, ale to wyzwanie. no i jak się już opanuje technikę to takie foty są bardzo efektowne.

wspomniałem wcześniej o lomografi. jest jej część która skupia sie tylko na fotografowaniu z fish eye. to są bardzo, bardzo proste kompakciki, ale jak się przegląda galerie to efekty są naprawdę super!


Ten odwieczny dylemat :)

Za dużo sprzętu z kolei może powodować, że to już sprzęt za nas te zdjęcia robi.

Ale kiedy byłam w Lizbonie to nie miałam jeszcze swojego aparatu, tylko pożyczony kompakt Cannona i te zdjęcia to… No może kilka mi się podoba, ale jakiś ten obraz nie taki, barwy nie te, nasycenie pożal się Boże itd.

To może jednak bez aparatu?

:)


>Gretchen

Gretchen

jakiś ten obraz nie taki, barwy nie te, nasycenie pożal się Boże itd.

jest jeszcze tzw. postprodukcja. myślisz że fotki, którymi zachwycamy się w np. National Geographic’u nie przechodzą takiego procesu?

jak masz ochotę to podeślij mi na docent [dot] stopczyk [at] o2 [dot] pl jakaś fotę z Lizbony to może coś z nią zrobię ;-) przynajmniej spróbuję


Stopczyku

No wiem przecież, że jest postprodukcja (i nawet wiem, że nie chodzi o pisanie bloga :), ale idzie mi o to, że ja to lubię jak sprzęt współpracuje, a nie robi jak sam uważa. Czy jakoś tak. No.

Skojarzyły mi się jakoś nie zdjęcia przyrody, ale te tam różne zdjęcia z czasopism dla mężczyzn, którzy (niektórzy) wierzą, że ona tak wygląda naprawdę.

Te fotki mam w innym komputerze, ale i tak będę musiała się do niego dobrać, to wtedy coś wyślę i se psuj :))


Gretchen

Jest sporo facetów, którzy wierza że “ona” wygląda naprawdę najprawdziwiej prawdziwie po pełnym make-up. ;-)

My faceci tak mamy… No nie wszyscy oczywiscie…


>Gre/Griszeq

nie chodzi mi o jakiś masteringowy “make-up”. wiecie ja np jestem ślepy i to trochę przekłada sie na ostrość fotek (mimo że mam jakoś skalibrowany wizjer).

nie chodzi mi o to żeby poprawiać naturę i z pochmurnego dnia robić sanszajn, ale wady zdjęć wynikające z niedoskonałości sprzętu (właśnie takie pierdółki jak saturacja, balans bieli itp.) da się jako tako zniwelować, a często nawet usunąć w postprodukcji :).

czekam na fotkę bo lubię, prawda, Lizbonę i zawsze tam chciałem pojechać :)


Griszq

A nie wygląda? :)

Ja już nawet nie mówię o makijażu. Przyjrzyj się (możesz zwalić na mnie), że one mają wszystkie taką skórę aksamitną co wyziera ze zdjęcia, kolorek tej skóry pyszniutki. Jak spod igły (o mamo…).

Żadnego zagięcia na skórze, bo przecież o jakiś zmarszczeniach nie będziemy mówić z powodu ich absolutnego braku.

:))


Stopczyku

Ja wiem, że nie o to Ci chodzi. Zauważyłam, że ja z kolei mam jakieś problemy z równością horyzontu, że tak powiem.

Nawet zaczęłam zdejmować czapkę, ale to nie była jej wina :))

Też zawsze chciałam do Lizbony pojechać i w końcu mi się udało, na początku roku tego oto, kończącego się co prawda, ale…

Co ja wygaduję?

Dostaniesz fotkę jak dojdę do rozumu. No może trochę wcześniej.


>Gretchen

Gretchen

Zauważyłam, że ja z kolei mam jakieś problemy z równością horyzontu, że tak powiem.

he he mam to samo, ale tym to się nie ma co przejmować. człowiek to nie statyw ;)

pozdro


Stopczyku

Człowiek to nie statyw

Zapisałam i wężykiem. No.


