Na wstępie przepraszam, że tak się u Pana rozpanoszyłem.
Cierpiętnikiem raczej nie jestem, co chyba widać. Jeśli wygląda inaczej, to się poprawię.
W kwestii stażu TXT-owego – wbrew mniemaniom niedowiarków – jestem tu krótko. Sporadycznie czytywałem TXT w zeszłym roku głównie z powodu przenosin p. Grzesia. Lubię jego marudzenie; ostatnio nieco się obija, symulując aktywność “jutubkami”. Tak bywa – każdy ma lepsze i gorsze dni.
Dlaczego zaglądam stale?
W jednym z Pańskich wpisów pojawiła się – w związku ze zaśnieżeniem – nazwa butów “Dachstein”. Wie Pan, pewne nazwy własne lub nazwy przedmiotów jednoznacznie pozycjonują ludzi w sensie środowiskowym.
Nie wiem jednak, czy pamięta Pan “Stowarzyszenie Powiększania Imaginacji im. Benedykta Hytza”?
To taka lokalna inicjatywa w schronisku Wyżnim na Hali Gąsienicowej – lata 60 XX w. Po likwidacji Wyżniego w 1968 przeniosło się toto do Betlejemki. Jedynym widocznym akcentem tego zjawiska był słusznych rozmiarów portret faceta w okularach i w stroju z przełomu XIX i XX w. Konterfekt efektownie upiększyły muchy. Stowarzyszenie nie posiadało żadnych struktur, władz i tym podobnych elementów ograniczających wyobraźnię.
Portret i zakorzeniona w głowach tradycja wywoływały aktywność wieczorową porą – szczególnie zimą. Zmrok wczesny a po całym dniu w objęciach jakiejś zalodzonej góry marzyło się o śpiworze.
Wtedy jeden z drugim zdobywca świata in spe zaczynał ględzić filozofując lub filozofować ględząc. Im bardziej od rzeczy były to rozważania, tym większe uznanie zyskiwały w uszach słuchaczy. Wyłącznie płci brzydkiej.
Nasze dziewczyny kwitowały to krótko: – No tak, Góra sprała im tyłki. Nie kontaktują. – Po czym siadały do brydża i tylko od czasu do czasu tonowały odlatującą dyskusję, bo przeszkadzała im w licytacji lub rozgrywce.
Tak to już z Kobietami bywa.
Z tej przydługiej opowiastki widać, że tu – w TXT – odnalazłem coś zbliżonego do tamtego klimatu. Staram się nie wtrącać zbyt często, bo jednak wiek robi swoje i mógłbym zbytnią racjonalnością płoszyć te nastroje przypominające moje lata chmurne i durne, do których wróciłbym bez najmniejszego zastanowienia.
Szanowny Panie Lagriffe!
Na wstępie przepraszam, że tak się u Pana rozpanoszyłem.
Cierpiętnikiem raczej nie jestem, co chyba widać. Jeśli wygląda inaczej, to się poprawię.
W kwestii stażu TXT-owego – wbrew mniemaniom niedowiarków – jestem tu krótko. Sporadycznie czytywałem TXT w zeszłym roku głównie z powodu przenosin p. Grzesia. Lubię jego marudzenie; ostatnio nieco się obija, symulując aktywność “jutubkami”. Tak bywa – każdy ma lepsze i gorsze dni.
Dlaczego zaglądam stale?
W jednym z Pańskich wpisów pojawiła się – w związku ze zaśnieżeniem – nazwa butów “Dachstein”. Wie Pan, pewne nazwy własne lub nazwy przedmiotów jednoznacznie pozycjonują ludzi w sensie środowiskowym.
Nie wiem jednak, czy pamięta Pan “Stowarzyszenie Powiększania Imaginacji im. Benedykta Hytza”?
To taka lokalna inicjatywa w schronisku Wyżnim na Hali Gąsienicowej – lata 60 XX w. Po likwidacji Wyżniego w 1968 przeniosło się toto do Betlejemki. Jedynym widocznym akcentem tego zjawiska był słusznych rozmiarów portret faceta w okularach i w stroju z przełomu XIX i XX w. Konterfekt efektownie upiększyły muchy. Stowarzyszenie nie posiadało żadnych struktur, władz i tym podobnych elementów ograniczających wyobraźnię.
Portret i zakorzeniona w głowach tradycja wywoływały aktywność wieczorową porą – szczególnie zimą. Zmrok wczesny a po całym dniu w objęciach jakiejś zalodzonej góry marzyło się o śpiworze.
Wtedy jeden z drugim zdobywca świata in spe zaczynał ględzić filozofując lub filozofować ględząc. Im bardziej od rzeczy były to rozważania, tym większe uznanie zyskiwały w uszach słuchaczy. Wyłącznie płci brzydkiej.
Nasze dziewczyny kwitowały to krótko: – No tak, Góra sprała im tyłki. Nie kontaktują. – Po czym siadały do brydża i tylko od czasu do czasu tonowały odlatującą dyskusję, bo przeszkadzała im w licytacji lub rozgrywce.
Tak to już z Kobietami bywa.
Z tej przydługiej opowiastki widać, że tu – w TXT – odnalazłem coś zbliżonego do tamtego klimatu. Staram się nie wtrącać zbyt często, bo jednak wiek robi swoje i mógłbym zbytnią racjonalnością płoszyć te nastroje przypominające moje lata chmurne i durne, do których wróciłbym bez najmniejszego zastanowienia.
Dziękuję za życzliwą gościnę.
Pozdrawiam!
Hodowca -- 14.02.2010 - 20:30