Doc

Można poprawiać, byle nie przesadzać.
Tyle że potem zaczynamy zapominać, jak wyglądała rzeczywistoś i zaczynamy przekłąmywać... Z korygowania zaczyna się robić kreacja. To też sztuka, ale… ;-)


Gretchen

Ale ja akurat nie pisałem o make-up panien na rozkladówkach, tylko tych obok nas, facetów.
No każde spotkanie facetów nie może obyć się bez opowieści, jak to rano się ten czy ów obudzil, a obok niego… Zdecydowanie ktoś inny, niz ten z którym, kładł się... spać czy co tam…


Griszq

A to Cię sorry, źle zrozumiałam.

Teraz znowu się chichram, bo mi się przypomniała taka właśnie historia, którą mi jeden znajomy opowiedział o tym, o czym piszesz.

Można by to określić mianem efektu biustonosza typu push-up ...

:))


Gretchen

Ten caly efekt o którym Ty piszesz to powoduje, ze po 30 minutach rozmowy biedny facet nadal nie wie, jaki kolor oczu ma rozmówczyni…

Oczywiście – NIE KAŻDY FACET. ;-)


>Griszeq

chodzi Ci o puszap czy o to, że mejkap działa jak kamuflaż? :P


Doc

A to zalezy o co pytasz.
Czy make-up działa jak kamuflaż? Wiesz jak jest – po 4 setkach, kamuflaż zbędny. I tak każda najpiękniejsza…
Natomiast dobry dekolt i ten caly puszap skutecznie jest w stanie zdezorientować całkiem trzeźwego gościa…


ergo

nie trzeba wychylać prawie połówki na twarz. wystarczy dobry puszap :P

zdrowie! właśnie sobie piwo otworzyłem ;-)


Doc

Chodzi jeszcze o cos – po połówce, jesteś “miszczem mowy polskiej”.
W przypadku puszapa, po odpływie 85% krwi z mózgu znika Ci również 85 % zasobu słów… ;-))))


Nie każdy oczywiście nie każdy

Może to jakaś wrogini mężczyzn wymyśliła? Całkiem prawdopodobne.

Zajrzałam do wiki, żeby odkryć tę tajemnicę i znowu mnie rozłożył śmiech własny. Choć wygląda na to, że to jednak mężczyzna stworzył pierwowzór tego urządzenia. He he.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Biustonosz#Push_up

Polecam lekturze zwłaszcza rodzaje biustonoszy, a jeszcze bardziej zwłaszcza, opis rodzaju półsztywnego, pardą.

Czas przestać się śmiać i maszerować do pracy.


Zasłyszana rozmowa, Panie Griszqu,

między pijaczkiem a pewna damą.

- Pani jest straaasznie brzydka…

- A Pan pijany!

- Ale ja jutro będę trzeźwy!

Serdeczności

abwarten und Tee trinken


po połówce

to ja najchętniej zrobił bym coś takiego :)

:P


Panie Lorenzo

Skoro ten gosć był pijany, to rzeczona dama musiała być rzeczywiście ekstremalnie odbiegająca od kanonu… Ciekawe, co by powiedział na trzeźwo…

Pozdrawiam.


Gretchen

Bylem, widzialem, pare fotoperelek zobaczylem
Zal ze gadula o sprzecie mnie ominela…;-(
Pozdrawiam zaczarowany tym trimarankiem.
Wyobrazilem sobie, siebie na tym sprzecie. Pelnia szczescia, w karmelowym sloncu,...ehhh rozmarzylem sie ;-)


Przeczytałem, obejrzałem

i chciałbym powiedzieć, że kultowy wątek Wam wyszedł. I to bez nadmiernego zayoutubienia.

Gospodyni ma w tym zapewne największą zasługę, ale i WSP komentatorzy z Docentem na czele przyczynili się walnie.

Szacuneczek


Subskrybuj zawartość